logofacebook.jpg
Witaj
3.16.51.3

Zamach na Polską Demokrację ?

Czekamy na spełnienie postulatów przedwyborczych.

1448286766.png
Ilość wyświetleń: 43636
Platforma Obywatelska straszyła naród Polski przed rządami PIS-u i Jarosławem Kaczyńskim i słowa te mogą okazać się prorocze. Przed wyborami Pis robił wszystko by przejąć całą władzę w Polsce i to się udało w stu procentach. Czekamy na spełnienie postulatów przedwyborczych. PiS wypowiedział posłuszeństwo prawu i tworzy własne a to jest pierwszy krok do stworzenia państwa totalitarnego. Uważam że zamiany w ustawie o TK. to zamach na demokrację w Polsce? Obawiam się że takie działanie przywołuje najgorsze wzorce państw dyktatorskich takich jak Białoruś czy Rosja. Zaniepokojenie jest coraz większe i czy o taką Polskę Demokratyczną walczyliśmy.
Stargard - 23-11-2015


grafika_zmienna/banery/baner_180_1682406510.gif
1.
        Wprawdzie miałem zamieścić ten tekst jako nowy temat KOD lecz w tej sprawie forumowa cenzura była bardzo niełaskawa. Bowiem uważam, że w kraju powstała osobliwa sytuacja. Wskutek pierwszych posunięć skrajnej prawicy rządzącej dopiero tydzień, pojawił się już protest społeczny odwołujący się do tradycji KOR. To znaczy, że KOD-owcy czują się spadkobiercami KOR-owców. Co z tego wyniknie? Powstanie KOD-u należałoby odbierać jako przestrogę dla PiS w stylu - nie idźcie tą drogą bo skończycie jak PZPR. Tylko czy wzór zakładanego kiedyś przez niejakiego Antka Macierewicza KOR-u to dzisiaj rzeczywiście dobry KOD do demokracji, czy tylko na bis nieudolne KUKIZ-15.
rozsądny (89.229.100...) 23-11-2015 15:19
2.
        SĘDZIOWIE: PREZYDENT NIE MOŻE „UWOLNIĆ” WYMIARU SPRAWIEDLIWOŚCI Władza wykonawcza nie może konkurować z sądowniczą, a prezydent nie może „uwolnić” wymiaru sprawiedliwości od orzekania – głosi poniedziałkowa uchwała zgromadzenia przedstawicieli sędziów apelacji warszawskiej ws. procesu b. kierownictwa CBA. Mariusz Kamiński ułaskawiony przez prezydenta Zastrzegają oni, że ich uchwała nie stanowi oceny zastosowania przez prezydenta Andrzeja Dudę prawa łaski wobec b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego i pozostałych b. członków kierownictwa Biura, ale sprzeciwiają się „negatywnemu przekazowi, jaki temu towarzyszy. Nie sposób zaakceptować przedstawiania wymiaru sprawiedliwości jako instrumentu politycznego, a przez to kreowania wizerunku sądów jako instytucji niezdolnych do wykonywania konstytucyjnie powierzonych zadań” – czytamy w uchwale. Jak powiedziała rzeczniczka Sądu Okręgowego w Warszawie Ewa Leszczyńska-Furtak, już dawno na poniedziałek było zaplanowane zgromadzenie przedstawicieli sędziów apelacji warszawskiej, ale postanowiono podjąć nieplanowaną wcześniej uchwałę w związku z ostatnimi wydarzeniami wokół sprawy Kamińskiego, Macieja Wąsika, Grzegorza Postka i Krzysztofa Brendela (skazanych nieprawomocnie w I instancji na 3 i 2,5 roku więzienia za nadużycie władzy, a w zeszłym tygodniu ułaskawionych przez prezydenta Dudę). „To wchodzenie władzy wykonawczej w kompetencje władzy sądowniczej”. Eksperci o ułaskawieniu Kamińskiego Prawo łaski – jak podała sędzia Leszczyńska-Furtak – prezydent zastosował „poprzez przebaczenie i puszczenie w niepamięć oraz umorzenie postępowania”. Według niej Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście prowadzi obecnie analizy nad sposobem wykonania tego postanowienia. wiadomosci.rii.pl/index.php?H=15&HH=12662
Stargard (79.184.154...) 23-11-2015 16:48
3.
        Obawiam się dyktatura rodem z Rosji i Białorusi zbliża się dużymi krokami. Pamiętam rządy pis-u i dlatego na nich nie głosowałem. Po wygranych wyborach przez pis starałem się pocieszać i tłumacząc sobie że "Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej". Myślałem że Jarosław Kaczyński wyciągnął wnioski kiedy rządził PiS w latach 2005-2007. Jarosław Kaczyński publicznie wzywał do współpracy pozostałe partie i to był duży krok do pojednania a nie do nienawiści. Niestety już się zawiodłem.
Stargard (79.184.154...) 23-11-2015 17:34
4.
        Podłączając się wciąż pod temat założony przez kogoś incognito, teraz po 25 latach wolności trzeba będzie tłumaczyć ludziom, że demokracja jest lepsza od PRL-u bis, jaki chce wprowadzić w naszym kraju PiS. Bo to co dziś wyprawia władza jest bezprecedensowe. To świadczy o braku pojęcia co to jest demokracja. Dokładnie tak jak powstańcy w 1831 roku tkwiący w przekonaniu, że Konstytucja to imię żony wielkiego księcia Konstantego. Dziwny jest ten świat ....
rozsądny (89.229.100...) 23-11-2015 18:15
5.
        Apel Helsińskiej Fundacji do prezydenta Dudy: Konstytucja sześć razy złamana Ewa Siedlecka Fundacja Helsińska apeluje do prezydenta Andrzeja Dudy o zaskarżenie PiS-owskiej nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym do Trybunału Konstytucyjnego Fundacja Helsińska apeluje do prezydenta Andrzeja Dudy o zaskarżenie PiS-owskiej nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym do Trybunału Konstytucyjnego (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta) Helsińska Fundacja apeluje do prezydenta Andrzeja Dudy o zaskarżenie PiS-owskiej nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym do Trybunału Konstytucyjnego. Prezydent podpisał ustawę w piątek, ale może ją posłać do Trybunału także po podpisaniu Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej W piątek parlament uchwalił złożony w poniedziałek PiS-owski projekt zmiany ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Także w piątek ukazała się ona w Dzienniku Ustaw. Wejdzie w życie 5 grudnia. Po tygodniu Sejm wybierze pięciu sędziów na miejsca w Trybunale obsadzone przez Sejm poprzedniej kadencji w październiku. Helsińska Fundacja apeluje do prezydenta o posłanie tej ustawy do Trybunału i przedstawia pięć stron analizy prawnej wykazującej jej sprzeczności z konstytucją. Niekonstytucyjny tryb uchwalenia Przy uchwalaniu ustawy naruszono regulamin Sejmu. Ustawa miała pierwsze czytanie w komisji ustawodawczej, tymczasem regulamin Sejmu mówi, że ustawy "regulujące ustrój władz publicznych" mają pierwsze czytanie na posiedzeniu plenarnym. Trybunał Konstytucyjny jest władzą publiczną, a nowelizacja reguluje jego ustrój, bo dotyczy wybrania sędziów i kadencyjności prezesów. Nie było też czasu na opinie ekspertów ani na konsultacje społeczne. "Konsultacje społeczne ustawy są elementem zasady demokratycznego państwa prawa i wyrazem jawności działania organów władzy publicznej. Przebieg prac nad tą ustawą stanowi całkowite zaprzeczenie zarówno wypracowanych zwyczajów konstytucyjnych, jak samej zasady demokratycznego państwa prawa" - czytamy w apelu Fundacji do prezydenta. Nie zasięgnięto opinii Krajowej Rady Sądownictwa, co według orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego jest powodem do uznania, że tryb uchwalenia ustawy jest sprzeczny z konstytucją. Według konstytucji KRS "stoi na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów", tymczasem PiS-owska nowelizacja wkraczała w nie, zmieniając zasady wyboru prezesa TK i wyboru sędziów - m.in. wprowadza zasadę, że kadencja sędziego TK rozpoczyna się z momentem zaprzysiężenia przez prezydenta. Niekonstytucyjne pozbycie się prezesów Zdaniem Fundacji przerwanie prezesury obecnie urzędujących prezesa i wiceprezesa TK może naruszać zasadę niezawisłości sędziowskiej i niezależności władzy sądowniczej. Nowe przepisy - o trzyletniej kadencji prezesów - nie powinny kończyć prezesury obecnych. Władze "powinny powstrzymywać się od odwoływania prezesów i wiceprezesów sądów i trybunałów. Ignorowanie tej zasady oznacza wywieranie presji przez organy polityczne na władzę sądowniczą, a tym samym negatywnie rzutuje na ocenę opinii publicznej o bezstronności sądów i trybunałów" - pisze Fundacja. I powołuje się na wyrok Trybunału w Strasburgu w sprawie prezesa węgierskiego sądu najwyższego, którego władze usunęły ze stanowiska, zmieniając wymogi konieczne do sprawowania funkcji prezesa. Oraz na opinię Komisji Weneckiej (ds. sądownictwa) Rady Europy w sprawie poczynań władz Armenii dotyczących skracania kadencji sędziów funkcyjnych. Prezydent dostał prawo weta wobec wyboru sędziów Fundacja zwraca uwagę, że przepis, który uzależnia rozpoczęcie kadencji sędziego TK od zaprzysiężenia przez prezydenta, może w istocie oznaczać prawo weta prezydenta do wyboru sędziego, którego dokonał Sejm. To naruszałoby art. 194 konstytucji, mówiący o tym, że sędziów wybiera Sejm na indywidualne kadencje. W dodatku konstytucja w ogóle nie przewiduje składania przysięgi przez sędziów TK. W Trybunale będzie dwudziestu sędziów? Fundacja podkreśla to, co mówiła już w trakcie dwudniowych prac nad PiS-owską nowelizacją w Sejmie: uchylenie tą nowelizacją przepisu przejściowego, na podstawie którego wybrano pięciu sędziów w październiku, nie wywołuje żadnych skutków prawnych, w szczególności nie unieważnia tamtego wyboru. Tymczasem nowelizacja przewiduje wybranie nowych sędziów na ich miejsce. Fundacja pisze, że w ten sposób będzie w sumie 20 sędziów Trybunału, co narusza konstytucję, która mówi, że sędziów jest piętnastu. Nowelizacja "godzi w pozycję ustrojową Trybunału Konstytucyjnego", a jej konsekwencją będzie "zachwianie zasadami odrębności i niezależności trybunału od innych władz" - kończy Fundacja apel do prezydenta o posłanie ustawy do TK, by zbadał jej zgodność z konstytucją. www.wykop.pl/link/2871237/konstytucja-szesc-razy-zlamana-apel-helsinskiej-fundacji-do-prezydenta-dudy/
Stargard (83.11.175...) 23-11-2015 19:02
6.
        Rozsądny,Stargard-gdybyścienawet na h stawali,to i tak prawdy nie obalicie i kitu ludziom nie wciśniecie
Al (164.126.6...) 23-11-2015 21:20
7.
        Al. The best of
Zyga (94.254.129...) 23-11-2015 21:27
8.
        Rządząca koalicja w osobie Jarosława Kaczyńskiego bierze przykład z dyktatury jaka panuje w Rosji i Białorusi. Awantura z dziennikarzami to strategia zamierzona. Ciśnie się na usta słowo "prowokacja". Pis teraz działa ze zdwojoną siłą a to może okazać się bardzo zgubne
Stargard (83.11.175...) 23-11-2015 22:38
9.
        Dla jednych demokracja to PO dla innych PiS. PO też robiła zamachy na demokrację także jeżeli chodzi o TK, tylko sprzyjające media milczały jak opozycja protestowała. Dziś większość w mediach to elektorat PO dlatwgo będą straszyć, robić prowokacje, uwypuklać wiele mało istotnych spraw. A wszystko poto żeby zniszczyć PiS. Jednak jak PiS będzie konsekwentny i zrealizuje swoje oboetnice m.in. 500 zł na dziecko, likwidacja gimnazjów, dzieci do szkół od 7 lat, obniżenie wieku emerytalnego to mają następne lata rządów. Nawet Lisy, Olejnikowe, Kraśki i inne typy nie pomogą. Trzeba zrozumieć, że w Polsce 80% ludzi klepie biede, a 20% głównie wyborcy PO żyją ponad stan. Czas na zmiany
nie pis (31.61.138...) 24-11-2015 08:34
10.
        Zamach na demokrajce to rządy Pajor-Rygiel... Rzeczywiście przegrany prezydent Komorowski oraz PO zupełnie poza wszelka przyzwoitością oraz zwyczajem prawnym, psując go, wyznaczyli, proroczo bojąc sie porażki, nowych sędziów TK. To był zamach... Ale rozumiem ze w województwie które głosowało na PO i jego mieszkańcy będą przyjmować uchodźców do swych domów, "zamach na demokracje " jest wówczas gdy PiS rządzi. Cóż, mam nadzieję że będziemy drugimi Węgrami Orbana.
Nie RyglujDemokracji (83.16.226...) 24-11-2015 10:05
11.
        Juz po wyborach, naród znowu sie dał nabrać:)))
dyktatura (88.156.157...) 24-11-2015 11:02
12.
        Nie zapoznając się dokładnie z moim tekstem, nasmarowano "coś tam" a tymczasem ja nie jestem stroną. Poza tym śmiem twierdzić, że piszący odpowiedź nie bardzo wie co to był KOR i jakie były ich zasady, m.in unikano chamstwa. PiS miało prawo wygrać, bo taka jest demokracja. Musiało wygrać, bo poprzedni rząd nie pozostawił Polakom wyboru. Teraz podziemia z tego pewnie nie będzie ale Polacy już się buntują! (Komitet Obrony Demokracji) przeciwko próbom zamknięcia im ust. Tymczasem powstaje już grupa, która podobno liczy już kilkadziesiąt tysięcy osób. Nie stosują pomówień, kłamstw, oszczerstw i nieprawdy, wobec tych którzy ze strachu chcą ich zdyskredytować bo najzwyczajniej się boją. Doszedłem do wniosku, że niedługo opinia publiczna zapomni o niektórych obecnych działaniach, ponieważ zostaną one przesłonięte kolejnymi bowiem kontrowersyjnych posunięć jest tak dużo, że ciężko się w nich nie pogubić. W rzeczywistości nie wiem która grupa jest "prawdziwsza" i u której ludowładztwo jest szczerzej wyznawane. Osobiście gratuluję odwagi w wyrażaniu emocji w sprawach pełni uzasadnionych i oczywistych przez ludzi wrażliwych, mądrych, myślących perspektywicznie, którzy jako porządnie wyedukowani wiedzą, czego zapowiedzią jest obecny demontaż państwa przez obecny rząd. Reszta, jak zwykle, obudzi się z ręką w nocniku.
rozsądny (89.229.100...) 24-11-2015 11:44
13.
        Demokracja po polsku jest osobliwym dziwowiskiem z ekstra ułaskawieniem w epilogu. Stosując arytmetykę zwykłą, większość stetryczałych matuzalemów urządza starzejącym się dziecinniejącym bezradnym żywot. Jeśli do tego głosujących pierników wspiera jakaś zabawna krucjata, czy jak oni się wabią, śpiewem i gaworzeniem docierają do pospolitych, idiotycznych nadań. Większość parlamentarna „stanowionym prawem” wyciągnie łapy po ginące w sinej dali prerogatywy i reglamentacje. W rezultacie tej praktyki swoi cieszą się przywilejami, natomiast reszcie, czyli im wystarczą obowiązki i czynności. Nasi hreczkosieje, porażeni egzotyczną demokracją, od z górą ćwierćwiecza kaleczą się rzeczywistością. To jak z Bogiem. Czy Bóg profesora uniwersytetu jest tą samą wartością co Bóg zaściankowej babuni? Owszem, oboje mają potrzeby, ale czy te same nadzieje i oczekiwania? Rozejrzyjmy się zatem po panujących… Nie licząc się z realiami, stadnie skaczą na główki do basenu bez wody. Pobożną rasę polską uwodzili kłamstwami, żeby po oprzytomnieniu wycofywać się z obietnic. Przecież wiedzieli, że budżet się nie domyka, gdzie szukać sławetne teczki z projektami? Do roboty delegowano pieniaczy i bezkarnych awanturników. Kurski pasją i kijem w trymiga nauczy polskojęzycznych kultury; Gliński spod ziemi wytrzaśnie niebagatelne pieniądze na ekranizację „Smoleńska”; ględzący Błaszczak przestając truć, może zacznie myśleć?; jedynowładczyni Szydło odzyska przełożonemu blachy letaka; płaczliwy Jurgiel pogodni brukselczyków po dopłaty za daremne uprawy; Macierewicz odnajdzie wreszcie włóczących się po bezmiernych stepach rozbitków tu-154m; Ziobro zagoni do roboty flegmatycznych arbitrów i opieszałych oskarżycieli; Kamiński poobciera oczęta ociężałym szpiclom i ślamazarnym tajniakom; Szyszko skończy z hurtem drewna i eksportowanym chrustem; Zalewska zapoczątkuje elbanowszczyznę, kolczykowanie przedszkolaków udających pierwszaków; Rafalska przypomni leciwym damom i zdziadziałym jegomościom fałszowane metryki. Kaczyński, ojciec lechickiej dulszczyzny - no nie, ręce opadają! Codziennie udowadnia, że obywatelom niepotrzebna jest konstytucja, demokracja, trybunały, sprawiedliwość, autonomia. Narodowi błogosławi Straszny Dziadunio, wystarczy! Do jednego mogę się przyznać, nigdy z nieprawd publicznych nie uśmiałem się tak serdecznie, jak w ostatnich tygodniach. Szkoda, że po nazwisku nie mam komu dziękować.
da Videk (81.190.35...) 24-11-2015 14:18
14.
        W każdym narodzie znajdzie się grupa ludzi podłych, którzy z różnych powodów nienawidzą własnego kraju, fałszują jego historię, kradną, korumpują, piszą paszkwile, obrażają rodaków i łaszą się jak pieski do swoich wodzów. Taka małostkowa wyobraźnia nie może pojąć, że istnieją ludzie posiadający moralność, hierarchię wartości i sumienie. Problem z elektoratem jest taki, że to ludzie prości, co niewiele rozumieją ale są pełni arogancji w swej głupocie. Dzisiaj wypowiedzi ich polityków ujawniają wyłącznie przeraźliwą głupotę. U ich poprzedników taki stan świadomości prawa i rzeczywistości nazywano pomrocznością jasną, czyli jest dobrze i będzie jeszcze lepiej... Nie trzeba wcale być przeciw władzy. Wystarczy np. ministrowi od kultury zadać proste pytanie a to już jest dla niego wystarczającą obelgą. Więc chyba taka będzie Polska kultura, na tak wysokim poziomie jak chociażby obecny minister kultury.
rozsądny (89.229.100...) 24-11-2015 15:20
15.
        Ja nie jestem za PO ale na PIS też nie głosowałem, gdyż to też nieumiejętnie rządząca partia i sami chorzy ludzie. Jestem przekonany, że PIS nie zrealizuje żadnych obietnic, bo nie ma na to po prostu KASY !!! A szacunki pisowskiej hołoty odnośnie wpływów z podatków, uszczelnienia systemu fiskalnego są wyssane z palca i nie dadzą w rzeczywistości takich wpływów. Sądzę, że Sejm tej kadencji szybko się skończy, za rok najpóźniej dwa nowe wybory.
Tomek (88.156.152...) 24-11-2015 20:26
16.
        Zagraniczne media odnotowały brak flagi UE na konferencji Szydło. Agencje prasowe AP i AFP oraz gazeta "Financial Times" w wydaniu online zwróciły dziś uwagę, że na sali, w której premier Beata Szydło spotkała się tego dnia z dziennikarzami, nie było flagi Unii Europejskiej. "FT" napisał, że "nowy konserwatywny, eurosceptyczny rząd Polski usunął flagę Unii Europejskiej z cotygodniowej konferencji premier Beaty Szydło w symbolicznym geście, który podkreśla chłodniejsze relacje nowego reżimu z Brukselą i jego bardziej patriotyczny pogląd na świat". Także AP odnotowała, że nowa premier "zerwała z praktyką swych proeuropejskich poprzedników". Agencja AFP napisała, że "partia pani Szydło, Prawo i Sprawiedliwość Jarosława Kaczyńskiego, zgadzając się na przynależność Polski do Unii Europejskiej, chętnie przybiera ton eurosceptyczny i opowiada się za większą niezależnością od Brukseli". Na swoim Twitterze sytuację skomentował również Guy Verhofstadt, były poseł Parlamentu Europejskiego, pisząc: "Więc nie chcecie europejskiej flagi, ale ciągle chcecie europejskich pieniędzy?" "FT", AFP i AP cytują wypowiedź szefowej polskiego rządu na temat braku unijnej flagi. Premier Beata Szydło, pytana przez dziennikarzy, dlaczego stoją za nią tylko polskie flagi, a brakuje unijnych, powiedziała, że biało-czerwone flagi będą tłem konferencji prasowych po posiedzeniach rządu. - Jesteśmy członkiem Unii Europejskiej, aktywnym (...) będziemy prowadzić taką politykę, doceniając naszą przynależność członkowską do Unii Europejskiej, żeby jak najwięcej korzyści z tego naszego członkostwa płynęło dla polskich obywateli, polskiej gospodarki, dla naszej ojczyzny - mówiła Szydło. - Cieszę się, że w tych trudnych czasach jesteśmy członkiem UE i NATO. (...) Natomiast przyjęliśmy taką zasadę, i tak to będzie realizowane, że posiedzenie polskiego rządu, wypowiedź po posiedzeniu polskiego rządu będziemy realizować na najpiękniejszych, moim zdaniem, biało-czerwonych flagach - powiedziała premier. http://wiadomosci.onet.pl/swiat/zagraniczne-media-odnotowaly-brak-flagi-ue-na-konferencji-szydlo/4pzxw9
Stargard (83.11.74...) 24-11-2015 21:19
17.
        Niestety zdałoby się rzec "Szydło wychodzi z worka"..... Premier Beata Szydło, pytana przez dziennikarzy, dlaczego stoją za nią tylko polskie flagi, a brakuje unijnych, powiedziała, że biało-czerwone flagi będą tłem konferencji prasowych po posiedzeniach rządu. Jesteśmy członkiem Unii Europejskiej, aktywnym (...) będziemy prowadzić taką politykę, doceniając naszą przynależność członkowską do Unii Europejskiej, żeby jak najwięcej korzyści z tego naszego członkostwa płynęło dla polskich obywateli, polskiej gospodarki, dla naszej ojczyzny - mówiła Szydło. Cieszę się, że w tych trudnych czasach jesteśmy członkiem UE i NATO. (...) Natomiast przyjęliśmy taką zasadę, i tak to będzie realizowane, że posiedzenie polskiego rządu, wypowiedź po posiedzeniu polskiego rządu będziemy realizować na najpiękniejszych, moim zdaniem, biało-czerwonych flagach - powiedziała premier. www.rmf24.pl/fakty/polska/news-konferencja-beaty-szydlo-zagraniczne-media-wytykaja-brak-uni,nId,1927257
Stargard (83.11.74...) 24-11-2015 22:13
18.
        W usunięciu flag unijnych nie ma żadnej sensacji. Po prostu jest przygotowywane miejsce pod żółto-białe flagi okupanta z Watykanu. Jak to mówi Nikodem Duda: "ekscelencjo, najprzewielebniejszy księże kardynale"
qqłka (89.228.244...) 25-11-2015 06:54
19.
        No tak, teraz to już tylko wiara w cuda pozostała. Rozumiem, że teraz Polacy/Polki tak intensywnie modlą się o cud zrealizowania obietnic wyborczych. Modlitwy w Polsce mają długą i dobrą tradycję. O co modlił się Podbipięta? O trzy głowy? To ja też parę zdrowasiek. Może na trzy łby nie wystarczą ale od czegoś trzeba zacząć. Szczególnie za Beatę, Antoniego, Jarka itd. wypada się pomodlić, bo co innego można zrobić? Medycyna jest bezsilna. :D
rozsądny (89.229.100...) 25-11-2015 10:15
20.
        Doczekaliśmy… Wyciepnięte z sekretariatu pani premier unijne flagi, brakujące mogą na magazyn fastrygować najemne katoliczki. Przy nieuchronnym upadku firmy dowodzonej przez żoliborskiego Corleone, Strasznego Dziadunia kawalera, brukselskie szmaty ledwie co zauważone przez pannę Krysię Pawłowicz, będą jak znalazł. Dobrze, że ollejemy barbarzyński Trójkąt Weimarski z beethovenowską „Odą do wolności”, to jednak - odsiadując swoje w zbawiennej Grupie Wyszehradzkiej z „Odą do wolności” Słowackiego, jak to w kupie, to jednak wciąż nie ma pewności, że zrobi się nam raźniej. Pomyślmy, inni wybierają mądrzejszych od siebie, inaczej my, od czasu do czasu wolimy głupszych od siebie. Choć wygląda to na sterczenie po próżnicy z wyciągniętą łapą, jak na modlitwie na rozstajach wypatrując cudu - czekamy na losową okazję, że w sumie ofiara się opłaci. Goli i weseli, zawodząc Bogurodzicę bądź Rotę puścimy z naddatku dyżurów Beatę Kusińską, prywatnie mamę kandydata studiującego parafialne posługi. Czy potomkowie św. Jotpedwa odgadują tkwiącą w nas żoliborską wiochę? Dobrze, że nad Iną kotwiczy nieulękły cywil, zwierzchnik parlamentarnej chorągwi od oręża. Weźmiemy - gawędził w Barzkowicach oddany partii i ojczyźnie pan Michał - weźmiemy Ruskich za pysk i… dopniemy! Niemiaszki zobaczą polską moc - zapewniał - zaczną wymiękać. Tracącą dowcip szefową rządu wesprą wypróbowane rozumy Błaszczaka i Szymańskiego, na pewno bitnego Waszczykowskiego z rodowodową koleżanką, kawałkiem do płaczu, niezapomnianą Fotygą. Daj Panie, dopiero wtedy my Polska, dzieląc biedę ze spóźniającymi się kulturowo towarzyszami znad Dunaju bądź Wełtawy, wespół z nimi dźwigniemy się z kolan. Niemniej wciąż jesteśmy jak przywalona kamieniem mizerna trawka, kto z nas zdejmie ów ciężar?
da Videk (81.190.36...) 25-11-2015 11:26
21.
        W starych dobrych czasach brało się fiata 125p, trzech chłopaków i pływał Jurek w Wiśle. A teraz purpuratom wszystko wolno.
qqłka (89.228.244...) 25-11-2015 11:42
22.
        Aby zdobyć władzę Prezio postanowił zagrać va bank, obiecując Polakom pieniądze. Skąd te pieniądze teraz weźmie nie ma dla niego żadnego znaczenia. Ważne jest zdobycie władzy i umocnienia się przy władzy znanymi sposobami zastosowanymi przez Łukaszenkę i Putina. Jeśli będą mieli w garści wszystkie resorty siłowe, media publiczne, propagandę i sądy, to nikt im nie podskoczy. Putin i Łukaszenka są praktycznie nieodwołalni. O tym samym myśli teraz Prezio. Jego wyborcy przekonają się w ciągu roku jak się żyje w IV RP.
rozsądny (89.229.100...) 25-11-2015 11:44
23.
        UNIO DAJ I ODWAL SIĘ? Rząd Beaty Szydło nie chce honorować zobowiązań w sprawie przyjęcia 7 tys. uchodźców i wyprowadza unijne flagi z Kancelarii Premiera. Chwila tej wątpliwej narodowej dumy może nas drogo kosztować. Kiedy prof. Krystyna Pawłowicz z PiS mówiła o unijnej fladze per „szmata” – można było się łudzić, że jest w tej partii zjawiskiem osobliwym, a jej radykalne poglądy nie są powszechnie podzielane. Niestety, po wygranych wyborach szybko zaczęło „wychodzić Szydło z worka”. Unijne flagi najpierw zniknęły z Pałacu Prezydenckiego (wystawiono je do prezydenckiej szatni), a po pierwszym posiedzeniu nowego rządu okazało się, że barwy UE zniknęły też z Kancelarii Premiera. Co więcej, pani premier otwartym tekstem przyznała, że to świadoma decyzja. Nie, nie mamy prawnego obowiązku eksponowania unijnych barw z polskimi. W Traktacie Lizbońskim nie podpisaliśmy tzw. Deklaracji 52 – że flaga UE, „Oda do Radości”, euro i Dzień Europy 9 maja są dla nas „symbolami wyrażającymi poczucie wspólnoty obywateli Unii Europejskiej oraz ich związek z nią.” Co ciekawe Taką deklarację podpisały m.in. Węgry, ale unijnej flagi na konferencjach Orbana nie uświadczysz. Ale taki gest w dyplomacji nie może pozostać niezauważony. Korespondent „Financial Times” Henry Foy wspomniał o braku unijnych barw w Kancelarii Premiera (i naraził się na falę hejtu prawicowych trolli na Twitterze). Jego notkę na stronie internetowej „FT” zauważył były premier Belgii, dziś eurodeputowany Guy Verhofstadt, który latem zasłynął przemówieniem, w którym ostro zbeształ premiera Grecji Aleksisa Tsiprasa. Dziś Verhofstadt skomentował na Twitterze: „A więc nie chcecie flagi, ale wciąż chcecie pieniędzy z UE?”. Samuel Pereira z prawicowego portalu niezależna.pl zdążył się oburzyć: „Myślałem że dystrybucja środków unijnych (na które sami się składamy) to kwestia wspólnotowa, a nie opłata za flagi”. Drogi Samuelu, spieszę cię uświadomić, że na razie nasz wkład w unijny budżet jest wielokrotnie mniejszy niż to, co z niego otrzymujemy. W latach 2014-20 wpłacimy do wspólnego budżetu ok. 30 mld euro. Dostaniemy z niego blisko 120 mld euro. Cztery razy więcej. Rząd PiS już zdążył uwzględnić te pieniądze w swoim „planie inwestycyjnym”. To prawie połowa tego programu opiewającego na bilion złotych. I w zasadzie jedyne pewne pieniądze, jakie w nim zadeklarowano. Dlatego ze zdumieniem patrzę na te puste gesty i czekam na reakcję płatników netto (to ci, którzy dopłacają do unijnego budżetu, czyli także do Polski, drogi Samuelu). W Brukseli nikt się nie będzie obrażał tak buńczucznie jak w Polsce. Ale przy pierwszych trudniejszych negocjacjach możemy się znaleźć w niewielkim i niewiele mogącym obozie przeciwników unijnej flagi i zostaniemy przegłosowani. Może będzie chodzić o jakąś pomoc dla rolników, może o politykę klimatyczną, a może jeszcze o coś innego. Na ciepłe przyjęcie w Brukseli raczej bym się teraz nie nastawiał. Przysłowie „jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie” jest uniwersalne – „What goes around comes around”. Usunięcie flagi to tylko symboliczny gest, za to deklaracje o nieprzyjęciu uchodźców, na których przyjęcie zgodził się rząd Ewy Kopacz, to już konkret. Dodajmy do tego groźby wypowiedzenia pakietu klimatycznego i mamy wyraźny kurs na zwarcie z Unią. To krótkowzroczna polityka. No, chyba że rząd PiS wespół z prezydentem Andrzejem Dudą snują misterny dalekosiężny plan uniezależnienia się od UE i jej pieniędzy dzięki zbliżeniu się do Chin, których władze i społeczeństwo tak prezydent wychwala w czasie swojej obecnej wizyty. Obawiam się jednak, że tam na partnerskie stosunki raczej nie mamy co liczyć. Dla Chin Polska to czysty biznes i przyczółek do podboju unijnego rynku. Z Unią łączą nas jednak głębsze stosunki oparte na wspólnej historii i solidarności, która – jak wynika z definicji tego słowa – powinna działać w obie strony. źródło:http://opinie.newsweek.pl/flagi-unii-na-konferencji-szydlo,artykuly,374629,1.html
Stargard (83.20.195...) 25-11-2015 12:34
24.
        NIEMIECKIE MEDIA KRYTYCZNIE O SYTUACJI W POLSCE Niemieckie media komentują krytycznie pierwsze działania podejmowane przez rząd Beaty Szydło. Dużo miejsca poświęcają incydentowi podczas wywiadu wicepremiera Piotra Glińskiego dla stacji TVPInfo, wymianie szefów służb oraz sytuacji w TK. "Kultura pod kuratelą" - zatytułował materiał o incydencie podczas wywiadu Glińskiego dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Zdaniem autora relacji, warszawskiego korespondenta gazety Konrada Schullera, dziennikarka Karolina Lewicka dociekliwie przepytywała wicepremiera "zgodnie z zasadami sztuki". Gliński odpowiedział "wypowiedzeniem wojny" i to nie tylko Lewickiej, lecz całej telewizji publicznej - pisze niemiecki dziennikarz. "Afera z Lewicką była zapewne jedynie uwerturą" - przewiduje "FAZ". Jak pisze Schuller, narodowi konserwatyści Jarosława Kaczyńskiego "od lat skarżą się, że polskie media sprzysięgły się przeciwko nim". Dziennikarz przyznaje, że obóz liberalny rzeczywiście dominuje w mediach. Na ten brak równowagi - pisze Schuller - PiS "reaguje na swój sposób". "Nie zapowiada likwidacji wpływu polityki na media, lecz wręcz przeciwnie, robi wszystko, aby ten wpływ wzmocnić i wywodzi ze zwycięstwa w październiku 'mandat' do uczynienia ze swojej klerykalno-konserwatywnej doktryny dominującej linii (w mediach)" - krytykuje dziennikarz "FAZ". "Sueddeutsche Zeitung" nazywa Jarosława Kaczyńskiego "autokratą Polski". "Po zwycięstwie wyborczym Jarosław Kaczyński kontroluje wszystko w kraju: parlament, prezydenta, służby specjalne i w przyszłości także Trybunał Konstytucyjny. Krytyczni prawnicy mówią o 'zamachu stanu'" - pisze Florian Hassel. "SZ" opisuje m.in. okoliczności ułaskawienia i powołania na stanowisko koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego, który zdaniem autora "nie powinien był być zaprzysiężony" ze względu na wyrok sądu. Hassel zwraca uwagę na likwidację zasady rotacyjności przy kierowaniu pracami komisji parlamentarnej kontrolującej służby. "Od teraz kontrola służb jest wyłączną sprawą PiS" - stwierdza autor relacji. "SZ" wyraża też zaniepokojenie sytuacją w TK ze względu na odmowę przez prezydenta Andrzeja Dudę zaprzysiężenia nowo powołanych sędziów. "SZ" poświęca osobno sporo miejsca Glińskiemu publikując jego sylwetkę. Zdaniem autora wicepremier wyróżnił się "dynamicznym objęciem urzędu". W ciągu tygodnia Gliński "domagał się zdjęcia z afisza sztuki teatralnej, 'udupił' krytyczną dziennikarkę i zapowiedział serwowanie przede wszystkim patriotycznej strawy" - pisze Hassel. Drugi program niemieckiej telewizji publicznej ZDF odnotował z kolei brak flagi Unii Europejskiej na sali, w której premier Beata Szydło spotkała się z dziennikarzami. Nowy polski rząd podejmuje decyzje, które dotyczą społecznych wolności, o które Polacy walczyli w czasie komunistycznej dyktatury - powiedziała prowadząca wieczorne wydanie wiadomości Marietta Slomka. źródło:http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Niemieckie-media-krytycznie-o-sytuacji-w-Polsce,wid,18001167,wiadomosc.html?ticaid=116017
Stargard (83.20.195...) 25-11-2015 14:45
25.
        Po tygodniu rządów giełda zaczyna trend spadkowy a złoty leci na pysk. Tak giełda zareagowała na zapowiedzi i działania nowego rządu. Nie tylko demokracja jest zagrożona ale i gospodarka. Rzeczywiście może spełnić się "czarny sen" o państwie w ruinie. W poniedziałek indeks dwudziestu największych spółek notowanych na warszawskiej giełdzie bardzo stracił na wartości. W najgorszym momencie kurs WIG20 zszedł poniżej 1960 pkt, co jest najgorszym wynikiem od 2009 roku. Trudno wskazać bezpośrednią przyczynę takiego panicznego zachowania inwestorów, tym bardziej że na innych giełdach w Europie było w poniedziałek dosyć spokojnie. Wszystko wskazuje na to, że odpowiedzialna za tę sytuację jest polityka. W perspektywie jeżeli wyniki banków spadną znacząco i zostanie wprowadzony podatek od aktywów to w bankach trzeba będzie dodatkowo ponieść koszty przewalutowania kredytów we frankach. Stawia nas to na równi z rosyjskim indeksem RTS. Gorzej teraz radziła sobie tylko grecka giełda. To są pierwsze efekty pracy władzy i ich pomysłów na rozwalenie tego, co przez długie lata zdołano uciułać.
rozsądny (89.229.100...) 25-11-2015 14:53
26.
        I bardzo dobrze, *** naród jak sam nie umie się rządzić to znaczy że potrzebny mu jest bat nad ***, nieważne jaki bat, ruski, pruski komunistyczny czy swój własny. 25 lat freedoma wystarczyło by się prawie po zabijać między sobą co skrzętnie wykorzysta teraz grupa cwaniakow. A ty *** narodzie teraz zapie....laj w mieście i nie narzekajacych!!! "Ciemny lud to kupi" jak powiedział klasyk. No i kupił..... Amen
,Ragon (88.156.145...) 25-11-2015 15:00
27.
        Zamach, zamach, zamach słychać tu, słychać tam... Kto ten zamach rozpoczął ? Warto wrócić do genezy zamachu na demokrację. O tym co robiła PO i Tusk w 2007 roku nikt nie mówił głośno, media milczały bo czuły kasę. Tusk natychmiast po zaprzysiężeniu powoływał swoich i odwoływał niezgodnie z prawem szefów instytucji Państwowych. Zmieniał ustawy pod siebie, zmieniał liczbę członków sejmowej komisji ds.służb specjalnych tak jak jemu i PSL pasowało. W 2007 roku PO nie chciała się zgodzić, by PiS reprezentował w speckomisji Antoni Macierewicz, łamiąc w ten sposób wszelkie dobre obyczaje polskiej demokracji. Czy ktoś oprócz PiS mówił wtedy o łamaniu demokracji. Czy jakieś media czołowe w Polsce się tym zainteresowały ? Można żałować, że jak PO robiła zamach na Trybunał Konstysucyjny również nikt nie protestował. Tak, to Platforma rozpoczęła niebezpieczną zabawę z Trybunałem. Gdy już było wiadomo, że tracić władzę, zmieniła ustawę tak, by móc powołać nie trzech sędziów, którym kończyła się kadencja, ale także dodatkowych dwóch sędziów Trybunału, których powinien wybrać nowy Sejm. W przyspieszonym tempie wybrał ich jeszcze jednak stary Sejm wybierając swoich tak aby każdą podejmowaną ustawę przez nowy Sejm można było wyśmiewać i uwalać przez "swój" Trybunał. Pisała o tym nawet Ewa Siedlecka w „Gazecie Wyborczej”, tylko że wówczas jej tekstem nikt się nawet nie zainteresował i nie spowodował dyskusji o zamachu na Trybunał, tak jak ma to miejsce dziś. Także drodzy internauci, nie broniąc PiSu, bo to co oni teraz wyprawiają zasługuje na krytykę ale trzeba być sprawiedliwym. PO rozpoczęła zamachy na Państwo Polskie, na Polską demokrację. Media wówczas milczały bo były swoje. Chyba wszystkim wiadome jest, że czołowe media są "poukładane" z Platformą, dlatego dziś wyją, wyją i wyją o jakimś tam zamachu bojąc się, utraty wpływów i dotychczasowych wypracowanych układów. Reasumując jedni i drudzy są siebie warci !
rozsądny 2 (5.172.239...) 25-11-2015 15:46
28.
        "Ciemny lud to kupi" tak poniżająco i pogardliwie wyraził się o rodakach Jacek Kurski, ***** z dyplomem wyższej uczelni. Teraz słynący z "b.wysokiej" kultury Jacek Kurski, obecnie powrócił z politycznego niebytu i jako podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego a więc posiadający stosowne "kwalifikacje", już wziął się za reformowanie TVP.
rozsądny (89.229.100...) 25-11-2015 17:50
29.
        Prezydent jest gotów do kompromisu w sprawie zaprzysiężenia trzech sędziów wybranych do Trybunału Konstytucyjnego?
Stargard (83.20.195...) 25-11-2015 18:39
30.
        Czyżby prezydent nagle chciał zawetować ustawę którą właśnie sam podpisał?
Stargard (83.20.195...) 25-11-2015 18:45
31.
        Trudno będzie mówić o Polsce jako kraju, w którym można mieć elementarny szacunek dla władzy. Pierwsze powyborcze już działania wskazują na daleko idące nieliczenie się z ludźmi, którzy nie są wyborcami PiS, czyli w gruncie rzeczy z większością Polaków. Wkrótce stracimy umocowanie w świecie zachodnim. Stracimy to, o co walczyliśmy dziesiątki, jeżeli nie setki lat. To oznacza potworny regres.
rozsądny (89.229.100...) 25-11-2015 18:55
32.
        Dzięki „Strategowi” Kaczyńskiemu i „Niezłomnemu” Dudzie, my spadkobiercy św. Jotpedwa jawimy się wobec Europejczyków jako gnioty moralne. Wynosimy flagę z biura pani premier, jeszcze bez zasług, sztandar kontynentalnej solidarności, nie pamiętając, że wdeptujemy w błoto największy solidarnościowy znak powodzenia w tysiącleciu Polaków. Znieruchomiałe sieroty proszalne z wyciągniętymi łapami, parlamentarzyści żebrzący o ciaćki (Białka Tatrzańska), grosiwo na mentalnie zacofane włościaństwo, renowacje konsekrowanych obiektów muzealnych, obwodnic miejskich, etc. etc. - cóż, wstyd na dziesiątki lat! Większego upokorzenia po roku 1945 nie zaznaliśmy! W okresie rozbiorów z nadania króla Friedricha II von Hohenzollerna z carycą Zofią Fryderyką Augustą, szczecinianką zresztą, mówiło się, że Polacy w stanie anarchii niezdolni są do samodzielności, nie mówiąc o utartym troszczeniu się o siebie samych. W czytankach na lekcjach polskiego zapewniano uczniów pecunia non olet (łac.), tymczasem nie o honor chodzi, ani o wyzwolenie obywateli, na pewno nie o bezpieczeństwo Rzeczpospolitej, lecz o wymodlone w kruchtach dary z poniżającymi zbiórkami na parafialną tacę! Żeby Niemiec wyrzucał Polakowi gotowość brania funduszów jak leci, a Kacap (vide TV Republika) nie skrywał szczęścia? To jak, nazajutrz po transformacji ustrojowej stoimy u bram ponurego zamordyzmu? Zepchniętym do europejskiej B-klasy Polakom zafundowano czas czuwania…
da Videk (81.190.32...) 26-11-2015 08:06
33.
        W nocy Sejm przyjął uchwały stwierdzające nieważność wyboru pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego dokonanego w poprzedniej kadencji. PiS przekonywał, że trzeba naprawić wadliwą decyzję poprzedniego parlamentu,zdaniem części opozycji PiS łamie konstytucję, bo chce podporządkować sobie TK.
Stargard (83.20.240...) 26-11-2015 10:50
34.
        Tempo zawłaszczania państwa jest iście stachanowskie. Teraz gdy niszczą demokrację, PO nie ma. Więc jest chyba niepotrzebna. Kiedyś Oscar Wilde wyraził taką opinię - patriotyzm jest cechą ludzi ziejących nienawiścią.
rozsądny (89.229.100...) 26-11-2015 11:04
35.
        W kontekście medialnej histerii jaka towarzyszy sprawie Trybunału Konstytucyjnego warto przypomnieć jak w czerwcu Helsińska Fundacja Praw Człowieka zmiażdżyła Platformę za uchwalony "skok" na TK. Powstaje pytanie - gdzie wówczas byli "obrońcy demokracji"? Dlaczego nie podnosili larum? Dlaczego wszystkie telewizje milczały i pozwoliły złamać standardy demokratycznego państwa prawa? Warto zauważyć, że do 6 listopada na 15 sędziów Trybunału Konstytucyjnego, jedynie 2 było z PiS. Od 7 listopada wszyscy mieli być z PO. Ale to PiS dokonał "zamachu na demokrację". W kontekście powyższego warto przytoczyć fragment opinii Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka z 9 czerwca br., który miażdży Platformę za dokonany skok na TK: "Art. 19 ust. 2 uchwalonej przez Sejm ustawy stanowi, że "Wniosek w sprawie zgłoszenia kandydata na sędziego Trybunału składa się do Marszałka Sejmu nie później niż 3 miesiące przed dniem upływu kadencji sędziego Trybunału". Jednocześnie szczegółowe wymogi dotyczące wniosku oraz tryb postępowania z wnioskiem ma określić regulamin Sejmu (art. 19 ust. 5 ustawy). W ocenie Fundacji regulacje te, w zakresie w jakim nie określają najwcześniejszego terminu na złożenie wniosku w sprawie zgłoszenia kandydata na sędziego Trybunału są niezgodne z art. 2 Konstytucji wyrażającym zasadę demokratycznego państwa prawnego, jak również z art. 194 ust. 1 Konstytucji, wyrażającym zasadę indywidualnego wyboru sędziów przez Sejm. Brak regulacji w zakresie najwcześniejszego możliwego terminu do zgłoszenia kandydata na sędziego TK prowadzić może do sytuacji, w której wybór sędziów TK, którzy mają zastąpić urzędujących sędziów będzie mógł nastąpić bez limitu czasowego, na kilka lat przed upływem kadencji sędziów, których nowo wybrani sędziowie mają zastąpić. Innymi słowy, wejście w życie ustawy w brzmieniu uchwalonym przez Sejm, umożliwi przeprowadzenie procedury wyboru sędziów TK nawet na kilka lat wprzód. Istnienie takiego ryzyka jest w ocenie Fundacji niedopuszczalne z uwagi na konstytucyjną zasadę wyboru sędziów TK przez Sejm na indywidualne, 9-letnie kadencje. Jakkolwiek treść tej zasady nie była rozwijana w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego, to wydaje się naturalnym - urzeczywistniającym art. 2 Konstytucji - że sędziów TK powinien wybierać Sejm kadencji, w okresie działania której, kończą się kadencje ustępujących sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Niekonstytucyjne jest zatem dopuszczenie w ustawie do takiej sytuacji, gdy sędziów tych będą mogły wybierać sejmy innych, wcześniejszych kadencji. Taka zaś możliwość wydaje się być skutkiem określenia jedynie najpóźniejszego terminu na złożenie wniosku w sprawie zgłoszenia kandydata na sędziego TK. Poważne zaniepokojenie Fundacji budzi także brzmienie art. 135 uchwalonej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym: "W przypadku sędziów Trybunału, których kadencja upływa w roku 2015 termin na złożenie wniosku, o którym mowa w art. 19 ust. 2, wynosi 30 dni od dnia wejścia w życie ustawy". W ocenie Fundacji, takie postanowienie jest niedopuszczalne, z uwagi na fakt, że pozwala na wybór dwóch sędziów TK przez Sejm obecnej kadencji (przy uprawdopodobnionym założeniu, że ustawa wejdzie w życie w sierpniu lub wrześniu 2015 r.), w sytuacji gdy kadencje sędziów, których mają zastępować wygasną w trakcie Sejmu przyszłej kadencji."
takie tam (37.152.18...) 26-11-2015 13:26
36.
        Oto niektóre cytaty przed wyborami: "Platforma Obywatelska sięga po zgrany chwyt w politycznej walce o poparcie i znów straszy wyborców PiS-em."...... "Zemsta, wojna, nienawiść - w takiej Polsce możesz obudzić się już niedługo.Oni tylko czekają, żeby wykorzystać Polaków do realizacji swoich chorych wizji - czytamy w poście ze zdjęciem przyszłego gabinetu z Jarosławem Kaczyńskim na czele."...... "Prezes PiS został przedstawiony, jako premier i "minister zemsty narodowej". Podlegają mu dwaj wicepremierzy - Antoni Macierewicz i Janusz Korwin-Mikke. Pierwszy jest "ministrem wojny z Rosją i Smoleńska" drugi szefem resortu "upokarzania kobiet i rujnowania gospodarki."...... "Strategia straszenia PiS-em w partii Donalda Tuska znana jest od dawna, ma pomóc w mobilizacji niezdecydowanych."......"Program PiS to bardzo kosztowne obietnice bez pokrycia, a PiS to partia, która ma poglądy średniowieczne i chce odwrócić się plecami do Europy."......
Stargard (83.20.240...) 26-11-2015 17:33
37.
        To zamiast Konstytucji, punktem odniesienia ma być punkt widzenia Arcyprezesa i sumienie Prezydenta. Widocznie PiS pragnie pokazać, że umie "majstrować" jeszcze lepiej, szybciej i bardziej niż PO. :D
rozsądny (89.229.100...) 26-11-2015 18:10
38.
        Co do flagi UE, nie ma takiego kraju jak UE ( całe szczęście)więc wywieszanie tej *** obok narodowych barw Polski to profanacja. Zresztą nawet jakby miała uwarunkowania prawne, to wywieszanie flagi okupanta obok narodowych top hańba. Co do zamachu na demokrację, demokracja to ustrój i*****, więc jego demontaż to nasza racja stanu. Wiadomo , że w demokracji rządzi większość a ponieważ większość ludzi jest głupia to sami odpowiedzcie sobie kto rządzi, a zresztą co to za system, gdzie profesor, przedsiębiorca mają taki sam głos jak pierwszy lepszy menel? Nie popieram rządu PiS ale mam nadzieję, że uznają PO i PSL za organizacje ***
bartoszewski (89.229.96...) 26-11-2015 21:35
39.
        PIS DEPCZE KONSTYTUCJĘ A JA ZASTANAWIAM SIĘ JAK PATRZĄ NA TO I JAKIE ZDANIE NA ZACHOWANIE PIS-U I JAROSŁAWA KACZYŃSKIEGO MA KLER. Wyborczy sukces zapewniła PiS-owi masowa kampania agitacyjno-ewangelizacyjna przeprowadzona pod hasłem: “Głos katolicki gwarancją dobrobytu, bezpieczeństwa, potęgi Kościoła i wierzących” oraz równie efektowne: “Trójcy Przenajświętszej - trzy razy TAK!!!”.
Stargard (79.184.156...) 27-11-2015 09:50
40.
        Ad 38 A to profesor różni się czymś od menela? Wasza pisowska profesorka Pawłowicz jest głupsza od wielu meneli, których znam. O demokracji to Ty się Tomuś nie rozpisuj bo wszyscy wiemy, że pisiorki garną się do Putina więc z demokracją wam nie po drodze.
qqłka (46.171.15...) 27-11-2015 10:27
41.
        Episkopat wobec władzy PiS. Kościół oczekujący....... Okolicznościowe gratulacje złożone przez Przewodniczącego Episkopatu abp Gądeckiego nowym parlamentarzystom można odczytywać jako pierwszą próbę wpływania przez Kościół na politykę nowego rządu. I postulat, by PiS "naprawił" szkody wyrządzone przez PO, czyli zmienił niewygodne dla Kościoła ustawy. Jak zareagował Episkopat na wygraną PiS? Oficjalnie - wcale, warto jednak wsłuchać się w głosy biskupów z ostatnich dni - głosy pozornie niekomentujące zmiany na scenie politycznej. Opinie hierarchów wiele mówią o nastrojach w Episkopacie. I o oczekiwaniach Kościoła związanych z nowym rządem. Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19253043,episkopat-wobec-wladzy-pis-kosciol-oczekujacy.html#ixzz3sh6wVQoq
Stargard (79.184.156...) 27-11-2015 13:34
42.
        ad 40 Kubuś dam Ci przykład. Polacy wybierają skład reprezentacji w piłce nożnej, każdy ma jeden głos, taki sam głos jak Ty ma Leszek K., kuba wojewódzki, stefek burczymucha niesiołowski, to jest właśnie demokracja...dlatego trzeba pozbyć się demokracji jak najszybciej, co do Pawłowicz to ma ***** ale z tą **** miała rację a znam takiego Rysia ze Struga, który wywiesza ***** w dniu polskich świąt narodowych...
bartoszewski (91.204.152...) 27-11-2015 13:53
43.
        … spłynął na nas Cud Odnowy i od razu takie "piekło"...? Coś tu nie gra. To z własną patologią sobie nie radzimy. Wciąż agresja, ksenofobia, alkoholizm i „wartości chrześcijańskie”. Wydawałoby się, że są jakieś granice cynizmu ale dziś już ich nie ma, wystarczy poczytać posty. Polskę zalewa największa od 68 roku fala nienawiści. Wkrótce także i reszta rodaków zrozumie, że po raz kolejny zostali wy... jak małoletni ministranci...
rozsądny (89.229.100...) 27-11-2015 15:38
44.
        LIST OTWARTY DO JAROSŁAWA KACZYŃSKIEGO. MARIA NUROWSKA, pisarka* My, Pańscy rodacy, normalni ludzie, jesteśmy już zmęczeni tym "podnoszeniem Polski ze zgliszcz". Proszę, aby w swoim niszczycielskim zapale się Pan zatrzymał.Szanowny Panie Prezesie, Polityczne pielgrzymki do Katynia, głównie przed wyborami, budziły mój sprzeciw, ale przepychanki pomiędzy premierem a prezydentem, kto w 70. rocznicę mordu katyńskiego tam pierwszy poleci, zbulwersowały mnie do tego stopnia, że napisałam list otwarty do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, kończąc słowami: "Mam wielką prośbę: proszę, aby nie jechał Pan do Katynia, Panie Prezydencie. My wszyscy chcielibyśmy tam być w tym dniu i będziemy w swoich myślach, proszę przyłączyć się do nas". Teraz proszę Pana, aby zakończył Pan swoją krucjatę przeciwko Platformie Obywatelskiej, partia ta poniosła klęskę, zresztą na własne życzenie, i wygląda to na kopanie leżącego. My, Pańscy rodacy, normalni ludzie, jesteśmy już zmęczeni tym "podnoszeniem Polski ze zgliszcz". Proszę, aby w swoim niszczycielskim zapale się Pan zatrzymał. Depcząc najwyższe autorytety, wyrządza Pan krzywdę Ojczyźnie, a także sobie, bo za cztery lata Prawo i Sprawiedliwość przegra wybory i, parafrazując słowa poety, "zostanie po nim złom żelazny i głuchy, drwiący śmiech pokoleń". *Maria Nurowska - polska powieściopisarka i nowelistka. Najbardziej znane jej powieści to m.in. "Hiszpańskie oczy", "Rosyjski kochanek", "Miłośnica". Jej książki przetłumaczono na 16 języków. Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,95892,19258317,list-otwarty-pisarki-marii-nurowskiej-do-prezesa-kaczynskiego.html#ixzz3sj52Bhbt
Stargard (79.186.114...) 27-11-2015 21:37
45.
        tekst w wybiórczej, z "wielkiej" pisarki, równie dobrze szechter mógłby napisać, że jego tatuś i brat nie mordowali Polaków tylko wprowadzali demokrację, lemings power....Stargard nie czytaj żydowskiej gadzinówki i nie włączaj TVN ty już jesteś 100% lemingiem. Nurowska, ****** autorytetem, nieźle Ci się w dzbanie przewróciło
bartoszewski (89.228.245...) 27-11-2015 21:42
46.
        "Nie oceniaj ludzi po okładce, a po wartościach" Wolę czytać "Wyborczą" zamiast słuchać Kaczyńskiego. Najbardziej zależy mu na wojnie, bo kiedy jest wojna, nikt nie pyta dowódcy: „gdzie nas wodzu prowadzisz?”
Stargard (79.186.114...) 27-11-2015 22:18
47.
        Jak ktos czyta gazete szechtera, to równie dobrze jego autorytetami są kiszczak, biedroń, grodzki, powiatowy i inne wynalazki to juz wole posłuchać p***** kaczyńskiego. jak możesz żydowska gazetę szechtera i blumsztajna uważac za miarodajna w sprawach Polski? Ich interesuje tylko interes ojczyzny, Izraela...
bartoszewski (89.228.245...) 27-11-2015 22:23
48.
        Ludzie boją się przejrzeć w lustrze krytyki. Bo świat, który im zbudowali polityczni czarodzieje w rodzaju Kaczyńskiego, Macierewicza czy Rydzyka. To świat oswojonych, dobrze znanych iluzji, który jest jak bańka mydlana. Wystarczy ją tylko lekko ukłuć i pryska z hukiem, zostawiając żyjące w niej organizmy ogłuszone i przestraszone, że już nic nie dzieli ich przed realnością. A tak rzeczywistości to uwielbiam skowyt Wolskiej tłuszczy, która braki argumentów na twarde zarzuty zagłusza wyciem i kalumniami!
rozsądny (89.229.100...) 28-11-2015 10:05
49.
        Sama lewica rządzi POlską od ponad 30 lat. Jak by było u władzy KNP, Ruch Narodowy lub Krowin było by z 10x lepiej wszystkim. Ale ludzie są na to jeszcze za głupi ab rozumieć że darmowe publiczne to płatne z podatków znacznie więcej niż prywatne.
Kors (91.226.237...) 28-11-2015 22:04
50.
        Ad.45 bartoszewski. Nie lubisz "Gazety Wyborczej" poczytaj prasę zagraniczną: "UE to nie bankiet, gdzie można się najeść do syta, a potem wstać od stołu, głośno bekając" - pisze Dirk Birgel, redaktor naczelny dziennika "Dresdner Neueste Nachrichten". "Partia Kaczyńskiego z całych sił sięga po państwo - bez żadnych skrupułów. PiS depcze demokratyczne standardy i prawo, atakując krytycznych dziennikarzy, wykluczając opozycję z kontroli służb specjalnych, przede wszystkim jednak poprzez próby pozbawienia władzy Trybunału Konstytucyjnego - tej instancji, która stoi PiS-owi na drodze do absolutnej władzy" "Sytuacja po zmianie rządu w Warszawie jest głęboko niedemokratyczna" - ocenia Hassel, wskazując, że "jedna partia sięga po całą władzę". "Jeżeli ta rewolucja powiedzie się, to jej wynik odmieni nie tylko Polskę, lecz także poważnie obciąży Unię Europejską, i tak już osłabioną wskutek innych wyzwań" - czytamy w "SZ". "Kto przeciwstawi się Kaczyńskiemu?" - pyta autor komentarza i odpowiada: "Realistyczna odpowiedź brzmi: "nikt", w każdym razie nie w najbliższej przyszłości". Jak zaznacza Hassel, już w przypadku Węgier UE brakowało "politycznej woli zastosowania istniejących instrumentów", jak choćby pozbawienia tego kraju prawa głosu. "Opozycja jest osłabiona i skłócona. Widocznego protestu demokratycznej Polski jak dotąd nie widać" - pisze Florian Hassel, "Sueddeutsche Zeitung". "Die Welt" zwraca uwagę, że Kaczyński powierzył stanowiska w rządzie ludziom uznawanych za "jastrzębi". Szybkość i radykalizm rządu wynikają - zdaniem Gnaucka - "z traumy będącej wynikiem utraty władzy w 2007 roku", gdy PiS po zaledwie dwóch latach musiał ponownie zasiąść w ławach opozycyjnych. Wydawana w graniczącym z Polską Frankfurcie nad Odrą "Maerkische Oderzeitung" ("MOZ") zaznacza, że PiS ma demokratyczną legitymację do rządzenia. "Równocześnie jednak UE ma prawo domagać się przestrzegania swoich wartości oraz swobód artystycznych i medialnych" - podkreśla autor komentarza. Według niego trudne do zaakceptowania jest już to, że są one ignorowane na Węgrzech. "Powstanie drugiego Budapesztu byłoby fatalnym sygnałem" - ostrzega "MOZ". "Wypaczenia w Polsce nie dadzą się tak łatwo zbagatelizować. Polska jest po prostu zbyt duża" "Zaślepienie, upojenie i strach przed ponowną utratą władzy są siłami napędowymi nowego polskiego rządu" - pisze "Die Welt". Zdaniem autora komentarza UE tkwi w głębokim kryzysie, a populistyczne i odśrodkowe ugrupowania rosną w siłę. "A teraz jeszcze to: właśnie w Polsce, która przez długi czas była wzorowym krajem UE, po dwóch wyborach najwyższe urzędy znalazły się w rękach byłej opozycji, narodowo-konserwatywnego PiS Jarosława Kaczyńskiego" - pisze korespondent "Die Welt" w Polsce Gerhard Gnauck.
Stargard (79.186.116...) 28-11-2015 23:36
51.
        Stargard a co mnie obchodzą niemieckie szmatławce? Poziomem dorównuja wybiórczej. Kors popieram w 100%, ***.
bartoszewski (81.190.36...) 29-11-2015 08:05
52.
        Prawdopodobnie przystosowywałeś się do dziecińca 9 lat. Sporo czasu, lecz czy cokolwiek z teraźniejszej rzeczywistości zrozumiałeś? Dlaczego tak późno posłano Ciebie do zerówki? Cóż, opowiadam „rozmowę” w Twojej manierze. Czy jako wiekowo dojrzały Maestro z „Gościa Niedzielnego”, nawiedzałeś nocną porą znanego w mieście wikariusza? Mawiano, że robiliście sobie dobrze. Uwierzyłeś, że co dwóch to nie z jedną? Czy w ogóle zrozumiałeś, że tylko głupcy nie mylą się nigdy? Nie zauważyłeś, że na przechadzce z kotem przeciętnie macie trzy kończyny? Na pożegnanie alkierza musiałeś usłyszeć samarytańskie zalecenie: bartoszewski [18], duużo modlitw! Będą rezultaty, na mur doczekasz się kremacji kukły zbałwanionego Rydzyka (nacjonalizm, totalitaryzm, rozbiórka demokracji)? Jesteś na wstrząsy przygotowany?... Z kibolami, zwyrodnialcami, prostymi kaczystami, przestępcami i faszystami - wszystkich was w kupie wzmiankowany braciszek odeśle pod opiekę miarodajnego w swojej korporacji psychologa. Dlaczego taakie ludziom proponujesz e-dialogi? Czy wiesz, ilu starozakonnych (pardon) kwateruje w Stargardzie? Możesz nie wiedzieć - kilku, najwyżej. Widać, że nie zaczytywałeś się Konstytucją, Prawa masz za nic, a Biblia parafianom obca. W zachowaniu uchodzisz za renegata, w rzeczy samej jesteś prymitywnym żółtodziobem o brzydkiej twarzy. Ale, ale - wypatruj pisowskich heroldów, słyszysz? Oznajmiają oddanym sprawie werbunek, Mistrzu masz szansę! Twoja działka, komendant z Nowogrodzkiej od komedianta Macierewicza swoim islamistom obiecuje werbunki. Nienadążający kaptowani w kamasze?
da Videk (81.190.35...) 29-11-2015 11:32
53.
        Wielu byłych działaczy PZPR jak również i poseł St.Piotrowicz dobrze wyczuli skąd wiatr wieje. Więc pozwolił sobie uważać, że branie dzieci na kolana i dotykanie ich tu i tam, to normalne zwyczaje w sukienkowym środowisku a dotykanie sfer intymnych jest związane ze zdolnościami bioenergoterapeutycznymi sług kościoła. St.Piotrowicz nie widział też nic złego w tym, że dzieci nocują na plebanii a ksiądz robi im kąpiele. To idzie dobra zmiana gdyż zgodnie ze starą zasadą, umoczony będzie bardziej wierny nowym panom. Nasuwa się pytanie kierowane do co bystrzejszych: Komu trzeba dać „ciumka”, żeby się przeflancować z obrońcy pedofila w obrońcę praworządności? Może należy brać Jarosława na kolanka, rozbierać go do kąpieli i obmacywać po miejscach intymnych lub zostać młodziutkim doradcą Antoniego?
rozsądny (89.229.100...) 29-11-2015 14:24
54.
        A zauważyliście "znakomitą" deklarację nowego ministra kultury, który w telewizornii zagonił taki tekst: rząd wraz z władzami kościoła będzie strzegł aby polacy żyli zgodnie z chrześcijańskimi wartościami i przestrzegali zasad etyki chrześcijańskiej.
jazz (83.18.65...) 30-11-2015 09:43
55.
        Ad 54.Gierek za komuny mówił: „Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej” wiemy jak to się skończyło. Łatwiej jest walczyć o zasady, niż żyć zgodnie z nimi.
Stargard (79.184.165...) 30-11-2015 10:55
56.
        "Washington Post" krytykuje działania polskiego rządu Na łamach "Washington Post" ukazał się krytyczny komentarz na temat posunięć nowych polskich władz. Publicysta Jackson Diehl wyraził zaniepokojenie działaniami Prawa i Sprawiedliwości i przestrzegł, że mogą one sygnalizować "odejście Europy od politycznego umiarkowania". Jackson Diehl wymienia długą listę niepokojących, jego zdaniem, działań rządu Beaty Szydło. Są wśród nich nominacje dla Antoniego Macierewicza i Mariusza Kamińskiego, przejęcie kontroli nad Trybunałem Konstytucyjnym, próba zablokowania premiery spektaklu we Wrocławiu i groźby pod adresem dziennikarki publicznej telewizji. Publicysta "Washington Post" nie szczędzi słów krytyki pod adresem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, porównując go do Viktora Orbana i twierdząc, że jest on produktem "zamrożonego w czasach komunizmu przedwojennego populizmu". Diehla wyjątkowo rażą wypowiedzi szefa PiS na temat muzułmanów, które porównuje z retoryką Donalda Trumpa. Jackson Diehl tłumaczy zwrot na prawo w Polsce zmęczeniem wyborców Platformą Obywatelską i brakiem dla niej alternatywy w centrum i po lewej stronie sceny politycznej. Zdaniem Diehla, jest to również element narastającego na Starym Kontynencie sprzeciwu wobec europejskich instytucji oraz ich liberalnej ideologii tolerancji. Komentarz ten należy do nielicznych publikacji w Stanach Zjednoczonych na temat sytuacji w Polsce. Ukazał się w prestiżowym dzienniku "Washington Post", który jest czytany przez amerykańskich polityków i kręgi opiniotwórcze. Autor publikacji był w latach 80. korespondentem w Warszawie, a obecnie pełni funkcję zastępcy szefa działu opinii "Washington Post". Jako komentator tej gazety zajmuje się polityką międzynarodową, w tym sprawami europejskimi.
Stargard (83.11.80...) 30-11-2015 20:24
57.
        akurat teksty łoszingtonpost są oparte na "redaktorach" lewicowych niemieckiej twu! polskiej prasy.
_______ (89.228.245...) 01-12-2015 02:27
58.
        Stara SBecja zatrudniła w Stargardzie ludzi do wyszukiwania tekstów w prasie zagranicznej i ataku na nowy rząd? Aż tak się boją?
kolega (213.155.183...) 01-12-2015 09:53
59.
        Ad. 57 (bartoszewski) już nawet podpisać się nie potrafisz tylko krytykujesz prasę Polską, Niemiecką i Stanów Zjednoczonych. Jeżeli jest nie po twojej myśli to wszystko jest "Be".
Stargard (83.11.80...) 01-12-2015 10:24
60.
        Ad. 58. Kolega-o jeżeli masz niezbite dowody to nie wiem na co Ty czekasz,zgłoś do Prokuratury."Stara SBecja zatrudniła w Stargardzie ludzi do wyszukiwania tekstów w prasie zagranicznej i ataku na nowy rząd? Aż tak się boją?"
Stargard (83.11.80...) 01-12-2015 10:32
61.
        Największym odkryciem Prezia które dało PiS-owi władzę, było założenie że Polacy są jednak narodem durniów, którym trzeba dać Andrzeja i Beatę
rozsądny (89.229.100...) 01-12-2015 10:42
62.
        Pusto ???? W W-wie gorąco. Przeraża mnie lekceważenie prawa. To, co robi teraz PiS to jest niestety powtórka z PRL-u. Czy 13.XII nic nikomu nie mówi? Zima może być wyjątkowo gorąca.
rozsądny (89.229.100...) 02-12-2015 18:32
63.
        PRZED SEJMEM PROTESTUJĄ ZWOLENNICY I PRZECIWNICY ZMIAN W TK Przed Sejmem zebrały się dwie grupy protestujących - zwolennicy i przeciwnicy zmian w Trybunale Konstytucyjnym. "Demokracji nie oddamy" - skandują przeciwnicy zmian. Zwolennicy - zaapelowali do prezydenta Andrzeja Dudy o przeprowadzenie referendum ws. rozwiązania Trybunału. W Sejmie w środę trwa głosowanie nad wyborem pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Kandydatów zgłosił tylko klub PiS. Posłowie przegłosowali już kandydatury b. senatora PiS Henryka Ciocha i Lecha Morawskiego; mają się jeszcze odbyć głosowania nad kandydaturami: obecnego posła PiS Piotra Pszczółkowskiego, a także Mariusza Muszyńskiego i Julii Przyłębskiej. W tym czasie przed Sejmem zebrały się dwie grupy zwolenników i przeciwników zmian w Trybunale Konstytucyjnym. "Protestujemy przeciw zawłaszczaniu państwa i prawa przez sędziów Trybunału Konstytucyjnego" - mówiła Ewa Stankiewicz, zwolenniczka zmian w TK. Grupa kilkudziesięciu osób popierająca te zmiany skandowała: "Zamachowcy! Zamachowcy!", "Precz z komuną", "Polska racja stanu". Apelowali do prezydenta Andrzeja Dudy o przeprowadzenie referendum ws. rozwiązania Trybunału. Z kolei jeden ze współorganizatorów protestu przeciwników zmian w TK, Jakub Górnicki ze stowarzyszenia e-Państwo mówił, że obecna władza odbiera głos nie tylko opozycji, ale również obywatelom. "My jesteśmy tu dzisiaj, aby powiedzieć, że taki tryb pracy Sejmu nie jest dobry. Chcielibyśmy, aby był znacznie dłuższy czas dla opozycji i obywateli przy pracach nad ustawami czy też uchwałami" - powiedział. Przeciwnicy zmian w TK skandowali: "Państwo prawa, nie prezesa" oraz "Demokracji nie oddamy". Podczas protestu miała miejsce krótka szarpanina między kilkoma osobami z obu grup. Doszło do niej, gdy jeden ze zwolenników zmian w Trybunale chciał odebrać transparent osobie z przeciwnej grupy. Szarpiących się rozdzieliła policja.(PAP)
Stargard (83.11.69...) 02-12-2015 23:00
64.
        Tak się zastanawiam skąd ludzie sobie wymyślili że pis to prawica. We wszystkich wypowiedziach działaczy pisowskich słychać żal za utraconym komunizmem. W działaniach także. Bardzo duża część działaczy pisowskich ma korzenie w PZPR. Sam Jarosław Kaczyński jeżeli usunąć jego bajki o jego waleczności nie zasłużył się niczym w rozbrajaniu komunizmu. Program gospodarczy PIS-u jest bardziej lewicowy niż SLD. Próba wprowadzenia cenzury też nie świadczy o prawicowości. Więc pytam się, gdzie tu jest prawica? Pis to lewica podlana nacjonalistyczno - katolickim sosem bezsensu i bezprawia. Nic więcej.
Ren (83.15.228...) 03-12-2015 08:59
65.
        Spodziewaliście się po PiS prawa i sprawiedliwości? Przyzwoitości czy uczciwości? Czegoś takiego łącznie z podobną kumulacją władzy, nie było w Polsce od czasów Jaruzelskiego. PiS i ekonomia to dwa światy. Wydaje mi się, że Polacy popadli w jakiś katoprawicowy amok... Całe szczęście, że bez in-witro prawie przestali rozmnażać się w sposób naturalny.
rozsądny (89.229.100...) 03-12-2015 13:24
66.
        Maliniak tyra jak niewolnik. Haruje w dzień i nawet w nocy. Dobrze, że jeszcze nie w niedzielę, bo nie dostałby rozgrzeszenia. Wymagający pan z Prezia. Dziwne, że żona się nie buntuje gdy chłopa wciąż nie ma w łóżku.. A i tak dostał po łapskach od TK i oczywiście od Prezia, że wylazł przed szereg.
rozsądny (89.229.100...) 03-12-2015 16:44
67.
        WYROK w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej ... więcej na stronie http://trybunal.gov.pl/
Stargard (83.20.236...) 03-12-2015 16:51
68.
        Sądy sądami ale sprawiedliwość musi być po Prezia stronie. Dlatego Rezydent Maliniak, wierny funkcjonariusz pierwszego sekretarza Komunistycznej Partii Bezprawia i Niesprawiedliwości, ponownie uwolni TK od potencjalnego wydania wyroku na swoją osobę w sprawie złamania przez mnie konstytucji. Skoro się już uwolni to jakikolwiek wyrok w jego sprawie nie będzie miał mocy a sędziowie, którzy go wydadzą będą działać w niezgodzie z jego dekretem. Tym samym będą łamać konstytucję bo on może ułaskawić każdego a więc nawet samego siebie. Następnie po raz kolejny wyręczę wymiar sprawiedliwości, tym razem skazując się na 3 lata odsiadki, przekazując swoje obowiązki Preziowi. Potem o północy zgłoszę się na Rakowiecką celem odbycia kary.
rozsądny (89.229.100...) 03-12-2015 18:01
69.
        "Prezydent trzy razy złamał Konstytucję"? Zastrzeżenia co do decyzji prezydenta Andrzeja Dudy ma też profesor Jan Zimmerman, profesor UJ, u którego prezydent pisał doktorat. - Ubolewam, że jest on absolwentem naszego wydziału. Pisał u mnie doktorat, znam go 20 lat i jest on dobrym prawnikiem, ale dobry prawnik powinien wiedzieć, co to jest demokratyczne państwo prawne, co to jest Trybunał Konstytucyjny i co to jest Konstytucja RP. Niestety Andrzej Duda brnie co raz bardziej - do dziś licząc złamał Konstytucję trzy razy - powiedział profesor portalowi Interia.pl. W programie "Kropka nad i" sytuację skomentowała także była sędzia trybunału prof. Ewa Łętowska. - Praktyczny skutek jest taki, że mamy kryzys konstytucyjny. Tego rodzaju kryzysy zdarzają się na świecie. Z orzeczenia trybunału wynika, że mamy konflikt egzekutywy z władzą sądowniczą. Mamy tu brak akceptacji wyroku - mówiła w programie Moniki Olejnik. Skrytykowała też tryb zaprzysiężenia sędziów przez prezydenta i to, że nie wziął on pod uwagę wyroku trybunału.
Stargard (83.20.236...) 03-12-2015 22:07
70.
        O demokracji porozmawiamy ewentualnie za cztery lata, bo teraz już za późno. Znam takich co w dzień śpią a w nocy ukradkiem działają ale na pewno nie jest to demokracja. Między innymi dlatego znaleźliśmy się w sytuacji rewolucji antydemokratycznej gdzie stan bezprawia jest jej naturalnym celem. Stąd rozwiązań zgodnych z prawem spodziewać się nie możemy. Prezydent wystąpił w TV po to, by wypowiedzieć się w związku z orzeczeniem TK lecz nie odniósł się do tego wyroku, co jest wyrazem pogardy dla Trybunału. "Nawet jeżeli w moim przekonaniu każda władza może podlegać krytyce, a więc także i Trybunał, to jest to władza, której istnienie, kompetencje są co do zasady niepodważalne. To też niezwykle wzmacnia pozycję tych, którzy funkcje sędziów Trybunału objęli. Zdaję sobie sprawę, że między różnymi organami władzy, organami władzy sądowej, władzy wykonawczej, ustawodawczej bywają napięcia. To jest rzecz normalna w demokracji. Również rzeczą normalną jest, że orzecznictwo sędziów może być przedmiotem dyskusji. Ale nie zmienia to faktu, że ta dyskusja, szczególnie po wydaniu orzeczenia, ma jedynie teoretyczny charakter, ponieważ zgodnie z naszą Konstytucją orzeczenie takie ma moc powszechnie obowiązującą". /śp. PREZYDENT LECH KACZYŃSKI, 4 listopada 2006 r/
rozsądny (89.229.100...) 04-12-2015 11:04
71.
        Zastanawiam się dlaczego Prezydent Andrzej Duda depcze Polską konstytucję i wprowadza reżim i dyktaturę.Przecież trzy miesiące temu tak pięknie przysięgał: " ŻE DOCHOWA WIERNOŚCI POSTANOWIENIOM KONSTYTUCJI" kończąc słowami "TAK MI DOPOMÓŻ BÓG" Zaprzysiężenie Prezydenta Andrzeja Dudy OBEJMUJĄC Z WOLI NARODU URZĄD PREZYDENTA RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ UROCZYŚCIE PRZYSIĘGAM ŻE DOCHOWAM WIERNOŚCI POSTANOWIENIOM KONSTYTUCJI, BĘDĘ STRZEGŁ NIEZŁOMNIE GODNOŚCI NARODU, NIEPODLEGŁOŚCI I BEZPIECZEŃSTWA PAŃSTWA DOBRO OJCZYZNY ORAZ POMYŚLNOŚĆ OBYWATELI BĘDĄ DLA MNIE ZAWSZE NAJWYŻSZYM NAKAZEM. TAK MI DOPOMÓŻ BÓG.
Stargard (83.11.64...) 04-12-2015 23:29
72.
        Postulowana "zmiana systemu" to próba zamiany demokracji na dyktaturę a przysięga jest tyle warta co i prawdziwa wiara w Boga. Natomiast manifestacyjne walenie się w pierś w kościele to pozoracja i nie zrobi z nikogo prawdziwego katolika. Wręcz jeszcze gorzej, gdyż katolik populista popularyzuje nienawiść, sieje zamęti wrogość i to jego główne zalety. Postulowana "zmiana systemu" to próba zamiany demokracji na dyktaturę
rozsądny (89.229.100...) 05-12-2015 09:31
73.
        Sędziowie TK piszą ustawę o TK łamiąc zasadę trójpodziału władzy i narażając się na zostanie SĘDZIĄ WE WŁASNEJ SPRAWIE. Następnie ustawę dla niepoznaki wnosi do Sejmu Komorowski jako swoją. PO+PSL przepycha ustawę pomimo, że ŁAMIĄ w ten sposób KONSTYTUCJĘ, PRAWO i dobry obyczaj. PO+PSL wybiera "sędziów na zapas". Kiedy PIS odkręca ten cyrk -krzyczą w "zaprzyjaźnionych mediach" o zamachu na demokrację i skoku na trybunał. Po przepchnięciu niezgodnej z prawem ustawy 14 z 15 sędziów to mieli być ludzie PO. Skoro sędziowie są bezstronni, to dlaczego PO + Petru tak usilnie walczą, żeby nadal była większość owych "niezawisłych" sędziów z nadania PO ? Należy zwrócić uwagę, że zgodnie z napisaną przez sędziów TK i przepchniętą przez PO+PSL ustawą o TK, sędziowie (niewybierani) mieliby większą władzę niż Prezydent RP i parlament wybierani w wyborach powszechnych przez naród - MOGLIBY rozwiązywać partie polityczne i usuwać prezydenta z urzędu. Bez możliwości odwołania. Czyli nie ważne jak głosują ludzie - ważne, że RZĄDZIMY MY. Jak PO "kręciła lody" to jakoś nikt szumu nie robił. TK i tak nadaje się obecnie do wycierania butów. TK to komuszy twór. Powinien być zlikwidowany. Nie potrzeba państwa w państwie. Od stanowienia prawa jest sejm, a doradcy prawni przy sejmie od sprawdzania poprawności ustaw. Mamy złe ustawy z setkami przypisów do przypisów. Potrzebne nowe ustawy, precyzyjne, jednoznaczne. Dosyć psucia państwa. Pokazują w TV protest ludzi broniących konstytucję i sprzeciwiających się nowej władzy. Pomyślałem jacy to ludzie tak protestują skoro na forach społeczeństwo broni nowy wybrany rząd i szanuje ich decyzje. A tu widzę fioletowe flagi z napisem partia razem. Zapytuję, czy polskie społeczeństwo to tylko lewicowa partia razem? Gdzie te tłumy protestujące o których telewizja tak szumnie nawijała. To partyjnej opozycji się nie podoba, że nowy rząd wybrany przez NARÓD chce zmienić TK by mógł rządzić . Komuchy, banksterzy i Pomyleńcy precz!
dipsy (89.229.104...) 05-12-2015 16:23
74.
        Ad.73dipsy. W PAŃSTWIE DEMOKRATYCZNYM A TAKIM JEST POLSKA POSTĘPUJE SIĘ WEDŁUG PRAWA A NIE WEDŁUG SIŁY. Dlaczego Platforma Obywatelska złożyła w Trybunale Konstytucyjnym taki sam wniosek, jaki wcześniej złożył i wycofał PiS. Chodzi w nim o zbadanie przez TK nowej ustawy o Trybunale, w odniesieniu do trybu wyboru pięciu nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego. - Chcemy, żeby w tych wątpliwych kwestiach jasno i czytelnie wypowiedział się TK.
Stargard (83.21.81...) 05-12-2015 22:18
75.
        Wiecie jaka jest różnica między kierowcą Porsche, a Volkswagena? Dla kierowcy mercedesa Hektor to mityczny wojownik, a dla kierowcy Volkswagena Hektor to kawałek pola za domem.
Olek (89.228.245...) 06-12-2015 05:33
76.
        .. demokracja, konstytucja, w jakim to języku?
rozsądny (89.229.100...) 06-12-2015 10:37
77.
        Naród dał władzę p. Prezydentowi, ale pod warunkiem że będzie ją sprawował na podstawie i w granicach prawa. Prezydent nie dostał władzy absolutnej, a jedynie część władzy w Państwie Prawa.
Stargard (83.11.171...) 06-12-2015 11:50
78.
        Panie prezesie - powitała na sali plenarnej „Zbaw” Jarosława posłanka PSL. Tylko na chwilę Naród oniemiał. Po oprzytomnieniu przedstawicielka ludowców zauważyła na mównicy marszałka Kuchcińskiego z Rzeszowa, ogrodnika zresztą. Na końcu przedstawicielskiej wyliczanki potrąciła o wciśniętą w fotel premier Szydełko. O świcie uszykowany przez cisowców kwartet sędziów zameldował się w Pałacu Namiestnikowskim, który w bytności „Niezłomnego” prezydenta przyrzekł Kaczyńskiemu dokładność wcześniej umówionych czynności, czyli wierność. Trybunał Konstytucyjny legalizował najlepszego z najlepszych, ponieważ lepszego od najlepszych nad Wisłą nie znajdziemy. Wiadomo, że nie ma! Żaden z klęczących Polaków nie waży się podnieść ręki na zdziadziałego bł. Tadeusza, który wysoko nad Episkopatem stoi! W ten sposób rozwiązany został problem umiłowanej prawdy, jedynej, a więc słusznej. Niestety, nikt nie słucha ewangelisty Mateusza, który naciskał: nie rzucajcie pereł przed wieprze - krzyczał - nie rzucajcie! Demokracja po polsku jest swawolnym dokazywaniem szczepu wieśniaczego, w istocie warcholską swawolą o świcie. To jak z pianą, wystarczy przestać trzepać, a ze stanu ciała stałego, otrząsając pianę dociągniemy do zanieczyszczenia i brudu bez znaczenia. Innym przykładem obecności demokracji w polskiej przestrzeni mogą być duchy. Oczywiście bywają, twierdzą tak nie tylko feudalni księża, ale czy zawierzając duchownym można choć jednego zobaczyć? Polacy niczym stół z trzema nogami, z jakiej racji narzekają, że nie stoi?
da Videk (81.190.33...) 06-12-2015 13:18
79.
        Stargard o jakiej demokracji ty mówisz chyba wg.PełO. To PO pierwsze a PO drugie trybunały Konstytucyjne na całym świecie są wybierane przez różne organy państwowe a jak by nie patrzył są to organy POlityczne i drzecie gęby i zachowujecie się jak głupki. A jak mówił Cejrowski przed głupkami trzeba się bronic i walczyć z nimi. Ale jest rozwiązanie by sędziowie nie przeszkadzali rządowi w rządzeniu i nie byli trzecią władza tylko badali zgodność ustaw rozporządzeń z Konstytucja. A nie wchodzili w kompetencje władzy ustawodawczej czy wykonawczej bo to nie jest już demokracja tylko anarchia. A na dzień dzisiejszy rozwiązanie jest takie : sprawa prawa jest prosta: 1. Pełna lustracja władzy sądowniczej, każdy co pracował przed zmianami w aparacie sądowniczym , był w PZPR lub uczestniczył jako AGENT SB lub agent innych służb powinien z urzędu pożegnać się z praca w wymiarze sprawiedliwości dotyczy obowiązkowo bez wyjątku sędziów i prokuratorów. Nie może zachowywać swoich przywilejów. 2.Ograniczyć kadencje sędziów, prokuratorów do 5 lat, po tym czasie weryfikacja pod względem jakości pracy i zmiana miejsca pracy obowiązkowa. Praca w tych zawodach nie może być zagwarantowana przez Państwo do końca życia- to powoduje olewanie pracy i życiem na rachunek społeczeństwa. 3. TK rozwiązać jest to ciało do którego łatwo przenika polityka. Nie może być on władzą która nie odpowiada przed nikim.I może robić co chce, i nie ma żadnej odpowiedzialności. Tak jest z całą zgraja sędziów i prokuratorów za nic nie odpowiadają 4. Przy Prezydencie i Sejmie powołać jako ciało doradcze Rade Legislacyjną złożoną z prawników do ceny aktów prawnych i ich zgodnością z już wydanymi. Grupę tą zatwierdza sejm a ślubowanie przyjmuje prezydent. okres działania tyle co kadencja prezydenta. Członka Rady odwołuje Sejm na wniosek Prezydenta lub grupy posłów przez głosowanie. Prawda ,że proste ale ten błąd ciagnie sie od lat 90-tych i mamy co mamy tulejowanie wyroków.
dipsy (89.229.100...) 06-12-2015 16:11
80.
        "PO przypuściła atak na TK mimo apeli prezydenta Dudy PO przypuściła atak na TK mimo apeli prezydenta Dudy Nie ustają dyskusje na temat kwestii Trybunału Konstytucyjnego. Wielu publicystów i komentatorów zwraca uwagę na fakt, że całego zamieszania nie byłoby, gdyby nie czerwcowe działania Platformy. "Wśród polityków PiS panuje przekonanie, że Trybunał Konstytucyjny będzie hamulcowym wszystkich obietnic, które partia złożyła przed wyborami. Myślę, że to właśnie z tego powodu partia rządząca nie chce pójść na kompromis w tej sprawie" – mówiła w TV Republika dziennikarka "Do Rzeczy" Kamila Baranowska. W czwartek TK wydał wyrok w sprawie orzeczenia zgodności z konstytucją ustawy z dnia 25 czerwca 2015 roku o Trybunale Konstytucyjnym. Sędziowie orzekli, iż przepisy dotyczące wyboru sędziów są częściowo niekonstytucyjne. Sprzeczny z ustawą zasadniczą był wybór dwóch sędziów TK, w miejsce tych, których urzędowanie kończy się w grudniu. Wg Baranowskiej to PO rozpoczęła skok na Trybunał Konstytucyjny: "Rzeczywiście nie powinna tego robić, zwłaszcza, że już w maju apelował o to prezydent Andrzej Duda. Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Moim zdaniem trudno jest już dziś stwierdzić, kto ma w tej sprawie rację" – zaznaczyła dziennikarka. "TK nie jest najwyższą władzą w Polsce, więc nie ma żadnej mocy sprawczej ani prawa orzekać, co powinien zrobić prezydent" – stwierdziła z kolei obecna w tym samym programie Barbara Stanisławczyk. – "Jego rolą jest stwierdzić, czy procedowana ustawa była zgodna z konstytucją. Mam problem z orzeczeniem TK, ponieważ nie odpowiedział on na podstawowe pytanie - czy cała ustawa nadaje się do kosza" – podkreśliła publicystka."
normalny (89.229.103...) 06-12-2015 17:24
81.
        Panie Rygiel - niezrozumiałe dla mnie jest to co pan pisze na swoim fecebooku. Rzeczywiście musiał pan bardzo skromnym studentem ale za to przebiegłym karierowiczem. Zapomniał pan jak doszedł pan do swojego stołka? A czy wypada panu sugerować polityczne przekonania i być może wpływać na podwładnych? Wszak firmuje pan facebook swoim nazwiskiem z dopiskiem Urząd Miasta.
echtam (5.254.97...) 06-12-2015 18:08
82.
        "Głupota może istnieć i bez pychy, nie ma jednak pychy bez głupoty." Prezydent Andrzej Duda sądzi że jest sprawiedliwy dlatego, że mówi to co myśli prezes Jarosław Kaczyński.To jest totalne zagrożenie reżimem politycznym w którym państwo posiada całkowitą kontrolę nad społeczeństwem i stara się kontrolować wszystkie aspekty życia publicznego i prywatnego na tyle ile jest to możliwe. Taki ustrój jest w Rosji i Białorusi ale nie w Polsce.
Stargard (83.11.171...) 06-12-2015 18:13
83.
        ad.79 dipsy. Chamstwo nie jest równoznaczne z zezwoleniem na ubliżanie ludziom. "Głupcem wolno być każdemu, ale pod jednym warunkiem: żeby nie dawał złego przykładu.
Stargard (83.11.171...) 06-12-2015 20:51
84.
        Jarosław Kaczyński uważa że katastrofa samolotu prezydenckiego w Smoleńsku była zamachem a nie tragicznym wypadkiem. Dyktatura w Rosji trzyma naród za mordę, eliminuje ludzi którzy są w ich mniemaniu zagrożeniem dla państwa rosyjskiego. Rosja na czele z Putinem utrudnia śledztwo nie oddając wraku samolotu. Zadaję sobie pytanie dlaczego teraz Jarosław Kaczyński podaje rękę Putinowi i robi wszystko aby Polska stała się Państwem gdzie reżim i dyktatura i zakłamanie jest siłą przewodnią narodu. Panie Jarosławie pana brat Świętej Pamięci Lech Kaczyński przewraca się w grobie. Gdy patrzy z niebios gdyby mógł zrzuciłby bombę by ostrzec przed pana przed zapędami dyktatorskimi.
Stargard (83.11.73...) 07-12-2015 14:05
85.
        Jako obywatel wychowany w społecznym myśleniu JP II wiem, że są tylko dwie autentyczne postawy obywatelskie w takich sytuacjach tzn. solidarność i sprzeciw. Obecny konflikt pokazuje, że musimy opowiadać się po stronie prawa i praworządności. Stąd dziś już nie jest wstydem, wstydzić się konstytucji, którą pisanej przez Kwaśniewskiego.
rozsądny (89.229.100...) 07-12-2015 22:27
86.
        Konstytucja jest dla nas i o nas więc powtórzyłbym za Łucją Prus "Nic dwa razy się nie zdarza ..." ale jak widać brak wolności specjalnie nie przeszkadza ciemnemu ludowi(JAROSŁAW KURSKI). Myślałem, że średniowiecze mamy już za sobą. Człowiek świadomy powinien niezłomnie protestować przy każdej probie bezprawnego odebrania mu czegokolwiek, nawet najbardziej błachych artefaktów wolności, bo inaczej bierność kończy się totalitaryzmem! Historia dowodzi, że do zbudowania nowoczesnego państwa liberalnego potrzeba stłumienia wielu rewolt. Zachodnia Europa zaliczyła to w XVI wieku. Chiny robią to teraz. A kiedy Polska? - JAROSŁAW KURSKI: Projektu konstytucji nie poznamy przed 25.10.15r PiS nie będzie straszył Polaków
rozsądny (89.229.100...) 09-12-2015 14:22
87.
        POLSKA GORĄCY TEMAT. W największych światowych mediach m.in. w CNN, ARD, "Washington Post" czy "The Economist", pojawiły się materiały krytyczne wobec rządu PiS, któremu zagraniczni dziennikarze zarzucają skłonności autorytarne. Polski MSZ uważa te publikacje za nierzetelne. My natomiast sprawdzamy, jakie jest znaczenie tych materiałów dla naszych stosunków międzynarodowych. CNN: "Wydarzenia w Polsce przybrały bardzo niekorzystny obrót". Wicepremier Gliński wprowadza "cenzurę w sowieckim stylu". Zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego to - jak mówi cytowany przez CNN Andrzej Zoll - krok w stronę dyktatury. ARD: Rząd planuje repolonizację mediów prywatnych i czystki w TVP. Dziennikarka Karolina Lewicka została zawieszona za niewygodne dla wicepremiera Glińskiego pytania. "The Washington Post": "Jarosław Kaczyński, podobnie jak Viktor Orban na Węgrzech, jest produktem paskudnego przedwojennego populizmu, który przetrwał okres komunizmu w stanie zamrożenia i który łączy ksenofobię, antysemityzm i prawicowy katolicyzm z autokratycznymi zapędami". "The Economist": "Polska nowym utrapieniem Europy. (...) To największy kraj Europy środkowo-wschodniej. Była wzorcowym przykładem rozszerzenia Unii na wschód. Dowodem na to, że demokracja i rządy prawa mogą się rozprzestrzeniać. Jej stabilność, prosperity i proeuropejskie nastawienie przyniosły jej szacunek i wpływy dyplomatyczne. Jeśli PiS chce zakończyć tę erę, jest na najlepszej drodze". "Guardian": Polski minister chce zakazać wystawiania teatralnej sztuki noblistki. Uważa ten dramat za "pornografię". Organizacje broniące praw obywatelskich obawiają się, że to powrót drakońskiej cenzury. "Die Zeit": "W postkomunistycznej Polsce nie było jeszcze sytuacji, w której jedna partia miałaby aż tyle władzy. PiS rządzi w Sejmie i Senacie, a w osobie Andrzeja Dudy ma swojego prezydenta. Partia bez żenady wykorzystuje tę władzę". "Der Spiegel": "Orban i Kaczyński zastąpili marksizm-leninizm religijnie nasyconym nacjonalizmem". "Financial Times": Polityczny styl PiS to zastraszanie i podejrzliwość. Władza wykazuje niezdrową słabość do teorii spiskowych. Dużo tego, prawda? Można powiedzieć, że "Polska się klika", skoro kolejne duże tytuły obszernie omawiają sytuację w naszym kraju. Tylko co z tego wynika dla nas, dla naszej dyplomacji, dla naszej pozycji na - jak to się mówi - arenie międzynarodowej? Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl
Stargard (79.186.213...) 09-12-2015 14:27
88.
        Do Stargard masz zryty czerep jak mało kto,twoje szczekanie i ujadanie mówi mi jedno że musiał ci spod dupy niezły stołek spiepszyć,może poselski.Platforma Obcokrajowców i złodziei przegrała z NARODEM POLSKIM,tylko zapomnieli jeszcze dać im takiego kopa w żeby nie mogli już skomleć.Proszę więc nie jątrzyć bo swoje 5 minut już mieliście a teraz czas na POLSKĘ i dobro obywateli.
obiektywny (89.228.244...) 10-12-2015 18:04
89.
        Połowa ludzi (także niegłosujących) tym kraju, gdy jest zbyt długo i spokojnie, musi załatwić sobie codziennie przez kilka lat kubeł zimnej wody i kija na grzbiet, żeby odświeżyć sobie pamięć i rozsądek. Katolicy niezłomnie wierzą w cuda. Czas na ich weryfikację. Polakom zabłysną nie raz łzy w oczach, że dali zapędzić się w kozi róg, zamieniając konsyljacyjnego, zrównoważonego katolika, na człowieka żądnego władzy ze skrzywieniem genetycznym PIS.Takiej Konstytucji nie powstydziłaby się Sowiecka Rosja. Piękne wzorce ma Nasza Najukochańsza „Jedyniesuszna” Partia PiS.
rozsądny (89.229.100...) 10-12-2015 21:32
90.
        Chyba nie przypadkiem Duda zapalił Chanukowe świeczki. Tymczasem gorąco się robi a 13 grudnia coraz bliżej... a tak się starali przez pierwsze dni. Rząd godzinami siedział na mszy w kościele. Pamiętam zdjęcie znudzonego Macierewicza, przepiękne. Teraz szybko prezydent, premier i "nadpremier" będą musieli z****** do Torunia błagać o wybaczenie. "Ja zawsze będę mówił, co wiem i co myślę. A to mnie bardzo zaniepokoiło. Ci, którzy dochodzą do władzy, oni nas widzą przed wyborami. Nawet na msze przyjdą, aby być z ludźmi i aby ci ludzie ich wybrali. A nie wiem, czy aby służyć prawdzie. Patrzymy, czy będą służyć prawdziwe, czy czemu innemu .. TV Trwam rezygnuje z takiej współpracy” - ogłasza ojciec dyrektor. Musimy patrzeć, co się będzie działo - kilkukrotnie podkreśla ojciec. I opowiada, że wiceministrem pracy, rodziny i polityki społecznej w rządzie PiS został Bartosz Marczuk, dotychczasowy zastępca redaktora naczelnego tygodnika "Wprost". Przecież on mówił o reformie emerytalnej PiS, że to gniot a jej zwolennicy to głupki i cynicy. Recepty PiS na biedę są według niego przerażające. I ten człowiek zostaje wiceministrem. Po prostu obserwujmy, dobrze? - komentuje ojciec dyrektor.
rozsądny (89.229.100...) 11-12-2015 12:42
91.
        *** To do wszystkich opcji,bo historia lubi się powtarzać.
obiektywny (89.228.244...) 11-12-2015 16:29
92.
        Chyba jest coś w tym! Zwłaszcza po takich numerach Antoniego, naszego ulubieńca. Ta rewelacja wypłynęła dopiero teraz, ponieważ wcześniej była top-sekret. Ponieważ Szef MON próbował 16 listopada po godz.22 wymusić lot do Brukseli wojskową CAS-ą. Chyba pomylił mu się cywilny nadzór z dowodzeniem. Żołnierz ma prawo do dobrego dowodzenia. Rozkaz nie może być bezmiernie głupi i szkodliwy. W czasie pokoju żołnierz może, nawet ma prawo, odmówić wykonania takiego rozkazu. Dzisiaj mamy dokładnie taką sytuację, czyli osobnika który w sposób otwarty łamie obowiązujące procedury i próbuje wymusić określone działania. Gdy dojdzie do nieszczęścia to polityk schowa się do jakiejś dziury a odpowiadał będzie żołnierz. Antek dzisiaj szuka winnych katastrofy smoleńskiej a ona była właśnie wynikiem łamania procedur w wyniku decyzji politycznych. Dlatego każdy minister powinien odbyć szczegółowe badanie lekarskie, stwierdzające zdolność do wykonywania powierzonych obowiązków. W szczególności winien być im poddany Minister d/s Obrony Narodowej i Spraw Zagranicznych.
rozsądny (89.229.100...) 11-12-2015 17:32
93.
        Ad 88. Chamstwo nie jest równoznaczne z zezwoleniem na ubliżanie ludziom. "Głupcem wolno być każdemu, ale pod jednym warunkiem: żeby nie dawał złego przykładu".
Stargard (79.186.216...) 11-12-2015 18:23
94.
        Po prostu wskazane byłoby intensywne popracowanie nad zmianą własnego języka. Niestety prostackie zachowanie się, świadczy tylko o niskim poziomie rozmówcy. Jeśli ktoś jest prymitywem to nadal takim pozostanie, niezależnie od wyznania i poglądów politycznych. Natomiast katolik populista popularyzuje nienawiść, sieje zamęt, wrogość i to są jego główne zalety. Takie "coś" należy ignorować w życiu publicznym.
rozsądny (89.229.100...) 11-12-2015 19:16
95.
        Apel do ludzi którzy głosowali na pis i obecnego prezydenta Polski. KIEŁBASĘ WYBORCZĄ starajcie się wyrzygać bo inaczej Wasze dzieci, wnuki i prawnuki Wam tego nie wybaczą. Reżim i dyktatura zbliżają nas do rządów w Rosji i Białorusi. Wstyd się przyznać że do tego swoją rękę przykłada kościół. Przecież ksiądz Jerzy Popiełuszko walczył z czerwonymi pająkami a teraz kościół modli się o rząd J. Kaczyńskiego który wprowadza na Waszych oczach reżim i dyktaturę. Jan Paweł II przyjeżdżając do Polski całował ziemię z radości że wraca do wolnej demokratycznej Polski. Obudźmy się i walczmy do ostatniej kropli krwi. Prawie w każdym większym mieście jest pomnik Jana Pawła II, który ma przypominać Polakom czas kiedy walczyliśmy z komuną. Duży wkład że mieszkamy w Państwie demokratycznym miał Jan Paweł II. Zastanawiam się co trzeba zrobić aby przerwać szturm rządu J. Kaczyńskiego i prezydenta Andrzeja Dudy na wolność i demokrację w Polsce.Słowa Andrzeja Dudy do internautki "Głowa do góry. Coś się kończy, coś zaczyna." Oby jak najprędzej się skończyły "Tak mi dopomóż Bóg"
Stargard (79.186.216...) 11-12-2015 19:55
96.
        Do stargard .PRZECZYTAJ o swoim popleczniku Adamie Michniku na o2.,należy do twojej kasty.
obiektywny (89.228.244...) 11-12-2015 20:55
97.
        Dużo dzisiaj brałeś? Tam na o2.pl jest ale nie Michnik lecz o.Rydzyk, skarżący się na fałszywych katolików - "Nas katolików kochają jak psa w ciasnej ulicy". Zapomnieli już o swych wcześniejszych obietnicach. Za to pamiętają odprawić hebrajski rytuał, zapalając hanukowe świece.
rozsądny (89.229.100...) 11-12-2015 21:45
98.
        Ojciec dyrektor krytykuje Dudę i TV Republika. O co chodzi? Rydzyk: Na tą prawicę też trzeba uważać, bo to może być prawica laicka W czyich rękach są media i czyje interesy reprezentują dziennikarze, a właściwie funkcjonariusze medialni? - pytał retorycznie gości „Rozmów niedokończonych” o. Tadeusz Rydzyk w odcinku poświęconym mediom. Zdaniem redemptorysty media katolickie są w „bardzo złej sytuacji”, co obrazuje „dramatyczną sytuację Kościoła katolickiego”. Skrytykował także prawicową Telewizję Republika, gdyż ta ma kanał na satelicie Solorza. Zdaniem o. Rydzyka prawicowi dziennikarze nie zawsze wypowiadają się zgodnie z jego oczekiwaniami. – Na tą prawicę też trzeba uważać, bo może to prawica laicka jakaś? - zastanawiał się ojciec dyrektor. „Nasz Dziennik” jest dyskryminowany Ja myślałem, że będziemy inaczej traktowani, bo doszła do władzy prawica. (...) Tymczasem od spraw medialnych w Kancelarii Prezydenta jest redaktor z „Gazety Wyborczej” - oburzał się Rydzyk. Stąd jak przypuszcza odmowa miejsca w samolocie do Kijowa dla dziennikarza „Naszego Dziennika”. – Niech sobie to słuchacze zapamiętają, obserwujmy, bo myśmy zaufali, a żeby nas ktoś znowu nie wyrolował. Nas katolików kochają jak psa w ciasnej ulicy. Tylko wtedy, gdy nas potrzebują, żeby wybory wygrać. Zobaczymy czy tak samo jest teraz. Trzeba to mówić, bo będzie za późno. Patrzmy kto z kim gra – grzmiał o. Tadeusz. Goście w studiu przyznali, że są tymi słowami "zdumieni". źródło:http://polska.newsweek.pl/dlaczego-o-tadeusz-rydzyk-krytykuje-dude-i-tv-republika,artykuly,375585,1.html
Stargard (79.186.216...) 11-12-2015 23:15
99.
        Tacy jak swetru jak POgrobowcy i POzostałe odpady z Zjednoczonej Lewicy z dewiantami niszczą Polskę od środka. W Rumunii praca ścigających korupcję cieszy się uznaniem społeczeństwa a w Polsce tacy jak wy próbujecie ją obrzydzić aby nie wyszło na jaw jak bardzo jesteście skorumpowani !!! Na Ukrainie za złą umowę w sprawie gazu Tymoszenko poszła siedzieć !!! A u nas Pawlak podpisał złą umowę i co !!! Nic !!! Płaci społeczeństwo. A Kaziu ten od Izabel w czasie kiedy był premierem w rządzie PIS potajemnie dogadywał z PełO ciekawe ile mu dali dowiemy się, Kiedyś młodzi Polacy na lekcjach historii będą się uczyć że nic gorszego nie mogło spotkać Polaków od PO = UW + UD + KLD/zbrodniarze na polskim przemyśle jego kadrach i tym samym na Polakach/ +PC+ AWS/głupki nad głupki/ + SLD +PSL /cwane mumie/ + znane wszystkim profesorskie NIC - zapamiętajcie to równanie. I o tym że III RP zwaną "zieloną wyspą" albo jak kto woli II Japonią lub II Irlandią życiem przepłaciło kilkaset tysięcy Polaków a miliony je zmarnowało. I zapewne przy długu publicznym którego nikt nie zna (ponad 1 bilion dolarów?? jak twierdzi wielu nie po wałęsowskiej akademii) twórcy III RP nie dopuszczą do tego by wielu zwykłych spracowanych Polaków emerytury dożyło. Ma ktoś jakieś wątpliwości co do tego? co to jest PO. Nie jest tajemnicą, iż służalcze niby nasze media, nie szczędzą uszczypliwych i często ordynarnych komentarzy pod adresem Antoniego Macierewicza. Dlaczego tak zajadle jest atakowany ? Dlaczego z taką nienawiścią czyni się z niego synonim obłędu ? Odpowiedź kryje się w życiorysie Pana Macierewicza. To zasłużony opozycjonista, jeden z pierwszych założycieli KOR, organizacji która w dobie PRL stała się podstawą budowy Solidarności. Ciężko przypiąć łatkę komuś kto jest jednym z autorów niepodległej Polski. Co więcej korona dla tego, kto wskaże choć jedną aferę w okół której padło by nazwisko Macierewicz. Nic kompletnie nic, żyje uczciwie i nie można go w nic umoczyć, a szukali nie myślcie Państwo, że nie. Jest zbyt zasłużony, zbyt uczciwy, zbyt inteligentny by go pokonać więc trzeba zrobić z niego wariata by do niego zniechęcić. Taką zasadę przyjęły media w Polsce i konsekwentnie próbują go zdyskredytować. Dodam tylko tyle, że gdyby w 1992 r nie było "Nocnej zmiany " w której brali udział Tusk,Pawlak i cała ta banda co tworzy PeŁO, a rząd Olszewskiego poradziłby sobie z "grubą kreską" z Magdalenki i być może oczyściłby życie polityczne raz na zawsze ze wszelkich postkomunistycznych męd i agentów wszelkiej maści, dzisiaj może nie byłoby tej wojny polsko-polskiej i być może dzisiaj rozprawialibyśmy o polityce inaczej - bez nienawiści. Szkoda straconych lat, że tak się wówczas nie stało. Lepiej późno niż wcale i niechaj chociaż przyszłe pokolenia Polaków żyją, w swoim wolnym, dumnym i zasobnym kraju a nie w neokolonii XXI wieku w środku Europy. Tego im szczerze życzę.
dipsy (89.229.99...) 12-12-2015 15:08
100.
        A wracając do tematy TK. Raczej udowodniono, że PO złamało Konstytucję. Nie można być w 2/3 w ciąży. albo w 2/3 dziewicą. Na podstawie tego wadliwego, niezgodnego z konstytucją wyboru prezydent Duda dokonał nowego, prawidłowego, a teraz zarzuca mu się, ze to on łamie Konstytucję. PO przedobrzyło w swojej bezczelności i cwaniactwie, a teraz kwiczą próbując ratować co się da. Rzepliński - człowiek "obiektywny i niezależny" przewodniczący TK, który sam pisał ustawie o sobie, kumpel Bronuś mu zaklepał, a potem orzekali o tej ustawie. Tymczasem ich córeczki doiły kasę w "Fundacji 61" finansowanej z budżetu.Nocą próbujący wymknąć się z Sejmu zasłaniając się marynarką po konsultacji z PO i Petru. "Niezależny" i "obiektywny" TK. Tyle, że TK rozpatrywał sprawę pod kątem zgodności z konstytucją, a sprawa oparta była o regulamin Sejmu. To tak, jakbyś w aucie miał pękniętą głowicę a pojechałbyś z tym do lakiernika. Niby w każdym przypadku mowa o samochodzie, ale kompetencje inne. Pomijam, ze skoro trybunał uznał ze niekonstytucyjnie wybrano część sędziów , to się na czymś oparł- na czym??? Ano, na tym, ze PO źle zastosowało ustawę. I to jest nadrzędne. Zle zastosowana ustawa powoduje,że dalsze poczynania oparte na takiej wadliwej ustawie są losowe, a nie rzeczywiste. A zatem jest poważna wątpliwość co do całej "operacji". I to zostało usunięte a to że prezes TK Łamie przepisy Konstytucji i do składu orzekającego nie powołuje co najmniej 9 sędziów tylko sobie wygodnych POdporzadkowanych 5 to co to jest albo co to ma być. Szkoda ,że Józef Piłsudski nie żyje on by wam POkazł gdzie Wasze miejsce. PIS robi dobrze, bo tego Węzła Gordyjskiego inaczej się nie rozwiąże. Kim jest Petru z nowoczesną i PO ?? Czyje interesy reprezentuje?? Bo nie rolników,robotników,przedsiębiorców .nauczycieli,służby zdrowia .............? Kto na nich głosował??? Jakie sprawy rozwiązał .Prawo własności ?? Jak na razie to PLATWORMA bis! Kolejny nieudacznik przy korycie ??? Tym szumowinom chodzi tylko o ich prawa ?? Z TK przeciętny Polak nie ma nic! Konstytucja zaś określa przywileje posłów ,prezydenta i rządu .Pytam trybunału czy zgodne z konstytucją jest ,że POsłowie nie płacą podatku??!!! Okazuje się, że szef Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński zna polityka PO Roberta Kropiwnickiego jeszcze z czasów studenckich. Jak ustalił portal niezalezna.pl Rzepliński był recenzentem rozprawy doktorskiej Kropiwnickiego. Potwierdza to informacja z bazy danych Nauka Polska. Ale o tym później.
dipsy (89.229.99...) 12-12-2015 15:18
101.
        Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne. Podlegają niezwłocznemu ogłoszeniu w organie (wydawnictwie) urzędowym, w którym akt normatywny był ogłoszony. Jeżeli akt nie był ogłoszony, orzeczenie ogłasza się w Dzienniku Urzędowym Rzeczypospolitej Polskiej „Monitor Polski”. Orzeczenie Trybunału wchodzi w życie z dniem ogłoszenia, jednak Trybunał może określić inny termin utraty mocy obowiązującej aktu normatywnego (osiemnaście miesięcy, gdy chodzi o ustawę, a gdy chodzi o inny akt normatywny – dwanaście miesięcy). Do 17 października 1999 Sejm mógł odrzucić większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego o niekonstytucyjności ustaw uchwalonych przed wejściem w życie Konstytucji z 1997 roku. Nie dotyczyło to orzeczeń wydanych w następstwie pytań prawnych do Trybunału.
Stargard (79.186.65...) 13-12-2015 12:58
102.
        Bu-hahahaha. Pani Beata Kępa orzeka sama i robi to zgodnie z prawem. Trybunał Konstytucyjny orzeka w składzie 5-osobowym i robi to bezprawnie.
Stargard (79.186.65...) 13-12-2015 13:04
103.
        Bo stary i mądry Polak i patriota pamięta ,że Trybunał Konstytucyjny to był wynalazek PRL-u, mało tego, Trybunał Konstytucyjny ustanowiono na mocy ustawy z dnia 26 marca 1982 roku, a więc w stanie wojennym. Bezpośrednią przyczyną powołania TK było usprawiedliwienie bandytyzmu Jaruzelskiego i Kiszczaka, jak również dalsze asekurowanie naruszeń konstytucji. W samej PZPR trwała wojna o wpływy i odpowiedzialność, w efekcie dopiero w 1985 roku powstał Trybunał Konstytucyjny. Nie trudno się domyślić, jacy sędziowie w nim zasiedli i czemu służyli. Tak wygląda krótki rys historyczny, który pokazuje skalę problemu i rzekomą instancję demokratyczną, nawiasem mówiąc dość wyjątkową w skali światowej demokracji. Ale do rzeczy wasze pierdu pierdu i tak nic nie zmieni. Rząd poprzedni PO we wrześniu 2015. ROZGRABIŁ. 18 mld. OSIEMNAŚCIE MILIARDÓW zl. 600 mln/dziennie. !!!!!!!! Polecam na. œNiewygodna.infoœ to są bandyci i gangsterzy do prokuratury z nimi jak w Islandii gdzie osądzili i wsadzili przepadek majątków. Teraz wiecie czego się tak boją PO i jej pomagier z Trybunału Konstytucyjnego towarzysz prezes krzyczy o łamaniu konstytucji aby osłonić swoje przestępstwa . Stosuje PO starą zasadę uciekającego złodzieja krzyczącego - "łapać złodzieja wskazując na niewinnego" . HiPOkryzja i obłuda PO... Jeżeli w TK byłoby 14 sędziów z PO i 1 z PiS to demokracja. Jeżeli 9 jest z PO i 6 z PiS to jest zamach na demokrację... PO twierdzi, że TK jest niezawisły i bezstronny. Dlaczego więc upiera się przy "swoich" sędziach? Czyżby byli "rozgrzani"?... A oto niektóre osiągnięcia demokratów z PełO w obronie demokracji o która tak niemiłosiernie wrzeszcza : Oto niektóre : • Przyjęcie ustawy ograniczającej dostęp obywateli do informacji publicznej. Więcej informacji: tutaj. • Nocne głosowanie w sprawie zmiany Konstytucji, która miała dać możliwość prywatyzacji Lasów Państwowych. Więcej informacji: tutaj. • Zamrożenie na 8 lat kwoty wolnej od podatku, które w 2015 roku Trybunał Konstytucyjny uznał za... sprzeczne z Konstytucją. Więcej informacji: tutaj. • Przyjęcie ustawy o ograniczeniu wolności zgromadzeń. Więcej informacji: tutaj. • Odrzucenie tzw. "Pakietu demokratycznego". Więcej informacji: tutaj. • Zmielenie w sejmowej niszczarce kilku milionów podpisów złożonych pod obywatelskimi inicjatywami referendalno-ustawodawczymi. Czyli POlityczni zadymiarze w obronie utraconej kasy. Problem polega na tym, ze to PO otworzyła furtkę do manipulacji TK, a teraz wścieka się na Pis, ze ten to wykorzystuje. TK jest tak samo apolityczny jak prezydent, o czym Pis doskonale wie- dlatego jest tak zacięta walka o każdy urząd decyzyjny w tym kraju. Najśmieszniejszym jest argument, ze działania Pis są niedemokratyczne. Warto tych ludzi odesłać do definicji demokracji. Bo jeżeli większość przegłosuje, ze słońce jest od dziś czarne - jest to jak najbardziej demokratyczne. Okazuje się, że szef Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński zna polityka PO Roberta Kropiwnickiego jeszcze z czasów studenckich. Jak ustalił portal niezalezna.pl Rzepliński był recenzentem rozprawy doktorskiej Kropiwnickiego. Potwierdza to informacja z bazy danych Nauka Polska.Ale idźmy dalej. Robert Kropiwnicki jest absolwentem Uniwersytetu Wrocławskiego. Studia magisterskie ukończył tam w 1999 roku, natomiast w 2006 roku uzyskał stopień doktora nauk prawnych. Temat jego rozprawy doktorskiej brzmiał: „Wolność człowieka jako zasada konstytucyjna III Rzeczypospolitej Polskiej ”. Jednak to nie temat wzbudził zainteresowanie mediów, a nazwisko jednego z recenzentów pracy doktorskiej. Okazuje się, że pracę oceniał Andrzej Rzepliński, który od grudnia 2010 jest prezesem Trybunału Konstytucyjnego. Celem pracy było uzasadnienie tezy sformułowanej w tytule pracy. Wymagało to przeprowadzenia analizy dogmatycznej w oparciu o sformułowane następujące główne problemy badawcze: 1) jak rozumiemy wolność w prawie konstytucyjnym? 2) co to jest zasada konstytucyjna? 3) czy wolność jest zasadą konstytucyjną? Wokół tych problemów powstała praca złożona z czterech rozdziałów – czytamy w charakterystyce pracy udostępnionej w bazie danych Nauka Polska.W 2006 roku, gdy miała miejsce obrona doktoratu, Robert Kropiwnicki był już aktywnym działaczem Platformy Obywatelskiej. To właśnie w wyborach z 2006, a później również 2010 roku, kandydując z list Platformy Obywatelskiej został wybrany na radnego Legnicy. Ponadto właśnie w 2006 roku walczył o urząd prezydenta tego miasta – bezskutecznie. Przegrał już w pierwszej turze. Ale to jeszcze nie wszystko ale o tym później.
dipsy (89.229.100...) 13-12-2015 17:04
104.
        Jadosław Żoliborski znów wypluł 13 grudnia trochę jadu. Taka zemsta za to, że go nie internowali. ZOMO oglądał zza firanki u kuchni mamusi a nie był internowany, bo był potrzebny na wolności. Wówczas jeszcze nie dokończył powierzonych mu zadań.
rozsądny (89.229.100...) 13-12-2015 21:17
105.
        Ad.dipsy. Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne.
Stargard (79.186.65...) 13-12-2015 22:40
106.
        Dla Kukiza to jest "jakaś tam" ... Konstytucja. Może to małżonka księcia Konstantego?
rozsądny (89.229.100...) 14-12-2015 10:52
107.
        Martin Schulz: "ZAMACH STANU W POLSCE". Dyskusja w PE Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz powiedział dziś w wywiadzie dla niemieckiego radia Deutschlandfunk, że wydarzenia w Polsce "mają charakter zamachu stanu". Jak dodał, sytuacja w Polsce będzie przedmiotem dyskusji w Parlamencie Europejskim. "To, co rozgrywa się w Polsce, ma charakter zamachu stanu i jest dramatyczne" - powiedział Martin Schulz. "Wychodzę z założenia, że w tym tygodniu, a najpóźniej podczas posiedzenia w styczniu, będziemy o tym w Parlamencie Europejskim obszernie dyskutować" - zapowiedział polityk niemieckiej SPD. W rozmowie z Deutschlandfunk Schulz ostrzegł przed pochopnym podejmowaniem przez UE kroków przeciwko krajom, w których rządzą "prawicowi populiści". Jak wyjaśnił, przemawia przeciwko temu doświadczenie z Austrią po dojściu do władzy Joerga Haidera (w 2000 roku). Reklama "Gdy prawicowi populiści dostaną do ręki argument, że siły zewnętrzne, obcy, inne kraje próbują mieszać się do polityki wewnętrznej ich kraju w celu skorygowania jej, wówczas najbardziej wzrasta ich popularność" - powiedział przewodniczący Parlamentu Europejskiego. "Radzę, aby być ostrożnym z podejmowaniem działań. Dyskusja to coś innego" - dodał szef PE. Z Berlina Jacek Lepiarz Czytaj więcej:http://fakty.interia.pl/swiat/news-martin-schulz-zamach-stanu-w-polsce-dyskusja-w-pe,nId,1938102
Stargard (79.186.59...) 14-12-2015 12:55
108.
        Pan Schulz, jak musi mieszać, to niech miesza w niemieckich gaciach. Jak PE chce dyskutować o zamachu stanu w Polsce, to może niech rozpocznie dyskusje o tym, czy Niemcy są już krajem nazistowskim, bo, jak podają media, doszło w tym kraju w ostatnim czasie do blisko 800 wystąpień i incydentów o charakterze nazistowskim (nacjonalistycznym), skierowanym np. głównie przeciwko imigrantom. Nasi europarlamentarzyści powinni zgłosić potrzebę takiej dyskusji. To PO pierwsze, a PO drugie Pan Martin Schulz - kim on jest, aby mówić nam, co mamy robić. Najpierw podobnie jak Hitler próbuje nas zmusić do przyjęcia emigrantów (vide korytrz eksterytorialny przed II wojna światowa) teraz mówi, ze w Polsce jest zamach stanu. Niech lepiej zajmie się syfem w swoim kraju, spędziłam w Niemczech ponad 7 lat - jakieś 15 lat temu wyjechałam do Wlk. Brytanii. Jak jadę czasami do PL na wakacje, to widzę ten syf na zachodzie Niemiec, to co mówią moi znajomi ze szkoły mieszkający w Dueseldorfie i Berlinie nie będę przytaczał, bo szkoda trzepania w klawiaturę. Konkluzja moja jest jedna - przestań pan bić piane i zajmij się syfem na swoim podwórku. A PO trzecie znalazł sługusów w PełO i Swetru i proponuje, by szef PE oraz przedstawiciele niezbyt dobrze życzących nam państw UE, nie ulegali rozpętanej przez PO, PSL i Petru histerii. Skok na demokracje zrobiła PO wspólnie z PSL manipulując przy niekonstytucyjnym i nie mającym nic z dobrym obyczajem wyborze sędziów, w ostatnich dniach swojej kadencji. To oni teraz chcą przeprowadzić zamach stanu na legalnie wybrane władze tego kraju. Powinni odpowiedzieć za te działania przed sądem. Ludzie nie są wyprowadzani przez nich dla obrony demokracji, tylko po otumanieniu ich, wyprowadzani są w celu robienia zadymy w interesie tych wywrotowców, nie potrafiących pogodzić się z przegraną a w dalszym wystąpieniu o TK.
dipsy (89.229.104...) 14-12-2015 17:52
109.
        A teraz przytoczę Wam list skierowany przez byłego posła Wrzodaka z Solidarności Ursus do Marszałka Sejmu o panie Rzeplińskim gdy chciano powołać go na Rzecznika Praw obywatelskich jakiś czas temu. Szanowny, panie marszałku. Wysoka Izbo! Chciałbym poprosić posłów wnioskodawców, którzy wnoszą o powołanie na rzecznika praw obywatelskich pana prof. Rzeplińskiego, żeby coś powiedzieli o jego przeszłości politycznej, bo od strony zawodowej ja go znam dość dobrze. Ale czy prawdą jest, że do 1982 r. był sekretarzem POP na Uniwersytecie Warszawskim? I od kiedy był członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej? Po drugie, jak się odnosi poseł wnioskodawca do wypowiedzi pana profesora z 2001 r., że on ma żal do władz komunistycznych z lat 1944-1950, że tylko dziesięciu Polaków zostało skazanych za tzw. mord w Jedwabnem, a powinno być skazanych przynajmniej stu? Na jakiej biografii, na jakiej historii, na jakich informacjach opiera taką dziwną opinię pan Rzepliński? I rzecz najważniejsza: otóż gdzieś na początku roku 1990 ówczesny pułkownik SB pan Pietruszka poprosił, żeby mógł się wyspowiadać przed prokuratorem krajowym. Spisano na tę okoliczność odpowiedni dokument w obecności pana Rzeplińskiego i nieżyjącego już pana Nowickiego. Pan płk Pietruszka pokazuje cały mechanizm zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki. Pan płk Pietruszka mówi, kto z MSW zlecił zamordowanie i zamordował Piotra Bartoszcze. To przesłuchanie było w obecności pana Rzeplińskiego. Co zrobił z tą informacją pan prof. Rzepliński? Następnie pan Rzepliński, słuchając wypowiedzi pana płk. Pietruszki, który mówił wprost, że generał Kiszczak kazał mu poddać się uwięzieniu, ponieważ on musi chronić pana gen. Jaruzelskiego i pana Kiszczaka. Pan Pietruszka zgodził się na więzienie, bo sąd był w tym momencie ustawiony i prokuratura ustawiona. I rzeczywiście taki wyrok, jaki ustawili przed rozprawą, dostał pan Pietruszka. Pan generał Kiszczak obiecał panu płk. Pietruszce stopień generała po wyjściu z więzienia. Myślę, że tę informację posiada pan prof. Rzepliński. Pan prof. Rzepliński pod tymi zeznaniami pana esbeka Pietruszki podpisał się i te dokumenty są w Ministerstwie Sprawiedliwości. Zetknąłem się z nimi w tym roku. To są dla mnie informacje szokujące, bo pan Pietruszka wprost pokazuje, kto zamordował i kto zlecił zabójstwo Piotra Bartoszcze, jak również w jaki sposób miał być zamordowany biskup Gulbinowicz i wiele innych osób w latach osiemdziesiątych. To są zeznania złożone w obecności pana prof. Rzeplińskiego. I pan prof. Rzepliński podpisuje się pod tym protokołem – podkreślam to. Co zrobił pan prof. Rzepliński z tą informacją od 1990 r.? Dziękuję bardzo. Ciekawe co same dranie !!!!
dipsy (89.229.104...) 14-12-2015 17:59
110.
        Po miesiącu autorytarnych rządów, PiS dostało pierwsze poważne ostrzeżenie. Tymczasem na forum nie szukamy osoby, która zreferuje prasę lub przekopiuje wytyczne lecz ludzi myślących. Indoktrynacja też jest zbędna. Do tego celu poszukaj raczej kogoś o podobnym IQ.
rozsądny (89.229.100...) 14-12-2015 18:33
111.
        Fatalne wieści dla PiSu. Przed nami protesty rolników na drogach. To chyba największa grupa, która zaufała PiS. Teraz na 16.12.15 planują akcję protestacyjną.
rozsądny (89.229.100...) 15-12-2015 13:37
112.
        Fatalne wieści to będą dla ciebie i twoich kolesi uwikłanych w różne afery, będą naprawdę fatalne a te miliardowe przekręty wyrzygacie szybko. IQ u ciebie nie jest najlepsze bo POtrafisz ledwie sklecić jedno góra dwa zdania i to bez sensu. Podobnie jak wasz koleś socjalista Schultz bez porządnego wykształcenia ale nauczyli go w dawnym DDR-rze prowadzić zebrania i tylko tyle , stary komunista. Tak sobie czytam, tak sobie słucham tych wszystkich wrzasków i głupich wyPOwiedzi, odezw i zapewnień: „Będziemy was rozliczać z każdej obietnicy!”. „Będziemy chronić demokrację!”. „Będziemy walczyć o wolne media”. „Będziemy władzę kontrolować, zero pobłażania i litości”. „Nie będziemy bać się krytykować” etc., etc. Tak sobie nawet myślę – świetnie, tak właśnie powinno być. Taki właśnie powinien być stosunek obywatela do każdej władzy, która jest z tego świata... W tym zadowoleniu i akceptacji przeszkadza mi tylko jedno, męczące i czające się wciąż pytanie: Dlaczego dopiero teraz, gdzie Wy byli, wojownicy, przez ostatnie osiem lat, ano co robili kradli gdzie POpadło. Szacuje się, że z tytułu podwyżek podatków, do jakich doszło w latach 2008-2015, polscy podatnicy musieli zapłacić fiskusowi aż o 64 mld zł więcej. Te gigantyczne koszty "trudnych, acz koniecznych reform" musieli ponieść zwykli Polacy, bo taka była wola rządzących z PO-PSL. Nikt nie litował się wówczas nad ofiarami tego podatkowego amoku. Co innego dzisiaj, kiedy propozycje nowych podatków mają dotknąć banki i hipermarkety. Nagle niemieckie media, PO i Nowoczesna podnoszą larum, że to "zamach na wolność gospodarczą". To jest zamach ale na ich koryta od których trzeba ich natychmiast odłączyć. Wczoraj był przedruk artykułu z jakiejś niemieckiej gazety o tym, że arabskie gangi zastraszają mieszkańców Berlina i wprowadzają tam swoje prawo. He, jak sobie przypominam gdy 2 miesiące temu Kaczor mówił o tym w sejmie to wyzywano go od faszystów i mówiono, że szerzy mowę nienawiści. Dziś widzimy co się powoli dzieje. Takim niemcom - przepraszam że to piszę - *** My zaś powinniśmy ABSOLUTNIE nie przyjmować imigrantów i powinniśmy jak najszybciej przywrócić kontrole na NASZYCH granicach. Jak widzimy UE nie potrafi zapewnić nam jako członkowi bezpieczeństwa, ba... wpycha nam to niebezpieczeństwo wprost do naszego kraju. Większego stężenie głupoty jak ta która od kilku miesięcy jest w europejskiej polityce tzw. zachodu nie widziałem chyba nigdy. Uważam, że suwerennie powinniśmy się przed tym bronić, nawet jeśli kosztem będzie wyjście z UE. Jeśli nie to za kilka-kilkanaście lat i my będziemy w naszych spokojnym dotąd kraju mieli niezły pasztet. Pozdrawiam.
dipsy (89.229.102...) 15-12-2015 16:39
113.
        Nie na temat a może to są takie objawy chorobowe czy tylko przekopiowałeś? Psychol czy tylko hejter ze swoją potrzebą wyładowania się w sieci? Różnią się oni zapałem a ich ilość rośnie wprost proporcjonalnie do popularności nienawidzonego obiektu. Niektórzy ograniczają się do pojedynczych bluzgów, inni godzinami śledzą, wykazują się kreatywnością przy tworzeniu kompromitujących materiałów. Niektórzy „psychiczni” opanowali do perfekcji umiejętność sterowania ludźmi. Do czego może to doprowadzić łatwo sprawdzić, śledząc historię, kiedy osoby z poważnymi zaburzeniami stawały na czele rządów. Ale również na „dużo niższych szczeblach” ma to znaczenie. Psychopaci czerpią satysfakcję ze skłócania ludzi. Manipulują nimi a zapytani „dlaczego?”, rzadko kiedy są w stanie odpowiedzieć. Ofiary psychopatów podkreślają, jak bardzo ich oprawcy byli dwulicowi i w jak wielkim stopniu nadużyli ich zaufania.
rozsądny (89.229.100...) 15-12-2015 17:49
114.
        Widzę ,że POsiadasz sowiecki sposób myślenia gratuluję Oni jak nie mogli kogoś "udupić" PO prostu umieszczali w psychiatryku. Bo jak można krytykować jedynie słuszną sprawę super! Wara wam od Naszego Rządu. NIE PO TO Głosowaliśmy na Prawo i Sprawiedliwość, aby w Jego składzie nie widzieć p. Ziobry, p.Macierewicza , p. Kamińskiego i innych, którzy są z tej opcji. Że ujadacie, bo się boicie. Słusznie, właśnie o to nam chodziło. Jakbyście mieli czyste sumienie nie balibyście się. I nie wciskajcie nam farmazonów, że czujemy się oszukani ,bo dotychczas to wyście nas oszukiwali. Im bardziej ujadacie, tym większą mamy pewność, że skład Tego Rządu będzie służył nam zwykłym Polakom tak pogardzanym przez wasze żałosne rządy. POdobnie próbowali zdyskredytować Maciarewicza .Nie jest tajemnicą, iż nasze media, nie szczędzą uszczypliwych i często ordynarnych komentarzy pod adresem Antoniego Macierewicza. Dlaczego tak zajadle jest atakowany ? Dlaczego z taką nienawiścią czyni się z niego synonim obłędu ? Odpowiedź kryje się w życiorysie Pana Macierewicza. To zasłużony opozycjonista, jeden z pierwszych założycieli KOR, organizacji która w dobie PRL stała się podstawą budowy Solidarności. Ciężko przypiąć łatkę komuś kto jest jednym z autorów niepodległej Polski. Co więcej korona dla tego, kto wskaże choć jedną aferę w okół której padło by nazwisko Macierewicz. Nic kompletnie nic, żyje uczciwie i nie można go w nic umoczyć, a szukali nie myślcie Państwo, że nie. Jest zbyt zasłużony, zbyt uczciwy, zbyt inteligentny by go pokonać więc trzeba zrobić z niego wariata by do niego zniechęcić. Taką zasadę przyjęły media w Polsce i konsekwentnie próbują go zdyskredytować. Wy tez ,kto wam nie pasuje wyzywacie od wariatów a sami nimi jesteście bo korytka uciekają. I będą uciekać a na domiar tego wielu za defraudacje i przekręty solidnie zapłaci i tego się boicie. Kiedy słucham jęku i kwiku przedstawicieli okrągłostołowego establishmentu III RP, którzy od kilku tygodni bez znieczulenia odrywani są od koryta, to zastanawiam się do czego będą zdolni, aby w amoku chronić swoje dotychczasowe wpływy i stan posiadania? I okazało się, że opozycja" broniąca zagrożonej demokracji w Polsce" chce, aby to, co dzieję się w naszym kraju, było poruszane w czasie sesji Parlamentu Europejskiego- debata na temat "bieżącej sytuacji w Polsce". Idę w zakład, że prym będą w niej wiedli europosłowie wybrani z list PO i PSL, Nowoczesnej. Czyli nowa Targowica !!!! I odpady komunistyczne. Najśmieszniejsze jak czołowi działacze PO krzyczą "precz z komuną" w tym np. Marcin Święcicki były członek a nawet sekretarz Komitetu Centralnego PZPR (ścisłego kierownictwa). Prywatnie mąż córki stalinowskiego przywódcy komunistycznego Eugeniusza Szyra (wikipedia). PO nie przeszkadza życiorys Święcickiego (czołowego polityka PO), ale PO przeszkadza to, że wśród 3 milionów zwykłych członków PZPR był również pan Piotrowski (dziś z PiS). Czy to oznacza, że 3 miliony zwykłych obywateli z czasów PRL ma być napiętnowanych przez aparatczyków PO za to, że byli kiedyś szeregowymi członkami PZPR? To jest szczyt hipokryzji! Już dawno temu Seremet powiedział: "będziemy siedzieć", czyżby wiedział, że jest za co pytam...?! Wiedział, że przez 7 lat upokarzania opozycji nadejdzie dzień rozliczenia POmyj i właśnie w 8 roku nadszedł taki dzień, będziecie siedzieć!!! PiS ma prezydenta, ma siłę wiary Rzymsko-Katolicką za sobą czyli naród, ma większościowy rząd, ma związki zawodowe, etc., etc. Teraz już tylko ich dobra wola jeśli aferalnych POmyj nie rozliczy i POsraniec więzienia nie zaliczy! A wracając do skarg złożonych przez niektórych POsłów osłów do Brukseli to Powiem wam. Żaden prawdziwy patriota nie "leciałby' na skargę na polski rząd do Brukseli...kim oni są na prawdę,myślę,że większość społeczeństwa po tym draństwie już się zorientowała...wstyd mi za tych ludzi....mam nadzieję,że ich elektorat zdecydowanie się skurczy...to wszystko świadczy ,że Polskę trzeba koniecznie przebudować wyrywając bezlitośnie z niej wszelkie chwasty...PiS ma nasze poparcie w tym co robi!!!!!! Racja. Podobnymi "patriotami" byli konfederaci targowiccy, co to "polecieli na skargę" do Katarzyny II, carycy Rosji. Ta analogia jest niestety bardzo wyraźna, w obydwu wypadkach to działanie na szkodę własnej Ojczyzny i Narodu podyktowane partykularnymi interesami. Hańba.
dipsy (89.229.102...) 15-12-2015 19:24
115.
        Tygodnik katolicki: Spór w demokracji jest sprawą naturalną. Także manifestowanie na ulicy jest jak najbardziej akceptowalną formą wyrażania poglądów. Każdy też ma prawo opowiadać się za określonymi modelami demokracji. Problem z obecną debatą polega na tym, że przyjmuje radykalną formę. „Gazeta Wyborcza” rozpętała histerię przeciwko PiS. Na manifestacji pojawiły się np. okrzyki lżące prezydenta: „Andrzej Duda - Kaczyńskiego marionetka”, „Andrzej Duda, oddaj dyplom”. Albo dotyczące polityków PiS: „Szydło do wora”, „Wyrwać Kempę z korzeniami”, „Najwyższa pora pogonić Kaczora”. A w niedzielę wieczorem manifestowali przed domem J. Kaczyńskiego. Z działaniami PiS również jest problem. J. Kaczyński przyjął bardzo radykalną metodę wprowadzania zmian. W sprawie TK podjął działania na granicy prawa. Mówiąc o wspólnocie, zdefiniował ją jako tych, którzy popierają zaproponowane przez niego zmiany, tym samym wykluczył z niej opozycję. Jego sformułowanie o Polakach „najgorszego sortu”, choć odnosiło się do zdrajców, też nie było najszczęśliwsze, bo można je interpretować tak, że opozycja to zdrajcy, a to już nadużycie. Problem PiS polega m.in. na tym, czy taka strategia pomoże w realizacji celów, czy też spowoduje utratę poparcia środowisk centrowych i zwiększenie oporu przed zmianami. Czy szybkie i radykalne zmiany przy antypisowskiej histerii mediów głównego nurtu nie zostaną odrzucone przez społeczeństwo?
Stargard (83.11.175...) 15-12-2015 22:32
116.
        Prezes J. Kaczyński dał przykład chamstwa i arogancji... Ewa Kopacz zaapelowała do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, by przeprosił "miliony Polaków" za to, że nazwał ich m.in. "najgorszym sortem" i "niesprawnie myślącymi". Prezes PiS po wyjściu z sejmowej debaty, na pytanie dziennikarza TVN24, czy przeprosi Polaków za słowa o "gorszym sorcie", odpowiedział: "niech pan redaktor będzie poważny, czy według pana współpracownicy gestapo i akowcy to ten sam sort ludzi? Według mnie nie"
Stargard (83.11.175...) 15-12-2015 22:56
117.
        Nowoczesność ;) 1) likwidacja stoczni Gdynia i Szczecin 2) afera hazardowa 3) mimo kasy z Unii nie będzie gotowej w całości żadnej drogi na Euro 4) podwyżka VAT 5) zamach na OFE 6) zakup samolotów Bryza bez przetargu 7) afera z kupowaniem głosów w Wałbrzychu 8) afera senatora Misiaka (ustawione przetargi) 9) afera ministra Grada (firma jego zony przypadkowo wygrywa przetargi dla ministerstwa którym kieruje Grad...) 10) afera ministra Grabarczyka (obsadza on stanowiska w PKP kolegami i ich zonami a potem w święta PKP leży i kwiczy) 11) kolejne przetargi na drogi są odwoływanie (S5 Wrocław - Poznań, S7 Gdańsk - Elbląg, S7 pod Radomiem, S8 pod Białymstokiem itd), ale jest kasa na nowych urzędników! 12) wyprzedaż firm przynoszących krociowe zyski jak np PKO (4 mld zysku w 2010) KGHM (11 mld zysku w 2010), PZU , Bogdanka itd 13) podwyżka akcyzy na gaz 14) podwyżka akcyzy na piwo 15) Premier jeździ na narty i nie reaguje na kłamliwe oskarżenia Rosji pod adresem polskich oficerów (raport MAK) 16) PO buduje najdroższe drogi na świecie - cena za kilometr w nizinnej Polsce wyższa niż w górzystej Chorwacji... 17) mimo obietnic "odpolitycznienie" TVP, PO obsadziło TVP swoim ludźmi natychmiast po tym jak Komorowski został Prezydentem. 18) posłanka PO Sawicka i kręcenie lodów - przyznała się przed kamerami - za to Tusk zniszczył CBA i uczynił z tej służby marionetkę 19) koleje rozbite na 8 spółek, obsadzane koleżkami nawet na święta puszczają pociągi po 4 wagony... 20) Świnoujście zablokowane przez Nord Stream 21) katastrofa Smoleńska do jakiej doszło w wyniku niewłaściwego zabezpieczenia lotniska przez BOR (brak aparatury do lądowania i nadzoru w wieży kontroli - co ciekawe jak 3 dni wcześniej lądował tam Tusk to aparatura tam była ...), mając te aparaturę na lotnisku samolot mógłby lądować nawet przy 0m widoczności i bez rosyjskich kontrolerów. CZEMU JEJ NIE BYŁO Tylko zaufano Rosjanom? Jak wynika z nagrań rozmów z wieżą Rosjanie wprowadzili załogę w błąd co do wysokości i kursu samolotu! Mówili że był na 100 m a naprawdę był na 30m ! Tusk wiedział to od 14 kwietnia, a mimo tego szczuli przez 9 miesięcy że to "pijany" Kaczyński wpadł do kabiny i kazał lądować! 22) bezrobocie rośnie od 3 lat - mimo że spada u naszych sąsiadów...w styczniu już prawie 13%. (Za PiS w 2007 było 8% ...) 23) inwestor z Kataru który pojawił się przed wyborami i znikł po wyborach... 24) Karnowski z zarzutami prokuratorskimi za korupcję, popierany w wyborach na prezydenta Sopotu przez PO. 25) nieudana profesjonalizacja wojska - armia nie ma szeregowych - 3/4 to oficerowie i podoficerowie! 26) skandal z przetargiem na samoloty Bryza 27) Minister Zdrowia Kopacz okłamała sejm - podobno widziała na własne oczy jak ziemia w smoleńsku była przekopana na 1 metr w głąb .... a potem okazuje się że tam są szczątki ludzkie i fragmenty samolotu 28) deficyt finansów w 2010 - 8%! Za pis w 2007 - nadwyżka w budżecie! 29) nieudolne negocjacje gazowe z Rosją - drogi gaz na długi okres czasu 30) oddanie koncesji na gaz łupkowy firmom zachodnim za 1/4 tego co np. Arabia Saudyjska czy Norwegia!!!! 31) Prezydent Wpadka Komorowski i jego żenujące wpadki przynoszące Polakom wielki wstyd. 32) kampania nienawiści przeciw opozycji w efekcie czego doszło do mordu w Łodzi! 33) zadłużenie skoczyło o 380 mld pln w 4 lata - NA CO POSZŁA TA KASA? - nawet dróg nie ma! 34) dzięki naciskom PiS i rządu J. Kaczyńskiego na UEFA udało się uzyskać EURO 2012 - Tuski przegrały rywalizacje o Instytut Technologiczny i EXPO! 35) płatne autostrady - 20 gr/km - Najdroższe w EUROPIE!(w stosunku do zarobków) 36) wykryli 3 afery PiS: Klapka laptopa Ziobry. Kanapa podgryziona przez psa Ludwika Dorna, Afera wykryta przez minister od korupcji Piterę "Dorsz za 8.5". 37) za poparcie PO w wyborach w 2007 roku Gronkiewicz Waltz dofinansowała stadion piłkarski Legii należący do TVN za ok 400 mln PLN. 38) Rzecznik Rządu otrzymuje dochody od niemieckiego biznesmena (mieszka w należącej do Niemca will za darmochę... komu ten pan służy?) 39) program modernizacji linii kolejowych nie udał się, prawdopodobnie kasa z UE przepadnie 40) skandaliczne szkolenie wojska - 4 katastrofy lotnicze (Bryza, Casa, Mi-24, Tu-154) 41) dzierżawa samolotu dla VIP na dwa lata za kasę pozwalającą kupić NOWY SAMOLOT! 42) gdyby nie weto Kaczora prezydenta, to w 2008 roku PO wprowadziłoby nas do strefy sztywnego kursu euro i w czasie kryzysu padłby nasz eksport - tylko dzięki temu wetu Polska była "zieloną wyspą" 43) PiS obniżył podatki a podobno jest socjalistyczny, PO podnosi podatki a podobno jest liberalne buhahah 44) ZUS dla jednoosobowych firm rośnie, dławiona jest przedsiębiorczość Polaków, ale firmy zagraniczne dostają hojną reką dopłaty po czym likwidują produkcję a rząd PO nic nie robi (DELL, FIAT) 45) najbogatsi rolnicy dalej płacą KRUS 46) tzw jedno okienko (zakładanie firm) to niewypał 47) Komisja "Przyjazne Państwo" (znoszenie barier w administracji) przez 4 lata nic nie zrobiła! Medialna fikcja 48) bezzasadne odwołanie szefa CBA przed końcem kadencji - bo ujawnił aferę hazardową 49) nieudolne negocjacje o limity CO2 - prąd będzie droższy o kilkadziesiąt procent 50) Minister Klich niszczy GROM i Wojska Lotnicze - odchodzą fachowcy! 51) straszenie pis'em mimo ze NIC im nie udowodnili - żadnych afer i przekrętów! 52) po aferze Rywina Miller miał honor podać się do dymisji. Po aferze hazardowej Tusk udaje głupa i dalej kurczowo trzyma się koryta! 53) Minister Finansów PO - Rostowski, człowiek znikąd! Nawet paszportu nie miał w 2007 roku! 54) otwarcie rynku pracy od 1 stycznia 2011 dla Rosjan, Ukraińców i Białorusinów i to mimo tego że jest 13% bezrobocia i stale rośnie (od 3 lat! - to tez CUD donka!) 55) od 4 lat brak nawet PROJEKTU poprawy stanu służby zdrowia Szczerze powiedziawszy, gdybym nie włączył telewizora, to niczego bym nie zauważył. Moje życie w żadnym stopniu się nie zmieniło. Nie odczuwam żadnego "zmniejszenia wolności". Nie denerwuje się tym, bo nie mam czym. Sprawa TK jest sprawą trywialną dzięki której PO wraz Nowoczesną chce wrócić i obronić swoje stołki. Tylko tyle.
! (89.228.245...) 16-12-2015 01:08
118.
        Po obszernych bardzo przedrukach tekstów przez hejterów jestem przekonany, że nie robią tego bezinteresownie lecz mają płacone za "wierszówkę". Z tego wynika, że bardzo niewiele. Za tekst ok. 4000 znaków 10 - 30 zł. Wynagrodzenie od wyświetleń to 10 zł za 500 znaków i od oceny (min. 4,5). Bowiem na stawki wpływają przede wszystkim dwie rzeczy treść oraz osoba, która to pisuje a dokładniej dorobek intelektualny i pozycja w środowisku. To jest ważne dla odbiorcy publikacji, który raczy ją przeczytać. W tej sytuacji nie dziwi już wypisywanie i kopiowanie przez hejterów długich tekstów w tym często bez sensu i nie na temat. Teraz nie zdziwiłoby mnie nawet to gdyby ktoś z nich napisał, że "*** jest papu". Stąd takie śmieszne stawki i równie śmieszny poziom tych wypocin.
rozsądny (89.229.100...) 16-12-2015 13:19
119.
        Cenzura nie rób jaj! Słowo "gówno" nie należy do niecenzuralnych. Np.: "Jeśli się teraz zesramy, to będzie gówno"./Jacek Kuroń podczas kampanii wyborczej w 1997 roku/ oraz "Przy gównie siedzi kuma. I duma". /Fragment jednego z utworów Jana Brzechwy/. Tak więc Cenzorze weź na wstrzymanie, bowiem "gówno" jest synonimem niezniszczalności ... :D
rozsądny (89.229.100...) 16-12-2015 16:54
120.
        Przecież nie wyjaśniono , kto finansuje PO w Niemczech , czy na Cyprze . A po za tym pan Biernacki nie chciał przekazać służb dobrowolnie panu Kamińskiemu, to teraz ma za swoje i niech nie płacze. Podoba mi się postępowanie PIS , ŻE Z TYMI CWANIAKAMI TAK POSTĘPUJE ci ludzie nie działłłłali na rzecz Polski i Polaków tylko swoim interesom . Krótko z tym cwaniactwem , i jeszcze jedno szanowny PIS proszę rozliczyć tych komunistów i ich popleczników z majątków jakie się dorobili w tych 26 - latach , Ale trochę historii z ubiegłego stulecia. Ubiegłe stulecie ..szefem polskiej sekcji B'nai b'rith został Żyd z Krakowa ,Józef Rettinger ,którego zadaniem było realizowanie jednego z wariantów odrodzenia się państwa żydowskiego na ziemiach polskich pod nazwą "Judeopolonii", "Polin" .Zamysł został przedstawiony w listopadzie 1918 r. w wewnętrznym okólniku: "Bracia i współwyznawcy!Trzeba ażeby kraj Galicja został naszym królestwem(...) Starajcie się usunąć Polaków ze wszystkich ważniejszych stanowisk...Wszystko co do chrześcijan należy powinno stać się naszą własnością ..Już zaczęto na ten cel zbierać fundusze..." Tak więc przemyślcie sobie te wasze marzenia kosztem innych bo może doprowadzić do konfliktu zupełnie niePOtrzebnego. PO Judeopolonii. Po Nowoczesnej Judeopolonii również, która zapachniała czosnkiem jeszcze bardziej. Nie będziecie mieli waszych sądów, waszych partii, waszych mediów, waszych banków. A wielki mesjasz Szabataj Cwi (okultysta-satanista) powiedział, że gdy nie będzie jednej z tych 4 rzeczy to wszystko runie. Wasze media opisują jaka to wam się niesprawiedliwość stała. Tylko głupcy jeszcze wam wierzą. Paradowska, Nowowiejska, Urban, Olejnik i inni wielcy mąciciele wierzą wam już tylko psy i koty, gdy je nakarmicie. Teraz odezwie się Synagoga Lcr w Brukseli, następnie Sanhedryn zła w Waszyngtonie. Gazeta Wymiotna oficjalny organ prasowy Jedynie Słusznej Światłej Partii (PO) i Nowoczesnej Petrusa. Jej twórcą i redaktorzyną naczelnym jest specjalista od pijaru Aaron Szechter. Błyskawicznie drukowana gazeta codzienna służąca wpajaniu obywatelom miłości do ustroju demokracji ludowej, sławiąca sukcesy Ojczyzny i zapalająca entuzjazm wśród mas niepracujących, inteligencji wiernej Wielkiemu Bratu i zawstydzająca rzesze wątpiących w Mądrość Przodowników Pracy. Pismo niestrudzenie uczy zaufania do Organów Ludowej Sprawiedliwości, daje szansę pracy, rozwoju i nieograniczonego awansu w zamian za wierność Partii i Ojczyźnie. Przez wrogów Polski Ludowej złośliwie nazywana Gazetą Wybiórczą. Powodem jest oskarżanie tego organu prasowego o cenzurę, stronniczość i zdecydowaną nieobiektywność podyktowaną wyznawaną i propagowaną linią polityczną (którą pasożytnicze i wrogie siły reakcyjne, kułactwo i obszarnicy chętnie zniszczyliby). Jeżeli Gazeta cenzoruje artykuły i wytycza linię polityczną (jedynie słuszną), to robi to dla dobra swoich czytelników, aby żyli szczęśliwie, w niezmąconym spokoju oświeceni ideami socjalizmu. Wróg klasowy, imperialista i spekulant nie śpi. Gazeta robi wszystko, aby uczulić czytelników na potencjalne niebezpieczeństwo. Wybiera więc często tematy mogące zainteresować i uświadomić lud pracujacy miast i wsi współpracując z Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego dla dobra socjalistycznej Ojczyzny i PO. Żydek Hartman wzywał na manifestację KOD-u syjonistów przeciwko polskiej prawicy pod TK. Oferując PO 35 zł za pikietę.Każdy miał przyjść z dowodem i złożyć deklarację ze popiera 5 wybranych sędziów przez Rudą mafię. To tylki=o tyle i 35 złociaszy twoje. Przyjdź i zarób., Pieniądze a właściwie, szekle leżą na ulicy. Przyjdźcie na pikietę żydowską przeciwko Polsce i zaróbcie pieniądze. I nie obrażajcie się ze to żydowskie pieniądze bo pieniądze nie śmierdzą, żydowskie tyż i tyle w temacie .
dipsy (81.190.34...) 16-12-2015 19:46
121.
        Chory..! Diagnoza okazała się trafiona.
rozsądny (89.229.100...) 16-12-2015 21:18
122.
        Dipsy szkoda czasu i nerwów stargard i rozsądny mają sprane mózgi przez BANKSTERÓW,BĄDŻ FAKTYCZNIE MAJĄ W TYM INTERES.
obiektywny (89.228.244...) 16-12-2015 22:50
123.
        Ad 122.Chamstwo nie jest równoznaczne z zezwoleniem na ubliżanie ludziom. "Głupcem wolno być każdemu, ale pod jednym warunkiem: żeby nie dawał złego przykładu".
Stargard (83.11.72...) 16-12-2015 23:09
124.
        PiS obrał sobie jeden cel,dąży do sparaliżowania pracy Trybunału Konstytucyjnego.W Pis-ie ludzie "przegrani dzielą się na dwie grupy: tych, którzy myślą i nic nie robią, i tych, którzy coś stale robią, ale nie myślą".
Stargard (83.11.72...) 16-12-2015 23:24
125.
        O. Rydzyk vs Kaczyński? Szef Radia Maryja idzie na wojnę z rządem?..... Jak donoszą największe tabloidy, Tadeusz Rydzyk miał żądać stołków w rządzie, chciał też obsadzać swoimi ludźmi stanowiska w telewizji publicznej. – Nie wiem, gdzie ja żyję, bo w czasach komunizmu nie mieliśmy takich problemów jak teraz. Jesteśmy dyskryminowani. Jesteśmy wykluczani, to jest totalitaryzm – mówił Tadeusz Rydzyk w Brukseli, gdzie był gościem seminarium o energii odnawialnej . Jak donoszą największe tabloidy, Tadeusz Rydzyk miał żądać stołków w rządzie, chciał też obsadzać swoimi ludźmi stanowiska w telewizji publicznej. – Nie wiem, gdzie ja żyję, bo w czasach komunizmu nie mieliśmy takich problemów jak teraz. Jesteśmy dyskryminowani. Jesteśmy wykluczani, to jest totalitaryzm – mówił Tadeusz Rydzyk w Brukseli, gdzie był gościem seminarium o energii odnawialnej . reklama Seminarium zorganizowali polscy członkowie Parlamentu Europejskiego. Według se.pl ojciec Tadeusz Rydzyk do tego stopnia jest niezadowolony z sytuacji, że nie tylko zaczął otwarcie krytykować PiS, ale, jak twierdzą dziennikarze se.pl, planował nie transmitować w Telewizji Trwam niedzielnego marszu. Według informatorów Super Expressu ojciec Rydzyk jest teraz nastawiony na konfrontację. W wieczornej audycji Radia Maryja "Rozmowy niedokończone" duchowny miał zapowiedzieć, że kończy współpracę z Kancelarią Prezydenta Andrzeja Dudy. Z kolei na początku tygodnia głośno było o nowym prezesie PKP Bogusławie Kowalskim, który uważany jest za człowiek o. Rydzyka. Prezes stracił swoje stanowisko. Przypomnijmy, że w czasie rządów PiS (lata 2005-2007), Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska przyznał fundacji ojca Rydzyka „Lux Veritatis" 27 mln zł na dokonanie odwiertów - dofinansowanie miało pozwolić na wykorzystanie wód termalnych do ogrzewania Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej. Jednak po zmianie władzy pieniądze nie trafiły do fundacji. Podczas ostatniej wizyty w Brukseli ojciec Tadeusz Rydzyk uczestniczył w seminarium, podczas którego zaprezentowano projekt powstających w Toruniu term. źródło:http://www.gs24.pl/polska-i-swiat/art/9201149,o-rydzyk-vs-kaczynski-szef-radia-maryja-idzie-na-wojne-z-rzadem,id,t.html
Stargard (83.11.72...) 17-12-2015 09:42
126.
        I BARDZO DOBRZE!!!! DOKOŃCZYĆ LUSTRACJE I PEŁNĄ DEKOMUNIZACJE!!!! Dziś wyraźnie widać co się działo przez 25 lat i ze PRL nie został rozliczony. 25 lat!!!!!!!!!! masakra. Widać tez wyraźnie jaki jazgot i opór po raz trzeci przez te 25 lat podnoszą komuszki i ludzie dobrani do biznesu przez postkomuszkow. PANIKA jest znowu. Oczywiście propaganda z ich resortowych mediów ad personam leci jak w latach głębokiego PRLu - bij zabij wrogów ludu. Osmieszanie ubliżanie opluwanie dezinformacja i budowanie strachu, terroru, to klasyka metod sowieckich rewolujonistów chłopskich. Dzisiaj widać tym bardziej ze należy to posprzątać i rozliczać PRL. To zaniechanie RP wobec Narodu Polskiego. LUSTRACJA i PEŁNA Dekomunizacja konieczna. dokończenie tego co zaczynał Premier Jan OLSZEWSKI a TW Bolek zablokował dokonując tak naprawdę zamachu stanu. za co powinien stanąć przed sadem . Ze stanem twojego umysłu "Stargard" tez nie jest najlepiej jak z twoim kolegą PO fachu Schulzem. Powiedział ON Martin Schulz: " wydarzenia w Polsce "mają charakter zamachu stanu " i "są dramatyczne" uważam ze w dramatycznym jest stanie jest głowa pana Schulza a jego zachowania noszą znamiona choroby umysłowej. Ktoś taki nie powinien pełnić tak ważnej funkcji w PE. Powinien być natychmiast odwołany i poddany rehabilitacji w szpitalu dla psychicznie chorych najlepiej razem ze swoim kolega Stefanem Osiolowskim. Schulz czy Schetyna, Petru, Neumann co to za różnica? Wspólnie ustalili nowy atak na Polskę w UE i tyle! Mają wspólny cel, żeby nie dopuścić do zatrzymania rozkładu Polski, który z powodzeniem realizowała z namaszczonym przez Merkel jej ziomkiem Tuskiem jego mafia czyli PO! Co nas to obchodzi? Będzie po tym marudzeniu Schulza tak jak było na Węgrzech! Po ataku na ich władze nastąpiło zjednoczenie Węgrów przeciw wtrącaniu się UE i milionowy pochód sprzeciwu ! Polacy też to pokażą tym od krawca Schulza! Schulz obraża już nie tylko Polaków. Ale i Polaków polskiego pochodzenia w całym świecie, dla których zmiany w kraju są znacząco odmienne od tego, co działo się w nim od roku 1938. Najpierw poprzednicy Schulza napadli na Polskę. Potem przez 6 lat okupacji wieszali i rozstrzeliwali „podludzi”. Potem przycichli. Ale po roku 1990 znowu się ożywili. Grunt był dobry. W wielu krajach Europy nastały rządy socjalistów. Ale nie takich socjalistów jak sądzony w Moskwie Pajdak, czy zamordowany przez komunistów spod znaku Stefana Michnika, Pużak. Raczej takich samych socjalistów, jak ci z narodowym obliczem. Tyle, że mundury zamienili na garnitury. No i zabrali się do roboty, choć okoliczności odmieniły się. Duszona obecnie przez nich Grecja, to przecież rządy kompanów Schulza z partii PASOK. Mylę się? A to nie Zapatero był towarzyszem broni Schulza wspinającego się po urzędniczej drabinie coraz to wyżej i wyżej. Nawet premierowi Włoch puściły więc nerwy i nazwał Schulza kapo. A kto to jest kapo? To taki sam więzień Konzentrationslager, jak każdy inny. Tyle, że wyposażony w pałkę, której użyciem zasługuje sobie na wsparcie przełożonych. W obradach Okrągłego Stołu uczestniczyło 55 osób – wyselekcjonowanych przez Kiszczaka - w tym w/g informacji podanej przez Mikołaja Kozakiewicza na stronie 131 w jego książce "Bylem marszałkiem kontraktowego" – tylko 8 osób pochodzenia polskiego które zresztą nie miały wiele do powiedzenia. Koszerni podzielili role miedzy siebie i graja od 26 lat. To żydzi przy okrągłym stole postawili grubą kreskę aby sprawcy mordów i prześladowań Polaków nie byli ścigani ale chronieni.i mogli uwłaszczać się na majaku narodu .To wtedy właśnie wymyślono TK i żydzi z polskim obywatelstwem napisali nam tą chwiejną konstytucje , tylko oni teraz umieją interpretować konstytucje w taki sposób aby dany paragraf dopasować do własnych POtrzeb ,założeń TK. Ale to już koniec. Dzisiaj wypowiedział się na ten temat prokurator generalny ,że TK nie ma prawa oceniać uchwał Sejmowych wara wam od sejmu i basta. A ten Wasz Petru lansowany przez TVN-y ,Polsaty i TV ale juz nie długo to klasyczny przykład warchoła i uzurpatora. Jego tzw. Nowoczesna uzyskała poparcie ok. 7% wyborców i albo rżnie głupa albo nie dotarło do niego, że zgodnie z zasadami demokracji władza należy do tych, którzy zwyciężają w wyborach, a nie w niewiarygodnych sondażach. Wg tych sondaży Komorowski miał mieć w tym roku ponad 60% poparcia, a wybory przegrał. Media też próbują kształtować obraz Polski oderwany od rzeczywistości czego przykładem jest między innymi te różne sądażownie.
dipsy (89.229.104...) 17-12-2015 19:03
127.
        Centrum NATO to skandal, tracimy wiarygodność..... PAP... inShare Bezprecedensowa nocna akcja w Centrum Kontrwywiadu NATO to absolutny skandal, tracimy w wiarygodność w Sojuszu - oświadczył b. szef MON Tomasz Siemoniak (PO). "W historii NATO nie zdarzyło się coś takiego, żeby kraj członkowski zaatakował placówkę NATO" - dodał. Resort obrony narodowej poinformował w nocy, że pełnomocnik ministra obrony narodowej ds. utworzenia Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO Bartłomiej Misiewicz wprowadził nowego p.o. dyrektora CEK NATO płk. Roberta Balę do tymczasowych pomieszczeń CEK NATO użyczonych przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego. "Mamy wydarzenie ostatnich godzin - Antoni Macierewicz, który lubi czcić miesięcznice, jak widać postanowił uczcić miesięcznicę rządu pani premier Szydło bezprecedensową akcją. Chyba w historii NATO nie zdarzyło się coś takiego, żeby kraj członkowski zaatakował placówkę NATO" - powiedział Siemoniak na piątkowym briefingu prasowym. Jak mówił "przedstawiciele ministra Macierewicza wyważyli drzwi i zdobywali Centrum Eksperckie Kontrwywiadu NATO - placówkę, która powstała w wyniku porozumienia rządów Polski i Słowacji ze wsparciem Kwatery Głównej NATO". "Chcę w imieniu Polski przeprosić Słowację, ministra obrony Słowacji, premiera Słowacji, który był w to zaangażowany, głównodowodzącego sił NATO (w Europie) generała Breedlova, który był bezpośrednim promotorem powstania tego Centrum, bo dzieją się rzeczy bezprecedensowe. Tracimy w pośpiesznym tempie swoją wiarygodność w NATO" - powiedział b. szef MON. (PAP) mok/ woj/
Stargard (83.21.51...) 18-12-2015 10:03
128.
        Nie od dziś wiadomo że w Państwie "gdzie rządzi siła, tam bezsilne prawo". Dyktatura i reżim, taki cel obrał sobie "pis" na czele z Jarosławem Kaczyńskim i Zbigniewem Ziobro.
Stargard (83.21.51...) 18-12-2015 10:08
129.
        Stargard, PO PSL,Petru głośno KWICZĄ JAK PROSIAKI odgonione od KORYTA.
obiektywny (89.228.244...) 18-12-2015 11:02
130.
        Ad.129 obiektywny. Piszesz że PO PSL,Petru głośno KWICZĄ JAK PROSIAKI odgonione od KORYTA.... Różnica jest taka że PO stosuje się do wyroku sądu,umie się przyznać do błędu i przeprosić, nie ubliża Polakom.Pis zapomniał o tym i spoczywa na laurach.Za cel priorytetowy obrał sobie dyskredytowanie i paraliżowanie Trybunału Konstytucyjnego. Pis uważa że "Rząd rządzi — sejm sądzi". Tyle chamstwa, arogancji w sejmie nigdy jeszcze nie było, smutno się przyznać ale pierwsze skrzypce gra "pis" i urzędujący rząd z Jarosławem Kaczyńskim i Prezydentem Andrzejem Dudą na czele.PiS niech spełnia swe obietnice według prawa obowiązującego w Polsce a nie je łamie.
Stargard (83.21.51...) 18-12-2015 14:57
131.
        Ad.130.Wiesz ze gdzieś dzwoni tylko nie wiesz w którym kościele,odnośnie TK i ;placówki NATO.
obiektywny (89.228.244...) 18-12-2015 19:08
132.
        Jesteśmy państwem prawa i to czy się podoba pis-owi czy nie, łamanie i naruszanie ustaw Trybunału Konstytucyjnego siłą jest nie do przyjęcia.Władze Państwa mają działać na podstawie i w granicach prawa.Pis kompromituje się na arenie międzynarodowej chamstwem arogancją i dąży do wprowadzenia dyktatury.Przestrzeganie prawa w Polsce jeszcze obowiązuje a sądy mamy niezależne i niezawisłe.
Stargard (83.21.51...) 18-12-2015 20:33
133.
        Ad. 131. Wiem gdzie dzwoni i wiem w którym kościele... DEBATA WOKÓŁ TRYBUNAŁU KONSTYTUCYJNEGO... Konstytucjonalista prof. Marek Chmaj uważa, że spór wokół Trybunału Konstytucyjnego jest tylko polityczny. "Sytuacja prawna dla fachowców jest bardzo jasna i przejrzysta.Zwrócił uwagę na projekt nowelizacji ustawy o TK, który PiS skierowało do laski marszałkowskiej w tym tygodniu. Przewiduje on, że Trybunał co do zasady ma orzekać w pełnym składzie, który ma liczyć co najmniej 13, a nie jak do tej pory 9 z 15 sędziów. Ponadto orzeczenia pełnego składu mają zapadać większością 2/3 głosów, a nie - jak dotychczas - zwykłą większością. "To oznacza, że posiadając pięciu lub sześciu sędziów w Trybunale można blokować wszystkie wyroki. Po prostu Trybunał ze względu na niemożność wydania orzeczenia będzie umarzał kolejne postępowania. W ten sposób będziemy tworzyć kategorię tych ustaw, co do których TK nie będzie stanie wydać wyroku" - powiedział Chmaj. Jego zdaniem szybkie wejście w życie tej projektowanej ustawy grozi ubezwłasnowolnieniem Trybunału, bo nie zdąży on skontrolować konstytucyjności tych rozwiązań. Z kolei politolog z UW dr hab. Tomasz Słomka podkreślił, że kryzys jest spowodowany przekraczaniem granic postawionych w systemie ustrojowym. "Jesteśmy demokracją konstytucyjną. Rządzi większość, która wygrała wybory i ma prawo realizować swój program. Natomiast jest wyraźna granica do realizacji tego programu w postaci konstytucji czy też szerzej, całego porządku prawno-ustrojowego" - powiedział politolog. Według niego głównym niebezpieczeństwem jest przesunięcie się w kierunku modelu, gdzie większość, która wygrała wybory, może powiedzieć, że może wszystko i nie obowiązują jej pewne reguły. Zwrócił przy tym uwagę na zdanie z najnowszego projektu nowelizacji ustawy o TK, gdzie napisano, że chodzi o "dopasowanie rozwiązań prawnych do zamierzeń programowych większości parlamentarnej". "To bardzo groźnie brzmiące. Nie pamiętam z uzasadnień do ustaw takich sformułowań, żeby kiedykolwiek argument o charakterze politycznym znalazł się w uzasadnieniu do ustawy i to tak newralgicznej jak ustawodawstwo dotyczące sądownictwa konstytucyjnego" - powiedział Słomka.
Stargard (83.11.91...) 19-12-2015 09:00
134.
        Manifestacje KOD w Brukseli, Londynie i Berlinie... Przed stałym przedstawicielstwem RP przy UE w Brukseli, a także przed polskimi ambasadami w Berlinie i Londynie odbyły się w sobotę manifestacje poparcia dla Komitetu Obrony Demokracji i przeciwko działaniom PiS wobec Trybunału Konstytucyjnego.Przed placówką w Brukseli uczestnicy manifestacji przypominali, że wstępując do UE Polska zobowiązała się do przestrzegania wartości demokratycznych. Manifestanci mieli ze sobą flagi Polski i UE, a także transparenty po polsku, angielsku i francusku z hasłami przeciw niszczeniu demokracji. Mimo deszczu na sobotni protest w sercu dzielnicy europejskiej przybyło więcej osób niż w poprzednim tygodniu, gdy odbywała się pierwsza demonstracja Komitetu Obrony Demokracji. Nie negujemy wyników wyborów, w których większość zdobyło PiS, ale chcemy pokazać, że nie godzimy się na to, co robi ta partia, bo to powolne niszczenie demokracji - mówił dziennikarzom Marcin Mycielski, koordynator unijnej sekcji KOD. Inny, pragnący zachować anonimowość, uczestnik protestu, zwracał uwagę, że wstępując do UE, Polska zobowiązała się m.in. do przestrzegania wartości demokratycznych, dlatego teraz należy o tym polskim władzom przypominać, również poprzez protest w Brukseli. "My nie mówimy ani jednego złego słowa o Polsce. Chcemy pokazać nasze wsparcie dla demokracji, dla wolności, dla państwa prawa i w ten sposób wyrazić swój sprzeciw wobec tego, co się dzieje w Polsce" - podkreślał Mycielski. Berlin Przed budynkiem ambasady RP w Berlinie zgromadziło się ponad 150 osób. Uczestnicy wiecu skandowali: "Demokracja, demokracja". Trzymali transparenty z napisami "Demokracja, a nie bezprawie i niesprawiedliwość", "Żądamy skrócenia kadencji tego Sejmu" i "Duda marionetką Kaczyńskiego", a także w języku niemieckim "Nawet większość nie stoi ponad konstytucją". Manifestację w Berlinie zorganizował Komitet Obrony Demokracji - Polonia w Niemczech. W demonstracji brało też udział kilku obywateli niemieckich. Londyn Około 100 zwolenników Komitetu Obrony Demokracji demonstrowało w sobotę według policji pod polską ambasadą w Londynie "w obronie demokracji i Trybunału Konstytucyjnego". Protestujący wznosili okrzyki po polsku i po angielsku, rozdawali przechodniom ulotki i plakaty tłumaczące działania KOD. Mieli ze sobą portrety m.in. pierwszego niekomunistycznego premiera Polski Tadeusza Mazowieckiego, Jacka Kuronia i prof. Władysława Bartoszewskiego. "To oni reprezentują wartości, których chcemy w Polsce" - krzyczeli. "Chcieliśmy pokazać, że mamy inne stanowisko od obecnego rządu. Wielu z nas przyjechało tutaj dzięki wejściu Polski do UE i opozycja wobec integracji europejskiej, zabieranie flag Unii z konferencji prasowych premier Szydło są dla nas zwyczajnie niezrozumiałe" - tłumaczył PAP Janusz Kaliszczak, jeden z organizatorów protestu, który w Londynie mieszka od czterech lat. "Obecny rząd został bez wątpienia wybrany demokratycznie, ale to nie daje mu prawa do przekraczania zasad państwa prawa" - podkreślił. "Chcemy być łącznikiem między londyńską Polonią a ludźmi w kraju, którzy także wyrażają swoją opozycję wobec bieżącej sytuacji w Polsce" - tłumaczyła PAP działaczka społeczna Dagmara Chmielewska, która była kandydatką partii Nowoczesna w ostatnich wyborach parlamentarnych. "Nie rozumiem zarzutów, że 'pierzemy brudy' poza granicami kraju - po prostu jesteśmy częścią tej samej wspólnoty i chcemy być aktywni w sprawach, które dotyczą nas wszystkich" - dodała. Protest ochraniała londyńska policja, która odgradzała uczestników pikiety od kilkunastoosobowej grupy przeciwników. "Jestem z pokolenia złamanych marzeń, które z Polski musiało uciekać przed stanem wojennym. Dzisiaj w Polsce nie dzieje się nic, co usprawiedliwiałoby takie demonstracje. Mają pełne prawo nie zgadzać się z wynikiem wyborów, ale to nie powód, żeby wychodzić na ulice" - mówiła Jolanta, jedna z przeciwniczek KOD. http://fakty.interia.pl/swiat/news-manifestacje-kod-w-brukseli-londynie-i-berlinie,nId,1942262
Stargard (83.11.91...) 19-12-2015 17:48
135.
        PełO i wyroki sądu byk by się uśmiał a raczej świnina. Bo jak tu napisano kwiczą i wrzeszczą jak głodne świnie odganiane od koryta . A to tak na marginesie bo tak jest. Ale chciałabym nawiązać do czego innego afera "gorszego sortu": Gdyby Kaczyński uratował dziecko z pożaru, media salonowe i tak oskarżyłyby go o pedofilię. W sprawie nakręconej przez służalcze i niepolskie media afery z "sortem", racje ma dziennikarz sportowy Krzysztof Stanowski: "Jeśli wierzysz, że Kaczyński uznał cię za Polaka gorszego sortu, to są trzy możliwości: (1) Albo jesteś z odsuniętego od koryta układu, który w akcie rozpaczy biegnie po wsparcie w zagranicznych mediach, (2) albo jesteś okłamany przez media, (3) albo jesteś głupi". W konsekwencji wczorajszego porównania AK do Gestapo pozostaje nam już chyba tylko czekać, aż politycy PO i .N zaczną paradować z karteczkami "Jestem z Gestapo". To PO pierwsze . PO drugie KoDy-wrzeszczą o nazismie a barany nie wiedzą co to jest nazizm .Co to dyktatura nazistwowska? To żądanie ustapienia większości i oddanie władzy mniejszości. To opluwanie i obrażanie większości reprezentującej Naród i wybranej przez Naród. To działania w celu obrony interesów marketów, banków, grupek mafijnych czy przestępczych które zagnieździły się w systemie sprawowania władzy przez większość. Dyktatura nazistowska to nagonka medialna kłamliwych mediów z opluwaniem większości przez mniejszość. Tak postępowali naziści Hitlera którzy wygłąszali płomienne mowy w piwiarniach podburzając Niemców przeciwko władzy. Dzisiaj PeOamtoły czy PetBalcerowicze wrzeszczą że PiS chce zlikwidować prawo do koryta Rudej mafii a jutro będzie opozycja PetBalcera będzie otwierać obozy koncentracyjne dla katolików i prawicy. Jeden przykłąd, PetBalcer wrzeszczy z PeOmatołami że większość w nocy zgłasza i uchwala ustawy. A kiedy ma to zrobić jak sabotażyści wychodzą na mównicę, obrażają, opluwają, nic nie wnoszą ale głos zabierają a nawet najlepszy marszałek Sejmu nie zatrzyma czasu i jak dzień przegadają to nie ma zmiłuj się, trzeba w nocy. Sejm to nie Wersal, tu się ciężko haruje a nie gra na czas. Na meczyku jak Lewy będzie grał na czas to dostanie żóltko albo i czerwień a tu jest mus siedzieć tak długo aż wykona swoją robotę.PO trzecie Dziwne, ze ktoś? w kraju jeszcze wierzy w Petru!!!Z jego wypowiedzi przebija totalna nienawiść do wszystkich i wszystkiego, co nie jest po jego myśli!!!Uważam, ze to kolejny wichrzyciel ,który za wszelka cenę dąży do skłócenia narodu!!!Jedynym sposobem na takiego o*****, to absolutne wyeliminowanie go z mediów!!!!Media tez wnoszą do tego zamętu wiele złego!!!!Tu tez należałby przeprowadzić głębokie zmiany!!!! Petru Gwiazda mediów , dzień stracony bez pokazania co godzinę Petra, wichrzyciel, mający na sumieniu wielu obywateli którzy za jego namową zaciągnęli kredyty we frankach i odebrali sobie życie., koleś Balcerowicza który pilnował interesów zachodu a nie Polaków, czyżby Polakom tacy ludzie byli znowu potrzebni? Coś tu nie pasuje i waniajet. PO czwarte nie jestem zachwycony małymi grupkami tych którzy małymi grupkami protestowali nie tylko w Polsce w Warszawie a naewt uciekli przed czasem ale i gdzieś tam w świecie w obronie swoich przywilejów a szczególnie interesów. Niech protestują maja do tego prawo nawet w nazizmie . A co zrobić by media przestały wichrzyć i wprowadzać czy napuszczać polaków na siebie sprawa prosta Wystarczyłoby zakazać działania fundacjom i stowarzyszeniom Sorosa w Polsce oraz odciąć jego pieniądze (on finansuje w Polsce mnóstwo przedsięwzięć), a wszystkie Petru zniknęłyby jak ręką odjął. Na Węgrzech wywalono Sorosa i cała lewica oraz lewicowa prasa w agonii, bo odcięto główne źródło finansowe. W Rosji też zakazali ostatnio działalności fundacji Sorosa, bo to wywrotowiec (finansował już różne majdany na świecie). I co dalej ? Sprawa tez wydaje się nie mniej skomplikowana Balcerowicza i Petru i innych co zdefraudowali majątek narodowy na swą korzyść i obcego kapitału ****!!! Tylko szybko , by nie dali drapaka do Izraela!!! Należy się też top wszystkim p***** z KOR-u!!! Konfiskata mienia Kwacha i Bolka!!! a moze i Komora ale on chyba nie zdążył się nachapać oby Czas na robienie porządku i zmniejszenie długu publicznego!!!
dipsy (81.190.37...) 20-12-2015 12:34
136.
        Tak pięknie realizowane są obietnice wyborcze. Obiecali zintegrować Naród...... i uda im się dużo szybciej, niż planowali.
rozsądny (89.229.100...) 20-12-2015 18:18
137.
        Jan Gross nienawidzący i oczerniający na całym świecie Polskę i Polaków Żyd wczoraj przemawiał na marszu operetkowych puczystów z KOD w Warszawie. Za szkalowanie imienia Polski i polaków powinien ****. To wystarczy żeby skompromitować cały ten ruch koryciarzy i lewackich d****... Czyli są to wasze piękne obietnice ?
wolf (89.229.96...) 20-12-2015 18:48
138.
        W nienawiści "pis"-u jest coraz większy strach że "nowoczesna" ma coraz większe poparcie społeczeństwa i coraz bardziej depcze po piętach pis-owi. Boli-musi boleć.
Stargard (83.11.177...) 20-12-2015 22:35
139.
        Pis dalej kąpie się w błocie i wygłasza kłamstwo na kłamstwie, rzadko spostrzega, jak ciężkie brzemię na siebie wkłada, wygłasza wszem i wobec że ciężko pracuje nad poprawą ustawy o Trybunale Konstytucyjnym by mógł bez problemu wprowadzić reżim i dyktaturę w Polsce. "Żeby jedno kłamstwo obronić,pis musi wynaleźć dwadzieścia innych kłamstw."
Stargard (79.186.215...) 21-12-2015 16:21
140.
        Stargard zmień lekarza,tylko musisz wyjechac do Szczecina bo tam są dobrzy.
obiektywny (89.228.244...) 21-12-2015 19:14
141.
        Ad.140 Nieprzyjemna prawda jest zawsze lepsza od przyjemnych złudzeń, musisz to zrozumieć. Boli- musi boleć.
Stargard (83.11.187...) 21-12-2015 21:36
142.
        Ryszard Petru apeluje do posłów opozycji, by nie opuszczali Sejmu przedwcześnie. W każdej chwili może pojawić się projekt zmiany Konstytucji.
Stargard (83.11.187...) 21-12-2015 21:44
143.
        Prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka przez osiem godzin prosił przewodniczącego komisji ustawodawczej Marka Asta o głos. Po ośmiu godzinach, gdy większość poprawek była już przegłosowana, opuścił salę. - Trudno o bardziej przekonujący dowód na to, jak traktowany jest głos obywateli w tak ważnej dla przestrzegania praw i wolności człowieka sprawie - mówi prezes HFPC Danuta Przywara.
Stargard (83.11.187...) 21-12-2015 22:46
144.
        Nie od dzisiaj Prezio wyzywa Polaków od lat, szydzi, obraża, a przede wszystkim chce nas skłócić ze sobą tak bardzo, żeby uniemożliwić jakikolwiek dialog. Przez lata machaliśmy ręką, że co jakiś czas wariata spotyka się na drodze i nie ma sensu z tego powodu robić afery. Jak się niestety okazało zachowanie Kaczyńskiego i innych PiS-owców, stworzyło jego naśladowców - tak zrodził się Kukiz, który w chamstwie i rzucaniu obelg stara się prześcignąć Prezia, stając się jego wiernym i oddanym uczniem. Ale miarka się przebrała. Podniesiono rękę na Konstytucję - na akt, który dla większości Polaków jest świętością. Poza tym jest jeszcze jedna rzecz, która stała się powodem pisowskiej furii. KOD odebrał im pierwszeństwo w zwoływaniu ludzi na ulicę. Mieli w tym monopol. Nikt tego inny nie potrafił a okazało się, że są lepsi. Tego nie mogą przeżyć. Ale będą jeszcze zdziwieni. ****
rozsądny (89.229.100...) 22-12-2015 12:25
145.
        Państwo Polskie wydaje ponad 400 milionów na pracę sejmu. A jak polscy posłowie pracują? widzimy sami. Pośmiewisko i wstyd na cały świat, taką reklamę dla społeczeństwa Polskiego zafundowali nam w największym stopniu posłowie prawa i sprawiedliwości. Chamskie traktowanie opozycji stało się chlebem powszednim. Zamykanie gęby posłom przez wyłączanie mikrofonów standardem.Nierówne traktowanie posłów pis i opozycji.Zwracam się do elity rządzącej która reprezentuje Polskę na arenie międzynarodowej, nie ośmieszajcie Polski i ludzi w niej mieszkających.
Stargard (83.11.173...) 22-12-2015 14:56
146.
        Więcej ufności w Opatrzność. Oni tylko na zewnątrz są tacy silni, ale jak rządzili to mieli wpadkę za wpadką. Teraz będzie podobnie, tylko trzeba trochę czasu aby się skompromitowali do końca. Z tym nie będzie trudno, bo zaczynają rozdawnictwo pieniędzy których nie ma. Jak ludzie którzy głosowali na PiS odczują że im się nie polepszyło, ale w zamian muszą płacić za czyjeś obietnice wyborcze to przepędzą grupę Prezia bez większych problemów. Na Majdanie dopiero tworzyło się społeczeństwo obywatelskie. My je już mamy od dawna.
rozsądny (89.229.100...) 22-12-2015 16:35
147.
        "Washington Post" apeluje: administracja Obamy powinna wywrzeć wpływ na polski rząd Nowi prawicowi przywódcy Polski przekroczyli granicę. Prezydent USA mógłby wywrzeć na nich wpływ i dać im do zrozumienia, że ich działania mogą zaszkodzić relacjom z Waszyngtonem oraz podkopać polskie success story - pisze "Washington Post". Jak podkreśla dziennik, "przez ostatnie dwie dekady Polska była liderem wśród postkomunistycznych państw Europy Środkowej, z coraz szybciej rozwijającą się gospodarką i rosnącym wpływem w NATO i Unii Europejskiej". Dlatego "nagły wybuch kryzysu politycznego w Warszawie, który według wysokich rangą polityków i obrońców prawa zagraża krajowej demokracji, wywołał szok po obu stronach Atlantyku" - dodaje. Gazeta przypomina, że działania Prawa i Sprawiedliwości skłoniły szefa Parlamentu Europejskiego Martina Schulza do oświadczenia, że w Polsce trwa "zamach stanu", a dziesiątki tysięcy Polaków do przyłączenia się do demonstracji organizowanych przez nowo powstały Komitet Obrony Demokracji. "WaPo" za najbardziej niepokojące uznaje próby przejęcia kontroli nad Trybunałem Konstytucyjnym. Według dziennika "PiS i jej przywódca Jarosław Kaczyński przekroczyli granicę, nie akceptując wyroku Trybunału, który uprawomocniał trzy z pięciu poprzednich nominacji sędziowskich". "Utrudniając Trybunałowi podejmowanie decyzji, nowa ustawa może usunąć najważniejszą kontrolę nad nowym rządem" - ocenia "WaPo". Masowe demonstracje i gorąca debata, wywołana kryzysem wokół Trybunału, świadczą o tym, że Polska pozostaje solidną demokracją - uważa gazeta i dodaje, że wielu Polaków obawia się, że "Kaczyński zamierza pójść drogą swego sojusznika, premiera Węgier Viktora Orbana", który naraził na szwank krajowe instytucje i wyrażał pogardę dla liberalnej demokracji. Co robić? "Kaczyński i jego partia są wrogo nastawieni do Rosji i nieufni wobec Niemiec, ale ogólnie są proamerykańscy. Stwarza to dla administracji prezydenta Baracka Obamy okazję do wywarcia wpływu na rząd. Administracja powinna powiedzieć przywódcom w Warszawie, że osłabienie kontroli sądowniczej, czystki wśród krytyków w państwowych mediach i dalsze prześladowanie przeciwników politycznych szybko popsują relacje z Waszyngtonem i podkopią polskie success story" - konkluduje gazeta.
Stargard (83.20.87...) 23-12-2015 10:58
148.
        Brawo STARGARD jeszcze napisz co głosi TRYBUNA LUDU a zaoszczędzimy na gazetach i Państwowych Lasach.A tak serio to już zacznij ****,co widać na powyższych wpisach.
obiektywny (89.228.244...) 23-12-2015 16:12
149.
        Ad. 148 Chamstwo nie jest równoznaczne z zezwoleniem na ubliżanie ludziom. "Głupcem wolno być każdemu, ale pod jednym warunkiem: żeby nie dawał złego przykładu".
Stargard (83.20.87...) 23-12-2015 16:27
150.
        obiektywny "Im kultura niższa, tym chamstwo bardziej rozwinięte."
Stargard (83.20.87...) 23-12-2015 16:41
151.
        *****.A zapomniałem co tam dzisiaj piszą ciekawego w Konsomolskiej Gazecie,albo w Kraju Rad.
obiektywny (89.228.244...) 23-12-2015 20:01
152.
        Jak Unia Europejska odsunie Polskę od koryta to będzie kwik, kwik, kwik... Europa krytykuje rząd PiS. Szef MSZ Luksemburga: UE ma obowiązek ingerowania ws. Polski Szef MSZ Luksemburga Jean Asselborn powiedział telewizji ZDF, że jeśli nowy rząd w Polsce chce zdobyć wpływ na wymiar sprawiedliwości i media, to Unia Europejska ma nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek "mieszania się", aby powstrzymać takie działania. Asselborn, którego kraj przewodzi w tym półroczu UE, był pytany, jak Europa powinna reagować na sukcesy wyborcze "partii prawicowych, skrajnie prawicowych, a po części wręcz antyeuropejskich". Polityk zastrzegł, że odpowiedzi powinni udzielić przede wszystkim obywatele tych krajów, w których występuje ten problem. - Odpowiedź musi być najpierw odpowiedzią narodową. Europa nie może czarować i mówić, jak ludzie czy rządy w Polsce, na Węgrzech i w innych krajach mają się zachowywać i jak mają głosować. To kwestia narodowej suwerenności - powiedział. Szef luksemburskiej dyplomacji podkreślił, że praworządność jest w Europie "fundamentalnym prawem", którego trzeba przestrzegać i którego nie wolno ograniczać. - Uważam, że Bruksela powinna to powiedzieć niektórym krajom - zauważył Asselborn, dodając, że praworządność jest "fundamentem, esencją" Unii. - Obserwujemy od 2010 r. na Węgrzech rozwój (wydarzeń), którego trzeba się obawiać. Jeżeli teraz w Polsce nowy rząd chce uzyskać wpływ na wymiar sprawiedliwości, na wolność mediów, to jest to bardzo złe, a UE nie tylko ma prawo, ale wręcz obowiązek mieszania się w celu powstrzymania tej tendencji - powiedział Asselborn ZDF. Asselborn: Bruksela popełniła w przeszłości błąd; to jest zaraźliwe Jak dodał, Bruksela popełniła w przeszłości błąd, pozwalając na to, by "wydarzenia biegły swoim tokiem, przede wszystkim na Węgrzech". - To jest zaraźliwe - ocenił luksemburski dyplomata. - Polska, która jest dużym krajem, zamiast być wzorem dla innych krajów wschodnich, zamiast rozwijać demokrację, bierze przykład z Węgier, to może się źle skończyć dla całej UE - ostrzegł. - Musimy przeciwdziałać, wskazując na zasady, ale - jeśli będzie to konieczne - także za pomocą działań - powiedział Asselborn. - Musimy mieszać się w Europie, gdy chodzi o prawa podstawowe, o wolność mediów, jeśli są one zagrożone - podkreślił szef MSZ Luksemburga. Jak dodał, kraje, które łamią zasady, będą krytykowane na forum unijnym. Waszczykowski odpowiada - Za niedopuszczalne uważam próby ingerowania w działania wybranego w demokratycznych i wolnych wyborach rządu RP - podkreślił minister Witold Waszczykowski komentując treść wywiadu, jakiego udzielił Asselborn. "Nowe, niedawno wybrane władze Polski stanęły przed trudnym zadaniem zreformowania wielu obszarów życia naszego kraju. Podjęliśmy m.in. działania zmierzające ku poprawie stanu praworządności w naszym kraju. Ważnym zadaniem na tym polu jest naprawa sytuacji upolitycznienia - jeśli nie wręcz upartyjnienia - do jakiej doprowadziły poprzednie rządy w Trybunale Konstytucyjnym. Obecny trybunał próbuje utrzymać błąd popełniony przez poprzedni parlament" - czytamy w oświadczeniu szefa polskiego MSZ. "Ponadto pragnę zwrócić uwagę, że to właśnie demokratycznie wybrany rząd Prawa i Sprawiedliwości dąży do przywrócenia wolności mediów, zawłaszczonych przez poprzednio rządzące ugrupowania polityczne. To my zatem bronimy wolności słowa, która dotąd była w poważnym stopniu ograniczona" - stwierdza minister Waszczykowski i dodaje, że "wypowiedź ministra spraw zagranicznych Luksemburga Jeana Asselborna wykracza w jego ocenie poza zasadę poszanowania suwerenności państw w Unii Europejskiej".
Stargard (83.20.87...) 23-12-2015 20:54
153.
        Europejskie biuro ONZ ds. praw człowieka zaniepokojone sytuacją w Polsce... • Europejskie biuro ONZ ds. Praw Człowieka zaniepokojone sytuacją w Polsce • ONZ o nowelizacji ustawy o TK: grozi poważnym naruszeniem rządów prawa • Apel do Senatu i Prezydenta RP o nieuchwalanie nowelizacji ustawy o TK "Sądy konstytucyjne odgrywają żywotną rolę w systemie równowagi demokratycznych społeczeństw" - napisał w komunikacie szef biura ONZ Jan Jarzab. "Jakiekolwiek reformy związane z sądami konstytucyjnymi powinny być tak zaprojektowane, aby wzmacniać te niezależne instytucje, a nie je osłabiać". Jarzab odniósł się też do "skrajnej szybkości", z jaką polski parlament przyjmuje nową ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, zwracając uwagę, że reformy tej wagi powinny być wynikiem szerokich publicznych konsultacji. "Jest bardzo godne pożałowania, że obecna większość (parlamentarna - PAP) naciska na uchwalenie tych reform przez parlament tak szybko jak się da - mimo masowych publicznych protestów oraz niepokoju wyrażanego przez niezależne organy takie jak Krajowa Rada Sądownictwa, a także przez polskie organizacje praw człowieka". Jarzab odniósł się do wcześniejszego komunikatu przewodniczącej Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Anne Brasseur, która określiła planowane zmiany przepisów dotyczących TK jako daleko idące ograniczenie uprawnień organu władzy sądowniczej, której niezależność jest gwarantowana w drodze konstytucyjnej. "Podzielam jej pogląd, że pospieszne przyjęcie takiego prawodawstwa grozi poważnym naruszeniem rządów prawa w Polsce i, co za tym idzie, grozi osłabieniem ochrony praw człowieka" - oświadczył Jarzab. Szef regionalnego biura wezwał Senat i prezydenta RP, by odpowiedzieli na niepokój wyrażany przez krytyków na szczeblu krajowym, europejskim i międzynarodowym i nie uchwalali proponowanych zmian w ustawie o TK. Europejskie Regionalne Biuro ONZ ds. Praw Człowieka jest lokalną placówką Urzędu Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka; ma siedzibę w Brukseli.
Stargard (83.20.87...) 23-12-2015 21:23
154.
        Niemiecka prasa: Polskie władze przekroczyły Rubikon Dzisiaj... Komentatorzy największych niemieckich gazet krytykują w czwartek nowy polski rząd, zarzucając mu, że niszczy państwo prawa. „Władze definitywnie przekroczyły Rubikon między systemem wolnościowym a autorytarnym" – pisze „Sueddeutsche Zeitung”. "Do nauk wyciągniętych z historii Europy należy refleksja, że sprawowanie władzy prowadzi do nadużycia władzy. (Władza) musi być kontrolowana i podzielona" - czytamy w komentarzu opublikowanym w "SZ". "Nowy polski rząd, kierowany przez swego "spiritus rector" Jarosława Kaczyńskiego, natychmiast rozpoczął przebudowę Polski w państwo, w którym władza przestała być podzielona i kontrolowana, lecz została całkowicie skupiona w rękach Kaczyńskiego i jego nacjonalistycznej partii PiS" - ocenia autor komentarza Stefan Ulrich. Reklama "Władze ostatecznie przekroczyły Rubikon pomiędzy systemem wolnościowym a autorytarnym" - pisze Ulrich. Jak podkreśla, władze "przeforsowały w Sejmie ustawę, której celem jest zablokowanie TK za pomocą nowych reguł postępowania". Komentator zwraca uwagę, że polski rząd usprawiedliwia swoje działania wynikającą z wyborów wolą narodu. "Zwycięstwo wyborcze legitymizuje sprawowanie władzy tylko w granicach państwa prawa. Kto idzie dalej, ten nadużywa woli narodu, by podporządkować naród swojej dyktaturze" - czytamy w "SZ". Ulrich o możliwości zawieszenia polskich praw członkowskich "Politycy PiS liczą widocznie na to, że złamanie przez nich tabu pozostanie w Europie bez konsekwencji. Uważają, że trapiona problemami UE nie będzie chciała stawić czoła kolejnemu dużemu kryzysowi" - pisze Ulrich. Gdyby rzeczywiście tak się stało, oznaczałoby to katastrofę porównywalną ze "stopieniem europejskiego reaktora atomowego". "Europa straciłaby swoją tożsamość i nie powinna w takim przypadku nigdy więcej występować w świecie jako orędowniczka demokracji i prawa" - czytamy w "SZ". "UE musi szybko odpowiedzieć" - pisze Ulrich. Parlament Europejski "mógłby bez zwłoki zwołać nadzwyczajne posiedzenie i wdrożyć postępowanie na podstawie artykułu 7 traktatu UE, aby zawiesić polskie prawa członkowskie, jeśli rząd w Warszawie nie powróci do (zasad) państwa prawa". "W ten sposób być może uda się nie dopuścić, by Polska - jeden z najważniejszych krajów członkowskich - straciła swoją wolność i by dalsze kraje UE przesunęły się w kierunku autokratyzmu" - pisze komentator "SZ". Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/raporty/raport-spor-wokol-tk/newsy/news-niemiecka-prasa-polskie-wladze-przekroczyly-rubikon,nId,1944752#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox "UE musi działać" - pisze Reinhard Veser we "Frankfurter Allgemeine Zeitung". "Pośpiech, z jakim narodowi konserwatyści w Polsce de facto wyłączyli TK w Polsce, sprawia, że można spodziewać się najgorszego" - kontynuuje komentator dziennika. "Nie tylko treść ustawy, lecz także sposób przeforsowania jej w parlamencie, jest dowodem na nadużycie podstawowych norm demokratycznych i państwa prawa" - ocenia Veser. "PiS wprowadziło wyborców w błąd" "FAZ" przyznaje, że Jarosław Kaczyński doszedł do władzy dzięki wolnym i demokratycznym wyborom oraz ma prawo do realizacji swego programu. "Jednak to, co czyni obecnie, nie ma nic wspólnego z normalną demokratyczną zmianą u władzy" - uważa Veser. "O radykalnej przebudowie państwa, a mówiąc dokładniej: o pozbawionym skrupułów zawłaszczeniu go przez jedną partię, nie było mowy w kampanii wyborczej" - czytamy w "FAZ". Zdaniem komentatora PiS wprowadził wyborców w błąd. Jak zaznacza, słowa szefa Parlamentu Europejskiego Martina Schulza o tym, że wydarzenia w Polsce wykazują cechy zamachu stanu, "nie świadczą o taktycznej roztropności", lecz "merytorycznie są słuszne". Poprzez uchwalenie ustawy o TK niespełna dwa miesiące od przejęcia władzy działania rządu w Warszawie "osiągnęły jakość, wobec której UE nie może pozostać bierna". "Trzeba szybko sprawdzić, czy ustawa o TK jest zgodna z prawem unijnym, i trzeba szybko wyraźnie dać do zrozumienia, jakie skutki dla pozycji Polski w UE będzie miało dalsze naruszenie demokratycznych zasad - łącznie z pozbawienia prawa głosu" - czytamy w "FAZ". To groźba "ciężkiego kalibru" i "nie należy sobie życzyć, aby ją w ogóle wypowiadano". "Zaniechanie działania może mieć jednak jeszcze gorsze skutki" - konkluduje Veser. Do głosów domagających się ingerencji UE w sprawy polskie dołącza także "Die Welt" w komentarzu "Na drodze do narodowo-konserwatywnej dyktatury". "W Polsce grozi ni mniej, ni więcej jak dyktatura, tym razem nie komunistyczna, lecz narodowo-konserwatywna" - pisze Dietrich Alexander. "To bardzo źle dla Polski, a w dodatku jest naigrywaniem się z odwagi i ofiarności ludzi, którzy walczyli i zginęli w walce o polską demokrację" - pisze Alexander. "To także zła sytuacja dla Niemiec i Europy" - dodaje. Jego zdaniem "jedyna nadzieja w politycznej dojrzałości Polaków". "Najwyższy czas, aby Komisja Europejska zainteresowała się wydarzeniami w Warszawie, tak jak czyni to w przypadku Orbana" - czytamy w "Die Welt". Z Berlina Jacek Lepiarz www.interia.pl
Stargard (83.20.235...) 24-12-2015 15:55
155.
        ​"Guardian" cytuje Wałęsę, Politico Pawłowicz. Kolejne publikacje o sytuacji w Polsce... Kolejny dzień przynosi kolejne zagraniczne publikacje na temat działań władzy wokół Trybunału Konstytucyjnego. Serwis Politco nie ma już wątpliwości, że polskie problemy stały się sprawą międzynarodowej wagi. Działania związane z Trybunałem Konstytucyjnym zostały określone jako duży kłopot dla Unii Europejskiej. "Przeświadczenie o łamaniu demokratycznych norm przez Warszawę wywołuje alarm w Brukseli" - czytamy. W publikacji relacjonowane są zastrzeżenia Fransa Timmermansa, pierwszego wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej, który zaapelował do polskich władz o wstrzymanie się z nowelizacją ustawy o TK z powodu poważnych wątpliwości konstytucyjnych. Komisja Europejska obawia się, że PiS chce ograniczyć niezawisłość konstytucyjnego sądu. Politico szczegółowo opisuje prace nad nowelizacją. W publikacji cytowana jest Krystyna Pawłowicz, która podczas posiedzenia komisji ustawodawczej mówiła do rozzłoszczonych posłów innych partii: "Tak smakuje życie w opozycji. Mniam, mniam, mniam". W wersji anglojęzycznej: "That’s the taste of life in the opposition. Yum, yum, yum". Serwis cytuje także słowa Kornela Morawieckiego z ruchu Kukiz'15: "Ponad prawem stoi wola narodu", które po angielsku wyglądają nie mniej efektownie: "The good of the nation is above the law". Za polską granicę zagląda także brytyjski "Guardian", który koncentruje się na krytyce ze strony Lecha Wałęsy - przedstawionego jako lidera Solidarności w latach 80. i laureata pokojowej Nagrody Nobla. Wałęsa powiedział, że obecny rząd działa "przeciwko Polsce, przeciwko demokracji i przeciwko wolności" oraz "ośmiesza nas za granicą". W "Guardianie" czytamy, że PiS chce wyraźnie osłabić Trybunał Konstytucyjny, co budzi niepokój w Unii Europejskiej.www.interia.pl
Stargard (83.20.235...) 24-12-2015 19:43
156.
        Widzę ,że lemingowi ze znaku Stargard łatka pasuje najlepiej nie myśli samodzielnie tylko mówi i pisze bzdety jak jego guru Walesa. To tak na marginesie ale PO kolei. Unia europejska nie odsunie Polski od koryta bo do przyszłego roku będziemy w UE płatnikami netto no i kto na tych ***** będzie pracował GB ma chęć wycofać się a jak wyjdzie polska to co najmniej połowa Grupy wyszehradzkiej i zostaną im na utrzymaniu kraje śródziemnomorskie to grozi bankructwem UE. PO drugie ale z powodu i to z powodu kiepskiego gospodarowania funduszami unijnymi oraz poważnych zaniedbań rządu PO-PSL już w przyszłym roku Polska może stać się "płatnikiem netto" Unii Europejskiej. To oznaczałoby, że więcej pieniędzy wpłacimy na konta w Brukseli (poprzez składki członkowskie oraz przepadek niespożytkowanych środków), aniżeli otrzymamy w ramach funduszy europejskich! Okazuje się, że nasz kraj nie wydał jeszcze 28 miliardów złotych przyznanych Polsce z budżetu Unii Europejskiej na lata 2007 - 2013. Jeśli nie zrobimy tego do 31 grudnia 2015 r., to środki te bezpowrotnie przepadną! Niestety wiele wskazuje na to, że tak właśnie się stanie. Dla przykładu - tzw. fundusze spójności są wykorzystane na poziomie 91 procent. Łatwo zatem policzyć, że do tej pory wydatkowaliśmy je w średnim tempie 0,85 proc. miesięcznie (uwzględniając okres 2007 - 2015). Jest bardzo wątpliwe, aby do końca grudnia nagle udało się je spożytkować w tempie ponad 10-krotnie szybszym. Jeżeli spełni się czarny scenariusz i wspomniane fundusze nie zostaną wykorzystane na czas, to wliczając je do przyszłorocznego bilansu płatniczego UE-Polska może się okazać, że staniemy się de facto "płatnikiem netto". Należy pamiętać, że w 2016 roku do unijnego budżetu odprowadzimy największą w historii składkę członkowską, która wyniesie aż 9,24 mld zł. Jeśli doliczymy do tego pieniądze, które przepadną, bo do końca tego roku nie uda się ich spożytkować, to widmo Polski jako "płatnika netto" UE staje się nagle bardzo prawdopodobne. To wielka zasługa ****** ze znaku PełO i Nowoczesna = KOD ich wspaniałych rządów. PO trzecie to POdczas manifestacji KOD-ów Mogliśmy dziś obserwować pochód odrzuconych przez wyborców, skompromitowanych polityków, którzy oddzieleni od koryta / kwicza jak świnie w chlewie / próbują wcisnąć kit, że demokracja w Polsce jest zagrożona. Nie dajmy się zwariować - obrona interesów okrągłostołowego układu, zagranicznych banków, wpływów b. członków PZPR oraz Platformy Obywatelskiej nie jest żadną obroną demokracji! Prawdziwym dramatem, zagrożeniem dla demokracji i swobód obywatelskich zwykłych Polaków byłby natomiast powrót tej ekipy do władzy. Dlaczego uważam, że powrót poprzedniej ekipy rządowej byłby prawdziwym zagrożeniem dla demokracji? Ano dlatego, że kiedy rządzili przyjęli ustawy ograniczające dostęp obywateli do informacji publicznej oraz ograniczające wolność zgromadzeń. Dlatego, że przyjęli ustawę 10-66 umożliwiającą w Polsce interwencję obcych sił. Dlatego, że mielili w sejmowej niszczarce miliony podpisów złożonych pod obywatelskimi inicjatywami i głęboko w d...pie mieli głos zwykłych ludzi. Dlatego, że przez osiem lat regularnie podnosili nam podatki i obciążenia fiskalne. Dlatego, że nie działali wg polskiej racji stanu, a na telefon spełniali zachcianki Berlina i Brukseli. Dlatego, że co roku na 11 listopada szykowali prowokacje (np. spalenie budki pod rosyjską ambasadą). Dlatego, że Konstytucję RP próbowali zmieniać pod osłoną nocą, a proponowane przez ówczesną opozycję pakiety demokratyczne odrzucali bez zastanowienia.  Właśnie dlatego boje się ich powrotu i wiem, że byłby to prawdziwy dramat, zagrożenie dla demokracji i swobód obywatelskich zwykłych ludzi. I te wasze cytaty niby wolnej prasy zachodniej wsadźcie sobie w dupasa bo to nic innego jak obrona ich interesów a nie naszych Polskich. PO czwarte cytowanie Bolka mnie akurat nie rusza dla mnie nie był i nie jest ikona ruchów wolnościowych sprzedał się za parę szekli czy srebrników jak Judasz. Polska to jednak dziwny / dziki / kraj tak mówił wasz Drzewiecki. Nie protestowali jak wyprzedawano za bezcen majątek. Nie protestowali jak podnoszono wiek emerytalny. Nie protestowali jak ukradziono ich pieniądze z OFE. Nie protestowali jak bankowcy świadomie zadłużyli oszukując milion polskich rodzin, które nigdy nie spłacą długu. Ale część poszła protestować w obronie dziadków z TK, którzy zarabiają 30-50 000 miesięcznie za to, że zbiorą się parę razy do roku, którzy to wszystko przyklepali wbrew Konstytucji. I jak może być dobrze w Polsce? Ale się Polacy wreszcie obudzili i nie POzwolą wam na te harce. Dosyć mam rządów PO - do czego doprowadzili nas Polaków . Nie chcę żyć w takim Państwie . Wszystko rozmydlone , nigdzie sprawiedliwości nie może dochodzić przęciętny Polak . Zero bezpieczeństwa , ani z sądów , prokuratorów , lekarzy ,w szkołach i urzędach . Wszędzie musisz czuwać , żeby Cię nie oszukali . A już starsi ludzie - olewani zupełnie . . W ustach rządzących wszystko piękne - ale na taśmach widać jak traktują Polaków . Żadnych Petru , PO i innych przebierańców . Jestam za PIS i daję pełną zgodę na wszystkie zmiany - również Konstytucji. A wiecie kto donosi na Polski rząd w Brukseli to wam POwiem kto donosi w Brukseli na polski rząd? - Tajni współpracownicy służb PRL oraz byli członkowie PZPR TW Znak, TW Delta, członek rady nadzorczej FOZZ, żona TW Piotra, aktywistka i członek PZPR - jakie to znamienne kto w Brukseli wysnuwał oskarżenia wobec polskiego rządu. Boni, Rosati, Kudrycka czy Zwiefka - wszyscy oni, mniej lub bardziej, powiązani byli funkcyjnie z PRL. Obecnie połączyła ich Platforma Obywatelska. Trybunał Konstytucyjny to część "grupy trzymającej władzę" od 25 lat. Razem z telewizyjnym mainstreamem wolą zdradzić Polskę niż oddać swoje przywileje. Donoszą na Polskę jak Targowica. Ryk i kwik świń odrywanych od koryt jest coraz bardziej niebezpieczny. Już, Towarzysz "Bolek zapowiada " Zamach stanu na legalnie wybrany Rząd Polski, jeśli tylko sondaże wybiją "Pietru" na pierwszego sekretarza III RP co się realizuje na naszych oczach. Siła pieniądza jest ogromna, "Pietru" ma za zadanie stworzyć w Polsce "Majdan" już "Bolek" o tym wypeplał dziś głośno w TVP. Niewiarygodne do czego Ci ludzie są zdolni , nawet do podpalenia Polski aby tylko utrzymać koryta. Obudźcie się ludzie i przestańcie wierzyć w złote słówka lobbysty bankierów i światowych koncernów " Pietru" i jego popleczników. Zapomnieliście już jak 8 lat temu zawierzyliście Tuskowi? I co ciepła woda w kranie i setki afer Wam starczyły? Petru to taki Wałęsa bis wystawiony do walki o utracone koryta i kasę niedokradzioną.Jak widzę tych aktorów, nieaktorów , tych Lisów, tych dziennikarzy od 7 boleści, to nóż w ręku się otwiera. Jakoś nie protestowali , jak rudy z ta pseudo doktor zadłużali kraj w MFW, jak tworzyli z hrabią niedoukiem z (cholera wie skąd) kreatywna księgowość, jak w biały dzień rozkradli nasze składki OFE. Jak łamali na każdym kroku nasze prawa do informacji do godnego życia. Jak to jest, że wojskowy ignoruje polecenia przełożonego i nie zwalnia urzędu (ten pajac z niby NATO) Co z ta zgrają pociotków w urzędach , oni niedługo potworzą własne miasta PO- ciotków. jak widzę tych satyrów Kwacha i Bola ,to szlag trafia, że najwięksi oszuści 25 lecia maja się dobrze . W Magdalence zapomnieliście egoiści ze starej komuny i Wałęsowska Solidarności o trzecim ugrupowaniu w Polsce , które właśnie wygrało wybory i zaczyna rządzić. To był błąd co więcej postanowiliście ich likwidować gdzie się da i jak się da a jak ruscy Wam podsunęli pomysł dla swoich interesów wiecznego skłócenia dobrych dwóch prawicowych kierunków i skorzystaliście od i tej pory w Polsce dłuuuugo nie będzie spokoju !!!! Totalne błędy polityczne PO i Wałęsy odsunięcie konserwatywnej prawicy od życia politycznego woleli starych skorumpowanych komuchów niż uczciwą prawicę. Zastosowali metody, które są niegodne Polaka. Błąd, błąd to WY jesteście i będziecie winni wszystkiemu co tutaj się stanie. TO co zrobiliście nawet nie stoi obok moralności zwykłego człowieka nie mówiąc o chrześcijańskiej. A panie Wałęsa a za siebie się pan nie wstydzi !! Nie rób pan z siebie świętego !! Przecież to pana wybrano ( WYPCHNIĘTO) na piedestał władzy gdzie stał się pan popychadłem takich ludzi jak Mazowiecki czy Balcerowicz !! Obecnie pała pan nienawiścią do legalnie w sposób demokratyczny wybranego prezydenta szkalując jego i POLSKI dobre imię ! Opamiętaj się człowieku ! Skąd w tobie w człowieku mieniącym się KATOLIKIEM jest tyle nienawiści ! Nie godny jesteś noszenia w klapie marynarki wizerunku MATKI BOSKIEJ !! PRZYPOMINAM panu , że kościół katolicki przede wszystkim wyznaje doktrynę miłości i miłosierdzia !! A później napiszę wam jak doszło do zamach stanu w czerwcu 1992 roku o godz 22 jak konfidenci dokonali przewrotu. Kto i jak to zrobiono.
dipsy (89.228.244...) 25-12-2015 16:07
157.
        dipsy podążasz tą samą drogą którą kroczy wódz pis-u J. Kaczyński.Sortowanie Polaków ostatni raz było za czasów W. Gomułki. Prezes pis stwierdził że pierwszy sort-Zdrajcy Narodowi. drugi sort - Gestapo. trzeci sort- Komuniści i złodzieje,a Ty do którego sortu się przyznajesz? Zapytaj oto J.Kaczyńskiego bo ja ci nie odpowiem,ale myślę że do "najgorszego sortu Polaków".
Stargard (83.21.55...) 26-12-2015 12:15
158.
        Dziewiętnaście procent (19 %) społeczeństwa Polskiego które głosowało na prawo i sprawiedliwość jest dumnych i zachwyca się w jaki profesjonalny i skuteczny do bólu sposób Jarosław Kaczyński poradził sobie z ostatnią przeszkodą do władzy absolutnej którą jest Trybunał Konstytucyjny. Po zdeptaniu i paraliżu Trybunału Konstytucyjnego staniemy się najdemokratyczniejszym Państwem świata a do dobrobytu poprowadzi Polaków wódz Jarosław Kaczyński i Jego rząd. Łamanie prawa przez Prezydenta i rząd jest za przyzwoleniem kościoła.Rząd i kościół idą tą samą drogą, przykładem jest kazanie abp Stanisława Gądeckiego i wywiad Abp Henryka Hosera w polityce.pl. Obawiam się że ludzie którzy szukają Boga w "Radiu Maryja" "TV trwam" "Gość Niedzielny" mogą GO już tam nie znaleźć. Zamiast nauczanie o Bogu mamy politykę, bluźnierstwa, wyszydzanie ludzi myślących inaczej niż "prawo i sprawiedliwość. Przykładem niech będzie "Gość Niedzielny" na pasku KOMENTARZE. Panie Jarosławie Kaczyński apeluję do pana o rozwagę bo "Każda dyktatura ma tylko jeden cel: utrwalanie swej władzy".
Stargard (83.21.55...) 26-12-2015 12:19
159.
        Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji na rozkaz władzy wprowadza zmiany, cenzura i dyktat stanie się chlebem powszednim... Przykład jak krzywdzone przez media do obecnego czasu było "prawo i sprawiedliwość".... Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji podsumowała kampanię wyborczą do parlamentu. Z raportu wynika, że w telewizji TRWAM 98,8 proc. czasu antenowego otrzymali kandydaci PiS-u. KRRiT uznała również, że drugą najbardziej stronniczą stacją jest TV Republika. Według raportu, podczas kampanii telewizje skupiały się głównie na relacjonowaniu poczynań Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej. Partie uzyskiwały wówczas najwyższe wyniki w sondażach. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji pochwaliła Polsat News, który miał najlepiej wypełniać misję dziennikarską. Za brak pluralizmu, ostro skrytykowano „Informacje dnia” w Telewizji TRWAM oraz „Dzisiaj” TV Republiki. W czasie kampanii, w Telewizji TRWAM czas ekspozycji gości wynosił 16:15:52, z czego 16 godzin otrzymali kandydaci Prawa i Sprawiedliwości. Bezpartyjnym ekspertem był Grzegorz Bierecki, który sympatyzuje z partią Jarosława Kaczyńskiego. – W TV Trwam mamy do czynienia z ignorowaniem pluralizmu, albowiem 98,8 proc. to był udział jednego komitetu wyborczego – przekonuje KRRiT. pikio.pl
Stargard (83.21.55...) 26-12-2015 12:57
160.
        19 % ha ha chyba na PeŁO co za bzdury pleciesz faktycznie masz *****.O jakim TK mówisz tym zawłaszczonym przez PeŁO i PSL jak złamaliście Konstytucję to wy mogliście i nikt nie skakał ni nie wrzeszczał. Nikt nie donosił do Brukseli na was a obce media były szczęśliwe a jak został ruszony wasz ostatni bastion którym moglibyście wszystko blokować uznaliście to za nie Konstytucyjne. Zresztą możecie sobie wrzeszczeć i krzyczeć bo jest demokracja a nie totalitaryzm jak mówicie. W Polsce rządzą władze wybrane przez naród a nie przez lemingów wam od nich wara. Platfo zadymiarze czy wy wszyscy jesteście bez mózgu i honoru? Polacy POwiedzieli wam dość waszych nierządów! Przypominacie trochę jeden odcinek Mappet show - Kermit powiedział do miss Peggy - "zwalniam cię" ona zachowała się jakby nie rozumiała, Potem gdy trochę do niej doszło powiedziała- mnie nie tak łatwo wyrzucić" - wy jesteście podobni - do was nie dociera, że Polacy stracili cierpliwość do gardzenia przez PO? PO gardzi Polską - "polskość to nienormalność", "Polska to teoretyczny kraj". Obżerania się ośmiorniczkami i najdroższymi winami za nasze pieniądze i mówienie, że w Polsce nie ma głodu bo można "jeść szczaw i mirabelki". PO głosi, że demokracja to my "PO" inni to reżim! **** Otwórzcie oczy PO nie jest za demokracją a za reżimem PO aż do końca Polski! **** Oby nie ale jak będziecie szkodzić narodowi to wam POkaże gdzie wasze miejsce. Rząd poprzedni PO we wrześniu 2015. ROZGRABIŁ. 18 mld. OSIEMNAŚCIE MILIARDÓW zl. 600 mln/dziennie. !!!!!!!! Polecam na. œNiewygodna.infoœ to *** Teraz wiecie czego się tak boją PO i jej pomagier z Trybunału Konstytucyjnego towarzysz prezes krzyczy o łamaniu konstytucji aby osłonić swoje przestępstwa . Stosuje PO starą zasadę uciekającego złodzieja krzyczącego - "łapać złodzieja wskazując na niewinnego" . HiPOkryzja i obłuda PO... Jeżeli w TK byłoby 14 sędziów z PO i 1 z PiS to demokracja. Jeżeli 9 jest z PO i 6 z PiS to jest zamach na demokrację... PO twierdzi, że TK jest niezawisły i bezstronny. Dlaczego więc upiera się przy "swoich" sędziach? Czyżby byli "rozgrzani"?... Bo stary i mądry Polak i patriota pamięta ,że Trybunał Konstytucyjny to był wynalazek PRL-u, mało tego, Trybunał Konstytucyjny ustanowiono na mocy ustawy z dnia 26 marca 1982 roku, a więc w stanie wojennym. Bezpośrednią przyczyną powołania TK było usprawiedliwienie bandytyzmu Jaruzelskiego i Kiszczaka, jak również dalsze asekurowanie naruszeń konstytucji. W samej PZPR trwała wojna o wpływy i odpowiedzialność, w efekcie dopiero w 1985 roku powstał Trybunał Konstytucyjny. Nie trudno się domyślić, jacy sędziowie w nim zasiedli i czemu służyli. Tak wygląda krótki rys historyczny, który pokazuje skalę problemu i rzekomą instancję demokratyczną, nawiasem mówiąc dość wyjątkową w skali światowej demokracji. Czy zmniejszenie zasiłku pogrzebowego z 6000zł na 4000 zł było zgodne z z konstytucją? . 2. Czy podwyższenie wieku emerytalnego dla większości ludzi nawet pod koniec okresu pracy zawodowej nauczyciele z 50 na 67 lat było zgodne z konstytucją ? 3. Czy zostawienie służbom tzw. mundurowym emerytur już np. w wieku 38 lat po 15-stu latach pracy jest zgodne z konstytucją ?. 4. Czy wysokie emerytury nawet do mn 15000,- zł dla sędziów ,prokuratorów, wojskowych kosztem pozostałego społeczeństwa jest zgodne z konstytucją ? ----PYTAM przewielebnych obecnych sędziów TRYBUNAŁU KONSTYTUCYJNEGO oraz popierające ich niektóre osoby o wasze samopoczucie w kwestii tylko tych paru pytań?. Zło które czynicie jest krzywdą dla większości społeczeństwa ale dla was liczy się tylko dobro własne. Obiecałam Wam przedruk nocnego zamach stanu dokonanego przez Tuska ,Bolka i spółkę czerwca 1992 godzina 22.00 - w pokoju prezydenckim w Sejmie odbywa się spotkanie polityków, utrwalone na taśmie wideo. To słynna "nocna zmiana". Zawiązuje się koalicja strachu, która ma za zadanie obalić rząd Olszewskiego. Wokół Wałęsy zasiadają m.in. Donald Tusk, Tadeusz Mazowiecki, Leszek Moczulski (którego nazwisko figuruje na tzw. liście Macierewicza), Waldemar Pawlak. Jest obecny Mieczysław Wachowski. Moczulski: - Właściwie tak tuśmy doszli do wspólnego wniosku, że można nawet w tej chwili powołać premiera na tak zwane porozumienie dżentelmeńskie. Żeby na tydzień był premierem. W ciągu tygodnia uformujemy koalicję. Wałęsa: - Wy nie wiecie, jak daleko oni zaszli, dlatego trzeba ich błyskawicznie. Natychmiast, dzisiaj. Pawlak: - Tylko że to jest trochę gangsterski chwyt. Wałęsa: - Panowie, na kogo ma moja nominacja być? Czy przejdzie Pawlak? Panie Tadeuszu, ale pan jest wicepremier [o Mazowieckim]. Mazowiecki: - Ja nie wejdę do rządu, ale mogę to skonsultować. Wałęsa: - Słuchajcie, bo jak nie przejdzie [Pawlak - wyj. red.], to jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji. Też możemy się porozumieć, że później będziemy robić różne układanki jeszcze. Ale natychmiast trzeba zablokować tych ludzi, żeby nie przyszli do biura. Tusk: - Jak SLD nie skrewi, to przejdzie. A jak nie przejdzie... Moczulski: - To wtedy przecież pan Waldek nie będzie się upierał, prawda. Tusk: - Panowie, policzmy głosy - KPN, SLD, mała koalicja. Moczulski: - Jeśli lewica wstrzyma się od głosowania, to nam wystarczy. Tusk: - Według mojej wiedzy i wszystkich chyba tu obecnych SLD nie wstrzyma się, tylko będzie głosować za odwołaniem. Moczulski: - Za odwołaniem tak, ale czy będzie głosował za Pawlakiem w ogóle. Tusk: - Waldek, twierdziłeś, że tak. Dla SLD jest lepszy kandydat do poparcia. Wałęsa: - Dzisiaj wysondowałem wszystkie możliwości, dziś nie przeciągniemy inaczej. Moczulski: - Podejmujemy męską decyzję: Pawlak i koniec. Głosy: - Zgoda, zgoda, zgoda. Wałęsa: - Pismo jest przygotowane. Dzisiaj, natychmiast. Ja jutro nie mogę ich wpuścić do biura. Ludzie, nie dajcie się złapać na ten bój o "demokrację". Tu chodzi jedynie o ból przegranej i strach przed odpowiedzialnością. Pamiętajcie o tzw "nocnej zmianie", gdy obalono w nocy rząd Olszewskiego, gdy ten chciał ujawnić listy współpracowników SB i Moskwy. Pamiętajcie o zaginionych teczkach TW Bolka. Stargard zamiast nas pouczać gdzie mamy szukać Boga zrób to sam i spójrz na swoje skrzywione sumienie bo twoje komentarze są dalekie od tego co głosi kościół katolicki czy chrześcijaństwo w ogóle.Bredzisz o sortach, dzieleniu to wszystko dokonaliście wy odrzuceni od koryta albo daliście się zwieść zachodnim grupom interesów bo widzą ,że mogą to utracić. A na koniec , żeby było proszę państwa tak jak było – wiersz inspirowany słowami Agnieszki Holland 22 grudnia 2015 Nikt lepiej nie uzasadnił „obrony demokracji”, niż Agnieszka Holland, która przemówiła tak: Kochani, jesteśmy tu po to, żeby było tak jak było. Tego się nie da skomentować prozą… Żeby było proszę państwa tak jak było Wiersz ten powstał z inspiracji pani Holland Której słowo całą prawdę nam odkryło Że są po to te protesty w państwie Poland Żeby było proszę państwa tak jak było Brać garściami zamówienia i dotacje Tu kontrakcik, tam zlecenie się trafiło Ośmiorniczki jeść i kawior na kolację Żeby było proszę państwa tak jak było Na posadach by państwowych się uwłaszczyć Wziąć odprawę siedem baniek, że aż miło Za granicą w pas się kłaniać oraz płaszczyć Żeby było proszę państwa tak jak było By ustawę można było kupić w Sejmie Na cmentarzu żeby coś się załatwiło Wiara prosi i domaga się uprzejmie Żeby było proszę państwa tak jak było Demokracji dzielnie broni Gross Jan Tomasz On też pragnie, żeby nic się nie zmieniło Gdy oczernić trzeba Polskę, zawsze go masz Żeby było proszę państwa tak jak było Jest, a jakże i przemawia Lis na żywo Protestuje, żeby mu się nie skończyło W telewizji wypasione sute żniwo Żeby było proszę państwa tak jak było Protestuje jak należy Urban Jerzy Przyznam szczerze, że mnie wcale nie zdziwiło Larum grają więc z pomocą i on bieży Żeby było proszę państwa tak jak było Ale naród jednak rozum ma nielichy I w wyborach zdecydował głosów siłą By odsunąć towarzystwo to od michy I nie będzie proszę państwa tak jak było PS. to nie są moje słowa.
dipsy (89.229.102...) 26-12-2015 13:13
161.
        "19 % ha ha chyba na PeŁO co za bzdury pleciesz" Oblicz sobie chyba że masz "zlasowany móżdżek." Uprawnionych do głosowania było 30,534,948 osób. Do wyborów poszło 50,92%. Na pis głosowało 37,7%. Powtarzanie przez rządzących że taka była wola wyborców to nic innego jak tylko pranie mózgu.
Stargard (83.21.55...) 26-12-2015 18:38
162.
        Premier Szydło mówi „Misiem”: A gdyby staruszka przechodziła?... Czy rząd przestraszył się demonstracji, spadających sondaży i krytycznych opinii w światowych mediach? Beata Szydło chce „uspokoić sytuację” i wzywa do „spokoju i rozmowy”. Na razie mówi jednak „Misiem” Stanisława Barei. W telewizji Trwam premier polskiego rządu tłumaczyła się z ostatnich poczynań swojej partii, w tym z niszczenia Trybunału Konstytucyjnego. Nawet widzowie stacji ojca Rydzyka musieli przecież zauważyć festiwal nocnych głosowań, uliczne protesty i spadające w sondażach poparcie dla nowego rządu. Dlatego premier Szydło ubolewa, deklaruje, że chce współpracować z opozycją i „uspokoić sytuację”. Czy można jej wierzyć? Nie, bo jednym tchem przypuszcza atak na obrońców Trybunału i wskazuje starych wrogów. Gdyby tutaj staruszka przechodziła I straszne to, i śmieszne, ale pani premier mówi do widzów TV Trwam „Misiem” Barei. Pamiętacie pewnie Państwo scenę, kiedy milicja łapie kierowcę przy tekturowych domach za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym, ten zaś tłumaczy się „wczoraj tych domów jeszcze nie było”. Na to milicjant odpowiada: „A gdyby tutaj staruszka przechodziła do domu starców, a tego domu wczoraj by jeszcze nie było, a dzisiaj już by był, to wy byście staruszkę przejechali, tak? A to być może wasza matka!” Mogłoby się tak zdarzyć… Posługując się logiką milicjanta z „Misia”, pani premier tłumaczyła w wywiadzie, dlaczego PiS musiał zrobić z Trybunałem Konstytucyjnym to, co zrobił. Beata Szydło stwierdziła, że wszystkie rządowe projekty prospołeczne (wiadomo, mityczne 500 zł na dziecko), MOGŁYBY być zaskarżane do TK: „Ja nie twierdzę, że tak by było, ale mogłoby się tak zdarzyć". Możemy sobie razem pogdybać. Trybunał, jeszcze niedawno, MÓGŁBY wiele rzeczy, na przykład zawetować wprowadzenie prawa niezgodnego z konstytucją. MÓGŁBY zawetować choćby złożony w ub. tygodniu w Sejmie projekt PiS zmiany ustawy o policji. Daje on nowe możliwości inwigilacji obywateli poprzez kontrolę ich bilingów telefonicznych. Zgodnie z projektem służby państwowe będą mogły sprawdzać bilingi również w sprawach błahych, bez konieczności uzyskania zgody sądu. Jednocześnie te same służby nie będą też miały obowiązku informowania obywateli, że byli inwigilowani. No ale Trybunał już niczego raczej nie zawetuje. Wróćmy jednak do pani premier i jej retoryki z „Misia”. Wskazać wrogów W wywiadzie Beaty Szydło dla telewizji Trwam mocno wybrzmiał powtarzany od jakiegoś czasu przez PiS komunikat wskazujący wroga. Są nim „odrywane od koryta elity okrągłostołowe” (to wersja tego przekazu hard, w wersji internetowych trolli) lub też „ci, którzy tracą wpływy” - w wersji eleganckiej pani premier. Owi tracący wpływy, w domyśle PO, „chcą doprowadzić do tego, żeby władza (…) została w tej chwili zdyskredytowana". Kolejnym wrogiem są korporacje i banki. I znów pani premier posługuje się zabiegiem z Barei. Te tajemnicze i groźne zagraniczne korporacje MOGŁYBY zaskarżyć ustawę bankową (która nota bene dotknie nas wszystkich, kiedy podrożeją nam kredyty i opłaty bankowe). Premier mówi tak: „JEŻELI ustawa o podatku bankowym trafiłaby do Trybunału, który orzekłby, że kierując się tylko i wyłącznie względami politycznymi – chcę wierzyć, że tak nie jest, jak wcześniej zaznaczyłam, ale pewne przesłanki pokazują, że tak mogłoby być – i jeżeli ten podatek byłby przez Trybunał zakwestionowany, to żyć nie umierać”. Jednym słowem zły TK sterowany przed PO i zagraniczne korporacje trzeba było opanować.Wrzask i histeria Masowość protestów w obronie TK nie pozwala Beacie Szydło dyskredytować wszystkich ich uczestników. Żeby jednak uspokoić swój twardy elektorat, który w telewizji widzi wielotysięczne manifestacje, premier tłumaczy, że wzięli w nich udział ludzie niewinni bo zmanipulowani. Pani premier „z przykrością stwierdza, że niestety ta manipulacja zaczyna wciągać duże grupy ludzi, którzy nie są w układ władzy, która już przeminęła, w jakikolwiek sposób wplątani. Ale oni dzisiaj przez ten wrzask, przez tę histerię, zostają jakby postawieni po tej drugiej stronie". Zdrajcy i gorszy sort Czołowych polityków PiS boli zapewne, że krytyka rządu nie ogranicza się do krajowych mediów, ale jest obecna też we wszystkich międzynarodowych od BBC i CNN po The Economist i Politico. Boli mocno, wszak to właśnie w kontekście krytykowania Polski w zagranicznych mediach Jarosław Kaczyński stwierdził, że istnieje „tradycja zdrady narodowej", która „jest w genach niektórych ludzi, tych najgorszego sortu”. Drogą wyznaczoną przez prezesa podąża Beata Szydło. W cytowanym wyżej wywiadzie premier oświadcza, że „ci, którzy dzisiaj wyprowadzają ludzi na ulicę, którzy tak bardzo krzyczą, że w Polsce dzieją się złe rzeczy, wyprowadzają ten spór polityczny na zewnątrz, poza granice Polski". A przecież brudy pierze się w domu. N'est-ce-pas? Źli Niemcy Ten ostatni wątek, jest już raczej rytualny, bo od czasu poprzedniego rządu PiS Niemcy, podobnie jak Unia Europejska są obiektem krytyki. „Dzisiaj, na arenie międzynarodowej, w Unii Europejskiej, wszystko jest podyktowane pod interes gospodarczy dwóch czy trzech krajów europejskich - mówiła w TV Trwam Beata Szydło. - Niemcy każdą decyzję Unii Europejskiej konsekwentnie podporządkowują własnym interesom gospodarczym“ - przypominała. Na koniec wątek optymistyczny, premier obiecała, że zamachu stanu nie będzie, cokolwiek to może znaczyć: „My nie szykujemy żadnego zamachu stanu. My tylko chcemy, żeby w Polsce to Polacy byli gospodarzami i żeby mogli decydować o własnych sprawach“. Pani premier swoje słowa kieruje do twardego elektoratu, widzów TV Trwam. Mnie jej argumenty przypominają purnonsensowy humor Barei, i ostatecznie dowodzą, że nam, krytykującym działania PIS, premier nie ma nic do powiedzenia. Dlatego trzymając się konwencji zakończę innym cytatem z Misia: „Właśnie do ciebie dzwonię, gdyż niestety nie mogę z tobą rozmawiać”. www.newsweek.pl
Stargard (83.21.55...) 26-12-2015 23:31
163.
        Większy egoizm, mniejsza moralność: co robi władza z ludźmi [WYWIAD] Karolina Gawlik: - "Władza deprawuje" - psychologia społeczna nie ma wątpliwości, że ta teza Lorda Actona z XIX wieku jest jak najbardziej zasadna? Prof. Bogdan Wojciszke: - Rzeczywiście bardzo często obserwuje się przypadki deprawacji władzy. Rodzi się więc pytanie, czy to zepsuci ludzie do władzy lgną, czy władza psuje ludzi. Stąd rola eksperymentów, gdzie przydziela się badanych do pozycji władzy i sprawdza, czy zmienia się ich zachowanie. Otóż okazuje się, że wcale nie jest ono gorsze, ponieważ ludzie ci są umysłowo sprawni, nabierają abstrakcyjnego myślenia, są zdolniejsi, potrafią korzystnie alokować swoje zasoby umysłowe, mają zdolność do ustalania priorytetów. Jest jednak druga strona medalu: człowiek staje się bardziej egoistyczny, mniej moralny, priorytetem są własne interesy. Ludzie władzy uznają, że to, co im służy, jest ogólnie moralne. Jarosław Kaczyński czekał osiem lat na przejęcie władzy. Czy taka władza deprawuje szczególnie? Regularnych badań na ten temat nie ma. Wydaje się jednak, że w tym przypadku możemy mieć do czynienia albo z wygłodzeniem, albo z efektem tego, że władzy nic nie zagraża, przynajmniej przez najbliższe cztery lata. Stawiałbym na to drugie. Są takie dane, które pokazują, że ludzie stojący u władzy są skłonni do podejmowania bardziej ryzykownych decyzji, skupiają się selektywnie bardziej na szansach, pozytywach, nie widzą negatywnych konsekwencji. Jeśli władza ma poczucie niepewności, jest bardziej zachowawcza. Tu sytuacja jest odwrotna. Intensywność działań przekroczyła najśmielsze oczekiwania. Ludzie władzy nie są wybierani po to, żeby sprawnie zbudować, ale żeby sprawnie zepsuć. W sprawie nowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym wypowiadały się organizacje pozarządowe, środowiska prawnicze, cenieni eksperci. Dlaczego tak się dzieje? Jednym z efektów władzy jest skłonność ześlizgiwania się w stereotypy, skłonność do wydawania sądów, zwłaszcza o tych, którzy są niżej. Ludzie u władzy mało ich słuchają, zakładając, że nie są tego warci. Z perspektywy "podwładnych" może się wydawać, że "szef" wręcz głupieje. Obecna władza jest także skłonna dostrzegać agresję u innych, bo sama jest agresywna. Przypisywana światu wrogość, jest uzasadnieniem własnej wrogości. Efektem ubocznym każdej władzy jest jej maksymalizacja. Ludzie popadają w złudzenie, że jeśli będą mieli tej władzy więcej, to też więcej zrobią. Przestaje się liczyć to, co rzeczywiście można byłoby z tą władzą zrobić dla dobra ludzi. To naturalny efekt uboczny, ale w takim przypadku główny. Kiedy władza staje się celem samym w sobie? Wtedy, kiedy nie ma innych celów. Ja mam bardzo daleko idące podejrzenia, że obecna władza nie ma realnej wizji, jak społeczeństwo powinno wyglądać. Ta wizja jest zbliżona do świata Gomułki, w którym społeczeństwo robi to, co się mu mówi, powinno być hierarchiczną wspólnotą. To perspektywa sięgająca XIX wieku, tymczasem nowoczesne społeczeństwo buduje się nie na zasadzie wspólnot, ale stowarzyszeń. Ludzie stowarzyszają się w grupy, zespoły, instytucje, organizacje, które mają działać dla ich dobra. Świat Kaczyńskiego jest wspólnotowy, a takich wspólnot już nie ma. Władza absolutna deprawuje absolutnie - dodawał Acton. Mamy teraz do czynienia z tym zjawiskiem? Jeśli zmiany w Trybunale wymagają zmiany Konstytucji, to jest to rodzaj zamachu stanu. Niewątpliwie mamy do czynienia z uzurpowaniem władzy nad władzą sądowniczą. Trójpodział Monteskiusza legł w gruzach. Prawda zostaje zatem zdefiniowana tak, żeby służyć interesom. Tylko że wszystkim politykom chodzi o władzę. Zamieszanie wokół Trybunału zaczęła Platforma - argumentuje PiS. Z perspektywy psychologicznej i nie tylko to argument dziecinny. Na czym władza buduje swoje sądy moralne? Do tej pory wydawało się, że Trybunał Konstytucyjny to dobro ogólne. No właśnie, ale najwyraźniej Trybunał stał władzy na przeszkodzie, bo trzeba byłoby trzymać się Konstytucji. Dla nich zatem nie jest żadnym dobrem. Ich interes polega na wcześniej wspomnianej maksymalizacji władzy, może na zemście? To jest trochę dziwne, unika zwyczajnej logice. Czy w tym przypadku władza naprawdę wierzy w tę moralność czy to tylko poza? Tak, to jest autentyczna wiara. Człowiek nie jest w stanie znieść takiego dysonansu, że jedno mówi, a co innego robi. W związku z tym dopasowuje przekonania do swojego zachowania. Gdy mamy jakieś idee i według nich podejmujemy działania, to mechanizm bardzo znany, ale czasem właśnie jest odwrotnie. Ludzie cenią sobie konsekwencję i zgodność, więc w korzyści, strachu lub uległości, zaczynają wierzyć w słuszność tego, co robią. Mamy do czynienia z takim mechanizmem w przypadku prezydenta Andrzeja Dudy? Zdecydowanie tak. Andrzej Duda usiłuje wierzyć, że to, co prezes każe mu robić, jest dobre. Skoro jego własny promotor mówi mu, że łamie Konstytucję, to musi siebie bardzo mocno przekonywać, że bycie chłopcem na posyłki jest moralnie pożądane. Z jednej strony to zaskakujące, że nie ma w sobie niezależności. Z drugiej strony przekonanie siebie, że coś jest słuszne, wcale nie jest takie trudne. Czyli klasyczny przykład posłuszeństwa wobec autorytetu. Człowiek pod wpływem autorytetu często przechodzi do pozycji pionka. To bardzo dziwne, że coś takiego istnieje, ale to powszechne - że jednostka jest w stanie wyłączyć tryb niezależnego człowieka i oddać się w czyjeś ręce i jego poczynania. To właśnie stało się Niemcom w czasie wojny. Psycholog amerykański Stanley Milgram w l.60 chciał wyjechać do Niemiec, by zbadać ten mechanizm. Jednak gdy zrobił badania swojej metody, okazało się, że Amerykanie też temu ulegają, więc nie musiał nigdzie jechać. 65 proc. ludzi ulega autorytetowi aż do końca. Pisze Pan, że często autorytetami stają się osoby dominujące, bo z góry zakładamy, że są kompetentne. Tak, nazywamy to fałszywym sygnałem kompetencji. Dominujące osoby nawet, gdy nie są kompetentne, są za takie uważane. Nie wiadomo czemu ludzie ulegają takiemu złudzeniu. Prawdopodobnie przez to, że taka osoba zawsze ma coś do powiedzenia. Nie ma znaczenia czy to jest głupie, wielokrotnie wzajemnie sprzeczne, jak w przypadku lidera PiS. Wyznawcy tego nie pamiętają, zakładając, że wytykanie sprzeczności czy braku kompetencji władcy to złośliwość. Możliwe, że dzieje się to kosztem uzyskania poczucia bezpieczeństwa - ktoś podejmuje za mnie decyzję, to nie moja rozterka, ja robię to, co mi kazali. Władza i podwładni nawzajem się definiują. Co obecna sytuacja w kraju mówi o nas Polakach? Nie możemy wysnuć takich wniosków, ponieważ obecna władza została wybrana przez 19 proc. uprawnionych do głosowania. Zgodnie z regułami demokracji oczywiście mają większość absolutną, ale nie legitymację społeczną, żeby kompletnie przebudować system, w dodatku nie wiadomo na co. Efekty autorytetu sięgające absolutu są uzależnione od czynnika jednomyślności, a on pokazał, że jeśli jest osoba, która nie wykonuje poleceń, to druga osoba bardzo słabnie wobec autorytetu. W społeczeństwie jest dużo niezależności i niezawisłości, więc totalna destrukcja systemu władzy się nie uda, ale koszty mogą być wysokie. Jak władca reaguje na sprzeciw? Otacza się wtedy selekcjonowanym gronem i traci kontakt z rzeczywistością w dłuższej perspektywie czasu. Akurat kontakt Jarosława Kaczyńskiego z rzeczywistością jest od dawna mocno osłabiony. Nie ma dzieci, samochodu, konta, jest odległy od potrzeb normalnych, zwykłych ludzi. Jarosław Kaczyński, Ryszard Petru, kiedyś Donald Tusk. Czy wszyscy mają jakieś cechy wspólne, które czynią ich liderami? Kaczyński jest bardzo dziwnym przypadkiem, bo poza niezłomnością, nie ma żadnych klasycznych cech osobowości lidera. Badania pokazują, że jedną z najważniejszych jest elastyczność. Dlatego na przykład Ryszard Petru zrobi prawdopodobnie wielką karierę. Zachowuje się bowiem tak, żeby osiągnąć cele, a nie pokazywać, jaki jest. Kaczyński czyni wręcz odwrotnie. Inne cechy, którymi najczęściej są obdarzeni ludzie władzy to inteligencja, brak problemów z samym sobą, brak skłonności do depresji i lęków, otwartość na ludzi, sumienność. Jarosław Kaczyński nie jest elastyczny, a jednak ludzie za nim idą. Bo kochają pierwowzory. Kaczyński stał się uosobieniem i prototypem pewnego rodzaju Polaka, który jest zaściankowy, nie chce znać świata, jego zapyziałość wynika z lęku. Z takimi zjawiskami mamy do czynienia w wielu krajach. Gdy podczas ostatnich wyborów prezydenckich okazało się, że Mitt Romney mówi biegle po francusku, zaczęło mu to bardzo szkodzić. PR-owcy musieli to ukrywać, bo zadziałała właśnie amerykańska zaściankowość. Władza jest mechanizmem niezbędnym, więc jedynym wyjściem jest kontrola społeczna - przekonuje Pan w podsumowaniu swojej pracy. Czy Polacy potrafią sprawować tę kontrolę? O wiele za słabo ją wykorzystujemy. Znaczna część Polaków uważa, że ich udział w procesie politycznym zaczyna i kończy się w akcie wyboru, a to nieprawda. W krajach o dużych tradycjach demokratycznych ludzie są bardzo aktywni na poziomie lokalnym. 60 proc. dorosłych Amerykanów działa w jakiejś organizacji, najczęściej w miejscu zamieszkania. U nas tego nie ma. Wychodzimy na ulice, krzyczymy, że coś nam się nie podoba, ale nie umiemy powiedzieć, czego chcemy. Demonstracje niewiele pomagają, ważne są długotrwałe grupy interesu. Co najbardziej demotywuje władcę? Ośmieszenie. Choć to bardzo paskudne, z perspektywy psychologicznej najbardziej uderzającym transparentem na demonstracjach, był ten z napisem "Kaczyński, oddaj kota". Na szczęście żyjemy w takich czasach, że możemy się pośmiać z władzy i niewiele może ona nam zrobić. Taki przekaz wzmacnia się dziś w postaci memów i bardzo szybko rozprzestrzenia. Obok ośmieszenia, najbardziej niebezpieczny dla władcy jest niekontrolowany obieg informacji. Z tego też możemy korzystać do woli, bo władza na szczęście nie będzie w stanie zamknąć internetu. wiadomosci.onet.pl
Stargard (83.20.87...) 27-12-2015 17:40
164.
        Misia to miałam Kopaczka a na wasze bzdurne dyrdymały już nikt się nie nabierze ,ośmieszacie się na każdym kroku . Skowyt lewków... miód na mą duszę. Zawłaszczyli wszystko: z mediami na czele.../ale już niedługo / i krzewią ten swój lisio-michnikowo-urbanowy bełkot. Im bardziej kwiczycie tym bardziej się utwierdzam ile nafutrowaliście z tego koryta. Macie syndrom odstawienia od cycka. Jeszcze porządek z "wolnymi" a nawet POwlnymi mediami zrobić bo to o wymioty przyprawia. Zresztą było to pewne w czyich łapkach i jak to funkcjonuje... ale to sie kończy. Jazgot na cały świat bo platfusy będą chude jak deski po odspawaniu od koryta... i wcale mnie to nie smuci. Chodzi lisek koło drogi... nie ma ręki ani nogi... a żryć się chce. Do uczciwej roboty niech się weźmie ***, teraz ,Nowoczesna bo SLD szybko nie wróci na scenę POlityczną. W 2009 r. 56-letnia Henryka Krzywonos, obecnie posłanka PO, uzyskała od Donalda Tuska specjalną, dodatkową emeryturę, która w sumie wyniosła ponad 6 tys. zł. – Żadnemu z prawdziwych działaczy i twórców Solidarności nie przyznano nigdy tak wysokiej emerytury, wielu z nich żyło lub żyje do tej pory w nędzy. Widocznie tyle wynosi opłata za granie legendy Solidarności pogodzonej z tajną policją Kiszczaka – komentuje były opozycjonista Krzysztof Wyszkowski. No za ponad 6 patyków i miejsce na liście PełO można *** A co powiesz o Grossie, szkalującym i oczerniającym Polaków, co odpowiedziałbyś Smolarowi, przyznającemu Grossowi racje? Dlaczego , wg, Ciebie patriotyzm żydów jest "cacy", a patriotyzm Polaków określa się mianem nacjonalizmu? Dlaczego nie masz pretensji do Izraela , ze nie przyjął ani jednego uchodźcy krytykujesz nim mnie , ze nie chce terrorysty w swoim domu? A Ty ilu przyjąłeś pod swój dach?! I podaj adres do notariusza, u którego złożyłeś oświadczenie o Twojej hojnej pomocy tym jakże kulturalnym ludziom, wymierzającym sprawiedliwość podcinaniem gardeł. A następnemu p**** Pietrowi skończyły się argumenty, zresztą nie miał ich wcale. Jak do tej pory nie przedstawił żadnej propozycji zmiany ustaw aby coś zrobić dla obywateli, krzyczy i krzyczy a właściwie kwiczy. I teraz liczy że ludzie za niego wyjdą na ulicę a on będzie dalej sobie żył w luksusach. Oddaj chamie co masz biednym ludziom, pokaż jaki jesteś dobry i sprawiedliwy. Kiedy słucham jęku i kwiku przedstawicieli okrągłostołowego establishmentu III RP, którzy od kilku tygodni bez znieczulenia odrywani są od koryta, to zastanawiam się do czego będą zdolni, aby w amoku chronić swoje dotychczasowe wpływy i stan posiadania? I okazało się, że opozycja" broniąca zagrożonej demokracji w Polsce" chce, aby to, co dzieję się w naszym kraju, było poruszane w czasie sesji Parlamentu Europejskiego- debata na temat "bieżącej sytuacji w Polsce". Idę w zakład, że prym będą w niej wiedli europosłowie wybrani z list PO i PSL, Nowoczesnej. Chyba was poj...o skonczone d**** ."chwyccie" sie za robote i nie utrudniajcie Startu nowemu rzadowi. A pikiety sobie urzadzajcie pod domami min. tuska ,balcerowicza ,lewandowskiego , wasacza i innych ulepszaczy naszej Ojczyzny . "Dzieki" tym geniuszom miliony osob musialy opuscic dom rodzinny , Ojczyzne i udac sie za chlebem w obce strony .Dalej , "dzieki" tym i innym podobnym ,tysiace osob stracilo zycie w wyniku samobojstw , braku nalezytej opieki zdrowotnej ,i biedy., jak rowniez rozpadlo sie tysiace polskich rodzin przez co cierpia najbardziej dzieci.To was nie boli ? to was nie bulwersuje ?Wstyd niemily dla kraju ktory posiada taka ilosc d***** obywateli.Wolnosc to nie wta strone, wolnosc to miedzy innymi spokojne i bezpieczne ulice po ktorych kazdy moze sie poruszac o kazdej porze , bez leku ze jakis bandzior go skopie i odbierze zdrowie.Wolnosc to takrze mozliwosc obrony przed tymze bandziorem bez obawy karnych konsekwencji w razie skutecznej eliminacji społecznego chwasta. Można by wymieniać bez końca , lecz czy to coś pomorze ?Jestem pewien ze dla większości tych "pikieciarzy" autorytetami sa takie miernoty jak petru ,wojewodzki i inne d**** "robiący" krecia robotę. A wiec protestujcie , działajcie , może [nie daj Boże] przyjdzie **** to uświadomi wam co to jest wolność w swojej Ojczyźnie ......powodzenia lemingi.....
dipsy (89.229.102...) 27-12-2015 19:02
165.
        Prezydent podpisując nowelizację wydał wyrok na Polakach i razem z J. Kaczyńskim zafundował nam "Budapeszt nad Wisłą". Powoli spełniają się marzenia dyktatora J. Kaczyńskiego. Wstyd się przyznać że największą zasługę ma KLER. Tylko czekać jak kościół ogłosi że chce Jarosława Kaczyńskiego wynieść na ołtarze. Jarosław Kaczyński podał prawicę Orbanowi, Putinowi, Łukaszence plując z uśmiechem w twarz Polakom i mówi że deszcz pada.
Stargard (83.11.154...) 28-12-2015 14:01
166.
        stargard ty już udaj się raczej do porządnej kliniki psychiatrycznej najlepiej w USA.Zapomniałem co tam piszą w szmatławcach takich jak wyborowa.
obiektywny (81.190.37...) 28-12-2015 15:38
167.
        "FAZ": rząd PiS głuchy na krytykę UE... "Frankfurter Allgemeine Zeitung" zastanawia się nad możliwymi sankcjami dla Polski za naruszanie "wspólnych wartości" UE. Ma to związek ze sposobem uchwalenia przez parlament nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. "Warszawa pozostaje głucha na apele Brukseli" - zauważa Werner Mussler, brukselski korespondent niemieckiego dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Autor pisze o uchwaleniu przez Senat nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, "która zaledwie dzień wcześniej została pospiesznie przyjęta przez Sejm większością głosów posłów rządzącej partii PiS". "To spotkało się z ostrą krytyką opozycji, sędziów Trybunału Konstytucyjnego i większości krajów UE" - pisze korespondent. REKLAMA Ochrona wspólnych wartości UE W środę szef MSZ Witold Waszczykowski oraz minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, otrzymali list od pierwszego wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej, Fransa Timmermansa, w którym holenderski polityk "przypomniał polskiemu rządowi, że praworządność jest jedną ze wspólnych wartości", na których opiera się UE, a Komisja jest zobowiązana do monitorowania przestrzegania praworządności we wszystkich państwach członkowskich UE. Dlatego Komisja musi upewnić się, że "integralność, stabilność i właściwe funkcjonowanie" krajowego sądu konstytucyjnego w państwie członkowskim nie są zagrożone", przypomina korespondent "FAZ". "Timmermans zostawia jako kwestię otwartą, jakie konkretne, prawne środki Komisja może zastosować przeciwko zmianom polskiego ustawodastwa" - zauważa korespondent "FAZ". "Oczywiście Bruksela powstrzymuje się od tego, aby w obecnej sytuacji, w której i tak mnożą się konflikty w UE, wyciągać najcięższe oręże przeciwko Warszawie" - pisze Mussler. Autor komentarza przypomina, że na podstawie artykułów 2 i 7 traktatu UE, Komisja może wystąpić z wnioskiem o wszczęcie procedury do Rady Europejskiej, jeśli stwierdzi, że w jednym z państw członkowskich są naruszane "wspólne wartości" UE. Wniosek ten musi być poparty przez szefów rządów większością czterech piątych głosów. W rezultacie takiemu krajowi mogą grozić sankcje łącznie z utratą prawa głosu w Radzie UE. "Klauzula ta nigdy nie została dotychczas zastosowana" - zauważa Mussler. "Przy wszystkich zawiłościach prawnych związanych z postępowaniem UE wobec poczynań partii rządzącej w Polsce, interwencja wiceprzewodniczącego Komisji miała słaby odzew polityczny" - pisze autor komentarza w "FAZ" autor. Timmermans wezwał Warszawę, aby wstrzymała się z wprowadzaniem znowelizowanej ustawy w życie przynajmniej do zakończenia prawnego procedowania w tej sprawie przez Komisję Europejską. Autor komentarza w "FAZ" przypomina również o podobnej inicjatywie szefa polskiego MSZ Witolda Waszczykowskiego, który poprosił o opinię Komisję Wenecką, ciało doradcze w sprawach konstytucyjnych przy Radzie Europy. Ma ona sprawdzić, czy ustawa o Trybunale Konstytucyjnym z poprawkami jest sprzeczna z zasadą trójpodziału władzy.
Stargard (79.184.170...) 28-12-2015 19:22
168.
        Płacz i zgrzytanie zębów rodacy Wam nic nie pomogą, zdaje się mówić Jarosław Kaczyński. Naród Polski i świat staje się bezsilny. Co się jeszcze musi stać abyśmy przejrzeli na oczy. Niema już wątpliwości że rząd na czele z Jarosławem Kaczyńskim sprawujący władzę w sposób absolutny i autokratyczny, często bezwzględny prowadzi Polskę w przepaść. Zastanawiam się kto i co może pomóc Polsce aby wyzwolić się od dyktatora. Dużymi krokami zbliżaliśmy się do cywilizacji zachodniej a teraz bliżej jesteśmy standardów dyktatorskich jakie panują w Rosji i na Białorusi. Przykre ale prawdziwe.
Stargard (79.184.170...) 29-12-2015 10:41
169.
        Zadaję sobie pytanie, gdzie jest kościół ? Media wszem i wobec pokazują jak w bezczelny sposób prawo i sprawiedliwość niszczy demokrację w Polsce. KLER milczy, łamane jest prawo deptana i paraliżowana Konstytucja KLER nadal milczy. Przecież prof. Andrzej Rzepliński, prezes Trybunału Konstytucyjnego, dostał papieski medal za pracę na rzecz Kościoła,. w dowód uznania dla zaangażowania w pracę na rzecz Kościoła i społeczeństwa. - Jestem szczęśliwy, gdyż jestem Polakiem, chrześcijaninem i katolikiem. Przecież to Kościołowi zawdzięczamy, że po latach zaborów i totalitaryzmów możemy mówić i myśleć po polsku - powiedział prawnik, odbierając odznaczenie z rąk kard. Kazimierza Nycza. Skąd się wzięła bezduszność Kościoła względem prof. Rzeplińskiego? Trybunał Konstytucyjny zawsze był po stronie Kościoła, co się zatem stało? Ostatnie sprawy orzekane przez Trybunał Konstytucyjny. 1. Oceny z religii liczone do średniej. 2. Finansowanie katolickich uczelni. 3. Komisja Majątkowa, która zwracała majątek Kościołowi. Co się jeszcze musi stać by Kościół wygłosił kazanie i opowiedział po której staje stronie, Państwem Demokratycznym którym była do tej pory Polska, czy dyktatury jaką serwuje nam rząd Jarosława Kaczyńskiego z prezydentem Andrzejem Dudą na czele.
Stargard (79.184.170...) 29-12-2015 15:30
170.
        Kwaśniewski: PiS chce rewolucji. Wracamy do pytania, czyja jest Polska... - PiS chce zburzyć III RP, proponuje nam rewolucję - ocenił Aleksander Kwaśniewski w "Kropce nad i". Jego zdaniem dzisiejsze wystąpienie Andrzeja Dudy na obchodach rocznicy wydarzeń grudniowych, to "zdjęcie wszystkich zasłon z kampanii wyborczej". - Za tę III RP po 1989 r., która nie umiała skazać sprawców tej zbrodni, zwyczajnie wstyd dzisiaj - mówił dziś Andrzej Duda na obchodach. Według Kwaśniewskiego po tym wystąpieniu widać, na czym polega spór w Polsce. - To spór między tym, co zbudowaliśmy przez ostatnie 25 lat na kompromisie, a IV RP, którą próbował wdrożyć Jarosław Kaczyński - komentował w TVN24. Dodał, że PiS "chce zburzyć III RP". Były prezydent zaznaczył, że nie chce wypowiadać się o wymiarze sprawiedliwości, bo to niezawisła władza, ale nadmienił, że po 1989 roku "były sądy, procesy". - Mówimy o wydarzeniach sprzed 45 lat. Duda ma 34 lata, więc dla niego to prehistoria. To zostało już ocenione. Nie ma PZPR-u, nie ma tych ludzi przy władzy - zaznaczał. Działania PiS Kwaśniewski nazwał rewolucją. - Po 1989 roku Polska przyjęła drogę ewolucyjną, nie rewolucyjną. W 2015 roku PiS proponuje nam rewolucję, której nie jestem zwolennikiem - mówił. - To zdjęcie wszystkich zasłon o kompromisie, z którymi mieliśmy do czynienia w kampanii. Mamy projekt zniszczenia III RP. Byłem 10 lat prezydentem, jestem współtwórcą Konstytucji i się z tym nie zgadzam. Kwaśniewski dodał, że nad Konstytucją pracował również Tadeusz Mazowiecki oraz konsultował ją Kościół. W jego ocenie nie ma dziś w Polsce nikogo, kto byłby gotowy budować taki kompromis. - Widzę jedynie tych, którzy mogliby ją narzucić - zaznaczał. Zdaniem Kwaśniewskiego PiS osiągnął swój cel, bo Trybunał jest sparaliżowany na lata. - To wyrwanie bardzo ważnego elementu ustroju. To dopiero początek. Potem będzie służba cywilna, dyplomacja, media publiczne. Założenie jest proste: rewolucja musi się dokonać - komentował były prezydent. Rozmówca Moniki Olejnik odniósł się też do planowanej na styczeń debaty o sytuacji w Polsce w Parlamencie Europejskim. Stwierdził, że "Unia Europejska musi o tym dyskutować, bo jesteśmy członkiem rodziny". - Polska w sensie systemu politycznego będzie bliżej Turcji Erdogana, niż Europy - podkreślał. Były prezydent apelował też o to, aby w kontekście ostatnich wydarzeń, przestać mówić wyłącznie o Trybunale Konstytucyjnym. - Wróciliśmy do pytania, czyja jest Polska - mówił. - Apeluję, by nie psuć instytucji, bo ich odbudowa będzie bardzo kosztowna, o ile w ogóle możliwa. wiadomosci.onet.pl
Stargard (83.20.87...) 30-12-2015 09:26
171.
        W białych rękawiczkach na oczach Polaków burzony jest dorobek 26 lat Państwa Polskiego. Jarosław Kaczyński w zapędach dyktatorskich się nie zatrzyma,w rozwalaniu demokracji w Polsce popiera i pomaga Kościół katolicki. Jarosław Kaczyński proponuje nam rewolucję a nie naprawianie Państwa Polskiego jak obiecywali w kampanii wyborczej.Kościół Katolicki milczy co jest równoznaczne z poparciem dyktatora.
Stargard (83.20.87...) 30-12-2015 10:10
172.
        I prezes Sądu Najwyższego zaskarżyła do TK nowelizację ustawy o Trybunale I prezes Sądu Najwyższego zaskarżyła do Trybunału Konstytucyjnego grudniową nowelizację ustawy o TK. Wnosi ona o to, by Trybunał orzekał w tej sprawie na podstawie ustawy o TK w brzmieniu sprzed tej nowelizacji. Według prof. Małgorzaty Gersdorf, której wniosek do TK opublikował w środę SN, dokonana w grudniu przez parlament i podpisana 28 grudnia przez prezydenta tzw. naprawcza nowelizacja ustawy o Trybunale jest sprzeczna m.in. z konstytucyjną zasadą trójpodziału władz oraz zasadą demokratycznego państwa prawnego "przez to, że tworząc instytucję publiczną w kształcie uniemożliwiającym jej rzetelne i sprawne działanie, naruszają zasady państwa prawnego w zakresie kontroli konstytucyjności sprawowanej przez Trybunał Konstytucyjny oraz zasadę racjonalności ustawodawcy". Wskazano, że uchwalając ustawę naruszono zasadę odpowiedniej przerwy między trzema czytaniami projektu. Według SN takiej zmianie powinno też towarzyszyć vacatio legis - a nowelizacja go nie przewidziała. Właśnie z tego faktu prof. Gersdorf wyprowadza wniosek, że TK może orzec w sprawie tej skargi na podstawie brzmienia ustawy sprzed nowelizacji. "Skoro ustawodawca pozbawia Trybunał Konstytucyjny zdolności orzekania o konkretnej ustawie, a mianowicie o ustawie zmieniającej zasadniczo sposób funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego, to tego rodzaju działanie nie może korzystać z ochrony w demokratycznym państwie prawnym, ponieważ jest obejściem Konstytucji" - uważa I prezes SN. Jej zdaniem w takim wypadku ustawa nowelizująca nie może korzystać z domniemania zgodności z konstytucją od momentu jej ogłoszenia, "gdyż inaczej obejście Konstytucji byłoby akceptowane w porządku prawnym". "W tej sytuacji, skoro przepisy Konstytucji (...) stosuje się bezpośrednio, Trybunał Konstytucyjny na podstawie art. 188 Konstytucji może ustalić własną kompetencję do orzekania w przedmiocie ustawy nowelizującej nie na podstawie przepisów tej ustawy, lecz na podstawie przepisów dotychczasowych, niezależnie od tego, że stosowanie przepisów dotychczasowych ustawa nowelizująca wyłącza. Środkiem pozwalającym zapobiec rażącemu naruszeniu art. 8 ust. 1 w związku z art. 188 Konstytucji RP jest rozpoznanie niniejszego wniosku na podstawie przepisów ustawy o Trybunale Konstytucyjnym według stanu sprzed zmiany przewidzianej w ustawie nowelizującej" - napisała prof. Gersdorf w uzasadnieniu skargi dodając, że "należy uznać za sprzeczne z zasadą demokratycznego państwa prawnego dostosowanie funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego do reguł przewidzianych w ustawie, której zgodności z Konstytucją RP Trybunał nie może ocenić zanim ustawa ta wejdzie w życie". "Trybunał Konstytucyjny jest podstawą demokratycznego państwa prawnego, którego fundamentem stała się zasada nadrzędności Konstytucji. W państwie tym parlament nie ma pozycji nadrzędnej nad innymi organami, z wyjątkiem ściśle określonych wypadków, nie ma także pozycji monopolistycznej w systemie organów państwa. Taka konstrukcja została stworzona m.in. w celu uniknięcia – historycznie znanego – doświadczenia. To doświadczenie to zarówno ryzyko, jak i realne niebezpieczeństwo uproszczonego rozumienia demokracji – głównie, jeśli nie wyłącznie – do wszechwładzy większości parlamentarnej. By uniknąć tego niebezpieczeństwa, został stworzony system demokracji konstytucyjnej" - czytamy w piśmie SN do TK.
Stargard (83.20.87...) 30-12-2015 16:12
173.
        Stargard ty hejterska ***. PAŃSTWO POLSKIE ostatnio było przed 1945 r.,kto tobie płaci za te brednie i ten bełkot Kwaśniewski a może jeszcze starszy UBEK.W związku z tym W Nowym Roku **** życzy OBIEKTYWNY,ŻEGNAM.
OBIEKTYWNY (81.190.37...) 31-12-2015 00:40
174.
        Prof. Adam Strzembosz: bez najmniejszej wątpliwości zaskarżyłbym nowelizację ustawy o TK... • Prezydent parokrotnie złamał konstytucję - uważa prof. Adam Strzembosz • "Trybunał w sprawie noweli o TK powinien orzekać według starej ustawy" • "Trybunał został ulokowany w konstytucji i ma się kierować konstytucją" - Obowiązkiem Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego jest dbanie o wymiar sprawiedliwości - powiedział były prezes SN, prof. Adam Strzembosz. Gość programu "Tak jest" w TVN 24 stwierdził, że "bez najmniejszej wątpliwości" zaskarżyłby nowelizację ustawy o TK autorstwa PiS, podobnie jak zrobiła to obecna prezes SN, prof. Małgorzata Gersdorf. - Nie jestem przedstawicielem Trybunału Konstytucyjnego, jestem starym człowiekiem, któremu wolno dokonywać pewnych ocen, nawet śmiałych. Moim zdaniem prezydent parokrotnie złamał konstytucję - stwierdził prof. Strzembosz. Jako przykład były prezes SN podał nieprzyjęcie ślubowania od trzech sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybranych przez sejm w październiku. - Przede wszystkim konstytucja zobowiązuje go do przyjęcia ślubowania tych sędziów, którzy zostali przez Sejm prawidłowo powołani na sędziów TK - powiedział gość programu. Za sprawę "ekstraordynaryjną" prof. Strzembosz uznał ułaskawienie przez prezydenta Mariusza Kamińskiego. Ocenił, że "ułaskawiając Kamińskiego, prezydent uznał, że jest on winny". - Nie wyobrażam sobie ułaskawienia człowieka niewinnego - stwierdził prof. Strzembosz. Zdaniem prof. Strzembosza mamy obecnie 13 sędziów Trybunału Konstytucyjnego. - 10 obecnie funkcjonujących i trzech, których ślubowanie nie zostało przyjęte przez pana prezydenta - zwrócił uwagę były prezes SN. Dodał, że prezydent nie powinien był przyjmować ślubowania od 5 sędziów wybranych przez PiS. Skoro jednak prezydent to zrobił, "to niech teraz szuka rozwiązania". Prof. Strzembosz stwierdził, że "bez najmniejszej wątpliwości" zaskarżyłby nowelizację ustawy o TK autorstwa PiS, podobnie jak zrobiła to obecna prezes SN, prof. Małgorzata Gersdorf. Dodał, że "obowiązkiem Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego jest dbanie o wymiar sprawiedliwości ". Jego zdaniem Trybunał przy rozpatrywaniu wniosków dotyczących nowelizacji ustawy o TK ma obowiązek orzekać w starym trybie. - Cóż by było, gdyby Trybunał zgodnie z tą nowelizacją rozpatrywał zgodność tej nowelizacji z konstytucją, powiedzmy za półtora roku, a w międzyczasie wydał cały szereg orzeczeń na podstawie ustawy, która później okazałaby się niezgodną z konstytucją. To byłby nie tylko blamaż, ale można byłoby dopuścić do tego, że cały szereg podmiotów, które są zainteresowane i były zainteresowane określonymi orzeczeniami TK, wnosiłyby o weryfikację bądź uznanie za nieważne - stwierdził były prezes SN. Odnosząc się do stwierdzenia prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego, który powiedział, że Trybunał będzie kierować się konstytucją, były prezes SN ocenił, że jest to "nawoływanie do rzeczy podstawowej". - Trybunał został ulokowany w konstytucji i ma się kierować konstytucją - podkreślił prof. Strzembosz, dodając, że zapisy ustawy są w tym kontekście drugorzędne.wiadomosci.wp.pl
Stargard (83.20.239...) 31-12-2015 08:52
175.
        Niemieckie media o Polsce: Państwo prawa to nie żywopłot, który można dowolnie przycinać... -Przyjęcie ustawy medialnej przez Sejm jest szeroko komentowane na łamach niemieckiej prasy. Media elektroniczne i zwykłe gazety poświęcają temu tematowi sporo uwagi. Oto wybrane fragmenty. To co obecnie dzieje się w Polsce ma niewiele wspólnego z reformami, lecz raczej z szeroką przebudową państwa - pisze "Rheinishe Post". "Bild" Poprzez zmianę ustawy medialnej partia PiS chce przekształcić media publiczne w instytuty narodowe. Jako pierwszy krok planuje się wymianę dotychczasowych zarządów. Ich wybór będzie w przyszłości w dużej mierze zależał od rządu. Wcześniej wiele europejskich związków dziennikarskich i organizacji zrzeszających media ostro krytykowało plany Warszawy w tym kierunku zarzucając rządowi PiS chęć podporządkowania sobie mediów. "Rheinische Post" To co obecnie dzieje się w Polsce ma niewiele wspólnego z reformami, lecz raczej z szeroką przebudową państwa. Nowy polski rząd został wybrany w demokratycznych wyborach. W związku z tym ma wolność działania. To nie oznacza jednak, przynajmniej według standardów unijnych, że można dowolnie kształtować państwo prawa według swego widzimisię, tak jak przycina się żywopłot. Kto tak postępuje, szkodzi swojemu krajowi i jego reputacji. Polska zyskała w UE na wpływach. Donald Tusk, niegdyś szef rządu, jest dziś przewodniczącym Rady Europejskiej. W próbach ograniczenia kryzysu na Ukrainie Polska odgrywała ważną rolę. Po wyborach, w których partia PiS zdobyła absolutną większość, dochodzi do rygorystycznego postępowania przeciwko Trybunałowi Konstytucyjnemu oraz mediom. Trybunał został w dużym stopniu pozbawiony swojej funkcji kontrolnej, a radio i telewizja zostały mediami narodowymi, które mają się troszczyć o sprawy kulturalne i historyczne. Co to oznacza - o tym decyduje państwo. Ich prezesi i członkowie zarządu mają być nominowani; a to dopiero początek zmian. "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Polska stała się w ciągu paru lat już trzecim państwem na wschodzie UE, w których wyłonione w wolnych wyborach rządy łamią zasady demokracji aby uzyskać kontrolę nad instytucjami państwowymi. UE nie potrafi sobie do tej pory z tym poradzić. Wydarzenia w Polsce są zaostrzeniem węgierskiego dylematu: Nowy rząd w Warszawie ma z demokratycznego punktu widzenia nie tylko słabszą legitymację od węgierskiego, ale także dopuszcza się demontażu fundamentów państwa prawa o wiele szybciej i brutalniej. Pod tym względem jest on bliższy rumuńskim postkomunistom niż Węgrom o podobnych przekonaniach. Polska była w ostatnich latach jednym z filarów, na których mogła się oprzeć znajdująca się w kryzysie UE. Właśnie dlatego Polska ma spory potencjał zdolny wpędzić UE w poważne problemy. Rząd w Warszawie stara się rozdzielić politykę wewnętrzną od zagranicznej, co też wyraźnie sygnalizuje. Nawet zawzięty dogmatyk Jarosław Kaczyński wydaje się zdawać sobie sprawę, jak bardzo Polska jest uzależniona gospodarczo od UE, a w obliczu agresywnej polityki Rosji także w polityce bezpieczeństwa. Ale jeżeli Kaczyński i jego PiS bądą działali tak, jak to już pokazali, eliminując Trybunał Konstytucyjny, wtedy polityka wewnętrzna i zagraniczna staną się nierozdzielne. Właściwie UE musiałaby już teraz ostro zareagować. Tak, jak trzy lata temu uczyniła to w przypadku Rumunii. Na razie jednak tego nie robi. Metodami jakie wtedy zastosowała wobec Bukaresztu, Unia nie zaszłaby teraz daleko. Przeświadczony o swojej racji Jarosław Kaczyński raczej się łatwo nie podda, tylko doprowadzi do eskalacji konfliktu. Unijne problemy z Rumunią z 2012 roku są niczym w porównaniu z zaburzeniami, które grożą UE w przypadku Polski. I to w okresie, kiedy z Zachodu nadciągają dalsze zagrożenia w postaci referendum w sprawie brytyjskiego członkostwa w UE lub możliwego zwycięstwa Frontu Narodowego we Francji. Róża Romaniec / Redakcja Polska Deutsche Welle
Stargard (83.20.239...) 31-12-2015 18:42
176.
        G_wno mnie obchodzi co piszą Niemcy,sami sobie zrobili bajzel z uchodźcami,jeszcze będą dyktować co ma robić inny kraj.Skończyć z tym poddaństwem,żyję w Polsce i tylko my mamy prawo decydować co dalej.
coś wiem (89.229.100...) 01-01-2016 16:19
177.
        Odniosę się do komentarzy leminga o nazwie "Stargard" Ale PO kolei .Niech ten pan Schulz i FAZ przestaną mnie straszyć odebraniem środków unijnych. Świetnie sobie poradzę bez kolejnych Aquaparków czy ekranów dźwiękochłonnych chroniących pola i lasy przed hałasem z najdroższej w Europie autostrady, jak również bez debilnych szkoleń o tym jak przelewać z pustego w próżne, norm Euro 7, 8, 9 itp. Za to nie mam ochoty na utrzymywanie bandy nierobów, którzy będą "ubogacać" naszą kulturę kobietami w workach ze szczeliną obserwacyjną, byczkami którym jądra puchną od spermy, mułłami nawołującymi do dżihadu, dzielnicami w których będzie panował szariat, czy bombowymi rozrywkami wyznawców jedynej w świecie "religii pokoju". A wiecie czemu szwaby tak krzyczą ..Zgodnie z informacjami Instytutu Jagiellońskiego jedynie 24 proc. udziału w rynku prasowym w Polsce należało do wydawców z polskim kapitałem. Gigantyczną przewagę, bo aż 76 proc. udziału w rynku przy 138 tytułach prasowych, posiadał kapitał zagraniczny, w tym przede wszystkim niemiecki. Nie powinna nas zatem dziwić histeria niemieckich mediów po zmianie władzy w Polsce. Oni najzwyczajniej w świecie boją się utraty kasy i wpływów. Ale to nie wszystko niemieckie firmy zgarnęły około 20 mld € przy obsłudze projektów infrastrukturalnych w Polsce. Polskie firmy w Niemczech zaledwie 0,2 mld € Skalę postkolonialnego wyzysku najlepiej widać na przykładzie transgranicznego przepływu zysków i kapitału. Zgodnie z informacjami opublikowanymi przez posła Sylwestra Chruszcza z sejmowej komisji d/s UE - od czasu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, niemieckie firmy z tytułu realizacji kontraktów na realizację projektów infrastrukturalnych w Polsce zgarnęły ok. 20 mld euro. Polskie firmy działające na terytorium Niemiec zyskały w ten sposób zaledwie 0,2 mld euro. Stosunek 1 do 100. A pan Shultz syn krawca z Aachen - zupełnie jak jego pradziadek Bronsztajn uplasował się na pozycji ubliżania i grożenia całemu światu - Putin jest absolutnie na racji przeganiając cala ta nieokrzesana ferajnę na cztery wiatry - zanim do szczetnie zdołali okraść Rosję - brawo. Jak widzę ten wielbłądzi nochal to mi się robi niedobrze - z mety przypomina się opowiadanie sprzed wojny o toczących się beczkach z gwoździami - co? Ale to tak na marginesie. Banki należące do Niemców podnoszą oprocentowanie dla kredytów udzielanych w Polsce! Dwa kontrolowane przez niemiecki kapitał banki - mBank oraz Deutsche Bank - postanowiły podnieść marże kredytów udzielanych Polakom /pomimo że ustawa jeszcze nie weszła w życie !!!?/. Zrobiły to, mimo że ustawa o podatku bankowym (która wg przedstawicieli sektora bankowego ma uzasadniać ewentualne podwyżki) wejdzie w życie dopiero za kilka miesięcy. Czy ich intencją jest zatem powiększenie swoich wpływów odsetkowych, a w konsekwencji także i zysków, które do tej pory i tak były gigantyczne (sam mBank od I do IX 2015 r. odnotował prawie miliard zł zysku netto)? Ale to znowu kłania się nic nierobienie jak powiedział prof. Modzelewski przez Komisję Nadzoru bankowego ,która jest zależna od banków !!! Ale to nie koniec Schulz czy Schetyna, Petru, Neumann co to za różnica? Wspólnie ustalili nowy atak na Polskę w UE i tyle! Mają wspólny cel, żeby nie dopuścić do zatrzymania rozkładu Polski, który z powodzeniem realizowała z namaszczonym przez Merkel jej ziomkiem Tuskiem jego mafia czyli PO! Co nas to obchodzi? Będzie po tym marudzeniu Schulza tak jak było na Węgrzech! Po ataku na ich władze nastąpiło zjednoczenie Węgrów przeciw wtrącaniu się UE i milionowy pochód sprzeciwu ! Myślę , że Polacy pokażą im gest Kozakiewicza . Stargardzki leming jest nieźle najarany niemieckimi groźbami wobec polski !! Pan Schultz chce nam widać udzielić bratniej pomocy. Tak się złożyło że kraje z Europy Wschodniej dobrze znają pojęcie tak zwanej bratniej pomocy. Kiedy któryś z reżimów komunistycznych nie dawał sobie rady z własnymi obywatelami to prosił o bratnią pomoc Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich i taką pomoc dostawał. Teraz kiedy PO nie może dać sobie rady z własnymi rodakami prosi o pomoc Związek Socjalistycznych Republik Europejskich i taką pomoc może dostać. Póki co słowną w parlamencie, ale kiedy i to zawiedzie to kto wie co się wydarzy. Widocznie PO uznała że dawno na naszych ziemiach nie było wojsk niemieckich. Kiedyś nazywało się to zdradą stanu teraz nazywa się to obroną demokracji. Niemcy się szykują naprawiać demokracje w Polsce i skorzystać ze specjalnej ustawy 1066 napisanej prze zdrajców PO-PSL. Maksymalnie do maja będzie przewrót i próba obalenia legalnego rządu przez obcy kapitał który nie chce się dzielić z Polakami. Banki , markety ,strefy wpływu Niemców. Poszukajcie informacji o ustawie 1066 dlaczego Niemcy tak się interesują naszym krajem na niemieckim Onecie. Szczujnia i propaganda demontująca umysły obywateli a takie lemingi im wtórują czyżby nowa V kolumna ????
dipsy (89.229.103...) 01-01-2016 16:20
178.
        Myślę że pod nazwą stargard kryje się BABA,której coś niedawno bezpowrotnie uciekło ****
obiektywny (81.190.38...) 02-01-2016 09:37
179.
        "Süddeutsche Zeitung": Warszawa zdradza wartości europejskie - UE musi działać -Niemiecka prasa wciąż poświęca wiele uwagi zmianom w Polsce. Zamieszczane materiały mają głównie charakter informacyjny, ale nie brakuje też autorskich analiz sytuacji. Bardzo zdecydowany komentarz opublikowano w dzienniku "Süddeutsche Zeitung". W noworocznym artykule zatytułowanym "Warszawa zdradza wartości europejskie - UE musi działać" autor przekonuje, że "Polska jest na drodze do państwa autorytarnego" i podkreśla, iż "obowiązkiem UE jest przeciwstawić się nadużyciom władzy". Błyskawiczne tempo niedobrych zmian... -Pierwszy etap rewolucji medialnej według PiS Media miały stać się "narodowymi instytucjami kultury", a wprowadzana opłata audiowizualna miała poprawić sytuację finansową TVP i Polskiego Radia. Na takie zmiany jednak trzeba będzie poczekać "Neue Ruhr/Neue Rhein Zeitung" pisze, że "tempo nowego polskiego rządu zapiera dech w piersiach. Po pozbawieniu władzy Trybunału Konstytucyjnego i odmowie przyjęcia uchodźców prawicowo-narodowa większość (sejmowa - przyp. red.) atakuje otwarcie wolną prasę. Publiczno-prawne rozgłośnie radiowe i telewizyjne mają najwyraźniej zostać »zrównane«". Jak zauważa publikacja, "temu rozwojowi sytuacji zachodni obserwatorzy mogą się teraz jedynie biernie przyglądać". Dziennik z Essen zwraca uwagę, że "dzięki Solidarności Polska była pierwszym krajem (Bloku Wschodniego - przyp. red.), który wyzwolił się z pęt socjalizmu. W 26 lat później niewiele z tego pozostało". Zdaniem tej gazety, "Unia Europejska musi zwiększyć presję na Warszawę. Rolniczy kraj, jakim jest Polska, potrzebuje miliardów w postaci dotacji z Brukseli, a Europa potrzebuje wolnej i demokratycznej Polski. Same pogróżki i ostrzeżenia już nie wystarczą". Czystka w administracji państwowej -W podobnym tonie ocenia rozwój sytuacji w Polsce internetowe wydanie tygodnika "Die Zeit". "Po ograniczeniu kompetencji Trybunału Konstytucyjnego i przekształceniu mediów publiczno-prawnych w media państwowe, nowy rząd Polski prawicowo-konserwatywnej partii PiS przystąpił do szeroko zakrojonej reformy aparatu administracyjnego". Dziennik podkreśla, że w 30 dni po wejściu w życie znowelizowanej ustawy o służbie cywilnej ma nastąpić automatyczne zakończenie umów o pracę urzędników na wysokich stanowiskach, o ile ich kontrakty nie zostaną przedłużone, i że wakujące stanowiska będą obsadzane osobami mianowanymi bezpośrednio przez rząd, a nie wyłonionymi w drodze konkursu. Jak czytamy dalej, podczas dyskusji w Senacie nad ustawą posłowie opozycji zarzucili rządowi chęć "przeprowadzenia czystki politycznej w administracji państwowej". Nowy kształt służby cywilnej wzięła w obronę Beata Kempa, szefowa kancelarii premier Beaty Szydło, mówiąc, że nowelizacja ustawy o niej ma na celu wyłącznie walkę z "patologicznymi zjawiskami" w administracji państwowej. Przytaczając te opinie ZeitOnline stara się uzmysłowić niemieckiemu czytelnikowi charakter i natężenie sporu o przyszły kształt Polski pod rządami PiS. ZeitOnline dalej zwraca uwagę na protesty polskich i zagranicznych organizacji dziennikarzy przeciwko przekształceniu mediów publicznych w media narodowe. Napłynęły one m.in. ze strony Komitetu Rady Europy, Komisji Europejskiej, Europejskiej Unii Nadawców, Europejskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy oraz organizacji Reporterzy bez Granic. Największy sprzeciw budzi mianowanie ich prezesów i członków zarządów bezpośrednio przez ministra skarbu państwa. W oczach wspomnianych wyżej organizacji należy się w tym dopatrzyć "wyraźnego ograniczenia wolności prasy". Dlaczego milczą konserwatyści w PiS? -W artykule "Brak dyskusji", zamieszczonym na łamach "Frankfurter Allgemeine Zeitung", jego autor Reinhard Veser pisze, że "w obliczu niefrasobliwości narodowo-konserwatywnej partii rządzącej największej nadziei dla polskiej demokracji należy upatrywać w tym, że w jej szeregach rozpocznie się wreszcie dyskusja na ten temat". "Niestety, nic na to nie wskazuje" - stwierdza Veser. W jego przekonaniu, w PiS nie brakuje "wielu poważnych konserwatystów", których nie sposób podejrzewać o brak chęci do "opowiedzenia się za wartościami demokratycznymi". Czyżby nie mieli oni do tej pory "żadnych wątpliwości wobec tempa, w jakim PiS przepycha przez Sejm ustawy zagrażające podstawom demokracji w Polsce, lub je naruszające?", "dlaczego nie zabierają głosu?" - pyta autor. Ponieważ brak takiej dyskusji jest faktem, podobnie jak odrzucanie w pospiesznej dyskusji w Sejmie zastrzeżeń podnoszonych przez posłów opozycyjnych, "właściwie już teraz powinna zdecydowanie zareagować Unia Europejska". Interwencja z jej strony stanowi jednak "dużo gorsze rozwiązanie niż poważna dyskusja w łonie PiS" - pisze Reinhard Veser w "FAZ". Za dużo łagodności ze strony UE W noworocznym numerze "Süddeutsche Zeitung" znajdujemy komentarz Alexandra Mühlauera pod wymownym tytułem "Warszawa zdradza wartości europejskie - UE musi działać". "Jest w Europie kraj, który odcina się od wspólnych reguł i wartości UE. Nowy polski rząd przystąpił do przebudowy państwa, która podważa fundamenty Unii Europejskiej. Najpierw pozbawiono władzy Trybunał Konstytucyjny. Teraz obie izby polskiego parlamentu uchwaliły ustawę medialną, nastawionej przede wszystkim na jeden cel: zniesienie wolności słowa" - stwierdza na wstępie Mühlhauer. Po wyjaśnieniu, na czym polegają zmiany przewidziane w znowelizowanej ustawie medialnej, autor dochodzi do wniosku, że "nie mają one nic wspólnego z wolnościowym systemem demokratycznym" i że "Polska jest na drodze do państwa autorytarnego". W tej sytuacji "obowiązkiem UE jest przeciwstawić się tym nadużyciom władzy". Podejmowane do tej pory przez nią działania w "obronie zasady pluralizmu w mediach" Mühlhauer uznaje za zbyt łagodne i nieskuteczne. "UE nie może dłużej postępować tak, jak gdyby zamach stanu (sic!) w Warszawie nic jej nie obchodził" - stwierdza dosłownie autor. Ostra interwencja Unii Europejskiej sprzed lat wobec Austrii pod rządami Jörga Haidera odniosła taki skutek, że Wiedeń podpisał deklarację, w której opowiedział się za "podstawowymi wartościami europejskiej demokracji". "Tego samego należy zażądać teraz od rządu w Warszawie" - czytamy w "SZ". "A jeśli Polska rzeczywiście naruszy prawo unijne, Unia musi na to zareagować, na przykład pozbawiając Warszawę prawa głosu w Radzie Europejskiej". "Do tego nie musi dojść" - podkreśla autor komentarza - "ale rząd PiS powinien zdawać sobie sprawę z takiego zagrożenia". Na razie sprawia wrażenie, że liczy na "ograniczone reakcje UE, która potrzebuje Polski do rozwiązania kryzysu migracyjnego" i stawia na "częściową utratę wiarygodności Unii" wskutek zmiany jej postawy wobec Turcji w związku z tym kryzysem. "Mimo to UE musi teraz przystąpić do działania w sprawie Polski, ponieważ nie może utracić jednego: swojej tożsamości" - konkluduje Alexander Mühlhauer w "Süddeutsche Zeitung".
Stargard (83.11.69...) 02-01-2016 13:05
180.
        AD. dipsy,obiektywny.Autorytety w kraju i na świecie krytykują postępowanie rządu Jarosława Kaczyńskiego a Wy zachwycacie się swoim wodzem. Reformy rządu zbliżają nas do czasów PRL-u.Wolność mediów to podstawa w Państwie demokratycznym. "Faktycznie macie zlasowane móżdżki." (cytat dipsy). Media zagraniczne i krajowe "plują pis-owi w gębę a pis mówi że deszcz pada".W białych rękawiczkach na oczach Polaków burzony jest dorobek 26 lat Państwa Polskiego. *** Jarosław Kaczyński proponuje nam rewolucję a nie naprawianie Państwa Polskiego.Kościół Katolicki milczy co jest równoznaczne z poparciem dyktatora. Dyktatura J. Kaczyńskiego zbliża nas do standardów jakie panują w Rosji i na Białorusi.
Stargard (83.11.69...) 02-01-2016 13:49
181.
        Verhofstadt znów ostro o Polsce: Kaczyński nie zrozumiał niczego z historii Polski ani Europy -Były premier Belgii oraz lider liberalnej frakcji ALDE w Parlamencie Europejskim Guy Verhofstadt po raz kolejny w ostrych słowach skrytykował działania polskiego rządu. Jego zdaniem ostatnie zmiany dokonane przez PiS przeciągają Polskę w stronę Wschodu. "To oczywiste, Kaczyński nie zrozumiał niczego z historii Polski ani Europy" - dodaje w swoim wpisie na Facebooku. Verhofstadt znów ostro o Polsce: Kaczyński nie zrozumiał niczego z historii Polski ani Europy Były premier Belgii oraz lider liberalnej frakcji ALDE w Parlamencie Europejskim Guy Verhofstadt po raz kolejny w ostrych słowach skrytykował działania polskiego rządu. Jego zdaniem ostatnie zmiany dokonane przez PiS przeciągają Polskę w stronę Wschodu. "To oczywiste, Kaczyński nie zrozumiał niczego z historii Polski ani Europy" - dodaje w swoim wpisie na Facebooku. Verhofstadt zamieścił swój wpis razem z odnośnikiem do artykułu opisującego uchwalenie przez Sejm i Senat nowej ustawy medialnej. Nowelizacja czeka jeszcze na podpis prezydenta Andrzeja Dudy. Jak pisze, zapisy, jakie znalazły się w tej ustawie, naruszają zasady pluralizmu medialnego w Polsce i oddają publicznych nadawców pod całkowitą kontrolę rządzących polityków. "Po ustawie paraliżującej działalność Trybunału Konstytucyjnego, to jest kolejna szybko wprowadzona zmiana, która działa na zasadzie faktów dokonanych i odsuwa Polskę od europejskich wartości i tym samym przesuwa ją coraz bardziej na Wschód. Polska już tam kiedyś była, pomiędzy Wschodem i Zachodem. To oczywiste, Kaczyński nie zrozumiał niczego z historii Polski ani Europy" - czytamy dalej. To kolejna tak ostra ocena poczynań nowego rządu w Polsce. Wcześniej krytykę ze strony Verhofstadta przyniosły zmiany w Trybunale Konstytucyjnym. "Biorąc pod uwagę determinację Władimira Putina w próbach zniszczenia europejskiej jedności i rządów prawa, obecny polski rząd wykonuje tę pracę za niego" - pisał wtedy, również na Facebooku, były premier Belgii. Verhofstadt określił PiS mianem partii narodowo-socjalistycznej. Podkreślił, że przeciwko rządowi w Polsce odbywają się "masowe demonstracje", a sam rząd nieuchronnie zmierza ku naruszaniu demokracji w Polsce. "24 grudnia polski Senat wprowadził prawo paraliżujące TK. (...) Jak tylko prawo to wejdzie w życie, Trybunał zostanie usunięty z listy demokratycznych (instytucji) kontrolnych (checks and balances)" - czytamy we wcześniejszym wpisie Verhofstadta. Zdaniem Belga, Jarosław Kaczyński - jak ocenia polityk w swoim wpisie: sterujący z tylnego siedzenia władzą w kraju - nie waha się "zawrócić Polski z drogi liberalnej demokracji". Swoimi działaniami rząd - wybrany demokratycznie, podkreśla jednocześnie lider frakcji liberałów w PE - "przybliża Polskę do Moskwy, od której Polacy mieli nadzieję, że uciekli 25 lat temu". Jarosław Kaczyński: mamy bunt i rokosz korporacji – "Dobra zmiana" oznacza pozbawienie pewnych środowisk przywilejów – mówił w środę Jarosław Kaczyński w wywiadzie, który udzielił Radiu Maryja. Lider PiS skomentował między innymi zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego oraz stwierdził, że mamy w Polsce do czynienia z "buntem i rokoszem korporacji prawniczych". Zdaniem Kaczyńskiego Trybunał Konstytucyjny wykonuje swoje obowiązki źle. – Mamy dwieście spraw niezałatwionych. Sto spraw, gdzie było orzeczenie TK, ale żadne nie zostało wykonane. Mamy niebywale wolne tempo pracy Trybunału – ocenił szef PiS. Kaczyński podkreślił, że sędziowie TK zarabiają tak dobrze, jak prezydent, a "niewiele robią". – W Niemczech wydajność Trybunału jest przeszło dwanaście razy większa. Nasza ustawa ma doprowadzić do tego, by TK nadrobił zaległości, a później nie wdawał się w bieżące polityczne spory – powiedział Kaczyński. – Jestem przekonany, że po "zamachu" z czerwca dokonanym przez PO, Trybunał miał być bastionem, o który rozbijałyby się nasze zmiany – dodał. – Mamy bunt korporacji (prawniczych – red.). Pismo prezesa Sądu Najwyższego wzywające do tego, by bezprawnie rozpatrywać sprawę ustawy, to już jest swego rodzaju rokosz. To jest nawiązywanie do złych tradycji I Rzeczpospolitej. Władza, która ma być najbardziej zrównoważona, zdystansowana, najbardziej angażuje się w spór. I to musi być powstrzymane – powiedział Kaczyński. Zdaniem Kaczyńskiego mamy do czynienia z "rokoszem wobec porządku w państwie". – TK podlega konstytucji, ale w sprawach organizacji TK i sprawach proceduralnych decyduje ustawa. To jest poza jakąkolwiek wątpliwością – ocenił lider PiS w Radiu Maryja.
Stargard (83.11.69...) 02-01-2016 14:55
182.
        Język PiS, czyli na czym przejedzie się Kaczyński -W wystąpieniach polityków i propagandzistów PiS uderza mnie okaleczony obraz świata i język, jakim się posługują. Mebluje ten świat kilka pozytywnych określeń odnoszących się do poczynań PiS oraz szeroki wachlarz inwektyw stosowanych wobec przeciwników. -Po stronie tego, co PiS przywołuje jako dobre, górują: dobra zmiana, naród, polskość, jedność, tradycja, wola większości, wspólnota, państwo, prawdziwa demokracja. Wyłania się z tego przekazu wizja rzeczywistości, w której władza ma ujednolicić zbiorowość, podporządkowując ją sobie i słusznej tradycji. PiS nie mówi o prawach jednostek, ich wolności czy godności. Autonomiczny obywatel, kluczowa figura demokracji, nie występuje w przekazach rządzącej partii. Tak jak nie ma w nich miejsca dla mniejszości. Bo mniejszość w światopoglądzie PiS to nie bogactwo, lecz zagrożenie dla władzy i jedności narodu. Nie mamy więc prawa być odrębni od innych i tę odrębność wyrażać. Zapomnijmy też o społecznej różnorodności. PiS tworzy nam szary, zasnuty mgłą świat, w którym przemykają czarne cienie wrogów: genetycznych zdrajców, pasożytów, łajdaków odsuniętych od koryta i idiotów zwiedzionych przez tę zgraję. Rządzący przejmują media publiczne nie tylko po to, by uczynić z nich apologetyczną tubę reżimu. Chcą też, żeby zapanował w nich ten właśnie okaleczony świat, pozbawiony praw jednostek i mniejszości, wyzbyty społecznego i politycznego pluralizmu. Wszak taką rzeczywistość sami aprobują. I, jak sądzę, na tym się przejadą. Bo realny świat wraz z jego bogactwem i różnorodnością, do których już przywykliśmy, jest gdzie indziej. Daleko od wyobrażeń Kaczyńskiego.wyborcza.pl
Stargard (83.11.69...) 02-01-2016 16:48
183.
        Stargard męczy się aż stęka przed kompem i klawiatura pali mu się. Jego idolami są szkopy które nigdy polakom nie byli przyjazna a najlepiej zawsze chcieli i dążyli do wynarodowienia polaków a idioci z PełO chcieli im w tym POmóc nie wasze doczekanie.A jak szkopy dbają o swoje interesy kosztem nas to wiemy. Niemcy olewają polskie roszczenia w/s Nord Stream! Pozew polskich portów dot. przebiegu gazociągu odrzucony! W czerwcu 2011 roku, kiedy Nord Stream był jeszcze w budowie, kanclerz Niemiec Angela Merkel obiecała Donaldowi Tuskowi, że w razie potrzeby Niemcy pogłębią przebieg gazociągu na dnie Bałtyku, tak aby do portów w Świnoujściu i Szczecinie mogły wpływać większe statki. Cztery i pół roku później, kiedy w interesie naszego kraju pojawiła się wspomniana potrzeba, sąd w Hamburgu odrzucił polski pozew w/s pogłębienia przebiegu Nord Streamu! Wygląda więc na to, że Tusk dał się oszukać, ale to Polska gospodarka straci na tym najwięcej. Przypomnijmy - 21 czerwca 2011 roku doszło do ustaleń między Angelą Merkel, a Donaldem Tuskiem w sprawie położenia gazociągu Nord Stream. Tusk de facto zgodził się wówczas na to, aby budowany gazociąg częściowo blokował dostęp do portów w Świnoujściu i Szczecinie. Merkel obiecała jednak, że gdy tylko pojawi się taka potrzeba i wspomniane porty będą chciały przyjmować większe statki handlowe, to Niemcy "uregulują kwestie prawne" dotyczące pogłębienia położenia rur po swojej stronie, tak aby odblokować drogę morską do Świnoujścia i Szczecina dla dużych statków handlowych. W efekcie powyższych ustaleń Rosjanie z Niemcami tak ułożyli na dnie Bałtyku dwie pierwsze rury gazociągu Nord Stream, że obecnie do portu w Świnoujściu i w Szczecinie nie są w stanie wpłynąć statki o zanurzeniu większym niż 13,5 metra (duże kontenerowce osiągają zanurzenie około 14-15 metrów, a więc wpływając do Świnoujścia mogłyby zniszczyć infrastrukturę gazociągu Nord Stream). Być może nie miałoby to większego znaczenia, gdyby nie fakt, iż Zarząd Morskich Portów Szczecin i Świnoujście (ZMPSiŚ) planuje w najbliższym czasie budowę w Świnoujściu terminala kontenerowego i terminala ładunków masowych, które mają pozwolić na przyjmowanie statków o zanurzeniu większym niż 13,5 metra. Z uwagi na powyższe ZMPSiŚ złożył w tej sprawie do sądu w Hamburgu pozew przeciwko niemieckiemu Federalnemu Urzędowi ds. Żeglugi Morskiej i Hydrografii. Chodzi o to, że niemiecki urząd wyraził zgodę na przebudowę dwóch pierwszych nitek gazociągu Nord Stream I ułożonych w poprzek toru wodnego zapewniającego ruch statków z i do Świnoujścia. Strona polska domagała się w pozwie, aby na skrzyżowaniu gazociągu ze szlakiem żeglugowym do Świnoujścia rury gazowe zostały położone głębiej, co umożliwiłoby poruszanie się statków o większym zanurzeniu.  17 grudnia 2015 r. sąd w Hamburgu odrzucił jednak w/w pozew. Tym samym obietnice Angeli Merkel złożone w 2011 roku Donaldowi Tuskowi, o tym, że w razie potrzeby Niemcy "uregulują kwestie prawne" dotyczące pogłębienia położenia rur po swojej stronie, okazały się być - za przeproszeniem - gówno warte. A ci co do tego dopuścili kiedyś poniosą daleko idące konsekwencje będziemy się tego domagać.Nie będzie następnej Targowicy.A ten gościu spod nicku Stargard lepiej zmień nazwę bo mnie jako mieszkańcowi ubliżasz swoim głupstwem i zaprzaństwem.
dipsy (89.229.105...) 02-01-2016 19:07
184.
        A teraz parę słów na temat TK. Parodia! Rzepliński otrzymał Nagrodę Kisiela za... "obronę demokratycznego państwa prawa" Stefan Kisielewski musi się przewracać w grobie / i chyba skóra mu z kości odpadła /. Nagrodę jego imienia otrzymała osoba, która napisała niekonstytucyjną ustawę o Trybunale Konstytucyjnym. Z drugiej strony jednak, nie powinniśmy się dziwić jeśli uświadomimy sobie, że kapituła tej nagrody jest obecnie zdominowana przez innych "obrońców demokracji", takich jak: Adam Michnik, Tomasz Lis, Janina Paradowska czy Janusz Lewandowski. Sami swoi a ile tu TW. Sprzeczna z Konstytucją jest ustawa o NFZ. Służba zdrowia nie jest bezpłatna, więc po co pisać takie bajki? A pod zapis , że Państwo Polskie jest demokratycznym państwem prawa można podciągnąć dosłownie wszystko. Jeszcze żadna ustawa przez PIS nie została dopracowana i przegłosowana, a już twierdzi się niezgodność tych hipotetycznych ustaw z Konstytucją. I prawo i Konstytucję nagina się jak chce, a sprawiedliwość jest pojęciem względnym. Sprawiedliwość społeczna od rewolucji październikowej jest niczym innym jak terroryzowaniem większości przez mniejszość. Są państwa jak Wielka Brytania, gdzie do zachowania demokracji Konstytucja nie jest nikomu potrzebna i jej nie ma.Szwajcarzy przy swojej demokracji bezpośredniej też głupot nie robią i żaden Trybunał Konstytucyjny nie jest potrzebny. Niemcy mają dobrą Konstytucję i Sprawnie orzekający Trybunał Konstytucyjny. Najwyższy czas w Polsce wprowadzić zmiany. Z bylejakości nie będzie jakości. Ale "obrońcy demokracji" chyba obrońcy koryt bo jak inaczej można ich nazwać. Chciałabym tu zaznaczyć że w ubiegłym roku w Niemczech doszło do ostrego konfliktu między rządzącą chadecją (CDU), a Trybunałem Konstytucyjnym. Zmieniono regulamin trybunału / przez Bundestag /. No i co nikt nie wrzeszczał ? Nic.Należy przypominać naszym partnerom w zachodniej Europie organizującym nagonkę na nowy polski rząd, na czym demokracja polega. Jednocześnie pokazując tym, którzy są niezadowoleni np.popierających KOD, że ta nagonka nie ma nic wspólnego z obroną demokracji, tylko służy obronie określonych interesów gospodarczych i koryt POszczególnych osób.
dipsy (89.229.105...) 02-01-2016 19:17
185.
        "A Ty gościu spod nicku dipsy lepiej zmień" płytę bo wódz którego popierasz ośmiesza Polaków na całym świecie,taką reklamę dla społeczeństwa Polskiego zafundowali nam w największym stopniu posłowie prawa i sprawiedliwości. Chamskie traktowanie opozycji stało się chlebem powszednim. Zamykanie gęby posłom przez wyłączanie mikrofonów standardem.Nierówne traktowanie posłów pis i opozycji. Prawo i sprawiedliwość ośmiesza się na całym świecie i upokarza Polaków.
Stargard (83.11.69...) 02-01-2016 21:14
186.
        Kazimierz Kutz: Dajmy im poszaleć i sami poszalejmy! -Chwilę, kiedy pióro prezydenta dotknęło powierzchni skalanej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, uznać należy za szczególnie ważną, bo to koniec autorytetu Andrzeja Dudy, początek degrengolady PiS i manifestacyjna demonstracja braku roztropności u Jarosława Kaczyńskiego. -Oni, ci natchnieni zwycięzcy partyjnego zakonu, wymanewrowali Konstytucję i są w stanie partyjnej rui, nic do nich nie dochodzi; ani rzeczywistość, ani słowa mądrzejszych ludzi. Kaczyński wytaplany w swojej wiktorii żyje w infantylnych obłokach niczym podstarzały ojciec na ślubie jedynaczki. Ale jednocześnie jakoś nikt nie przestraszył się PiS-em do imentu, bo widać i czuć, że to festiwal atrap z lat 2005-2007. Prezes Trybunału, profesor Andrzej Rzepliński, o Ziobrze mówi per "pan Zbyszek". Jeśli się ta forma przyjmie, pan Zbyszek nigdzie nie będzie poważnie traktowany. I na to zasługuje. Stosujmy ją na co dzień, bo jakoś dziwnie roztkliwia i czyni z Ziobry aktora z komedii Aleksandra Fredry. Nawet katolicki kler, patron i protektor rodzimej endecji, który dotąd siedział w swoich pałacach, też coś bąknął o niestosowności moralnej PiS-u. I wykpił się w święta serią filmów o Karolu Wojtyle, nudnych i nabrzmiałych parafialnym kultem do proboszcza. Kler jest najbardziej wyalienowaną korporacją w Polsce i jemu najbardziej zależy na świętym spokoju. Liczy, że jakoś to minie, ale nie minie, bo wygląda na to, że Polska szykuje się do zrzucenia "okrągłostołowej" skóry, by przystąpić do budowy demokracji oddolnej, czyli obywatelskiej. Lub autokracji. Ta perspektywa klaruje się na naszych oczach. Widać to na naszych ulicach, w falowaniu smutku z błyskami wielkiej radości kontestowania. Społeczeństwo obywatelskie, to, które wyszło tak licznie na ulicę (także w Katowicach!), szykuje się do zapewne kolejnej demonstracji przeciwko ubezwłasnowolnieniu Trybunału Konstytucyjnego. Wtedy, komu życie w wolności jeszcze miłe, powinien wyjść i wykrzyczeć swoje pragnienie demokracji i wolności. Sposób demonstracyjnego sprzeciwu będzie rósł, aż któregoś dnia przesili się i obywatele ruszą na urzędy, by przepędzić "pisiorów" z zajmowanych stołków, a tam gdzie trzeba, przegnać ze swoich wsi, miasteczek i metropolii. To może być swoista bezkrwawa rewolucja a la polonaise wyrosła na drożdżach i w duchu historycznej "Solidarności". -Europejskie prawo do samookreślenia obywateli znów zeszło w stan zerowy, choć świadomość regionalna na Górnym Śląsku rośnie jak katolicyzm we wczesnym średniowieczu. Ślązaków zresetowano. W zaistniałej sytuacji Ślązacy mają prawo stawiać prymat europejskości przed polskością; wspólnota więzi europejskiej może być silniejsza od solidarności z Polską prawdziwych Polaków. A tym samym nakładają na siebie obowiązek czynnej walki o Polskę demokratyczną i wolną: miejsce Ślązaków jest dziś w gronie ulicznych kontestatorów, ramię w ramię z tymi, którzy już dwa razy wyszli na ulice swoich miast. Nie wolno dać sobie wydrzeć realnej Europy. Inaczej staniemy się krą przemieszczającą się w stronę Rosji. -Zaczęła się heroiczna wojna o społeczeństwo obywatelskie, czyli europejskie. PiS w rzeczy samej chce nas wyprowadzić z Unii Europejskiej. Na to każdy rozsądny obywatel RP nie powinien się godzić. Mam nadzieję, że powstanie ruch oporu, jakiego nie było od wojny, i nowa solidarność pomiędzy ludźmi, nie tylko poszkodowanymi. Powstanie ruch nowego patriotyzmu o europejską jakość Polski. Ten moment szczególny, w pierwszy poświąteczny dzień koło jedenastej przed południem, był ważny dla nas wszystkich: prezydent był łaskaw subskrybować ustawę o Trybunale Konstytucyjnym. W ten sposób scedowano znaczną część uprawnień konstytucyjnych jednej partii politycznej. Partii rządzącej. Potem prezydent pokazał się w telewizji i prosił, by nie używać w publicznych dyskusjach zbyt wielkich słów, bo ich międzynarodowa reperkusja mogłaby zaszkodzić dobremu imieniu Polski. Prezydent święta spędził w zameczku prezydenckim w Wiśle, wybudowanym przed wojną dla prezydenta Ignacego Mościckiego na życzenie Marszałka, jako "dar ludu śląskiego". Zapewne Andrzej Duda czuł się w nim wyśmienicie.
Stargard (83.11.69...) 02-01-2016 22:06
187.
        Nadzór Komisji Europejskiej nad Polską? "Wiele za tym przemawia" -Polska pod specjalnym nadzorem Brukseli? Pojawiło się kolejne ostrzeżenie pod adresem Polski ze strony Komisji Europejskiej w związku z nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji. Günther Oettinger: "Będziemy musieli uruchomić kontrolę mechanizmu państwa prawa i postawić Polskę pod nadzorem" /AFP Kilka dni temu, jeszcze przed przyjęciem nowelizacji przez parlament, list w tej sprawie do ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry napisał wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans. Teraz na ten sam temat wypowiedział się dla niedzielnego wydania gazety "Frankfurter Allgemeine Zeitung" unijny komisarz do spraw gospodarki cyfrowej i społeczeństwa Günther Oettinger. "Wiele przemawia za tym, że będziemy musieli uruchomić kontrolę mechanizmu państwa prawa i postawić Polskę pod nadzorem" - powiedział gazecie komisarz Oettinger. Ma on zamiar przekonywać do tego Komisję Europejską podczas najbliższego posiedzenia 13 stycznia. Temat zmian dokonywanych w prawie przez polski rząd będzie jednym z tematów tego posiedzenia na wniosek szefa Komisji Jean-Claude'a Junckera. Jak pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Juncker chce posłużyć się istniejącym od 2014 roku przepisem, który przewiduje "konstruktywny dialog" z krajem członkowskim, u którego Komisja stwierdzi występowanie "systemowych zagrożeń dla zasad państwa prawa". Jeśli kraj ten nie zareaguje na propozycje zmian przedstawione przez Brukselę, to Komisja wszczyna postępowanie w sprawie naruszenia podstawowych wartości europejskich. Takie postępowanie nigdy jeszcze nie miało miejsca. Jego efektem może być nawet odebranie danemu krajowi prawa głosu w Unii Europejskiej. W rozmowie z niemiecką gazetą, komisarz Oettinger wyraził zaniepokojenie najnowszymi zmianami w ustawie medialnej. Jak pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung", mająca większość w obu izbach polskiego parlamentu partia rządząca wdrożyła reformę, która pozwała na zwolnienie z dnia na dzień członków zarządów publicznych nadawców - TVP i Polskiego Radia. W czwartek do dymisji podali się dyrektorzy wszystkich anten telewizji. W ocenie Günthera Oettingera, żadnego szefa nie można zwolnić bez podania przyczyn. "To byłaby samowola" - powiedział unijny komisarz. "Im bardziej troszczymy się o to, by publiczne media mogły wypełniać swoją misję bycia niezależnym źródłem informacji, tym bardziej musimy wzmacniać niezależność władz, które nad tym czuwają" - podkreślił Günther Oettinger w rozmowie z niedzielnym wydaniem gazety "Frankfurter Allgemeine Zeitung". fakty.interia.pl
Stargard (83.21.62...) 03-01-2016 10:59
188.
        Tymczasem Prezio wciąż żyje w jakimś wyimaginowanym przez siebie świecie. Niech ktoś potrząśnie za ramię i obudzi Go. Jego otoczenie boi się to zrobić i tkwi On nadal w swoim Matriksie. Niestety on jednak jest już jest na innej orbicie. Potrząsanie za ramie tu nic chyba już nie da. Tak podekscytowany jest swoimi ruchami i "rządzeniem" że adrenalina mu zalewa oczy. To jest jak seks, jego to po prostu podnieca. Z takiej ekstazy niełatwo jest zrezygnować. Tylko elektrowstrząsy i zabieg lobotomii mogą pomoc.
rozsądny (89.229.100...) 03-01-2016 11:32
189.
        Ja nie muszę zmieniać płyty Stargard bo do Targowicy nie dopuścimy a co później stało się z targowiczanami to POczytaj sobie w historii to PO pierwsze a PO drugie jak śmiesz POuczac mnie **** a o jakiej demokracji wy mówicie . Wasza demokracja była przez 8 lat i co Polacy zyskali .?/ To ze w ogóle gardziliscie zwykłymi ludzmi okopaliscie sie mediami politologami dziennikarzami i obłudnikami i zyliscie w swoim swiecie oderwani od codziennosci . Jak wam nie wsty tak sie zachowywac a przegrana należy przyjac z pokora i dac szanse na rzadzenie tym co wygrali . Jezeli nie beda spełniac obietnic to wyborcy tylko maja prawo ich rozliczac bo to oni dali im kredyt zaufania przy urnach . A wy weźcie sie wreszcie do roboty i przestancie Polaków wyprowadzac na ulice na siłe ich straszyc i bełkotac o tym samym bez opamietania .Wy nadal sie zachowujecie jak byscie rzadzili i pouczacie nowy rzad co ma robic czy to jeszcze do was nie dotarło ze robicie za pajaców w tych wywiadach i dyskusjach . Was już nie ma dotarło !!!! Żygac się chce jak się słucha jak plujecie jadem a tan sam jad was samych zatruwa od środka i nie jesteście w stanie logicznie myśleć i wreszcie zacząć pracować dla wspólnego dobra Polaków a nie tylko dla samych siebie . A PO trzecie nareszcie weźmiecie się do porządnej roboty a nie obżerać się ośmiorniczkami i balować na szemranych rautach. Dziennikarze "Wyborczej" zostali blogerami... niemieckiej gazety. Donoszą na Polskę, aż huczy! Michał Kokot, Paweł Wroński i Roman Imielski z "Gazety Wyborczej" zostali blogerami centrowego niemieckiego tygodnika "Die Zeit". Pismo reklamuje blog polskich dziennikarzy hasłem: "Jak powstaje państwo autorytarne: dziennikarze GW blogują w ZEIT ONLINE na temat Polski". Czy jest granica w walce z polskim rządem? Czas najwyższy POwstrzymać te antypolską anarchię. Jakoś nie widzę reakcji opozycji na ten temat bo im to na rękę. Rączka rękę myje. PO czwarte czas na rozliczenia tych lemingowatych cwaniaczków co z judaszowymi uśmieszkami rżną głupa na ekranach zawłaszczonych TV. Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport na temat działalności Grupy PKP. Okazało się, że zakup drogich Pendolino był działaniem niegospodarnym. Tory w Polsce nie są bowiem przystosowane do pociągów, której jeżdżą ponad 200 km/h, a włoskie cudo sprzedawane przez francuski koncern rozpędza się standardowo do 250 km/h. Poza tym jego cena była dużo wyższa od cen pociągów jeżdżących z prędkością do 200 km/h, a koszty serwisu o ponad 100 proc. większe. Tych afer jest bardzo dużo i wątpię czy czasu starczy by to towarzystwo POciągnąć do odPOwiedzialności karnej ale przy takim tempie prac jak w sejmie z ustawami może to być możliwe i Polacy tego oczekują okradaliście nas wszystkich i zapłacicie za to. Na szwajcarski rachunek bankowy Lejba Fogelmana wpłynęła część pieniędzy pochodzących – według katowickich śledczych – z łapówki, jaką za prywatyzację PLL LOT miał zapłacić koncern SairGroup. Prawnik został przesłuchany w charakterze… świadka – ujawnia „Gazeta Polska”. Am Schragen Weg numer 14. Vaduz. Liechtenstein. To właśnie pod tym adresem, w siedzibie kancelarii szwajcarskiego prawnika Norberta Seegera, 3 lipca 1995 r. powstała spółka Draco Corporation. Odegrała ona istotną rolę w historii polskiej prywatyzacji. Przez należące do niej konta bankowe miały przepływać pieniądze z łapówek, fikcyjnych umów doradczych czy przestępstw podatkowych. Na jej ślad trafili śledczy z Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach, od blisko dziewięciu lat badający nieprawidłowości przy największych polskich prywatyzacjach. Podejrzewają, że milion dolarów, jaki trafił do Draco Corporation, to faktycznie łapówka za prywatyzację PLL LOT. Część tych pieniędzy została potem przelana na konto m.in. 66-letniego Lejba Fogelmana, jednego z najbardziej wpływowych prawników w Polsce, od lat uczestniczącego w procesach prywatyzacyjnych. Został on przesłuchany w tej sprawie w charakterze… świadka. Mogliśmy obserwować pochód odrzuconych przez wyborców, skompromitowanych polityków, którzy oddzieleni od koryta próbują wcisnąć kit, że demokracja w Polsce jest zagrożona. Nie dajmy się zwariować - obrona interesów okrągłostołowego układu, zagranicznych banków, wpływów b. członków PZPR oraz Platformy Obywatelskiej nie jest żadną obroną demokracji! Prawdziwym dramatem, zagrożeniem dla demokracji i swobód obywatelskich zwykłych Polaków byłby natomiast powrót tej ekipy do władzy. Dlaczego uważam, że powrót poprzedniej ekipy rządowej byłby prawdziwym zagrożeniem dla demokracji? Ano dlatego, że kiedy rządzili przyjęli ustawy ograniczające dostęp obywateli do informacji publicznej oraz ograniczające wolność zgromadzeń. Dlatego, że przyjęli ustawę 10-66 umożliwiającą w Polsce interwencję obcych sił. Dlatego, że mielili w sejmowej niszczarce miliony podpisów złożonych pod obywatelskimi inicjatywami i głęboko w d...pie mieli głos zwykłych ludzi. Dlatego, że przez osiem lat regularnie podnosili nam podatki i obciążenia fiskalne. Dlatego, że nie działali wg polskiej racji stanu, a na telefon spełniali zachcianki Berlina i Brukseli. Dlatego, że co roku na 11 listopada szykowali prowokacje (np. spalenie budki pod rosyjską ambasadą). Dlatego, że Konstytucję RP próbowali zmieniać pod osłoną nocą, a proponowane przez ówczesną opozycję pakiety demokratyczne odrzucali bez zastanowienia.  Właśnie dlatego boje się ich powrotu i wiem, że byłby to prawdziwy dramat, zagrożenie dla demokracji i swobód obywatelskich zwykłych ludzi. Ale to nie koniec następne kompromitujące kwiatki niedługo.
dipsy (89.229.102...) 03-01-2016 18:23
190.
        Gigantyczne marnotrawstwo pieniędzy przez rząd Platformy i szefa NBP! Na konta MFW przelali równowartość ponad miliarda złotych!! Polska po raz kolejny przedłużyła w Międzynarodowym Funduszu Walutowym zupełnie nam nie potrzebną umowę o dostęp do tzw. elastycznej linii kredytowej, która daje do dyspozycji Ministerstwa Finansów oraz NBP 15,5 mld jednostek rozliczeniowych MFW (ma to być równowartość ok. 23 mld USD). Problem w tym, że od początku trwania tej umowy (tj. od 2009 roku) Polska ani razu z niej nie skorzystała. Mimo to na konta MFW ekipa Tuska, Belki, Rostowskiego i reszty rządzącej nami ferajny przelała równowartość ponad miliarda złotych na poczet kosztów możliwości skorzystania z linii kredytowej. By żyło się lepiej! Pytanie tylko - komu??! Co ciekawe - umowy na "Flexible Credit Line" w MFW, dające dostęp do tajemniczych jednostek rozliczeniowych SDR (które rzekomo mają być wymienialne na dolary) podpisały jedynie trzy państwa na świecie. Oprócz Polski jest to... Kolumbia i Meksyk. Polska o dostęp do elastycznej linii kredytowej po raz pierwszy wystąpiła do MFW w 2009 roku. Międzynarodowa finansjera się zgodziła, ale w zamian za roczny dostęp do linii wzięła równowartość ok. 182 mln zł.  Wczesną wiosną 2010 roku, ówczesny prezes NBP Sławomir Skrzypek uznał, że sytuacja polskiej gospodarki i systemu finansowego jest na tyle dobra, że nasz kraj nie potrzebuje już potencjalnego wsparcia MFW w postaci możliwości korzystania z elastycznej linii kredytowej. Oficjalne dane NBP mówiły, że na koniec lutego 2010 stan polskich aktywów rezerwowych liczonych wyniósł ponad 62,6 mld euro. Z kolei w komunikacie opublikowanym 5 marca NBP potwierdził, że "Polska ma wysoki poziom rezerw walutowych. Rezerwy te są gwarantem bezpieczeństwa finansowego naszego kraju w relacjach zewnętrznych".  Zupełnie odmiennego zdania byli premier Donald Tusk oraz minister finansów Jacek Rostowski, którzy bardzo mocno naciskali na to, aby Polska przedłużyła umowę z MFW dotyczącą linii kredytowej. Na początku kwietnia premier na jednej z konferencji powiedział: "Podtrzymanie elastycznej linii kredytowej byłoby zabezpieczeniem dla Polski na wszelki wypadek. Rację mają ci, którzy mówią, że dziś nam już tego nie potrzeba, ale widząc, co się dzieje w niektórych państwach Unii Europejskiej, być może takie zabezpieczenie lepiej byłoby mieć." W miesiąc po katastrofie smoleńskiej, pełniący obowiązki prezydenta RP - Bronisław Komorowski obwieszcza, iż chciałby aby nowy prezes NBP został wybrany jeszcze przed przyspieszonymi wyborami prezydenckimi zaplanowanymi na czerwiec (prezes NBP zgodnie z konstytucją jest powoływany bezwzględną większością głosów przez Sejm na wniosek prezydenta). Ówczesny marszałek Sejmu stwierdził, że "przeprowadzi konsultacje, by wyłonić odpowiednią kandydaturę na nowego prezesa NBP". Kilka dni później p.o. prezydenta RP ogłosił, że jego kandydatem jest Marek Belka. Głosowanie nad jego kandydaturą miało miejsce 10 czerwca 2010. Głosami PO oraz SLD Marek Belka został wybrany na prezesa NBP jako kandydat marszałka Sejmu, który wówczas pełnił obowiązki głowy państwa.  Wyraźny pośpiech w sprawie obsadzenia stanowiska prezesa NBP jeszcze przed wyborem nowego prezydenta RP wyjaśnił się kilka dni później. 15 czerwca 2010 roku (na 5 dni przed I turą wyborów prezydenckich) jedną z pierwszych decyzji Marka Belki było podpisanie wniosku o przedłużenie linii kredytowej w MFW. Już dzień później MFW oficjalnie przyjął wniosek Polski i jednocześnie zasygnalizował, że rozpatrzy go pozytywnie. Formalności stało się zadość 2 lipca 2010, kiedy to umowa o dostępie do elastycznej linii kredytowej została podpisana. Tym samym Tusk z Rostowskim (a może ktoś jeszcze) ostatecznie osiągnęli swój cel. Kilka miesięcy później - w styczniu 2011 r. - Polska złożyła wniosek o wydłużenie o dwa lata okresu obowiązywania elastycznej linii kredytowej. MFW wyraził na to zgodę i wziął za to równowartość ok. 340 mln zł (107 mln USD). To samo miało miejsce w 2012, kiedy umowa została przedłużona o kolejne 2 lata (w zamian na konta MFW poleciało 110 mln USD, czy ok. 350 mln zł). Teraz dowiadujemy się, że rządzący naszym krajem po raz kolejny zawnioskowali o dostęp do linii kredytowej MFW. Koszt do końca 2015 roku ma wynieść ok. 69 mln USD (czyli po dzisiejszym kursie równowartość ok. 240 mln zł). Dotychczasowe łączne koszty funkcjonowania dostępu do "Flexible Credit Line" za lata 2009 - 2015 to równowartość ponad 1,1 mld zł! Wszystko w tej sprawie byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że Polska z przyznanych linii kredytowych w MFW w ogóle nie korzystała, a za samą możliwość korzystania musiała płacić po kilkaset milionów złotych rocznie. Powstaje pytanie o sens uporu Tuska i Rostowskiego w tej kwestii oraz kontynuację ich błędnych decyzji przez Ministerstwo Finansów w rządzie Ewy Kopacz? Dlaczego tak bardzo zależy im na wydawaniu w frajerski sposób grubych milionów, za które nic w zamian do tej pory nie otrzymali? A może nasi rządzący są tylko pacynkami, marionetkami w ręku kogoś, komu na prawdę zależy na tym, aby MFW obławiało się na pieniądzach transferowanych z Polski dużym strumieniem? To jest dojenie krowy przez takich cwaniaków i łobuzów nigdy nie będziemy mogli spłacić niczego aby się żyło lepiej kolesiom z PełO i Swetru . To wszystko musi być rozliczone a winnych trzeba POciągnąć od odpowiedzialności karnej za działanie na szkodę państwa polskiego . Ale to nie wszystko o szczegółach później !!!!
dipsy (89.229.102...) 03-01-2016 18:28
191.
        Dlaczego Niemcy atakują polski rząd? Bo panicznie boją się powrotu tematu reparacji wojennych! Chodzi o kwotę 845 mld USD Warto się zastanowić dlaczego po wygranych przez PiS wyborach za naszą zachodnią granicą zapanowała istna histeria? Czy tylko dlatego, że rząd Beaty Szydło planuje wprowadzić podatki bankowe i od sieci handlowych, które najmocniej uderzą w niemieckie supermarkety i banki? A może władze w Berlinie (a w ślad za nimi media kontrolowane przez niemiecki kapitał) najmocniej obawiają się powrotu tematu... reparacji wojennych? Wszak w grę wchodzą roszczenia w wysokości ok. 845 mld USD! Zdecydowana większość polskich rządów, jakie formowano po 1989 roku, była dla Berlina bardzo wygodna. Najlepszym tego przykładem było ośmiolecie rządów PO-PSL. Doprowadzono wówczas do stanu, w którym nasz kraj stał się - de facto - politycznym satelitą Niemiec. Wszelkie kluczowe decyzje, dotyczące strategicznych dziedzin funkcjonowania naszego państwa, musiały być najpierw akceptowane przez ekipę Angeli Merkel. Nie było mowy o tym, aby polski rząd mógł wprowadzić regulacje, które choćby tylko pośrednio uderzały w żywotne interesy gospodarcze naszego zachodniego sąsiada.  Sytuacja zmieniła się po 25 października, kiedy to wybory parlamentarne wygrało PiS. Nowy rząd Beaty Szydło zapowiedział szybkie wprowadzenie podatków, które istotnie odczują niemieckie firmy i banki działające na terytorium Polski. To oczywiście nie mogło się podobać politykom z Berlina. Ale czy tego w istocie boją się najmocniej...? Przypomnijmy, że w 2004 roku, kiedy Niemcy zaczęły przebąkiwać coś o odszkodowaniach za utracone w wyniku podziałów politycznych po II wojnie światowej terytoria należące do III Rzeszy (dzisiejsze Pomorze Zachodnie, Mazury oraz Dolny Śląsk), urzędnicy Lecha Kaczyńskiego (ówczesnego prezydenta Warszawy) przygotowali wyliczenia, z których wynikało, że za samo tylko zniszczenie Warszawy Niemcy są winne Polsce równowartość dzisiejszych 45,3 mld USD. Temat roszczeń niemieckich za utracone ziemie III Rzeszy natychmiast przygasł... Kwestia reparacji wojenny powróciła niespodziewanie na początku 2015 roku, kiedy grecki wiceminister finansów Dimitris Mardas stwierdził publicznie, iż Niemcy są winne Grecji blisko 279 mld euro w ramach reparacji za szkody wyrządzone przez hitlerowskie władze III Rzeszy w czasie II wojnie światowej. Powrót tematu niewypłaconych reparacji odbił się także szerokim echem w Polsce. Zgodnie z szacunkami dziennikarza i politologa dr. Grzegorza Kostrzewy-Zorbasa - w ślad za Grecją, także i Polska mogłaby się ubiegać od rządu w Berlinie potężnych reparacji za straty wywołane przez Niemców podczas II wojny światowej. Zdaniem Kostrzewy-Zorbasa w grę miałaby wchodzić nawet równowartość 845 mld USD!  Wiadomym było, że rząd Donalda Tuska czy Ewy Kopacz nigdy nie użyje przeciwko Niemcom argumentu niewypłaconych odszkodowań za straty spowodowane agresją i okupacją z czasów II wojny światowej. Sytuacja jednak uległa zmianie, i o ile wcześniej było to nie możliwe, o tyle w przypadku rządu PiS staje się całkiem realne. Wydaje mi się, że właśnie tego najbardziej obawiają się niemieccy politycy. Nie podatku bankowego (mBank, Deutsche Bank), nie podatku od sklepów wielkopowierzchniowych (Lidl, Kaufland, Rossmann) lecz właśnie powrotu tematu odszkodowań i reparacji za straty wywołane II wojną światową. Stąd obecnie taka histeria, jazgot i nieustanne ataki na rząd PiS ze strony niemieckich polityków oraz mediów kontrolowanych przez niemiecki kapitał. Teraz wiecie dlaczego tak wrzeszczą zachodni sąsiedzi !!!
dipsy (89.229.102...) 03-01-2016 18:34
192.
        Cytat TVP info "Informujemy, że od 7 stycznia 2016 roku TVP Info będzie dostępne tyko na terytorium Polski." Czego boi się prawo i sprawiedliwość. Przekonują wszem i wobec że nic nie grozi mediom w Polsce i zapowiadanej dyktatury jaką głosi opozycja nigdy nie będzie. Kłamstwo i propaganda rodem jak u dyktatora Putina w Rosji.
Stargard (83.21.62...) 03-01-2016 19:23
193.
        Czy PiS się do tego posunie? Wojna z Trybunałem. PiS rozważa "wariant siłowy" -12 stycznia Trybunał Konstytucyjny (TK) chce ocenić, czy powołanie przez PiS sędziów były zgodne z konstytucją. PiS i Prokurator Generalny uważają, że Trybunał nie ma prawa badać tych uchwał, a poza tym obowiązuje nowa ustawa, która za pełny skład uznaje przynajmniej 13 sędziów – gdy obecnie dopuszczonych przez prezesa Trybunału jest tylko dziesięciu. Prezes TK Andrzej Rzepliński (67 l.) nie zamierza jednak stosować się do – zmienionego przez PiS – prawa. Co z tym zrobi władza? – Na Nowogrodzkiej rozpatrywany jest wariant siłowy – mówi nam tajemniczo jeden z polityków PiS. Co się za tym kryje? W grę wchodzi najpierw postępowanie dyscyplinarne wobec prezesa Rzeplińskiego – taką drogę dopuszcza nowa ustawa. Wniosek taki może złożyć minister sprawiedliwości albo prezydent. PiS jednak zdaję sobie sprawę, że to niczego nie da. Dlatego rozpatrywany jest wariant siłowy – niedopuszczenie części sędziów do orzekania. Bo skoro będą wydawać wyroki nie w oparciu o nową ustawę, to – jak powiedział nam poseł Stanisław Piotrowicz (64 l.) – nie będą to orzeczenia TK, a „prywatne opinie pana Rzeplińskiego i jego kolegów”. W jaki sposób PiS chce zablokować siłowo TK? Są różne scenariusze, otoczone ścisłą tajemnicą. Podobnie jak termin ostatecznego rozwiązania, czyli likwidację Trybunału w obecnym kształcie poprzez zmianę konstytucji. Tuż przed końcem roku projekt zakładający wygaszenie kadencji wszystkich obecnych sędziów został skierowany do sejmowych prac. Zgodnie z prawem – po 18 stycznia Sejm może go uchwalić. Potrzeba do tego większości 2/3 posłów obecnych na sali. Tak więc posłowie opozycji raczej nie powinni wychodzić z sali obrad. O wariancie siłowym pisze na swoim blogu m.in. Janusz Wojciechowski, prawnik i polityk PiS, bliski współpracownik m.in. prezydenta Andrzeja Dudy. Wojciechowski pisze: Gdyby prezes Rzepliński chciał to przemocą uniemożliwić, gdyby na przykład wezwał straż do usunięcia przemocą 5 sędziów z sali, wtedy popełni przestępstwo z art. 224 & 2 kodeksu karnego – kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia funkcjonariusza publicznego… do przedsięwzięcia lub zaniechania czynności służbowej… podlega karze pozbawienia do lat 3. Nie pozostanie wtedy nic innego, jak wezwanie policji, a ta musiałaby niestety zatrzymać prezesa Rzeplińskiego na gorącym uczynku popełnienia przestępstwa (zgodnie z art. 196 Konstytucji za gorącym uczynku sędzia TK może być zatrzymany). Zgodnie też z Konstytucją o zatrzymaniu sędziego Rzeplińskiego trzeba będzie niezwłocznie zawiadomić prezesa Rzeplińskiego a prezes Rzepliński będzie mógł zarządzić niezwłoczne zwolnienie sędziego Rzeplińskiego. Mam nadzieję, że prezes Rzepliński i sędzia Rzepliński opamiętają się oszczędzą nam wszystkim tej żenady.
Stargard (79.184.170...) 04-01-2016 14:01
194.
        Jarosław Kaczyński zapomniał jakim państwem jest Polska. Przypomnę że obowiązuje podział władz na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Organy te muszą działać na podstawie prawa i w jego granicach. Prawa i wolności obywatelom gwarantuje konstytucja oraz ustawy międzynarodowe przyjęte przez państwo. Prawo nie może działać wstecz, a wszyscy obywatele są wobec niego równi. Jarosław Kaczyński wprowadza reżimem polityczny, gdzie władzę sprawuje jedna osoba o zapędach dyktatorskich a taką osobą jest Jarosław Kaczyński.
Stargard (79.184.170...) 04-01-2016 14:03
195.
        W Polsce nie ma oligarchów... -Po 1989 r. Polska gospodarka rozwijała się w sposób imponujący, choć pozostawiła po sobie nierówności społeczne. Ale ideałów nie ma, modelu socjalnego dobrobytu próżno szukać w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Rozmowa z Kaiem-Olafem Langiem* niemieckim analitykiem -Michał Kokot: Pogłębia się konflikt Polski z Unią Europejską, która jest coraz bardziej zaniepokojona ostatnimi zmianami w naszym kraju. Jak wpłynie to na relacje Warszawy z Brukselą? -Kai-Olaf Lang: Wiele zależy od tego, czy rządzący Polską przekroczą czerwoną linię, która oznacza granicę demokratycznego państwa prawa. Na razie wyraźnie widać, że realizowany jest scenariusz węgierski. Tam też zaczęło się od dyskusji w mediach na temat zmian prawnych, po których nastąpiły demonstracje uliczne (które ostatecznie jeszcze bardziej skonsolidowały władzę). Gdy Budapeszt skrytykowała Bruksela, a później zaczęła się debata w Parlamencie Europejskim, nastąpiła reakcja rządzących. Mówili: "To tylko przeciwnicy polityczni, którzy oskarżają nas o niestworzone rzeczy. To nic innego jak wojna ideologiczna". Ale w końcu przyszedł moment na uspokojenie emocji i władze w Budapeszcie zaczęły w miarę konstruktywnie komunikować się z Brukselą. W Polsce też to widać. Ministerstwo Spraw Zagranicznych zdecydowało się wysłać projekt zmian w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym do Komisji Weneckiej, która ma je rozpatrzyć. Węgry też kontynuowały ostatecznie dialog z rozmaitymi instytucjami UE. Tam, podobnie jak w Polsce, panowało przekonanie, że za zły wizerunek odpowiadają media i własne błędy w komunikacji publicznej. Władze dokonywały więc drobnych korekt w swoich planach, jak w przypadku ustawy medialnej. W zasadzie Viktor Orbán dość umiejętnie testował, jak daleko może się posunąć. Gdy tylko groziły mu dotkliwe sankcje, cofał się. Udało mu się pozostać we frakcji Parlamentu Europejskiego - Europejskiej Partii Ludowej, co jest ważnym atutem, którego zresztą PiS nie ma. Wiele będzie zależało od tego, czy rząd w Warszawie zechce przyspieszać "przebudowę" państwa, czy też będzie elastyczny w rozmowach z Unią. Będący u władzy politycy z Jarosławem Kaczyńskim na czele twierdzą, że za antyrządowymi demonstracjami stoją "obrońcy ciemnych interesów" poprzedniej ekipy, i zapowiadają gruntowne zmiany. Czy rzeczywiście polską gospodarkę kontrolują oligarchowie? Jak to wygląda na tle innych państw Europy Środkowo-Wschodniej? - Wpływy istnieją wszędzie, ale w Polsce nie ma oligarchów, jak choćby na Łotwie. Nie ma też tak mocnych grup biznesowych ściśle powiązanych z władzą jak np. na Słowacji. W Polsce są wpływowi gracze gospodarczy, którzy dzięki lobbingowi starają się zmienić przepisy tak, by były korzystne dla nich; ale nie można mówić o jakiejś grupie trzymającej władzę, która próbuje dyktować reguły gry. Nie można też porównywać tej sytuacji do sytuacji w Czechach, nie mówiąc o Bułgarii czy Rumunii. Mimo wszystkich niedociągnięć można powiedzieć, że na tle Europy Środkowo-Wschodniej korupcja w Polsce jest na stosunkowo niskim poziomie. Jej apogeum przypadło na czasy rządów AWS i SLD. PO i PiS, które szły do władzy w 2005 r., obiecywały ostrą walkę z korupcją i swoje obietnice zrealizowały. PO nie zmieniła po rządach PiS instytucji antykorupcyjnych i kontynuowała zwalczanie korupcji. Stagnację można było zauważyć dopiero w ostatnich dwóch-trzech latach. Rządzący Polską twierdzą, że transformacja ustrojowa się nie powiodła. Mają rację? - To zależy, jak na to spojrzeć. Po 1989 r. polska gospodarka rozwijała się w sposób imponujący i dziś jest odporna na zewnętrzne zawirowania. Z drugiej zaś strony transformacja pozostawiła nierówności społeczne. Ale podkreślmy, że stało się tak niemal w każdym kraju Europy Środkowo- -Wschodniej. Ideałów nie ma, modelu socjalnego dobrobytu próżno szukać w całym regionie. Estonia to kraj z nowoczesną gospodarką, o niskiej korupcji i wysokiej przejrzystości, ale z ogromnymi dysproporcjami społecznymi. Stało się tak ze względu na neoliberalny model gospodarczy, w którym rola państwa została ograniczona do minimum. Z kolei w krajach, gdzie transformacja przebiegła odmiennie, dobrze mają się wciąż oligarchowie, jak na Słowacji. W Polsce przede wszystkim udało się uniknąć wpływu nieprzejrzystych rosyjskich powiązań. Nie powiodło się to na Łotwie, która ma napięte stosunki z Rosją, a wiele sektorów, m.in. bankowy, zostało zdominowanych przez rosyjski kapitał. Związane z Gazpromem grupy interesów były ponoć w stanie odsunąć w czasie liberalizację rynku gazowego. W Polsce takie historie są nie do pomyślenia. Nasi politycy i część mediów twierdzą zaś, że rolę ZSRR przejęły Niemcy i poprzez wpływy gospodarcze próbują zdominować politykę zagraniczną. - Celem polskiej transformacji nie było zerwanie z zależnością od Niemiec, ale od ZSRR. Chodziło więc o zakotwiczenie kraju w Europie Zachodniej i dlatego doszło do głębokich powiązań z gospodarką niemiecką. To jest bardziej kwestia współzależności niż zależności. Można oczywiście dyskutować, czy jest to zdrowe dla polskiej gospodarki, że jeden kraj tak silnie jest obecny w jej niektórych sektorach. Ale nie widzę, by miało to w jakiś sposób przekładać się na wywieranie presji politycznej. Nie potrafię takiego przykładu znaleźć, jeśli chodzi o media w Polsce, które w znacznym stopniu powiązane są z niemieckim kapitałem - przecież niemiecka polityka nie ma bezpośredniego wpływu na linię tych redakcji. Zresztą krytyka Niemiec pod adresem obecnie rządzących przyniesie skutki odwrotne do zamierzonych. To inna sytuacja niż na Węgrzech, gdzie Orbán bierze sobie głęboko do serca takie słowa płynące z Berlina. Nie przejmuje się natomiast zbytnio krytyką USA, bo uznaje ten kraj za ostoję liberalnej demokracji, którą gardzi. Natomiast w Polsce krytyka z Waszyngtonu z pewnością odbiłaby się dużo większym echem. *Kai-Olaf Lang jest ekspertem think tanku Stiftung Wissenschaft und Politik wyborcza.pl
Stargard (79.184.170...) 04-01-2016 14:56
196.
        Polski rząd pod nadzorem Komisji Europejskiej? Media publiczne w Polsce: Skarga dziennikarzy do Rady Europy -Stowarzyszenie Dziennikarzy Europejskich, Międzynarodowa Federacja Dziennikarzy, Europejska Federacja Dziennikarzy i Komitet Ochrony Dziennikarzy zwróciły się do Rady Europy ws. ustawy o mediach publicznych w Polsce. Poinformował o tym w poniedziałek rzecznik Rady Europy Andrew Cutting, przekazując w mailu link do skargi tych organizacji, zamieszczonej na stronie internetowej Rady Europy - na platformie promującej ochronę dziennikarstwa i bezpieczeństwo dziennikarzy. Według tych organizacji zmiany w polskim prawie dot. mediów publicznych przewidują "usunięcie gwarancji niezależności publicznej telewizji i radia", co jest "naruszeniem norm Rady Europy i danego przez polską konstytucję niezależnemu organowi (KRRiT) mandatu do stania na straży szeroko pojętego interesu publicznego w radiofonii i telewizji". Zdaniem tych organizacji "proponowane rozwiązania są zwrotem ku bezpośredniej kontroli rządowej nad strategiczną i redakcyjną postawą nadawców publicznych, co jest całkowicie nie do zaakceptowania w prawdziwej demokracji". Napisano również, że "plany polskiego rządu są bezpośrednio sprzeczne z zobowiązaniami podjętymi przez Komitet Ministrów Rady Europy w jego deklaracji ws. zarządzania mediami publicznymi z 2012 roku". W piśmie wezwano "polską partię rządzącą do natychmiastowego porzucenia proponowanej legislacji". 31 grudnia Senat zaakceptował nowelę tzw. ustawy medialnej, która przewiduje wygaśnięcie mandatów dotychczasowych członków zarządów i rad nadzorczych TVP oraz PR. Nowelizacja zakłada też zmniejszenie liczebności rad nadzorczych spółek medialnych, a także powoływanie ich nowych organów przez ministra skarbu państwa "do czasu wprowadzenia nowej organizacji mediów narodowych". Ustawa trafiła do prezydenta. interia.pl
Stargard (79.184.156...) 04-01-2016 15:16
197.
        Międzynarodowe organizacje dziennikarskie składają do Rady Europy skargę na polskie władze -Cztery międzynarodowe organizacje dziennikarskie zawiadomiły Radę Europy o zagrożeniu wolności mediów w Polsce. To ich reakcja na pisowski projekt nowelizacji ustawy medialnej. Zawiadomienie złożyły: Stowarzyszenie Dziennikarzy Europejskich, Międzynarodowa Federacja Dziennikarzy, Europejska Federacja Dziennikarzy i Komitet Ochrony Dziennikarzy. W ocenie tych organizacji wolność mediów w Polsce jest zagrożona. Ich zdaniem złożony przez Prawo i Sprawiedliwość oraz przyjęty przez parlament projekt nowelizacji ustawy medialnej proponuje likwidację gwarancji niezależności polskich mediów publicznych. Jest to naruszenie norm Rady Europy i polskiej konstytucji - piszą działacze. Podkreślają, że proponowane przez PiS rozwiązania prawne dają rządowi wyłączne prawo do powoływania i odwoływania wszystkich członków rady nadzorczej i zarządu TVP oraz Polskiego Radia, czyniąc ich w pełni zależnymi od dobrej woli polityków. Organizacje wskazują, że plany polskiego rządu są "bezpośrednio sprzeczne" z zobowiązaniami przyjętymi przez Komitet Ministrów Rady Europy w 2012 roku. Chodzi o deklarację, w której Komitet wezwał swoich członków do wzmocnienia redakcyjnej i operacyjnej niezależności mediów publicznych. Cała władza w ręce ministra skarbu Przyjęta przez Senat 31 grudnia nowelizacja, po podpisaniu przez prezydenta, odda Telewizję Polską i Polskie Radio w ręce ministra skarbu. To on będzie powoływać i odwoływać nowe zarządy i rady nadzorcze. Nie będzie konkursów, a władze nie będą wybierane na kadencje. Ustawa daje ministrowi prawo odwołania nowego prezesa i rady nadzorczej w każdej chwili. PiS zapowiada kolejne zmiany: zastąpienie spółek skarbu państwa instytucjami kultury, a abonamentu - powszechną opłatą audiowizualną (8-10 zł miesięcznie). Kolejne projekty mają być gotowe wiosną
Stargard (79.184.156...) 04-01-2016 17:44
198.
        "Spiegel": Polska zrobiła duży krok. Na wschód -Pod tytułem "Kiepski polski dowcip" portal "Spiegel Online" zamieszcza felieton Jakoba Augsteina poświęcony Polsce. "Najpierw Węgry, teraz Polska - Europa Wschodnia coraz bardziej zaczyna przypominać Rosję: autorytarna, ograniczona, rasistowska. Czy Europa ma dość czasu, by czekać na modernizację krajów, które nie tak dawno weszły do Unii Europejskiej? Czy potrzebujemy raczej nowej UE, bez Wschodu? - pyta autor komentarza i przypomina niemieckim czytelnikom ostatnie poczynania polskiego rządu "Między Świętami a Nowym Rokiem Polska zrobiła duży krok. Na wschód. W życie weszła ustawa, która bezzębnym tygrysem uczyniła Trybunał Konstytucyjny. A krótko przed sylwestrem uchwalono drugą ustawę, odbierającą niezależność publicznej telewizji i radiu. Polacy być może boją się Rosjan i ich nienawidzą, ale właściwie powinni się z nimi doskonale rozumieć. Polska pod rządami nowego, prawicowego rządu coraz bardziej przypomina putinowską Rosję" - pisze dalej Jakob Augstein i wyjaśnia, że Unia Europejska zastanawia się obecnie, jakie ma podjąć kroki. "Komisarz Oettinger powiedział, że wiele przemawia za tym, by Warszawę postawić ‘pod nadzorem'. Polakom niezbyt się podoba, kiedy mówi to akurat jakiś Niemiec, ale Oettinger ma rację" - twierdzi autor "Spiegla" i dodaje, że od wyborów powszechnych na jesieni "zegary w Polsce zaczęły się cofać". Wymienia, co na to wskazuje: "Premier Beata Szydło przed swoją pierwszą konferencją prasową na nowym stanowisku kazała z sali usunąć wszystkie flagi Unii Europejskiej. Jej minister spraw zagranicznych natychmiast zagrzmiał, że Polacy wobec Niemców zbyt długo zachowywali się ‘jak wasale'. W tle za sznurki pociąga Jarosław Kaczyński, szef PiS-u i brat byłego polskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którego w Europie wspomina się z dreszczem". Dziennikarz "Spiegla", należący do rodziny założyciela tego najważniejszego opiniotwórczego magazynu w RFN, twierdzi, że "między Wschodem a Zachodem rozpoczął się ‘Kulturkampf'. "Polskiemu rządowi nie można absolutnie zarzucić, że nie zdradza światu swoich zamiarów. Nie można też stwierdzić, że nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji swoich działań. Polacy doskonale wiedzą, co robią" - pisze Augstein i przypomina, że polski minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski powiedział właśnie w rozmowie z tabloidem "Bild", że "nowa ustawa medialna ma uzdrowić państwo z kilku chorób" i mówił o "tradycyjnych polskich wartościach". "Europa tymczasem zadaje sobie pytanie, czy te polskie wartości dają się pogodzić z wartościami europejskimi. Kiedy Grecy wchodzili do grupy euro, nie wszystkie podawane przez nich liczby się zgadzały. W przypadku Polaków i Węgrów było jeszcze gorzej. Kiedy w roku 2004 stawali się członkami Unii Europejskiej, podawali się za dobrych Europejczyków. Ale aktualnie nimi nie są" - czytamy dalej "W rzeczywistości między Wschodem a Zachodem rozgorzał Kulturkampf. I nadszedł czas na gorzką refleksję: obecnie następuje zderzenie zachodnich wartości: liberalizmu, tolerancji, równouprawnienia ze wschodnimi: rasizmem, ignorancją, tępotą" - przekonuje. Augstein przypomina, jakie zdanie o wejściu państw Europy środkowo-wschodniej w 2004 roku miał Jacques Delors, były przewodniczący Komisji Europejskiej i "bez wątpienia jeden z najwybitniejszych polityków europejskich minionych dziesięcioleci". Ich przyjęcie do UE uważał za błąd. "Na to jest za wcześnie, twierdził. Żaden z tych kandydatów nie dojrzał do wstąpienia do Unii Europejskiej'. Dziś wiemy, że w odniesieniu do najważniejszych nowych państw członkowskich tzn. Polski i Węgier, Delors miał rację" - twierdzi. Jak pisze dalej dziennikarz "Spiegla": "12 lat po przystąpieniu do UE obydwa te państwa przekształcają się z państw normatywnych w państwa prerogatywne. Tego zróżnicowania dokonał niegdyś politolog Ernst Fraenkel, pisząc o Niemczech hitlerowskich. W państwie normatywnym obowiązuje prawo, w państwie prerogatywnym obowiązuje to, co jest przydatne wedle ‘stanu rzeczy'. Brak jest norm, obowiązują więc prerogatywy. Tak postępuje już od kilku lat Viktor Orban na Węgrzech, tak robi obecnie też marionetkowy rząd w Polsce, sterowany przez Kaczyńskiego". wiadomosci.onet.pl
Stargard (79.184.156...) 04-01-2016 20:43
199.
        C.D. "Spiegel": Polska zrobiła duży krok. Na wschód -Pod tytułem " "Ale kto w Europie nie bierze przykładu z zachodniego liberalizmu, tylko z putinowskiego autorytaryzmu, dla tego nie ma miejsca w Unii Europejskiej" - twierdzi Augstein. "Polacy zachowują się trochę, jak niektórzy enerdowcy. Chętnie biorą zachodnie pieniądze, ale uchowaj ich Boże od zachodnich wartości" - ocenia. Niemcy znają to z własnego podwórka: od kiedy w Niemczech pojawiła się fala uchodźców, nikt nie ma już wątpliwości co do tego, jak społecznie zacofana jest spora część wschodnich niemieckich landów. Tyle, że Niemcy mogą jakoś ścierpieć rasistów w Saksonii i Brandenburgii. Ale czy Europa może ścierpieć ksenofobów w Polsce, na Węgrzech i w Słowacji? Teoretycy polityki snuli rozważania o Europie, w której koegzystuje kilka grup państw, powiązanych ze sobą w zależności od tego, jaka jest ich gotowość i zdolność do kooperacji. Może powinniśmy jeszcze raz zbadać taki system ‘zmiennej geometrii' i zastanowić się, z którymi z naszych sąsiadów chcemy budować zjednoczoną Europę. Polaków raczej w tej grupie nie będzie", kończy swój artykuł Jakob Augstein.wiadomosci.onet.pl
Stargard (79.184.156...) 04-01-2016 20:49
200.
        ***
Spiegel (81.190.38...) 05-01-2016 09:10
201.
        Cytat dipsy: "A Ty gościu spod nicku spiegel lepiej zmień nick" na obiektywny,chyba że masz zanik pamięci.
Stargard (79.184.156...) 05-01-2016 11:46
202.
        "Financial Times": postęp demokratyczny w Polsce zagrożony -Ćwierć wieku od upadku komunizmu Polska wyrosła na odnoszącą największe sukcesy gospodarkę Europy Środkowej. Oznacza to, że demokracja i rządy prawa mogą zakorzenić się w dawnych krajach satelickich ZSRR; teraz postęp jest zagrożony - pisze "Financial Times". -W dzisiejszym artykule redakcyjnym podkreślono, że "zaledwie w ciągu kilku tygodni nowy konserwatywny rząd Prawa i Sprawiedliwości podjął niebezpieczne kroki, aby trzymać w ryzach Trybunał Konstytucyjny i media, powtarzając poczynania Fideszu na Węgrzech". "FT" odnotowuje, że działania mające na celu przejęcie kontroli nad publicznymi nadawcami, przedstawiane przez PiS jako "uprawniony krok mający na celu powstrzymanie »niesprawiedliwej« krytyki ze strony mediów kontrolowanych przez nominatów poprzedniego rządu Platformy Obywatelskiej", wygląda raczej jak "próba zdławienia głosów opozycji". Londyński dziennik zwraca uwagę na strategiczne położenie Polski, graniczącej z Ukrainą, Białorusią i rosyjskim obwodem kaliningradzkim, co "stawia ją na linii frontu nowego geopolitycznego podziału Europy, między członkami instytucji euroatlantyckich i krajów, które Moskwa chce za wszelką cenę utrzymać w swojej strefie wpływów". Według "FT" zwrot w Polsce jest tym bardziej niepokojący, że kraj uniknął "problemów gospodarczych, które podsyciły populizm w innych krajach Europy". Polska po raz ostatni była w recesji w 1992 roku - zaznacza dziennik. Wyraża następnie opinię, że "owoce wzrostu były jednak nierówno rozdzielone, szczególnie wśród młodych", a rząd PO otaczała ostatnio "atmosfera korupcji i samozadowolenia". Podkreśla zarazem, że "cel narodowej odnowy, nawet wspierany przez większość parlamentarną, nie może służyć jako usprawiedliwienie dla podkopywania mechanizmu kontroli i równowagi, którą Polacy wdrażali z takim wysiłkiem". "Polscy przywódcy i obywatele opowiedzieli się za wartościami UE. Członkostwo pomogło im osiągnąć poziom pomyślności i znaczenie polityczne trudne do wyobrażenia w 1989 roku. Jeśli Warszawa w dalszym ciągu będzie schodzić z tego kursu, jej przyjaciele i sojusznicy powinni uczynić wszystko, aby przekonać ją do powrotu na drogę, która doprowadziła do takiego sukcesu" - podsumowuje "Financial Times".
Stargard (79.184.156...) 05-01-2016 11:53
203.
        Rydzyk ruga Dudę: rząd miał być inny -Tak mocnej deklaracji o. Tadeusza Rydzyka zapewne nie spodziewali się ani politycy PiS, ani słuchacze rozgłośni "Radia Maryja". Najbardziej zaskoczeni musieli być jednak współpracownicy Andrzeja Dudy. Redemptorysta nie zostawił suchej nitki na urzędnikach kancelarii prezydenta. Co go tak rozwścieczyło? - Powiedziałem Telewizji Trwam, aby napisali do biura prasowego Kancelarii Prezydenta, że rezygnujemy ze współpracy - zapowiedział na antenie Radia Maryja ojciec Tadeusz Rydzyk. Nie krył rozczarowania nie tylko zachowaniem prezydenckich urzędników, ale i rządu. - Ja widzę dużo prawicy laickiej. Jej wcale nie zależy na Kościele. Co najwyżej na Kościele się wieszają - tłumaczył w wieczornej audycji "Rozmowy niedokończone" na antenie Radia Maryja. Zaczęło się niewinnie. Jak relacjonuje "Gazeta Wyborcza", tematem przewodnim programu była manipulacja w mediach. W pewnym momencie do dyskusji z udziałem dr Hanny Karp z Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu i słuchaczy radia włączył się ojciec dyrektor: "słucham audycji z wielkim zainteresowaniem, bo media są mi bardzo bliskie. Widzę, jaka jest sytuacja mediów katolickich. Do odrobienia mamy więcej niż pół wieku. Ja myślałem, że będziemy inaczej traktowani, bo doszła do władzy prawica". Rozżalony na polityków i dziennikarzy innych mediów dyrektor radia skrupulatnie punktował wszystkich, którzy w ostatnim czasie zaszli mu za skórę. Lista była długa. Oberwało się m.in. byłej rzeczniczce Andrzeja Dudy, Katarzynie Adamiak-Sroczyńskiej. Zarzucił jej, że dziennikarze Telewizji Trwam nie znaleźli się wśród akredytowanych na wyjazd z prezydentem do Paryża: "Wzięli "Nasz Dziennik", ale dla nas nie ma miejsca. Najwyżej jeden operator i nikt więcej - żalił się ojciec. Dodał, że sprawa "zakończyła się wkroczeniem kogoś z pałacu prezydenckiego". Nie omieszkał wspomnieć, że była rzeczniczka "wcześniej pracowała w Agorze", i - co gorsza - "nie zatrudnił jej Bronisław Komorowski, ale obecny prezydent, jego ludzie". Pod adresem następcy Sroczyńskiej, którego nazwał "niejakim Markiem Magierowskim, który również w przeszłości pracował w mediach Agory - "Gazecie Wyborczej" padały podobne zarzuty. O. Rydzyk irytował się, że "nie ma miejsca na wyjazd do Kijowa dla "Naszego Dziennika", a TV Trwam jeszcze nie odpowiedzieli". "A my chcieliśmy pojechać i poznawać całą prawdę" - bulwersował się. Chwilę później oświadczył, że TV Trwam rezygnuje z współpracą z biurem prasowym Kancelarii. Z każdą minutą redemptorysta rozkręcał się coraz bardziej. Pod lupę wziął m.in. wiceministra pracy, Bartosza Marczuka. Nadmienił, że to "on mówił o reformie emerytalnej PiS, że to gniot a jej zwolennicy to głupki i cynicy. Recepty PiS na biedę są według niego przerażające. I ten człowiek zostaje wiceministrem. Po prostu obserwujmy, dobrze?" - zalecił słuchaczom. To nie pierwszy raz, gdy o. Rydzyk karci polityków Prawa i Sprawiedliwości. Jak opisywała niegdyś "Rzeczpospolita" redemptorysta stoczył kilka wojen z partią Jarosława Kaczyńskiego. Zaczęło się w 1998 roku, od udzielonego "Gazecie Polskiej" wywiadu, w którym Jarosław Kaczyński skrytykował Radio Maryja. "Radio Maryja jest dziś głęboko antyzachodnie, niechętnie nastawione do hierarchii kościelnej, prorosyjskie, wcale nie nieżyczliwe PRL. Ma nadajnik na Uralu. W Rosji panuje wprawdzie bałagan, ale niektórych rzeczy tam jednak pilnują dość dobrze" - mówił Kaczyński. Kilka miesięcy później wycofał się ze swoich słów przeprosił ojca Tadeusza na łamach tygodnika "W sieci". Niespełna dziesięć lat później o. Rydzyk poszedł o krok dalej. Z ujawnionego przez tygodnik "Wprost" nagrania z wykładu o. Rydzyka na uczelni, wynikało, że nie miał najlepszego zdania o żonie Lecha Kaczyńskiego. Co więcej... nazwał ją czarownicą! O co poszło? Nie podobało my się, że sprzeciwiała się zaostrzeniu przepisów aborcyjnych i "ulega żydowskiemu lobby". Tych słów Lech Kaczyński nigdy mu nie zapomniał. Jak przypomina "Rzeczpospolita", zmarły w katastrofie smoleńskiej prezydent już nigdy później nie utrzymywał z o. Rydzykiem żadnych relacji. Kilka lat później doszło do kolejnego starcia. "Nasz Dziennik" wytknął Jarosławowi Kaczyńskiemu m.in. "mało rozsądne reakcje nt. trotylu, które zbiły rosnące słupki poparcia dla PiS o kilkanaście procent". Przestrzegano też przed popieraniem Zbigniewa Ziobry, a prof. Piotra Glińskiego, nazwano na łamach gazety "zgraną kartą". Ostatni raz "Nasz Dziennik" zaatakował PiS po przegranym w Warszawie referendum ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz z fotela prezydent stolicy. W gazecie padło stwierdzenie, że włączenie się PiS w kampanię referendalną "było początkiem końca marzeń o sukcesie tej inicjatywy". Powiększa się imperium o. Rydzyka www.fakt.pl
Stargard (79.184.161...) 05-01-2016 13:10
204.
        PiS niektórzy przedstawiają partię prezesa, jako zdyscyplinowanych żołnierzy w liczbie tysięcy członków PiS, czekających na rozkazy prezesa. Ta fałszywa opinia, jest wielką mistyfikacją. Polecenia bezkrytycznie wykonuje jedynie wąska grupa ludzi. Struktury i samo PiS w Polsce, to chwiejąca się partia na glinianych nogach. Bowiem wizerunek PiS, jako silna, zmobilizowana partia ma utwierdzić jej wyborców w przekonaniu, że są w stanie ich obronić. Ale, żeby kogoś bronić trzeba wyimaginować kolejnych wrogów. Wrogów przybywa, zwłaszcza kiedy ludzie przestają się bać. Dzisiaj na czarnej liście jest KOD, partie opozycyjne, siły niewidzialne, które stoją za organizowaniem manifestacji w obronie demokracji, lewackie i zagraniczne media, Unia Europejska oraz sędziowie Trybunału Konstytucyjnego. Prezes sam „stwarza” wroga, żeby przed nim bronić zagrożoną w jego mniemaniu niepodległość Polski. Wrogami są również ci, przez których został skrytykowany. Tak naprawdę, bezkrytycznie słucha Kaczyńskiego jedynie jego wybraniec Andrzej D. podobnie, jak Beata Szydło. Ale tak więc szumna większość parlamentarna PiS, to kolejny mit o wielkiej potędze.
rozsądny (89.229.100...) 05-01-2016 13:34
205.
        "Die Welt": Osiągnięcia ostatnich dziesięcioleci są teraz zagrożone. Polska straci 20 lat Nie tylko Niemcy, ale i sami Polacy muszą się martwić o Polskę - pisze dziennik "Die Welt". Trauma, którą Kaczyński daje odczuć narodowi, jest bowiem "trucizną dla całego społeczeństwa", a Polska cofnie się o 20 lat. Czy Niemcy (i sami Polacy) muszą się martwić o Polskę? - pyta warszawski korespondent "Die Welt", Gerhard Gnauck. I odpowiada jednoznacznie: "Niestety, tak". Przypomina, że po 1989 roku Polska rozwinęła się do "wzorowego kraju reform", ale osiągnięcia ostatnich dziesięcioleci są teraz zagrożone. I wyjaśnia dlaczego. Za magicznymi pojęciami "transformacji" i "modernizacji" kryją się bowiem ludzie, którzy widzą siebie w roli "ofiar" tego procesu. Te wszystkie lata były dla Polaków "męczące" - zaznacza autor "Die Welt" i przypomina dane statystyczne: de facto najdłuższy w UE tygodniowy czas pracy, bezrobocie, a w jego wyniku emigracja zarobkowa, mała stabilizacja dzięki kredytom we frankach szwajcarskich, którego wahania kursu spędzają dzisiaj niejednemu Polakowi sen z powiek. Z kolei pokolenie dzisiejszych 25-latków "studiuje, studiuje, studiuje", a rosnąca liczba studentów upiększa statystyki (bezrobocie w tej grupie wiekowej wynosi tylko 10 proc.). Rzut oka na dane w grupie wiekowej poniżej 25 lat daje już zupełnie inny obraz: stopa bezrobocia sięga 20 proc., "śmieciowe" umowy o pracę, kupno mieszkania - mrzonka. I kiedy ci młodzi ludzie wybierają populistów lub prawicę szybko tłumaczy się to pojęciami typu "przegrani zmian", "przegrani modernizacji", redukując ich do tych, którzy kierują się w pierwszej kolejności "żołądkiem", a potem dopiero "wartościami moralnymi". "Czy jednak nie chodziło im także o coś innego?" - pyta niemiecki dziennik. I podsuwa odpowiedzi: Nie tylko o to, kto rządzi krajem, ale i jak nim rządzi? Nie tylko o finansowane z Unii autostrady i oczyszczalnie ścieków, ale i "godność, dumę i pewność siebie", o "reasekurację we własnej tradycji"? Kaczyński wykorzystał ową "frustrację", dodał do tego "nadzieję na większe socjalne zabezpieczenie" i "tęsknotę za wielką opowieścią". Polska trauma Ważne znaczenie ma także biografia Kaczyńskiego, podobna do Joschki Fischera czy Javiera Solany. To "typowo europejska" biografia od rewolucjonisty do polityka reprezentującego państwo. Z zasadniczą jednak różnicą: "Dla Kaczyńskiego rewolucja 1989 roku pozostała niedokończona. "Obecna przebudowa Polski jest w jego pojęciu zwieńczeniem tego, co zaczęła Solidarność" - uważa Gnauck. I dodaje, że aby zrozumieć "bezwzględny, niedbały, pełny wojennej retoryki" obraz świata PiS, trzeba pojąć świat idei tego ugrupowania: Okrągły Stół jako zdrada pokojowej rewolucji, Wałęsa - jako agent tajnych służb, Smoleńsk - jako zmowa i zamach. Walka przeciwko "postkomunistycznym elitom" to tło pośpiesznej wymiany na stanowiskach. "Kaczyński może mieć swoje osobiste traumy", problemem jednak jest to, że przenosi je na cały kraj, wywołując traumę w całej Polsce - podsumowuje "Die Welt". "Nie martwmy się za bardzo o UE" - kończy Gnauck, ona jest "z wielu powodów w złym stanie". Skutki rządów PiS odczują przede wszystkim sami Polacy: gorsze rządy, podsycanie nienawiści w społeczeństwie, zniechęcenie zagranicznych inwestorów i najprawdopodobniej także złe zarządzanie gospodarczo-polityczne. "Polska cofnie się o 20 lat" - konstatuje gazeta. wiadomosci.onet.pl.
Stargard (79.184.161...) 05-01-2016 18:36
206.
        Tyle lat ciężko na to pracowaliśmy. Żal patrzeć, jak teraz sypie się nasza pozycja i wizerunek... -Jeszcze nigdy nikt nie mówił, że Polsce grozi zawieszenie w prawach członka Unii Europejskiej. Nigdy sama UE nie groziła nam żadnymi kontrolami i sankcjami, a dziennikarze za granicą nie dopytywali bez przerwy, co się u nas dzieje. Jeszcze nigdy zachodni politycy nie krytykowali Polski tak ostro. Z wyjątkiem lat 2005-2007, ale nawet wtedy nie było tak źle. Wtedy bracia Kaczyńscy byli postrzegani jako pewna ciekawostka. Ewenement w skali Europy i świata. Trochę z nich żartowano, pohukiwano czasem. Teraz jest inaczej. Teraz patrzą na nas ze zgrozą i niepokojem, a nasz wizerunek, na który pracowaliśmy latami, jeszcze nigdy nie był tak mocno i w tak krótkim czasie, rujnowany. I właśnie tego zwyczajnie szkoda najbardziej... Bez względu na to, co mówią władze – że jest dobrze, że media i dziennikarze manipulują, bo przecież nikt w naszym kraju nie niszczy demokracji – nie da się uciec od tego, że krytyka nas zalewa. Coraz głośniej i dosadniej. To fakt bezdyskusyjny. Nawet, jeśli będziemy głośno krzyczeć, że jest inaczej, a oni nie mają prawa się wtrącać. Nawet, jeśli rząd będzie udawać, że nas w Europie nie ma i nic nie słyszymy, o czym pisał Krzysztof Majak. – Tego boję się najbardziej. Człowiek był dumny, że Polska wreszcie zaczęła się liczyć. A oni w dwa miesiące niszczą to wszystko, nic sobie z tego nie robiąc. Co będzie dalej? – powiedział niedawno znajomy wywołując dyskusję na ten temat. I to jest najbardziej smutne i przykre. Że ot tak sobie, obraz Polski jako kraju nowoczesnego, który w ostatnich latach, pod wieloma względami, prześcignął kilka innych, nagle może zniknąć. – To jest koniec Polski w UE, politycznie i mentalnie – podsumował właśnie były szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. Bardzo obrazowo: – To, co my mamy do załatwienia w UE, co chcielibyśmy osiągnąć, będzie traktowane jak szept żuków w trawie. Czarna owca, żaden wzór... -Nadszarpnięty wizerunek widać już wszędzie, a sam prezydent i szef MSZ zapowiadają serię wywiadów dla zagranicznych mediów. Pytanie tylko, czy to coś da? Nie zmieni przecież ani decyzji, które w Polsce zapadają, ani retoryki, która im towarzyszy. Z państwa, z którym się liczono, które było motorem napędowym innych państw przystępujących do UE, mamy stać się czarną owcą, którą wytyka się palcami? Żaden wzór, żaden lider w regionie? Jakby nasza ciężko wypracowana pozycja zupełnie przestała się liczyć. Negocjacje bez końca Już prawie 12 lat jesteśmy członkiem UE. W NATO jeszcze dłużej – od 1999 roku. Wcześniej tyle lat staraliśmy się o członkostwo, zabiegaliśmy o względy unijnych i natowskich dyplomatów, prowadziliśmy negocjacje, które zdawały się nie mieć końca. Po coś. Pamiętam, jak Polska dostała zaproszenie do Sojuszu. Kolega, bardzo młody dziennikarz, pojechał wtedy na szczyt NATO do Madrytu, pełen euforii, bo tak ważne było to wydarzenie. I potem opowiadał, że jak pisał korespondencję, to wszyscy wokół się na niego patrzyli. Bo oni mieli laptopy i komórki. A on pisał tekst na kartce. Dopiero potem szukał telefonu, z którego może zadzwonić do redakcji w Warszawie i podyktować tekst. Był 1997 rok. My byliśmy dumni, że nas docenili, że sprostaliśmy wymogom i wejdziemy do tego elitarnego klubu. A wielu z "tamtych" pytało, jak to w tej Polsce jest. Bo ciągle jeszcze wtedy kojarzyła się z komuną, z wiejskimi furmankami, rolnikami w gumiakach, dziurawymi drogami i potwornie mroźnymi zimami. Taki obraz pokutował latami. Trochę tak, jak teraz patrzymy na Ukrainę, a także parę innych państw na Wschodzie. Warszawa wygrywa z londyńskim City Kto wtedy mógł przypuszczać, że pewnego dnia Polak stanie na czele Parlamentu Europejskiego, a potem Rady Europejskiej? Że polscy żołnierze pojadą do Iraku czy Afganistanu, a Polska stanie się ważnym sojusznikiem USA w wojnie z terroryzmem? Że zacznie się liczyć, zmieniać, nowocześnieć z dnia na dzień? Korzystać z unijnych funduszy tak, że już dziś trudno sobie wyobrazić, jak kiedyś mogło być inaczej? Piąć w rankingach gospodarczych, edukacyjnych i innych? Pisaliśmy na przykład niedawno, że Warszawa wygrywa nawet z londyńskim City, bo tu młodzi ludzie mają więcej szans na zawrotną karierę. Nawet niemieckie gazety pisały jeszcze rok temu, że Polska może być wzorem. Pomijając polityczne podziały i ideologiczne spory po obu stronach barykady, w końcu kiedyś przecież o to chodziło. Dlaczego teraz to zaprzepaścić? A wczoraj "The Economist" napisał o Polsce, że w 2015 roku znalazła się na 18 miejscu światowego rankingu podsumowującego wolność słowa. Wyżej, co zostało podkreślone, niż Wielka Brytania, Francja, czy Stany Zjednoczone. Powód do dumy? Pewnie tak, choć oczywiście zawsze mogłoby być lepiej. Ale "Economist" zaznaczył, że tak było w 2015 roku, bo teraz Polska znalazła się pod pręgierzem międzynarodowych organizacji walczących o wolność słowa, z Reporterami Bez Granic, którzy ranking opublikowali, na czele. Jeszcze rok temu, w tym samym tygodniku, mogliśmy przeczytać, że Polska przechodzi najlepszy okres od 500 lat. Zwłaszcza w dziedzinie gospodarki i polityki zagranicznej. Żal, że tak się dzieje. Że coś możemy stracić. Że słyszy się słowa, takie jak te, które padły z ust unijnego komisarza do spraw gospodarki cyfrowej i społeczeństwa Günthera Oettingera. O tym, że zamierza przekonać Komisję Europejską, aby ta zajęła się zmianami dokonywanymi przez polski rząd i objęła Polskę nadzorem. Takich słów nikt pod adresem Polski wcześniej nie wypowiadał. Czy po to tyle lat pracowaliśmy? katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
Stargard (79.184.161...) 05-01-2016 19:52
207.
        za cztery lata wybory czego boi sie PO ze wylecji jak LSD
swoj (31.61.138...) 06-01-2016 11:07
208.
        Nie nazywaj się Stargardem ty ****,ktoś ciebie wynajął,albo płaci za przepisywanie tych bredni,może Schetyna albo ten rudy złodziej.Sprzedajne polskie dziennikarzyny wynajęte przez platfusów wrzeszczą i przekazują nieprawdziwe fakty gdzie tylko mogą o łamaniu demokracji?jakiej w wydaniu Po poprzednich skorumpowanych uwikłanych w liczne afery wysprzedaży mediów i gazet, które są bardzo zdenerwowane szczególnie niemieckie tak cytowane przez ciebie coś jest na rzeczy.Weż człowieku idż do WC i tymi szmatławcami wiesz co dalej.
obiektywny (81.190.38...) 06-01-2016 11:52
209.
        OOO tak ciężko pracowaliśmy cyt.Stargard" chyba na to by rzeczywiście była kamieni kupa , widzę ,że masz bardzo zlasowany móżdżek no cóż oderwanie od koryta bali i to bardzo a pracować jak się nic nie POtrafi oprócz tego by pisać brednie na temat naszego rządu ,prezydenta tylko jedynie słuszna i najlepsza była banda ze znaku PO - PSL. Nic mylnego jak w piosence 'ale to już było i nie wróci więcej' Choć byście napisali o nie donieśli jak za dawnych czasów UB-eckich do KIM IR UNA to i tak nic nie wskóracie naród wybrał i tak ma być. Nie chcę Polski teoretycznej: - skorumpowanej - o której przedstawiciele rządu mówią, że "Polska to członek, tyłek i kamieni kupa” - o której ministrowie mówią, że „polskość to taka polska murzyńskość” - w której ministrowie (konsumując ośmiorniczki) naigrywają się z ubóstwa Polaków - w której ministrowie w knajpach kombinują jak ominąć prawo - w której prominentni politycy debatują na cmentarzach lub stacjach benzynowych - w której obywatele będą musieli pracować do śmierci bez prawa do emerytury. To po pierwsze a po drugie przypomnijmy: Prawdziwy zamach na Konstytucję PO chciała zrobić rok temu o godz. 0:45 w nocy w/s Lasów. Zabrakło im wówczas 5 głosów... Warto przypomnieć histerykom i "obrońcom demokracji" z Platformy Obywatelskiej i PSL, że nieco ponad rok temu, w nocy z 17 na 18 grudnia próbowali dokonać "zamachu" na Konstytucję w sprawie Lasów Państwowych. Myśleli, że na sali sejmowej mają większość pozwalającą im zmienić ustawę zasadniczą, tak by Lasy można było prywatyzować na mocy określonych w ustawie wyjątków. Mylili się. Zabrakło im wówczas 5 głosów... PO trzecie wyszło wreszcie, że w UE nie jesteśmy traktowani jak suwerenne państwo i różni urzędasi, którzy we własnych państwach mają kryzys imigracyjny i zagrożenie terroryzmem obrażają i pouczają demokratycznie wybrane polskie władze, jak mają rządzić. Akurat nowelizacja ustawy o TK, konieczna ze względu na wynaturzenia tego ciała za rządów PO, upodobnia przepisy do obowiązujących np. w Niemczech i Austrii. Ten międzynarodowy skandal jest autorstwa Targowicy opozycji i grup interesów, dla których każdy pretekst dobry, by utrzymać koryto. Nawet kosztem rozlewu krwi. Nie rozumiem dlaczego inne kraje , PE wtrącają się w nasze wewnętrzne sprawy? Przecież społeczeństwo , obywatele tego kraju nie skarżą się. wręcz większość popiera działania tego rządu, wybranego w demokratycznych wyborach. Kwiczy i sieje zamęt tylko garstka przegranych, którzy nie rozumieją , że naród im już podziękował wystawił im rachunek za poprzednie lata. Dlaczego wcześniej nie interweniowały , gdy to PO łamało prawo i działało na szkodę obywateli. No cóż odebrali im korytka, apanaże to skarżą się wszędzie jaka to krzywda im się stała. Wstyd panowie, jesteście żałośni , bez honoru. Żydo-komunie pozostałej jeszcze po stalinowskich czasach i do dnia dzisiejszego nie rozliczonej (organizacji przestępczej, która zabiła/zamordowała kilkadziesiąt tysięcy Polaków po II wojnie światowej) należy wreszcie utrzeć ten łeb hydry. A że będą kwiczeć na cały świat, wiadomo że będą - to już taka ich uroda. Należy tę hołotę rozliczyć do skarpetek, jak swego czasu obiecał niejaki "Bolek", na którego, ja głupia, również głosowałam, ale prawdę powiedziawszy nie było za bardzo na kogo: żyd Mazowiecki odpadał, podejrzany Stan Tymiński tym bardziej. Skompromitowana na wszelkie możliwe sposoby PO miała rządzić następne 4 lata w koalicji z post komuchami SLD zrzeszonymi z błaznem Palikotem do tego miał dołączyć Petru podnóżek Balcerowicza i skompromitowani chłopi z Pazernego Stronnictwa Lewizny. Tyle że Naród nie dał się nabrać, stąd wycie pod niebiosa polskojęzycznych periodyków. To wycie roznosi się już po całej Europie ale jedynie to im zostało i należy się z tego cieszyć, że Polską w końcu rządzą Polacy a nie zdrajcy dbający o interesy obcych i obcych korporacji i banksterów. Dlatego sprawy ważne dla Polaków będą tylko szły w dobrym kierunku.
dipsy (89.228.246...) 06-01-2016 17:08
210.
        A bym zapomniała nigdy nie przypuszczałam, że ja - wolnorynkowiec - zacznę popierać PiS. Ale gdy widzę, jak wyją z nienawiści PO-wcy i Nowoczesna, jak wyją z nienawiści niemieckie media, to uznaję, że trzeba poprzeć obecną władzę w Polsce. Ich programu gospodarczego poprzeć nie potrafię, ale na razie nie to jest najważniejsze. Mamy legalnie wybrany polski rząd i absolutnie nie możemy opowiedzieć się za PO czy Nowoczesną, bo te partie zwyczajnie są zdrajcami kablującymi na Polskę za granicą. Przez 8 lat PO-wcy nie zrobili nic dobrego, pobili rekordy afer, podnieśli podatki, podnieśli koszty pracy (a podawali się za liberałów, LOL). A teraz przegrana klika wyje i pluje na Polskę za granicą. Są sto razy gorsi od PiSu *** szkopy, mają tu ogromne interesy, drenują rynek Polski z kasy, płacą niewielkie podatki a teraz wrzawa bo prawdziwi Polacy upomnieli się o swoje aby równo traktowano biznes krajowy i zagraniczny!!!! a zdradziecka organizacja antypolska PO stoi na straży obcego kapitału gł. Niemieckiego bo ma w tym interes i robi wrzawę na cały świat , ze koryto się urywa !!!!!!! A media w kraju w 70% należą do Niemców i widać jak wrogą propagandę sieją !!!!! Polacy nie dajcie się ogłupić tej gebelsowkiej propagandzie a TVN24 i Onet biją rekordy głupoty i hipokryzji !!!! PO to TARGOWICA !!!!!!!!!!
dipsy (89.228.246...) 06-01-2016 17:11
211.
        Ad. obiektywny. Bu-ha-ha-ha. Widzę że gul ci stanął i "prawda w oczy cię kole." "Głupota nie zawsze czyni złym, złość zawsze czyni głupim." "obiektywny to człowiek, który uważa, że wszyscy są takimi samymi łotrami jak on sam i za to ich nienawidzi."
Stargard (83.21.66...) 06-01-2016 17:18
212.
        Ad.ten powyżej.Podejdż człowieku do lustra i zadaj sobie pytanie człowieku co tam widzisz,i przestań się powtarzać bo jak nie cytujesz szmatławców to nic ciekawego nie potrafisz napisać.
obiektywny (81.190.38...) 06-01-2016 17:53
213.
        Reporterzy bez Granic naciskają ws. polskiej ustawy medialnej... -Organizacja Reporterzy bez Granic (RsF) zwróciła się do Komisji Europejskiej, by zajęła zdecydowane stanowisko wobec Polski, jeśli rząd Prawa i Sprawiedliwości nie zrezygnuje z tzw. ustawy medialnej, która została przyjęta w ubiegłym tygodniu. W komunikacie, zamieszczonym na stronie dziennikarskiej organizacji z datą 5 stycznia, napisano, że ustawa "daje rządowi pełną kontrolę nad publicznymi nadawcami, naruszając tym samym podstawowe wartości Unii Europejskiej". Odnotowano, że ustawy nie podpisał jeszcze prezydent Andrzej Duda. "Ta nowa ustawa, dająca rządowi pełnię władzy w kwestii powoływania i odwoływania szefów publicznych nadawców, stanowi rażące naruszenie wolności mediów i pluralizmu" - powiedziała cytowana w komunikacie szefowa biura RsF ds. UE i Bałkanów w Brukseli Alexandra Geneste. "Polska wkracza na drogę antydemokratyczną już podjętą przez Węgry Viktora Orbana. Unia Europejska nie może pozwolić sobie, aby mieć dwa kraje członkowskie naruszające tak jawnie jej Kartę Praw Podstawowych" - zaznaczyła. 31 grudnia Senat zaakceptował nowelę tzw. ustawy medialnej, która przewiduje wygaśnięcie mandatów dotychczasowych członków zarządów i rad nadzorczych TVP oraz Polskiego Radia. W komunikacie przypomniano list, jaki skierował do Warszawy pierwszy wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans. Prosił on o jak najszybsze przedstawienie KE informacji dotyczących projektu tzw. ustawy medialnej i wykazanie, jak przepisy unijne, mówiące o konieczności promowania pluralizmu w mediach, były uwzględniane w przygotowywaniu tego projektu. Przywołana została również wypowiedź komisarza ds. gospodarki cyfrowej i społeczeństwa Guenthera Oettingera, który w rozmowie z dziennikiem "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" (FAS) opowiedział się za objęciem Polski nadzorem KE. Jako powód podał m.in. planowane zmiany w mediach. Organizacja Reporterzy bez Granic zaznacza, że w rankingu wolności prasy w 2015 roku Polska znajdowała się na 18. miejscu na 180 państw. Pozycja Polski może spaść, jeśli ustawa zostanie wdrożona - ostrzeżono w komunikacie.PAP
Stargard (83.21.66...) 06-01-2016 22:20
214.
        "Ci politycy, którzy konsultują się z Kościołem w sprawach Polski, są zdrajcami narodu" – Pieczyński ostro o klerze... -Znany aktor i antyklerykał stwierdził, że błędem jest to, że zajmujemy się sporem wokół Trybunału Konstytucyjnego, bo to nas odciąga od przyjrzenia się instytucji, która jest prawdziwym problemem. W ocenie szefa Stowarzyszenia Polska Laicka jest nią Kościół. Zdaniem Pieczyńskiego wszelkie działania zmierzające do cenzurowania głosu społeczeństwa celują w to, by Polacy wrócili na łono katolicyzmu.– Zamknie nam się usta, zaknebluje się nas, będzie cenzura. To jest początek procesu, który ma doprowadzić do tego, żeby Polacy znowu zwrócili się do Kościoła jako do Zbawiciela. Jako do tego, który ma nas zbawić, tym razem od islamu. Od czego nas zbawiał Kościół przez ostanie 1000 lat? Zawsze było nas od czego zbawiać – powiedział Elizie Michalik na antenie Superstacji. Pieczyński uważa to, co odbywa się w kościołach podczas nabożeństw, za śmieszne – Najmizerniejszy teatr, najbardziej nudny, pozbawiony ducha, inspiracji, miłości, jaki w dziejach ludzkości zafundował nam mizerny reżyser – oburza się. Twierdzi, że chrześcijaństwo swe obrzędy skopiowało od innych wyznań. – Mój apel: zdejmijcie krzyż i zobaczcie, co jest pod krzyżem. Ci ludzie uwierzyli w puste rytuały, skradzione w całości, będące cytatem rytuałów, które mieli Słowianie. Ta kopia jest mizernym naśladownictwem. Kościół jest mizernym naśladownictwem prawdziwych rytuałów – powiedział na antenie. Najmocniejszy jego komentarz padł pod adresem polityków, którzy słuchają hierarchów Kościoła. – Ci politycy, którzy konsultują się z Kościołem w sprawach Polski są zdrajcami narodu. Bo nie zaprzysięgają wierności Polsce, tylko Watykanowi. Przez instytucję spowiedzi i sieć kościołów Kościół ma kontrolę nad tym, co się dzieje w Polsce – stwierdził. Aktor już od dłuższego czasu znany jest ze swoich kontrowersyjnych wystąpień. Jak pisał w naTemat Michał Gąsior: kiedy pierwszy raz nazwał Kościół "zwyrodniałą instytucją, która zahipnotyzowała 2 mld ludzi", katolicy obwołali go opętanym nienawiścią. "Odleciał" – mówią nawet antyklerykałowie, którzy słuchają, jak postuluje rozwiązanie Watykanu i osądzenie papieża Franciszka.natemat.pl
Stargard (83.21.66...) 06-01-2016 22:35
215.
        "Wall Street Journal" apeluje do Brukseli. "Nie karajcie Polski"... -Prestiżowy amerykański dziennik "Wall Street Journal" krytykuje działania nowych władz w Polsce. Według gazety, Prawo i Sprawiedliwość wprowadza niedemokratyczne zmiany. "WSJ" apeluje jednak do władz w Brukseli, by nie karały Polski odebraniem prawa głosu w instytucjach europejskich. -"Niedobry zwrot Polski" - to tytuł komentarza o sytuacji w naszym kraju. Gazeta zauważa, że demokracja jest w odwrocie w Turcji, która zmierza w kierunku autorytaryzmu, oraz na Węgrzech, gdzie doszło do antyliberalnych ograniczeń wolności prasy. "Teraz Polska, która do niedawna była gwiazdą demokracji w Europie Środkowej, zmierza w tym samym kierunku" - ocenia "Wall Street Journal", wskazując na działania Prawa i Sprawiedliwości w sprawie Trybunału Konstytucyjnego oraz planów poddania mediów publicznych bezpośredniej kontroli politycznej. "Jeśli chodzi o państwowe media, to należało je raczej sprywatyzować, a nie oddawać w ręce partyjnych pismaków wzorem Rosji Władimira Putina" - pisze amerykańska gazeta. Dziennik wzywa jednak Unię Europejską, by nie karała Polski odebraniem prawa głosu w unijnych instytucjach. "(...) Wolność w Polsce może być zagrożona przez nowych przywódców, ale najlepiej będzie, jeśli na czele walki o nią staną sami Polacy" - konkluduje "Wall Street Journal". To jedna z najbardziej poczytnych i prestiżowych amerykańskich gazet codziennych. Uważana jest za probiznesową i konserwatywną. Artykuł na temat sytuacji w Polsce ukazał się jako komentarz redakcyjny (editorial), co oznacza, że nie jest głosem pojedynczego dziennikarza, ale reprezentuje stanowisko gazety.
Stargard (79.186.212...) 07-01-2016 09:46
216.
        "Orban odwiedził kogoś, kto go podziwia od dawna" – echa po spotkaniu premiera Węgier z Kaczyńskim... -Nieoficjalne spotkanie przywódców partii konserwatywnych: Viktora Obrana i Jarosława Kaczyńskiego odbiło się echem również w zagranicznej prasie. "Financial Times" pisze o potajemnym spotkaniu polityków, podczas którego omawiane były ważne kwestie i wspólne stanowisko ws. Londynu i kwestii migrantów. W rzeczywistości wciąż jednak niewiele wiemy o tym, o czym obaj politycy tak naprawdę w Niedzicy rozmawiali. -„W skromnym pensjonacie na granicy polsko-słowackiej premier Węgier Viktor Orban odwiedził kogoś, kto go podziwia od dawna – prezesa polskiej partii rządzącej, Jarosława Kaczyńskiego” – tak dziennik opisuje spotkanie przywódców Fideszu i Prawa i Sprawiedliwości, które odbyło się 6 stycznia w Niedzicy, o którym już w naTemat pisaliśmy. Gazeta zauważa, że obu liderów wiele łączy i nie jest tajemnicą, że Kaczyński prowadzi swoją politykę wzorując się na sukcesie Orbana. -Brytyjski dziennik pisze o "zacieśnianiu więzi między politykami" i sugeruje, że debatowali nad wspólnym stanowiskiem względem polityki Londynu, w czwartek bowiem Orban ma rozmawiać z brytyjskim premierem Davidem Cameronem. Jednym z kluczowych projektów rządu Camerona jest ograniczenie dostępu do świadczeń społecznych dla obywateli państw Unii Europejskiej w trakcie pierwszych czterech lat pobytu w Wielkiej Brytanii – przeciwko czemu w grudniu opowiedziała się premier Szydło. Komentatorzy gazety wskazują, że chociaż „pan Kaczyński i jego sojusznicy używają w polityce metod podobnych do tych, które stosowała partia Fidesz w ciągu ostatnich pięciu lat”, to są i różnice zwłaszcza jeśli chodzi o możliwe kompromisy z Władimirem Putinem: "Orban pokazał, że jest skłonny do kompromisów z Rosją i Władimirem Putinem, co byłoby nie do pomyślenia dla antymoskiewskiego Kaczyńskiego”. W przeszłości osoba prezydenta Rosji była już kością niezgody i doprowadziła do tego, że Jarosław Kaczyński odmówił spotkania z obecnym premierem Węgier. Financial times Partie obu liderów dzielą te same eurosceptyczne, patriotyczno-konserwatywne, prokatolickie i antyimigracyjne nastawienie. Obaj wierzą, że gdy komunizm upadł przed ćwierćwieczem nie wszystkie jego struktury zostały wyrwane, co wymaga radykalnych kroków, by "naprawić"oba kraje. Dziennik podkreśla też sympatię jaką lider PiS darzy Orbana. Przytacza jego słowa po przegranych wyborach, w których Kaczyński stwierdził, że „Viktor Orban dał nam przykład jak mamy wygrywać” i zapowiedział, że „przyjdzie dzień, gdy będziemy mieli w Warszawie Budapeszt”. Eksperci uważają, że Kaczyński uczy się na błędach Fideszu – Orban uważnie przeanalizował przyczyny swojej porażki, za czasów bycia w opozycji w latach 2002-2010 i rozważył, jak utrudnić ponowne odsunięcie go od władzy. Teraz te cenne lekcje ma w swoim rządzeniu wykorzystywać Jarosław. Spotkanie Kaczyński-Orban trwało 6 godzin. "Była to dobra i długa rozmowa" – ocenił jeden z uczestników cytowany przez RMF24.pl. Według portalu, nieoficjalnie słychać było, że rozmowy dotyczyły również m.in. ostatnich decyzji PiS w sprawie Trybunału Konstytucyjnego i nowej ustawy medialnej. natemat.pl
Stargard (79.186.212...) 07-01-2016 10:15
217.
        Rozpirzyć Polskę... -Rodzi się pytanie co gna prezesa Kaczyńskiego do nocnego rozpirzania kraju? Czy jeden niewielki facet z negatywną charyzmą, ciągle przodujący w sondażach braku zaufania, może zabrać nam konstytucję, wolność, poniżać, obrażać, inwigilować wszystkich bez dania racji? Jeśli jest psychicznie zdeterminowany to widać może. Zwłaszcza, że sam za nic nie odpowiada, bo wymigał się od funkcji premiera. Na razie. Razem z Antonim oraz Mariuszem spędził kampanię schowany za kanapą. To pozwoliło omamić część elektoratu i wygrać wybory. Naiwnych, którzy sądzili, że jak dostanie władzę, to będzie się starał skupić na rządzeniu. Dobrał sobie żądnych władzy, rozdętych pychą, zaczadzonych swoim nagłym wyniesieniem ludzi, którzy przekroczyli próg kompetencji. Dlatego w momencie przyjmowania bezprawnych ustaw czy uchwał „NAPRAWCZYCH” widzimy ich rechoczących w sejmie. Nie przejmują się wypowiedziami autorytetów prawniczych, wygrażają im pięścią. Teraz, k…a my! -Niezmiennie zamglony Macierewicz, frustraci jak Mularczyk, pognębiony za pierwszych rządów PiS przez Kalisza, odszczepieńcy jak Kurski czy Ziobro z Kempą, prokurator rodem z PRL Piotrowicz w parze z niby profesorką Pawłowicz, to wierna załoga tego samolotu lecącego na Polskę z ładunkiem nienawiści, który ma pod przykrywką naprawy, zniszczyć kraj. A naród ma siedzieć cicho w zamian za 500 zł na dziecko. Drugie zresztą i nie od razu, jak obiecywano. -Pamiętacie Kochani pilota Andreasa Lubitza? Gdy kapitan wyszedł do WC, Andreas zamknął drzwi, nastawił autopilota na zniżenie lotu i rozwalił samolot o zbocze alpejskie. Razem z nim zginęło 150 osób. Podobno Lubitz był w depresji, rzuciła go dziewczyna. Podobno mówił, że zrobi coś takiego, że wszyscy o nim usłyszą. Było to tak zwane w psychologii SAMOBÓJSTWO ROZSZERZONE. Otóż, Jarosław Kaczyński stracił brata. Bliźniak to nie jest zwykły brat. Badania nad bliźniakami jednojajowymi pokazują, że nawet rozdzielone chorują w tym samym czasie, bywa, że umierają razem. Brat zginął w katastrofie a jego bliźniak Jarosław żyje. Wierzę, że jest w ciężkiej depresji, że sobie nie radzi ze stratą. Zwykła żałoba trwa rok, choć pamięć o zmarłych w nas zostaje. Czy w jego przypadku, może nawet podświadomie, myśli o samobójstwie rozszerzonym? Czy myśl: zostałem sam, nikomu nie dowierzam, życie nie ma sensu! Po co ciągnąć to dalej? Naród mnie nie lubi, nie jest godny by ocaleć. Jego niewolnicy nie zdają sobie z tego sprawy, są zbyt zajęci i upojeni władzą, błyszczeniem w mediach. Niektórzy przeczuwają, Gowin milczy, prezydent Duda „hamletyzuje” choć wykonuje. Prawnicy z kancelarii premiera i prezesa czują smrodek. Coś może pęknąć w samym PiS, nie wszyscy rechoczą. Tylko dlaczego ci, którzy nie są zatwardziałymi pisowcami, a jest ich większość, mają czekać aż ten psychologiczny samolot walnie tak, że się nie pozbieramy? Życzę nam noworocznie, żeby nie doszło do katastrofy. natemat.pl
Stargard (79.186.65...) 07-01-2016 18:19
218.
        Gul mi nie skoczył natomiast *** tak ,że nawet samodzielnie nie POtrafisz myśleć no takie jest życie leminga bredzenie o tym co szmatławce żydowskie donoszą. Faszerowane szczupaki, łososie i pstrągi, pasztety z dziczyzny, rosół z bażanta i perliczki, krem z raków, udziec jagnięcy i crème de cassis, wyborne wina włoskie oraz francuskie. To nie menu z Le Grand Bal w Hofburgu lub balu dla pasażerów pierwszej klasy na „Titanicu”, lecz imprezy dla sędziów i gości z okazji jubileuszu 30-lecia Trybunału Konstytucyjnego. Koszt to ok. 750 tys. zł netto. Ale cóż to za wydatek, skoro roczny budżet TK to ponad 30 mln zł? A i samym sędziom krzywda się nie dzieje. Zarabiają 20 tys. miesięcznie. Dla tych spoza Warszawy są darmowe mieszkania. A potem dostają odprawę równą półrocznym poborom i emeryturę po dziewięciu latach pracy. Na ich podróże w 2014 r. wydano 343 tys. zł. Jakie to podróże? Choćby ostatnia wizyta pięciu sędziów w Chinach za prawie 100 tys. zł. U Komisji Spraw Prawnych Ogólnochińskiego Zgromadzenia. Śmieszne? Nie dla sędziów, którzy na stronach TK tłumaczą: „choć w chińskim systemie prawnym nie funkcjonuje sądownictwo konstytucyjne […], to zakres obowiązków tej komisji zbliża ją do organów kontroli konstytucyjności prawa”. Jest wyjaśnienie? Jest. Nic dodać, nic ująć. I co ośle sPOd znaku Stargard będziesz mnie POuczał ,że złodzieje kradną nawet sędziowie ,którzy później maja ścigać przestępców to karygodne. A główną nagonkę w Brukseli organizuje antypolska banda PO nowoczesna PSL a tamci to tylko pionki szczekające na zamówienie tych osobników! Schetyna, Neumann, Petru figuranci nagle od wczoraj zniknęli z TVP! Lisie, Kraśko, Lewicka co z wami? A Tadla, Rudnik, Orsztynski, Lisowa gdzie wasza nienawiść do polskich władz? Zostały kabarety ale to mało żeby dobrze się bawić !Brakuje waszych wygłupów w TVP po których nawet kabarety są nudne!! Dobrze że wzięli się za te **** publiczne media ale i prywatnym też się oberwie bo jest na to sposób. Pamiętam jak równo rok temu, na pięć miesięcy przed wyborami prezydenckimi, spotkali się w telewizji publicznej Tomasz Lis i Adam Michnik. Ten pierwszy zapytał tego drugiego, co by musiało się wydarzyć, aby Bronisław Komorowski przegrał wyścig o fotel prezydenta. Michnik wówczas odpowiedział, że Komorowski przegra wybory jeśli na pasach, po pijanemu przejedzie niepełnosprawną zakonnicę w ciąży... Co prawda tego nie zrobił, ale i tak przegrał. ***
dipsy (89.229.105...) 07-01-2016 19:30
219.
        A teraz trochę o górnictwie już wiem dlaczego szkopy tak walczą w UE z polskim górnictwem pod pretekstem zanieczyszczenia środowiska. Niemiecki sektor górniczy jest 7-krotnie mniejszy niż polski, ale otrzymał 13-krotnie większą pomoc publiczną! Słuchając telewizyjnych ekonomistów można odnieść wrażenie, iż polski sektor górniczy jest najmocniej dotowanym przez pieniądze podatników sektorem ze wszystkich, jakie istnieją na terenie UE. Nic bardziej mylnego! Okazuje się, że w latach 2010-2013 niemieckie górnictwo, które wydobywa 7-krotnie mniej węgla niż polskie, otrzymało od swojego rządu aż 13-krotnie większą pomoc publiczną niż polski sektor górniczy! Żeby była jasność - co do zasady nie jestem zwolennikiem dotowania z pieniędzy publicznych jakichkolwiek branż czy sektorów gospodarki tylko po to, by mogły latami funkcjonować nie przynosząc w zamian żadnej wartości dodanej. Wyjątki widzę jedynie w sytuacjach kryzysowych, kiedy rentowna i przynosząca zyski branża o charakterze strategicznym nagle musi walczyć o przetrwanie, co jest wyłącznie efektem zmieniającej się koniunktury. Górnictwo w Polsce aż do 2013 roku było bardzo zyskowną gałęzią gospodarki. Zgodnie ze statystykami Polishcoaldaily.com w latach 2008-2012 wydobycie węgla kamiennego w naszym kraju przyniosło dla właścicieli kopalni prawie 6,8 mld złotych czystego zysku, a w latach 2007-2015 branża górnicza przekazała do budżetu centralnego aż 61 mld złotych tytułem różnego rodzaju podatków i danin publicznych. W zamian w tym czasie sektor mógł liczyć na około 5 mld zł rządowej pomocy (największe państwowe dotacje zaczęły się po 2013 roku, czyli po tym jak branża górnicza znalazła się w kryzysie). W kontekście powyższego można odnieść wrażenie, iż polskie kopalnie są najmocniej dotowanymi pieniędzmi podatników kopalniami ze wszystkich, jakie istnieją na terenie UE. Wrażenie takie jest potęgowane wypowiedziami różnego rodzaju telewizyjnych ekonomistów. Nic bardziej mylnego! Okazuje się, że w latach 2010-2013 niemieckie górnictwo, które wydobywa 7-krotnie mniej węgla niż polskie, otrzymało od swojego rządu aż 13-krotnie większą pomoc publiczną niż polski sektor górniczy! Zgodnie z danymi Polishcoaldaily.com - niemieckie kopalnie mogły liczyć we wspomnianym okresie na 6,32 mld euro pomocy publicznej. Polskie kopalnie otrzymały w tym czasie jedynie 0,48 mld euro pomocy.  Warto o tym pamiętać, szczególnie wówczas gdy ktoś mędrkuje o tym, że polskie kopalnie są najdroższe w utrzymaniu i pochłaniają najwięcej pomocy publicznej ze wszystkich kopalni w całej UE.
dipsy (89.229.105...) 07-01-2016 19:34
220.
        Ad. Cytat dipsy "I co *** spod znaku dipsy będziesz mnie Pouczał." Bu-ha-ha-ha Zapomniałeś że każdy osioł lubi słuchać ryczenia swego wodza osła. "Osioł najpiękniejszy wydaje się tylko osłowi."
Stargard (79.186.65...) 07-01-2016 20:06
221.
        Mieszkańcy Konina wykupują billboardy. "Kaczyński...!!! Nie rujnuj polskiej demokracji"... -Trzech mieszkańców Konina skrzyknęło się i wykupiło kilka billboardów w mieście. Wszystko po to, żeby zamanifestować dezaprobatę dla nowej ekipy rządzącej. Ta lokalna inicjatywa to sprzeciw wobec polityki rządu. Co na ulicach mogą przeczytać koninianie? Napis na billboardach przykuwa uwagę i jest bezpośrednim zwrotem do prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który - choć formalnie nie piastuje żadnego eksponowanego stanowiska - jest utożsamiany z całą polityką nowego rządu. Koninianie apelują do szefa PiS, żeby "nie rujnował polskiej demokracji". Wzywają go jednocześnie do tego, żeby się "cofnął". – Billboardy jeszcze wiszą, ale nie wiem jak długo. Skąd ta akcja? Nie mogliśmy dłużej patrzeć na to, co w Polsce wyprawia partia rządząca – mówi "Gazecie Wyborczej"Jerzy Krzyżak, mieszkaniec Konina, dyrektor handlowy w firmie rolniczej i jeden z pomysłodawców bilboardowej kampanii. Koninianie podkreślają, że nie są związani z żadną partią polityczną, a rozwieszenie plakatów to mały wkład mieszkańców w obronę demokratycznego porządku, który pod rządami PiS w ich odczuciu jest zagrożony. To jednocześnie reakcja na zachowanie konińskiego radnego Leszka Galemby z PiS. Mieszkańcy postanowili go zapytać, dlaczego jego partia decyduje się na tak ostre kroki w stosunku do Trybunału Konstytucyjnego. W odpowiedzi usłyszeli jedynie, że radny ma związane ręce, a sam jest jedynie "maszynką do głosowania". To ostatecznie rozjuszyło trzech mężczyzn z Konina, a wkrótce potem postanowili wykupić kilka billboardów w mieście. Nie wiedzą, jak długo plakaty przetrwają - w końcu w mieście jest sporo zwolenników PiS, ale w najbliższej przyszłości mają zamiar powiesić jeszcze więcej plakatów.
Stargard (79.186.65...) 08-01-2016 09:56
222.
        Państwo prawa to nie jakieś bolszewickie, smoleńskie czy jakiekolwiek czy też jakieś inne totalitarne. PiS przekroczył już dawno granice oddzielającą demokrację od totalitaryzmu a my wciąż zachowujemy się jak żydzi, w ciszy zmierzający pod obiecany prysznic. Chociaż już teraz mamy świadomość jaki będzie to prysznic.
rozsądny (89.229.100...) 08-01-2016 10:28
223.
        PiS zwolni 1600 osób ze służby cywilnej. Na wylocie są te w wieku przedemerytalnym i ciężarne... -Pracownicy administracji publicznej nie mogą czuć się bezpiecznie. Nowelizacja ustawy o służbie cywilnej oznacza bowiem masowe zwolnienia - bez żadnych wyjątków. Mają dotyczyć one dyrektorów wydziałów i departamentów. Bez zajęcia zostaną m.in. kobiety w ciąży i ci, którzy chcieli spokojnie doczekać emerytury. Likwidacja stanowisk rozpocznie się już w lutym. 1600 osób straci pracę - niezależnie od sytuacji, będą musiały odejść z urzędów. Podpisana przez prezydenta ustawa zakłada zwolnienie każdego, kto zostanie do niego wskazany. Odchodząc ze stanowiska będzie można liczyć na odprawę albo propozycję pracy na innym stanowisku z nowym wynagrodzeniem. Wydaje się to jednak przykrywką dla pozbywania się niewygodnych dla władzy osób. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", pod koniec lutego, niedługo po wejściu ustawy w życie, PiS zajmie się urzędnikami. Na ich miejsce przyjdą - zdaniem partii rządzącej - bardziej odpowiedni kandydaci. Ułatwi to choćby zapis o likwidacji konkursów, które miały być "fikcją i farsą". Przypomnijmy, że właśnie tak określił je marszałek Senatu, Stanisław Karczewski. Nowi dyrektorzy nie będą musieli mieć żadnego doświadczenia administracyjnego. Ich szans nie ograniczy też przynależność do partii politycznej - co wcześniej było zakazane. Warto też zauważyć, że PiS zlikwiduje Radę Służbę Cywilnej, którą zastąpi Rada Służby Publicznej, pracująca w mniejszym gronie i za darmo. A prezesa ZUS wybierze premier Beata Szydło. wyborcza.pl
Stargard (83.20.73...) 08-01-2016 13:29
224.
        Carnegie Europe: Jeśli PiS odwróci się od UE, zwycięzcą będzie Rosja -Jeśli PiS odwróci się od UE, wielkim zwycięzcą będzie Rosja: silna i zjednoczona Unia nie jest w interesie tego kraju - podkreśla w swojej analizie, dotyczącej sytuacji Polski, brukselski think tank Carnegie Europe. Autorka wpisu Judy Dempsey, redaktor naczelna cyklu "Strategic Europe", była wieloletnia korespondentka "International Herald Tribune" i "Financial Times", zastanawia się, czy Prawo i Sprawiedliwość zerwie z linią polityki zagranicznej realizowaną przez rząd PO. - Poprzedni prezydent, premier i minister spraw zagranicznych przestali być częścią krajobrazu politycznego (...). Chcieli polityki zagranicznej, która połączy zachód ze wschodem. To miała być polityka mająca zapewnić UE spójność w dziedzinie bezpieczeństwa i obrony, jednocześnie sprawiać, że UE uzna za konieczne przyciąganie Europy Wschodniej do siebie - pisze autorka. Jej zdaniem elity Platformy Obywatelskiej zdawały sobie sprawę, że osłabienie zainteresowania Stanów Zjednoczonych Europą oznacza, że UE musi się na poważnie zajmować swoim bezpieczeństwem i obroną. - Kluczowe pytanie, przed jakim stoi teraz Polska, to: czy narodowo-konserwatywna partia Prawo i Sprawiedliwość, która powróciła do władzy w październiku 2015 r., odrzuci tę linię polityczną. Jeśli tak się stanie, będzie jeden wielki przegrany i jeden wielki wygrany. Polska będzie wielkim przegranym, chyba, że PiS będzie w stanie pogodzić swój silny, nacjonalistyczny, patriotyczny i katolicki światopogląd z wartościami UE, zakotwiczonymi w tolerancji i otwartości - wskazuje Carnegie Europe. - Jeśli PiS odwróci się od UE, wielkim zwycięzcą będzie Rosja. Silna i zjednoczona UE nie jest w interesie Rosji, co potwierdziła zdolność nałożenia przez blok sankcji (na ten kraj) po aneksji Krymu i inwazji na wschodni region Ukrainy Donbas. Ta jedność irytuje Kreml - konstatuje think tank. Autorka analizy pisze, że zmiany dokonywane przez PiS w Polsce, dotyczące m.in. mediów publicznych, poruszają UE, w której Polska ma znaczące wpływy. Jak podkreśla Dempsey, jest szóstym co do wielkości krajem UE, a więc PiS mógłby wzmocnić obóz eurosceptyków we wspólnocie. - To wszystko, czego potrzebuje UE w 2016 r. - wskazuje ekspertka, wyliczając wyzwania, jakie stoją przed "28" w najbliższym czasie. Zalicza do nich brytyjskie referendum ws. przyszłości tego kraju w UE, wybory prezydenckie we Francji w 2017 r. i coraz większą niestabilność na Bliskim Wschodzie. Carnegie Europe pisze również, że "bardziej zapatrzona w siebie" Polska nie będzie w stanie promować interesów Grupy Wyszehradzkiej w Brukseli, w czasie gdy UE jest coraz słabsza w obliczu narastających problemów związanych z globalizacją. Jako przykład podaje kryzys migracyjny w Europie. Wyliczając osiągnięcia poprzedniego rządu, Dempsey pisze, że Polska była postrzegana jako wzór do naśladowania dla wschodnich sąsiadów UE. Jak zaznaczyła, stabilność i miejsce Polski w Europie znajdują się w rękach wyborców. "Polska, z pielęgnującą swoją porażkę Platformą Obywatelską, będzie potrzebowała silnej opozycji, aby uratować osiągnięcia ostatniej dekady. Jeśli tak się nie stanie, straty dla Polski, dla UE i Europy Wschodniej będą bardzo, bardzo duże" - ocenia Dempsey.wiadomosci.onet.pl
Stargard (83.20.73...) 08-01-2016 14:51
225.
        Sami sobie zafundowaliśmy ten czyściec i tylko my możemy się z niego wyrwać. Obrońcy liberalnej demokracji muszą w mniejszych i większych miastach wyjść z ukrycia i pokazać twarz. Albo wykonamy tę pracę u podstaw albo w zamian oddamy PiS władzę na długie lata. "Komitet Obrony Demokracji" jest swoistym fenomenem naszych czasów, skupia ponad 50 tys. osób, ma też coraz więcej sympatyków. Tworzą go różni ludzie. Ten niespotykany od czasów "Solidarności" obywatelski ruch kumuluje pozytywną energię wielu środowisk, i to ona właśnie jest mocą KOD-u.
rozsądny (89.229.100...) 08-01-2016 16:09
226.
        Do sługusa s i r te twoje gazetki zachodnie ,które tak zaciekle wklejasz pokazały ostatnio swoją demokrację utajniając zachowanie dzikusów w Niemczech i innych krajach UE.Poza tym **** jeden z drugim jeżeli uważasz że w Polsce była demokracja za rządów po i psl to dlaczego zbrodniarze i ESBECY mają sie bardzo dobrze pobierają wysokie emerytury a uczciwi Polacy, żołnierze AK ciężko WALCZĄCY o wolność Polski i pracujący po 45 latach 700zł no ****
obiektywny (81.190.38...) 08-01-2016 18:32
227.
        "Fronda" przejmuje TVP Kultura. Nowym dyrektorem ma być "hipster prawicy", jak nazwał go Terlikowski... Mateusz Matyszkowicz, były redaktor naczelny kwartalnika "Fronda Lux", nowym dyrektorem TVP Kultura. Taka informacja, za "Rzeczpospolitą", obiegła większość portali. Ma to być jedna z pierwszych decyzji nowego prezesa telewizji publicznej, Jacka Kurskiego. Matyszkowicz, szef "Frondy Lux", a także portalu "Teologia Polityczna", ma 35 lat i jest z wykształcenia filozofem. Jak czytamy w onet.pl, tłumaczył dzieła św. Tomasza z Akwinu. Gdy obejmował stanowisko naczelnego kwartalnika, ustępujący szef, Tomasz Terlikowski, mówił o nim jako o "hipsterze prawicy". Mateusz Matyszkowicz prowadził też w TV Republika program pt. "Literatura na trzeźwo". W nowej stacji nie będzie musiał narzekać na samotność. Jego kolega z redakcji, Jakub Moroz, który prowadził również programy w TV Republika, będzie odpowiedzialny za rozwój TVP Kultura. Jest teatrologiem. Jacek Kurski ogłosił nominacje na szefów kanałów państwowej telewizji zaledwie kilka godzin po swojej nominacji na stanowisko prezesa TVP. Poprzedni dyrektorzy podali się do dymisji w proteście przeciw nowelizacji ustawy medialnej. Prawo i Sprawiedliwość wprowadza do publicznej telewizji przede wszystkim osoby związane z prawicowymi i katolickimi mediami. Po południu pisaliśmy, że szefem TVP1 został Jan Pawlicki, związany z TV Republika.http: natemat.pl
Stargard (83.11.81...) 09-01-2016 10:21
228.
        "Fronda" - kwartalnik katolicki przejmuje TVP Kultura. Już wiadomo dlaczego kościół poparł w wyborach dyktatora Jarosława Kaczyńskiego.
Stargard (83.11.81...) 09-01-2016 11:12
229.
        "No i się zaczęło". Tomasz Lis informuje o pierwszych naciskach na jego program ze strony nowego szefostwa TVP... "No i zaczęło się. TVP2 poinformowała mnie, że nowy szef Dwójki, Pan Chmiel, nie chce, by w programie gościem był profesor Rzepliński" - ujawnił w sobotni wieczór Tomasz Lis. Naciski na autora programu "Tomasz Lis na żywo" to być może poszukiwanie pretekstu do szybkiego zerwania umowy, która wiąże TVP z publicystą. -Tomasz Lis @lis_tomasz 1/2 No i zaczęło się. TVP2 poinformowała mnie, że nowy szef Dwójki, Pan Chmiel, nie chce, by w programie gościem był profesor Rzepliński. 21:05 - 9 sty 2016 -Jak łatwo się domyślić, presja nowego szefostwa w sprawie wykluczenia prezesa Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzeja Rzeplińskiego z grona gości najnowszego programu spotkała się z natychmiastowym sprzeciwem Tomasza Lisa. "Poinformowałem TVP, że nie widzę możliwości rezygnacji z udziału profesora Rzeplińskiego" - napisał publicysta na Twitterze. "Przez 8 lat pracowałem z prezesami TVP sympatyzującymi z PIS, PO, SLD i narodowcami. Żaden z nich, mówimy o 303 programach, nie ingerował w skład gości. W skład gości nigdy nie ingerował też żaden z szefów Dwójki. Podkreślam - nigdy!" - dodał. natemat.pl
Stargard (79.184.169...) 10-01-2016 10:13
230.
        Koleś spod nicku Stargard' chcesz to ci POwiem kim jest Lis ale najpierw opinia o obecnej TV publicznej aczkolwiek wtórują im media rzekomo prywatne ??!!! Co do obecnej TVP to przypomina mi się TV Urbana.Polska tonęła a oni tylko o tym jak jest pięknie i bezczelnie mówili że rząd się sam wyżywi. Dziś robią to samo,zapraszają do TVP takich pseudo ekspertów że tylko oni mają rację jest pięknie.a każde inne zdanie jest be , zapomnieli o jednym że słuchacze są pojętni i każdy fałsz i kłamstwo momentalnie wyczują . To tak na marginesie jak wyglądają w TV publicznej czy prywatnej czy w radiu to wam POwiem audycja "Poranek TOK FM" . W tejże audycji redaktor Kraśko odpytał posłanki Elżbietę Kruk z PiS i Joannę Muchę z PO. Rozmowa Kraśki z Joanną Muchą wyglądała tak, jakby oboje spędzili ze sobą właśnie upojną noc, Cukiereczek, choć trudno to sobie wyobrazić. Jeszcze chwila rozmowy i superman rzuciłby się na Muchę na antenie programu. Rozmowa z Elżbietą Kruk wyglądała tak, jakby posłanka PiS-u pobiła Kraśkę, okradła go i notorycznie go zdradzała. Żadnej możliwości odpowiedzi, ciągłe przerywanie i błaganie o odpowiedź w kwestii, w której Pani Kruk już z pięć razy logicznie odpowiadała. To, że stacja TOK FM jest wybitnie antypisowska, to słychać i czuć. Jak to się ma do wysokiej pozycji redaktora Kraśki w TVP? Jak chłop robi to, że rano pożera PiS (chciałby...), a wieczorem przeistacza się w niezależnego dziennikarza wspaniałej TVP S.A. Może on coś bierze wieczorem, jakąś tabletkę regulującą jego nienawiść do partii Kaczyńskiego. Może poddaje się biedak hipnozie, a może ma psychiatrę. Jakim cudem kolejny pożeracz PiS-u, Tomasz Lis, nawala rano w tę partię w TOK FM, a wieczorem ma w publicznej telewizji ma swój program, do tego marny, bardzo marny. Jeśli porównać jego początki w budowie "Faktów TVN", gdzie korzystał z modeli stacji amerykańskich, to teraz jest w stanie dziennikarskiej śmierci klinicznej. To są standardy dziennikarskie. Jeden wróg, 24 godziny na dobę od ośmiu lat. No i potem są oczywiście w "Poranku TOK FM" zawsze słynni i całkowicie niezależni od rzeczywistości komentatorzy, czyli cały świat słucha TOK FM. Nazwiska wściekle atakujących pominę poza Kraśką. Wszyscy poza jednym strasznie się martwią co zrobi dziś Andrzej Duda. Wszyscy oni pragną, żeby coś trzasnęło i walnęło w sprawnym urzędowaniu nowego prezydenta, żeby walnął do kamery mocniej od Macierewicza. To też słychać i czuć. Wszyscy oni nie mają pojęcia czym są dla nas Polskie Lasy Państwowe. To jestem 7 milionów hektarów wartych 500 miliardów złotych. Fałszywa do bólu PO, zaczęła zabierać koszmarne sumy z zysku jakie te PLP same wypracowują. To wręcz jest niespotykane na świecie, że się samofinansują. Żeby je zarżnąć, zdeptać, trzeba im zabierać kasę tak długo, by stały się bankrutem, a potem opchnąć. I o to chodzi w całej tej grze. I dlatego chłopcy w "Sowie" sobie gadali o prywatyzacji polskich lasów, a Pani Kopacz zaprzecza..." Kłamstwa ,kłamstwa itp.
dipsy (89.229.98...) 10-01-2016 10:59
231.
        08.30 TVN - Dzień dobry TVN - prowadzi Bartosz Weglarczyk - wnuk jednego z największych stalinowskich zbrodniarzy, osobiście torturującego bohaterów z NSZ, WIN i AK [chodzi o osławionego Józefa Światłę] 18.00 TVP2 - Panorama - prowadzi Hanna Lis - córka kanalii z okresu stanu wojennego [Waldemar Kedaj]. Czy wiele sie zmienilo od tamtych czasów? 19.30 TVP1 - Wiadomosci - prowadzi Piotr Kraśko - wnuk jednego z czolowych komunistycznych cenzorów [Wincentego Kraśki - admin], syn PRLowskiego ministra ds wyznan. 20.00 TVN24 - Kropka nad i - prowadzi Monika Olejnik - zootechnik - córka funkcjonariusza SB [Tadeusza Olejnika], konfident służb PRL, pseudonim "Stokrotka". 21.30 TVN - Kuchenne rewolucje - prowadzi Magda Gessler - córka PRL-owskiego dziennikarza i agenta SB [Mirosława Ikonowicza]. .21.40 TVP2 - Tomasz Lis na żywo - syn wysokiego OFICERA Ludowego Wojska Polskiego. 22.00 TVN24 - Szklo kontaktowe - prowadzi Grzegorz Miecugow - syn stalinowskiego dziennikarza znanego z podpisania sie pod "Apelem krakowskim" [Bruno Miecugow] 22.30 TVN - Kuba Wojewódzki Show - syn funkcjonariusza SB i PRL-owskiego prokuratora [Bogusława Wojewódzkiego] życzymy przyjemnego odbioru !! Co do gazet / a raczej szmatławców / Gazeta Wymiotna oficjalny organ prasowy Jedynie Słusznej Światłej Partii (PO). Jej twórcą i redaktorzyną naczelnym jest specjalista od pijaru Aaron Szechter / czyt. adam michnik /. Błyskawicznie drukowana gazeta codzienna służąca wpajaniu obywatelom miłości do ustroju demokracji ludowej, sławiąca sukcesy Ojczyzny i zapalająca entuzjazm wśród mas niepracujących, inteligencji wiernej Wielkiemu Bratu i zawstydzająca rzesze wątpiących w Mądrość Przodowników Pracy. Pismo niestrudzenie uczy zaufania do Organów Ludowej Sprawiedliwości, daje szansę pracy, rozwoju i nieograniczonego awansu w zamian za wierność Partii i Ojczyźnie. Przez wrogów Polski Ludowej złośliwie nazywana Gazetą Wybiórczą. Powodem jest oskarżanie tego organu prasowego o cenzurę, stronniczość i zdecydowaną nieobiektywność podyktowaną wyznawaną i propagowaną linią polityczną (którą pasożytnicze i wrogie siły reakcyjne, kułactwo i obszarnicy chętnie zniszczyliby). Jeżeli Gazeta cenzoruje artykuły i wytycza linię polityczną (jedynie słuszną), to robi to dla dobra swoich czytelników, aby żyli szczęśliwie, w niezmąconym spokoju oświeceni ideami socjalizmu. Wróg klasowy, imperialista i spekulant nie śpi. Gazeta robi wszystko, aby uczulić czytelników na potencjalne niebezpieczeństwo. Wybiera więc często tematy mogące zainteresować i uświadomić lud pracujacy miast i wsi współpracując z Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego dla dobra socjalistycznej Ojczyzny i PO.
dipsy (89.229.98...) 10-01-2016 11:05
232.
        Po przejęciu władzy przez Orbana protesty na Węgrzech trwały przez 8 miesięcy. Dziś Orban rządzi drugą kadencję Warto zauważyć, że tuż po przejęciu przez Viktora Orbana władzy na Węgrzech, kiedy to w demokratycznych wyborach jego partia zdobyła parlamentarną większość, na ulicach węgierskich miast pojawiły się wielotysięczne protesty niezadowolonych z tego faktu ludzi, a w mediach usłyszeć można było jęk elit podobny do tego, który słyszymy obecnie w polskich telewizjach. Protesty ucichły dopiero po około 8 miesiącach... Dziś Orban rządzi drugą kadencję wyciągając Węgry na prostą. Orban, po przejęciu władzy na Węgrzech, bardzo szybko zaczął wprowadzać zapowiadany jeszcze przez wyborami program naprawy swojego państwa. Węgierski parlament - w którym większość zdobyła jego partia Fidesz - bardzo szybko (w ciągu kilku miesięcy) uchwalił szereg ustaw drastycznie zmieniających dotychczasowy układ. Zmieniono prawo tak, aby większe podatki do kasy państwa płaciły zagraniczne banki i supermarkety. Wprowadzono 98 procentowy podatek od gigantycznych odpraw wypłacanych w spółkach należących do węgierskiego skarbu państwa. Uchwalono nową ustawę ograniczającą rolę węgierskiego Trybunału Konstytucyjnego oraz nową ustawę medialną.  Za każdą zmianą na ulice węgierskich miast wychodzili przeciwnicy polityki Viktora Orbana. Demonstracje gromadziły wielotysięczne tłumy, które - w ostrych hasłach - domagały się wstrzymania uchwalanych przez Fidesz zmian. Na czele demonstracji zawsze stawali ludzie kojarzeni z odsuniętą chwile wcześniej od władzy liberalno-lewacką "elitą". W kontrolowanych przez siebie mediach wyli niczym zarzynane świnie (przepraszam za to porównanie, ale nie znam lepiej opisującego tę sytuację), a los Węgier porównywali do losu Niemiec, kiedy władzę przejmował Adolf Hitler... Po kilku miesiącach histerycznego jęku, judzenia i straszenia wprowadzeniem ustroju totalitarnego, wielotysięczne protesty ustały (następne miały miejsce dopiero w 2012 roku, kiedy wprowadzano nową Konstytucję). Reformy proponowane przez rząd Viktora Orbana spodobały się Węgrom na tyle, że wybrali go na swojego lidera w kolejnych wyborach parlamentarnych w 2014 roku, a kierowana przez niego koalicja uzyskała łącznie 2/3 mandatów w węgierskim Zgromadzeniu Narodowym.  Histeryczny lęk przed działaniami na rzecz wzmocnienia państwa kosztem zagranicznego kapitału na niewiele się zdał. Orban rządzi dziś drugą kadencję wyprowadzając Węgry na prostą. Tak jak obiecał, tak zrobił.
dipsy (89.229.98...) 10-01-2016 11:22
233.
        Prezes Kaczyński jest w upiornej depresji. *** Twierdził, że jego życie skończyło się wraz ze śmiercią brata. Nienawidzi Polski, tego kraju, bo "ten kraj zabił jego brata". Dopiero teraz, na tle Prezesa widać, że Lech Kaczyński był patriotą, który całe życie poświęcił Polsce a teraz go nie ma. Tymczasem Prezes świadomie i z premedytacją, zrobi wszystko, żeby zniszczyć Polskę. To jest już starszy Pan, któremu w życiu pozostała już tylko misja zemsty. Jego otoczenie to ludzie, dotąd nieudacznicy, dla których nowe stanowiska, możliwość ustawienia siebie i rodziny, to manna z nieba. O nią będą walczyć do upadłego. Zawsze uważałem Prezesa za mistrza destrukcji. Miałem jednak nadzieję, że Polska to za duża rzecz aby ją popsuć. Może jednak mu chodziło o samosprawdzającą się prognozę. Polska w ruinie. Oto ją mamy. Fundament podkopany, prawda ma być reglamentowana, sprawiedliwość ma być przywilejem dla wybranych. Destruktorowi robota w rękach się pali, zresztą nie swoich. Ten już nieco leciwy ojciec narodu wie, że drugi raz taka sytuacja się nie powtórzy. Stary jest i nie ma czasu na ponowne czekanie 8 lat. Dlatego teraz chce wszystko i wszystkich podporządkować sobie i roz***, bo "po nas tylko potop". On ma problem czy chce żyć czy dokuczać innym ale my chcemy spokoju a nasze dzieci normalnego życia i nikt mnie nie przekona że jedna samotna, żałosna osoba może paraliżować życie całego kraju. Czy brakuje nam specjalistów psychologów, którzy po takiej traumie jaką przeszedł ten człowiek i z tak obciążonym sumieniem (wymuszenie osobnego lotu do Smoleńska), mieli by odwagę zabrać głos na łamach opiniotwórczych i uświadomić społeczeństwo grozę sytuacji i potwierdzą, że on ma problem. Nie wie czy chce żyć czy dokuczać innym. My jednak chcemy spokoju a nasze dzieci normalnego życia i nikt mnie nie przekona, że jedna żałosna osoba może paraliżować życie całego kraju. Ale już z gorszych chorób się otrząsnęliśmy, problem polega tylko na wczesnej diagnozie. Jeszcze dodam do tego, że prędzej ptasie odchody znajdziesz w zegarze z kukułką, niż u pisolubnych zwolenników doszukasz się jakichś refleksji na najbardziej rzeczowe argumenty.
rozsądny (89.229.100...) 10-01-2016 11:41
234.
        Widzę "rozsądny ",że to ty nienawidzisz swojego kraju a kaczorka w szczególności chciałam zauważyć ,że POglądy kaczorka nie zawsze są POglądami wszystkich , którzy wybrali PiS ale nie o to chodzi czas odsunąć od władzy uczestników i targowiczan którzy brali udział w obradach Okrągłego Stołu a uczestniczyło 55 osób – wyselekcjonowanych przez Kiszczaka - w tym w/g informacji podanej przez Mikołaja Kozakiewicza na stronie 131 w jego książce "Bylem marszałkiem kontraktowego" – tylko 8 osób pochodzenia polskiego które zresztą nie miały wiele do powiedzenia. Koszerni podzielili role miedzy siebie i graja od 26 lat. To żydzi przy okrągłym stole postawili grubą kreskę aby sprawcy mordów i prześladowań Polaków nie byli ścigani ale chronieni.i mogli uwłaszczać się na majaku narodu .To wtedy właśnie wymyślono TK i żydzi z polskim obywatelstwem napisali nam tą chwiejną konstytucje , tylko oni teraz umieją interpretować konstytucje w taki sposób aby dany paragraf dopasować do własnych POtrzeb . I natychmiast DOKOŃCZYĆ LUSTRACJE I PEŁNĄ DEKOMUNIZACJE!!!! Dzis wyraźnie widać co się działo przez 25 lat i ze PRL nie zostal rozliczony. 25 lat!!!!!!!!!! masakra. Widać tez wyraźnie jaki jazgot i opór po raz trzeci przez te 25 lat podnoszą komuszki i ludzie dobrani do biznesu przez postkomuszkow. PANIKA jest znowu. Oczywiście propaganda z ich resortowych mediów ad personam leci jak w latach głębokiego PRLu - bij zabij wrogów ludu. Osmiesznie ubliżanie opluwanie dezinformacja i budowanie strachu, terroru, to klasyka metod sowieckich rewolucjonistów chłopskich. Dzisiaj widać tym bardziej ze należny to posprzątać i rozliczać PRL. To zaniechanie RP wobec Narodu Polskiego. LUSTRACJA i Pełna Dekomunizacja konieczna. Dokończenie tego co zaczynał Premier Jan OLSZEWSKI a TW Bolek zablokował dokonując tak naprawdę zamachu stanu. ***
dipsy (81.190.35...) 10-01-2016 19:04
235.
        Nadszedł czas podsumowań"... -Tak Tomasz Lis zaczyna obszerny wpis na swoim blogu , w którym żegna się z widzami TVP. Przy okazji rozprawia się z kilkoma zarzutami, które często padają pod jego adresem. "Niezwykła w swej intensywności, obrzydliwa, negatywna propaganda" - Rozstaję się z TVP w poczuciu satysfakcji. I spełnienia. Program "Tomasz Lis na żywo", to wielki sukces, w każdym sensie, pod względem liczby widzów, pod względem dochodów z reklam - pisze Tomasz Lis. - Od września mój program ma średnio 2 mln 100 tys widzów, ponad 100 tys widzów więcej niż rok temu. Gdy program ruszał, słyszałem, że nie ma absolutnie żadnych szans, by publicystyka polityczna mogła wygrać z komercyjną konkurencją. A jednak wygrywała. Miesiąc w miesiąc, rok w rok - pisze Lis. Sam jednak przyznaje, że "nie było łatwo". Dodaje, że w ostatnich latach, on i jego program padli ofiarą "niezwykłej w swej intensywności, obrzydliwej, negatywnej propagandy". Lis odpowiada "na powtarzające się zarzuty". Zarzut nr 1: "Lis ma oglądalność, bo jego program jest po "M jak Miłość" - Cóż, dobra oglądalność programu poprzedzającego nasz program nigdy nie szkodzi. Ale TLNZ nigdy nie był po "M jak Miłość". Był 16 minut po "M jak miłość". Może tzw. niepokorni dziennikarze, mają kłopoty z korzystaniem z pilota, ale normalny Polak ich nie ma. 16 minut, to całkiem sporo czasu, by posłużyć się pilotem. A potem widz miał jeszcze 50 minut, bo tyle trwał program, by z pilota skorzystać. Nie korzystał. Tzw. krzywe oglądalności wskazywały, że niemal zawsze program miał na końcu przynajmniej tylu widzów, co na początku - pisze Lis. Przy okazji artykułuje dość ciekawą - przyznacie - propozycję skierowaną do nowego szefostwa TVP: - Proszę nowe, oczywiście całkowicie apolityczne kierownictwo TVP, by na miejsce mojego programu, umieściło program jakiegoś niepokornego, najlepiej Pana Ziemkiewicza. To Ziemkiewicz uporczywie powtarzał tezę o tym, że moja oglądalność, to efekt "M jak Miłość". Pan Ziemkiewicz, za poprzednich rządów PIS, prowadził w TVP, w najlepszym czasie antenowym, program "Ring". Program polegał na tym, że co Ziemkiewicz pojawiał się w ringu, widzowie natychmiast wyłączali telewizory. Chciałbym więc, by Ziemkiewicz mógł zabłysnąć po "M jak Miłość". Dowie się, że niektórym nawet "M jak miłość" nie pomoże. Zarzut nr 2: - "Lis zarabia milliony z abonamentu" , czytałem bez końca w internecie. Szanowny internauto. Nigdy nie zarobiłem ani gorsza z abonamentu. W wypadku programów realizowanych przez producentów zewnętrznych byłoby to, poza wszystkim, wbrew prawu. Mój program, w ciągu prawie ośmiu lat, zarobił dla TVP grubo ponad 100 milionów złotych. Nie tylko nie zarabiałem więc dzięki abonamentowi, ale pomagałem, i to na wielką skalę, uzupełnić lukę w abonamencie - pisze Lis. Zarzut nr 3: "Lis zarabiał na swym programie 5 milionów rocznie". - Ok, czasem słyszę nawet o siedmiu milionach. To sumy całkowicie kosmiczne, zupełnie zmyślone. W rzeczywistości, dostawałem od TVP sumy wielokrotnie mniejsze. Ale nie były to pieniądze dla mnie i na mnie. Z tych pieniędzy musiałem opłacić kilkanaście osób, które program przygotowywały - producenci, researcherzy, kierownictwo planu, ekipy zdjęciowe, ludzie zajmujący się gośćmi, organizatorzy publiczności (mój program jest chyba jedynym w telewizjach, który za udział w programie publiczności nie płaci). Podawane sumy nie mają więc żadnego związku z rzeczywistością. Tak, dzięki programowi zarabiałem, tak jak zarabiała (wielokrotnie więcej) TVP. I co w tym złego? - pisze Lis. Zarzut nr 4: "Program Lisa jest nieobiektywny. On zaprasza tylko swoich zwolenników" - Bzdura. Przez prawie osiem lat, gdy tylko częścią programu była debata, zawsze zapraszałem przedstawicieli PIS-u. I zawsze, bez wahań, z zaproszeń korzystali. Przestali korzystać pond 3 lata temu, ale całkowicie bez związku z programem. Była to reakcja na tekst o ojcu Jarosława Kaczyńskiego, Rajmundzie, który ukazał się w "Newsweeku". Według moich źródeł w PIS (mam takie) powodem bojkotu było jedno zdanie, które ukazało się w tekście. Przytoczono tam słowa Pana Rajmunda Kaczyńskiego (potwierdzane przez świadków) - niech Bóg ocali Polskę przed moimi synkami narwańcami. Cóż, pan Rajmund najwyraźniej miał rację - punktuje Lis. Zarzut nr 5: - Wśród szczególnie odrażających zarzutów jest i taki, kolportowany masowo przez PIS-owskich trolli, o mojej rzekomej pogardzie dla widzów . W podrzucanych także w naTemat linkach widzą Państwo, nie przez przypadek, strasznie pocięte moje wypowiedzi. Dlaczego? Bo trzeba było ciąć, by moje wypowiedzi zmanipulować. Słyszą Państwo więc niezmiennie rzekomo moje słowa "ludzie nie są tacy głupi jak nam się wydaje, są dużo głupsi". No rzeczywiście, pogarda dla widzów - pisze ironicznie Lis. Zarzut nr 6: . Lis wrócił też do słynnego - zacytowanego przez niego na antenie - wpisu na Twitterze autorstwa osoby podszywającej się pod córkę prezydenta Dudy. Dziennikarz podkreślił, że borykał się wówczas z poważnymi problemami zdrowotnymi i kilkukrotnie lądował w szpitalach. Przed feralnym programem miał poprosić producentkę, by ta zaprosiła gości, z którymi nie będzie musiał się konfrontować. - Mojej producentce powiedziałem wtedy krótko : "Zaproś kogo chcesz, ale nie możesz fundować mi konfrontacji na antenie, bo, ich zdaniem, skończy się to tragicznie". Trzecim gościem w programie był pan Tomasz Karolak. Tuż przed jego pojawieniem się na antenie, moja producentka powiedziała mi, że Karolak chce mówić o jakimś wpisie Kingi Dudy na Twitterze. Dosłownie sekundy przed programem, jeden z moich współpracowników podał mi kartkę, z rzekomym wpisem Pani Dudy. Gdy Karolak zaczął mówić o sprawie, sięgnąłem po karteczkę i przeczytałem treść rzekomego tweeta. Po czym dodałem, że to co mówi albo czego nie mówi młoda osoba nie ma znaczenia. Tuż po programie poinformowano mnie, że wpis jest fałszywy. Natychmiast na Twitterze panią Kingę Dudę przeprosiłem. Następnego dnia, z własnej woli, nikt ode mnie tego nie żądał, pojechałem do TVP Info, gdzie na żywo przeprosiłem kandydata Dudę i jego córkę oraz poprosiłem, by moje przeprosiny nadano w głównym wydaniu "Wiadomości". Zaraz potem dowiedziałem się, że Pan Andrzej Duda będzie gościł w siedzibie RASP, czyli wydawnictwa, które wydaje m.in. "Newsweeka". Skorzystałem wtedy z okazji, choć i tu nikt mnie do tego w żaden sposób nie nakłaniał, by kandydata przeprosić osobiście, i gorąco poprosić go o przekazanie przeprosin jego córce. Z całym szacunkiem, nie sądzę, by była to postawa w polskich mediach standardowa. Nawiasem mówiąc, fałszywe konto Pani Kingi Dudy funkcjonowało na Twitterze przez wiele tygodni. Ani kandydat ani jego sztab nie usunęli go, choć jest to proste. Rozumiem, że ktoś miał wpaść w pułapkę. Padło na mnie. Trudno. Za tę swoją pomyłkę, choć w istocie nie była to moja pomyłka, idące pod rękę z PIS-em SDP, "uhonorowało" mnie tytułem "Hieny roku". Oj, lepiej poczytaliby obrzydliwe i podłe teksty tzw. "niepokornych". Ale ok, Lis może być hieną - pisze Lis. Lis będzie trwał... - "Tomasz Lis na żywo" znika. "Lis na żywo" będzie trwał. Nikt nie zamknie ust Polakom. Nikt nie zamknie ust mi. Do zobaczenia - kończy Lis swój wpis.
Stargard (79.184.169...) 10-01-2016 19:36
236.
        Tomasz Lis: Jarosławowi Kaczyńskiemu mogą zazdrościć nie tylko Orbán i Erdogan, ale i sam Władimir Putin... -"Każdego dnia kilka godzin spędzam na udzielaniu wywiadów dziennikarzom zagranicznym. Niemieckie ZDF, ARD i RTL, francuski kanał France 24, holenderska telewizja publiczna NOS, szwedzkie dzienniki „Dagens Nyheter” i „Svenska Dagbladet”, brytyjskie „The Times” i „Daily Telegraph”, belgijski „De Standaard”... Nie mówię tego z dumą, lecz z wielkim smutkiem" - pisze Tomasz Lis w wstępniaku do najnowszego numeru tygodnika "Newsweek". -W ten sposób redaktor naczelny najpopularniejszego tygodnika w Polsce komentuje oczywiście autorytaryzowanie się władzy w Polsce. Bo to działania mającego pełną władzę w państwie Jarosława Kaczyńskiego budzą bowiem tak wielkie zainteresowanie i niepokój całego demokratycznego świata, do którego do niedawna należeliśmy. Tomasz Lis w "Newsweek" 3/2016 Pan prezes jest zapewne dumny z tempa i impetu, z jakim demoluje tak znienawidzoną przez siebie III RP. Mogą mu zazdrościć nie tylko Orbán i Erdogan, ale i sam Władimir Putin. Rosyjski prezydent zaprowadzał swe porządki w kraju, w którym nigdy nie było zbyt wielu wielbicieli wolności i demokracji. Kaczyński zaś demoluje demokrację w kraju, w którym najwspanialsi ludzie przez dziesięciolecia o nią walczyli. Co więcej, nie rujnuje demokracji w kraju pogrążonym w kryzysie, ale w kraju obdarowanym błogosławionymi owocami wolności i wolnego rynku... Na łamach najnowszego "Newsweeka" Tomasz Lis tłumaczy też powody, dla których od tak dawna poświęcał wiele uwagi polityce uprawianej przez Jarosława Kaczyńskiego i analizie planów tego polityka. "Przez wiele przedwyborczych miesięcy, gdy pisałem o Kaczyńskim i jego partii, wielokrotnie słyszałem, że mam obsesję. Tak, mam obsesję na punkcie psychologicznych parametrów pilota samolotu, którym wszyscy lecimy. Lot trwa. Gdzie wylądujemy? Cóż, wszystko w głowie Kaczyńskiego" - stwierdza.
Stargard (79.184.169...) 10-01-2016 19:43
237.
        "Die Welt" pisze o kłopotach Karoliny Lewickiej. Niemcy nie zostawiają suchej nitki na PiS... -Historię kłopotów dziennikarki Karoliny Lewickiej właśnie opisuje niemiecki "Die Welt". Dziennikarka pozostająca wciąż pracownikiem publicznej telewizji otwarcie przyznaje, że jest przeświadczona, iż wkrótce zostanie wręczone jej zwolnienie. Niemcy przypominają, iż to cena jaką Lewicka zapłaci za to, że kilka miesięcy temu zadała ministrowi kultury Piotrowi Glińskiemu niewygodne pytania. ADVERTISEMENT Dziennikarka w rozmowie z "Die Welt" tłumaczy, że w prawicowych mediach z Polski jest jedną ze znienawidzonych osób. Dodaje, że regularnie otrzymuje listy z pogróżkami od sympatyków Prawa i Sprawiedliwośc. Pomimo lęku, jaki groźba utraty stanowiska w niej zrodziła, Karolina Lewicka twierdzi, że ta presja nie zmieniła tego, jak wygląda jej praca. Pakiet 97 kanałów w nc+ przez pół roku za darmo! Tak, jestem zainteresowany. Nie, dziękuję. Sama redakcja "Die Welt" zdecydowanie krytycznie odnosi się do zmian wprowadzanych przez PiS. "Kto chce wiedzieć, jak sobie nowa rządząca formacja wyobraża program telewizyjny w przyszłości, powinien włączyć kanał prywatnej Telewizji Republika. W niej szef PiS Jarosław Kaczyński udzielał krótkiego wywiadu. Mówił bez przerwy przez 40 min. Prowadzący program ani razu nie przerwał mu jakąś krytyczną uwagą do jego wypowiedzi" – piszą Niemcy. natemat.pl źródło: "Die Welt"
Stargard (79.184.169...) 10-01-2016 19:48
238.
        Antoni Macierewicz w Radiu Maryja: Polacy mają prawo korzystać z demokracji, którą my dla nich wywalczyliśmy... – Nikomu nie odbiera się wolności słowa, wręcz odwrotnie. Tę wolność się przywraca większości narodu, która była tego pozbawiona – tak Antoni Macierewicz na antenie Radia Maryja i telewizji Trwam skomentował ostatnie wydarzenia w kraju. W protestach społecznych nie widzi on wyrazu niezadowolenia zwykłych obywateli, tylko bunt elit wywodzących się jeszcze z komunizmu, które przez ostatnie 25 lat żyły "jak pączki w maśle" kosztem reszty narodu, która podobno właśnie teraz doszła do głosu dzięki PiS. ADVERTISEMENT Co więcej, Antoni Macierewicz twierdzi, że prawdziwą demokrację zawdzięczamy w Polsce właśnie jemu i jego kolegom z Prawa i Sprawiedliwości – Polacy mają prawo korzystać z demokracji, którą my dla nich wywalczyliśmy. Bo to ludzie, którzy tworzą wielki front patriotyczny skupiony wokół PiS. To są osoby, które przez dziesięciolecia walczyły o demokrację i przeciwko sowieckiej dominacji – mowił. – Kraj ma być rządzony zgodnie z wolą większości, bo na tym polega demokracja. O to w tej demokracji właśnie chodzi, żeby wybierać rząd i podejmować decyzje zgodnie z tym, co naród uznał za niezbędne do zrealizowania – uważa Macierewicz. W jego ocenie, nie może więc być mowy o jakimkolwiek łamaniu prawa przez PiS. Twierdzi on, że partia posiada przecież bezdyskusyjny mandat społeczny, by realizować "wolę narodu". natemat.pl źródło: Radio Maryja
Stargard (79.184.169...) 10-01-2016 19:52
239.
        Tydzień w Brukseli: ECOFIN i dyskusja o Polsce w Komisji Europejskiej... -Kluczowym wydarzeniem – z polskiej perspektywy – nadchodzącego tygodnia w Brukseli będzie środowa dyskusja o Polsce na forum Komisji Europejskiej. Jak napisał w niedzielę „Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung” zapadła już decyzja o rozpoczęciu procedury „ochrony praworządności” wobec Polski w kontekście sytuacji wokół TK. Byłoby to pierwsze zastosowanie tej procedury od momentu jej przyjęcia w marcu 2014 roku. Ta informacja stoi w sprzeczności z sygnałami, które w ostatnich dniach wysyłała Komisja. Kilka dni temu rzecznik KE przyznał, że środowe spotkanie ma mieć tylko „orientacyjny” charakter, a Jean-Claude Juncker zaznaczył na konferencji prasowej, że KE nie prowadzi „nagonki” na Polskę. To zostało odczytane jako tonowanie nastrojów. FAS twierdzi, że decyzja zapadła w piątek, a węgierski komisarz Navracsics nie będzie jej blokował. Tłem tej decyzji – jak wynika z tekstu FAS – ma być m.in. sytuacja wokół obecnego składu TK i tego, że prawidłowo wybrani sędziowie nie zostali zaprzysiężeni przez prezydenta Dudę. Spotkania KE zawsze są niejawne, w polskiej debacie politycznej w ostatnich tygodniach podkreślany jest „niejawny” czy „zamknięty” charakter tej rozmowy, chociaż jest on czymś absolutnie normalnym i rutynowym. Nie jest to w żaden sposób „nadzwyczajne” spotkanie. Jeśli w środę rzeczywiście zostania uruchomiona procedura ochrony praworządności (o której szerzej pisaliśmy kilka dni temu) z pewnością będzie to miało duże znaczenie dla krajowej polityki. PiS znajdzie się w defensywie i będzie musiało bronić swojej postawy wobec TK. Będzie też coraz więcej apeli o znalezienie kompromisu wokół sędziów i składu TK. Co ciekawe, o takim kompromisie mówił już w piątek na antenie TOK FM prof. Rzepliński, który przyznał, że rozmowa z prezydentem Dudą w czwartek dotyczyła właśnie próby „ruszenia do przodu” ze składem TK. Konrad Szymański przyznał w rozmowie z PAP, że jeszcze przed debatą komisarze otrzymają od MSZ informacje dotyczące zmian w Polsce – na piśmie lub osobiście. Jak powiedział: „Zależy nam na tym, by debaty na temat Polski były możliwie rzeczowe i nie odbywały się w atmosferze domysłów, uogólnień, które czasami wprowadzają niepotrzebne napięcia polityczne”. Niewykluczone, że Szymański pojawi się w Brukseli w nadchodzącym tygodniu. 19 stycznia planowana jest debata w PE na temat Polski, dlatego KE nie jest jednym „frontem”, który wymaga uwagi ze strony MSZ. Początek 2016 to w Brukseli przejęcie prezydencji przez Holandię. W piątek ma odbyć się posiedzenie ECOFIN, gdzie Holandia ma zaprezentować swój półroczny plan działań m.in. dotyczący wzmacniania strefy euro, pogłębienia integracji w ramach jednolitego rynku. Tematem rozmów ma być też implementacji unii bankowej. Polskę będzie reprezentować najprawdopodobniej wiceminister finansów Leszek Skiba. 300polityka.pl
Stargard (79.184.169...) 10-01-2016 19:58
240.
        oglądać w programach informacyjnych i publicystycznych w TVP. Stres strach i zachowawczość widoczna na każdym kroku. Przykładem niech będzie Krzysztof Ziemiec który prowadzi program publicystyczny w niedzielny poranek na TVP info i wieczorne wiadomości. Przecież tego nie daje się słuchać. Lizanie d. Jarosławowi Kaczyńskiemu i obecnej władzy jest aż nadto widoczne. Usprawiedliwiam tego młodego człowieka i zastanawiam się jak można szybko zniewolić człowieka.
Stargard (79.184.169...) 10-01-2016 20:36
241.
        Wolne media Jarosława Kaczyńskiego w Polsce można już zobaczyć w programach informacyjnych i publicystycznych w TVP. Stres strach i zachowawczość widoczna na każdym kroku. Przykładem niech będzie Krzysztof Ziemiec który prowadzi program publicystyczny w niedzielny poranek na TVP info i wieczorne wiadomości. Przecież tego nie daje się słuchać. Lizanie d. Jarosławowi Kaczyńskiemu i obecnej władzy jest aż nadto widoczne. Usprawiedliwiam tego młodego człowieka i zastanawiam się jak można szybko zniewolić człowieka.
Stargard (79.184.169...) 10-01-2016 20:37
242.
        "FAZ": KE zastosuje wobec Polski tzw. mechanizm kontroli praworządności... -Niemiecka gazeta "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" donosi, że Komisja Europejska zastosuje wobec Polski tzw. mechanizm kontroli praworządności. Decyzja w tej sprawie ma zapaść po zaplanowanym na środę spotkaniu unijnych komisarzy. -Gazeta informuje, że szef Komisji Jean-Claude Juncker przeprowadził w mijającym tygodniu rozmowy z poszczególnymi komisarzami. Wyłania się z nich zgodny obraz sytuacji w Polsce. Dlatego Komisja, po raz pierwszy, uruchomi mechanizm kontroli praworządności. -Jak czytamy, nawet węgierski komisarz nie będzie blokował tej decyzji. Gazeta dodaje, że kontrola będzie dotyczyć zmian w Trybunale Konstytucyjnym, a nie w mediach. "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" podkreśla, że także w Parlamencie Europejskim rośnie presja na Polskę. Szef Parlamentu Martin Schulz powiedział gazecie, że rządy Prawa i Sprawiedliwości to "demokracja w stylu Władimira Putina". Jak ocenił, władze w Warszawie podporządkowują dobro państwa woli partii i "putinizują" europejską politykę.fakty.interia.pl
Stargard (79.184.169...) 10-01-2016 20:44
243.
        Nie mam powodów aby bezkrytycznie podzielać zdanie oponenta. Stać mnie na samodzielne myślenie. Np. dlaczego miałbym adorować Prezesa, który zdając egzaminy z teorii państwa i prawa oraz filozofii marksistowskiej, napisał pracę "Rola ciał kolegialnych w kierowaniu szkołą wyższą". Jednak to nie On jest problemem Polski. Problemem jest umysłowe, historyczne i tradycjonalistyczne zniewolenie Polaków. Polityka Kościoła stwarza warunki do powstawania i działania takich tworów politycznych jak PiS (wcześniej ZCHN, AWS, SP, ... ). Trudno tchórzom szczekać na swego pana jak się wie, że za płotem głodem można przymierać. Każdy albo robi co mu karzą albo liże znaczki do CV. Ewentualnie można również pracować na swój rachunek i borykać się z Państwem lub być tylko trybikiem w pracy będąc skazanym na obsesję i paranoję polityczną Prezesa.
rozsądny (89.229.100...) 11-01-2016 13:00
244.
        Ładnie i mądrze piszecie ale to jest tylko musztarda po obiedzie,Trzeba było iść na wybory a teraz skamlecie.
opór (89.229.100...) 11-01-2016 13:59
245.
        Nie dajcie się podpuszczać mniejszości, przecież to garstka klakierów tylko wyje i chce was wykorzystać jako mięso armatnie do obrony interesów swoich mocodawców oni nie mają stracha przed PiS-em tylko przed swoimi mocodawcami którzy tracą tutaj swoje miliardowe wpływy .Jeden z niemieckich ekonomistów w maju ubiegłego roku powiedział wprost rządy PiS to kilkanaście miliardów euro mniej wpływów do budżetu niemieckiego. Dlatego Niemcy tak głośno krzyczą o jakimś zagrożeniu demokracji w Polsce tylko czy to jest zagrożenie demokracji czy zagrożenie utraty wpływów niemieckich na gospodarkę w Polsce ale i rząd. Trzeba powiedzieć wprost Polska przez 26 lat była oszukiwana i okradana przez Niemców a rząd Tuska *** Kupione od Niemców z demobilu czołgi Leopard będą modernizowane za 2,4 mld zł. Większość tej sumy może trafić do... Niemiec W 2002 roku Polska odkupiła z rezerw Bundeswehry 128 używanych czołgów Leopard 2A4. Po kolejnych 13 latach przyszedł czas na ich modernizację. Okazało się jednak, że będzie ona stosunkowo droga. Zgodnie z podpisaną kilka dni temu umową koszt unowocześnienia wycofanych z Niemiec czołgów będzie wynosił aż 2,4 mld zł. Co więcej - niemiecki koncern Rheinmetall będzie odpowiadał za realizację nie mniej niż 50 proc. wspomnianego kontraktu. Tak się robi interesy! To samo z helikopterem Carakal za kupiony francuski złom będziemy musieli zapłacić bo nieodpowiedzialni Podjęli takie decyzje ale jest jedno ale odPOwoedzialni odpowiedzą za to już niedługo. Właśnie widać te sukcesy od upadku komuny - Polska 2 miejsce na świecie pod względem eksportu materacy (tylko ludzie w kraju zamarzają z biedy), w jakości infrastruktury kolejowej, Polskę wyprzedziły już Bostwana, Zimbabwe, Bangladesz czy Mongolia (dane Światowego Forum Ekonomicznego), zbijanie palet, budowa korwety "Gawron" przez 15 lat, głodowe emerytury, głodowe wypłaty, a szkoda strzępić twarzy nad tymi "sukcesami" polskiej demokracji :) Wg Policji w Kolonii 160 Niemek się zgłosiło,Dziś okazuje się ,że było grubo ponad 700, że zostały pobite i zgwałcone. A ile się nie zgłosiło? Zawsze więcej się nie zgłasza! A tylko kilku pojmali! Głosujcie na Nowoczesną i PO to będziecie mieć to samo! Oni przecież chcą muzułmanów w nieograniczonej liczbie do Polski ściągnąć i tak chwalą Merkelową! Dlatego brońmy obecnego Sejmu przed pełzającym zaKODowanym zamachem stanu. Oni Nowoczesna na pewno się nie będzie sprzeciwiać "ubogaceniu" Polek i Polaków!
dipsy (89.229.105...) 11-01-2016 20:17
246.
        Główną nagonkę organizuje antypolska banda PO nowoczesna PSL a tamci to tylko pionki szczekające na zamówienie tych osobników! Schetyna, Neumann, Petru figuranci nagle od wczoraj zniknęli z TVP! Lisie, Kraśko, Lewicka co z wami? A Tadla, Rudnik, Orsztynski, Lisowa gdzie wasza nienawiść do polskich władz? Zostały kabarety ale to mało żeby dobrze się bawić !Brakuje waszych wygłupów w TVP po których nawet kabarety są nudne!! A co na to KOD Swpetru? Jutro manifa. ***. Mamy was dość, ***. Możecie sobie wyć. a my i tak zrobimy swoje. Już Polską nie będą rządzili Niemcy, Słowacy, Żydzi i inna ***. Czas Polskę oddać Polakom. A Orban? Super facet, przynajmniej dba o swój Naród, nie to co zgraja rządząca Polską przez ostatnie 8 lat i wcześniej. Może niech KE zainteresuje się wolnością mediów na zachodzie, gdzie na "prośbę" Angeli Merkel wszystkie media we Francji, Niemczech, Szwecji i Danii nie napisały nawet linijki o tym co działo się nie tylko w Sylwestra, ale co dzieje się każdego dnia gdzie kobiety są atakowane, a również gwałcone przez grupy muzułmanów w ten sposób dające do zrozumienia że nie będą tolerować kobiet wychodzących z domu bez brata lub męża, oraz z odkrytymi włosami i ramionami. No to chłopaki i paniusie z nowoczesnej mają refleks. Zapowiadali 3 projekty ustaw po 2 miesiącach prac Sejmu. Podkreślam - zapowiadali ,bo jak dotąd Nowoczesna jest jedynym klubem parlamentarnym mającym na koncie 0 (słownie zero) projektów ustaw. Od zapowiedzi do złożenia projektu droga może być naprawdę bardzo daleka. Dlatego ja dopóki nie zobaczę tej wykonanej pracy to nie uwierzę. Do tej pory partia pana Petru była znana ze śmierdzącego lenistwa w Sejmie i złożenia 150 (!) wniosków o przerwy w obradach. Do wszystkich oderwanych od koryta. Ich sługusów - Lisów, Kraśków, Pochamków i innych pseudodziennikarzy działających na szkodę Polski. Forumowych klakierów - omamionych wodogłowców i dających się wykorzystywać *** z KOD. Czy wy na prawdę już nic nie umiecie i tacy z was nieudacznicy, że nie potraficie znaleźć innego sposobu na życie niż trwanie przy korycie? Jesteście bez honoru i bez twarzy... Skarżycie się do Niemiec na Polskę. Przegraliście... dostaliście kopa, leżycie już na deskach i jeszcze wierzgacie nogami! Zamiast się z tym pogodzić to kwiczycie, skamlecie, płaczecie i na kolanach żalicie się całemu światu jaka to krzywda was spotkała. Wiem, że innego sposobu na życie nie macie, ale do roboty trutnie! Macie jeszcze szanse coś dobrego zrobić. Najmijcie się do śniegu, bo akurat zima jest. ***
dipsy (89.229.105...) 11-01-2016 20:25
247.
        Polacy którzy dopuścili PiS i Kukiza do władzy to głównie 20-latkowie. Nie znają komuny ani PiS-u. Teraz muszą dostać solidnie po pysku od nowej władzy. Dopiero wtedy zrozumieją co zrobili. Zawdzięczamy ten stan skretyniałemu młodemu pokoleniu, które z polityki rozumie tylko ośmiorniczki i wulgaryzmy. Po prostu świnie na salonach, których posłowie zbłaźniły się wielokrotnie i pokazując wyjątkowo niski poziom kultury. Jeżeli obecnie totalitaryzm niczego nas nie nauczy to wylądujemy jak Tupolew na lotnisku w Smoleńsku.
rozsądny (89.229.100...) 11-01-2016 21:24
248.
        Zapomnijcie o wyższej kwocie wolnej od podatku! PiS uniemożliwia prezydentowi Dudzie wywiązanie się z tej obietnicy... -Wbrew kampanijnym zapewnieniom kwota wolna od podatku nie zostanie podwyższona. Nie planuje tego w tym roku resort finansów. Minister Paweł Szałamacha zakomunikował także, że nie czekają nas żadne zmiany w OFE. Resort obydwie decyzje odsunął na "najbliższe lata". Powodem tej decyzji mają być trudności budżetowe, jakie spowodowało zrealizowanie przyrzeczeń złożonych wyborcom kilka miesięcy temu. Prezydent Andrzej Duda w kampanii wyborczej zapowiadał, że jeszcze w listopadzie przedstawi projekt podwyższający kwotę wolną od podatku, a jej wprowadzenia w życie będziemy mogli oczekiwać już 1 stycznia 2016 roku. Jego wyborcy mają więc prawo czuć się rozczarowani. Jednak podwyższenie kwoty wolnej od podatku mogłoby kosztować budżet ok. 20 mld zł. 19.90 zł miesięcznie za 62 kanały TV. Czy chcesz poznać ofertę nc+? Tak, jestem zainteresowany. Nie, dziękuję. Ponadto, jak zapowiada Ministerstwo Finansów, podwyższenie kwoty ma przebiegać stopniowo. Z pomysłu nie są też zadowolone samorządy. Urzędnicy szczebla regionalnego boją się, że rząd nie zrekompensuje im dochodów z podatków, które utraciłyby z tego względu. Przedstawiciele resortu finansów prowadzą z nimi w tej sprawie niełatwe rozmowy. źródło: "Puls Biznesu"
Stargard (83.11.64...) 11-01-2016 22:40
249.
        "Pomożemy, pomożemy..." ale tylko najbiedniejszym frankowiczom. Nie tak wyglądała obietnica PiS w kampanii... -Wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki zaproponował Kancelarii Prezydenta, która szykuje projekt o pomocy dla frankowiczów, aby objęła ona wyłącznie "osoby średnio i mało zarabiające". O tym, kto trafi do jakiej kategorii będzie decydował stosunek wielkości kredytu do wielkości dochodów. W efekcie na przewalutowanie będą mogli liczyć jedynie ci, którym kredyt pochłania znaczną część pensji. ADVERTISEMENT Nie wiadomo na razie jakim stosunkiem rat do płacy trzeba będzie się wykazać. Pozostaje kwestią otwartą, czy będzie to 40, czy aż 60 proc. Morawiecki proponuje, by zastosować tutaj wskaźnik zwany w ekonomii "Debt to Income". Podobno w Pałacu Prezydenckim bardzo poważnie rozważa propozycję Morawieckiego. Z jednej strony minister chce pomóc kredytobiorcom, z drugiej nie chce narażać się bankowcom, do których jeszcze niedawno należał. -Jeżeli propozycja zostanie przyjęta, wielu frankowiczów może poczuć się oszukanych. A to dlatego, że prezydent Duda jeszcze w kampanii wyborczej obiecał im swoją pomoc i nie mówił o żadnym rozróżnieniu. W wciągu trzech pierwszych miesięcy urzędowania miał złożyć w parlamencie odpowiedni projekt. źródło: RMF FM
Stargard (83.11.64...) 11-01-2016 22:46
250.
        Andrzej Duda nie wytrzymuje już presji? Prezydent ma być w "lekkiej depresji"... -Andrzej Duda jest coraz mocniej krytykowany. Zarzuca mu się bezwolne realizowanie założeń polityki PiS-u, jest też źle oceniany przez środowiska prawnicze. Zdaniem jednego z polityków zbliżonych do Kancelarii Prezydenta Duda ma być obecnie w stanie "lekkiej depresji". -Polityk, który poinformował o załamaniu prezydenta, podkreśla, że Dudę trapi przede wszystkim, czy nikt nie traktuje źle jego córki, która studiuje na wydziale prawa UJ. Przypominamy, że Rada tego wydziału wyraziła sprzeciw wobec działań głowy państwa. Andrzej Duda znalazł się jednak w sytuacji bez wyjścia. Z jednej strony prezydent wie, że elektorat mu nie wybaczy, jeśli nagle sprzeciwi się Kaczyńskiemu, z drugiej czuje się przytłoczony całą tą sytuacją. -W tym kontekście wsparcie WOŚP ze strony prezydenta, który wystawił na aukcji charytatywnej swoje narty, wygląda jak głos rozpaczy. Przecież WOŚP i jej twórca są na celowniku partii Jarosława Kaczyńskiego od wielu lat i pierwsze kłopoty mieli już w latach 2005-2007, gdy pierwszy raz rządził on krajem. -Ten symboliczny sprzeciw prezydenta nie był jednak ponoć jego pierwszym. Duda miał źle czuć się w roli, którą przypisał mu prezes PiS i z tego względu postanowił zwlekać z podpisaniem ustawy o TK. W roli mediatora wystąpiła Beata Szydło. Z tego powodu miało dojść do lekkich zgrzytów między nią a Dudą, który sądził, że premier jest po jego stronie. źródło: "Newsweek"
Stargard (83.11.64...) 11-01-2016 22:53
251.
        Do r i s jak świni napluje śię w oczy to mówi że deszcz pada tak jest i z wami,więc przyjmijcie do wiadomości że młodzi Polacy mają dosyć ZIELONEJ WYSPY folksdojcza TUSKA I WIECZNEJ TUŁACZKI NA OBCZYŻNIE.Ten stan to skutek rządów po i psl
obiektywny (89.229.97...) 12-01-2016 18:58
252.
        Transfer z TV Trwam i PO w roli wroga numer jeden. Oto pierwsze "Wiadomości" po upolitycznieniu TVP przez PiS... – Jak ktoś położy łapę na "Wiadomościach", to ludzie po prostu nie będę tego chłamu oglądać – mówił przed tygodniem redaktor naczelny magazynu "Forbes" Michał Broniatowski w programie "Tomasz Lis na żywo". Dziś upolitycznienie słynnego programu informacyjnego stało się faktem, ale, czy pod rządami Marzeny Paczuskiej stał się medialnym chłamem? -Bez bezczelnej propagandy "Wiadomości" na antenie TVP1 we wtorek po raz pierwszy zostały wydane całkowicie według nowej politycznej formuły, za narzucenie której odpowiada znana internautom z Twittera sympatyczka Prawa i Sprawiedliwości Marzena Paczuska. Zastąpiła ona Piotra Kraśkę, który po 25 latach został w poniedziałek zmuszony do pożegnania się z mediami publicznymi. -Czy zatem nowe "Wiadomości" były PiS-owskie? Kto spodziewał się propagandy tak bezczelnej, jak w czasach PRL, lub podobnej do tej, którą uprawiają działające na zlecenie Kremla media w Rosji, ten mocno się zawiódł. Zadowoleni nie mogli być jednak i ci widzowie, którzy sądzili, że "Wiadomości" pozostaną obiektywne. O to, by rządzący krajem Jarosław Kaczyński mógł o 19:30 ze spokojem i zadowoleniem oglądać TVP zadbano przede wszystkim materiałami o sporze wokół Trybunału Konstytucyjnego i niezgodnej z przepisami inwigilacji części dziennikarzy, która miała miejsce w ostatnich latach rządów koalicji PO-PSL. Transfery od Rydzyka i głos dla zasłużonych Fragment "Wiadomości" poświęcony TK był szczególnym smaczkiem i dowodem na pierwsze transfery do TVP z Telewizji Trwam. Przygotował go bowiem Klaudiusz Pobudzin, który dotąd był gwiazdą serwisów informacyjnych tworzonych pod okiem o. Tadeusza Rydzyka. W jego materiale nie brakowało głosów z różnych stron sceny politycznej, ale ogólny wydźwięk był jasno określony. Pobudzin starał się przekonać Polaków, że problem z Trybunałem wywołuje opozycja, która przeszkadza PiS w rządzeniu. Wyniki powiedzą prawdę Opozycja w roli czarnego charakteru występowała także w drugim ze wspomnianych materiałów. Na to, że w czasach rządów Ewy Kopacz znaleźli się na celowniku policji utyskiwali Michał Majewski i Sylwester Latkowski. Czyli byli członkowie redakcji "Wprost", którzy publikacjami o tzw. aferze taśmowej wydatnie przyczynili się do spadku notowań Platformy Obywatelskiej i w ten sposób ułatwili przejęcie władzy przez PiS. Dziś jest jednak zbyt wcześnie, by oceniać, czy taka "dobra zmiana" w mediach publicznych przypadnie do gustu większości widzów. Na to pytanie odpowiedź przyniosą pierwsze dane dotyczące oglądalności programu Marzeny Paczuskiej i porównanie ich z tymi wynikami, które przez ostatnie lata osiągał Piotr Kraśko i jego ekipa. natemat.pl
Stargard (83.11.62...) 12-01-2016 20:55
253.
        "Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy...". 230 JOW-ów i 16 list wojewódzkich to sposób PiS na nietykalność w wyborach... -Za co, po Trybunale Konstytucyjnym, Służbie Cywilnej, mediach i wzmocnieniu inwigilacji internetu weźmie się ekipa Kaczyńskiego? To najważniejsze pytanie ostatnich dni, które wyglądają na ciszę przed kolejną burzą. Czas odpowiedzi na nie jest tym bliższy, im... gorsze są notowania partii rządzącej. Bo prawdopodobnie tylko kwestią czasu jest moment, w którym PiS kolejną burzę wywoła zmianami w systemie wyborczym. Takimi, które zminimalizują rządzącym zagrożenie utraty władzy w najbliższych wyborach. ADVERTISEMENT "Dobra zmiana" w kodeksie wyborczym (o której coraz śmielej spekuluje się kuluarach rządzącej Zjednoczonej Prawicy), to będzie kolejny ważny etap "orbanizacji" Polski. Kto wie, czy nie po rady w tej sprawie Jarosław Kaczyński wybrał się na wspólny weekend z tak ubóstwianym przez niego premierem Węgier. Viktor Orban świetnie udowodnił u siebie, że partia, która raz wygra wybory, może już nie oglądać się na sondaże i dzięki kilku zmianom w prawie wyborczym utrzymać się przy władzy. Czas odkurzyć stary projekt... Jak o podobny święty spokój z opozycją zawalczy Prawo i Sprawiedliwość? Ostatnie projekty zmian w prawie wyborczym ugrupowanie Kaczyńskiego zgłosiło ponad rok temu. Wpisywały się one jednak w ówczesną politykę partii, która polegała na sugerowaniu, iż PiS notorycznie przegrywał wybory ze względu na fałszerstwa. Proponowano więc zmianę sposobu wyłaniania członków Państwowej Komisji Wyborczej. Część z nich miała pochodzić z wyboru... klubów parlamentarnych. Ówczesna opozycja dążyła też do tego, by lokale wyborcze były obowiązkowo monitorowane, a urny przezroczyste. Dlatego w słynnej "teczce pełnej ustaw", o której w kampanii wyborczej non-stop mówiła Beata Szydło, jej ugrupowanie sięgnie prawdopodobnie na samo dno. Tam, gdzie są jeszcze projekty, których PiS nie zrealizował, gdy po raz pierwszy był u władzy w latach 2005-2007. W tym ten ze sposobem na ordynację wyborczą. W marcu 2006 roku, gdy rząd Kazimierza Marcinkiewicza miał coraz większe problemy, a Jarosław Kaczyński nie miał jeszcze dość odwagi na flirt z Romanem Giertychem i Andrzejem Lepperem, był taki moment, że PiS rozważał przedterminowe wybory. – Chcemy, aby projekt ordynacji i projekt uchwały Sejmu o samorozwiązaniu, który PiS zgłosi, były uchwalone na kolejnym posiedzeniu Sejmu – mówił ówczesny szef klubu parlamentarnego PiS Przemysław Gosiewski. I przedstawił projekt zmiany ordynacji wyborczej (bazujący na propozycji pierwszy raz złożonej już w 2004 roku) skrojony tak, by nowelizacja pomniejszała skutki wyborczej porażki z Platformą Obywatelską, która już wtedy była pewną sprawą. Jest wszechwładza, potrzeba już tylko nietykalności Teraz sytuacja zrobiła się nieco podobna, bo coraz więcej badań pokazuje, że tylko kwestią czasu powinno być to, kiedy Jarosław Kaczyński i Beata Szydło będą musieli oddać władzę Ryszardowi Petru. Tyle że ten projekt, który w 2006 roku miał posłużyć do zmniejszenia klęski, dziś może po prostu zapewnić PiS wyborczą nietykalność. Czego zatem możemy się spodziewać, gdy partia rządząca kolejną wojnę rozpęta o kodeks wyborczy? Przede wszystkim ukłonu w stronę Pawła Kukiza i spełnienie jego marzeń o jednomandatowych okręgach wyborczych. A przynajmniej połowy marzeń. Wspomniany projekt to bowiem propozycja mieszanego systemu wyborczego, w którym każdy wyborca ma dwa głosy i 230 posłów wybiera się w JOW-ach, a druga połowa Sejmu pochodzi z głosowania na 16 list wojewódzkich, na podstawie wyników którego mandaty przydziela się proporcjonalnie. Kukizowcy powinni przystać na takie rozwiązanie w sprawie JOW-ów, bo to opcja optymalna. Szczególnie w obecnych realiach sejmowych, w których brak jest większości zdolnej do zmiany konstytucji. Ta tymczasem twardo stanowi, że "wybory do Sejmu są powszechne, równe, bezpośrednie, odbywają się w głosowaniu tajnym i są proporcjonalne". Ze względu na to, całkowicie JOW-owskiego systemu nie da się wprowadzić bez zmiany konstytucji. Jednak zakwestionowanie konstytucyjności wersji "pół na pół" z trudem przyszłoby każdemu składowi TK. Gerrymandering czyni cuda A myli się ten, kto sądzi, że skoro mowa o JOW-ach, to PiS i tak jest skazany na porażkę. Po pierwsze, potężny bonus partia dostanie już dzięki 16 listom "proporcjonalnym". Jak wygląda mapa sympatii politycznych, dobrze wiadomo. Ekipa Kaczyńskiego w ciemno może liczyć na mandaty zgarnięte na wschodzie i południu Polski. A Nowoczesna nie może być już tak pewna, że zdobędzie całą resztę. Jedno województwo dla Platformy, inne dla ludowców lub lewicy i strata do PiS w liczbie mandatów robi się znacząca. Jak zwraca w rozmowie z naTemat politolog dr Olgier Annusewicz, wielki potencjał do ustawowej poprawy wyniku partii rządzącej tkwi jednak głównie w procesie kreślenia nowej mapy 230 jednomandatowych okręgów. – To umożliwia coś, co się nazywa gerrymanderingiem. Pojęcie to oznacza ustawianie okręgów wyborczych tak, by zwiększać szanse swoich kandydatów. Gerrymandering bardzo skutecznie zastosowano na Węgrzech, ale nie wymyślił tego Orban. To sposób stosowany od lat w systemach większościowych, na przykład w Wielkiej Brytanii – tłumaczy ekspert. Dobry obyczaj... Annusewicz zwraca uwagę, iż sięgnięcie przez PiS po projekt nowelizacji obecnego kodeksu wyborczego będzie najważniejszym alarmem wskazującym na to, że ekipa Jarosława Kaczyńskiego planuje zastąpić demokrację rządami autorytarnymi. Inne rządy też próbowały wpływać na TK, Służbę Cywilną, zawłaszczać media, czy inwigilować internet. Tylko, że dziś te wszystkie kontrowersyjne zjawiska zachodzą jednocześnie. Jeśli PiS się nie zatrzyma, to zacznie naprawdę mocno tracić poparcie. I wtedy może ustawić system wyborczy właśnie tak, by zminimalizować straty wynikające z niechęci społeczeństwa. Wystarczą naprawdę proste mechanizmy. Na przykład można przyznać Wrocławiowi i Poznaniowi tyle samo mandatów, co Przemyślowi, czy Elblągowi. Dać w jednym miejscu taką samą reprezentację parlamentarną 100 tys. obywateli, co 10 tys. z innego miejsca. Jak stwierdza dr Annusewicz, wyjątkowy w historii polskiej polityki rozmiar sukcesu PiS i jego niezwykle zdecydowane działania po przejęciu władzy sprawiają, że od prawa wyborczego akurat ta partia powinna trzymać się z daleka. A jeśli "dobrą zmianę" koniecznie zechce wprowadzać także w tym obszarze, to nowe prawo powinno mieć kilkuletnie vacatio legis. – Gdyby dziś wprowadzać zmiany korzystne dla partii rządzącej, to wcześniej powinna ona pozwolić na przeprowadzenie jeszcze jednych wyborów w starym systemie. Tak, by umożliwić poddanie się weryfikacji na tych samych zasadach, na których zdobywała władzę. Tego wymagałby dobry obyczaj... – ocenia. natemat.pl
Stargard (83.11.62...) 13-01-2016 11:12
254.
        Wyrzucą nas z Eurowizji? Europejska Unia Nadawców grozi Polsce za ustawę medialną... – Jeśli dojdzie do złamania statutu EBU będziemy mieli z Polską problem – powiedział prezydent Eurowizji przyznając jednocześnie, że Europejska Unia Nadawców bacznie przygląda się zmianom medialnym w Polsce i jest zaniepokojona kierunkiem, w którym zmierzają zmiany. Organizacja nie wyklucza usunięcia naszego kraju z konkursu Eurowizja. -Europejska Unia Nadawców (EBU) pełni podwójną funkcję: zrzesza publiczne media działające w Europie i jest równocześnie organizatorem Konkursu Piosenki Eurowizji. Jean-Paul Philippot, szef tej organizacji, w wywiadzie dla „Financial Times” stwierdził, że nasz kraj może zostać wykluczony z grona członków organizacji. A to oznacza, że Polska nie weźmie udziału w kolejnych imprezach Eurowizji. -To nie pierwszy afront pod adresem Prawa i Sprawiedliwości. Jeszcze w grudniu zeszłego roku dyrektor generalna imprezy skierowała do prezydenta Andrzeja Dudy list, w którym apelowała do głowy państwa o niepodpisywanie ustawy medialnej, która jej zdaniem uzależnia publiczne media od rządu. Na razie nikt z polityków Prawa i Sprawiedliwości, w tym nowy prezes TVP Jacek Kurski, nie ustosunkowali się do groźby wykluczenia Polski z Eurowizji. Jednak nie trudno odgadnąć, że Eurowizja nie jest ulubioną imprezą polityków PiS. Kurski nie krył swojego zniesmaczenia wygraną w 2014 roku Conchity Wurst, twierdząc, że występ piosenkarki był „nie do oglądania” i uderzał w podstawowe wartości polskiej rodziny. Eurowizja to organizowana corocznie od 1956 roku paneuropejska impreza muzyczna, w której biorą udział przedstawiciele publicznych stacji telewizyjnych zrzeszonych w Europejskiej Unii Nadawców. 23 maja 2015 wpisana do księgi rekordów Guinnessa jako najdłużej transmitowany coroczny konkurs muzyczny w historii. źródło: Politico
Stargard (83.11.62...) 13-01-2016 11:22
255.
        PiS poczuł miliardy w internecie. Zgadnijcie, co nowy podatek przyniesie klientom Allegro, czy Komputronik... -Podobno ma wesprzeć rodzimy biznes, ale w internecie podatek obrotowy zapłacą tylko sklepy internetowe mające siedzibę w Polsce. Niemieckie Zalando, Redcoon czy Amazon będą mogły handlować u nas na potęgę, nie płacąc ani eurocenta. – Nie zapłacę za te idiotyczne obietnice PiSu. Prędzej przeniosę siedzibę sklepu do Czech i stamtąd będę wysyłał towar. Nie spodziewałem się takiej bezwzględności w stosunku polskich firm i takiej głupoty rządzących - mówi właściciel internetowego sklepu z częściami motoryzacyjnymi i akcesoriami do tuningu samochodów. To rodzinny biznes, wprawdzie osiąga 300 tys. złotych obrotu, ale działa w niszy, na niskich marżach. Podatek obrotowy, zmniejszy i tak niewielkie zyski. -Właściciel internetowego biznesu opowiada, że przywitał nowy rok z rozczarowaniem. Zamiast wyższej kwoty wolnej od podatku już za miesiąc zapłaci wyższe składki ZUS. Nie zanosi się na obniżkę podwyższonej do 23 proc. stawki podatku VAT - rzekomo tylko tymczasowo wprowadzonej przez Platformę Obywatelską. Za to lekko licząc zapłaci dodatkowe kilka tysięcy podatku obrotowego rocznie. Klątwa 500 zł na dziecko... Podatek początkowo miał objąć wielkie sieci marketów" Biedronkę, Lidla, Tesco. Według doniesień dziennika Rzeczpospolita podatek obrotowy zapłacą wszystkie sklepy, również internetowe. Rząd Beaty Szydło szuka większych dochodów, bo jak już wyliczaliśmy z banków i marketów nie uzbiera się na kosztujący 20 mld zł rocznie program "500 złotych na dziecko". PiS liczy na dodatkowe dwa miliardy z e-handlu. W tej branży działa przecież 20 tys. sklepów. Według rządowych szacunków na zakupy w sieci Polacy wydają 45 mld złotych rocznie, a według serwisów Gemious i PMR w tym roku będzie to 30 mld. Internetowi przedsiębiorcy mówią, że urzędnicy PiS nie rozumieją realiów branży. Podatek obrotowy zapłacą tylko te sklepy, które mają siedzibę w Polsce. Wystarczy spojrzeć na rankingi sklepów internetowych, by zobaczyć, że internetowy biznes dawno wymknął się myśleniu w kategorii granic i państw. W handlu butami rządzi eobuwie.pl osiągające 70 mln złotych przychodów rocznie. Ta polska firma zapłaci podatek, ale już jej główny konkurent Zalando.pl… figa z makiem. Kupując tam buty klient korzysta tylko z polskojęzycznej strony internetowej i wsparcia call center. Ale przesyłkę sklep zarejestrowany w Berlinie wysyła za pośrednictwem DHL lub FedEx. Na tej samej zasadzie międzynarodowy sklep z elektroniką Redcoon zyska przewagę nad polskim x-kom.pl czy Komputronikiem. W tej branży obowiązują niskie, kilkuprocentowe marże. Jeśli PiS wprowadzi stawkę 0,4 proc. podatku obrotowego, to biznes w Polsce będzie musiał podnieść ceny. Do zobaczenia po czeskiej stronie... Przedsiębiorcy, z którymi rozmawialiśmy, gotowi są wynieść się do Czech. Tam, skąd działa największa internetowa perfumeria w Polsce - iPerfumy.pl. Nad Wisłą ma tylko punkty, gdzie klienci mogą osobiście odebrać zamówione produkty oraz adres do zwrotów. W Czechach płacą znacznie niższe podatki. -Jeśli chcemy, by Polacy nadal kupowali w internecie produkty od polskich firm, to powinniśmy o takim podatku zapomnieć – Trzeba było zwijać manatki jak zrobili to koledzy. Znajomy w Wielkiej Brytanii płaci 6 funtów tygodniowo za ubezpieczenie, u niego kwota wolna od podatku wynosi 12 tys. funtów. PiS właśnie wygania na emigrację ostatnich młodych przedsiębiorczych ludzi - twierdzi właściciel motoryzacyjnego biznesu w internecie. Dla niego podatek obrotowy to dodatkowe 6-12 tys. złotych w zależności, czy potraktują go jak bogacza, czy też mały sklepik. Rząd jeszcze nie określa dokładnej stawki podatku. Forum Polskiego Handlu proponuje, by jego wysokość zamykała się w przedziale od 0,1 proc. dla najmniejszych i do 4 proc. dla największych firm. Wygrają sklepy spoza Polski Podatku może się obawiać również Grupa Allegro - największa platforma handlu internetowego w Polsce. To już nie tylko ogłoszenia i aukcje internetowe, ale w coraz większej części sprzedaż nowych markowych produktów. W skali ich biznesu nowy podatek to już miliony złotych. Prawdopodobnie wezmą je na barki współpracujące z platformą sklepy albo sami klienci, płacąc wyższe ceny. Możliwe jest, że przy wyższych opłatach za handel w internecie część profesjonalnych sprzedawców wyniesie się na konkurencyjny eBay.com - do Niemiec. I żegnaj polski fiskusie. Zwycięzcą rynkowej rywalizacji pozostałyby wówczas globalne serwisy Wish.com albo Aliexpress.com, które współpracują z dostawcami z Chin i stamtąd wysyłają zamówione rzeczy klientom z Polski. Co jest im w stanie zrobić minister finansów Paweł Szałamacha? Nic! Handel internetowy to ostatnie miejsce, gdzie bez wielkich nakładów można było zarobić pierwszy milion. Nie trzeba było inwestować w wynajem drogich metrów kwadratowych w galeriach handlowych. Wystarczyło oprogramowanie za 250 zł połączone z cennikiem hurtowym producentów. Trochę szczęścia i pracy. Pokazują to historie internetowych milionerów. Takich jak Michał Świerczewski z Częstochowy. Swój sklep komputerowy x-kom uruchomił w 2005 r. i już dwa lata później miał w kasie pierwszy milion. Jednak wtedy PiS obniżał podatki. natemat.pl
Stargard (83.11.62...) 13-01-2016 11:57
256.
        Beata Szydło: " Polska Demokracja ma się dobrze" -Dobra zmiana również w Sejmie. Marszałek Sejmu zakazał dziennikarzom Sejmu wstępu w kuluary. "Ze względu na porządek i bezpieczeństwo" - podaje biuro prasowe.To pierwsza taka sytuacja od 9 lat parlamentu. wyborcza.pl
Stargard (79.186.219...) 13-01-2016 12:31
257.
        Szydło: demokracja w Polsce ma się dobrze... Demokracja w Polsce ma się dobrze; świadczą o tym m.in. protesty, które są organizowane przeciwko rządowi i realizowanym zmianom - mówiła w Sejmie premier Beata Szydło. Podkreśliła, że Polska została niesłusznie oskarżona i pomówiona o "łamanie zasad demokratycznego państwa prawa". Szydło przedstawiła w środę w Sejmie informację dotyczącą sytuacji międzynarodowej, polityki zagranicznej Polski i wzajemnych relacji Polska-UE. Także w środę Komisja Europejska ma przeprowadzić dyskusję o kontrowersjach, jakie wywołały ustawy o Trybunale Konstytucyjnym oraz radiofonii i telewizji. Według źródeł wydaje się jednak mało prawdopodobne, by KE wszczęła postępowanie przeciw Polsce. "Polska została niesłusznie pomówiona i oskarżona o coś, czego nie ma w naszym kraju" - mówiła Szydło, podkreślając, że wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański w tej chwili w Brukseli rozmawia z przedstawicielami Komisji Europejskiej i przekazuje rzetelne informacje na temat sytuacji w Polsce. "Mówi o tym, jak faktycznie wygląda bieg polskich spraw" - podkreśliła. Jak mówiła, nieprawdą jest, "że w Polsce łamane są zasady demokratycznego państwa prawa". "To jest pomówienie, demokracja w Polsce ma się dobrze" - powiedziała premier. Dodała, że świadczą o tym choćby protesty, "które są organizowane przez niektóre środowiska przeciwko rządowi i przeciwko zmianom, które są w tej chwili realizowane". "To jest dowód na to, że demokracja w Polsce funkcjonuje" - powiedziała. (PAP)
Stargard (79.186.219...) 13-01-2016 12:44
258.
        Rewolucja i metody zmian PiS napotykają zdecydowany protest obywateli. I nie są to jak mówi PiS zwolennicy platformy czy SLD ale bezpartyjni obywatele którzy chcą spokoju współpracy z Unią , szanowania i współpracy z sąsiadami, również a może przede wszystkim z silnymi gospodarczo Niemcami i przestrzegania konstytucji i demokracji w Polsce. Jeżeli PiS tego nie rozumie to powinien wycofać się z rządzenia bo nie czyni tego w interesie wszystkich Polaków.
rozsądny (89.229.100...) 13-01-2016 16:03
259.
        Do Stargard w depresji jesteś od dawna chyba od urodzenia ,narastała u ciebie od dzieciństwa *** a teraz narasta bardziej bo koryta uciekają i nie przejmuj się prezydentem Dudą bo dla ciebie to pan prezydent *** szacunku trochę hlejterze . Czym się szczycisz własna głupota bo sam nie POtrafisz myśleć ? PO -PARTIA DONOSICIELI! Jeżeli ktoś myśli ,ze *** z PO się uspokoją to się myli! Im bardziej będą obnażane ich podłości tym bardziej będą knuć i ujadać! Już tylko ta wypowiedz *** Trzaskowskiego ,pokazuje ,ze im nie idzie o spokój i współprace! Jedynie rozróba ,może na nich zwrócić uwagę ,gdyż od 8 lat nie maja Polakom nic do zaoferowania ! Tym bardziej ,ze w ostatnich dniach ,donosicielstwo na Polskę w ich wykonaniu ,odebrało im kolejna część wyborców ! To są niszczyciele Polski ,demokracji i przyzwoitości! To ***, którzy przez 8 lat wmawiali ,ze niewola to wolność ,bieda to rozsadek a bezprawie to sprawiedliwość! Czy jest ktoś wśród nich ,kto skrytykował łamanie demokracji w Niemczech? Tym bardziej ze na niezależnej podają nowe fakty w sprawie przestępstw kozich synów . A te *** z po dalej nic nie rozumieją, idzie gra przecież /nie ze strony PISu/ na ich wykończenie i wylansowania swetra. A te głupki dalej myślą, że mają coś do powiedzenia. Jedyna ich szansa to konstrukcyjna współpraca dla dobra kraju. Ponieważ tego nie potrafią, bo to ***. Myślą że doprowadzą do zamieszek i ustąpienia rządu. Przeliczycie się. A swetra tez ludzie już odpowiednio oceniają. To tylko w opłaconych montażowniach i niemieckim Onecie i innym ma takie poparcie. Żyd Trzaskowski tak jak żyd Kijowski i ich sponsor żyd Soros maja jeden cel, rządzić nieskończenie, rdzennie Polskim Narodem. Robili rożne przekręty w prawie, a teraz kto jest winny naturalnie, ze PiS. Zbudowali sobie media polskojęzyczne i jak wola Narodu Polskiego PiS chce pozbawić ich przywilejów w mediach to krzyczą na cały świat, ze to jest zamach na demokracje i wolność słowa, a spróbuj powiedzieć coś na żyda to jesteś antysemita albo cenzura Onetu nie puści komentarza. Oni mogą mówić,pluć co chcą na Polaków ale odwrotnie to jest już prawie przestępstwo. Polacy nie dajcie się wyciągać na ulice w imię ich demokracji i nie wypowiadajcie się w TVP bo az serce boli, ze mamy tylu głupich Polaków, którzy nie wiedza o co w tym wszystkim chodzi. Przed chwilą w Sejmie poseł Jakóbiak obnażył dwulicowość i kłamstwa tego młodego ** Trzaskowskiego ! Wczoraj w zaciszu gabinetu premier był , merytoryczny , rozsądnie się wypowiadał a dziś jak się przespał to świetle kamer ...................... wściekle , nie mając żadnych rzeczowych argumentów zaatakował rząd premier Szydło , wychwalając " sukcesy " PO ! Po raz kolejny pokazała PO swoją twarz ! Brrrrrrrrrrrrrrr Na szczęście nie macie już nic do powiedzenia ! ***
dipsy (89.229.103...) 13-01-2016 17:01
260.
        Zachowania niestosowne są bardzo wyraźnym sygnałem, że danej osobie brakuje całkowicie kultury, ogłady, kindersztuby, że lekceważy totalnie etykietę i normy obyczajowe a zatem również osoby. Taki osobnik nie posiada dla innych szacunku, nie jest osobą życzliwą mogącą ułożyć z innymi kontakty na jakiś wspólnych płaszczyznach, brakuje mu szlachetności i prawości. Jeżeli dochodzą do tego złe intencje i zamiar dotknięcia kogoś, to mamy już do czynienia z zachowaniem niestosownym. Taką osobę cechuje zatem małoduszność, małostkowość, skrajny egoizm, prymitywizm. Gdy ktoś podejmuje wielokrotnie takie niestosowne zachowania, to powinniśmy go unikać a przymusowe kontakty należy skracać do minimum i uczynić je formalnymi.
rozsądny (89.229.100...) 13-01-2016 20:20
261.
        Decyzja KE ws. Polski pozytywnie przyjęta w PE ... -Rozpoczęcie przez Komisję Europejską wobec Polski procedury ochrony praworządności w związku z sytuacją wokół Trybunału Konstytucyjnego zostało pozytywnie przyjęte przez frakcje socjalistów, liberałów i Zielonych w Parlamencie Europejskim. - To bardzo smutne, że obecny rząd sprowadza relacje Polski z UE na dno - zaznaczył lider frakcji ALDE, Belg Guy Verhofstadt. -Liberałowie w PE uznali decyzję KE za "historyczną", a jednocześnie "bardzo smutną", bo dotyczy ona Polski. - To ważny i konieczny pierwszy krok, z którego jesteśmy bardzo zadowoleni. Komisja Europejska wysłała mocny sygnał do tych krajów członkowskich, które nie okazują szacunku dla rządów prawa, jednej z podstawowych wartości UE - oświadczył Guy Verhofstadt - To bardzo smutne, że obecny rząd sprowadza relacje Polski z UE na dno. Polska zasługuje na coś lepszego. Podsycając historyczne napięcia między europejskimi państwami, obecny polski rząd pokazuje, jak bardzo stracił kontakt z Europejczykami XXI wieku oraz wartościami UE, które razem stworzyliśmy - dodał Verhofstadt. Lider liberałów w PE powiedział też, że gdyby Polska obecnie wystąpiła o członkostwo w Unii Europejskiej, "doznałaby porażki". Wyraził opinię, że działania podjęte przez rząd w Warszawie "są nie tylko antyliberalne; są przede wszystkim antydemokratyczne i sprzeczne z zasadami państwa prawa, pod którymi Polska podpisała się, przystępując do UE". Szef socjalistów w PE Gianni Pittella pochwalił Komisję Europejską za to, że "szybko i słusznie zajęła się budzącymi obawy ustawami przyjętymi przez polskie władze i grożącymi podkopaniem fundamentów zasady (państwa prawnego)". - Rządy prawa są fundamentalnym filarem UE. Polska, członek europejskiej rodziny, musi ich przestrzegać - podkreślił. - Jesteśmy po stronie tysięcy Polaków, którzy wyszli na ulice, aby wyrazić swój niepokój i krytykę wobec zagrożeń, jakie czekają Polskę, jeżeli jej rząd cofnie zegar postępu w kraju - dodał Pittella. Podkreślił, że dla jego grupy politycznej "poszanowanie zasad rządów prawa nie jest związane z żadnym kolorem politycznym". Liderzy Zielonych Niemka Rebecca Harms i Belg Philippe Lamberts także ocenili, że Komisja postąpiła właściwie, podejmując formalne kroki w związku z obawami o rządy prawa w Polsce. Jednakże przestrzegli europejskich polityków przed "prowokacyjnym nastawieniem" wobec Polski. - Ostatecznie ten atak polskiego rządu na demokratyczne normy może zostać powstrzymany tylko przy pomocy polskich obywateli. Odpowiadanie na prowokacyjną postawę polskiego rządu kolejną prowokacją, jak czynią to niektórzy politycy UE, nie jest pomocne - ocenili liderzy Zielonych we wspólnym oświadczeniu. Podkreślili, że także rządy państw unijnych powinny zaangażować się w obronę demokracji i rządów prawa oraz wspierać działania Komisji. - Potrzebujemy wiążących unijnych standardów i reguł dotyczących wolności mediów, które pomogłyby Komisji działać szybciej i w sposób bardziej zdecydowany, gdy te wolności są zagrożone - uważają Harms i Lamberts. Wiceprzewodnicząca PE Ulrike Lunacek (Austriaczka, Zieloni) nazwała decyzję KE pierwszym ważnym krokiem. - Spójność Unii Europejskiej jest zagrożona egzystencjalnie, jeśli tolerowane jest odwrócenie się od zasad demokratycznych - dodała. Amnesty International z zadowoleniem powitała decyzję KE jako "pozytywny sygnał dla praw człowieka w UE".
Stargard (83.21.73...) 14-01-2016 10:22
262.
        Do sługusa S napisz w końcu jakiś swój artykuł a nie ciągle przepisujesz jakieś gazeciny.Może to na skutek głodowych pensji na ZIELONEJ WYSPIE RUDEGO FOLKSDOJCZA wywnioskowałaś że ludzi nie stać na gazety.Ja czytam Głos Szczeciński może coś z tej beczki.
obiektywny (89.228.245...) 14-01-2016 11:38
263.
        PiS = Pożyteczni Idioci Sowietów... Po ostatnich awanturach wywołanych przez Kaczyńskiego i PiS coraz więcej osób twierdzi, że Kaczyński i Macierewicz to agenci Moskwy lub tzw pożyteczni idioci. Agentami nie są, natomiast z pewnością szkodzą Polsce tak, jak nikt inny. Są pożytecznymi idiotami Moskwy. Postaram się to wyjaśnić. Skupmy się więc na tym, co obecnie robi PiS pod kierunkiem Kaczyńskiego i Macierewicza oraz jak ich poczynania oddziałują na sytuację w naszym kraju. Otóż w najprostszych słowach po prostu sieją zamęt i niszczą polską scenę polityczną oraz demokrację. Próbują wprowadzić dyktaturę. Obalić Trybunał Konstytucyjny za pomocą gangsterskich metod. Wmawiają ludziom różne spiski, zamiast proponować programy gospodarcze. To nie jest partia szukająca rozwiązań dzisiejszych problemów. Ich interesuje wyłącznie WŁADZA, WŁADZA, WŁADZA I KORYTO a poza tym wrak samolotu, groby i krzyże. Kiedy PiS rządził w latach 2005-7 zupełnie nie interesował się gospodarką. Przez cały czas żarli się pomiędzy sobą, tworzyli egzotyczne koalicje by potem wysmażyć nieudaną prowokację wicepremiera z koalicyjnej partii. Kaczyński jak mantrę powtarza zdanie, że media są wrogo nastawione do niego i jego partii. To nieprawda. Dziennikarze żyją z ujawniania przyciągających uwagę, nierzadko szokujących faktów i wypowiedzi. A ponieważ członkowie PiS z powodu głupoty i zacietrzewienia najczęściej zaliczają gafy, trudno się dziwić, że to właśnie ich najczęściej cytują media i to w dość nieprzyjemny sposób. Przypomnę, że nagrania pijanego Kwaśniewskiego, czy też Siwca całującego ziemię były w prasie i TV nagłaśniane szeroko i na pewno dotarły do wszystkich zainteresowanych. Podobnie jak news o dziadku Tuska w Wehrmachcie. Ta ostatnia informacja prawdopodobnie wpłynęła na wynik wyborów prezydenckich 2005. I wreszcie afera Rywina, która zatrzęsła polską sceną polityczną, spowodowała upadek SLD i wyniosła PiS do władzy została przecież ujawniona przez znienawidzoną przez PiS "żydowską" Gazetę Wyborczą. Beznadziejny poziom intelektualny i moralny członków PiS zawdzięczamy głównie samemu prezesowi, który powyrzucał z partii wszystkie osoby, które cokolwiek sobą reprezentowały i mogły mieć chociażby odrobinę inne zdanie niż on. Wymienię parę nazwisk: Dorn, Sikorski, Poncyljusz, Jakubiak, Kluzik-Rostkowska, Migalski, Kamiński. Starczy? Czystki z iście stalinowskim rozmachem. Kierowany przez Polskęzbawa PiS doprowadził do totalnego upadku i zidiocenia obyczajów politycznych. Prawi i Sprawiedliwi prezentują nam nieustający reality show zacietrzewienia, głupoty i chamstwa. Pozwolę sobie na kilka cytatów: "Spieprzaj dziadu" Lecha K. "Spie...dalaj" Krystyny Pawłowicz, czy też "Zdejmij h..ju czapkę" Kropiwnickiego. To PiS spowodowało, że w naszym Sejmie trwa ciągła awantura na temat aborcji, in vitro, trotylu i Tupolewa, zamiast merytorycznej dyskusji na temat zdrowia, oświaty, podatków czy emerytur. Niestety kto sieje wiatr ten zbiera burzę. Nieudany zamach Brunona K. powinien zostać potraktowany jako poważne ostrzeżenie i dać naszym posłom, głównie tym z PiSu, do myślenia, czy naprawdę warto cały czas szczuć społeczeństwo i brać się za łby. Jeśli tak to będzie trwało dalej, nasz kraj przestanie się rozwijać i stanie się zacofanym, kartoflanym zaściankiem. I właśnie takich sąsiadów- słabych, skłóconych, bez wpływów i znaczenia pragnie mieć Rosja, by móc im sprzedawać swój gaz i ropę dwa razy drożej niż pozostałym krajom. Dlatego właśnie uważam, że PiS = Pożyteczni Idioci Sowietów
Stargard (83.21.73...) 14-01-2016 16:03
264.
        Martin Schulz o "ożywionej" debacie na temat Polski... -Każdy, bez względu na swoją narodowość, ma prawo do komentowania i krytykowania politycznych decyzji oraz partii - powiedział dziś szef Parlamentu Europejskiego Martin Schulz, pytany o jego niedawne kontrowersyjne wypowiedzi o sytuacji w Polsce. -Na konferencji prasowej w Brukseli Schulz przekonywał, że "bardzo ceni polski naród". - Jako niemiecki polityk widzę szczególną odpowiedzialność mojego kraju za stosunki polsko-niemieckie. Podziwiam wielu Polaków i wielką historię Polski - podkreślił szef PE. - Jednak każdy, bez względu na swoją narodowość, ma prawo do komentowania i krytykowania decyzji i działań politycznych. Krytykowanie partii politycznych nie jest wymierzone w naród - powiedział. - Nie mam obowiązku zgadzać się z każdym działaniem partii politycznych, które mają całkowicie odmienne opinie niż ja - dodał. - Strategia, by interpretować zwycięstwo wyborcze jako mandat do transformacji kraju i podporządkowania wszystkiego prerogatywom zwycięskiej partii, nie powinna być realizowana w kraju członkowskim UE. To miałem na myśli - mówił Schulz, próbując wyjaśnić znaczenie swoich komentarzy. W ostatnich tygodniach Schulz wypowiadał się na łamach niemieckich mediów, że sytuacja w Polsce przypomina mu zamach stanu i "sterowaną demokrację a' la Putin". Schulz poinformował też, że jego dzisiejsza rozmowa telefoniczna z premier Beatą Szydło nie dotyczyła treści planowanej na przyszły tydzień debaty PE o sytuacji w Polsce, ale przygotowań organizacyjnych. Jego zdaniem planowana wtorkowa debata w europarlamencie będzie zapewne "żywa, ale przyzwoita". Jako pierwszy - według Schulza - głos w debacie ma zabrać szef KE Jean-Claude Juncker, a po nim premier Szydło. Następnie wypowiedzą się przedstawiciele frakcji w europarlamencie. Na koniec ponownie głos mają zabrać Juncker i Szydło. Wczoraj Komisja Europejska postanowiła rozpocząć wobec Polski procedurę ochrony praworządności w związku z reformą Trybunału Konstytucyjnego. Wiceszef KE Frans Timmermans poinformował, że celem jest dialog z polskim rządem i wyjaśnienie problemów. Premier Szydło rozmawiała telefonicznie z przewodniczącym PE – W dzisiejszej telefonicznej rozmowie premier Beata Szydło i przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz zgodzili się, że sprawa Polski nie jest obecnie najważniejsza dla UE – powiedział rzecznik rządu Rafał Bochenek. – W rozmowie Martin Schulz poinformował premier Szydło jednoznacznie, że kwestia Polski, sprawa polska nie jest sprawą najważniejszą, którą Unia Europejska się w tym momencie zajmuje. Najważniejszą sprawą jest kryzys migracyjny – powiedział dziennikarzom w Sejmie Bochenek. Jak podkreślił, Szydło i Schulz "jednoznacznie doszli do takiego wniosku". – Zarówno premier, jak i przewodniczący Schulz będą dążyć do tego, aby jak najszybciej wyjaśnić nieścisłości i nieporozumienia, które zaistniały w sferze publicznej. Spotkaliśmy się z dużym zrozumieniem ze strony przewodniczącego Schulza – zaznaczył rzecznik rządu. – Cieszę się, że już w najbliższy wtorek będziemy mieli szansę wyjaśnić całą sytuację, niepotrzebnie zupełnie podgrzewaną przez polityków PO. Mam wrażenie, że politycy PO nieco pogubili się, wyjeżdżając do UE i przenosząc tam pewne nieuzasadnione informacje – dodał Bochenek. Powiedział też, że przed debatą w Parlamencie Europejskim na temat Polski premier Szydło planuje jeszcze spotkać się z Martinem Schulzem. Jak zaznaczył Bochenek, teraz prowadzony jest dialog w ramach "normalnej, standardowej, konwencjonalnej współpracy w UE". – Wielokrotnie organy UE występowały do wielu krajów z prośbą o dodatkowe wyjaśnienia, o dostarczenie dokumentów. Takie działania były już wielokrotnie podejmowane i my również teraz w ramach podtrzymywania dobrej współpracy i przyjacielskich relacji z instytucjami i politykami Unii te działania będziemy podejmowali, bo chcemy być mocnym krajem w UE i chcemy nadal mieć dobre, przyjazne relacje – podkreślił rzecznik rządu. Jego zdaniem "częste wizyty" polityków opozycji w Brukseli były zupełnie niepotrzebne, ponieważ – jak mówił – "ta sprawa jest bańką mydlaną, sztucznie nadmuchaną". – W Polsce nie dzieje się nic złego, czym miałyby się zajmować organy i instytucje unijne – dodał Bochenek. Jak powiedział, obecna sytuacja wynika również z "błędów komunikacyjnych". – My chcemy się z politykami UE komunikować jak najlepiej, przedstawimy wszystkie ustawy, wszystkie projekty ustaw, które przygotowaliśmy, rzetelnie, z ekspertyzami, z porównaniem rozwiązań, które istnieją w krajach zachodniej Europy – podkreślił. Wczoraj Komisja Europejska zdecydowała się wszcząć wobec Polski pierwszy etap procedury dotyczącej ochrony państwa prawa ze względu na to, że wiążące zasady dotyczące TK nie są obecnie przestrzegane. W przyszłym tygodniu o sytuacji w Polsce debatować ma Parlament Europejski. Szefowa rządu zapowiedziała w porannej rozmowie w TVN24, że uda się do Parlamentu Europejskiego, jeżeli będzie tam przeprowadzona debata na temat sytuacji w Polsce.onet.pl
Stargard (83.21.73...) 14-01-2016 16:11
265.
        Minister sprawiedliwości prokuratorem generalnym. "Prokuratura będzie ręcznie sterowana"... Aleksandra Gieracka.. -Reforma prokuratury, zakładająca m.in. ponowne połączenie stanowiska ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego to kolejny obszar, po zmianach w Trybunale Konstytucyjnym i mediach publicznych, który budzi kontrowersje w szeregach opozycji i wśród komentatorów. PiS przekonuje, że na zmiany "czeka cała Polska, czekają prokuratorzy", przeciwnicy, że to krok w kierunku upolitycznienia organu sprawiedliwości. - Postępowania będą bardzo wybiórcze, będą się koncentrowały przede wszystkim na opozycji i osobach, które kwestionują rozwiązania proponowane przez obecny rząd - ocenia w rozmowie z Interią Zbigniew Ćwiąkalski, prawnik i były minister sprawiedliwości. -Prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu Sejm przegłosuje nowelizację prawa o prokuraturze, zakładającą przede wszystkim połączenie stanowisk ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Projekt, przygotowany przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, przeszedł już pierwsze czytanie. Debata w Sejmie trwała kilka godzin, PO domagała się odrzucenia nowelizacji w całości. W czwartek został skierowany do komisji sprawiedliwości. Opozycja grzmi, że nowe przepisy to krok w kierunku"państwa totalnego". Reforma prokuratury to kolejny obszar, po zmianach w Trybunale Konstytucyjnym i mediach publicznych, który wywołuje ogromne emocje w szeregach opozycji. Suchej nitki na projekcie nie zostawiają prawnicy i organizacje pozarządowe. Krytycznie stanowisko zajęła Krajowa Rada Sądownictwa, Krajowa Rada Prokuratury i prokurator generalny. "Niezależne mają być sądy, nie prokuratura" PiS za pośrednictwem Stanisława Piotrowicza tłumaczy, że "na reformę prokuratury czeka cała Polska, czekają prokuratorzy". - Niezależne mają być sądy, niezawiśli sędziowie - ale nie prokuratura. Prokuratura jest jedynym instrumentem, za pośrednictwem którego rząd może wpływać na orzecznictwo sądów, aby urzeczywistniać zasady sprawiedliwości społecznej - bronił w Sejmie projektu Piotrowicz. Z kolei Zbigniew Ziobro przekonywał, że zmiany wynikają z troski o bezpieczeństwo obywateli, a za bezpieczeństwo odpowiada rząd. Minister i prokurator generalny w jednej osobie... -Zdecydowanie negatywnie proponowane w nowelizacji zmiany ocenia Zbigniew Ćwiąkalski, prawnik i były minister sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska. - Stanowisko ministra sprawiedliwości jest stanowiskiem politycznym, natomiast prokuratura nie powinna być polityczna. Prokuratura powinna się kierować zasadami prawa. Prokurator jest rzecznikiem praworządności, nie tylko oskarżycielem. W związku z tym nie powinna być wykorzystywana w celach politycznych - mówi w rozmowie z Interią Ćwiąkalski. -Były minister zwraca uwagę na fakt, że w żadnym kraju Unii Europejskiej nie funkcjonuje połączenie stanowisk ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego -Najczęściej wymienianym przez przeciwników zmian argumentem jest upolitycznienie prokuratury, które może nastąpić po połączeniu dwóch stanowisk. Również według naszego rozmówcy to główne niebezpieczeństwo, jakie przyniesie nowelizacja ustawy. - Istnieje obawa, że prokuratura będzie ręcznie sterowana. Postępowania będą bardzo wybiórcze, będą się koncentrowały przede wszystkim na opozycji i osobach, które kwestionują rozwiązania proponowane przez obecny rząd. Istnieje obawa, że nie będzie żadnego obiektywizmu i nie będzie niezależności poszczególnych prokuratorów, bo te proponowane rozwiązania tą niezależność praktycznie likwidują - wylicza Ćwiąkalski. "Sterowanie kadrami" -Zdaniem ekspertów, na "ręcznemu sterowaniu" sprzyja także kolejna zmiana w przepisach, czyli zniesienie kadencyjności stanowisk funkcyjnych i kierowniczych. Minister sprawiedliwości w każdej chwili będzie mógł odwołać szefów prokuratur, i w ich miejsce powołać nowe osoby. - Będzie można każdego odwołać w dowolnym momencie, i powołać na nieograniczony okres czasu. Będą to ludzie, którzy będą gotowi realizować bez zastrzeżeń linię proponowaną przez prokuratora generalnego, czy prokuratora krajowego. Istnieje obawa co do tego, że skoro tutaj nie ma żadnego wyboru i nie ma kadencyjności, to będzie można dowolnie sterować kadrami - podkreśla Ćwiąkalski. "Wielka władza w jednych rękach". "Prokurator będzie odpowiadał przed Sejmem" (TVN24/x-news) Likwidacja prokuratury wojskowej Trzecia ważna zmiana w nowej ustawie to likwidacja prokuratury wojskowej i przeniesienia jej w struktury prokuratury powszechnej. Nie budzi to wątpliwości naszego rozmówcy. - Ilość spraw dotyczących wojska nie jest zbyt wielka i takie plany już były. Sam zastanawiałem się jak ten problem rozwiązać, później prokurator Seremet też o tym mówił, że prokuratura wojskowa jako odrębna jednostka niekoniecznie jest potrzebna, może to być rzeczywiście departament prokuratury wojskowej w prokuraturze powszechnej - ocenia Ćwiąkalski. Połączenie stanowiska prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości to cofnięcie reformy wprowadzonej przez Platformę Obywatelską w 2010 r, która zakładała rozdział tych funkcji. Zdaniem Zbigniewa Ćwiąkalskiego, projekt forsowany teraz przez PiS to konsekwencja tego, że przez ostatnie osiem lat nie udało się przygotować ustawy o prokuraturze. - Rozdzielenie stanowisk to miał być tylko pierwszy etap w zreformowaniu prokuratury, a nie cel sam w sobie. Miała być dyskusja, czy to ma być instytucja sędziego śledczego, który będzie nadzorował prace prokuratury, czy inne rozwiązanie modelowe, ale w każdym razie nie takie, że na czele prokuratury będzie stał polityk i to polityk w dodatku bardzo zaangażowany - przypomina Ćwiąkalski. Znowelizowana ustawa o prokuraturze miałaby obowiązywać od 4 marca tego roku. interia.pl
Stargard (83.21.73...) 14-01-2016 16:29
266.
        Dlaczego sklepy internetowe zapłacą podatek obrotowy? "Niezłomni" z PiS ulegli lobbingowi wielkich marketów... -Podatek handlowy miał objąć sklepy wielkopowierzchniowe, a dotknie wszystkie 354 tys. sklepów w Polsce. Również internetowe. • Fot. Piotr Bernao / Agencja Gazeta Wystarczyło kilka tygodni chodzenia lobbystów wokół ustawy, a podatek dla handlu wielkopowierzchniowego zmienił się w podatek dla wszystkich sklepów: małych, dużych i internetowych. ADVERTISEMENT Pamiętacie Andrzeja Dudę z kampanii prezydenckiej? Wszedł do sklepu i zagrzmiał:"Polska przedsiębiorczość powinna być chroniona i wspierana choćby przez to, że ciężary podatkowe będą ponoszone przez wielkie sieci hipermarketów, które dzisiaj w stosunku do swoich obrotów płacą grosze podatków". -Efektem kampanii prezydenckiej był projekt ustawy "o podatku od wielkopowierzchniowego handlu detalicznego na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej". W założeniach miał być uciążliwy dla największych, w domyśle zagranicznych, sieci handlowych Biedronki, Lidla z Kauflandem, Tesco, francuskich Carrefoura i Auchan. Jakim więc cudem aktualna ustawa o podatku od handlu obejmuje dziś wszytskich detalicznych handlowców wraz ze sklepami internetowymi? Grupy interesów Wystarczyło kilka tygodni urabiania polityków przez lobby handlowe, a rzekomo "niezłomnym" politykom zmiękło to i owo. – Nie ma rozróżnienia w polskim prawie na sklep, a sklep internetowy – mówi dziś Henryk Kowalczyk, minister w rządzie Beaty Szydło, twórca programu gospodarczego PiS. Jak przekonuje "ponieważ, odstąpiono od określania stawki podatku od powierzchni sklepu na rzecz podatku obrotowego, wszystko się zmieniło". Kowalczyk dodaje, że najwyższa stawka podatkowa nie powinna być dużo większa niż 2 proc. To zdecydowana zmiana frontu. Projekt podatku z 2012 roku, choć populistyczny, miał przykręcić śrubę wielkim zagranicznym korporacjom, a dać fory drobnym polskim handlowcom. Dla małych sklepów o powierzchni poniżej 250 m2 oraz mających nie więcej niż 700 tys. obrotu miesięcznie, stawka podatku wyniosłaby "zero". Ustawa nie obejmowała też handlu internetowego. Kiedy jesienią PiS zaprezentowało bardziej konkretny i nowy projekt przepisów wzięli go pod lupę przedstawiciele organizacji zrzeszających wielki handel. Do gry weszła Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji, reprezentująca Jeronimo Martins Polska (Biedronka), Lidl, Tesco, Auchan Carrefour i innych. Ustami dyrektora i ekspertów zaczęła przekonywać, że uzależnianie stawki podatkowej od wielkości sklepu oraz kryterium – polski czy zagraniczny właściciel – jest niezgodne z prawem. Stanowisko POHiD Powinien on być równy i powszechny, jednolity dla wszystkich podmiotów sprzedaży online i offline oraz prosty do wyegzekwowania. (…)Jako POHID deklarujemy pełną otwartość i gotowość przedstawiania niezbędnych informacji i analiz umożliwiających wypracowanie najlepszych rozwiązań. Uaktywniła się też organizacja Forum Polskiego Handlu reprezentująca sklepy MarcPol, Mediaexpert, Piotr i Paweł, POLOmarket, PSB, Stokrotka. Forum Polskiego Handlu Dotychczasowe projekty nie obejmują szybko rosnącej sprzedaży internetowej, realizowanej także w naszym kraju przez międzynarodowe sieci handlowe. Podatek tak, ale obejmujący wszystkie podmioty prowadzące handel detaliczny, zarówno tradycyjny jak i internetowy, bez możliwości obchodzenia podatku. Jak przehandlowano internet 8 stycznia doszło do spotkania ministra finansów Pawła Szałamachy i Henryka Kowalczyka z biznesem handlowym. Przedsiębiorcy po raz kolejny przekonywali, że markety zgodzą się na podatek o ile będzie on niski i jednocześnie obejmie wszystkie sklepy. W sprawie wysokości kwoty wolnej nie było zgody między organizacjami przedsiębiorców, proponowano by było to minimum 12 mln zł rocznego obrotu. – W konsultacjach społecznych nad ustawą pierwsze skrzypce grały organizacje zrzeszające markety. One negocjowały i przekonały polityków, że należy zmniejszyć stawkę podatku. Jednocześnie, aby budżet nie stracił wpływów trzeba objąć podatkiem wszystkie sklepy także te małe oraz internetowe. Nas nawet nie zaproszono na spotkanie do KPRM – mówi Łukasz Kiczma z izby gospodarki elektronicznej e-Commerce Polska. Według zapowiedzi ministra Szałamachy nowa wersja projektu ustawy o podatku handlowym miała być gotowa w ciągu 10 dni, czyli do 18 stycznia. Jeszcze nie znamy jej dokładnej treści. Jednak w pojawiajacych się przeciekach i wypowiedziach urzędników jej kształt jest zgodny z życzeniami wielkiego biznesu. Opodatkowanie wszystkich brzmi lepiej i jest łatwiejsze do przeprowadzenia niż gimnastyka jaką pokazał Wiktor Orbán, który na Węgrzech próbował grillować podatkiem Tesco. I to jeszcze nieskutecznie, bo jego ustawy – wzór dla PiS – okazały się sprzeczne z prawem, zakwestionowała je Komisja Europejska. Orbán wycofał się z opłat nie pobierając nawet jednego forinta. Dlatego w Polsce zamiast ponad 100 mld przychodów z największych firm PiS postanowił objąć haraczem cały biznes handlowy czyli ponad 640 mld zł obrotów i 354 tys. sklepów. (dane GUS, cytat z przygotowanego uzasadnienia ustawy). – Grabarze internetu – dosadnie skwitował ten ruch Krzysztof Bajołek, współzałożyciel i prezes Answear.com. Dwie trzecie z 20 tys. sklepów internetowych to firmy dopiero rozwijające się, które potrzebują kapitału by konkurować. Zdaniem Białka polskie sklepy mogą stać się całkiem dużymi eksporterami i promotorami polskich produktów za granicą albo odwrotnie. Jeśli polski e-commerce będzie słaby Polacy będą kupować w zagranicznych sklepach i wzbogacać budżety obcych państw. PiS uderza w swoich W branży internetowej ustawa zamiast wspierać polski handel jest prezentem dla zagranicznych firm. Odzieżowych: Zalando, Zara, handlujących elektroniką Redcoon, czy Amazon sprzedają dla polskich klientów za pośrednictwem zagranicznych spółek. Podatek nie będzie ich obejmował. Jednocześnie ich polscy konkurenci Answear, eObuwie, Komputronik, x-com, będą musieli ponieść koszty nowego podatku. Jeśli krakowski Answear i Zalando z Berlina oferują buty tej samej marki Ecco, w podobnych cenach to wynik rywalizacji jest łatwy do przewidzenia. Polacy podniosą ceny albo zapłacą sami tracąc kapitał na rozwój i konkurowanie. Wojciech Bajołek Answear.com Władze w krajach zachodnich zwykle wspierają handel internetowy jako biznes technologiczny i jako nowo tworzącą się formę działalności gospodarczej. Przykład z najwyższej półki to ulgowe traktowanie Amazona przez rząd USA. Postępują tak bo widzą w tym przyszłość, możliwość zajęcia pozycji na rynku międzynarodowym przez rodzime firmy, szansę na nowe miejsca pracy, eksport rodzimych produktów poza granicę. Uciekać do Czech Część przedsiębiorców internetowych planuje już ucieczkę do Czech. Tam, skąd działa największa internetowa perfumeria w Polsce – iPerfumy.pl. Nad Wisłą ma tylko punkty, gdzie klienci mogą osobiście odebrać zamówione produkty oraz adres do zwrotów. Założenie spółki jest tam tańsze, trwa krócej, jest niższy VAT. Nie ma już wątpliwości, że nowy podatek zapłacą klienci, czyli my wszyscy. W uzasadnieniu do poprzedniej wersji ustawy sami jej twórcy piszą o tym, że jest ona tak skonstruowana iż ma "obciążać ostatecznego klienta". To cena spełniania obietnic m.in. "500 złotych na dziecko". Aby otrzeźwić wyborców – banki, sklepy, firmy ubezpieczeniowe powinny wpisywać na paragon nową rubrykę – podatek od obietnic PiS. natemat.pl
Stargard (83.21.73...) 14-01-2016 16:36
267.
        Usłyszał, że nie pasuje do nowej koncepcji "Wiadomości" w TVP. Jacek Tacik: Twarz ma się tylko jedną... -"Dobra zmiana" wprowadzana przez rząd PiS to prawdziwy, medialny armagedon. Justyna Dobrosz-Oracz; Milena Kruszniewska, czy Piotr Maślak to reporterzy "Wiadomości", którzy musieli rozstać się z redakcją. Wśród dziennikarzy, którzy nie podobają się nowej władzy, znalazł się też reporter "Wiadomości" - Jacek Tacik, który opowiedział nam o kulisach swojego zwolnienia. ADVERTISEMENT Zwolnili Cię z redakcji Wiadomości. Co teraz? Pakiet 97 kanałów w nc+ przez pół roku za darmo! Tak, jestem zainteresowany. Nie, dziękuję. Mam dwutygodniowy okres wypowiedzenia, więc formalnie jestem jeszcze pracownikiem Telewizji Polskiej. Ale nie ma mnie już na grafiku. Muszę jeszcze tylko oddać telefon i służbowy komputer. Kiedy byłeś ostatni raz na antenie? W poniedziałek wchodziłem na żywo sprzed Trybunału Konstytucyjnego. Ostatni raz w pracy byłem we wtorek, i wtedy dowiedziałem się, że już nie pracuję. Jak to wyglądało? Poszedłem jak zwykle na kolegium, choć pierwszy raz z nową szefową Marzeną Paczuską. Zgłosiłem temat związany z pomocą dla frankowiczów. Prezydent Andrzej Duda zapowiedział w czasie swojej kampanii wyborczej, że jeżeli wygra, to do trzech miesięcy przedstawi swój projekt ustawy w Sejmie. Umowy nie dotrzymał, a minister rozwoju Mateusz Morawiecki już zapowiedział, że ustawa będzie dotyczyła tylko i wyłącznie osób mniej zarabiających. I ten temat się nie spodobał. Dokładnie tak. Nie otrzymałem tematu tego dnia i zostałem zaproszony przez szefa Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Mariusza Pilisa do swojego gabinetu, gdzie otrzymałem wypowiedzenie. Powód? Usłyszałem, że nie pasuję do nowej koncepcji "Wiadomości". I przyznałem mu rację. W jakiej atmosferze odbyła się ta rozmowa? Była bardzo krótka. Pilis stwierdził, że tak to już jest w Telewizji Polskiej i że on również wiele razy był z tej telewizji wyrzucany i przywracany do pracy. Rozmawialiśmy też o rzetelności dziennikarskiej. Szef TAI stwierdził, że wielu dziennikarzom z mojej redakcji było "pod kreską" tej rzetelności. Dodał też, że ja się do nich nie zaliczałem. Dlaczego zatem wyrzucono Cię z "Wiadomości"? Mogę tylko powtórzyć to, co usłyszałem, czyli że "nie pasuję do nowej koncepcji "Wiadomości". A co to oznacza? Możemy się tylko domyślać. Cieszysz się, że zwolnili cię już teraz, a nie za kilka dni, czy tygodni? To i tak by nastąpiło. Jutro, może za tydzień. Więc w takim układzie lepiej, że to stało się to już teraz. Dlaczego przyznałeś rację, że nie pasujesz do nowej wizji "Wiadomości"? Może zacytuję kilka wypowiedzi. Na początek Beatę Mazurek, rzecznik klubu PiS. "Mamy nadzieję, że wreszcie ta narracja medialna, z którą my się nie zgadzamy, przestanie istnieć". Rozumiem, że teraz w "Wiadomościach" będzie narracja, z którą będą oni się zgadzać. Kolejna wypowiedź, ministra skarbu Dawida Jackiewicza: "Cnotą dziennikarza jest rzetelności obiektywizm, a jeśli w TVP są dziennikarze, którzy tych podstawowych standardów nie potrafili utrzymać, mogą czuć się zaniepokojeni". Nie rozumiem, dlaczego polityk ma decydować, czy dziennikarz jest kompetentny. Na jakich podstawach? Jakie ma do tego wykształcenie? Odpowiadając na Twoje pytanie, zgodziłem się z dyrektorem TAI-u, że chyba nie będę pasować do nowych "Wiadomości" właśnie z tych powodów. Jaka jest atmosfera w TVP? To nie jest normalna sytuacja, że przychodzi tak duża zmiana i tyle osób traci pracę. Ludzie są trochę zmęczeni, a może nawet bezradni. Rozumieją tę sytuację, ale się z nią nie zgadzają. Jedni mówią, że chcieliby zostać, ale nie zostaną, bo masz jedno nazwisko i jedną twarz. W pewnych sprawach nie można iść na kompromisy. A są kłótnie, korytarzowe podziały? Nie, wręcz przeciwnie. Takie sytuacje zbliżają. Jesteś wściekły, czy przyjmujesz to na spokojnie. Mogę być wściekły tylko dlatego, że świetny zespół, który tworzył świetne "Wiadomości", które były naprawdę na wysokim poziomie, zostały przez kogoś zniszczone. A o czym był Twój ostatni materiał? O Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Znalazł się w nim słynny cytat z posła Pięty, dzięki któremu WOŚP chyba pobije rekord. Tego wymagała rzetelność dziennikarska. Czy gdyby Cię nie zwolniono, mógłbyś dalej pracować w tej redakcji? To jest dobre pytanie, bo nie wiadomo jeszcze, jak "Wiadomości" będą ostatecznie wyglądały. Zostało w niej wielu bardzo dobrych, obiektywnych dziennikarzy, którzy świetnie wykonują swoją robotę. Dopóki będą tam pracować, ten poziom obiektywizmu i rzetelności zostanie do pewnego stopnia zachowany. Wracając do pytania, odnalazłbyś się teraz w tej redakcji? Chyba nie chciałbym próbować się sprawdzać. Jeśli nie dostałbym wypowiedzenia i tak sam bym zrezygnował. Widziałeś wczoraj "Wiadomości"? Tak. I jak? Są nowi reporterzy, ale jeszcze długa droga przed nimi. Widać różnicę warsztatową, jeśli chodzi o dobór zdjęć, sposób pisania "offów". Jest pewna przepaść między nowymi, a dawnymi pracownikami redakcji. Ale to są technikalia, z czasem te różnice warsztatowe mogą się wyrównać. Tak, te "Wiadomości" są już trochę inne, ale one będą się zmieniać stopniowo. Dziś kolejne osoby zostały zwolnione z tej redakcji. Jutro, pojutrze przyjdzie czas na następnych. One nie zmienią się drastycznie z dnia na dzień. Jak widzowie zareagowali na twoje rozstanie ze stacją? Dostałem mnóstwo maili. Część gratuluje mi materiałów, a część mówi że bardzo dobrze się stało, choć nieco innymi słowami... Piszą też, iż moje zwolnienie jest gwarancją tego, że "dobra zmiana" postępuje. Dostałem też kilka telefonów od zaprzyjaźnionych dziennikarzy. Mówią, że moje zwolnienie to jedynie oznaka tego, że robiłem bardzo dobrą robotę. Jesteś młodym dziennikarzem, a taka sytuacja dotknęła Cie po raz pierwszy. Jak się z tym czujesz? Niesamowite doświadczenie, by zobaczyć jak to działa od środka. Trzeba zderzyć i zmierzyć się z tym. Moim zdaniem, dla telewizji publicznej w Polsce może nie być ratunku. Nie wiadomo, jak zachowają się kolejne rządy i czy odkręcą ustawę medialną PiS. Problem telewizji rozwiąże się sam. Widzowie będą po prostu zmieniać kanał, oglądać inne programy i częściej zaglądać do internetu. Za kilka lat telewizja publiczna będzie małym medium. Będziesz dalej oglądał "Wiadomości"? A jeśli tak, to czego będziesz w nich szukał? Pewnie będę zaglądał, choćby z sentymentu do tego miejsca i ludzi, którzy jeszcze tam pracują. Oczywiście także z dziennikarskiego obowiązku, bo trzeba oglądać różne programy. Trzeba patrzeć na konkurencję. Chciałbyś wrócić kiedyś do tej redakcji? Dziś odpowiem, że nie. Ale czy tak samo będzie w przyszłości, nie wiem. Dlaczego nie? Z powodu mojej wizji przyszłości mediów publicznych, o których mówiłem. Każda następna ekipa może wykorzystać ustawę PiS, aby robić dokładnie to samo. Obecny rząd zrobił właśnie "czarną robotę", a następni będą mogli to wykorzystać. Wracam więc do pierwszego pytania, czyli co teraz? Jak już mówiłem, muszę oddać komputer i telefon [śmiech]. Zrobię porządki w domu, załatwię kilka spraw, bo praca reportera polega na tym, że pracuje się od pobudki aż do samej nocy. Mam więc do nadrobienia wiele zaległości, takich życiowych, bardziej przyziemnych. A zawodowo? Dziennikarstwo bardzo się zmienia. Zaczynałem w gazecie i bardzo lubię pisać. Pracowałem też we włoskim radiu, więc radio też nie jest mi obce. A prawda jest taka, że wszystkie media mieszają się ze sobą w internecie. Na brak propozycji na razie nie narzekam.natemat.pl
Stargard (83.21.73...) 14-01-2016 16:47
268.
        Ad.268. Zgłosił temat o Dudzie, został zwolniony. Reporter zdradza kulisy czystki w TVP
Stargard (83.21.73...) 14-01-2016 16:55
269.
        Zamach na internet? Nowa ustawa PiS budzi kontrowersje... -Najpóźniej 7 lutego może wejść w życie nowelizacja ustawy o policji. Najwięcej kontrowersji w nowym dokumencie budzi zapis o tzw. danych internetowych. Kto będzie mógł mieć do nich dostęp? Jakie dane będą udostępniane służbom? Rzecznik Praw Obywatelskich ma wiele zastrzeżeń do projektu PiS. - Nie robimy zamachu na internet - mówią z kolei posłowie z partii Jarosława Kaczyńskiego. -Zmiany w ustawie o policji i służbach były konieczne, ponieważ w 2014 roku Trybunał Konstytucyjny uznał, że część zasad inwigilacji przez służby specjalne jest niezgodna z konstytucją. Wówczas sprawą miała zająć się rządząca Platforma Obywatelska - do tego jednak nie doszło. Pomimo 18 miesięcy, jakie PO dostała na przeprowadzenie zmian w prawie, dopiero pod koniec kadencji Sejmu przedstawiono projekt, w którym było wiele niedomówień, dlatego niemal natychmiast upadł. Sprawę "odziedziczył" nowy rząd, który miał niewiele czasu na przygotowanie odpowiedniego dokumentu. Bez wprowadzenia odpowiednich regulacji służby mogą całkowicie stracić prawo do pozyskiwania danych. Przepisy zakwestionowane wcześniej przez TK przestaną obowiązywać 6 lutego. Nowela zapowiadana przez Prawo i Sprawiedliwość ma wejść w życie 7 lutego. Jednak nie wszyscy są zadowoleni z zawartych w niej rozwiązań. -W nowym zapisie dotyczącym pozyskiwania i przetwarzania informacji mowa o "danych telekomunikacyjnych", "danych pocztowych", a także "danych internetowych". To te ostatnie budzą najwięcej kontrowersji. O opinię w tej sprawie zapytaliśmy Rzecznika Praw Obywatelskich. Adam Bodnar już końcem ubiegłego roku alarmował, że w ustawie jest zbyt wiele nieścisłości. Zdaniem RPO przepisy projektowanej ustawy naruszają wymóg szczegółowego wskazania rodzaju przestępstw, które mogą uzasadniać pozyskanie i wykorzystywanie danych. Bodnar chce, aby katalog miał możliwie wąski i zamknięty charakter i zawierał np. nazwy przestępstw. - Projektowana ustawa nie spełnia także wymogu informowania jednostek o niejawnym pozyskaniu informacji na ich temat. Oczywiście w rozsądnym czasie po zakończeniu działań operacyjnych - zaznacza Szczegółowy profil użytkowników internetu -Na co jeszcze Rzecznik Praw Obywatelskich zwraca uwagę? "Są niejasności związane z zakresem danych internetowych, które mogą być gromadzone przez służby, to powoduje, że nie można uznać, by spełniony był wymóg precyzyjności prawa. Trzeba również podkreślić, że wskazany szeroki zakres informacji, do których będą mieć dostęp służby policyjne, będzie pozwalał na szerokie i precyzyjne odtworzenie różnych aspektów życia prywatnego. Może również prowadzić do budowania profilu osobowego uczestniczących w procesie komunikacji osób, a co za tym idzie - do ustalenia ich trybu życia, przynależności do organizacji społecznych czy politycznych, osobistych upodobań czy skłonności osób poddanych obserwacji". Podobne spostrzeżenia mają także inne instytucje. Do członków sejmowej komisji dotarł także apel 10 organizacji, w którym czytamy m.in, że "zarówno organy ścigania, jak i służby specjalne będą mogły wykorzystywać te dane bez ograniczeń i bez względu na wagę sprawy, również przed wszczęciem formalnego postępowania". Organizacje zwracają po raz kolejny uwagę na to, że pojęcie "dane internetowe", jest niejasne. "Istnieją obawy, że może ono obejmować nawet treść elektronicznej korespondencji, a z pewnością obejmuje bardzo szeroką kategorię metadanych, które pozwalają na tworzenie szczegółowego profili użytkowników internetu" - czytamy w apelu. Pod dokumentem podpisały się: Amnesty International, Centrum Cyfrowe, Fundacja ePaństwo, Fundacja Franka Bolda, Fundacja Nowoczesna Polska, Fundacja Panoptykon, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Instytut Spraw Publicznych, Stowarzyszenie Interwencji Prawnej, a także Stowarzyszenie Klon/Jawor. "Zdrada wobec milionów internautów" -W sieci dostępna jest petycja, którą podpisało już ponad 30 tysięcy internautów. Jej autorzy przekonują, że ustawa wprowadzana przez PiS jest "zdradą wobec milionów internautów". "PiS i jego sojusznicy chcą, żeby policja i inne służby mogły śledzić wszystko, co robimy w internecie. Chcą, żeby każdy policjant lub agent służb w każdej chwili mógł wejść na nasze konto albo spenetrować wnętrze naszego komputera, tabletu lub smartfona. Chcą wiedzieć, na jakie strony wchodzimy i co ściągamy. Bez ograniczeń" - piszą twórcy. interia.pl
Stargard (83.21.73...) 14-01-2016 17:20
270.
        O Polsce mówią w całej Europie. "Obawy są spore"... -Komisja Europejska zbada, czy w Polsce istnieje zagrożenie dla rządów prawa. Taką decyzję ogłosił przewodniczący KE Frans Timmermans. Sprawa wzbudza emocje nie tylko w Polsce. O zgrzytach na linii Warszawa - Bruksela piszą też zagraniczne media. -Sprawa Polski coraz więcej miejsca zabiera w narracji zagranicznych dziennikarzy. Serbski portal "Blic" donosi niemal codziennie. - Od końca grudnia piszemy o tym prawie codziennie, ale powstają raczej krótkie artykuły. Nie robimy analiz. Myślę, że w Serbii ten temat powinien być jednak ważniejszy - mówi Milana Pejic, dziennikarka działu świat serbskiego portalu "Blic". W podobnym tonie wypowiada się słowacki żurnalista portalu aktuality.sk, Matej Dedinsky. - Ten temat jest obecny we wiadomościach telewizyjnych i jest to bardzo interesująca relacja. Słowacy pamiętają dawne czasy i mówią, że jest to meciaryzm w Polsce. Była cenzura w mediach na Słowacji i u was jest coś podobnego. Wczoraj oglądałem wiadomości, gdzie pokazywali kilkuminutową relację o sytuacji w Polsce. Jeżeli spytam na ulicy ludzi, co się dzieje teraz w Polsce, to myślę, że Słowacy wiedzą o tych autokratycznych praktykach - skomentował dla Onetu Matej Dedinsky. Francuska gazeta "Le Monde" polską sprawę odnotowała na drugim miejscu co do ważności newsów międzynarodowych. - Rozgłos był całkiem spory. Jeśli chodzi o naszą gazetę "Le Monde" to sprawa ta trafiła w drugiej kolejności, jeśli co do ważności newsów międzynarodowych. Napisaliśmy artykuł na 6,5 tys. znaków, co oznacza, że sprawa nabrała sporej ważności. We Francji obawy są dość spore, bo ta natura polskiego konserwatyzmu, który doszedł do władzy, Francuzom kojarzy się z lokalną francuską skrajną prawicą Frontu Narodowego. Dlatego Francuzi są bardzo zmartwieni, jeśli chodzi o komentarz naszej gazety, który nawoływał do zajęcia twardego stanowiska wobec Polski - mówi w rozmowie z Onetem Jakub Sawoniuk, korespondent "Le Monde". Zagraniczne media o Polsce pod rządami PiS O sytuacji w Polsce w zagranicznych mediach stało się głośniej za sprawą ubiegłorocznego zamieszania wokół Trybunału Konstytucyjnego. Wtedy to zachodni dziennikarze krytycznie odnosili się do naruszeń Konstytucji przez rządzące autorytarnie Prawo i Sprawiedliwość. 'Washington Post', 'Süddeutsche Zeitung', 'The Economist', 'The Guardian' czy "Politico" to tylko niektóre tytuły zwracające uwagę na fakt, iż Polska za rządów PiS zmierza ku Wschodowi. Dziś ponownie temat polski nabiera intensywności. W minionym tygodniu Sejm i Senat uchwaliły nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji, która zakłada m.in. wygaśnięcie mandatów dotychczasowych członków zarządów i rad nadzorczych Telewizji Polskiej oraz Polskiego Radia. Projekt nowelizacji oprócz wygaśnięcia mandatów dotychczasowych członków zarządów i rad nadzorczych Telewizji Polskiej oraz Polskiego Radia zakłada m.in. zmniejszenie liczebności rad nadzorczych spółek medialnych. Zmiany w polskich mediach publicznych wzbudziły również zainteresowanie wśród międzynarodowych komentatorów. W ostatnich tygodniach Martin Schulz wypowiadał się na łamach niemieckich mediów, że sytuacja w Polsce przypomina mu zamach stanu i "sterowaną demokrację a' la Putin". Wczoraj Komisja Europejska postanowiła rozpocząć wobec Polski procedurę ochrony praworządności w związku z reformą Trybunału Konstytucyjnego. Wiceszef KE Frans Timmermans poinformował, że celem jest dialog z polskim rządem i wyjaśnienie problemów.onet.pl
Stargard (83.21.73...) 14-01-2016 17:42
271.
        Brukselska polityka PiS-u rozgrywa się w krainie iluzji ... -PiS jest przekonany, że toczy jakąś wielką walkę z Brukselą. Tylko, że w Unii nikt owej rozgrywki nie zauważył.Wściekłość Timmermansa -Tuż po zakończeniu konferencji Franza Timmermansa jedna z polskich dziennikarek postanowiła zadzwonić do ministra Waszczykowskiego. „Waszcz twierdzi, że wobec Polski nie wszczęto żadnych procedur”- powiedziała nam potem ze zdumioną miną. Nie bardzo wiadomo co minister spraw zagranicznych chciał w ten sposób osiągnąć - wszyscy byliśmy na konferencji i wiedzieliśmy, że Timmermans powiedział coś dokładnie przeciwnego. Ale tak właśnie wygląda brukselska polityka PiS-u: wszystko rozgrywa się w krainie iluzji. -PiS jest przekonany, że toczy jakąś wielką walkę z Brukselą, której stawką jest pozycja Polski- nasz kraj wreszcie odzyska należną pozycję. W Brukseli panuje przekonanie, że Polska ma bardzo wysoką pozycję. I że niebawem może ją stracić. Nikt też nie rozumie co tak naprawdę Warszawa negocjuje. I czy w ogóle cokolwiek negocjuje? Kiedy Grecy ścigali się w antyniemieckich deklaracjach, dorysowując Merkel wąsy Hitlera, wiadomo było, że chcą poluzowania finansowego kagańca przez Berlin. Czemu służy dziś podobna retoryka w polskim wydaniu? Czy jest tylko sztuką dla sztuki? Nowa władza jest przekonana, że sojusz z Orbanem obroni Polskę przed gniewem UE. Na posiedzeniu 13 stycznia węgierski komisarz, człowiek bliski Orbanowi, nie powiedział ani słowa w obronie Polski. Starał się być neutralny jak się tylko da. PiS jest przekonany, że został bezpardonowo zaatakowany - bo Bruksela nienawidzi PiS-u. W Brukseli liczono na to, że Polska pozostanie racjonalna. I że nie trzeba będzie się nią zajmować, bo kryzysów jest dziś pod dostatkiem. Kolejny jest nikomu niepotrzebny. PiS jest przekonany, że błyskawiczne kroki i metoda faktów dokonanych, stanowią gwarancję sukcesu. Komisja Europejska postanowiła działać również dlatego, że była przerażona – tak wynika z przecieków - tym w jakim stylu zmiany są dokonywane w Polsce. W nocy i zaraz potem podpis prezydenta... To budziło jak najgorsze skojarzenia. Dodatkowo oliwy do ognia dolał minister Ziobro swoim listem. Timmermans na każdym kroku podkreśla, że jest przyjacielem Polski, że w jego rodzinnym domu w czasie II wojny stacjonowali żołnierze generała Maczka, a jego ojciec był ulubieńcem oddziału. Gdy dostał list, w którym minister sprawiedliwości nie odpowiadał na żadne pytania, za to podkreślał, że nie życzy sobie żadnych rad, był po prostu wściekły. PiS przegrał na własne życzenie. Ciekawe czy kiedyś to zrozumie.newsweek.pl
Stargard (83.21.73...) 14-01-2016 17:57
272.
        "Tak na kolanach, jak teraz, to jeszcze nigdy nie byliśmy". Petru gorzko diagnozuje sytuację w Polsce... – Tak na kolanach, jak teraz, to jeszcze nigdy nie byliśmy. Polska musi jechać do Brukseli i się tłumaczyć. To upokarzające – Ryszard Petru twierdzi, że badanie praworządności w Polsce przez Unię Europejską mocno nadszarpnie nasza reputację na świecie. I nie ma złudzeń, że premier Beata Szydło nie docenia zagrożeń z tym związanych. W programie "Kropka nad i" lider .Nowoczesnej nie zostawił suchej nitki na poczynaniach rządu Prawa i Sprawiedliwości wobec procedury, jaką po raz pierwszy, wdrożyła Unia Europejska w obawie przed łamaniem praworządności w naszym kraju – o czym już w naTemat pisaliśmy. -Chociaż premier Beata Szydło w programie "Jeden na jeden" stwierdziła, że nie ma realnego ryzyka sankcji wobec Polski, bo Komisja Europejska nie może karać, nie jest to takie oczywiste dla Ryszarda Petru. Polityk oceniając jej wystąpienie stwierdził, że premier "bagatelizuje to, co się dzieje" i nie widzi szerokiej krytyki Polski w zagranicznej prasie. –Tak złej prasy o Polsce nigdy nie było. Mam nadzieję, że ktoś w obozie rządzącym wpadnie na pomysł, że trzeba się wycofać – powiedział Petru i dodał, że takie pochopne działania rządu skutecznie niszczą wizerunek Polski na świecie i "bardzo poważnie ucierpi nasza wiarygodność" Jesteśmy pierwsi i jesteśmy piersi poważnie. Nigdzie nie widziałem żeby europejskie gazety tak to bagatelizowały jak bagatelizuje pani premier Szydło. Na sugestię prowadzącej, że do wykluczenia Polski z głosowań w europarlamencie musi być jeden głos, a dzięki "obiecanemu" wsparciu Viktora Orbana, który przetarł drogę Prawu i Sprawiedliwości, tego jednego głosu nie będzie odparł, że porównywanie obu krajów nie koniecznie jest właściwe. Różnica polega na tym, że Wiktor Orban robił wszystko to, co Jarosław Kaczyński przez 2 miesiące, on robił to przez 3 lata. Po 2 miał większość konstytucyjne, w związku z tym tam nie było tak ewidentnego łamania prawa. -Polityk podsumował, że na wiarygodność pracuje się latami, a zepsuć można w 2 miesiące, a "przyszłe rządy będą musiały to odkręcać". – To ma być faktografia. I obawiam się , że w przeciwieństwie do Viktora Orbana nie będzie w Polsce takiego kozaka, który powie Jarosławowi Kaczyńskiemu: panie prezesie czas się wycofać z tych ustaleń, które przyjęliśmy, bo inaczej grozi nad wykluczenie z głosowań w radzie –dodał Petru. źródło: Tvn24
Stargard (83.11.81...) 14-01-2016 21:50
273.
        Konflikt z Unią nie pomaga PiS: partia rządząca wciąż traci poparcie, .Nowoczesna jest już tuż za nią... -Po wyborach znacznie spadła częstotliwość publikowania sondaży, dlatego tym uważniej trzeba się wpatrywać w te, które są publikowane. Prawo i Sprawiedliwość nadal traci i pozwala coraz mocniej zbliżyć się do siebie .Nowoczesnej. Partia Ryszarda Petru traci do PiS już tylko 3 pkt. proc. Konflikt z Unią Europejską nie pomaga Prawu i Sprawiedliwości. Partia rządząca po raz kolejny traci w sondażu. W badaniu przeprowadzonym przez Millward Brown dla TVN24 PiS ma 30 procent poparcia. To spadek o 3 pkt. proc. w porównaniu z poprzednim badaniem. -To pozwala drugiej w sondażu .Nowoczesnej na zmniejszenie dystansu do lidera. Bo choć partia Ryszarda Petru także traci, to tylko 1 pkt. proc. – w sondażu TVN24 ma 27 procent poparcia. Na takim samym poziomie pozostało za to poparcie dla Platformy Obywatelskiej, która mogłaby liczyć na 14 procent głosów. Zyskuje Kukiz '15, i to aż o połowę – poparcie ugrupowania wzrosło z 6 do 9 procent. Na granicy progu wyborczego jest jeszcze SLD z 5 procentami. O jeden punkt procentowy mniej ma KORWiN z 4-procentowym poparciem. Traci PSL, które ma już tylko 2 procent poparcia. Ostatnia jest Partia Razem z poparciem na poziomie 1 procenta. Źródło: TVN24
Stargard (83.11.81...) 15-01-2016 08:39
274.
        "Miejsce Polska, system samowolka"... Nadchodzi bardzo trudny czas dla B. Szydło i czas próby - kto pozostanie na tonącym okręcie pod banderą PiS? -Komisja Europejska poinformowała premier Beatę Szydło, jak bolesne mogą być dla jej rządu i Polaków wszczęte właśnie procedury ochrony państwa prawa. Czarny scenariusz zakłada: zawieszenie funduszy spójności, sankcje karne i Polskę bez prawa głosu w Radzie UE. Stąd tak desperacki apel Szydło o poparcie przez opozycję i strach w oczach, bo to ona będzie tłumaczyć się przed KE, a nie Kaczyński. ADVERTISEMENT Powodem wszczęcia wobec polskiego rządu pierwszego etapu procedury jest budząca niepokój sytuacja w jakiej znalazł się Trybunał Konstytucyjny, którego prawa we wstępnej ocenie KE są łamane. Jeśli zostanie to definitywnie potwierdzone, Wspólnota może zastosować sankcje dla kraju naruszającego wartości, na jakich opiera się Unia Europejska. Procedura reagowania na systemowe zagrożenia dla rządów prawa istnieje od marca 2014 roku. Polska zapisze się niechlubnie na kartach historii, jako pierwszy do tej pory kraj członkowski wobec, którego zastosowano taki wariant alarmowy. 19.90 zł miesięcznie za 62 kanały TV. Czy chcesz poznać ofertę nc+? Tak, jestem zainteresowany. Nie, dziękuję. Na tym etapie przewidziane jest również wysłanie do kraju członkowskiego uzasadnionej opinii, która jest de facto ostrzeżeniem ze strony Brukseli. Polska będzie mogła przedstawić swoje uwagi i zająć w tej sprawie stanowisko. Drugi krok przewiduje przesłanie zaleceń do Warszawy, do których rząd polski powinien zastosować się w wyznaczonym przez KE terminie. Później KE będzie monitorować działania podjęte w odpowiedzi na jej zalecenia. Jeśli uzna, że nie są one wystarczające, może skorzystać z art. 7 Traktatu o UE, czyli zwrócić się do Rady o stwierdzenie poważnego ryzyka naruszania wartości UE przez kraj członkowski. Jeśli dialog z rządem Szydło i wykonywanie zaleceń unijnych będą przebiegały topornie, czego niestety możemy się spodziewać po ostatnim przemówieniu premier w Sejmie – czyli nie będziemy klęczeć przed UE, oni są dla nas, a nie my dla nich, to KE może zacząć baczniej przyglądać się np. wnioskom o pomoc publiczną dla kopalń, dotacjom dla rolników, przekonując, że trzyma się bardzo dokładnie procedur. Niewykluczone również, że w razie dalszego pogorszenia relacji na linii Warszawa-Bruksela zawieszone mogą zostać fundusze spójności dla Polski, czyli środki, z których ma być podnoszony wzrost gospodarczy, równomierny rozwój regionów, dotacje na small biznes, dla przedsiębiorstw, aktywizację zawodową czy modernizację infrastruktury drogowej, mające poprawiać standard życia Polaków. Trudno nie brać pod uwagę czarnego scenariusza, skoro doszło już do wszczęcia procedur. Poza tym nie oczekujmy cudów, że klub PiS zrezygnują z antyunijnej polityki oraz odwracania się od Europy. W takich warunkach wypracowanie wspólnego kompromisu jest w zasadzie nierealne. Tym bardziej, że nic nie zapowiada, iż prezes Kaczyński zafascynowany rządami Orbana, leczący swoje kompleksy, zmieni objęty kurs w kierunku rządów autorytarnych, ograniczających rolę opozycji. On Brukseli nie będzie się tłumaczył. Do bezmyślnego głosowania nad ustawami niezgodnymi z Konstytucją RP przyłożyli ręce posłowie z wyborczej łapanki - populistyczny klub Kukiz'15, spełniając jedyną obietnicę wyborczą Pawła Kukiza, czyli obalenie sytemu. Kaczyński realizując swój indywidualny, szaleńczy wręcz plan, nie będzie przejmował się rządem i Polakami. Nie zastanawia się nawet, czy prezydent Duda zostanie postawiony w przyszłości przed Trybunałem Stanu za podpisywanie kontrowersyjnych ustaw. Pod 26 latach wywalczonej demokracji, mamy Dziki Zachód nad brzegiem Wisły. A ciśnienie w narodzie stale rośnie. Miejmy nadzieję, że lada chwila ten balon pęknie z wielkim hukiem i w końcu będzie normalnie. W innym przypadku, za leczenie kompleksów, chorego na władzę, jednego człowieka, zapłacą kolosalny rachunek wszyscy Polacy. Na uderzenie się w pierś KWW PiS Kaczyńskiego i Kukiz'15 nie ma co liczyć. Wnioski wyciągnęli natomiast zawiedzeni i oszukani wyborcy. Widać to po ostatnich sondażach. Oby te refleksje przełożyły się na kolejne głosowania w wyborach. natemat.pl
Stargard (83.11.81...) 15-01-2016 08:51
275.
        Bowiem wszystkiemu winni są masoni, Żydzi, cykliści i cała ta ideologia gender. Bierze się to stąd, że nienawiść jednych Polaków do drugich jest odpowiednio podsycana przez władzę i jej radykalne przystawki. Zgodnie z przepisem starych faszystów taka nienawiść jest odpowiednio racjonowana. Pojawia się słowo "Żyd" jako oskarżenie, obelga. Więc są źli Żydzi i dobrzy Polacy i źli Żydzi kombinują, żeby tym "dobrym" Polakom popsuć humor. Na dłuższą metę nienawiść nikomu nie przyniesie niczego dobrego ale władzy jest ona na rękę. Państwo, które toleruje nienawiść jest zdemoralizowane i demoralizuje własnych obywateli. Czy ktoś weźmie za to odpowiedzialność? Czy w ogóle ktokolwiek bierze w Polsce odpowiedzialność za cokolwiek, skoro kraj jest rządzony z tylnego siedzenia i osobę, która nie odpowiada za nic?
rozsądny (89.229.100...) 15-01-2016 12:14
276.
        Petru: PiS chce mieć 38 milionów haków na Polaków... - Ja kilkukrotnie zwracałem uwagę na to, że PiS chce wszystkich inwigilować, że chce mieć 38 milionów haków na Polaków - mówił Ryszard Petru. Lider Nowoczesnej komentował w ten sposób rozszerzenie uprawnień policji. Zdaniem Petru teraz służby "będą mogły sprawdzać wszystkie maile", co jest także trudne "z punktu widzenia opozycji". - Oznacza to, że ja mojego przyszłego wystąpienia w Sejmie nie będę mógł przesłać mailem - mówił Petru. - Bardzo źle się dzieje. Pod płaszczykiem terroryzmu będą mogli wprowadzać totalną inwigilację jak z Orwella. Pytanie: po co im to? - mówił lider Nowoczensej. Sejm uchwalił dziś nowelizację kilkunastu ustaw regulujących zasady pobierania przez służby specjalne billingów i prowadzenia kontroli operacyjnej. To wykonanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2014 r. o niekonstytucyjności części zasad inwigilacji. Za uchwaleniem nowelizacji, której projekt złożył w Sejmie PiS, głosowało 234 posłów, 213 było przeciw, a 3 wstrzymało się od głosu. Teraz nowela trafi do Senatu. W głosowaniu przepadły niemal wszystkie poprawki opozycji. Przyjęto tylko poprawki Nowoczesnej, by drobni przedsiębiorcy dostarczający usługi internetowe musieli zapewniać służbom warunki pobierania danych - ale tylko "stosownie do posiadanej infrastruktury". Przed głosowaniem Marek Wójcik (PO) mówił, że proponowane zmiany wkraczają daleko w prywatność obywateli w internecie. Zastępca koordynatora ds. służb Maciej Wąsik replikował, że w ostatnim roku rządów PO "policja 60 tys. razy sięgnęła po dane internautów". Dodał, że nowela wprowadza sądową kontrolę ich pobierania oraz niszczenie danych zbędnych dla postępowania. W grudniu 2015 r., podczas I czytania projektu, tylko klub PiS opowiedział się za dalszymi pracami. Cała opozycja krytykowała go jako zagrażający prawom obywatelskim i pozwalający na swobodną inwigilację internetu. Podkreślano, że wprowadza on pojęcie "danych internetowych" - chodzi m.in. o informacje o rozpoczęciu i zakończeniu transmisji internetowej, a także o zakresie każdorazowego korzystania z usługi świadczonej drogą elektroniczną. Wnioskodawcy i rząd odpierali te zarzuty, podkreślając, że nie przewiduje się żadnych dodatkowych uprawnień dla służb. Po poprawce rządu służby mogą pozyskiwać tylko te dane telekomunikacyjne, pocztowe lub internetowe, które nie stanowią treści danego przekazu (na pozyskanie treści musi się zgodzić sąd). Zgodnie z nowelą, kontrola operacyjna będzie polegać na: podsłuchu; podglądzie osób w "pomieszczeniach, środkach transportu lub miejscach innych niż publiczne"; kontroli korespondencji (w tym elektronicznej); kontroli przesyłek; uzyskiwaniu danych z "informatycznych nośników danych, telekomunikacyjnych urządzeń końcowych, systemów informatycznych i teleinformatycznych". Łączny okres kontroli nie może przekroczyć 18 miesięcy (nie dotyczy to kontrwywiadu). Wprowadzono zasadę, że właściwy sąd okręgowy miałby prawo do kontroli post factum pozyskiwania przez służby danych telekomunikacyjnych, pocztowych i internetowych. Uprawnione organy raz na pół roku będą przekazywały do sądu odpowiednie sprawozdania. Sąd mógłby zapoznać się z materiałami uzasadniającymi udostępnienie danych. Minister sprawiedliwości ma przedstawiać co roku Sejmowi i Senatowi informację o przetwarzaniu danych oraz wynikach prowadzonych kontroli.Onet
Stargard (83.11.239...) 15-01-2016 14:55
277.
        "Polska to dziś stabilny, bezpieczny kraj". Za takie zdania płacą zagranicznym mediom europosłowie PiS... -Największe brukselskie portale piszą, że w Polsce wszystko jest w porządku politico.eu -Zagraniczne media od kilku tygodni rozpisują się na temat sytuacji w Polsce. Dotąd przeważały głosy krytyczne, choć wygląda na to, że pojawiają się też zupełnie inne. I to nie byle gdzie, bo w najważniejszych brukselskich portalach. A sponsoruje je frakcji PiS w Parlamencie Europejskim. W Polsce demokracja ma się dobrze – o tym świadczy artykuł, który pojawił się na euobserver.com i Politico.eu. Można się z niego dowiedzieć, że zmiany wprowadzane przez PiS mają pełne poparcie społeczne. Dzięki decyzjom rządu kraj cieszy się stabilnością. – Wolność ekspresji jest respektowana. Antyrządowe demonstracje odbywają się bez przeszkód czy represji – można przeczytać w tekście. – Istnieje kompletna wolność prasy, która w znaczącej części jest własnością zagranicznych koncernów, a zwłaszcza niemieckich – przekonują autorzy. -Za artykułem "Co naprawdę dzieje się w Polsce?"stoi delegacja Prawa i Sprawiedliwości w PE, tzw. stakeholdersi. Za ich sprawą, tekst jest pełen podobnych zwrotów jak ten cytowany powyżej. Wnioski? Polski rząd zdobył władzę w demokratycznych wyborach, obywatele zaś mogą czuć się w nim – pod każdym względem – bezpieczni. źródło: Twitter
Stargard (83.11.239...) 15-01-2016 15:31
278.
        Dominika Wielowieyska też odchodzi z TVP Info... -Kolejna dziennikarka żegna się z TVP Info. Tym razem z pracy zrezygnowała Dominika Wielowieyska. Do tej pory prowadziła ona emitowany w soboty program "Puenta". Z widzami TVP Wielowieyska pożegna się wraz z końcem stycznia. O odejściu z Woronicza poinformowała na Facebooku. "Nie zostałam wyrzucona, dostałam propozycję od nowych władz stacji, by dalej prowadzić tę audycję. Uznałam jednak, że nie mogę tego zrobić, ponieważ z TVP, z Wiadomości i z TVP Info odeszło wielu ludzi, których cenię. Uznaję prawo nowych szefów do tego, by dobierać sobie współpracowników. Jednak skala zwolnień przeszła wszelkie oczekiwania" - tłumaczy. Wielowieyska podkreśliła też, że bardzo trudno było jej się pogodzić się z faktem, że w czasie kampanii wyborczej politycy PiS wymieniali długą listę dziennikarzy, których należy wyrzucić. "Nowe władze TVP natychmiast to zalecenie wykonały i to z naddatkiem. A telewizja publiczna gwałtownie skręciła w stronę narracji jednej partii politycznej, a konkretnie partii rządzącej. I to są właśnie powody mojej decyzji" - wyjaśnia dalej na Facebooku. Dominika Wielowieyska od 1991 roku związana jest z "Gazetą Wyborczą". Do tej pory, oprócz pracy w TVP Info, prowadziła także poranne audycje w radiu TOK FM. Jest także współautorką książki "Dekady. 1985–1994". W 2014 roku prezydent Bronisław Komorowski odznaczył ją Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Wielowieyska jest córką Andrzeja Wielowieyskiego - byłego opozycjonisty w czasach PRL, publicysty i polityka. Był on posłem I, II oraz III kadencji. Zasiadał także w Senacie, gdzie był wicemarszałkiem izby. W latach 2006-2008 był też posłem do Parlamentu Europejskiego. Najdłużej związany był z Unią Demokratyczną, Unią Wolności oraz Partią Demokratyczną. W 2011 roku został odznaczony Orderem Orłem Białego.onet.pl
Stargard (83.11.239...) 15-01-2016 15:46
279.
        Guy Verhofstadt kpi z Jarosława Kaczyńskiego na Facebooku... -Guy Verhofstadt po raz kolejny nie szczędzi krytycznych uwag nowym władzom Polski. Tym razem zamieścił na Facebooku obrazek, w którym kpi sobie z Jarosława Kaczyńskiego oraz Viktora Orbana. To także jego odpowiedź na niedawną okładkę tygodnika "Wprost". Były premier Belgii zamieścił grafikę, na której widać m.in. Jarosława Kaczyńskiego oraz Viktora Orbana. W komentarzu, który zamieścił pod zdjęciem, napisał: "zastanawiam się, czy nie wysłać tego obrazka do redakcji »Wprost« z propozycją umieszczenia go na okładce najnowszego wydania. Wydaje mi się, że on bardziej odpowiada rzeczywistości". Komentarz ten świadczy o tym, że Guy Verhofstadt w ten sposób odpowiada na niedawną okładkę polskiego tygodnika. Znalazł się na nim fotomontaż, na którym obecny szef frakcji ALDE w Parlamencie Europejskim znalazł się w miejscu Benito Mussoliniego. Obok niego znalazła się też Angela Merkel, Martin Schulz, Jean-Claude Juncker oraz Guenter Oettinger. "Znów chcą nadzorować Polskę" - tak podpisano ten fotomontaż. Verhofstadt nie szczędzi słów krytyce nowemu rządowi w Polsce To kolejny przypadek, kiedy Guy Verhofstadt krytykuje ostatnie poczynania rządu PiS. W jednym ze wcześniejszych wpisów przekonywał, że ostatnie zmiany dokonane przez PiS przeciągają Polskę w stronę Wschodu. "To oczywiste, Kaczyński nie zrozumiał niczego z historii Polski ani Europy" - dodaje w swoim wpisie na Facebooku. Verhofstadt zamieścił swój wpis razem z odnośnikiem do artykułu opisującego uchwalenie przez Sejm i Senat nowej ustawy medialnej. "Po ustawie paraliżującej działalność Trybunału Konstytucyjnego, to jest kolejna szybko wprowadzona zmiana, która działa na zasadzie faktów dokonanych i odsuwa Polskę od europejskich wartości i tym samym przesuwa ją coraz bardziej na Wschód. Polska już tam kiedyś była, pomiędzy Wschodem i Zachodem. To oczywiste, Kaczyński nie zrozumiał niczego z historii Polski ani Europy" - czytamy dalej. Wcześniej krytykę ze strony Verhofstadta przyniosły właśnie wspomniane zmiany w Trybunale Konstytucyjnym. "Biorąc pod uwagę determinację Władimira Putina w próbach zniszczenia europejskiej jedności i rządów prawa, obecny polski rząd wykonuje tę pracę za niego" - pisał wtedy, również na Facebooku, były premier Belgii. Verhofstadt określił też PiS mianem partii narodowo-socjalistycznej. Podkreślił, że przeciwko rządowi w Polsce odbywają się "masowe demonstracje", a sam rząd nieuchronnie zmierza ku naruszaniu demokracji w Polsce. -Na te zarzuty lidera frakcji ALDE w ostrych słowach odpowiedziała Anna Fotyga. "Jeden z najbardziej elokwentnych europejskich polityków dla przyciągnięcia uwagi po prostu korzysta z brutalności zamiast faktów" - napisała w oświadczeniu była szefowa MSZ. Europosłanka Prawa i Sprawiedliwości dodała, że "łamanie konstytucji, poniżanie i działania prowadzące niemal do anihilacji Prawa i Sprawiedliwości" podejmowane przez poprzednią koalicję dla Guya Verhofstadta były jedynie "emanacją liberalnej demokracji". "Tymczasem każdą próbę modyfikacji funkcjonowania instytucji państwowych podejmowaną przez obecny rząd uznaje za zamach stanu" - argumentowała Fotyga. Jak napisała dalej w swoim oświadczeniu, po kilkunastu latach wydaje się, że dla Verhofstadta warci pochwał za dzielną walkę z komunizmem i zaangażowanie w Solidarność" są jedynie jego liberalni koledzy. A na pewno nie konserwatyści jak Jarosław Kaczyński. "Belgijski liberał jest dobrze znany z mieszania się w sprawy polskie. Osiem lat temu aktywnie wspierał swoich polskich afiliantów w protestach przeciwko lustracji. Utrzymanie bezkarności współpracy z komunistycznymi służbami było najlepszym sposobem na utrzymanie wpływów Kremla w polskiej gospodarce, mediach i polityce. Guy Verhofstadt nie wahał się zaangażować w kampanię przeciwko lustracji w Warszawie. Grzecznością z naszej strony było nienazywanie go pomocnikiem Putina" - czytamy dalej w oświadczeniu wydanym przez europosłankę PiS. (RZ)
Stargard (83.11.239...) 15-01-2016 15:54
280.
        Agencja S&P: Rating Polski w dół... -Agencja ratingowa Standard&Poor's obniżyła długoterminowy rating polskiego długu w walucie obcej do poziomu "BBB plus" z "A minus". Perspektywa ratingu jest negatywna. S&P wskazuje, że kluczowym czynnikiem dla ratingu jest niezależność kluczowych instytucji w Polsce. Po tej informacji nasza waluta osłabiła się bardzo mocno - złoty osłabił się do euro z poziomu 4,417 do poziomu 4,469. "Dobra zmiana" staje się coraz droższa. -Od lutego 2015 r. perspektywa polskiego ratingu w S&P była pozytywna. To pierwsza obniżka ratingu polskiego rządu w historii. "Od wygrania wyborów w październiku 2015 r., nowy polski rząd zainicjował różne działania legislacyjne, które naszym zdaniem osłabiają niezależność i efektywność kluczowych instytucji, jak wynika z naszej oceny instytucjonalnej" - napisano w uzasadnieniu decyzji. S&P informuje, że perspektywa negatywna oznacza, iż w ocenie agencji istnieje "prawdopodobieństwo co najmniej jak jeden do trzech", że w ciągu 24 miesięcy rating zostanie ponownie obniżony, "jeśli podważona zostanie wiarygodność polityki pieniężnej lub jeśli finanse publiczne pogorszą się bardziej od naszych obecnych oczekiwań". Agencja obniżyła krótko- i długoterminowy rating w walucie krajowej do "A-/A-2" z "A/A-1". NIEZALEŻNOŚĆ INSTYTUCJI KLUCZOWA DLA RATINGÓW Obniżkę ratingów agencja uzasadnia osłabieniem niezależności instytucji uznawanych przez nią za kluczowe dla systemu instytucjonalnego Polski. "Obniżka odzwierciedla nasz pogląd, że instytucjonalny system podziału władz (checks and balances) znacząco się osłabił, gdyż niezależność i efektywność kluczowych instytucji jak Trybunał Konstytucyjny czy media publiczne, jest od wyborów w październiku 2015 r. osłabiana przez rozmaite działania legislacyjne" - napisano w raporcie S&P. Agencja informuje, że może dalej obniżać ratingi, jeśli dostrzeże dalsze osłabianie niezależności kluczowych instytucji, szczególnie NBP. "Moglibyśmy obniżyć rating, gdybyśmy dostrzegli dalsze osłabienie niezależności, wiarygodności i skuteczności kluczowych instytucji, szczególnie NBP. Ponadto, moglibyśmy obniżyć ratingi, jeśli finanse publiczne pogorszyłyby się bardziej niż nasz scenariusz bazowy, wraz z pogarszaniem się bilansu dochodów i wydatków" - napisano w raporcie. "Z drugiej strony, odwrócenie działań rządu mających na celu zmianę i kontrolę kluczowych dla Polski instytucji, jak i trwała poprawa salda zewnętrznego prowadząca do dalszego obniżenia zagranicznego długu netto może skłonić nas do zmiany perspektywy na stabilną" - dodano. W 2016 R. DEFICYT WZROŚNIE DO 3,2 PROC. PKB Agencja prognozuje, że deficyt sektora finansów publicznych w 2016 r. wzrośnie do 3,2 proc. PKB z 2,8 proc. w 2015 r. "Zrewidowaliśmy naszą prognozę deficytu sektora finansów w 2016 r. do 3,2 proc., ponieważ uważamy, że różne działania po stronie wydatkowej, zaplanowane lub ogłoszone, nie są w pełni zrównoważone przez działania po stronie dochodowej oraz cięcia w wydatkach" - napisano w piątkowym komunikacie. "Działania te obejmują cofnięcie reformy emerytalnej, która obniży wiek emerytalny kobiet z powrotem do 60 lat, a mężczyzn do 65, wyższe zasiłki na dzieci za sprawą programu 500+, wyższą kwotę wolną od podatku oraz płacę minimalną, darmowe leki dla osób starszych" - dodano. Zdaniem ekonomistów S&P prognozowane wpływy do budżetu są niewystarczające, aby zrównoważyć wydatki. "Propozycje po stronie dochodowej są ograniczone do podatku od aktywów wysokości 0,44 proc. od banków i firm ubezpieczeniowych oraz oczekującego na przyjęcie podatku od sklepów wielkopowierzchniowych" - napisano w raporcie. "Dodatkowo rząd PiS zdecydował wprowadzić poprawkę do niedawno wprowadzonej reguły wydatkowej polegającą na zastąpieniu inflacji realnej celem inflacyjnym NBP na poziomie 2,5 proc. zwiększając tym samym poziom wydatków" - dodano. Autorzy raportu przypominają, że rząd zdecydował się wprowadzić poprawkę do budżetu na 2015 r. aby zapewnić sobie większą elastyczność wydatkową w 2016 r., np. księgując zyski z październikowej aukcji LTE wynoszące 9 mld zł (0,5 proc. PKB) w 2016 r., a nie w 2015 r. Ponadto S&P ocenia, że założenia makroekonomiczne przyjęte w budżecie są "zbyt optymistyczne". "Spodziewamy się zatem, że w kolejnych latach utrzymają się wyższe deficyty fiskalne niż początkowo prognozowaliśmy" - napisano. Cięcie ratingu Polski ostrzeżeniem dla rządu - Decyzja agencji Standard&Poor's o cięciu ratingu Polski to wyraz obaw o kondycję finansów publicznych na skutek zmian wprowadzanych przez rząd - ocenia Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska. Paweł Czuryło, Interia: Cięcie ratingu Polski przez agencję S&P to chyba spore zaskoczenie dla ekonomistów. Prognozy zakładały najwyżej pogorszenie tzw. perspektywy ratingu... Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska: - Fakt, stąd też jestem zaskoczony skalą zmiany podejścia agencji S&P do Polski. Zakładaliśmy najwyżej pogorszenie perspektywy na neutralną z pozytywnej. Także uzasadnienie decyzji jest niespodzianką, gdyż S&P mówi, że mamy do czynienia z osłabieniem instytucji, co może także nieść wzrost ryzyka fiskalnego. To wskazanie, że jeżeli zlikwidujemy kotwice broniące naszej kondycji to nie wiadomo jak będzie wyglądała polityka fiskalna, a działanie wobec TK miało charakter bezprecedensowy. Ale część obserwatorów zauważyła, że kuriozalne jest łączenie polityki z finansami i gospodarką, i uzasadnianie tym cięcia oceny wiarygodności kredytowej. - Od polityki do ekonomii droga nie jest daleka. Pamiętajmy, że np. jeśli ustawa frankowa weszłaby w życie, to moglibyśmy mieć solidne wątpliwości co do jej konstytucjonalności, choćby tzw. przysporzenie majątkowe mogłoby zostać uznane za niekonstytucyjne. A jak Trybunał jest sparaliżowany to jak mielibyśmy się dowiedzieć o niekonstytucyjności ustawy? Zatem uzasadnienie nie jest kuriozalne tylko logiczne. Zobaczymy też co o polskim ratingu powie w piątek wieczorem inna agencja - Fitch. Ciekawe, czy tak jak S&P uzna, że deficyt finansów publicznych będzie wyższy niż wcześniej zakładano, że strategia rządu odnośnie deficytu jest mniej rygorystyczna i zapyta skąd będą pieniądze na spełnienie obietnic wyborczych. Po decyzji S&P złoty zaczął tracić i euro umocniło się do blisko 4,5 zł. - Mamy piątkowy wieczór, płynność na rynku jest mała i stąd taki zdecydowany ruch (po decyzji euro zdrożało do 4,49 zł z 4,42 zł przed nią). Ostatnie osłabienie, to od początku roku, spowodowane było czynnikami globalnymi, pogorszeniem perspektyw dla Chin i rynków wschodzących. Jeśli globalne nastawienie inwestorów się poprawi to złoty będzie się umacniał. W tej chwili dominuje czynnik krajowy i stąd taki ruch w górę. Osłabienie złotego na pewno będzie miało jedną implikację - ograniczy przestrzeń do obniżki stóp procentowych dla nowej Rady Polityki Pieniężnej. Rozmawiał Paweł Czuryło - - - - - Fundamenty polskiej gospodarki są stabilne, co potwierdza m.in. raport agencji ratingowej Standard&Poor's - ocenia wiceminister finansów Leszek Skiba. - Fundamenty gospodarki polskiej są stabilne. Potwierdza to raport IMF w związku z FCL i paradoksalnie raport S&P - napisał na Twitterze Skiba. Złoty zakończył tydzień spadkiem kursu Złoty w piątek kontynuował spadkowy trend do większości walut, co zdaniem ekspertów było spowodowane spadkami na warszawskiej giełdzie i perspektywą obniżenia polskiego ratingu. Ok. godz. 18 euro kosztowało 4,48 zł, dolar 4,09 zł, a frank 4,09 zł. Konrad Ryczko z DM BOŚ podkreślił, że ostatni raz notowania złotego do euro były tak słabe w 2012 r. - Ostatnia sesja tego tygodnia przyniosła wyznaczenie 3,5-letnich minimów złotówki wobec euro. Maksima na tej parze walut wyniosły 4,4210 zł - ostatni raz notowane w czerwcu 2012r. Historycznie kurs euro 4,40-4,50 zł przyniósł siła pewne odreagowanie na wycenie PLN, jednak ponownie należy tutaj rozpatrywać sytuację złotego w kontekście słabych nastrojów wokół Chin oraz lokalnych czynników ryzyka - podkreślił Ryczko. Z kolei Kamil Maliszewski z Domu Maklerskiego mBanku zaznaczył, że piątkowy spadek wartości złotego jest konsekwencją spadków na rynkach akcyjnych. To jednak nie jedyny - według niego - powód słabej kondycji polskiej waluty. - Innym powodem są obawy o obniżki perspektyw ratingu Polski przez główne agencje, ze względu na obawy związane ze wzrostem deficytu budżetowego i dość optymistycznymi założeniami, które zostały zawarte w ustawie w odniesieniu do przychodów państwa. Druga kwestią, na którą zwrócili uwagę inwestorzy już wczoraj, była dość jasna sugestia ze strony prezesa Narodowego Banku Polskiego Marka Belki, że NBP nie planuje interwencji rynkowych, gdyż nie "walczy z trendami panującymi na rynku" - uważa ekspert mBanku. Jego zdaniem, na to wszystko nałożył się też zaprezentowany w piątek prezydencki projekt ustawy dla kredytobiorców walutowych, "której koszty dla sektora bankowego mogą wynieść nawet 32 mld złotych. Maliszewski uważa, że inwestorzy obawiają się dużych problemów po stronie banków i uszczuplenia przychodów budżetowych. - W tym kontekście trudno oczekiwać odwrócenia na rynku złotego w najbliższym czasie, o ile nastroje na świecie nie ulegną radykalnej poprawie. Spodziewamy się więc obecnie konsolidacji na kursu euro w okolicach 4,40-4,43 zł. Analityk mBanku dodał, że złotemu udało się wzmocnić względem dolara, ze względu na rozczarowanie inwestorów danymi z amerykańskiej gospodarki, i ich obawami o odłożenie w czasie podwyżki stóp procentowych w USA. - Ciągle jednak kurs dolara utrzymuje się powyżej 4 zł i w perspektywie kolejnych tygodni oczekujemy pokonania poziomu 4,05 zł. PAP/INTERIA.PL
Stargard (83.11.239...) 15-01-2016 21:08
281.
        SLD: wyjdziemy na ulicę i tam będziemy bronić demokracji... -Wyjdziemy na ulicę i tam - wśród ludzi - będziemy bronić wolności i demokracji, przedstawiając nasze projekty socjalne – mówili kandydaci na przewodniczącego SLD, którzy dzisiaj spotkali się z członkami partii w Łodzi. Wybory nowych władz SLD odbędą się 16 stycznia. Zdaniem Joanny Senyszyn kraj znajduje się w przełomowym momencie, gdyż "kaczyzm panoszy się w całej Polsce". - Miejsce SLD w opozycji pozaparlamentarnej to miejsce wśród ludzi. Rozpoczynamy odrabiać straty. W peletonie, gdzie na razie prowadzi Nowoczesna z PiS-em, szykuje się ucieczka; to Sojusz Lewicy Demokratycznej, który wyjdzie na ulicę, będzie przedstawiał swoje pomysły wszędzie tam, gdzie są ludzie i potrzeba reakcji w obronie wolności i demokracji, jednocześnie zwracając się ku państwu socjalnemu - mówił sekretarz generalny SLD Krzysztof Gawkowski. Według niego SLD będzie zajmować się sprawami najważniejszymi dla milionów Polaków, a są to m.in. płaca minimalna na poziomie 2,5 tys. zł, 15 zł minimalnego wynagrodzenia za godzinę pracy, utrzymanie świeckości państwa. - Obecny minister zdrowia na samym początku zamknął program finansowania in vitro – nie ma zgody lewicy dla takiego postępowania; będziemy się tą sprawą zajmowali - zaznaczył. Dzisiaj wraz z innymi kandydatami na stanowisko przewodniczącego SLD w odbywających się 16 stycznia wyborach - Jerzym Wenderlichem, Joanną Senyszyn, Michałem Huzarskim, Dariuszem Szczotkowskim i Zbyszkiem Zaborowskim – Gawkowski spotkał się w Łodzi z ok. 250 członkami partii. - Wybieramy przewodniczącego; ma się to odbyć szybko – chcemy sprawnie zakończyć etap prac organizacyjnych i zajmować się wyłącznie problemami Polski i Polaków - podkreśliła Senyszyn. Jej zdaniem kraj znajduje się w przełomowym momencie, gdyż "kaczyzm panoszy się w całej Polsce". - Jestem matką tego określenia, przed "kaczyzmem" ostrzegałam w 2005 roku, gdy rozwijał się w białych rękawiczkach. W tej chwili PiS nie ma już żadnych zahamowań i trzeba się temu przeciwstawić. Będziemy współpracować ze wszystkimi partiami w parlamencie i poza nim, które nie chcą państwa policyjnego, zawłaszczania i niszczenia demokracji, przejmowania mediów - mówiła. Jak zaznaczył Wenderlich, SLD nie może być partią, której członkowie o decyzjach najważniejszych dla tej formacji dowiadują się z mediów. - Lewicowością jest to, czego pragną ludzie, a nie to, co lewica chciałaby innym narzucić - dodał. Zapowiedział też skierowanie energii partii na prezentowanie racji – zamiast uczestniczenia w "narodowych kłótniach i waśniach"; działania te mają przybrać formę przygotowywanych i zgłaszanych do Sejmu przez ugrupowanie projektów obywatelskich. Niektórzy kandydaci – jak Szczotkowski – uważają, że SLD powinno powrócić do "tradycji racjonalnej polskiej lewicy i źródeł socjaldemokracji", inni – m.in. Senyszyn uważają, że partia winna nadal zajmować się wspieraniem mniejszości, które są dyskryminowane w Polsce: osób innej narodowości, ateistów, odmiennej orientacji seksualnej. Jak poinformował rzecznik partii Dariusz Joński, do głosowania 16 stycznia uprawnionych jest ponad 20 tys. członków Sojuszu w całej Polsce. Jeśli żaden z dziesięciu kandydatów – obok przedstawionych w Łodzi kandydują także: Włodzimierz Czarzasty, Adam Kępiński, Piotr Rączkowski i Tomasz Nesterowicz – nie uzyska ponad 50 proc. głosów, na kongresie partii 23 stycznia odbędzie się głosowanie, które ostatecznie zadecyduje o wyborze przewodniczącego SLD.PAP
Stargard (83.11.239...) 16-01-2016 09:45
282.
        SĄ PIERWSZE PRZECIEKI Z KLUBU PIS W JACHRANCE.KACZYŃSKI PLANUJE TAM WPROWADZENIE ZMIAN W ORDYNACJI WYBORCZEJ! -Pojawiają się pierwsze przecieki o tematach, które poruszano podczas obradującego w Jachrance klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. Politycy z kierownictwa partii rządzącej mieli już zdradzić, iż na zamkniętym spotkaniu z parlamentarzystami Jarosław Kaczyński mówił między innymi o możliwości zmiany ordynacji wyborczej. "Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy..." Takie informacje podała w piątkowy wieczór Polska Agencja Prasowa. Potwierdzają one środowe doniesienia naTemat, iż Prawo i Sprawiedliwość po sparaliżowaniu Trybunału Konstytucyjnego, zmianach w Służbie Cywilnej, upolitycznieniu mediów i wzmocnieniu inwigilacji internetu weźmie się za zminimalizowanie zagrożenia utraty władzy w kolejnych wyborach. -Jak informowaliśmy, można spodziewać się, iż pomysł PiS na nową ordynację to będzie pewien ukłonu w stronę Pawła Kukiza i spełnienie jego marzeń o jednomandatowych okręgach wyborczych. I powrót do projektu przedstawianego już w 2004 i 2006 roku, zakładającego wprowadzenie mieszanego systemu wyborczego, w którym wyborca ma dwa głosy i 230 posłów wybiera się w JOW-ach, a druga połowa Sejmu pochodzi z głosowania na 16 list wojewódzkich, na podstawie wyników którego mandaty przydziela się proporcjonalnie. Kolejny etap orbanizacji Polski Odpowiednie ułożenie nowych okręgów wyborczych mogłoby pomóc PiS w utrzymaniu władzy. Wcześniej z powodzeniem taki sposób na "wyborczą nietykalność" zastosował na Węgrzech Viktor Orban. – Gdyby dziś wprowadzać zmiany korzystne dla partii rządzącej, to wcześniej powinna ona pozwolić na przeprowadzenie jeszcze jednych wyborów w starym systemie. Tak, by umożliwić poddanie się weryfikacji na tych samych zasadach, na których zdobywała władzę. Tego wymagałby dobry obyczaj... – komentował dla naTemat politolog, dr Olgierd Annusewicz. natemat.pl
Stargard (83.11.239...) 16-01-2016 10:04
283.
        Piotr Apel: niekompetencja polskiej dyplomacji jest porażająca... - Bezradność i niekompetencja polskiej dyplomacji są porażające. Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski popełnia błąd za błędem. Jeśli podczas jego wystąpienia w sejmie nie zdoła nas przekonać, będę zbierać podpisy pod wnioskiem o wotum nieufności – zapowiada w rozmowie z Onetem Piotr Apel, poseł Kukiz'15. Magda Gałczyńska, Onet: Można odnieść wrażenie, że obraz Polski na arenie międzynarodowej staje się coraz gorszy. Dosłownie kilkanaście godzin temu agencja ratingowa Standard&Poor's obniżyła ocenę naszej wiarygodności kredytowej z A- do BBB+. Wcześniej Komisja Europejska wdrożyła wobec Polski pierwszy etap procedury obrony praworządności. Dzieje się źle. Pytanie: dlaczego? Piotr Apel, Kukiz 15: To są wszystko efekty nieudolności polskiej dyplomacji. Widać kompletną bezradność i brak komunikacji w Europą i światem. To kolejny już błąd szefa MSZ, który, mam wrażenie, nie bardzo wie, co robi. Minister Witold Waszczykowski jest Pana zdaniem niekompetentny? Całkowicie. Przecież jego rolą jest nie "stawianie się" komukolwiek na arenie międzynarodowej, tylko dbanie o dobry wizerunek Polski za granicą. A to się robi tak na spotkaniach oficjalnych, jak w zakulisowych, towarzyskich rozmowach. Tymczasem minister Waszczykowski nie robi ani jednego, ani drugiego. Być może nie umie, nie ma odpowiednich kompetencji. Ostre słowa i stanowcza ocena. I co zamierzacie wy, czyli Kukiz'15 w takiej sytuacji zrobić? Ponarzekać? Absolutnie nie! Czekamy teraz tylko na wystąpienie ministra Waszczykowskiego przed sejmem, coroczne orędzie na temat polityki zagranicznej. Jeśli, powiem potocznie, "nie będzie szału" – zacznę zbierać podpisy pod wnioskiem o wotum nieufności. Jako przedstawiciel Kukiz'15? Nie chce tego traktować jako inicjatywy politycznej. Do złożenia wniosku potrzeba 69 podpisów, w moim klubie jest 40 posłów. Chce, o ile do tego dojdzie, by była to inicjatywa wszystkich posłów, których niepokoi to, co dzieje się teraz z polską dyplomacją. Bo, powiem wprost: my dziś dyplomacji po prostu nie mamy! A przykłady? Choćby, kuriozalny list otwarty, który wystosował do unijnego komisarza Guenthera Oettingera minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Mówimy, jak rozumiem, o liście wysłanym po tym, jak Oettinger skrytykował polski rząd we "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung"? Gdy mówił o zagrożeniu praworządności i możliwym wszczęciu wobec Polski procedury nadzoru praworządności? Dokładnie tak. I w tym liście otwartym Ziobro pisze między innymi, że jako wnuk polskiego oficera AK ma jak najgorsze skojarzenia, jeśli chodzi o niemiecki nadzór. Przecież to jest niesłychane stwierdzenie, jeśli chodzi o politykę międzynarodową! Jakim prawem szef MSZ tego listu nie zablokował! Dlaczego nie było – a sądzę, że nie było – żadnych konsultacji, zanim ten list został wysłany? Gdzie był minister Waszczykowski i gdzie jest teraz? Minister Sprawiedliwości listy pisze, a premier Szydło dzwoni do szefa PE Martina Schultza. Kto więc w tym kraju odpowiada za politykę zagraniczną? Ja nie jestem w stanie odpowiedzieć. I dlatego, jeśli postępowanie ministra Waszczykowskiego się nie zmieni, jeśli nie zacznie z Unią skutecznie i, co najważniejsze, zgodnie z regułami dyplomacji, rozmawiać, nie będzie wyjścia, trzeba spróbować go odwołać. Bo jak na razie skutki jego działań i zaniechań są opłakane.onet.pl
Stargard (83.21.81...) 16-01-2016 16:54
284.
        Niemiecka prasa: Jarosław Kaczyński - dyrektor Polski... "Dla Jarosława Kaczyńskiego zdobycie władzy nie jest środkiem do realizacji własnej polityki, lecz celem samym w sobie" – twierdzi Wojciech Sadurski w eseju na łamach "Spiegla". "Bez wątpienia Polską rządzi Kaczyński, nawet jeśli formalnie jest tylko zwyczajnym posłem i przewodniczącym partii Prawo i Sprawiedliwość" - dodaje. -Wojciech Sadurski na łamach "Spiegla" analizuje postać Jarosława Kaczyńskiego zaznaczając, że "jego myślenie i dążenia krążą wyłącznie wokół państwa i najnowszej historii Polski. Nie niepokoi go krytyka i zastrzeżenia z zewnątrz oraz wierzy w rozpoznanie prawdziwych interesów kraju, aby móc je następnie realizować - czytamy w magazynie. "Ta szansa przyszła teraz - bez wątpienia Polską rządzi Kaczyński, nawet jeśli formalnie jest tylko zwyczajnym posłem i przewodniczącym partii Prawo i Sprawiedliwość". Zdaniem "Spiegla", prezydent Andrzej Duda jest "uległym sługą" Kaczyńskiego, podobnie jak premier Beata Szydło. "Narodowo-konserwatywny rząd dąży do radykalnej centralizacji władzy" - twierdzi publicysta, wymieniając kilka argumentów: nie powinno być żadnych konkurencyjnych frakcji, ani żadnych silnych zastępców w państwie i w partii - tylko Kaczyński i "jego armia zwolenników, którzy gorliwie bronią decyzji swojego szefa bez względu na to, czy są przekonujące". -Sadurski zastanawia się, jaki jest cel pełni władzy Kaczyńskiego i analizuje program polityczny szefa PiS, który jego zdaniem jest "bezładną mieszanką intuicji, przesądów, strachu i kilku oderwanych od siebie idei politycznych". Kaczyński - jak zaznacza autor eseju - "łączy w swojej polityce społecznej i gospodarczej oklepane zasady liberalizmu ekonomicznego - niskie podatki, ograniczenie biurokracji, deregulację - ze wspaniałomyślną obietnicą dobrobytu. W taki oto sposób przewodniczący partii rządzącej chce przypodobać się wszystkim Polakom, którzy nie należą do tych, którzy skorzystali na cudzie gospodarczym ubiegłych lat. Prezes PiS nie należy do najostrzejszych przeciwników UE "Spiegel" pisze, że w podobny sposób Kaczyński realizuje swoją politykę zagraniczną. "Szef PiS nie interesuje się światem zewnętrznym i nie mówi w żadnym obcym języku. W centrum jego światopoglądu znajdują się rusofobia i germanofobia". Zdaniem Sadurskiego UE jest w oczach Kaczyńskiego "instrumentem niemieckiej hegemonii". Jednocześnie nie należy on do najostrzejszych przeciwników Wspólnoty i nie chce wystąpienia Polski z UE. "Wydaje się, że Kaczyński w końcu zrozumiał, że Polska potrzebuje Europy i że kraj ten nie może sam istnieć" - zaznacza tygodnik. Kaczyński nie obarcza się złożonym programem politycznym. "Jego jedynym projektem jest kompleksowa, nieliberalna i radykalna kontrrewolucja, a optymalnym słowem-kluczem jest 'konsolidacja władzy' - przez systematyczną, bezwzględną eliminację wszystkich niezależnych sił, które mogłyby ograniczyć jego wolę" - objaśnia koncepcję Kaczyńskiego tygodnik. Centralna dyrekcja polityczna w Polsce? Sadurski przypomina, że w 2011 r. w dokumencie programowym PiS, w większości sporządzonym przez szefa partii, pojawił się postulat stworzenia w Polsce "centralnej dyrekcji politycznej", której celem byłaby realizacja narodowych interesów państwa. Dyrektorem instytucji byłby "oczywiście" Kaczyński. Autor artykułu wyjaśnia teorię "centralnej dyrekcji politycznej" reprezentowanej w latach 70. przez prof. Stanisława Ehrlicha, który był notabene promotorem pracy doktorskiej Jarosława Kaczyńskiego. Ową "dyrekcję" tworzy elitarna grupa polityków albo osoba, która "rządzi z cienia i stoi poza oficjalnymi strukturami". Tygodnik podkreśla, że od jesieni ub. r. Kaczyński rządzi właśnie w ten sposób. Choć Kaczyński - w opinii Sadurskiego - nie jest ani marksistą, ani komunistą, to odrzucenie przez niego komunizmu nie opiera się w pierwszym rzędzie na demokratycznych lub liberalnych przekonaniach. Szef PiS gardzi komunizmem, który jest "antypatriotyczny, antyreligijny, 'antypolski' i kosmpolityczny". "Co ciekawe, to prawie te same obraźliwe epitety, za pomocą których (Kaczyński - red.) nazywa dziś liberalno-demokratyczne koncepcje" - twierdzi tygodnik. Krańcowa opinia eseisty Spiegla W opinii Kaczyńskiego, to demokratyczne zasady oraz niezależna, apolityczna służba cywilna uniemożliwiają realizację woli politycznej "dyrekcji", o czym przekonał się dzięki doświadczeniu - pisze Sadurski i przypomina, że PiS był już u władzy w latach 2005-2007. Wówczas Trybunał Konstytucyjny oddalił główny projekt ustawy, w ramach którego sprawdzano by esbecką przeszłość urzędników państwowych i osób publicznych. TK odrzucił także ustawy, które ograniczyłyby wolność prasy. Dlatego też - jak czytamy na łamach "Spiegla" - Kaczyński atakuje teraz ze wzmożoną siłą media publiczne i TK. "Na szczęście nie ma on większości dwóch trzecich głosów w parlamencie, za pomocą których mógłby zmienić konstytucję. Mimo to będzie próbował ją stopniowo osłabiać innymi środkami" - twierdzi tygodnik. Sadurski przypomina także, że Komisja Europejska wprowadziła w ub. środę procedurę kontroli praworządności w Polsce. Zdaniem publicysty, dobrze się stało. "UE musi zastosować wszystkie środki, aby pokazać, że reżim Kaczyńskiego przekroczył granice dopuszczalnych działań" - konstatuje eseista. Oprac. Monika Skarżyńska/ Redakcja Polska Deutsche Welle interia.pl
Stargard (83.21.81...) 16-01-2016 17:25
285.
        Dlaczego polski ambasador swój własny kraj? "Będzie tego więcej, dyplomaci muszą dać świadectwa lojalności"... -Niedawno minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski stwierdził, że jest tylko szefem dyplomatów i sam nie musi zachowywać się dyplomatycznie... Kilka dni później o nadejściu innej rewolucji dyplomatycznej powiadomił także Bartosz Jałowiecki, czyli ambasador Polski w Luksemburgu, który bezpardonowo zaatakował polityków z tego kraju krytykujących PiS. - To świadectwo nowych obyczajów i standardów w polskiej dyplomacji - mówi były szef MSZ Dariusz Rosati. - Tak się nie robi polityki zagranicznej, to nie przyniesie nic dobrego - wtóruje ekspert ds. dyplomacji dr Janusz Sibora. ADVERTISEMENT Tak Polska "wstaje z kolan" Przywykliśmy myśleć, że ambasadorowie to ludzie o zimnych nerwach, pełni powagi i dystansu, którzy publicznie nie rzucają niepotrzebnych słów, a ostrą polityczną grę prowadzą w kuluarach i gabinetach. Świetnie wpisał się w ten schemat ambasador Niemiec w Polsce Rolf Nikiel. Kilka dni temu został wezwany przez ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego "na dywanik", by wysłuchać utyskiwania polityka Prawa i Sprawiedliwości na krytykę działań nowych polskich władz, której ostatnio pełno za Odrą. - Stosunki polsko-niemieckie są skarbem, którego należy strzec - to był właściwie cały komentarz Nikiela po wyjściu z gmachu przy al. Szucha. -Chyba ktoś w MSZ uznał więc, że skoro tak pracują niemieccy dyplomaci, to Polska musi zareagować. Z pewnością za taką swoistą reakcję można uznać ostatnie działania ambasadora Polski w Luksemburgu Bartosza Jałowieckiego. Dlaczego padło na Wielkie Księstwo Luksemburga? To stamtąd pochodzą wpływowi krytycy PiS w Europie, czyli szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker i szef tamtejszego MSZ Jean Asselborn. Pierwszy z polityków przyczynił się do tego, że Polska będzie pierwszym w historii państwem, w którym KE będzie sprawdzała, czy spełnia on minimalne standardy demokratyczne wymagane od członka Unii Europejskiej. Drugi już kilka tygodni temu zapowiedział, że jeśli PiS te standardy będzie obniżał, Polskę czekają sankcje międzynarodowe. Ambasador Jałowiecki odpłaca się im więc pięknym za nadobne i na łamach "Rzeczpospolitej" opublikował felieton zatytułowany "Luksemburska hipokryzja", w którym to wytyka państwu, w którym pełni misję, że Luksemburczycy sami chcą likwidować Trybunał Konstytucyjny, a szefostwo mediów publicznych pochodzi tam z rządowego nadania. Bartosz Jałowiecki ambasador Polski w Luksemburgu dla "Rzeczpospolitej" Dla lewicowego luksemburskiego rządu przyjęcie nowej konstytucji jest sztandarowym projektem programowym, więc oficjalnie zgłoszony zamiar likwidacji tak istotnego elementu państwa prawa jak Trybunał Konstytucyjny powinien być dokładnie przeanalizowany przez Komisję Europejską pod przewodnictwem innego Luksemburczyka – Jeana-Claude'a Junckera. Ciekawe, dlaczego do tej pory Komisja nie zgłosiła żadnych zastrzeżeń? Czy w ogóle to uczyni? No, chyba że w Komisji nikt niczego nie zauważył, bo wiadomo – najciemniej jest pod latarnią. Co do zarządzania publicznymi środkami masowego przekazu, to w Luksemburgu o żadnych konkursach na menedżerskie stanowiska nie ma mowy. W Wielkim Księstwie istnieje tylko jedna publiczna rozgłośnia – Radio 100,7 – i na mocy rozporządzenia Wielkiego Księcia z 19 czerwca 1992 r. cały jej dziewięcioosobowy zarząd jest mianowany przez rząd. Czytaj więcej Dobrze im nagadał? Niekoniecznie, bo ledwo półmilionowy Luksemburg to państwo specyficzne, w którym wciąż wiele do powiedzenia ma monarcha, a jednocześnie mechanizmy demokratyczne są tak silne, że nikt nie pamięta, kiedy ostatnio kwestionowano ich działanie. Masowych protestów Luksemburczyków przeciw działaniom rządu w sądownictwie, czy mediach publicznych raczej nikt nie pamięta. Za przykładem z Kremla Problem jednak przede wszystkim w tym, że Polska właśnie dokonała czegoś, co w polityce międzynarodowej dotąd było znane tylko dzięki Rosjanom. To ich ambasadorowie w różnych krajach od czasu do czasu ostro uderzają w państwa, w których są akredytowani. Tak było ostatnio w Polsce, gdy ambasador Siergiej Andriejew pojawił się na antenie TVN24, by oznajmić, że Polska była współwinna za II wojnę światową, a dziś Polacy zachowują się wobec Rosjan w sposób niecywilizowany. - Wchodzenie w niektóre polemiki jest po prostu nie wskazane. Profesjonalni dyplomaci nie są od tego, by palić mosty, powinni je budować - komentuje nową linie polskiej dyplomacji dr Janusz Sibora. Specjalista w zakresie historii dyplomacji i protokołu dyplomatycznego z Uniwersytetu Gdańskiego jest zdania, iż konflikt z Luksemburgiem to być może dopiero początek podobnych działań w innych państwach, z którymi rządowi PiS nie po drodze. Tekst w "Rzeczpospolitej" zakończony jest co prawda adnotacją, iż stanowi "prywatne poglądy" dyplomaty, ale dr Sibora tłumaczy, iż dla dyplomatycznego świata nie ma to żadnego znaczenia. - Kto zna zasady funkcjonowania ministerstw spraw zagranicznych, ten wie, że taka wypowiedź musiała być wcześniej skonsultowana z przełożonymi ambasadora. Na pewno musiał uzyskać zgodę - stwierdza. Potwierdza to były szef resortu dyplomacji w latach 1995-1997 Dariusz Rosati. Przypomina on, że podstawową zasadą jest, iż ambasador wstrzymuje się od wygłaszania opinii na temat polityki państwa, w którym pełni misję. Dariusz Rosati były minister spraw zagranicznych RP Nie krytykuje tego państwa, ani nie poucza. Nie jest też od tego, by pisać artykuły politycznie. To jest nieprofesjonalne i skandaliczne. Za moich rządów w MSZ zdarzało się, że raz na jakiś czas któryś z ambasadorów pisał teksty do prasy, ale były one poświęcone co najwyżej rozwojowi stosunków dwustronnych. I zawsze musieli oni wystąpić o zgodę i ją uzyskać. Ambasador jest przedstawicielem Rzeczpospolitej i nie ma czegoś takiego, że występuje publicznie jako osoba prywatna... Cóż zatem to wszystko ma oznaczać? - Na pewno wciąż mamy w służbie dobrych i prawdziwych dyplomatów. Był przecież stworzony świetny korpus dyplomatyczny i w ciągu tych trzech miesięcy wszystkich na szczęście nie wyrzucono. To jest jednak na pewno świadectwo jakichś nowych obyczajów i standardów. Skoro słyszymy, że "szef MSZ nie jest dyplomatą", to czort wie, kim mają być dziś ambasadorowie... - oburza się Rosati. Dyplomaci muszą się uwiarygodnić PiS Odpowiedź na to pytanie ma być może dr Sibora, według którego dla polskich dyplomatów nadszedł po prostu czas, w którym mają być ludźmi zdolnymi do udowodnienia, że wpisują się w politykę PiS. - Jest już więcej tego symptomów. Niedawno wysłuchałem audycji w Radiu Maryja, w której była szefowa polskiej dyplomacji w czasach pierwszych rządów PiS Anna Fotyga mówiła wprost o nazwiskach urzędujących dyplomatów, którzy powinni zostać odwołani - mówi ekspert. Zdaniem Janusza Sibory, tekst ambasadora Jałowieckiego jest czymś w rodzaju "dokumentu uwiarygadniającego" i zdobycie podobnych będzie oczekiwane także od części innych członków korpusu dyplomatycznego, którym marzy się kontynuowanie kariery. - Dyplomaci mogą zostać zmuszeni do wystawiania świadectw lojalności wobec nowej ekipy rządzącej - ocenia. Nowoczesność? A może "podniesienie Polski z kolan", które zapowiadali Andrzej Duda, Beata Szydło i ich szef Jarosław Kaczyński wymaga jednak, by porzucić skostniałe reguły niezmienne w polityce zagranicznej od setek lat i zastosować nowoczesną dyplomację? - Ależ to nie jest żadna nowoczesność. Naprawdę nie w tym kierunku idzie świat. Nadal wymaga się zwyczajnego profesjonalizmu. A jeśli chcemy uczyć się nowoczesnej dyplomacji, to proszę spojrzeć na ministerstwa kierowane przez Laurenta Fabiusa i Franka-Waltera Steinmeiera. Oni potrafią nawiązać normalny dialog w najtrudniejszych sprawach i popatrzmy, jakie przynosi to Francji i Niemcom efekty. natemat.pl
Stargard (83.21.81...) 16-01-2016 19:27
286.
        Rating Polski gorszy niż Bermudów. Co może zrobić agencja ratingowa ... -Obniżka ratingu Polski przez agencję Standard & Poor's oznacza duży cios w wiarygodność naszego kraju w oczach inwestorów zagranicznych. Pod względem wypłacalności plasujemy się teraz niżej niż Estonia czy Bermudy. I coraz bliżej nam do Węgier. A polski rząd twierdzi, że decyzji nie rozumie. -Amerykańska agencja ratingowa Standard & Poor's obniżyła w piątek długoterminowy rating polskiego długu w walucie obcej do poziomu "BBB plus" z "A minus". Oznacza to, że w opinii S&P wypłacalność naszego kraju jest mniejsza. W praktyce przekłada się to na spadek wiarygodności Polski na arenie międzynarodowej. Rating na poziomie "BBB plus" jest ósmym od góry wynikiem w 22-stopniowej skali ocen przyznawanych przez S&P. Wśród krajów lepiej ocenianych są takie potęgi gospodarcze jak USA, Niemcy czy Szwajcaria, ale też Chile, Estonia, Tajwan, Bermudy i Botswana. Polska jest obecnie stawiana w jednym rzędzie z Maltą, Omanem, Peru, Tajlandią, Hiszpanią i Islandią, które mają przydzielony ten sam rating. Ostatni z wymienionych krajów jeszcze do piątku miał niższą ocenę wiarygodności niż Polska, ale agencja S&P podniosła ją, nagradzając Islandię m.in. za zmniejszenie ograniczeń w przepływie kapitałów. Przypomnijmy, że Islandię w 2008 roku dotknął głęboki kryzys, wywołany przez kłopoty przerośniętego sektora bankowego. Doprowadził do upadku wielu lokalnych instytucji finansowych. Co oznacza rating na poziomie BBB ? W metodologii S&P to "Ryzyko kredytowe na średnim poziomie. Dobra wiarygodność finansowa i wystarczająca zdolność do obsługi zobowiązań. Podwyższona podatność na niekorzystne warunki gospodarcze". Niestety, oznacza to spadek atrakcyjności Polski wobec innych krajów - co ma np. znaczenie przy ustalaniu warunków, na jakich inwestorzy będą chcieli kupować obligacje naszego kraju (czyli jak wysoko będziemy mieli oprocentowaną pożyczkę). Warszawa - drugi Budapeszt?... - Jestem głęboko przekonany, że przyjdzie taki dzień, kiedy będziemy mieli w Warszawie Budapeszt - mówił Jarosław Kaczyński w 2011 r. Pod względem ratingu agencji S&P już niewiele nam brakuje do Węgier. Ich ocena to "BB+". Sytuacja, w jakiej obcięto notowania naszym partnerom z grupy wyszehradzkiej, była bardzo podobna do tej, w której znajduje się Polska. Przypomnijmy, że w 2012 r. S&P obniżył rating Węgier do poziomu "śmieciowego" - "BB+". Agencja uzasadniała decyzję m.in. niekonwencjonalnymi działaniami Budapesztu w dziedzinie polityki gospodarczej, które wywołały konflikt z Unią Europejską i Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Węgierski rząd na czele z Viktorem Orbanem wprowadził w latach 2011-2012 szereg kontrowersyjnych ustaw. Zmieniono między innymi konstytucję, która mocno ograniczyła uprawnienia Sądu Konstytucyjnego. Na celowniku Orbana znalazły się media publiczne i bank centralny. Agencja S&P zwracała uwagę na groźbę uzależnienia banku od rządu. Wielu byłych i obecnych członków Rady Polityki Pieniężnej podobne obawy ma wobec nadchodzących zmian w RPP. Do końca lutego do 10-osobowej Rady wejdzie nowych ośmiu członków. Będą oni wybrani przez Sejm, Senat i Prezydenta, czyli w praktyce przez Prawo i Sprawiedliwość. Partia Jarosława Kaczyńskiego nie kryje, że będzie oczekiwać decyzji wspierających politykę rządu. W tym obniżek już rekordowo niskich stóp procentowych, co krytykuje część ekonomistów. Czy tak będzie faktycznie? Tego nie wiemy. Nie wie też S&P, ale obniżką ratingu dała do zrozumienia, że pojawiły się obawy co do przewidywalności działania RPP i NBP. Kluczowa różnica między Polską a Węgrami jest taka, że nasz kraj wciąż jest w szufladce "poziom inwestycyjny", podczas gdy Węgry to już poziom spekulacyjny. Za wcześnie na obniżkę ratingu?... -Różnica w przypadku Węgier i Polski polega też na tym, że rating naszego kraju agencja S&P obniżyła jeszcze przed wprowadzeniem większości zapowiedzi PiS w życie. Być może wiele z obaw ekonomistów w ogóle się nie ziści. Zwykle agencje ratingowe przed zmianą oceny wiarygodności kraju lub instytucji modyfikują perspektywy na negatywne. Tymczasem dla naszego kraju dotychczasowa perspektywa w ocenie S&P była pozytywna. Warto także zauważyć, że po decyzji S&P swoją ocenę wydała inna z trzech najważniejszych na świecie agencji - Fitch. Utrzymała ona rating Polski na dotychczasowym poziomie A- z perspektywą stabilną. Również agencja Moody's na razie utrzymuje wciąż wyższą ocenę Polski niż S&P - choć tuż po wyborach zwracała uwagę, że rośnie ryzyko w Polsce. Jak podkreśla resort finansów, S&P zwraca uwagę tylko na sferę zmian politycznych w Polsce. To, że decyzja ma charakter polityczny, przyznaje sama agencja. "Od wygrania wyborów w październiku 2015 roku, nowy polski rząd zainicjował różne działania legislacyjne, które naszym zdaniem osłabiają niezależność i efektywność kluczowych instytucji" - czytamy w uzasadnieniu obniżki ratingu. Agencje ratingowe - czarne owce światowego kryzysu... -Do 2008 r., czyli do wybuchu kryzysu finansowego w USA, agencje ratingowe S&P, Fitch i Moody's były uznawane za "wyrocznie". Inwestorzy często bez większej refleksji zawierzali ocenom wydawanym przez te instytucje. Wysoki rating zachęcał do kupowania akcji, obligacji czy innych instrumentów pozytywnie ocenianych. Niski rating był dla przedsiębiorstw czy krajów jak wyrok. Wiarygodność agencji mocno ucierpiała 8 lat temu. Żadna z nich nie przewidziała, że dojdzie do globalnego kryzysu, który nie wywołało żadne nagłe wydarzenie, tylko prowadzone przez wiele lat szkodliwe działania różnych instytucji finansowych. Inżynieria finansowa doprowadziła do powstania "toksycznych" instrumentów finansowych. Agencje, w tym i S&P, chwilę przed wybuchem kryzysu wydawały oceny AAA - najwyższe z możliwych - śmieciowym instrumentom finansowym takim jak np. CDO (Collateralized Debt Obligation - obligacje zabezpieczone długiem), które często tak naprawdę nie były nic warte. Podobnie było z upadającym bankiem Lehman Brothers, który chwilę przed wyjściem na jaw prawdy o fatalnym stanie jego finansów, otrzymał od Standard & Poor's rating A (wyższy niż ma Polska). Za zawyżanie ratingów agencję pozwano. Ostatecznie w lutym 2015 r. S&P zapłaciła - w ramach ugody - blisko 1,5 mld dol. odszkodowania. Poza departamentem sprawiedliwości z cywilnoprawnymi pozwami przeciwko S&P wystąpiły też prokuratury generalne 19 stanów i stołecznego Dystryktu Kolumbia, jak również kalifornijski fundusz emerytalny pracowników sektora publicznego Calpers. Zakulisowe wydarzenia mające miejsce w największych instytucjach finansowych przed kryzysowym 2008 rokiem były inspiracją dla wielu filmów. Akurat 1 stycznia 2016 r. w Polsce do kin wszedł oparty na książce Michaela Lewisa "The Big Short". Znalazło się w nim i miejsce na pokazanie w krytycznym świetle agencji ratingowych. Straciliśmy w oczach inwestorów zagranicznych... -Mimo blamażu agencji ratingowych w przypadku kryzysu na rynku nieruchomości w USA, decyzje agencji wciąż mają ogromne znaczenie dla rynków finansowych. I w przypadku ocen poszczególnych krajów są często traktowane jako kierunkowskaz dla inwestycji. Nadal bowiem rynki i rządy uznają, że jest to narzędzie potrzebne do oceny wiarygodności danego kraju (i płacą za to, by agencje analizowały ich pozycję). Na efekty piątkowej obniżki nie musieliśmy długo czekać. Duży kapitał odpłynął z warszawskiej giełdy. Momentalnie po ogłoszeniu decyzji mocno na wartości stracił także złoty. Dla inwestorów obniżenie ratingu i perspektywy jest bowiem sygnałem, że dany rynek staje się - lub stać się może - mniej stabilny. Kursy dolara, franka i euro wzrosły w piątek od 1,5 do 2 proc. Najwięcej złoty stracił względem wspólnej waluty. Na uwagę zasługuje fakt, że ostatni raz tak w tak dużej skali jej notowania wzrosły ponad 4 lata temu (22 września 2011 r). Obecnie jedno euro kosztuje 4,48 zł, frank 4,09 zł, a dolar 4,10 zł. Amerykańska waluta jest najdroższa od 2003 r. -Forex i rynek akcji charakteryzują się dużą zmienności w nerwowych momentach. Często inwestorzy w pierwszym momencie reagują w przesadny sposób. Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na jeszcze jeden element - notowania 10-letnich obligacji rządowych. Tu nie mieliśmy do czynienia z nagłym wzrostem rentowności, z którym mamy zawsze do czynienia w kryzysowych momentach. To może świadczyć o tym, że jednak obniżka ratingu przez jedną agencję (pozostałe nie zmieniły swoich ocen dla Polski) nie przekreśla od razu naszej wiarygodności. Niestety na jednej obniżce ratingu może się nie skończyć. S&P ocenia negatywnie perspektywy dla naszego kraju. "Jeśli podważona zostanie wiarygodność polityki pieniężnej lub jeśli finanse publiczne pogorszą się bardziej od naszych obecnych oczekiwań" z prawdopodobieństwem około 30 proc. w ciągu 24 miesięcy ocena spadnie jeszcze bardziej.
Stargard (83.21.81...) 16-01-2016 21:14
287.
        Czy senat UJ uchyli uchwałę krytykującą prezydenta Dudę?... -Pracownik UJ, a zarazem działacz PiS, broni prezydenta Dudy. Złożył właśnie skargę do uczelnianego senatu, domagając się uchylenia uchwały krytykującej prezydenta za łamanie prawa. -Pod koniec listopada Rada Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego wystosowała uchwałę, w której zaapelowała do prezydenta Dudy, pracownika etatowego UJ, o uszanowanie prawa i wolności obywatelskich. "Apelujemy o niezwłoczne podjęcie działań, które nie dopuszczą do trwałego zachwiania równowagi pomiędzy władzą sądowniczą a władzami ustawodawczą i wykonawczą" - napisali prawnicy, odnosząc się m.in. do bezprawnych ich zdaniem działań prezydenta w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Uchwałę przyjęto 55 głosami, przy 21 głosach przeciwnych i sześciu wstrzymujących się. Tymczasem w ub. tygodniu na uniwersytecie rozeszła się plotka, że kierownik dziekanatu na wydziale prawa Krzysztof Kopacz domaga się od Senatu UJ uchylenia słynnej już uchwały. Ma do tego pełne prawo, bo każdy obywatel może złożyć taką skargę w trybie Kodeksu Postępowania Administracyjnego. Inna sprawa, że Kopacz jest członkiem Senatu UJ, choć nie jest naukowcem. - Potwierdzam, skarga wpłynęła. Mogę tylko dodać, że jej autor domaga się głosowania w trybie tajnym - mówi nam Adrian Ochalik, rzecznik UJ. Co to oznacza? - Że członkowie senatu nie będą musieli głosować przeciw uchwale z otwartą przyłbicą - tłumaczy prof. Stanisław Waltoś, wybitny krakowski prawnik, profesor honorowy UJ i członek Senatu, ale bez prawa głosu (może uczestniczyć w posiedzeniach senatu z głosem doradczym). Przyznaje, że zdecydowanie doradzałby senatowi odrzucenie skargi, bo naukowcy, jego zdaniem, mieli prawo, a nawet obowiązek ogłosić swoje stanowisko w kwestii działań prezydenta Dudy. - Nie mogliśmy być obojętni wobec zachowania władzy, które dotyczy nas wszystkich - uważa profesor Waltoś, przypominając jednocześnie, że podobne uchwały przyjęto także w Uniwersytecie Warszawskim i Polskiej Akademii Nauk. Czy jego zdaniem uda się Krzysztofowi Kopaczowi doprowadzić do uchylenia uchwały? - Nie mam pojęcia. Sam chciałbym wiedzieć, trochę się boję – przyznaje prawnik. Nieoficjalnie kilku wykładowców UJ mówi nam, że w uczelnianym senacie jest wielu zwolenników PiS, szczególnie na wydziale historycznym, a to niedobrze wróży głosowaniu. Na uniwersyteckich korytarzach pojawiają się także plotki, że sprawa ma drugie dno: chodzi o to, by sprawdzić, jak silna na UJ jest dziś prawica i czy będzie w stanie w nadchodzących wyborach na rektora przeforsować kandydata, sprzyjającego PiS. Krzysztof Kopacz odmówił nam komentarza, tłumacząc, że nie może rozmawiać, bo jest w pracy. To nie pierwsza aktywność kierownika dziekanatu, która odbiła się szerokim echem na uczelni. W maju ub. roku wystosował do rektora UJ protest w sprawie zarzutu przełożonych Dudy o blokowanie przez prezydenta etatu. „Dr Andrzej Duda przebywa na bezpłatnym urlopie od kilku lat, od czasu podjęcia funkcji publicznej. Wydział Prawa i Administracji zatrudnił osobę do realizacji zadań, które pozostawały w obowiązkach” – napisał Kopacz. Jego skargę Senat UJ rozpatrzy 27 stycznia. Newsweek.plPolska Anna Szulc
Stargard (83.21.81...) 16-01-2016 21:32
288.
        USA chcą skontrolować Polskę? Fried wyjaśnia powód swojej wizyty... -Były ambasador USA w Polsce, a obecnie koordynator ds. sankcji w Departamencie Stanu Daniel Fried potwierdził w sobotę, że w przyszłym tygodniu odwiedzi Warszawę. Jak zaznaczył, wizyta ma związek z jego obecną pracą, a zwłaszcza sankcjami nałożonymi na Rosję. Jako pierwszy o wizycie Frieda w Polsce poinformował na Twitterze w piątek ekspert ds. polityki zagranicznej Eugeniusz Smolar z Centrum Stosunków Międzynarodowych, sugerując, że ma to związek z zaniepokojeniem rządu USA sytuacją w Polsce, czego Fried nie potwierdził. "Waszyngton jest zaniepokojony i wysyła w przyszłym tygodniu jednego ze swych najwyższych rangą dyplomatów Dana Frieda, przyjaznego Polsce byłego ambasadora, by zobaczyć co się dzieje" - napisał Smolar. -"Moja wizyta ma faktycznie związek z moją pracą jako koordynatora ds. sankcji w Departamencie Stanu. Jestem w ścisłym i regularnym kontakcie z polskim rządem w sprawie sankcji, a zwłaszcza programu sankcji nałożonych na Rosję" - poinformował PAP w mailu Daniel Fried. USA oraz Unia Europejska nałożyły sankcje na Rosję w 2014 roku w odpowiedzi na aneksję przez Rosję ukraińskiego Krymu. Sankcje zostały następnie rozszerzane, by ukarać Moskwę za wspieranie prorosyjskiej rebelii na wschodzie Ukrainy. USA dotychczas wielokrotnie zapewniały, że sankcję będzie można znieść dopiero, gdy Rosja spełni postanowienia tzw. porozumień z Mińska. Chodzi o zawarte w stolicy Białorusi porozumienia w sprawie zakończenia konfliktu na wschodzie Ukrainy. W piątek w obwodzie kaliningradzkim odbyły się za zamkniętymi drzwiami rozmowy w sprawie realizacji porozumień z Mińska między asystent sekretarza stanu USA ds. Europy Victorią Nuland, a doradcą prezydenta Władimira Putina, Władisławem Surkowem. Wypowiadając się dzień przed tym spotkaniem, Daniel Fried powiedział na American University w Waszyngtonie, że zniesienie sankcji wymaga spełnienia porozumień z Mińska, wyliczając, że obejmuje to "wybory w Donbasie, wstrzymanie walk i przywrócenie kontroli nad wschodnią granicą Ukrainy". "Wydaje się dziś, że Rosja zmierza do dyplomatycznego rozwiązania w tej kwestii" - oświadczył dodając, że ma nadzieję na postęp w kierunku spełnienia tych warunków jeszcze w tym roku. interia.pl
Stargard (83.21.81...) 16-01-2016 22:02
289.
        Nie podoba ci się, co robi PiS? Prezes Kaczyński właśnie powiedział, co o tobie myśli: albo nie znasz faktów, albo jeste... -Jarosław Kaczyński udzielił "Rzeczpospolitej" pierwszego po wyborach wywiadu prasowego. Z fragmentów, które opublikowano wyłania się obraz zdeterminowanego polityka, na którym krytyka na arenie międzynarodowej nie robi wrażenia. Lider PiS zapowiedział też, że czynione przez zagranicznych polityków nacisków, nie mają szans wpłynąć na plany ekipy rządzącej. ADVERTISEMENT Kaczyński w wywiadzie odniósł się m.in. do kwestii nałożenia przez Komisję Europejską na Polskę procedury w sprawie rzekomego łamania przez posłów demokratycznego porządku. Szef PiS nie ma wątpliwości - jego zdaniem obecne zamieszanie wokół Polski jest efektem niezadowolenia europejskich polityków, którzy z niepokojem patrzą na to, jak nasz kraj wymyka się z utartych schematów. Prezes partii rządzącej sugeruje też, że temat sytuacji wewnętrznej Polski i europejska debata, którą obserwujemy, są efektem "nacisku różnych grup polskich, które mają europejskie kontakty". – Generalnie taki stan Polski, jaki był przez ostatnie 8 lat dla wielu sił w Europie jest stanem optymalnym, a wszelka zmiana jest stanem nieoptymalnym. Do tego dochodzi bardzo silny nacisk różnych polskich grup, które mają kontakty europejskie. Ale w najmniejszym stopniu nie ma sensu się tym przejmować, musimy iść swoją drogą i nie możemy ulegać żadnym naciskom. Polska jest suwerennym państwem – mówił dziennikarzom "Rzeczpospolitej" Kaczyński. Szef PiS podkreślił dobitnie, że kurs, jaki obrała Polska będzie utrzymany, a pohukiwania zagranicznych polityków nie będą miały żadnego wpływu na decyzje Warszawy. –Nikt nie może mieć żadnych złudzeń, że dojdzie do jakiegokolwiek ugięcia się i jakichkolwiek ustępstw oraz, że nie będziemy mówili głośno o co tutaj tak naprawdę chodzi – stwierdził. Pod adresem rządu Beaty Szydło, jak i posłów PiS, którzy siłą większości parlamentarnej przegłosowują kolejne kontrowersyjne ustawy, często padają zarzuty łamania demokratycznych reguł. Prezes Kaczyński uważa jednak, że demokracja w Polsce miewa się znakomicie, a pogłoski o jej zagrożonym statusie są wyssane z palca. – Mówienie, że dzisiaj w Polsce demokracja jest zagrożona jest łagodnie mówiąc śmiechu warte. Na 16 samorządów wojewódzkich, a to jest ważna władza, mająca worek z pieniędzmi, 15 jest w rękach opozycji. Nie ma także żadnych ograniczeń w mediach, bo proszę popatrzeć ile razy byliśmy obrażani i krytykowani, a czasami nawet niezapraszani. Nie widzę także ograniczeń w Sejmie, w którym opozycja jest traktowana dużo uprzejmiej niż wtedy, kiedy PiS był w opozycji, choćby mi bardzo często wyłączano mikrofon – powiedział Kaczyński. Nie owijał też w bawełnę, kiedy mówił o przeciwnikach rządów PiS. Jak tłumaczył w wywiadzie, "jeżeli dziś ktoś się skarży na to co się dzieje w Sejmie to naprawdę albo nie zna faktów, albo jest po prostu hipokrytą". źródło: "Rzeczpospolita"
Stargard (83.21.81...) 16-01-2016 23:30
290.
        Flaga UE z napisem "help" – protest na Węgrzech przed ambasadą Polski... -Węgierscy studenci przy wsparciu Komitetu Obrony Demokracji zorganizowali na Węgrzech, pod polską ambasadą, protest. Manifestanci wymachiwali flagami obydwu krajów, jak i unijnymi (na jednej z nich było wielkimi literami napisane "help"). Na transparentach widniały hasła mówiące o przyjaźni obydwu narodów, wsparciu dla naszej demokracji, jak i krytykujące to, co się u nas dzieje. Na drodze przed ambasadą ktoś kredą napisał "UE – demokracja". ADVERTISEMENT „Za waszą i naszą demokrację”, „Polska – Węgry razem w Unii Europejskiej”, „Jesteśmy z wami” – to niektóre z haseł, jakie można było zauważyć. Odczytano list szefa KOD – Mateusza Kijowskiego, który traktował o łączącej oba społeczeństwa wspólnej sprawie obrony demokratycznych wartości. – Odchodzimy w obu krajach od obyczaju demokracji, a system jest demolowany. Musimy znów wspólnie walczyć, wspierać się i współpracować – apelował aktywista. -Sobotnie wydarzenie zgromadziło skromną liczbę 200 osób. Niemniej organizatorzy twierdzą, że to dopiero początek: – Dziś ta manifestacja jest niewielka, ale my też zaczynaliśmy dwa miesiące temu od 200 osób. Dziś tworzy nam się młodzieżówka, przychodzą na nasze spotkania ludzie poniżej trzydziestki, którzy interesują się losami swojego kraju – powiedział jeden z węgierskich organizatorów, dodając, że to właśnie ci młodzi ludzie są przyszłością Europy. źródło: Radio Zet
Stargard (79.186.220...) 17-01-2016 12:58
291.
        Dobra zmiana w natarciu... Roman Giertych -Byłem kilka dni poza Polską, a tutaj dobra zmiana w natarciu. Obniżenie polskiego ratingu we współczesnym świecie to jedno z najpoważniejszych ostrzeżeń jakie daje świat anglosaski. Obniżenie ratingu wpływa na wiarygodność kraju, inwestycje, odsetki od długu publicznego, stan waluty etc. Brak zrozumienia faktu współzależności międzynarodowych jest jedną z podstawowych przyczyn tego, że rewolucja Kaczyńskiego jest z góry skazana na niepowodzenie. Jego działania można porównać jedynie do głupoty przedwojennej sanacji, która raz zawierała sojusz z Hitlerem, a chwilę potem liczyła na gwarancje brytyjsko-francuskie, aby wreszcie uważać, że w wojnie z Niemcami ZSRR będzie pozostawało neutralne. Silni, zwarci, gotowi! Ani nie byliśmy silni, ani zwarci, ani gotowi. Również dzisiaj plan Kaczyńskiego, aby wprowadzić własne autorytarne rządy poza systemem demokracji liberalnych, której to demokracji cechą immanentną są bezpieczniki konstytucyjne, nie ma żadnych szans powodzenia. -Jedyną konsekwencją tego planu może być zniszczenie gospodarcze Polski wynikające z coraz silniejszych gospodarczych uderzeń Zachodu. USA i UE nie mogą sobie pozwolić, aby w systemie Zachodnim pojawił się kraj o takim potencjale jak Polska, który de facto gra opcję wschodnią (Węgry to inna liga).Wszelkie bowiem gadania antyrosyjskie PiS nie zmieniają zasadniczego faktu, że ostry spór z USA i UE oraz system autokracji zbliżony do białoruskiego prowadzi nas w ręce Putina. Być może Polska mogła próbować pozostać krajem pomiędzy Wschodem i Zachodem i realizować koncepcję absolutnej suwerenności na zasadzie balansowania pomiędzy Wschodem i Zachodem (taka odmiana polityki fińskiej). Jednakże ludzie w referendum akcesyjnym zadecydowali inaczej ( a przecież wśród nich był również Kaczyński). Z chwilą wejścia do UE powiązania gospodarcze Polski z Zachodem stały się tak głębokie, że rozwód z Zachodem jest niewyobrażalny, gdyż możliwości gospodarczego wpływu na Polskę ze strony USA, czy UE są nieproporcjonalne do ewentualnych retorsji naszych wobec Zachodu w takim samym stosunku sił, w jakim była Polska roku 1939 w stosunku do Rosji i Niemiec razem. Co nie oznacza oczywiście, że polski rząd nie ma pola manewru. Jest on jednak zmniejszony poprzez fakt istniejących współzależności. Jednocześnie możliwości wykorzystania instrumentu jakim jest UE do naszej polityki przy umiejętnej grze (np. taką grę o Ukrainę prowadził Sikorski) są nieporównywalne do naszego potencjału. Szczerze mówiąc przeceniałem Kaczyńskiego. Przeceniałem go, gdyż nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo on nie rozumie świata zachodu. Sądziłem, że będzie on grał stopniowo i krok po kroku prawie niezauważalnie będzie wzmacniał swoją władzę. Tak było w roku 2005, kiedy po paru miesiącach rządzenia miał blisko 50 proc. w sondażach. Dzisiaj brutalne zagrywki PiS doprowadziły do tego, że cały Zachód wyrobił sobie opinię o nowym rządzie Polski. Jest to opinia bardzo zła. Będzie to skutkować kolejnymi klęskami w polityce międzynarodowej oraz stopniowym osłabianiem gospodarki. Już dzisiejsza decyzja agencji ratingowej oznacza, że wszystkie ewentualne korzyści np. dla frankowiczów z ustawy pomocowej są mniejsze niż straty na wzroście kursu franka, które są i będą z powodu naruszenia demokratycznego fundamentu jakim był TK. Kolejny raz nasuwa się porównanie do zachowania uwielbianej przez PiS sanacji. Radykalne przecenianie swoich sił to jest taka sama głupota jak ich niedocenianie. Gdyby Kaczyński ostatnie kilka miesięcy działał jak w 2005 to Polska krok po kroku wpadałaby w jego ręce. A tak nie minęło 100 dni, a nie mamy żadnego sukcesu międzynarodowego, a zaliczyliśmy setki niepochlebnych artykułów na całym świecie i jeszcze teraz zarówno USA, jak i UE zaczyna nas powoli dociskać. Zapłacimy ogromną cenę za działania PiS. Obyśmy byli mądrzy po szkodzie. Tekst pochodzi ze fan page'a Roman Giertych - strona oficjalna
Stargard (79.186.220...) 17-01-2016 13:09
292.
        Kownacki o PO: Szantażujecie PiS swoim przekazem międzynarodowym... -Jak powiedział w „Kawie na ławę” wiceminister Bartosz Kownacki do Borysa Budki: „Zamiast uderzyć się w piersi, że swoim przekazem zaszkodziliście Polsce, [wy] wybraliście szantaż. Polacy wybrali PiS, PiS może zmienić ustawę o prokuraturze, wprowadzić zmiany w mediach – to wszystko było zapowiadane. A państwo zaszantażowaliście PiS, pan zaszantażował w tym programie, tym, że my na arenie międzynarodowej będziemy [krytykować PiS], jeśli dalej będą wprowadzane zmiany”. Jak wcześniej mówił do posła Piotra Zgorzelskiego: „Przez 8 lat gdy rządziliście, to wszystko [zrzucaliście] na półtoraroczne rządy PiS. Teraz po kilku tygodniach za wszystko [co się dzieje teraz] obwiniacie PiS. Proszę o konsekwencje”. -Magierowski: Prezydent w Brukseli pokaże, że nie schodzimy z proeuropejskiego kursu... – Pan prezydent wyraźnie chce pokazać, że nie schodzimy z proeuropejskiego kursu, że zależy nam na utrzymaniu dobrych stosunków z instytucjami europejskimi, zwłaszcza z Komisją Europejską, i zapewne podkreśli to, o czym mówiła także premier Szydło, że jesteśmy otwarci na dialog, i że KE najwyraźniej nie ma pełnej wiedzy na temat różnych reform i zmian przeprowadzanych przez obecny rząd – mówił dziś w „Woronicza 17″ Marek Magierowski, pytany o jutrzejszą wizytę prezydenta Dudy w Brukseli. -Magierowski: Załamanie na rynku walutowym i osłabienie zł to przykra sytuacja, ale ona wróci do normy -Marek Magierowski w „Woronicza 17″ decyzję agencji S&P o obniżeniu ratingu Polski nazwał decyzją „polityczną”. Rzecznik prezydenta mówił: „S&P, gdy wycenia wiarygodność kredytową spółek, to te spółki płacą za te oceny. Więc nic dziwnego, że oceniany przez S&P Lehman Brothers do końca miał najwyższą ocenę ratingową, AAA. Oczywiście wszyscy byśmy sobie życzyli, żeby wiarygodność kredytowa Polski była wysoka we wszystkich trzech agencjach. Dziwne jest to, że zwraca się uwagę na czynniki polityczne, tymczasem kraje, które z demokracją nie mają wiele wspólnego, mają wyższe ratingi w niektórych agencjach. Podkreślam raz jeszcze, to załamanie na rynku walutowym, osłabienie złotego, to normalna, przykra oczywiście, reakcja, na tego typu decyzje. To jest reakcja stadna, zazwyczaj, gdy takie rzeczy się dzieją. Bo następuje wyprzedaż waluty kraju, którego wiarygodność kredytowa zostaje obniżona. Natomiast jestem przekonany, że ta sytuacja wróci do normy” Jak dodawał Magierowski: „Jerzy Osiatyński, którego trudno podejrzewać o sympatie wobec PiS, powiedział, iż ta decyzja S&P jest niezrozumiała i co najmniej przedwczesna” -Jaki do polityków opozycji: Donosy na Polskę przyniosły skutek. Dokopaliście Polsce... – Donosy na Polskę przyniosły skutek. Dokopaliście Polsce – mówił dziś, zwracając się do polityków opozycji, Patryk Jaki w „Woronicza 17″, odnosząc się do decyzji S&P. Wiceminister sprawiedliwości podważał wiarygodność tej agencji: „Akurat teraz do kin wszedł film, gdzie ta agencja odgrywa jedną z kluczowych ról. Film oparty na faktach o kryzysie finansowym w USA [„Big Short” – red.]. Tam właśnie jest mowa o tym, iż ta agencja, manipulując różnymi danymi, doprowadziła do wielkiego kryzysu kredytów hipotecznych. Po drugie, ta agencja myliła się w sprawie Grecji, bo długo nie zmieniała ratingu Grecji. Nie widziała nic złego do czasu upadku banku Lehman Brothers. Agencja S&P bawi się we wróżbiarstwo” Jak dodawał polityk: „Ta agencja musi zapłacić 1,5 mld dolarów za błędne obniżenie ratingu USA. Dlatego ja mam dystans do wiarygodności tej agencji – co najmniej dystans” -Kukiz zareagował przy przepychance słownej o katastrofę smoleńską... Jak mówił Kukiz w Radiu Zet: „Wyjaśnijcie to po prostu, ja mam dosyć, jeszcze pytanie o aborcję i związki partnerskie poproszę! Powinna być warta wojskowa, raz w roku, raz w miesiącu to przesada.” Kukiz do PO i PiS: Wy się licytujecie kto bardziej zgwałcił, a gwałt jest gwałt... -Kukiz zgodził się z Moniką Olejnik w Radiu Zet w „7 Dniu Tygodnia”, że i PO i PiS robiły to samo próbując włączać Brukselę w sprawy wewnętrzne. Jak mówił: „I jedni, i drudzy mają takie same zasługi! Przy wyborach samorządowych mieliśmy taki sam postulat [ze strony PiS] arbitrażu UE. W sprawie Trybunału, wy się licytujecie kto bardziej zgwałcił, a gwałt jest gwałt. Dlatego trzeba zrobić opcję zerową z TK i wybrać całkowicie inny Trybunał” -Szczerski: Unii nie stać dziś na kolejny kryzys, konflikt. O tym będzie mówił jutro PAD w Brukseli... – Unii nie stać dziś na kolejny kryzys, na konflikt z Polską. To sztuczny konflikt. Unia ma bardzo wiele problemów. I o tym będzie mówił również jutro prezydent w Brukseli. Tylko nieodpowiedzialni politycy europejscy będą nakręcać konflikt Komisji Europejskiej z Polską – mówił dziś w Radiu Zet Krzysztof Szczerski. -Jak przyznał w Radiu Zet Jarosław Sellin, mówiąc o słowach komisarza Timmermansa: „Wykazał się nadgorliwością, na podstawie przekazów medialnych i niesprawdzonych informacji wydawał opinie” Jak dodawał polityk PiS: „KE przyczepiła się do Polski z powodu zmian w prawie wewnętrznym. Mam nadzieję, że urzędnicy UE nie będą przyjmowali suflowanej narracji. Zachęcamy polityków europejskich, by kontaktowali się bezpośrednio z Polską władzą i podejmowali decyzje i formułowali opinie na podstawie faktów, a nie interpretacji” Olejnik: Zwykli Włosi sa zaniepokojeni ustawą medialną w Polsce. Szczerski: Niech się napiją cappucino – „Domagam się szacunku dla Włoch” – powiedział premier Renzi, odpowiadając Komisji Europejskiej. Juncker zaczął się żalić, mówił, że nie wie, dlaczego premier Renzi „pomiata Komisją”. Ale we Włoszech słowa premiera odebrano nie jako wyraz arogancji, tylko pochwalono go za to – mówił dziś w „7 dniu tygodnia” Krzysztof Szczerski. Monika Olejnik przyznała: – To ja mogę powiedzieć, że moi znajomi we Włoszech są zaniepokojeni tym, co dzieje się w Polsce, z ustawą medialną. Mówią, że Włosi, zwykli Włosi są zaniepokojeni tym. – Niech się napiją spokojnie cappucino, wszystko będzie dobrze – odpowiedział prezydencki minister. -Jarosław Sellin w Radiu Zet skomentował decyzję agencji S&P o obniżeniu ratingu Polski. Jak mówił: „Argumentacja wyłącznie polityczna, żadnej argumentacji ekonomicznej. Sama agencja S&P stwierdziła, że polityka monetarna Polski jest dobra. Bank Światowy podniósł perspektywę wzrostu godpodarczego. Nie ma co wpadać w histerię. Decyzja S&P została podjęta dokładnie w tym dniu, gdy prezydent przedstawił projekt ustawy dla frankowiczów oraz podpisał ustawę o podatku bankowym. Te dwie rzeczy uderzają w banki. Widzę w tym koincydencję” Kukiz: PiS kontynuuje politykę zadłużania państwa, to może doprowadzić do dramatycznej sytuacji... Paweł Kukiz w Radiu Zet skomentował decyzję agencji S&P o obniżeniu ratingu Polski. Jak mówił: „Wiarygodność agencji ratingowych jest podobna do wiarygodności sondażowni. Nie zmienia to faktu, że PiS kontynuuje politykę zadłużania państwa. Mamy deficyt na poziomie 55 mld zł. Te działania mogą doprowadzić do dramatycznej sytuacji. Polska potrzebuje rewolucji gospodarczej, odpodatkowania pracy. Trzeba dać możliwości rozwoju drobnej przedsiębiorczości. Pieniądze muszą zostać w kieszeniach podatników. Budżet państwa idzie w złą stronę”
Stargard (79.186.220...) 17-01-2016 13:42
293.
        RZĄDY PiS: DUMA I WSTYD... -Sukces PiSu ma swoje źródła w gwałcie na na polskiej duszy. To, czego wczoraj polska prawica się wstydziła, dziś staje się przedmiotem jej dumy. Jak do tego doszło? Jarosław Makowski tłumaczy to przypominając przypowieść o lisie ks. Józefa Tischnera -Każda rewolucja, powiadał Józef Tischner, zaczyna się w sferze ducha. Ten zaś, kto ma władzę nad duchem, ma też władzę na rzeczywistością - społeczną i polityczną. Dzisiejsza władza PiSu ma swoje źródła właśnie w tej operacji, jaka została skutecznie dokonana na polskiej duszy. A rozegrała się ona przede wszystkim między dwoma, kluczowymi dla Polaków, cechami: dumą i wstydem. PEDAGOGIKA Daje do myślenia, że minister rozwoju, Mateusz Morawiecki, który jeszcze do wczoraj robił karierę w banku z zachodnim kapitałem, bezrefleksyjnie powtarza za prawicowymi publicystami: „czas skończyć z pedagogiką wstydu”. Kluczowe jest tu słowo pedagogika. Zdaniem Morawieckiego - rodzimi liberałowie i postępowcy prowadzili jakieś zaplanowane ćwiczenie Polaków: zarówno w sposobie myślenia, jak i sposobie bycia. Że próbowano wychować Polaków na jedną modłę - sposób, który, dodatkowo jest, jak łatwo się domyśleć, obcy naszej tradycji. Próbowano narzucić nam obce polskiej tradycji wzorce. Sęk w tym, że to nieprawda. Gdyby centrowcy i postępowcy przykładali wagę do wychowania tak mocno, jak czyni to prawica, to dziś prawica nie cieszyłaby się samodzielną władzą. Jest dokładnie odwrotnie: postępowcy powiesili na kołku wychowanie, oddając je w ręce prawicy i Kościoła. GWAŁT... -Z wicepremierem Morawieckim trzeba się zgodzić w jednym: pedagogika ma znaczenie. Fakt, że odwołuje się do niej bankowiec, świadczy o tym, że prawica doskonale rozumie wagę wychowania jako narzędzia ćwiczenia „dobrze sformatowanej wspólnoty”. Co więcej, dzisiejszy sukces polityczny prawicy ma swe źródło właśnie w tym, że przeprowadziła ona gwałt na polskiej duszy: to bowiem, co do tej pory było przedmiotem narodowego wstydu, nacjonalizm czy ksenofobia, prawica czyni obecnie przedmiotem narodowej dumy. To zaś, co było przedmiotem wspólnotowej dumy - europejskość czy tolerancja - staje się powodem do wstydu. DUMA... -Co przez długi czas było przedmiotem narodowej dumy? To my, Polacy, tworząc ruch Solidarność, przyczyniliśmy się do obalenia komunizmu i upadku Muru Berlińskiego. To my, Polacy, w naturalny sposób nosiliśmy w sobie gen wolności, którego nie był w stanie zabić w nas PRL, a którego symbolem był Lecha Wałęsa skaczący przez bramę Stoczni Gdańskiej, wyróżniony potem pokojową Nagrodą Nobla. To nasz papież, Karol Wojtyła z Wadowic, przez prawie 30 lat był przywódcą Kościoła Rzymskokatolickiego, pokazując światu polską otwartość, tolerancję i, co ważne, przynależności Polaków do Europy, która oddycha dwoma płucami: zachodnim i wschodnim. Rozpierała nas duma, gdy najpierw Czesław Miłosz, a potem Wisława Szymborska odbierali literackie nagrody Nobla. To my, Polacy, czuliśmy nieskrywaną dumę, przystępując do Unii Europejskiej, w której zaledwie po kilku latach staliśmy się jedynym z kluczowych krajów. Czerpaliśmy także dumę z tego, że stajemy się, podobnie jak Niemcy, Francuzi czy Irlandczycy, nowoczesnym społeczeństwem, w którym respektuje się rządy prawa, szanuje mniejszości - religijne czy seksualne - w którym ceni się tolerancję. Czuliśmy dumę, że nasza transformacja ustrojowa i gospodarcza, choć nie bez błędów i czasami zbyt dużym kosztem, doprowadziła nasz kraj do sytuacji, w której Polska jest innym państwom przechodzącym podobne procesy transformacyjne stawiana za wzór. Czuliśmy, w końcu, dumę, gdy inni, w tym przywódcy ważnych na świecie państw, jak choćby prezydent Ameryki Barack Obama, stawiali Polskę za wzór do naśladowania. WSTYD... -Poczucie dumy, jakie czerpaliśmy z tych tak bardzo tradycyjnych polskich wartości, jak tolerancja, otwartość, kreatywność, szacunek wobec inności, europejskość szło zarazem w parze z poczuciem wstydu. Mieliśmy poczucie wstydu, że wciąż zbyt duże drzemią w nas pokłady homo sovieticus - a więc podejrzliwości, braku zaufania do innych czy współpracy. Odczuwaliśmy wstyd, gdy dochodziło w naszych miastach do antysemickich wybryków i pobić obcokrajowców tylko dlatego, że mili inny kolor skóry. Nie kryliśmy wstydu, ba, polski Kościół, szczególnie wobec Jana Pawła II go nie krył, który tyle zrobił dla pojednania z Żydami, gdy nasi duchowni głosili antyżydowskie czy ksenofobiczne poglądy. Było nam wstyd, gdy nasi prawicowi politycy straszyli Unią Europejską, w której my, zwykli obywatele, widzieliśmy szansę na rozwój i skok cywilizacyjny oraz kulturowy. Mieliśmy poczucie wstydu, że - w zjednoczonej Europie - polska prawica stara się odgrzewać nacjonalistyczne hasła. I w końcu, odczuwaliśmy wstyd, gdy prawica grała, jak w przypadku Niemiec, na - wydawać by się mogło - odesłanych do lamusa resentymentach. BÓL... -Ta swoista gra, jaka toczyła się między dumą i wstydem w polskiej duszy polegała na wystawieniu na świecznik tego, co w nas najlepsze, i w oczach innych - szczególnie zachodnich obserwatorów - budziło podziw wobec Polaków i Polski: tolerancji, otwartości, kreatywności, pracowitości. Zarazem chowanie pod korcem tych cech, które odsuwały nas od Zachodu: ksenofobii, antysemityzmu, pieniactwa, resentymentu… Sęk w tym, że wszystkie te cechy, które były przedmiotem wstydu, nie zostały przez dużą część Polaków przepracowane i odrzucone jako złe. Zostały zepchnięte, bo inny, drugi patrzył na nas, do podświadomości. Wstyd w tym przypadku okazał się bólem. A bolało dlatego, że duża część polskiej prawicy, musiała skrywać te cechy, których chować wcale nie chciała. Ból był tym bardziej nie do zniesienia, im bardziej prawica chciała pokazać swoje naturalne oblicze. OPOWIEŚĆ O LISIE... -To, co zostało stłamszone, to, co zostało zepchnięte do podświadomości, w ramach logiki wstydu, dziś wraca ze zdwojoną siłą na pierwszą linię frontu. To, czego wczoraj polska prawica się wstydziła, dziś staje się przedmiotem jej dumy. Jak do tego doszło? Otóż sprawił to resentyment. Jego logika powoduje, że człowiek, który się mu podda, dokonuje gwałtu w świecie wartości, że - mówiąc za Fryderykiem Nietzschem - przewartościowuje wszystkie wartości. Istota resentymentu skrywa się w przypowieści o lisie, który miał apetyt na słodkie winogrona. Tyle że winogrona wisiały zbyt wysoko. Lis tak wysoko nie sięga. Aby się jakoś pocieszyć, wmówił sobie, że winogrona są kwaśne. Tych, którzy mówili inaczej, uznał za kłamców. Resentyment polega na odwróceniu - „przewrocie” - porządku wartości. Jak notował wnikliwy badacz świata aksjologicznego ks. Józef Tischner wartości wyższe zostają uznane za wartości niższe, a niższe za wyższe. Skąd się to bierze - pytał Tischner. Ze słabości. Lis nie uznaje faktu, że jest mały. Przecież każdy wie, że lisy są wielkie. Zamiast pogodzić się z rzeczywistością, mści się na świecie wartości i przewraca go do góry nogami. Tyle że mszcząc się na porządku wartości, mści się w gruncie rzeczy na ludziach, którzy ten porządek reprezentują. CZY ROZPOZNAJEMY W TEJ OPOWIEŚCI POLSKĄ PRAWICĘ I KACZYŃSKIEGO?... -Polska prawica, która gardzi dialogiem i kompromisem, wartościami, które są chlebem powszednim w Europie, krzyczy: „Unia jest wrogiem Polski”, „Unia jest antypolska”. Gdyby nie unijna kasa, to Kaczyński najchętniej wyprowadziłby Polskę ze wspólnej Europy. Prawica lęka się nowoczesności, której immanentną cechą jest różnorodność. Symbolem tej różnorodności z odmiennymi ideami, różnymi stylami życia, otwartością, tolerancją, kompromisem, jest Zachód. Taka nowoczesność jest więc gwałtem na prawicowym umyśle, który lubi jedność i jednorodność. Dlatego prawica mówi, że nowoczesność, którą sprowadza do cyklistów i wegetarianizmu - należy odrzucić. Polski Kościół, który - gdy żył Jan Paweł II - chował swoje nacjonalistyczne oblicze pod dywan, dziś coraz część jest z niego dumny. Młodzi księża, jak Ks. Jacek Międlar - zagrzewają do boju na wiecach ONR, gdzie wznosi się ksenofobiczne hasła: „Je..ć Araba”, „Cała Polska śpiewa z nami: wypier... z uchodźcami”. Skoro nie ma Jana Pawła II, a papieżem jest jakiś „lewak z Argentyny”, to dość wstydu, że jest się katolickim ksenofobem. POLSKA WSTAJE Z KOLAN... -Prawicowy resentyment sprawia, że katalog wartości, z których byliśmy dumni, i które sprawiały, że inni patrzyli na nas z podziwem - praworządność, tolerancja, kompromis, kreatywność, dialog - zostają odesłane do lamusa. Owocem przewartościowania wartości, jakiego dokonała prawica w polskiej duszy, jest to, że dziś nie musisz się już wstydzić, iż jesteś nacjonalistą, ksenofobem, pieniaczem wymachującym szabelką, politykiem gardzącym Europą, czy ministrem mającym w nosie międzynarodowe kompromisy. By było bardziej perwersyjnie, to prawicowe poczucie dumy dokonuje się przy okrzykach: „Polska wstaje z kolan”. Nie ma znaczenia, że fałszywy „koniec pedagogiki wstydu” w prawicowym wydaniu oznacza, realny początek izolacji i marginalizacji Polski w Europie i świecie. Koniec pedagogiki wstydu oznacza, że wzorem staje się „dumny” prawicowiec, zawsze pełen roszczeń, zawsze gotów do obwiniania innych, a nie siebie, chorobliwie podejrzliwy, przesycony świadomością nieszczęścia, niezdolny do osobistych poświęceń. Oto, jak się zdaje, ten „nowy Polak”, którego z poczucia wstydu wyzwolił PiS. NA KONIEC KS. TISCHNER... -Jak wiemy, Tischner zawsze potrafił nadać polskim sprawą odpowiedni sens: „Polska jest krainą pełną dziwów. Nie ma na tym świecie takiego grzechu i takiej wady, która nie byłaby również grzechem i wadą Polski; głupota świata ma i u nas swoje gniazda. Polska jest grzesznicą Europy. Ale taka jest tylko powierzchowność Polski. Czujemy bowiem dobrze, że Polska ma również swoją głębię. Z głębi dobywają się niekiedy głosy i czyny zdumiewające: głos Jana Pawła II, ruch Solidarności, męczeństwo ks. Jerzego. W ten sposób daje o sobie znać inna Polska – nie ta przemijająca, lecz wieczna. Bo wieczna Polska istnieje. Co jest rdzeniem wiecznej Polski? Nie wiem, ale chyba wiara – jakaś niezwykła wiara, że to, co wydaje się niemożliwe, jest możliwe, że wbrew nadziei, trzeba uwierzyć nadziei, że w świecie nienawiści miłość ma wartość ogromną. Wiara ta zmienia bieg historii. A może i góry przenosi. Trzeba wciąż mieć na oku te wieczną Polskę z jej wiarą, by nie zwątpić, widząc Polskę z powierzchni”. Moment, w którym znów odsłoni się ta „wieczna Polska”, będzie chwilą, w której Polki i Polacy odrzucą prawicowe poczucie dumy i chorobliwy resentyment. Newsweek.pl
Stargard (79.186.220...) 17-01-2016 14:20
294.
        stargard od 262 do 294 pisze sam z sobą *** chyba jedno i drugie to tak na marginesie dokonuje przedruków z jedynie słusznej prasy Aarona Szretcheta. Nic dodać nic ująć i wrzeszczy ,że domacja zagrożona. Pluje zewsząd na Polskę oj nie ładnie jak ci nasłani szubrawcy. Już 16 listopada gdy następuje zaprzysiężenie rządu, kilkanaście dni później PE straszy Polskę debatą, nie mijają dwa miesiące od zaprzysiężenia rządu, a KE wszczyna procedury przeciwko Polsce. Przecież widać, że to jest działanie inserowane przez PO, która nie może się pogodzić z wyborczą porażką, Tusk - szef KE, Bieńkowska - komisarz, Hübner - była komisarz, Lewandowski - były komisarz, wart zauważyć, że do tej chwili wszystkie stanowiska w UE sprawowali tylko POwcy. A były prezes niemieckiego TK: "Przepaść między prawem a rzeczywistością w Niemczech nigdy nie była tak głęboka". Może jakiś nadzór ze strony UE? Czy Merkel zostanie oskarżona o złamanie niemieckiej konstytucji? Angela Merkel ma coraz większe kłopoty w Niemczech. Były prezes niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego Hans-Juergen Papier stwierdził publicznie, że niemiecki rząd - poprzez fatalną politykę migracyjną - nie wywiązuje się z obowiązku bycia gwarantem wolności i bezpieczeństwa swoich obywateli, a przepaść między prawem a rzeczywistością w Niemczech jeszcze nigdy nie była tak głęboka jak teraz. To może jakiś nadzór ze strony UE...? A drugi *** z Luksemburga też wrzeszczy że w Polsce niszczy się demokrację a Luksemburg zamierza zlikwidować swój Trybunał Konstytucyjny. Jakoś nie słychać oburzenia i histerii Niemców, eurokratów i PO-Petrusów Wyobraźmy sobie, że rząd PiS zapowiada zmianę Konstytucji i likwidację największej świętości jaką jest Trybunał Konstytucyjny. Histeria niemieckich i brukselskich polityków jak i członków PO oraz Nowoczesnej sięgnęłaby chyba zenitu! Wszak likwidacja TK byłaby istnym zamachem na podstawy demokratycznego państwa prawa... A teraz, uwaga: rząd w Luksemburgu naprawdę zamierza zmienić konstytucję i zlikwidować swój TK. Czy słyszycie jakiekolwiek głosy oburzenia ze strony ww. grona? Ja ich jakoś nie słyszę...  Aby było śmieszniej, kilka tygodni temu szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Luksemburga - Jean Asselborn - ostro skrytykował Polskę za planowane zmiany w funkcjonowaniu Trybunału Konstytucyjnego. Stwierdził on publicznie, że "sytuacja w Polsce coraz bardziej przypomina działania podejmowane przez reżimy dyktatorskie" (sic!). Teraz okazało się, że rząd w Luksemburgu sam zamierza zmienić własną konstytucję i zlikwidować Trybunału Konstytucyjnego. Ku jednak wielkiemu zdziwieniu - nikt w Europie nie protestuje! Nikt nie podnosi larum, że oto rząd w Luksemburgu zamierza dokonać zamachu na podstawy demokratycznego państwa prawa. Nikt nie chce roztoczyć nad tym najbogatszym per capita państwem w Europie jakiegokolwiek "nadzoru".  Ta sytuacja jeszcze bardziej umacnia mnie w przekonaniu, że całej unijnej elicie, wszystkim eurokratom, Niemcom czy PO-Petrusom wcale nie chodzi o Trybunał czy standardy demokratycznego państwa prawa. Im chodzi jedynie o ochronę dotychczasowych wpływów, kasy i ogólnie - zachowanie status quo - czego gwarancją nie może być rząd PiS w Polsce. Istota problemu leży zaś w kwestiach czysto finansowych i interesach ekonomicznych jakie niemieckie (głównie) firmy mają w Polsce, a które obecnie częściowo są zagrożone (poprzez planowane podatki bankowy i od sklepów wielkopowierzchniowych). Stąd histeryczne ataki, szczucie i grożenie "europejskim nadzorem". A CIOTKA Tuseka Angela tez złamała konstytucje za co może stanąć przed Trybunałem a za co ? Wszystko przez złą i nieprzemyślaną politykę migracyjną. Angela Merkel otworzyła granice niemieckiego państwa dla nielimitowanego przypływu migrantów Bliskiego Wschodu i Afryki. Szacuje się, że w ciągu całego 2015 roku do Niemiec przybyło około 1 miliona osób. Były prezes niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego Hans-Juergen Papier uznał, iż zagrożona jest "państwowa integralność" Niemiec (co już widać na przykładzie Bawarii, która najmocniej buntuje się przeciwko polityce Berlina). - "Nigdy dotąd w historii RFN przepaść między prawem a rzeczywistością nie była tak głęboka" - powiedział w wywiadzie dla dziennika "Handelsblatt". Podstawowym błędem w polityce Angeli Merkel uznał on zatarcie granic pomiędzy prześladowanymi osobami mającymi indywidualne prawo do azylu a uchodźcami ekonomicznymi. To, jego zdaniem, stało się przyczyną nie wywiązywania się przez Niemcy z obowiązku bycia gwarantem wolności i bezpieczeństwa swoich obywateli. Znany w Niemczech konstytucjonalista - Ulrich Battis - sugeruje nawet, że Merkel podejmując indywidualnie decyzję o otwarciu niemieckich granic dla setek tysięcy uchodźców i imigrantów, mogła się dopuścić złamania niemieckiej konstytucji. Jego zdaniem w sprawie o takiej wadze ona sama nie powinna decydować. Zgodę na imigrację na taką skalę (1 mln osób w ciągu roku) powinien wyrazić Bundestag.
dipsy (89.229.100...) 17-01-2016 17:29
295.
        Zdradziecki Standard & Poor's... -Czy obniżenie ratingu Polski przez agencję Standars & Poor's to coś poważnego, czy też element politycznej intrygi wymierzone w rząd PiS? Obniżenie przez agencję Standars & Poor's (S&P) ratingu polskich obligacji to bolesny cios dla polskiej gospodarki. Od piątku po południu jesteśmy wszyscy – i rząd, i polskie firmy, i polscy konsumenci – uznani za mniej wiarygodnych pożyczkobiorców, co oznacza że za zaciągane długi musimy płacić więcej, a za złotego jesteśmy w stanie kupić mniej dolarów i euro. -Można mówić co się chce, można doszukiwać się spisków i wrogich inspiracji, można oskarżać krajowych zdrajców i zagraniczną finansjerę. Na użytek krajowej propagandy to pewnie wystarczy, bo przecież "ciemny lud to kupi". Ale mleko jest rozlane, i najbardziej nawet pomysłowe oskarżenia nic na to nie poradzą. Politycy PiS i część publicystów szybko podchwyciło tezę, że ocena S&P ma charakter polityczny, a nie ekonomiczny. To brzmi nawet nieźle: skoro polityczny, to nie merytoryczny. Innymi słowy, nie ma się co przejmować, wiadomo jak to z polityką jest. Ale to nie jest prawda. Ocena S&P nie dotyczy wcale polityki. Światowego giganta, S&P (2,5-3 mld dolarów rocznego dochodu), polska polityka specjalnie nie interesuje. S&P pieniądze zarabia na jednym: na informowaniu inwestorów, na ile prawdopodobne jest, że rząd danego kraju nie spłaci w terminie swoich długów. A obniżenie ratingu oznacza, że zdaniem S&P takie prawdopodobieństwo w ciągu minionych kilku tygodni znacząco wzrosło. S&P wyraźnie mówi dlaczego: nie chodzi wcale o politykę, ale o osłabienie niezależności instytucji, które gwarantują stabilność polityczną i gospodarczą kraju. Wspomniane są: Trybunał Konstytucyjny i media publiczne. Ale między wierszami łatwo wyczytać, że chodzi o coś innego. S&P wyraźnie mówi: skoro większość parlamentarna uważa (i dowodzi swoimi działaniami), że ma absolutną władzę i żadna instytucja nie ma prawa "przeszkodzić w realizacji programu", to najprawdopodobniej prędzej czy później problem ten dotknie również NBP. NBP ma niezależność i konstytucyjny obowiązek obrony stabilności pieniądza. A to oznacza, że jeśli rząd prowadziłby nadmiernie rozrzutną politykę finansową, obowiązkiem NBP byłaby reakcja i zaostrzenie polityki pieniężnej. Chyba, że w taki czy inny sposób, prawny bądź personalny, niezależność NBP się skutecznie ograniczy. Tyle, że osłabienie takiego bezpiecznika na dłuższą metę niemal na pewno doprowadzi do poważnych kłopotów finansowych kraju. Czy S&P ma rację? Zobaczymy. Czy konsekwencje decyzji S&P będą bolesne? To też zobaczymy, zależy to m.in. od tego, jak zachowają się pozostałe dwie globalne agencje ratingowe. Ale jedno jest pewne. Nasi politycy i publicyści mogą mówić i pisać co chcą, miotać oskarżenia i demaskować spiski. Tyle, że nie ma to żadnego znaczenia. Bo inwestorzy na całym świecie nie interesują się specjalnie tym, co mówi polski minister finansów, a jeszcze mniej tym, co wypisują na internetowych portalach polscy publicyści. Interesują się ratingiem. I od piątku każą wszystkim polskim instytucjom, od rządu poczynając, płacić wyższe odsetki, a za euro i dolara płacić więcej złotych. Witold Orłowski natemat.pl
Stargard (79.186.220...) 17-01-2016 17:50
296.
        ZDRADA NARODOWA... -Przyszła więc pora, by państwu z PiS powiedzieć jasno: Polska to nie PiS, Polacy to nie tylko wyborcy PiS, nasza racja stanu nie jest racją stanu PiS, Polska będzie trwać także po PiS. Jeszcze nigdy tak niewielu Polaków nie zaszkodziło Polsce tak szybko i tak bardzo jak czołowi politycy PiS. A przecież nie ma żadnych wątpliwości, że to dopiero początek. O socrealistycznej architekturze komuniści mówili, że jest „narodowa w formie, socjalistyczna w treści”. To samo można powiedzieć o polityce zagranicznej PiS. Owa socrealistyczna architektura była przeciwstawiana architekturze nowoczesnej. I tu jest paralela. Polityka zagraniczna nowej władzy w istocie jest przeciwieństwem polityki nowoczesnej, estetycznej, racjonalnej. Ale nie o kalambury i porównania tu idzie. Mamy bowiem do czynienia z rzeczą śmiertelnie poważną. PiS prowadzi nas – w sensie politycznym, strategicznym i mentalnym – na Wschód. Odbywający się teraz demontaż demokracji jest przestępstwem, błyskawiczne rujnowanie reputacji Polski jest głupotą, ale spychanie nas na margines Zachodu jest zbrodnią. Jarosław Kaczyński potrzebuje wroga. I z łatwością go znajduje. Poza granicami Polski wrogiem od dawna są Niemcy. (...) Panowie Kaczyński i Orbán, celebrując sojusz dyktatorów, odkurzają zwietrzały slogan „Polak, Węgier – dwa bratanki”. Można by na to machnąć ręką, gdyby Kaczyński jednocześnie nie demolował całkiem świeżego i nieujętego jeszcze w narodową mądrość przesłania „Polak, Niemiec – przyjaciele i partnerzy”. Dobre polsko-niemieckie relacje to w kategoriach historycznych cud, w kategoriach politycznych zaś – kwestia naszej racji stanu. To pomnik zbudowany przez prawdziwych polskich mężów stanu, kardynałów Wyszyńskiego i Wojtyłę, Tadeusza Mazowieckiego i Władysława Bartoszewskiego oraz świadomych swej politycznej odpowiedzialności, ale i interesu Niemiec oraz Europy, biskupów i polityków niemieckich.newsweek.pl
Stargard (79.186.220...) 17-01-2016 19:57
297.
        pitu pitu i w ramach tej przyjaźni zlikwidowano stocznie w Szczecinie aby ta niemiecka mogła działać i zatrudniać tania sile roboczą z Polski. A w nagrodę Tusku został marionetka w Brukseli. To, że nam dają okruchy nie znaczy, że nie należny nam się chleb.
ciagle szczecinski (81.190.32...) 18-01-2016 08:11
298.
        Leszek Balcerowicz: zagrożeniem dla gospodarki są fanatyczni politycy... - Największym zagrożeniem dla gospodarki są fanatyczni i niekompetentni politycy - uważa Leszek Balcerowicz, który gościł dziś na antenie Radia TOK FM. Jak podkreślił, Prawo i Sprawiedliwość, przy całej swojej patriotycznej retoryce, prowadzi działania "antypatriotyczne". -Zdaniem Leszka Balcerowicza największym zagrożeniem dla gospodarki są sami politycy i to właśnie kompetencją i postawą władzy tłumaczy obniżenie ratingu dla Polski przez agencję Standard and Poor's. - Obniżenie ratingu dla Polski jest wynikiem nie tylko tego, co dzieje się obecnie, ale także tego, co będzie się działo - uważa Balcerowicz, porównując atakowanie obniżenia ratingu do atakowania prognozy pogody. Działania wokół Trybunału czy mediów są, zdaniem Balcerowicza, atakiem na przedsiębiorców i tym samym na zwykłych obywateli. - PiS działa bardzo antypatriotycznie - ocenia. - Na skutek wzrostu ryzyka politycznego więcej zapłacą przedsiębiorcy, władze lokalne, frankowicze - mówi Balcerowicz. - Odpowiedzialny rząd zwiększa odporność na zagrożenia zewnętrzne, nieodpowiedzialny rząd zwiększa te zagrożenia - ocenia. Leszek Balcerowicz odniósł się także do opinii polityków PiS, którzy argumentują, że demokracja w Polsce wcale nie jest zagrożona. - PiS mówi, że demokracja nie jest zagrożona, bo są demonstracje, te demonstracje nie są jeszcze rozpędzane - zaznacza Balcerowicz, dodając, że są różne demokracje, także populistyczne, w których nie ma żadnych ograniczeń, w przeciwieństwie do demokracji zachodnich. - To, co się dzieje, to atak na demokrację zachodniego typu - konkluduje Balcerowicz. Konsekwencje obniżenia ratingu według Petru Droższe pożyczki albo paliwo. To, zdaniem lidera Nowoczesnej główne konsekwencje obniżenia oceny wiarygodności kredytowej Polski przez agencję Standard & Poor’s. - Byłem zaskoczony tą decyzją. Obniżenie oceny stało się bardzo szybko - mówił lider Nowoczesnej podczas dzisiejszego briefingu prasowego. Polityk uważa, że obniżka ratingu szkodzi realnie Polakom. Polityk, który kiedyś był ekonomistą, podkreśla, że obniżona wiarygodność oznacza, że firmy i skarb państwa będą płacić większe odsetki od zaciągniętych kredytów. Polska i złoty, według Ryszarda Petru, stały się dla międzynarodowych inwestorów nieco mniej wiarygodne, niż przed obniżką ratingu. - Czynnikiem, który spowodował obniżkę w tak szybkim tempie, było rozpoczęcie procedury kontroli przez Komisję Europejską - stwierdził Petru. Agencja Standard & Poor’s obniżyła wczoraj ocenę wiarygodności kredytowej Polski dla długu publicznego w walucie obcej o jeden stopień - z A- do BBB+. Nowa ocena ma tak zwaną negatywną perspektywę, co oznacza możliwość jej kolejnej obniżki w ciągu dwóch lat. W uzasadnieniu swojej decyzji agencja ratingowa napisała między innymi, że w Polsce "została naruszona równowaga instytucjonalna". Zwrócono między innymi uwagę na zmiany w ustawach o Trybunale Konstytucyjnym, mediach publicznych i służbie cywilnej.onet.pl
Stargard (79.184.165...) 18-01-2016 09:08
299.
        Zmiany w sądach, Trybunale i figa pokazana UE: 5 najważniejszych punktów z nowego wywiadu Prezesa... -Jarosław Kaczyński w nowym roku unikał mediów, ciężar bronienia działań PiS wzięła na siebie Beata Szydło. Ale Prezes wrócił, właśnie udzielił obszernego wywiadu "Rzeczpospolitej". Zdradza w nim jak chce rozwiązać konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego, i to we współpracy z opozycją oraz jakie są jego plany reformy systemu sądownictwa. Zdaje się też pokazywać "figę" Unii Europejskiej. 1. To jeszcze nie koniec wojny o Trybunał... -Choć temperatura sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego zdaje się opadać, Jarosław Kaczyński wskazuje, że to jeszcze nie koniec. Prezes chciałby zmienić konstytucję, na co musi się zgodzić opozycja. Ceną za jej współpracę miałoby być oddanie jej części miejsc w Trybunale. Prezes Kaczyński zapewnia, że nie chce większości, że wystarczy mu siedmiu sędziów, a opozycja może mieć ośmiu. - Jeśli przeciwnicy PiS zgodzą się na zmianę konstytucji, można liczyć na rozwiązanie sporu – przekonuje rozmówca "Rz". 2. Następny przystanek: sądy... "Mamy gotowe projekty zmian w sądownictwie, które bardzo umocnią niezależność sędziów, jednocześnie bardzo osłabiając pozycję prezesów" – mówi w "Rzeczpospolitej" Jarosław Kaczyński. Ale nie ujawnia kiedy PiS będzie próbowało wprowadzić zmiany w życie. Zniknie mechanizm przydzielania sędziów do spraw, decydować ma kolejność ich wpłynięcia. 3. Prezes nie boi się Unii... Po spotkaniu z Viktorem Orbanem Jarosław Kaczyński zdaje się mieć pewność, że Unia Europejska nic mu nie zrobi. Pytany o możliwą reakcję Brukseli na zignorowanie przez Polskę apeli o zmianę sposobu działania władz, Prezes wskazuje, że wtedy Rada Europejska głosuje nad sankcjami. – Z naszego rozeznania nie będzie jednomyślności w tej sprawie i to de facto zamyka ten temat – mówi Kaczyński. To sygnał, że jest przekonany, że Unia nic nam nie zrobi i nie trzeba się nią przejmować. 4. Nocne obrady Sejmu będą normą... Prezes Kaczyński zdaje się nie przejmować głosami opozycji, która krytykuje sposób prac Sejmu. Wskazuje, że przecież nie wykorzystywano przewidzianych przez prawo trybów przyspieszonych procedowania ustaw. A nocne posiedzenia i nocne głosowania to zdaniem szefa PiS norma. – Do dziś dnia pamiętam, jak razem z Ludwikiem Dornem krążyliśmy wokół Sejmu w przerwie obrad, a tu już świtało – opowiada w "Rzeczpospolitej". 5. "Wina PO"... Jarosław Kaczyński przekonuje, że demokracja ma się u nas dobrze, a głosy krytyczne wobec działań rządu są generowane przez opozycję i państwa, którym zależy na tym, żeby Polska była słaba. Prezes broni jednak decyzji o nałożeniu na posłów opozycji kar finansowych i wskazuje, że kiedy PiS było w opozycji było traktowane gorzej. Wyjaśniał też, że opozycja musi być dyscyplinowana, bo jej politycy atakują jego i opcję rządzącą. Proszę pamiętać, że my, w tym niestety ja, musimy słuchać bardzo często niegrzecznych i niebywale niemądrych zaczepek. To jest naprawdę nieprzyjemne i nie dlatego, że ja się tymi ludźmi przejmuję, bo wiem, jacy są, i im współczuje, ale chodzi to, że obniża to polską kulturę polityczną coraz bardziej, a to Polsce naprawdę nie służy. Czytaj więcej Źródło: "Rzeczpospolita"
Stargard (79.184.165...) 18-01-2016 09:43
300.
        Usługi w bankach masowo drożeją. To odpowiedź na podatek nowego rządu... -Podatek bankowy wchodzi w życie od lutego, ale już widać jego pierwsze skutki. Banki przerzucają koszty na klientów i podnoszą ceny na swoje usługi. W sobotę opublikowano w Dzienniku Ustaw ustawę o podatku bankowym. Nowa danina obejmie nie tylko banki, ale również firmy ubezpieczeniowe, SKOK-i i popularne "chwilówki". Ekonomiści przestrzegali, że uderzy ona w konsumentów i widać to jeszcze przed wejściem w życie nowych przepisów. -Podwyżki opłat za swoje usługi ogłosiły już m.in. City Handlowy, Raiffeisen Polbank i mBank. Zapewne również inne banki pójdą w tym kierunku. Ustawodawca zastrzegł, że ustawa nie może być pretekstem do zmian warunków umowy zawartej przed 1 lutym z klientem. W tym wypadku zmiany będą dotyczyły przede wszystkim tabel opłat i prowizji. Klienci niektórych banków już otrzymali informacje o planowanych podwyżkach. Wszyscy posiadający konta w banku poniosą więc koszty m.in. programu 500+. Jak zapisano ustawa powstała by pozyskać „źródła finansowania wydatków budżetowych, w szczególności wydatków społecznych”.natemat.pl
Stargard (79.184.165...) 18-01-2016 09:50
301.
        Norman Davies ostro o nerwicy, w którą wprawia go Kaczyński. "Marionetkowi prezydent i premier tańczą, jak chce góra"... -Wybitny historyk Norman Davies przedstawił niezwykle gorzką diagnozę stanu naszego kraju. W rozmowie z tygodnikiem "Newsweek" mówi o mieszance wstydu, konsternacji i niepokoju, które są efektem ostatnich wydarzeń. I choć nie porównuje Polski PiS bezpośrednio do PRL-u, to stwierdza, że przecież PZPR też była sektą polityczną. ADVERTISEMENT Norman Davies jest brytyjskim historykiem, autorem wielu książek o historii Polski. I nie ma wątpliwości, kto naprawdę nią dzisiaj rządzi. – Nie wiemy, jak daleko guru jest gotowy się posunąć – mówi w rozmowie z tygodnikiem. W odniesieniu do stylu uprawiania polityki przez polski rząd, historyk nie boi się sięgać nawet po słowo "totalitarny". I przestrzega, że Polska, która jest jego drugą ojczyzną, z dnia na dzień traci na wizerunku. Kierunek zaś, w którym zmierza polityka PiS określa jako "niebezpieczny". -Ludzie w moim wieku pamiętają rządy komunistyczne, gdy nikt nie wiedział, kto jest kim. Prezydent nie był prezydentem, premier nie był premierem; ministrowie wykonywali rozkazy wydziałów partyjnych i wszystkie decyzje zapadały za zamkniętymi drzwiami Komitetu Centralnego. Sekretarz generalny partii, przewodniczący politbiura i mały dyktator w jednym nie musiał obejmować żadnego urzędu w państwie. Brytyjski historyk nie stroni od porównań historycznych, które ułatwiają trafne zdiagnozowanie skutków działań PiS. Podkreśla, że Polska nigdy nie miała w Niemczech takiego sojusznika jak obecnie. Ale antyniemiecka fobia, która stara się zaszczepić w Polakach prawica, to element przemyślanej strategii - ma siać strach. Natomiast próby budowania sojuszu wewnątrz Unii Europejskiej, choćby z Węgrami, grożą zdaniem Davisa, izolacja naszego kraju - "Bez przyjaciół, bez szacunku". -Rozmówca "Newsweeka" wraca do czasów poprzednich rządów PiS. Przywołuje rozmowy z brytyjskimi politykami, którzy w latach 2005 -2007 odwiedzali nasz kraj. Gdy pytał ich o wrażenia po spotkaniu z braćmi Kaczyńskimi, mówili najczęściej „very odd”, czyli „dziwaczni”. Nie rozumieli, dlaczego bliźniacy wciąć mówią o polskich interesach narodowych, skoro mają je przecież wszystkie kraje. Norman Davies podkreśla, że żadna partia w Polsce nie cieszy się poparciem nawet jednej trzeciej wyborców, dlatego PiS nie powinien utożsamiać się z "narodem Polskim". Zdobycie większości w Parlamencie "nie daje jeszcze prawa do lekceważenia trójpodziału władzy, samodzielnego interpretowania konstytucji czy podporządkowywania sobie sądów, prokuratury i mediów". Rozmowa z Normanem Davisem w najnowszym numerze tygodnika "Newsweek"
Stargard (79.184.165...) 18-01-2016 09:59
302.
        PiS zapowiada, że prokuratura będzie "instrumentem rządu". Wśród śledczych oburzenie, ale... "kredyty trzeba spłacać"... – Niezależne mają być sądy, ale nie prokuratura. Prokuratura jest jedynym instrumentem, za pośrednictwem którego rząd może wpływać na orzecznictwo sądów – grzmiał w Sejmie Stanisław Piotrowicz z PiS. Były śledczy z czasów stanu wojennego dodał jeszcze, że "wmówiono środowisku prokuratorskiemu, że jest niezależne" i dał do zrozumienia, iż teraz organy ścigania staną się narzędziem partii rządzącej. Co na to sami prokuratorzy i funkcjonariusze? ADVERTISEMENT "Instrumenty" zagrają dla PiS? W mediach do twarzy Stanisława Piotrowicza powoli się przyzwyczajono, więc jego ostatni sejmowy występ nie odbił się już zbyt szerokim echem w serwisach newsowych. Zupełnie inaczej niż wśród pracowników szeroko pojętych organów ścigania, ze strony których dostaliśmy już sporo sygnałów sprzeciwu. Bo upolitycznienie i sprowadzenie prokuratury do roli "instrumentu rządu" w konsekwencji zmusi do działania na zlecenie partii rządzącej także policjantów i funkcjonariuszy służb specjalnych. Wszyscy pamiętają przecież czasy pierwszej IV RP, gdy Barbara Blida ginęła nie z "broni prokuratorskiej", a podczas działań ABW. – Cholera wie, co oni będą chcieli zlecać... – mówi szczerze w rozmowie z naTemat prokurator z Pomorza z kilkunastoletnim stażem. Polityczne naciski są w prokuraturze od zawsze. Tak było i pewnie będzie. Jednak od lat robiło się wszystko, by to zjawisko minimalizować. Prawdą jest, że przez rozłączenie w 2010 roku funkcji Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego udało się to co najwyżej połowicznie. Ale przede wszystkim przez tę grupę prokuratorów, którzy mają wybujałe polityczne ambicje. Jednak przez ostatnie lata było przynajmniej tak, że ci, którzy chcieli tylko robić swoje bez polityki, mieli na to zazwyczaj szansę. Teraz partia rządząca mówi tymczasem wprost, że wszyscy mamy wykonywać jej polecenia... Kredyty w służbie polityki... -Oburzenie potwierdzają też wśród krakowskich śledczych. – Mam nadzieję, że to nie będzie wyglądało, jak w czasach, gdy Stanisława Piotrowicza za prokuratorskie dokonania odznaczał Wojciech Jaruzelski - słyszę od Andrzeja*, przedstawiciela najmłodszego pokolenia prokuratorów. Jak stwierdza, pokolenia "wychowanego w braku poważania dla szkoły prawa mgr. Ziobro". -Prokurator jest związany prawem, ale dopóki nie napiszę go całkowicie od nowa, to w PiS mogą zdziwić się, jak bardzo jesteśmy jednak niezależni. Będzie sprzeciw, jeśli zaczną sypać się totalnie polityczne zlecenia. W prokuraturze są najlepsi absolwenci renomowanych uczelni, twardzi ludzie z mocnym kręgosłupem. Nie pozwolą go sobie tak łatwo łamać. W latach 2005-2007 siedziałem jeszcze z nosem podręcznikach na uczelni, ale starsi koledzy opowiadają, że wtedy też był opór. Byłoby więcej "spraw IV RP", gdyby parę razy Ziobry nie wyśmiali w twarz. Nasz rozmówca przyznaje jednak, że najmłodsze pokolenie w organach ścigania często jest najbardziej podatne na naciski z góry... – PiS także tutaj dostaje dobry spadek po bylejakośći III RP, którą bylejakie rządy Platformy tylko dopełniły. By żyć na jakimś poziomie, młodzi musieli się uwiązać ratami, hipotekami... Dzięki temu teraz niektórzy mogą łatwiej coś przełknąć, przemilczeć i działać tak, że kiedyś będzie im wstyd. Będzie wstyd, ale kredyt będzie spłacony. Z drugiej strony, pamiętajmy jednak, że dobry prawnik zawsze ma gdzie uciec na rynku pracy – kwituje. To policjant patrzy w oczy... Jak wspomniano na początku, o to, czym zajmować będzie się prokuratura podległa ponownie Zbigniewowi Ziobrze i rozumiana jako "instrument rządu", obawiają się także ci, którzy prokuratorskie decyzje wykonują. – Jak prokurator ma silne plecy, to się jakoś postawi. Jak jest cwany, to się z politycznych działań wymiksuje. Ale jak my dostajemy zlecenie, by po kogoś wejść i go zatrzymać, to już za bardzo nie ma z czym dyskutować – słyszę od Kamila*, znajomego oficera CBŚP, które w przeszłości było już przecież wykorzystywane do zadań politycznych. Politykom się wydaje, że grają twardo i po prostu przestawiają pionki na swojej szachownicy. Prokurator podpisze papiery, przesłucha i tyle jego. Ale to my musimy ludziom patrzeć w oczy. Człowiek nie raz przeżywa działania, gdy wie, że prokurator przesadził, czy się pomylił. A co dopiero wypełniać polityczne rozkazy? Nie mam pojęcia, jak te s** z milicji i SB to wytrzymywały w PRL... Rozkaz to rozkaz... -W rozmowie z naTemat funkcjonariusz ocenia jednak, że szczególnie w policji nie powinno zabraknąć chętnych do robienia "dobrej zmiany" przy pomocy kajdanek i pałki. Bo każda zmiana "na górze" i polityczne rewolucje powodują uruchomienie maszyny kadrowej. Głowy jednych lecą, drudzy awansują i dostają tak upragnione podwyżki... – Za Platformy przecież też tak było. Pamiętam jeszcze, jak zaczynałem w czasach SLD, to też tylko większość czekała, aż przyjdzie miotła kadrowa i będzie można się przypodobać nowej ekipie. Takie czasy, że ludzie patrzą najpierw na to, by samemu mieć dobrze. A jeśli za cenę krzywdy innych? Przecież my zawsze można powiedzieć, że takie były rozkazy i tylko się je wykonywało – stwierdza. natemat.pl
Stargard (79.184.165...) 18-01-2016 12:30
303.
        Ruch Kukiza chce całej TVP2? "Inaczej skończy się nasze popieranie PiS w sprawie mediów i nie tylko"... -Jeden z posłów ruchu Kukiz'15 zapowiedział anonimowo, że jeśli PiS nie odstąpi im TVP2, to nie poprą dużej ustawy medialnej – podaje "Super Express". Dziennik zwraca uwagę, że z ramienia klubu w zarządzie TVP zasiada dziś Maciej Stanecki, w zarządzie Polskiego Radia zaś – Marcin Palade. Zdaniem "Super Expressu" otrzymali oni te stanowiska dzięki popieraniu PiS-u w sprawie małej ustawy medialnej. ADVERTISEMENT Poseł Kukiz'15 wyjaśnia w rozmowie z dziennikiem, że zgodnie z ustaleniami z partią rządzącą jego ruch miał obsadzić w TVP2 wszystkie stanowiska swoimi ludźmi. - Mieliśmy dostać całą TVP 2, tymczasem szefem został Maciej Chmiel. To nie jest nasz człowiek! – miał powiedzieć oburzony polityk. Jeden z posłów PiS, również pozostając incognito, zdradził że jeśli Kukiz'15 poprze dużą ustawę medialną, to na pewno obie strony dojdą do porozumienia. Jak pisaliśmy w naTemat, Paweł Kukiz poparł ostatnią nowelizację ustawy medialnej PiS-u, chociaż zapowiadał tuż przed głosowaniem, że członkowie jego ruchu wstrzymają się od głosu. - Mój klub wstrzymał się od głosu z nadzieją, że będziemy wspólnie pracować nad ustawą z prawdziwego zdarzenia. Nie wytrzymałem przed samym głosowaniem. Tuż przed nim przeleciały mi przed oczami twarze dziennikarzy i zagłosowałem "za" - tłumaczył wówczas polityk. źródło: "Super Express"
Stargard (79.184.165...) 18-01-2016 12:40
304.
        I prezes Sądu Najwyższego zaskarżyła do TK nowelizację ustawy o Trybunale... -I prezes Sądu Najwyższego zaskarżyła do Trybunału Konstytucyjnego grudniową nowelizację ustawy o TK. Wnosi ona o to, by Trybunał orzekał w tej sprawie na podstawie ustawy o TK w brzmieniu sprzed tej nowelizacji. Według prof. Małgorzaty Gersdorf, której wniosek do TK opublikował w środę SN, dokonana w grudniu przez parlament i podpisana 28 grudnia przez prezydenta tzw. naprawcza nowelizacja ustawy o Trybunale jest sprzeczna m.in. z konstytucyjną zasadą trójpodziału władz oraz zasadą demokratycznego państwa prawnego "przez to, że tworząc instytucję publiczną w kształcie uniemożliwiającym jej rzetelne i sprawne działanie, naruszają zasady państwa prawnego w zakresie kontroli konstytucyjności sprawowanej przez Trybunał Konstytucyjny oraz zasadę racjonalności ustawodawcy". Wskazano, że uchwalając ustawę naruszono zasadę odpowiedniej przerwy między trzema czytaniami projektu. Według SN takiej zmianie powinno też towarzyszyć vacatio legis - a nowelizacja go nie przewidziała. Właśnie z tego faktu prof. Gersdorf wyprowadza wniosek, że TK może orzec w sprawie tej skargi na podstawie brzmienia ustawy sprzed nowelizacji. "Skoro ustawodawca pozbawia Trybunał Konstytucyjny zdolności orzekania o konkretnej ustawie, a mianowicie o ustawie zmieniającej zasadniczo sposób funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego, to tego rodzaju działanie nie może korzystać z ochrony w demokratycznym państwie prawnym, ponieważ jest obejściem Konstytucji" - uważa I prezes SN. Jej zdaniem w takim wypadku ustawa nowelizująca nie może korzystać z domniemania zgodności z konstytucją od momentu jej ogłoszenia, "gdyż inaczej obejście Konstytucji byłoby akceptowane w porządku prawnym". "W tej sytuacji, skoro przepisy Konstytucji (...) stosuje się bezpośrednio, Trybunał Konstytucyjny na podstawie art. 188 Konstytucji może ustalić własną kompetencję do orzekania w przedmiocie ustawy nowelizującej nie na podstawie przepisów tej ustawy, lecz na podstawie przepisów dotychczasowych, niezależnie od tego, że stosowanie przepisów dotychczasowych ustawa nowelizująca wyłącza. Środkiem pozwalającym zapobiec rażącemu naruszeniu art. 8 ust. 1 w związku z art. 188 Konstytucji RP jest rozpoznanie niniejszego wniosku na podstawie przepisów ustawy o Trybunale Konstytucyjnym według stanu sprzed zmiany przewidzianej w ustawie nowelizującej" - napisała prof. Gersdorf w uzasadnieniu skargi dodając, że "należy uznać za sprzeczne z zasadą demokratycznego państwa prawnego dostosowanie funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego do reguł przewidzianych w ustawie, której zgodności z Konstytucją RP Trybunał nie może ocenić zanim ustawa ta wejdzie w życie". "Trybunał Konstytucyjny jest podstawą demokratycznego państwa prawnego, którego fundamentem stała się zasada nadrzędności Konstytucji. W państwie tym parlament nie ma pozycji nadrzędnej nad innymi organami, z wyjątkiem ściśle określonych wypadków, nie ma także pozycji monopolistycznej w systemie organów państwa. Taka konstrukcja została stworzona m.in. w celu uniknięcia – historycznie znanego – doświadczenia. To doświadczenie to zarówno ryzyko, jak i realne niebezpieczeństwo uproszczonego rozumienia demokracji – głównie, jeśli nie wyłącznie – do wszechwładzy większości parlamentarnej. By uniknąć tego niebezpieczeństwa, został stworzony system demokracji konstytucyjnej" - czytamy w piśmie SN do TK. I prezes SN wskazuje też, że prace nad ustawą nowelizującą nie przebiegały w warunkach odpowiadających konstytucyjnym i regulaminowym standardom postępowania ustawodawczego, a zwłaszcza postanowieniom preambuły do Konstytucji, w świetle których prawa powinny być oparte "na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, współdziałaniu władz, dialogu społecznym oraz na zasadzie pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot". (PAP)
Stargard (79.184.165...) 18-01-2016 13:03
305.
        Same filozofy,a do roboty nikogo nie ma.
ciekawy (89.229.100...) 18-01-2016 14:15
306.
        Ryszard Petru: Jarosław Kaczyński jest mentalnie w PRL-u... -Jarosław Kaczyński jest mentalnie w PRL-u - uważa Ryszard Petru, lider Nowoczesnej. Jego zdaniem wynika to z faktu, że szef PiS "nigdy nie pracował na prywatnym, zawsze na posadzie". Jego zdaniem Kaczyński nie wie, czym jest kompromis i uważa, że "zawsze musi wygrać jedna strona". - Kaczyński chce, by Polska była krajem takim jak Węgry (...) głównym celem jego działania jest zemsta za Smoleńsk - diagnozuje jego poczynania Petru, który udzielił wywiadu dla "Gazety Wyborczej". -Petru podkreśla, za sytuację w jakiej znalazła się Polska na arenie międzynarodowej, PiS powinien przeprosić Polaków. Jarosław Kaczyński, w ocenie Ryszarda Petru, nie rozumie Unii Europejskiej oraz jej się boi. Wynika to z tego, uważa Petru, że prezes PiS "jest mentalnie w PRL-u". - Dla niego przed chwilą się skończyła II wojna światowa (...) Nie pojmuje, że ludzie rozmawiają, nie zgadzają się ze sobą, szukają kompromisów (...) Jest z innej, przemijającej epoki - mówi Petru. Poprzez działania PiS Polska, w ocenie lidera Nowoczesnej, "jeszcze nigdy po 1989 roku nie była na kolanach tak jak dzisiaj". Za to PiS, uważa Petru, powinien przeprosić Polaków. Celem działania Jarosława Kaczyńskiego, według Petru, jest stworzenie kraju narodowego, eurosceptycznego z silną władzą jednostki i ograniczoną demokracją liberalną. Jest to "autorytaryzm w wersji soft". Petru dopuszcza także istnienie drugiego wariantu działań PiS. - Głównym celem Jarosława Kaczyńskiego jest zemsta za Smoleńsk - mówi. - Trzeba zrobić wszystko, co możliwie, by prokuratura mogła szybko wydać wyroki, nie wchodząc w szczegóły - uważa, dodając, że zadaniem zreformowanej telewizji publicznej będzie pokazanie całej sytuacji w sposób korzystny dla rządu. - Tak rozumiem działania wokół mediów, Trybunały i prokuratury - podsumowuje. Ryszard Petru zwraca także uwagę na "wymierne straty" działań rządów PiS. - Osłabienie politycznych przyczyn to droższa żywność, benzyna, odzież - mówi. Jak dodaje inwestorzy dostają sygnał, że Polska jest krajem, w którym dzieją się dziwne rzeczy, odbiegające od unijnych standardów. - Z punktu widzenia inwestorów przyszedł nieprzewidywalny, eurosceptyczny rząd socjalistyczno-narodowy - ocenia Petru. Obniżka ratingu szkodzi Polakom Droższe pożyczki albo paliwo. To, zdaniem lidera Nowoczesnej główne konsekwencje obniżenia oceny wiarygodności kredytowej Polski przez agencję Standard & Poor’s. - Byłem zaskoczony tą decyzją. Obniżenie oceny stało się bardzo szybko - mówił lider Nowoczesnej podczas briefingu prasowego. Polityk uważa, że obniżka ratingu szkodzi realnie szkodzi Polakom. Polityk, który kiedyś był ekonomistą podkreśla, że obniżona wiarygodność oznacza, że firmy i skarb państwa będą płacić większe odsetki od zaciągniętych kredytów. Polska i złoty, według Ryszarda Petru, stały się dla międzynarodowych inwestorów nieco mniej wiarygodne, niż przed obniżką ratingu. - Czynnikiem który spowodował obniżkę w tak szybkim tempie, było rozpoczęcie procedury kontroli przez Komisję Europejską - stwierdził Petru. Agencja Standard & Poor’s obniżyła wczoraj ocenę wiarygodności kredytowej Polski dla długu publicznego w walucie obcej o jeden stopień - z A- do BBB+. Nowa ocena ma tak zwaną negatywną perspektywę, co oznacza możliwość jej kolejnej obniżki w ciągu dwóch lat. W uzasadnieniu swojej decyzji agencja ratingowa napisała między innymi, że w Polsce "została naruszona równowaga instytucjonalna". Zwrócono między innymi uwagę na zmiany w ustawach o Trybunale Konstytucyjnym, mediach publicznych i służbie cywilnej. onet.pl
Stargard (79.184.165...) 18-01-2016 17:55
307.
        Mało kto wie, że agencja ratingowa Standard & Poor's w 2015 r. wypłaciła władzom USA aż 1,38 mld $ odszkodowania za ratingowe kłamstwa! takie jak w przypadku Polski nawet Donald Tusk to POtwierdził ,że to kłamstwa. Agencja ratingowa Standard & Poor's (S&P) obniżyła w piątek wieczorem długoterminowy rating polskiego długu w walucie obcej z poziomu "A-" do "BBB+". Okazuje się, że ta sama agencja w ramach ugody sądowej wypłaciła w 2015 roku władzom USA aż 1,38 mld dolarów za ratingowe kłamstwa jakich dopuszczała się z pełną premedytacją w latach poprzednich. Piątkowa decyzja S&P może kosztować polską gospodarkę miliardy złotych. Czy polski rząd również wystąpi o odszkodowanie? Decyzja S&P miała prawdopodobnie charakter czysto polityczny i była związana z faktem przejęcia władzy przez nieprzychylny zagranicznym instytucjom finansowym PiS. Warto podkreślić, że gospodarka naszego kraju ma się, póki co, całkiem dobrze i nic nie zapowiada jakiejkolwiek zmiany w perspektywie kolejnych 12 miesięcy. Jeszcze dwa dni wcześniej Bank Światowy podwyższył prognozę wzrostu gospodarczego dla Polski na 2016 rok z poziomu 3,6 na 3,7 proc. Dla S&P nie miało to jednak większego znaczenia. W piątek wieczorem obniżyła ona rating polskiego długu w walucie obcej z poziomu "A-" do "BBB+", wskazując jednocześnie, iż dalsza perspektywa ratingu jest "negatywna".  Co ciekawe - po decyzji S&P swoją ocenę wydała inna agencja ratingowa - Fitch. Okazało się, że utrzymała ona rating Polski na dotychczasowym poziomie "A-" oraz "A" (odpowiednio dla zobowiązań w walutach obcych i w walucie krajowej).  "Decyzja agencji ratingowej Standard & Poor’s o obniżeniu oceny ratingowej Polski jest niezrozumiała z punktu widzenia analizy ekonomicznej i finansowej. Decyzja ta jest sprzeczna z ocenami pozostałych agencji ratingowych, największych międzynarodowych instytucji finansowych oraz uczestników rynków finansowych. Jest tym bardziej niezrozumiała, że nie została poprzedzona zmianą perspektywy oceny ratingowej, która przed decyzją agencji S&P była pozytywna. W opinii MF rozczarowujące jest podejście agencji do kwestii dialogu ze stroną polską w celu wyjaśnienia wątpliwości zgłaszanych przez agencje do tzw. klimatu politycznego" - napisano w komentarzu resortu finansów. W kontekście powyższego warto zauważyć, że S&P w ramach ugody sądowej wypłaciła w 2015 roku władzom USA aż 1,38 mld dolarów za ratingowe kłamstwa jakich dopuszczała się z pełną premedytacją w latach poprzednich (chodziło o świadome zawyżanie ocen walorów hipotecznych, co przyczyniło się do wybuchu wielkiego kryzysu finansowego z 2008 roku). Jakby tego było mało - na miesiąc przed upadkiem banku Lehman Brothers agencja S&P oceniła jego rating na poziom "A". Tak, że tego... Ta agencja to mierna i dane biorą coś POdobnie jak przed laty komuchy czapka sufit !!!!
dipsy (89.229.101...) 18-01-2016 19:53
308.
        Bezczelna szopka Platformy w/s kwoty wolnej od podatku! Jeszcze rok temu twierdzili, że to populizm. Teraz chcą jej... podniesienia (sic!) Platforma, składając wczoraj w Sejmie projekt ustawy podwyższającej kwotę wolną od podatku do poziomu 8 tys. zł, osiągnęła szczyt bezczelności. Przez osiem poprzednich lat olewali społeczeństwo, zamrażając kwotę wolną na kuriozalnie niskim poziomie, a projekty opozycji - które próbowały ją podnieść - automatycznie kasowali w sejmowej niszczarce, nazywając je przy tym fatalnymi dla państwa, czy wręcz populistycznymi. Po trzech miesiącach od przegranych wyborów nagle im się odmieniło. Jednym słowem - szczyt bezczelności!  A tymczasem makaroniarze /Włochy/ idą na wojnę z Komisją Europejską: "Nie damy się zastraszyć. Włochy zasługują na szacunek!" – "Skończyły się czasy, kiedy chodziło się po prośbie do Brukseli (...) Nie damy się zastraszyć. Włochy zasługują na szacunek!" - powiedział premier Włoch Matteo Renzi. Wygląda więc na to, że Włochy to kolejny kraj, który mówi "stop" polityce forsowanej przez eurokratów z Brukseli. Czy to zwiastun rychłego upadku całej Unii Europejskiej? Czy proces ten da się jeszcze powstrzymać? Oby inaczej będzie to koniec Unii a jak fakeny /angole/odejdą będzie krach i ciekawe kto za nich te długi spłaci !!!! A jeszcze lepszy numer chcą wywinąć szkopy . Niemcy zaproponowały wprowadzenie w całej UE nowego podatku od benzyny. Miałby on sfinansować koszty pobytu uchodźców i imigrantów Minister finansów Niemiec Wolfgang Schaeuble zaproponował wprowadzenie na terytorium całej UE dodatkowego podatku od benzyny, który w razie konieczności mógłby sfinansować koszty związane z przyjęciem fali uchodźców i imigrantów. Schaeuble wie co mówi - kilka dni wcześniej minister rozwoju Niemiec Gerd Muller przyznał, iż do Europy w najbliższym czasie będzie chciało dotrzeć kolejne 8-10 milionów osób z Bliskiego Wschodu i Afryki. Popatrzcie jacy cwani Angela zaprosiła niech ich żywi i utrzymuje !!!!
dipsy (89.229.101...) 18-01-2016 19:59
309.
        A tak naprawdę Unia łamie w przypadku Polski prawo które sama ustanowiła KE złamała prawo?! Decyzja w/s wszczęcia przeciwko Polsce tzw. procedury nadzoru może być niezgodna z traktatami UE! Kiedy w 2014 roku eurokraci wprowadzali regulacje prawne umożliwiające wszczęcie przeciwko któremuś z państw UE tzw. procedury nadzoru, prawnicy z Rady UE wydali w tej sprawie jednoznaczną opinię: Unijne traktaty nie zapewniają żadnej podstawy prawnej do wszczęcia takiej procedury, a co za tym idzie - jej ewentualne uruchomienie mogłoby zostać uznane jako nadużycie. Powstaje pytanie - czy KE wszczynając przeciwko Polsce tzw. procedurę nadzoru, złamała unijne traktaty?! W 2014 roku zaczęły obowiązywać regulacje prawne umożliwiające wszczęcie przeciwko któremuś z państw wchodzących w skład UE tzw. procedury nadzoru. Opinię w sprawie nowych regulacji wydała wówczas służba Prawna Rady Unii Europejskiej. W punkcie 24. tej opinii, możemy przeczytać:  "Traktaty nie zapewniają żadnej podstawy prawnej, która uprawniałaby instytucje do stworzenia nowego mechanizmu nadzoru nad poszanowaniem praworządności przez państwa członkowskie, dodatkowo do zapisów w art. 7 TUE, ani też do zmiany, modyfikacji czy uzupełnienia procedury określonej w tym artykule. Gdyby Rada miała podjąć działanie w ten sposób, istniałoby ryzyko, że uznano by to za nadużycie przez nią uprawnień, gdyż podjęła decyzję, nie mając podstawy prawnej".  Na tej podstawie Służba Prawna Rady UE uznała, że nowe ramy UE na rzecz praworządności w kształcie przedstawionym w komunikacie Komisji Europejskiej nie są zgodne z zasadami, na podstawie których działa UE. Powyższa opinia wskazała również możliwość utworzenia podstawy prawnej takiej procedury. Mogłoby nią być "porozumienie międzyrządowe, które uzupełniałoby prawo Unii Europejskiej i zagwarantowało faktyczne poszanowanie wartości, na których państwa członkowskie zbudowały Unię".  Powstaje zatem kluczowe pytanie - czy takie "porozumienie międzyrządowe" zostało zawarte? Czy zastosowana przeciwko Polsce procedura jest zgodna z zasadami, na podstawie których działa UE? Czy Polska będzie mogła podnieść wobec Komisji Europejskiej zarzut podjęcia działań bez podstawy prawnej i umocowania w traktatach?
dipsy (89.229.101...) 18-01-2016 20:01
310.
        Kaczyński zdecyduje za ciebie. Na tym polega zmiana ordynacji wyborczej, którą przygotowuje PiS... "Kaczyński zdecyduje za ciebie. Na tym polega zmiana ordynacji wyborczej, którą przygotowuje PiS" -Już dzisiaj partyjni bossowie mają zbyt duży wpływ na wybory. I będą mieli jeszcze większy. A wszystko pod płaszczykiem... zmniejszenia partyjniactwa. Bo obok stworzenia 230 JOW-ów ma powstać 16 okręgów wojewódzkich, gdzie to lider partii będzie ustalał kolejność. A nasza rola zostanie zredukowana do wyboru partii, bez możliwości wskazania konkretnego kandydata. Prawo i Sprawiedliwość przez lata kładło swoim zwolennikom do głów, że wybory w Polsce są fałszowane i dlatego partia przegrywa. Ale to się skończy, wkrótce można się spodziewać nie tylko zmian w Państwowej Komisji Wyborczej, ale też nowej ordynacji wyborczej, o czym pisaliśmy w naTemat. Powrót do przeszłości... -Na stronach Sejmu można znaleźć projekt ustawy z 2006 roku, który teraz może zostać odświeżony. Co zakłada? Ustawa łączy w sobie zapisany w Konstytucji system proporcjonalny z Jednomandatowymi Okręgami Wyborczymi. Jeśli powtórzonoby rozwiązania sprzed dekady, 230 posłów miałoby być wybieranych w wymarzonym systemie Pawła Kukiza, a druga połowa z tzw. list wojewódzkich. Przeprowadzając te zmiany Prezes upiecze kilka pieczeni. Po pierwsze kupi sobie sympatię Pawła Kukiza. To oczywiście nie rozwiązanie idealne, ale ten opozycyjno-koalicyjny klub mógłby się pochwalić sporym sukcesem. Być może jedynym w całej kadencji. Kukiz nie miałby problemu z wytłumaczeniem wyborcom, że lepiej się nie dało, bo opozycja blokuje zmianę konstytucji. Gdzie jest granica?... -Poza tym PiS miałoby łatwą możliwość zmieniania granic okręgów wyborczych. Tzw. gerrymandering to takie manipulowanie granicami okręgów, by zniwelować przewagę przeciwnika przez dołączanie do okręgu obwodów, gdzie samemu ma się więcej zwolenników. To tak, jakby do Warszawy, gdzie Jarosław Kaczyński przegrał z Ewą Kopacz, dołączyć np. wschodnie Mazowsze i jeszcze część Podlasia, gdzie wygrywa PiS. Trzecią pieczenią, którą upiecze Prezes będzie wprowadzenie list wojewódzkich. Zamiast 41 okręgów wyborczych, gdzie kandydaci walczą o kilka-kilkanaście mandatów, będzie 16 okręgów. Dzisiaj oczywiście o tym, kto dostanie się do Sejmu, decyduje kolejność na liście, ustalana przez władze partii . W istocie robi to jednoosobowo jej szef, wystarczy przypomnieć wycięcie Marcina Mastalerka. Prezes dał ultimatum "on albo ja", więc de facto Rada Polityczna nie miała wyboru. Zakulisowe rozgrywki... -Z drugiej strony kandydaci ostro zabiegali o sympatię szefa, bo wiedzieli, że nawet jedno miejsce wyżej na liście może dać im mandat. Bo choć wyborcy głosują głównie na "jedynkę", to kandydaci dzięki dobremu miejscu i dobrej kampanii indywidualnej mogą przeskoczyć oczko wyżej, a dzięki temu lider listy wciągnie ich za sobą do Sejmu. Jeśli skopiowanoby zapisy z 2006 roku. kampania indywidualna straciłaby na znaczeniu, bo o wszystkim decydowałaby kolejność na liście. Więc kampania wyborcza odbywałaby się jeszcze przed wyborami, a polegałaby głównie na kopaniu dołków pod konkurencją z partii. Ale to wszystko zakulisowe rozgrywki, wpływ obywateli na kształt Sejmu byłby jeszcze mniejszy niż dzisiaj. Czołówka PiS "za"... -Czy to realny scenariusz? Pod tamtym projektem podpisali się najważniejsi dzisiaj politycy PiS: premier Beata Szydło, marszałek Sejmu Marek Kuchciński (to on reprezentował grupę posłów przed Sejmem), wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk czy minister w Kancelarii Premiera i wiceprezes PiS Adam Lipiński. Możliwe jednak, że dzisiaj ich zdanie się zmieniło, tak jak innych posłów podpisanych pod tamtym projektem. – Mam wątpliwości po tych 10 latach – mówi poseł Zbigniew Chmielowiec, pytany o listy wojewódzkie. Zdradza, że przekonał się za to JOW-ów, których był przeciwnikiem. Przekonuje jednak, że Prezes nie powiedział w Jachrance nic konkretnego. Kukiz pomoże... -Media donosiły, że Kaczyńskiemu nie podoba się, że dzisiaj kandydaci z tej samej listy są konkurentami. – To nie było dokładnie tak. Z tego, co ja zrozumiałem, to Prezes powiedział, że konkurencja z jednego powiatu jest zła – mówi poseł PiS. Dodaje też, że ma wątpliwości co do konstytucyjności dwóch równoległych sposobów wybierania posłów. – Jeśli zmiana konstytucji nie będzie potrzebna, to pewnie ta ustawa zostanie przeprowadzona we współpracy jednym z klubów opozycyjnych. Wie pan, który mam na myśli. Natomiast jeśli zmiana Konstytucji będzie potrzebna, to nie widzę szans – mówi. Trybunał nie przeszkodzi PiS... -Zapomina, że przecież po to PiS przejęło Trybunał Konstytucyjny, by takie wątpliwości nie zaprzątały głowy posłów PiS. Nawet jeśli wątpliwości są, to Trybunał będzie się mógł nimi zająć dopiero "odkopani się" z zaległych spraw. A to może potrwać. Dlatego PiS nie będzie się spieszyło ze zmianą ordynacji. Jeden z dawnych wyroków Trybunału zabrania zmian w dokumencie na pół roku przed wyborami. Dlatego jeśli zmiany nastąpią tuż przed tą graniczną datą, Trybunał pewnie i tak nie zdąży się nimi zająć. A nawet jeśli, to PiS ma mniejszość blokującą, wystarczy, że trzech sędziów wyłączy się z badania sprawy, i nawet zaskarżona ustawa będzie obowiązującym prawem (w Polsce mamy domniemanie konstytucyjności). Bez pośpiechu (wyjątkowo)... -Na razie więc politycy PiS bagatelizuję temat. – Nie mam jeszcze opinii w tej sprawie – przyznaje poseł PiS Arkadiusz Czartoryski, szef Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych. To ona będzie się zajmowała projektem, kiedy trafi on już do Sejmu. Poseł przyznaje, że temat pojawił się podczas wyjazdowego posiedzenia klubu PiS w Jachrance, ale "na marginesie, jako sprawa poboczna". Przyspieszenie prac nad nową ordynacją wyborczą oznaczałoby, że PiS liczy się z wcześniejszymi wyborami. Na razie jednak nic tego nie zapowiada, a zgodnie z planem nowych posłów mamy wybrać jesienią 2019 roku. Opozycja "przeciw, a nawet za"... -Opozycja na razie ogranicza się tylko do apeli, by nie było jak zwykle. Prosi, by umożliwić prace nad ustawą w normalnym trybie, a nie przepychać ją przez Sejm jak zmiany w Trybunale Konstytucyjnym czy mediach publicznych. I tak będzie, bo PiS nie musi się spieszyć. Co więcej, ordynacja mieszania to nie tylko pomysł PiS, podobne rozwiązania proponował Bronisław Komorowski. Chciał się w ten sposób przypodobać elektoratowi Pawła Kukiza. Jednak kluczowe jest tutaj zastąpienie głosowania na konkretnych posłów głosowaniem na listy. Mimo tej zasadniczej różnicy partia rządząca może liczyć na poparcie klubu Kukiz '15. Kukiz zadowolony – Na razie nie ma oficjalnego stanowiska PiS, tylko niepotwierdzone informacje, ale te zapowiedzi nas cieszą – mówi w rozmowie z naTemat Jakub Kulesza, rzecznik Klubu Kukiz '15. – Te plany PiS są potwierdzeniem tego, że nasza działalność polityczna i edukacyjna odnosi sukcesy, skoro nawet tak niekorzystne dla partii rozwiązania są poddawane pod dyskusję – dodaje. Polityk chwali zapowiedzi wprowadzenia 230 JOW-ów. – To rozwiązanie bliższe obywatelowi, które ten ciężar decyzyjny przenosi z prezesa czy przewodniczącego partii na obywateli – przekonuje Jakub Kulesza. Naczelnik jeszcze bardziej... -Co więcej poseł Kukiz '15 nie odrzuca z góry tzw. list wojewódzkich. – Obecne rozwiązanie niewiele się od tego różni, bo posłowie są wybierani głównie według kolejności na listach. Dlatego można dopuścić rozwiązanie, że w zamian za ciut gorsze od tego co obecnie, będzie połowa posłów wybieranych z JOW-ów – przekonuje. A więc głosy Kukiz '15 Kaczyński ma w kieszeni. Zmiany w prawie wyborczym będą jedną z najważniejszych operacji, jakie Jarosław Kaczyński przeprowadzi w tej kadencji. Nie będzie to proste wyłączenie demokracji, tak jak nie zlikwidowano wprost Trybunału Konstytucyjnego. Ale zmiany znacząco osłabią głos obywateli i wzmocnią głos Prezesa. Naczelnik jeszcze bardziej będzie Naczelnikiem. kamil.sikora@natemat.pl
Stargard (83.20.201...) 19-01-2016 15:39
311.
        Teraz widać gołym okiem po co to jest wszystko ??? Jak widać to jest wszystko zaplanowane od A do Z . trwa walka PO Unia z obecnym rządem PiSu . Stworzyli koalicje z unia bo sami są za słabi . Teraz już wiadomo o co chodzi o to żeby pogrzać nowy rząd i doprowadzić do jego upadku i przejąć władze i wtedy dostana nagrodę od Unii ,bo znowu będą robili co chcieli z Polska i Polakami .jakie to jest wszystko żałosne i poniżające dla PO jak bardzo zostali pokrzywdzeni przegrywając wybory . to jest partia pod wynajem Unii. Oczywiście że to chodzi o zmuszenie Polski od odejścia prowadzenia polityki propolskiej. Narodowej. To jest niezależnie do tego czy rządzi PiS czy inna partia. Europa, a szczególnie Niemcy mają bardzo poważny problem. Z imigrantami. Wyłamanie się Polski spod władzy Niemiec, a Brukseli pośrednio - bo Bruksela wiele do powiedzenia nie ma - wiązać się może z wyłamywaniem kolejnych państw, które nie popierają polityki niemieckiego samobójstwa. I w końcowym rozrachunku Niemcy mogą zostać same. Bogate, głupie i samobójcze. A potem już tylko muzułmańskie. Czy wiesz że w Niemczech sędziego TK może odwołać jednoosobowo Prezydent. A w Polsce musi zrobić to parlament. Czy wiesz że, Niemcy maja ograniczenie do 30% udziału obcego kapitału w mediach. W Polsce nie ma takiego ograniczenia. I około 70 % mediów jest de facto Niemieckich. Dopóki UE będą "zarządzać" takie *** jak Schulz, Juncker, Tusk i wielu podobnych będzie to twór ośmieszany i krytykowany przez mieszkańców Europy , czas na dokonanie zmian i weryfikacji politykierów , którzy pomagają Merkel ściągać tsunami islamskie do Europy, nigdy nie dbali i nie dbają o tzw. wyrównanie szans dla wszystkich unijnych mieszkańców, natomiast zabiegają głównie o własne profity na które muszą się składać wszystkie kraje. W Europie chyba nie brakuje wykształconych, mądrych ludzi którzy potrafią i zechcą kształtować prawidłowo politykę unijną dla dobra wszystkich Europejczyków. Mam nadzieję,chodź w to nie wierzę, że Posłowie PO z Grzegorzem Schetyną, Nowoczesnej z Ryszardem Petru i resztówce po PSL z Kosiniakiem-Kamyszem mają pełną świadomość co zrobili Polsce w imię własnych interesików. *** W Brukseli Premier Beatę Szydło zaatakował europoseł PO Adam Zwiefka. Dziennikarz PRL-u i stanu wojennego. Poseł Szejnfeld z PO wyszedł ze spotkania. Niezbyt to ciekawe jak zachowa się reszta tej zgrai w osobach Buzka, Saryusza-Wolskiego, Boniego, Rosatiego. Wspierają ich komuchy takie jak Zemke Tak czy siak powinni zapaść się pod ziemię. Nie wierzę w dobre intencje Donalda Tuska, bo ten gra na dwa fronty. Cała ta unijna chucpa to jedna wielka zgnilizna. Widać to po ** Martina Schulza faceta bez wykształcenia tumana. . Na zamkniętym spotkaniu część POsłów zaatakowała premier. Istnieje również podejrzenie, że to właśnie POlitycy stoją za rezolucją P.E, którą szykuje przewodniczący .Schulz. po debacie na temat Polski. Pierwotnie taki dokument nie był planowany. Po spotkaniu Szydło z polskimi eurodeputowanymi .Tomasz .Poręba wyszedł do dziennikarzy. Ujawnił, że przewodniczący P.E planuje rezolucję po debacie na temat Polski, która ma być głosowana za dwa tygodnie. Opowiedział też, kto zaatakował premier podczas spotkania. Będą tworzyć anty-polski front! Z powodu TK czy mediów, które zawsze (podkreślam ZAWSZE) były upolitycznione i wstawiano swoich ziomków. To jakiś absurd. Dlaczego nie protestowali w czerwcu jak łamano konstytucję? Dlaczego nie widzieli, że mediach wyczyszczono wszystkich dziennikarzy opozycyjnych. Wyrzucali z gazet hurtem dziennikarzy, nagrywali ich, inwigilowali, a jak nagrano ich szczere rozmowy - szukali jedynie nagrywających! Dziesiątki mniejszych i większych afer, Sejm, Senat, Prezydent, TK, wszystkie media i instytucje publiczne - były w jednych rękach jeszcze pięć miesięcy temu! Ślepi hipokryci! Gdzie byli wcześniej ci lewicowi i liberalni kozacy z PE? To nie jest komitet obrony demokracji. Tylko komitet obrony draństwa. Demokracja ma się dobrze. A jak ktoś wciska ludziom takie głupoty że musi bronić demokracji to sam się wyklucza z poważnego traktowania. A i widać, że PiS DOBRZE DZIAŁA I ROBI PORZĄDEK W TYM NASZYM KRAJU. Dlatego pewnym ludziom takie pomysły przychodzą do głowy żeby tylko swoich interesów bronić kosztem społeczeństwa. Nauczyli się lody kręcić .Bogacić się cudzym kosztem itd. Na nic pieniędzy niby nie ma a na ich idące w dziesiątki tysięcy wynagrodzenia to pieniądze są. Na nadmiernie rozbudowaną administrację też pieniądze są. Na zarobki co niektórych po 100 tys. też jest. Milionerzy się porobili cudzym kosztem .Sobie miliony a nam nic nie warte świadectwa udziałowe czy coś takiego po 20 zł dali i jeszcze na nas zarobili. To będzie chwila prawdy dla europosłów z PO i PSL oraz ich patriotyzmu. Jeżeli okażą się tacy sami jak pani Bieńkowska to nie mają co szukać miejsc na listach w przyszłych wyborach do Europarlamentu bo Polacy ich przeklną za ich zdradę. *** Patrzę na to wszystko i wstyd mi jak ciągają mój kraj przed jakimiś *** w Brukseli. Odechciewa mi się tego tzw dobrobytu i prawdę mówiąc mój sceptycyzm wobec tej organizacji rośnie. Jeszcze większa złość we mnie wzbiera gdy uświadamiam sobie, że inicjatorami tej akcji byli moi rodacy, ***, którzy za kasę w Euro są gotowi zrobić wszystko. Do śmierci będą moimi wrogami!
dipsy (89.229.105...) 19-01-2016 18:50
312.
        Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz ocenił, że wtorkowa debata Parlamentu Europejskiego o sytuacji w Polsce niczym nie zaskoczyła. Dodał, że otwarte pozostaje pytanie, czy polski rząd zastosuje się do opinii Komisji Weneckiej o reformie TK. "Jeśli chodzi o treść debaty o Polsce, to była ona dokładnie taka, jak się spodziewałem. Stanowisko grup politycznych w PE było znane wcześniej i zostało wyrażone w taki sposób, że wszyscy mogli dostrzec, jak bardzo sprawa ta martwi Parlament Europejski" - powiedział w środę Schulz na konferencji prasowej w PE w Strasburgu. "Prezentacja polskiej premier także nie odbiegała od moich oczekiwań. Na razie nic mnie nie zaskoczyło" - dodał. Schulz przyznał, że był jednak pod wrażeniem bardzo precyzyjnej analizy i pytań zadawanych polskiej premier przez komisarzy UE: Fransa Timmermansa oraz Guenthera Oettingera. "Myślę, że trafiły one w samo sedno. Teraz musimy poczekać na odpowiedź polskiego rządu na te pytania" - powiedział. Wskazał, że pozostaje jeszcze kwestia poruszona na końcu debaty przez lidera frakcji liberałów Guya Verhofstadta: czy polski rząd będzie gotowy dostosować się do opinii Komisji Weneckiej Rady Europy na temat zmian w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym? "Na razie jest to kwestia otwarta" - powiedział Schulz. We wtorek na kilkakrotnie ponawiane pytanie Verhofstadta, czy polski rząd zastosuje się do opinii Komisji Weneckiej, premier Beata Szydło odparła: "Na pewno ta opinia, gdy zostanie wydana - i czekamy na nią - zostanie przez nas bardzo wnikliwie rozpatrzona". Premier Holandii, przewodniczącej obecnie UE, Mark Rutte podkreślił w środę, że prezydencja nie ma na razie do odegrania bezpośredniej roli w sprawie sytuacji w Polsce. "To zadanie Komisji Europejskiej, by to ocenić. Istnieje odpowiednia procedura i została ona uruchomiona. Polska w niej uczestniczy. To jest prośba o wyjaśnienia i stawianie pytań. Wszystko będzie się odbywało przez następne tygodnie" - powiedział Rutte. Schulz: debata o Polsce niczym nie zaskoczyła; pozostają pytania... -Jego zdaniem mechanizm ochrony praworządności, istniejący od 2014 r., "daje szanse na rozwiązanie problemu". "Na razie KE robi dokładnie to, czego się po niej spodziewamy, więc na tym etapie nie chcę niczego komentować. Jeżeli sprawy zajdą dalej - być może to uczynię" - dodał. 13 stycznia KE rozpoczęła wobec Polski procedurę ochrony praworządności, której pierwszy etap ma polegać na wymianie informacji i wyjaśnieniach wątpliwości wokół reformy Trybunału Konstytucyjnego oraz dotyczących powołania jego sędziów. KE zamierza też przyglądać się reformom dotyczącym mediów publicznych. Polski rząd, zgodnie z sugestią KE, zwrócił się o opinię w sprawie reformy TK do Komisji Weneckiej, czyli Europejskiej Komisji na rzecz Demokracji przez Prawo, która jest organem doradczym Rady Europy. Składa się ona z ekspertów w zakresie zagadnień konstytucyjnych i opiniuje projekty oraz ustawy przyjmowane w państwach Rady Europy, w szczególności w krajach, które przechodzą transformację ustrojową. Opinia może zostać wydana w marcu br. Z Brukseli Anna Widzyk (PAP)
Stargard (79.186.214...) 20-01-2016 16:29
313.
        Jadwiga Staniszkis w "Die Welt": Polska przesunęła się na wschód... -Jarosław Kaczyński "chce widzieć wszystkich na kolanach" - mówi w wywiadzie dla "Die Welt" prof. Jadwiga Staniszkis, określając taki autokratyzm mianem "infantylnego"."Chronicznie bezpartyjna" socjolog Jadwiga Staniszkis należała kiedyś do "najbardziej znanych intelektualistów" w gronie Kaczyńskiego, teraz krytykuje rząd PiS - czytamy na łamach "Die Welt". Kiedy PiS jako partia opozycyjna był "gorzko i niesprawiedliwie wyszydzany" Staniszkis - jak przyznała - "trzymała stronę" partii Kaczyńskiego, bo "słabszych należy bronić". Nadal z podziwem wyraża się o politycznych zdolnościach Prezesa. "Uważam go za jednego z najbardziej inteligentnych, o ile nie najinteligentniejszego polityka w Polsce. I bardzo go lubię" - mówi Staniszkis, dodając, iż myślała, że PiS stworzy nowoczesne państwo bez korupcji i w trudniejszych warunkach gospodarczych posunie naprzód rozwój kraju. "Oni, w odróżnieniu od poprzedniego rządu, mają wizję" - uważa polska socjolog, która zmieniła teraz swój stosunek do rządu, bo "nie rozumie", dlaczego PiS "upiera się przy niepotrzebnej, archaicznej koncentracji władzy". "Skąd to wąskie rozumienie demokracji i wschodnia kultura prawna?" - pyta retorycznie Staniszkis. Bez empatii... -Socjolog opisuje Kaczyńskiego jako "mądrego", "trochę religijnego" człowieka, który nie ma empatii wobec ludzi. "Definitywnie nie jest antysemitą" - zaznacza Staniszkis, która zna Prezesa jeszcze z czasów studenckich. Ma "żelazną wolę" i chce "pokazać wszystkim, że potrafi wszystkiego dokonać". "Chce widzieć wszystkich na kolanach" - mówi socjolog, określając taki autokratyzm "infantylnym". "Oddolne stanowienie prawa", które parlament chce dyktować Trybunałowi Konstytucyjnemu i rozmycie podziału władzy to dla niej "bolszewizm". Z kolei za ciągłym powoływaniem się na "lud" kryje się "pogarda dla narodu" i przekonanie, że oferowanie ludziom więcej pieniędzy zamknie im usta. Mówiąc o zmianach instytucjonalnych w Polsce, Staniszkis zwraca uwagę na "prymitywne" działanie PiS, który "podporządkowuje sobie ludzi" i "łamie charaktery". "Kaczyński doskonale wyczuwa słabości innych ludzi (...) i w jaki sposób można ich wykorzystać" - mówi Staniszkis, podając przykład Jacka Kurskiego. Kurski, który przed wyborami nie dostał miejsca na liście, został teraz odesłany do "brudnej roboty" - "czystek" w telewizji, przy których ma się sprawdzić. Ludzie pokroju Kurskiego, o ile nie protestują już na początku, ulegają "moralnemu zepsuciu". A kto współpracuje - kontynuuje socjolog - będzie potem milczał i "grzecznie dalej pracował". W kierunku dyktatury?... -Na pytanie, czy to wszystko skończy się dyktaturą, Jadwiga Staniszkis odpowiada stanowczo "nie". Przypomina, że przewodniczący "Solidarności" Piotr Duda (choć bliski PiS) zapowiedział "zdecydowany sprzeciw" w razie zagrożenia wolności słowa. Polska jednak przesunęła się na wschód, pogłębiając cywilizacyjny dystans między sobą a Europą Zachodnią - zaznacza socjolog. Oceniając Beatę Szydło, Staniszkis stwierdza, że premier okazuje się "lepsza" niż wcześniej sądziła. Jej rząd, w którym są także "dobrzy ludzie", zaczyna się "delikatnie" dystansować od niektórych rzeczy. Staniszkis uważa zresztą, że PiS ma więcej "wybitnych osobowości" niż Platforma Obywatelska. Podaje przykład ministra rozwoju Mateusza Morawieckiego, który zamierza wprowadzić podatek bankowy i "uwolnić Polskę" z pułapki "uzależnionego rozwoju". Błędy przełomu... -Socjolog mówi także o niektórych negatywnych w skutkach działaniach po 1989 roku: zbyt gwałtownym otwarciu się na zewnątrz, braku ochrony polskiej gospodarki przed importem, wzbogaceniu się komunistycznej nomenklatury, komercjalizacji służby zdrowia. Efektem jest największy w Europie odsetek "krytycznych warunków pracy", ubóstwo znacznej większości społeczeństwa, migracja zarobkowa, przemoc strukturalna i wyzysk. -Staniszkis uważa, że PiS utrzyma swój mandat przez następne trzy lata, jeżeli w ciągu kilku tygodni "zakończy ten spektakl" i zrealizuje swoje cele - rozwój i sprawiedliwość społeczną. "Samodzielna polityka rozwojowa wywoła jednak drugą falę krytyki Zachodu" - przewiduje polska intelektualistka, przekonana, że nacisk ze strony UE przyczyni się raczej do umocnienia pozycji rządu. onet.pl
Stargard (79.186.214...) 20-01-2016 21:12
314.
        Po wystąpieniu konserwatystów w PE którzy są sponsorowani przez Putina premier Szydło odpowiadała na ich słowa oklaskami, uśmiechając się szyderczo. Bicie braw pokazało jaka jest wiarygodność p. Beaty Szydło i rządu Polskiego z Jarosławem Kaczyńskim na czele o przywiązaniu do Unii Europejskiej. Kłamstwo jest siłą przewodnią prawa i sprawiedliwości a dyktatura celem.
Stargard (79.186.214...) 21-01-2016 10:30
315.
        Festiwal na cześć nieugiętej premier Szydło. Jak "Wiadomości" zrobiły (kolejną) tanią propagandówkę... -Po przejęciu przez PiS "Wiadomości" zmieniają się z wydania na wydanie. Do zespołu dołączają nowi reporterzy, starzy lądują na bruku. A to ma duży wpływ na to, co widzą widzowie. Dzień po debacie w Strasburgu zobaczyli propagandówkę, robiącą z Beaty Szydło zbawcę narodu i nową przywódczynię Europy. I po co była ta nadgorliwość? Mogło wyjść dobrze dla PiS, a wyszło groteskowo. Beata Szydło dzięki słabości PO oraz kilku manipulacjom wyszła z debaty w Strasburgu obronną ręką. Duża część jej przekazu była przeznaczona na krajowy rynek. Wystarczyło, że przejęte przez PiS "Wiadomości" w TVP tylko to pokażą. Bo bez głębszej analizy treści, a przy skupieniu się tylko na tym kto jak głośno i ile razy mówił, górą była Szydło. -Festiwal im. Najjaśniejszej Premier Ale środowe "Wiadomości", o których licznych manipulacjach już pisaliśmy w naTemat, nie zadowoliłyby się zwykłą relacją. Urządziły prawdziwy festiwal na cześć nieugiętej premier, która się eurokratom nie kłania. – Dzięki debacie i licznym komentarzom Europa lepiej dziś rozumie polskie stanowisko – stwierdził prowadzący Michał Adamczyk. Skoro tak, to dlaczego żaden z liczących się europejskich polityków nie opowiedział się za przerwaniem procedury kontrolnej wobec Polski? To jednak była dopiero rozgrzewka, delikatne wprowadzenie widza w narrację. Bo główne uderzenie przeprowadził Jarosław Olechowski, nowy czołowy reporter "Wiadomości". – Krytycy nie ukrywają, że debatę traktowali jako pręgierz, pod którym chcieli postawić polskie władze i PiS – przekonywał, pokazując w tym czasie Guya Verhofstadt, lidera liberałów. – Ale Beata Szydło twardo i bez kompleksów broniła przeprowadzanych reform – kontynuował. "Wprost" pochwalnie... – Obserwatorzy są niemal zgodni, że polska premier dobrze wypadła – stwierdził, choć zwrot "niemal zgodni" został użyty zdecydowanie na wyrost. Ale rzeczywiście, zarówno Dominika Cosic z "Do Rzeczy", jak i Tomasz Wróblewski z "Wprost" chwalili premier Szydło. Naczelny "Wprost" stał się zresztą w ostatnim czasie stałym komentatorem "Wiadomości"– wypowiada się zarówno na temat podsłuchów, jak i na temat debaty w PE. Olechowski stwierdził, że to pytanie Verhofstadta (na które zresztą Szydło nie odpowiedziała) przesądziło o wygranej polskiej premier. Ciekawa konstrukcja myślowa. Na potwierdzenie tej tezy pokazano wypowiedź.... ministra z rządu PiS Konrada Szymańskiego. Tezy bez dowodów... -Ale to mogło być mało, widzowie mogli nie zrozumieć co mają o wtorkowej debacie myśleć. Dlatego zaraz po Szymańskim oddano głos szefowi MSZ Witoldowi Waszczykowskiemu, który stwierdził w porannym wywiadzie w Polskim Radiu, że "narodził się nowy europejski lider, który nazywa się Szydło. Beata Szydło". Mało? No to na dokładkę Ryszard Czarnecki otoczony wianuszkiem europosłów PiS, który mówił, że premier "pokazała się jako mąż stanu" i że "była chwalona nawet przez oponentów". Ale na te pochwalne głosy oponentów jakoś zabrakło miejsca w materiale. Pomieszanie porządków... -No chyba, że za takiego uznano Fransa Timmermansa, wiceszefa KE, który pozytywnie ocenia debatę. A takie przedstawianie holenderskiego polityka to mocne wykrzywianie rzeczywistości. Jeśli już całą sytuację uznać za spór, to nie jest on w nim stroną – są nimi europosłowie i premier Szydło. Dopiero pod koniec materiału pojawia się Donald Tusk, który krytykuje Szydło w bardzo łagodny sposób (mówiąc, że widać było dobre przygotowanie, ale w naszej sytuacji jedno przemówienie to za mało). Po nim jeszcze publicysta "Newsweeka" Rafał Kalukin, który także chwali i gani jednocześnie. Pierwszym w pełni krytycznym głosem była wypowiedź Janusza Lewandowskiego, błyskawicznie skontrowana przez prof. Ryszarda Legutkę. "Tak (nie) było" Ale jeden, długi jak na warunki wieczornego programu informacyjnego, materiał to za mało sukcesu premier Szydło. Dlatego przygotowano skrót debaty opatrzony jakże lakonicznym podpisem "Tak było". – Ludowcy i socjaliści atakowali, a konserwatyści bronili premier Szydło – przypominał Michał Adamczyk. W sumie to prawda, ale nie wspomniał o jeszcze jednym sojuszniku polskiej premier – całej chmarze skrajnych nacjonalistów, napędzanych głównie chęcią przywalenia eurokratom, a nie obronienia poczynań PiS. W materiale filmowym pominięto otwierających dyskusję przedstawicieli dwóch największych partii, jako pierwszy europoseł wypowiada się Sayed Kamall, szef frakcji, do której należy PiS. Choć Jan Olbracht miał słabe przemówienie i PO jest sama sobie winna, to jednak znamienne, że wybrano wypowiedź o akceptowaniu wyniku wyborów, a nie o tym, że PiS jako zwycięzca bierze wszystko, także odpowiedzialność za swoje czyny. To jednak bardziej oddaje intencje PO. Sonda (nie)prawdę ci powie... -Pomimo, że przez cały dzień wielokrotnie pisano o manipulacji Beaty Szydło ws. zasad obowiązujących gości w Sejmie, "Wiadomości" po raz kolejny ją powtórzyły. Przewodniczący Martin Schulz zwracał uwagę widzom (głównie z Klubów "Gazety Polskiej"), że regulamin PE nie przewiduje wyrażania przez publikę emocji. Szydło z dumą oświadczyła, że w Sejmie klaskać można. To nieprawda, o czym pisaliśmy w naTemat. -Jeśli widzowie jeszcze nie zrozumieli, że Beata Szydło powinna zostać okrzyknięta "Santo Subito", podano wyniki sond internetowych z RMF FM i TVP. Tyle że sondy to nie sondaże, przeprowadzane na reprezentatywnej grupie Polaków – nie są one za grosz miarodajne – ich wynik to wypadkowa demografii użytkowników danego medium i mobilizacji zwolenników którejś z opcji. -Wyimaginowany konflikt... Obowiązkowy punkt polskich dzienników (i nie tylko) to sprawdzenie co o nas sądzi zagranica. Ale wybrano komentarze głównie krytyczne wobec samego wszczęcia procedury i przyznające zwycięstwo Beacie Szydło. A to przecież nie pełne spektrum ocen. Krytyczny głos popłynął tylko z "Frankfurter Allgemeine Zeitung" (ale widzowie przecież wiedzą, że to Niemcy). – Polska polityka po wczorajszej debacie może być inna – oznajmił w powagą w głosie prowadzący "Wiadomości". No nie sądzę. Debata była ważna, ale raczej dla samej Szydło i jej pozycji wewnątrz obozu władzy. – To PiS zdaje się przejmować alternatywę, a w PO widać wewnętrzny konflikt – przekonywał Michał Adamczyk. Raczej nie konflikt, tylko kompletne pogubienie, a to jednak różnica. Bez dowodów... -Choć materiał zaczyna się od zapowiedzi spotkania szefów partii w Kancelarii Premiera, jest tak naprawdę sugestią, że Szydło tą jedną debatą pokonała nie tylko Parlament Europejski, ba Unię całą, ale i polską opozycję. Tezę o konflikcie w PO forsuje nie tylko prowadzący, ale też autor materiału, czyli świeży transfer z TV Republika Bartłomiej Graczak. Swoją drogą: czy tam ktoś jeszcze został?. Jako dowód autor materiału przedstawia... tweeta byłego ministra w rządzie Mazowieckiego, dzisiaj zajadłego krytyka PiS Waldemara Kuczyńskiego, który wystąpienie Szydło nazywa "mocnym", a PO nazywa "tchórzliwą". Tylko, że Kuczyński nie jest politykiem PO, więc udowadnianie tezy o konflikcie PO jego opinią to zwykła manipulacja. Podobnie jak Marcin Celiński, publicysta magazynu "Liberte". Co robił Schetyna?... -Jedynym przedstawionym w materiale krytycznym głosem polityka PO było stwierdzenie Michała Boniego, że nie tak miała wyglądać aktywność jego partii w debacie. Ale zdaniem Graczaka PO sama sobie winna, bo Grzegorz Schetyna na ujawnionych przez "Newsweek" (tu nazwany "jednym z tygodników) taśmach mówił o możliwości przeniesienia sporu na arenę europejską. Autor przekonywał też, że Schetyna sam o taką debatę zabiegał, co nie jest prawdą – podczas swojej wizyty w Brukseli szef PO przekonywał partnerów, by nie organizować takiej debaty już w grudniu, choć były takie plany. Atak Jako dowód na podział w PO i słabą formę jej europosłów pokazano Grzegorza Schetynę, mówiącego, że "to nie był dobry dzień dla Polski". Tak, jakby nie był dobry, bo PO słabo wypadła. A Schetyna wyraźnie zaznaczał, że to był zły dzień, bo z powodu działań PiS Polska po raz pierwszy stała się w takim kontekście przedmiotem obrad PE. Graczak zauważa, że debata przysporzyła Polsce sympatii wśród posłów, ale nie wspomina, że to nie przedstawiciele największych grup, rządzących Parlamentem, tylko krzykliwy eurosceptyczny margines. Zadowolony z debaty, choć zatroskany o los Polski jest PiS. Ryszard Legutko ubolewa, że PO "chce nadal kołysać tą polską łodzią". Graczak ostrzega przed próbami podważania wiarygodności polskich władz, a niezawodny Stanisław Janecki, ekspert od spraw wszelakich wieszczy atak spekulantów na złotego. Na jakiej podstawie? Nie wiadomo. Siła perswazji... -Po 15 minutach politycznego bicia po oczach sukcesem Beaty Szydło przyszła chwila na uspokojenie i krótki materiał o przygotowaniach do 1050-lecia chrztu Polski. O dziwo nie wypowiadają się w nim marszałkowie Sejmu i Senatu, obecni na konferencji Episkopatu. Na koniec "Wiadomości" premier Szydło wróciła, tym razem na żywo. W głównym paśmie wyemitowano fragment rozmowy, która zaczęła się od pytania Doroty Gawryluk "Czy czuje się pani zwycięzcą debaty?". Nawet jeśli Szydło by się takim zwycięzcą nie czuła, to "Wiadomości" przekonałyby ją, że jednak wygrała. kamil.sikora@natemat.pl
Stargard (79.186.214...) 21-01-2016 12:32
316.
        Kukiz to pożyteczny szkodnik Kaczyńskiego? Ofensywa przeciw .Nowoczesnej robi z niego przystawkę PiS... -W mediach trwa właśnie skondensowany atak ugrupowania Kukiz'15 na .Nowoczesną, a zwłaszcza na Ryszarda Petru. Wiele portali donosi, że jest to dokładnie przemyślana akcja. Czy jest to mądre posunięcie? Dlaczego uderzać w partię opozycyjną, zamiast w tych, którzy dzierżą ster władzy? O co chodzi?... -Atakowane są zwłaszcza trzy projekty ustaw autorstwa .Nowoczesnej: o likwidacji ciszy wyborczej, o ukróceniu działalności związków zawodowych i zmianie finansowania partii politycznych. Krytykuje się też bezpośrednio Petru w związku z obniżonym ratingiem Polski. – Słyszymy decyzję o obniżeniu ratingu. Za chwilę występuje przewodniczący .Nowoczesnej i mówi, że waluta pójdzie drastycznie w dół. Mówi to, jakby oczekiwał czegoś fajnego. Polacy poniosą ogromne koszty, a ten ma zabawę. (...) W tle stoi Petru i te kwadratowe oczy żądne władzy – podsumowuje lidera .N Marek Jakubiak z Kukiz'15. Sęk w tym, że Petru władzy przecież nie sprawuje. Także propozycje ustawowe jego partii nie mają szans przyjęcia. Podczas gdy wszyscy inni recenzują poczynania Kaczyńskiego, na którego zwrócone są oczy obywateli, ludzie rockmana zajmują się czymś zupełnie innym. Cicha koalicja?... -Nieoficjalnie mówi się o tym, że PiS i Kukiz'15 zawiązali w mediach koalicję. Formacje, na tyle na ile to możliwe, starają się nie wchodzić sobie w drogę. Ludzie Kukiz'15 bardzo często ciepło wypowiadają się o poczynaniach rządzącej partii. Krytyka pojawia się rzadko i nie ma tej siły uderzeniowej, co ostre recenzje reszty opozycji. Biorąc pod uwagę, że to Kaczyński rozdaje dziś karty, robi to z Kukiza jego pomagiera, kogoś drugorzędnego. Przystawkę. Tak przynajmniej może się wydawać. Jest inaczej niż się wydaje Jednak jak oceniają specjaliści, to zagranie wcale nie jest głupie. Wręcz przeciwnie, to mądra taktyka, która może być zaskoczeniem dla tych, którzy nie przypisują muzykowi zbyt dużych politycznych umiejętności. – Jego zachowanie nie jest absurdalne. Zaplecze wyborcze Kukiza właśnie tego oczekiwało. On nie chce powtarzać błędu, który popełniło SLD – atakowało PiS, a traciło na rzecz PO. Wielu ludziom, którzy głosowali na Kukiza jest znacznie bliżej do .Nowoczesnej niż do PiS – zauważa politolog, prof. Uniwersytetu Warszawskiego, Rafał Chwedoruk. Jak twierdzi ekspert, to Petru jest dla rockmana głównym przeciwnikiem. – Kukiz'15 próbuje być ugrupowaniem centrowym. Jego wyborcy to młodzi ludzie, niechętni PO, często liberalni. Nie uciekną więc do partii Schetyny, od PiS odrzuca ich estetyka i socjalność (w zakresie gospodarki wypowiedzi członków ruchu są często wręcz libertariańskie). PSL ich nie interesuje. Pozostaje .Nowoczesna, wbrew pozorom w wielu aspektach podobna do nich. Celem ataku Kukiza jest więc zablokowanie potencjalnych kanałów odpływu – konkluduje Chwedoruk. -Jak zauważa politolog dr Jacek Kloczkowski, wiceprezes Ośrodka Myśli Politycznej .Nowoczesna to dla Kukiza obecnie dogodny cel do ataku: – Petru jest w tej chwili wszechobecny. Atak na niego Kukiz'15 może zaprezentować, jako bój ideowy z przeciwnikiem – będzie się dzięki temu więcej mówiło o tej formacji. Nie jest dla niej natomiast wygodnie iść na tego typu zwarcie PiS. W tym wypadku wystarczy wytykanie błędów – twierdzi ekspert. Zdaniem Kloczkowskiego, Kukiz cieszy się w oczach swych wyborców autonomiczną pozycją wobec PiS, nie odbiorą więc oni tego, jako wchodzenie w rolę przystawki. W odróżnieniu jednak od Chwedoruka nie uważa, że jest to ważne posunięcie: – Nie pozyskają z tego wielkiego kapitału, ale też na tym nie stracą – komentuje specjalista. Prezes się cieszy? Pozostaje jeszcze pytanie czy strategiczne zagranie Kukiza jest na rękę PiS-owi, czy wręcz odwrotnie. Pomimo popularności Petru partia Kaczyńskiego na razie wciąż chętniej uderza w PO. Rządzący zdają sobie sprawę z tego, że ich dawny główny rywal wciąż dysponuje potężnymi strukturami. Stąd komisje śledcze wymierzone w Tuska i całą Platformę. Na pewno jednak nie jest im niemiła rywalizacja pomiędzy .Nowoczesną a Kukiz'15. Lider tej ostatniej, zachowując się pozornie jak przystawka, udowodnił właśnie, że jest wcale niezłym taktykiem. natemat.pl
Stargard (83.20.70...) 21-01-2016 17:15
317.
        Lepiej późno, niż wcale? Prof. Staniszkis otrząsnęła się z "zaczadzenia PiS-em". Pięta: Mam do niej pobłażliwą sympatię... -Prof. Jadwiga Staniszkis dołączyła do gorszego sortu Polaków - piszą internauci, zaskoczeni dogłębną przemianą znanej socjolog. Jeszcze bardziej zdziwieni są politycy PiS, których przez lata Staniszkis czynnie wspierała, popierała i chwaliła - z naciskiem na samego prezesa. Tego samego, który dziś w jej opinii chce widzieć wszystkich na kolanach. Nie ja jestem autorem tytułu tego artykułu. Jego pierwsze zdanie to cytat z czytelniczki naTemat, która na Facebooku skomentowała wywiad prof. Staniszkis dla "Die Welt". Ale nie wszyscy tak pochlebnie oceniają zmianę frontu przez znaną socjolog. Prawica już nazwała ją tajnym współpracownikiem SB. – Pani Jadwigo, to musi być okropne uczucie doznać takiego rozczarowania w Pani wieku. Współczuję! Może i Kaczyński był KIEDYŚ inteligentny, obecnie jest żałosnym, chorym psychicznie i wyjątkowo niebezpiecznym człowiekiem – skomentowała pani Hanna. Takie złośliwości nie dziwią, bo przez lata Panią Profesor można było oglądać między innymi w takim towarzystwie. -Prof. Staniszkis nie zagląda do internetu, ale w ostatnim czasie docierają o niej wieści o atakach w sieci. – Nie boję się niczego, jestem osobą niezależną, ceniącą swoją niezależność – Jak mówi, zaskakują ją ataki pojawiające się w internecie. Twierdzi, że są brutalne, ale dodaje: – Ja jestem odporna – mówiła w "Kropce nad i". Staniszkis podpadła... -Co takiego musiało się wydarzyć, że Staniszkis nie jest już wsparciem dla prezesa, a stała się jednym z wrogów prawicy? Senator Stanisław Kogut mówi nam, że darzył panią profesor ogromnym szacunkiem, oglądając jej wywiady i dyskusje z dziennikarzami. I nie jest przypadkiem, że mówi o owym szacunku w czasie przeszłym. Szanuję ludzi, którzy mają poglądy od początku do końca. Najbardziej nie lubię "kameleonów", którzy zmieniają swoje poglądy z dnia na dzień. Po wygranej PiS obserwuję, że tych "kameleonów" jest ogromna masa. Ja takich ludzi po prostu nie lubię. Zdaniem senatora Koguta, prof. Staniszkis była kiedyś bardzo "konkretną i merytoryczną kobietą". Co się stało, że dziś nie może powiedzieć tego samego? Senator tłumaczy to tak: – Wielu ludzi, gdy prezes nie zagra na ich strunie, na wysokim C, to od razu się obraża i go krytykuje – mówi naTemat, wyraźnie tęskniąc za takimi występami socjolożki, jak ta debata z Januszem Palikotem. Pobłażliwa sympatia... – Mam swego rodzaju pobłażliwą sympatię dla Pani Profesor Staniszkis – mówi asekuracyjnie poseł Stanisław Pięta. Przypomina, że jej progonozy dość często okazywały się "średnio trafione", a do nich z pewnością poseł zaliczyłby słowa o "tragicznych działaniach PiS" oraz te o infantylnym autorytaryzmie Jarosława Kaczyńskiego. Poseł Pięta uderza nie tylko w bieżące oceny Jadwigi Staniszkis. Są one dziś pretekstem do wyciągnięcia na światło dzienne także brudów z przeszłości. – Systematyczne dopieszczanie różnego rodzaju frondystów w Prawie i Sprawiedliwości nic pozytywnego nie przynosiło – mówi naTemat. Zdaniem posła, nie budowało to również autorytetu pani profesor. Wysoko oceniam jej dorobek naukowy. A że od czasu do czasu zmienia swoje emocjonalne nastawienie do Prawa i Sprawiedliwości, nie przeszkadza mi to. Pozdrawiam serdecznie Panią Profesor. Z umiarkowaną serdeczną patrzy na Panią Profesor Tadeusz Cymański. Podkreśla on, że Jadwiga Staniszkis była zawsze nieskrępowana w wypowiadaniu swoich opinii i sądów. Twierdzi, że profesor cieszy się powszechnym szacunkiem, również wśród osób, które nie zgadzają się z jej twierdzeniami. Prezes wybaczy?... -Cymański bagatelizuje obecną postawę socjolożki. W jego odczuciu, jej serce dalej jest po prawej stronie. – Prof. Staniszkis ma swoje poglądy i jest sympatykiem braci Kaczyńskich. Ale są chwile, kiedy nie szczędzi im również słów krytycznych – mówi naTemat. Poseł przypomina, że prof. Staniszkis wypowiadała się również bardzo krytycznie pod adresem własnej córki. Trudno się zatem dziwić, że ma uwagi wobec przyjaciół. – Nikt się od niej nie odcina, nie dystansuje i myślę, że Pani Profesor jeszcze nie raz nas zaskoczy – mówi Cymański. Dodaje jednocześnie, że krytyka ze strony kogoś bliskiego nigdy nie jest przyjemna. Ale o to, jak obecną sytuację odczuwa Jarosław Kaczyński, należy pytać samego prezesa. krzysztof.majak@natemat.pl
Stargard (83.20.70...) 21-01-2016 17:36
318.
        Podchody pod Konstytucję... Wojciech Wybranowski -W najbliższych tygodniach zostanie powołana sejmowa Komisja ds. zmian w Konstytucji. PiS planuje rozmowy z Pawłem Kukizem w sprawie – jak mówią politycy tej partii – projektu „dużej zmiany Konstytucji”. O tym, że między posłami PiS i ruchu Kukiz'15 trwały nieoficjalne rozmowy dotyczące planów zmiany Konstytucji RP w kuluarach Sejmu mówiło się od dawna. Jednym z efektów takich spotkań było chociażby zebranie przez władze klubu PiS stu podpisów parlamentarzystów tej partii pod projektem ustawy złożonej przez ruch Kukiz'15 zmieniającej zasady wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Ale rozmowy przerwano, a projekt ustawy ugrzązł w „zamrażarce marszałka”. -Teraz, jak twierdzą nasi informatorzy w partii Kaczyńskiego, PiS chce do propozycji zmian w Konstytucji wrócić, ale w zakresie znacznie szerszym niż tylko zmiana zasad wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Kiedy? Prawdopodobnie na początku lutego. Partia nie chce bowiem otwierać kolejnego frontu przed zaplanowanym na następny tydzień posiedzeniem Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, które zgodnie z zapowiedziami ma zając się m.in. „funkcjonowaniem instytucji demokratycznych w Polsce". -W pierwszym etapie PiS będzie chciał powołania sejmowej Komisji ds. zmian w Konstytucji (taki wniosek złożyli już posłowie ruchu Kukiz'15), ale jednocześnie, jak twierdzą nasi rozmówcy, mają być prowadzone rozmowy z Pawłem Kukizem w sprawie przygotowania projektu „dużych zmian w Konstytucji”. -I choć wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński, szara eminencja PiS, temu zaprzecza twierdząc, że: „nie ma tematu zmiany Konstytucji, nie ma żadnych wiążących decyzji władz partii” nasze ustalenia potwierdza poseł prof. Ryszard Terlecki, przewodniczący klubu PiS. – Od dawna mówiliśmy, że Konstytucję trzeba zmienić. I choć, przy tym układzie sił w parlamencie, nie widzę na to szans, to trzeba zacząć pracę nad nowym projektem, dobrze go przygotować pod względem prawnym tak by była możliwość przegłosowania go na przykład w Sejmie następnej kadencji – mówi prof. Terlecki. Powołanie sejmowej komisji ds. zmian w Konstytucji RP ma być pierwszym krokiem. Kto się w niej znajdzie? Na nieoficjalnej giełdzie w PiS padają nazwiska posłów: Arkadiusza Mularczyka i prof. Włodzimierza Bernackiego. Ale jak podkreśla przewodniczący klubu PiS decyzje personalne jeszcze nie zapadły. – Na razie mogę tylko potwierdzić, ze zapadła decyzja o powołaniu komisji, która zajmie się przygotowaniem projektów zmian w ustawie zasadniczej – mówi poseł Terlecki.dorzeczy.pl
Stargard (83.20.70...) 21-01-2016 18:05
319.
        Jacek Żakowski: PiSrrusowe zwycięstwo. PiS skoczył na główkę. Cała Polska leci z PiS-​em... -Polska znów pokazała się w Strasburgu jako odstający od głównego unijnego nurtu kraj, zdominowany przez eurosceptyków rozmaitej barwy. I, co gorsze, tym razem wystąpiliśmy w wyraźnym sojuszu ze skrajnie eurosceptycznymi partiami i partyjkami oskarżonymi lub podejrzewanymi o flirtowanie z Putinem, a nawet o realizowanie jego antyunijnej i antyzachodniej strategii - pisze Jacek Żakowski dla Wirtualnej Polski. Tylko dwie osoby mają powód do zadowolenia z przebiegu strasburskiej debaty o Polsce. Król Pyrrus i Władimir Putin. -PiS skoczył na główkę. I zgodnie z prawami fizyki, leci w dół ruchem jednostajnie przyspieszonym. Cała Polska leci z PiS-em. Akcje lecą. Złotówka leci. Rating leci. Prestiż Polski leci. Lecą szanse na bazy NATO między Odrą a Bugiem, na wzmocnienie polskiego frontu w planach ewentualnościowych Sojuszu i na obronę naszej części nowej budżetowej perspektywy Unii podczas nadchodzącego przeglądu. Prędkość jest już zawrotna. Rośnie szybciej niż się ktokolwiek - chyba łącznie z prezesem Kaczyńskim - spodziewał. To są fakty. Są też niemal pewne prognozy dotyczące tego, co jeszcze poleci w dół i w górę. W górę polecą koszty obsługi długu publicznego i prywatnych kredytów (zwłaszcza walutowych), wysokość zadłużenia państwa, firm i rodzin, deficyt, bezrobocie, podatki i składki. W dół poleci PKB, nasza siła nabywcza, inwestycje, miejsce Polski w rankingach - praw człowieka, wolności mediów, przyjazności dla biznesu, atrakcyjności inwestycyjnej. Wzrośnie skala podsłuchów, polaryzacja opinii publicznej, napięcie polityczne, liczba demonstracji oraz demonstrantów. Wszystko, co wiemy z teorii i doświadczenia rynkowych demokracji wskazuje, że jest już najwyższy czas, żeby PiS rozpiął spadochron i szybko wyhamował, a może też rozprostował skrzydła i zaczął szukać jakiegoś prądu wznoszącego. Ale prezes zapowiada, że nic go nie zatrzyma. Za prezesem w niezmiennie zwartym szyku lecą zaś 234 posłanki i posłowie PiS. A za nimi lecą PiS-owscy europarlamentarzyści, PiS-owskie media, PiS-owscy dziennikarze, PiS-owscy eksperci od socjologii, spraw międzynarodowych, gospodarki, sondaży, marketingu politycznego. Wygląda to na lot ku totalnej katastrofie, która w drobiazgi rozwali PiS, całą jego rewolucję, polskie państwo, gospodarkę i życie nas wszystkich. Ale pewności nie ma. Bo Ziemi pod nami nie widać. Nie wiadomo, ku czemu lecimy. Nie wiemy, gdzie PiS chce wylądować i kiedy. Po strasburskiej debacie tylko jedno wydaje się pewne. Kontynuując dotychczasowy lot, PiS ani Polska nie mają szans bezpiecznie wylądować w Unii Europejskiej, w Wolnym Świecie ani na szeroko rozumianym Zachodzie. W tym sensie król Pyrrus, który - jak wiadomo - za wygraną w lokalnej bitwie zapłacił upadkiem rządzonego przez siebie królestwa Epiru, znalazł w Beacie Szydło niezwykle zdolną uczennicę. Bo wprawdzie nie zrobiła w Strasburgu ani kroku wstecz. Konsekwentnie broniła każdej decyzji PiS-u, odparła każdy zarzut postawiony rządzącej w Polsce większości i otrzymała poparcie licznych uczestników dyskusji, ale jeśli jej celem było wyciszenie krytyki wobec polskiego rządu i zahamowanie wszczętych przeciw jej rządowi procedur, to osiągnęła dokładnie przeciwny efekt. Nie dlatego, że zrobiła albo powiedziała coś wyjątkowo złego, ale dlatego, że chyba nie zrozumiała powagi obaw odczuwanych przez wielu zachodnich krytyków polityki Prawa i Sprawiedliwości. A ci, którzy chcieli jej pomóc, tylko utrudnili jej misję. Pani premier może teraz za swoim antycznym mistrzem powtórzyć: "Jeszcze jedno takie zwycięstwo i Polska będzie zgubiona". To dotyczy nas wszystkich, bo w Strasburgu Beata Szydło reprezentowała Polskę, czyli ogół obywateli. I żaden polski głos nie był wobec niej czytelnie polemiczny. Poza panią premier reprezentowali nas eurosceptycy z Januszem Korwinem-Mikke na czele i notorycznie bezbarwny Jan Olbrycht, który, nie wiedzieć czemu, wciąż stoi na przodzie delegacji PO-PSL do Parlamentu Europejskiego. Niemal identycznie było w jesiennej debacie o uchodźcach. Zostało po niej dojmujące wrażenie, że Polska ma twarz Janusza Korwina-Mikkego. Teraz się ono ugruntowało. Spóźnione wysiłki Donalda Tuska i Janusza Lewandowskiego już tego nie zmienią. Polska znów pokazała się w Strasburgu jako odstający od głównego unijnego nurtu kraj, zdominowany przez eurosceptyków rozmaitej barwy. I, co gorsze, tym razem wystąpiliśmy w wyraźnym sojuszu ze skrajnie eurosceptycznymi partiami i partyjkami, oskarżonymi lub podejrzewanymi o flirtowanie z Putinem, a nawet o realizowanie jego antyunijnej i antyzachodniej strategii. Tak się dla nas nieszczęśliwie złożyło, że unijne debaty o Polsce i wokół polskich problemów zbiegły się z głośnym, zamieszczonym w "Sunday Telegraph" tekstem, opisującym podjęcie przez amerykański wywiad na zlecenie Kongresu operacji weryfikowania podejrzeń, że partie radykalnej europejskiej prawicy, które w krajach Unii i NATO coraz więcej mają do powiedzenia, są finansowane przez Kreml i realizują rosyjską strategię rozbijania Zachodu. O Polsce, polskich politykach ani wprost o Prawie i Sprawiedliwości w tym kontekście bezpośrednio się nie mówi i nie pisze. Ale fakt, że "partia rosyjska" w europarlamencie jednogłośnie i radykalnie poparła politykę PiS, musiał zwrócić uwagę wielu obserwatorów. "Sunday Telegraph" pisze, że "śledztwo amerykańskiego wywiadu ma określić, czy rosyjskie służby specjalne finansują europejskie partie polityczne i organizacje charytatywne z zamiarem podkopania politycznej spójności, popierania agitacji przeciwko natowskiemu programowi obrony przeciwrakietowej i sabotowania prób znalezienia alternatywy dla rosyjskich surowców energetycznych" oraz "spowodowania cofnięcia sankcji gospodarczych nałożonych na Rosję po aneksji Krymu". Po wtorkowej debacie w Strasburgu w wielu politycznych głowach na zachodzie Europy oraz w Ameryce zapaliły się czerwone lampki. Zaraz, zaraz, czy nowy polski minister obrony nie zakwestionował dotychczasowych wyników negocjacji na temat kupienia przez Polskę zestawów przeciwrakietowych Patriot? Czy nowy szef polskiego rządowego koncernu naftowego nie podpisał w błyskawicznym tempie rozszerzającego aneksu na dostawy rosyjskiej ropy? Czy nowy rząd nie zahamował programu energii odnawialnej? Czy Polska nie organizuje rozbijającej europejską jedność kampanii przeciw programowi dyslokacji uchodźców? Czy Viktor Orban, z którym Jarosław Kaczyński dopiero co tajnie negocjował w ustronnym pensjonacie, nie wybiera się właśnie do Moskwy, by rozmawiać o zniesieniu sankcji i zakupie rosyjskich śmigłowców bojowych? I czy wokół Polski rządzonej przez PiS nie gromadzą się w Parlamencie Europejskim wszyscy ci, którzy znajdują się na liście podejrzewanych o realizowanie rosyjskiej strategii dezintegrowania Zachodu? Dobrze to nie wygląda. Żadnej poważnej tezy się z tych zebranych naprędce okruchów wyprowadzić oczywiście nie da, ale niepokój musi się pojawiać. Nie chodzi mi o mój własny niepokój, dotyczący faktycznych intencji nowego polskiego rządu i ich prawdziwych źródeł. W tej sprawie nie chcę publicznie spekulować. Niepokoi mnie to, co może wyniknąć, kiedy te fakty niewątpliwie składają się w głowach zachodnich polityków, w atmosferze skłaniającej amerykański Kongres do wezwania na pomoc wywiadu, a wysokich przedstawicieli brytyjskiego rządu do wyrażania wobec dziennikarzy obaw, że "Rosja ingeruje w sprawy państw europejskich na większą i głębszą skalę, niż wcześniej myślano". Guy Verhofstadt, były premier Belgii i lider europejskich liberałów, mówił w Parlamencie Europejskim wprost, że "polityka pana Kaczyńskiego sprzyja panu Putinowi, który nie lubi europejskiej spójności". Pół roku temu byłaby to tylko ocena polityczna lub rodzaj obelgi. W atmosferze ostatnich tygodni jest to poważne i konkretne oskarżenie. Parlament przyjął je oklaskami. To pokazuje skalę dyplomatycznej i politycznej porażki rządu Beaty Szydło oraz powagę zagrożeń, jakie ona tworzy. Nie trzeba być wielkim dyplomatą ani psychologiem, żeby zauważyć zasadniczą zmianę tonu wypowiedzi obu europejskich komisarzy otwierających i zamykających debatę w Strasburgu. Obaj, otwierając obrady na temat sytuacji w Polsce, byli konkretni i życzliwi, a zamykając obrady, byli już stanowczy i nieżyczliwi. To nie jest tylko wynik wystąpień Beaty Szydło. To wynik całej odbywającej się w kontekście szerszych obaw debaty, która wskazywała, że coś może być na rzeczy w obawach Brytyjczyków i Amerykanów. Być może premier Beata Szydło, która ma tysiące spraw na głowie, nie zauważyła ani zmiany kontekstu, ani tego, jak przebieg debaty wpisał się w ujawnione niedawno niepokoje Zachodu. Być może zawiedli dyplomaci, którzy powinni ją o tej sytuacji uprzedzić. Ale teraz to nie ma już znaczenia. Polska premier nie wykorzystała szansy, by przynajmniej zmniejszyć te obawy w odniesieniu do Polski, więc mimo woli jakoś je potwierdziła. Mam nadzieję, że daleko jest jeszcze do tego, żeby zaczęły być one na Zachodzie otwarcie rozważane w odniesieniu do Polski. Wierzę, że rząd pani premier znajdzie zręczne sposoby, by uniknąć włączenia Polski i PiS-u do kręgu podejrzeń. Ale ryzyko wzrosło. A to znaczy, że wiele naszych celów będzie znacznie trudniej osiągnąć i łatwiej będzie z rozmaitych powodów stawiać nas pod pręgierzem, dopóki nie wróci pewność, że Polska wciąż jest i będzie lojalnym uczestnikiem wspólnoty Wolnego Świata. Jacek Żakowski dla Wirtualnej Polski
Stargard (83.20.70...) 21-01-2016 19:52
320.
        Zapomniany mistrz Kaczyńskiego i przyczyna "wojny o Trybunał". Krzysztof Mazur komentuje głośny tekst... Bartosz Paturej Redaktor Onet Wiadomości -Szerokie zainteresowanie w sieci wzbudził ostatnio artykuł prezesa Klubu Jagiellońskiego dr. Krzysztofa Mazura, który wskazuje źródła politycznych wyborów Jarosława Kaczyńskiego, jednocześnie tłumacząc praprzyczyny wybuchu "wojny o Trybunał". W rozmowie z Onetem Mazur opowiada o tym, co skłoniło go do napisania takiego tekstu, a także – z jakimi reakcjami spotkał się po opublikowaniu go w sieci. Ostatni rewolucjonista... -"Jarosław Kaczyński – ostatni rewolucjonista III RP" – tak Krzysztof Mazur* tytułuje swój tekst na łamach portalu Jagielloński24.pl. Analizuje w nim "generalny stosunek prezesa PiS-u do państwa prawa". Co ciekawe, wg Mazura, aby zrozumieć intencje, którymi kieruje się Jarosław Kaczyński, należy cofnąć się do lat 70., w których prezes PiS uczęszczał na seminarium magisterskie prof. Stanisława Ehrlicha. To w tak odległym czasie należy upatrywać wytłumaczeń dla politycznych wyborów Kaczyńskiego, ponieważ, jak zauważa Mazur, rząd mógł "zdobyć wpływ na wybór 5 sędziów TK bez rozpoczynania wojny politycznej". Dlaczego? "Naszej uwadze nie powinien umknąć niedostatecznie znany fakt, iż kadencja pięciu wybranych przez PO sędziów mijała: 6 listopada (trzem), 2 grudnia (jednemu) i 8 grudnia (jednemu). Wybory parlamentarne odbyły się przy tym 25 października. Wystarczyło zatem, by prezydent zwołał pierwsze posiedzenie Sejmu nowej kadencji na 3 listopada, a nie byłoby całego zamieszania" – czytamy w analizie. Mazur przekonuje, że seminarium magisterskie prof. Ehrlicha było "kluczowym wydarzeniem formacyjnym" dla młodego Kaczyńskiego. Jak się okazuje, relacja ze swoim promotorem była dla szefa PiS na tyle ważna, że swego czasu nazwał go jednym ze swoich mistrzów, "na równi z Józefem Piłsudskim". Z jakiego powodu postać profesora z Uniwersytetu Warszawskiego jest tak istotna? Ehrlich "kwestionował pogląd, iż prawo jest źródłem legitymizacji władzy", a zatem uważał, "że to wola polityczna jest nadrzędna wobec prawa, a nie prawo wobec woli politycznej". "Znając współczesne wypowiedzi Kaczyńskiego na temat prawa można się tylko uśmiechnąć, odkrywając ich oczywistą zbieżność z poglądami Ehrlicha sprzed pół wieku" – ocenia prezes Klubu Jagiellońskiego. Mazur krytycznie ocenia obecną debatę polityczną, którą nazywa "postkolonialną". Według niego, nie sięga się do takich prac jak: "Grupy nacisku w społecznej strukturze kapitalizmu" (1962), "Władza i interesy: studium struktury politycznej kapitalizmu" (1967) czy "Oblicza pluralizmów" (1980). Zauważa, że pomimo tego, że ciągłość pomiędzy tymi książkami Ehrlicha a współczesnymi diagnozami Kaczyńskiego jest oczywista – nikogo to nie interesuje. Krzysztof Mazur tłumaczy również "bezradność" elit prawniczych wobec Jarosława Kaczyńskiego. "Łatwiej go demonizować, niż starać się zrozumieć. Niewiedza rodzi jednak bezradność. Gdy doszło do »wojny o Trybunał«, większość prawników miała trudność ze zrozumieniem jego paradygmatu działania". "Kaczyński odrzuca naiwne spojrzenie na państwo prawa"... -Ważnym elementem analizy dr. Mazura jest część dotycząca stosunku Jarosława Kaczyńskiego do roli, jaką władza sądownicza odegrała w kształtowaniu ładu ustrojowego w Polsce w latach 80. i 90. "Zamiast tworzyć dobre standardy młodej demokracji, tak naprawdę doktryna »demokratycznego państwa prawnego« petryfikowała wpływy dawnej nomenklatury komunistycznej" – tak sposób myślenia elit prawniczych oraz jej skutki – w mniemaniu Jarosława Kaczyńskiego – opisuje Mazur. Politolog przypomina, że prezes PiS ma krytyczny stosunek do tego, że fakt powstania "demokratycznego państwa prawnego" nad Wisłą po 1989 roku został z góry zadekretowany i nie poprzedził go demontaż struktur państwa komunistycznego. Co więcej, w opinii Kaczyńskiego, spowodowało to "petryfikację stosunków społecznych, tak aby beneficjentom poprzedniego systemu nie groziła utrata nabytych dzięki niemu praw". Dlaczego Jarosław Kaczyński nie uznaje porządku panującego w Polsce jako "państwo prawa"? Według niego, w naszym kraju nie występują cztery kluczowe warunki praworządności. Brak pluralizmu społecznego, polskie elity nie są zakorzenione w społeczeństwie, ale pilnują interesów swojej grupy, system sądowniczy nie jest wolny od uwikłań w system komunistyczny, a media III RP są jednostronne, zamiast być mechanizmem wewnętrznej, pozapaństwowej kontroli. To właśnie te ułomności – według Jarosława Kaczyńskiego – mają skutkować imposybilizmem, czyli brakiem możliwości działania oraz "niemożnością realizacji wielkich zadań zbiorowych". Mazur przekonuje, że za "wojną o Trybunał" stało "coś ważniejszego, niż jedynie chęć wykorzystania »prezentu« dostarczonego przez PO (wybór sędziów niezgodny z prawem) czy nawet intencja ograniczenia roli instytucji mogącej potencjalnie zahamować reformy nowego rządu. W istocie chodziło o uderzenie w symbol porządku prawnego III RP". Prezes Klubu Jagiellońskiego dodaje, że chodziło "o systemowe ograniczenie roli instytucji, która – zdaniem Kaczyńskiego – zamiast stać na straży praworządności, swoimi orzeczeniami sankcjonowała swoisty imposybilizm państwa". Jeśli jednak chodzi o obecną praktykę działania PiS, Mazur zaznacza, że "Kaczyński jest bardzo przenikliwy w swoich diagnozach dotyczących kształtu transformacji ustrojowej. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że ta krytyka ma charakter w dużej mierze historyczny i jest spóźniona o 15 lat". Krakowski politolog pisze, że PiS znajduje się w swoistym klinczu, a obecna sytuacja polityczna tej partii to paradoks. "Droga do legalnej zmiany Konstytucji wiedzie przez polityczne »centrum«, które jednocześnie bardzo nieufnie odbiera działania Kaczyńskiego dokonywane w paradygmacie rewolucyjnym. Im bardziej prezes PiS-u jest skuteczny w naginaniu dotychczasowych zasad, tym bardziej traci szanse na zaproponowanie nowych reguł gry" – czytamy. Mazur: dyskusja w Polsce powinna dotykać istoty spraw... -O tym tekście w rozmowie z Onetem opowiedział jego autor. Jak zaznacza, wbrew niektórym opiniom, które pojawiły się w sieci po opublikowaniu tego tekstu – nie jest apologetą Jarosława Kaczyńskiego, a swoją analizą chciał pokazać szerszy kontekst polityki PiS. - Jesteśmy środowiskiem ekspercko-obywatelskim i żywo interesujemy się tym, co dzieje się w Polsce. Gdy widziałem, że ta dyskusja o Trybunale Konstytucyjnym redukowana jest do rzeczy wyłącznie bieżących, postanowiłem pokazać szerszy kontekst – mówi Onetowi Krzysztof Mazur. - Ważną rzeczą jest tutaj fakt, że o Stanisławie Ehrlichu pisał już w biografii Jarosława Kaczyńskiego "O jednym takim" Piotr Zaremba. Od czasu tamtej książki Ehrlich wydawał mi się zawsze istotną postacią – podkreśla Mazur. -Prezes Klubu Jagiellońskiego jasno definiuje motywację, która przyświecała mu podczas pisania tego tekstu. - Cel jest taki, aby dyskusja w Polsce dotykała istoty spraw, a nie koncentrowała się na emocjach dotyczących jednej osoby, nawet jeśli budzi ona tyle kontrowersji, co Jarosław Kaczyński – tłumaczy. Krzysztof Mazur przekonuje, że diagnoza Jarosława Kaczyńskiego jest coraz szerzej akceptowana. - Jestem zaskoczony tym, że coraz więcej młodych środowisk ideowych łączy jedno – to, że krytycznie oceniają kształt polskich przemian. Oczywiście wyróżniam tu krytykę z prawej i lewej strony. Ale krytyka jest niejako przyznaniem racji tym, którzy kwestionowali zbyt małe odcięcie się wolnej Polski od komunizmu – wyjaśnia. W rozmowie z Onetem mówi o oddźwięku, jaki jego artykuł zyskał w mediach. - Bardzo mnie cieszy to, że tekst jest dyskutowany w środowiskach od "Kultury Liberalnej", "Gazety Wyborczej", "Rzeczpospolitej" po "Christianitas". To pokazuje, że z debatą publiczną w Polsce jednak nie jest tak źle – dodaje Mazur. Gdy odejdzie Jarosław Kaczyński, "polską politykę trzeba będzie ułożyć na nowo"... Jego artykuł został zauważony nie tylko w kręgach publicystycznych. - Najciekawsze jest dla mnie to, że kilku wpływowych prawników zadało mi pytanie, czy Erlich to tylko figura retoryczna czy stoi za tym coś głębszego. Co więcej, pytali nawet, czy książki, na które się powołuję, są dostępne. To pokazuje, że wśród prawników istnieje – i takie jest moje poczucie jako filozofa politycznego – potrzeba szukania nowego paradygmatu – ocenia. -Mazur zaznacza, że mamy tu do czynienia z dyskusją szerszą niż tylko o Jarosławie Kaczyńskim. - Część prawników mówi coś takiego: "ja po cichu sympatyzuję z Kaczyńskim, ponieważ mam wrażenie, że Europa po 1945 roku jest absolutnie przeregulowana". W strachu przed kolejną wojną światową prawnicy zaczęli na potęgę tworzyć nowe zapisy prawa i nie mamy już demokracji, ale jurystokrację – rządy sędziów. I nagle pojawia się Stanisław Ehrlich, jako osoba, która ma coś ciekawego do powiedzenia. Wśród prawników jest chęć wychodzenia przed taki naiwny idealizm prawniczy, gdzie liczy się tylko litera tekstu - zaznacza Mazur. -Politolog zwraca jednak szczególną uwagę na jedno zagadnienie. - Kluczowe pytanie brzmi następująco: na ile diagnoza dla lat 90. jest dobra w 2015 roku? Moim zdaniem dzisiaj dużo bardziej istotne od dyskusji na temat tego, jak układ sądowniczy został utrwalony w latach 80. i 90. jest to, jak on powinien wyglądać w 2016 roku. W polityce PiS zbyt mało jest pozytywnej wizji. To jest mój podstawowy problem – mówi w rozmowie z Onetem. W konkluzjach swojego artykułu Mazur zaznacza, że Jarosław Kaczyński "jak zawodowy rewolucjonista wie, co należy zburzyć, by obalić stary porządek. Dużo rzadziej mówi jednak o tym, co należy zbudować, by powstał nowy ład". Według niego, były premier jest "ostatnim rewolucjonistą III RP". Niedawno w tekście dla "Rzeczpospolitej" Andrzej Stankiewicz opisywał rozłam polityczny w Polsce jako spór pomiędzy "Polską Michnika" i "Polską Kaczyńskiego". Ten model przywołuje poniekąd Mazur, który pisze, że Jarosław Kaczyński jest "wystarczająco przenikliwym, silnym i konsekwentnym, by wygrać historyczną wojnę z Adamem Michnikiem. Chyba jednak zbyt słabym, by zbudować wymarzoną IV RP". Jeśli nie "Polska Michnika" ani "wymarzona IV RP Jarosława Kaczyńskiego" to co? – pytam. - Nie mówię, że Jarosław Kaczyński jest jednym z rewolucjonistów – wyjaśnia Mazur. - Chcę przekazać, że on jest ostatnim rewolucjonistą, w tym sensie, że jest bardzo silnie motywowany pewną diagnozą charakterystyczną dla lat 90. Mam wrażenie, że jego rewolucyjna, destrukcyjna strona jest nastawiana na pozbawianie wpływów określonych kręgów. Mam jednak poczucie, że to ostatni epizod, za którym przyjdzie głęboka redefinicja polskiego życia publicznego. Wtedy polską politykę trzeba będzie ułożyć na nowo – konkluduje. * Krzysztof Mazur jest prezesem Klubu Jagiellońskiego, doktorem nauk politycznych. Jego praca doktorska dotyczyła myśli politycznej okresu "pierwszej Solidarności". 16 października 2015 roku został powołany przez prezydenta Andrzeja Dudę w skład Narodowej Rady Rozwoju.
Stargard (83.20.70...) 21-01-2016 21:03
321.
        Specjalny wysłannik USA ostrzegł rząd PiS?... -Oficjalnie wizyta byłego ambasadora USA w Warszawie, obecnie koordynatora ds. sankcji w Departamencie Stanu, wiązała się z rozmowami o sankcjach wobec Rosji. Z nieoficjalnych źródeł wynika, że Daniel Fried miał ostrzec rząd przed łamaniem prawa i dążeniem do konfliktu z UE. -Daniel Fried przyleciał do Polski w środę, ale plan jego wizyty nie został podany do publicznej wiadomości. Wiadomo było tylko, że ma się spotkać z szefem polskiej dyplomacji Witoldem Waszczykowskim i wiceministrami resortu spraw zagranicznych. Przed przylotem do Polski poinformował Polską Agencję Prasową, że jest „w ścisłym i regularnym kontakcie z polskim rządem w sprawie sankcji, a zwłaszcza programu sankcji nałożonych na Rosję”. Jednak z nieoficjalnych źródeł wizyta miała drugie dno. Według Eugeniusza Smolara z Centrum Stosunków Międzynarodowych, wizyta jednego z najbardziej doświadczonych amerykańskich dyplomatów, który dodatkowo świetnie zna Polskę jest wyrazem zaniepokojenia USA poczynaniami rządu PiS. „Waszyngton jest zaniepokojony i wysyła w przyszłym tygodniu jednego ze swych najwyższych rangą dyplomatów Dana Frieda, przyjaznego Polsce byłego ambasadora, by zobaczył, co się dzieje” - napisał Smolar na Twitterze. Informacje te potwierdziła „Gazeta Wyborcza”, która dowiedziała się, że „Fried rzeczywiście ma przestrzegać rząd PiS, by nie rujnował fundamentów państwa prawa i nie dążył do konfliktu z Unią Europejską”. Według dziennika, niepokój Waszyngtonu wywołały też sugestie Antoniego Macierewicza o odejściu od programu „Wisła”, systemu obrony antyrakietowej i przeciwlotniczej. -MSZ na swojej stronie internetowej opublikował jedynie komunikat, z którego wynika, że wizyta ambasadora poświęcona była „wymianie ocen i opinii na temat skuteczności środków ograniczających nałożonych przez Unię Europejską i USA oraz ich partnerów na Federację Rosyjską w związku z jej agresywnymi działaniami podważającymi integralność terytorialną, suwerenność i niezależność Ukrainy”. Szczegółowo omówiono też „rozwój wydarzeń i sytuację w Donbasie, w tym stan wypełnienia porozumień mińskich”. Daniel Fried cieszy się opinią „dyplomaty do spraw trudnych”, jest specjalistą dobrze zorientowanym w sytuacji Europy Środkowo-Wschodniej, a także Rosji. Źródło: Gazeta Wyborcza
Stargard (83.20.70...) 21-01-2016 22:36
322.
        Bitwa Warszawska 2016. Jeśli Kaczyński chce skutecznie odbić stolicę dla PiS, musi ograniczyć demokrację w Warszawie... -Hanna Gronkiewicz-Waltz na fotelu prezydenta Warszawy jest dla wielu solą w oku od lat. By pozbyć się wiceszefowej PO ze stolicy, PiS zamierza rozbić dotychczasowy podział administracyjny kraju i stworzyć z Warszawy osobne województwo. Skutecznie tego planu nie da się chyba jednak wprowadzić bez kolejnej wojny. Tym razem wypowiedzianej warszawiakom. "Przed nami wyzwanie podziału Mazowsza – z odrębną Warszawą" – oznajmił już na początku stycznia marszałek Sejmu Marek Kuchciński. Wtórował mu kilka dni temu Marek Suski, który mówił o przyspieszonych wyborach samorządowych na Mazowszu. -Oficjalnie w ten sposób PiS ma zamiar wywiązać się z części obietnic wyborczych. Wśród których była mowa o zmianie granic województw tak, by Warszawa nie odbierała szans na unijne wsparcie ubogiej reszcie Mazowsza, a także utworzeniu województw środkowopomorskiego i częstochowskiego. Pomysły na dwa ostatnie nowe województwa wywołały silne kontrowersje, więc PiS na razie mówi tylko o majstrowaniu przy mapie stolicy i okolic. Na co komu referenda, gdy ma wszechwładzę... -Jednak wyłączenie Warszawy z województwa mazowieckiego to nie tylko hołdowanie ambicjom sympatyzujących z PiS Płocka i Radomia, które zaciekle rywalizują o status nowej stolicy regionu. Województwo stołeczne to przede wszystkim ostra walka nie w samorządzie, a wielkiej polityce. Walka o to, by Warszawa co najmniej do 2018 roku nie pozostała w rękach Platformy Obywatelskiej. PiS swoją obecną wszechwładzę na poziomie centralnym chce wykorzystać, by dokończyć to, czego nieudolnie próbował jakiś czas temu Piotr Guział, który wierzył, że Hannę Gronkiewicz-Waltz uda mu się upokorzyć i pozbawić władzy w referendum w sprawie odwołania jej ze stanowiska. Do głosowania co prawda doszło, ale było nim zainteresowanych zbyt mało mieszkańców stolicy, by zyskało wiążący charakter. Rok później zajmująca stanowisko prezydenta Warszawy od 2006 roku polityk przedłużyła swoją kadencję o kolejne 4 lata. Otrzymała poparcie 58,64 proc. warszawiaków i pokonała w wyborach samorządowych reprezentującego PiS Jacka Sasina. Wcześniej PiS przegrywał z Gronkiewicz-Waltz wystawiając Kazimierza Marcinkiewicza w 2006 roku i Czesława Bieleckiego w 2010 roku. Tamte klęski zapewne tylko utwierdzają pochodzącego z warszawskiego Żoliborza prezesa PiS, by w obecnej sytuacji zrobić z tą sprawą porządek... PiS milczy na razie o szczegółach reformy administracyjnej, ale pomysły na województwo stołeczne w zasadzie mogą być tylko dwa. Wybory to znaczy przegrana... Pierwszy to proste wydzielenie Warszawy i najbliższych okolic i stworzenie wojewódzkiej enklawy w dotychczasowych granicach województwa mazowieckiego. W ten sposób metropolia warszawska miałaby zyskać dodatkowych mieszkańców i w mgnieniu oka dogonić pod względem wielkości inne potężne stolice Europy, w których mieszka ponad 3-4 mln ludzi. Natomiast nowemu województwu mazowieckiemu być może pomogłoby to w otrzymaniu lepszej pomocy z funduszy unijnych. Bo dotąd albo Warszawa zabierała z unijnego budżetu krocie reszcie regionu, albo jej kondycja sprawiała, iż statystyki rozwoju Mazowsza wyglądały zbyt dobrze i różniły się od rzeczywistości, w której często dominuje bieda i zacofanie. Tu kluczowe jest jednak "być może", bo ta reforma potrzebna była wiele lat temu. Najlepiej wówczas, gdy wchodziliśmy do Unii Europejskiej. Dziś fundusze europejskie zaczynają płynąć coraz mniejszym strumieniem, a te na lata 2014-2020 są już rozdzielone. Może być więc tak, że Bruksela dla nieprzewidzianych tworów na mapie polski zakręci kurek z euro. To zagrożenie dla rozwoju tak Warszawy, jak i Radomia, Płocka i reszty regionu, które z pewnością wywoła spore kontrowersje. Jeżeli PiS doprowadzi po prostu do nowych wyborów w Warszawie i województwie mazowieckim, to pewne sukcesu może być jedynie co do wyników w tym drugim. Przy obecnych nastrojach w polskiej polityce wygranie przez PiS wyborów w województwie stołecznym powinno graniczyć z cudem. Będzie trudno nawet jeśli "nowa Warszawa" będzie ciągnąć się od Pruszkowa po Wołomin i od Nowego Dworu Mazowieckiego po Otwock. W ten sposób Jarosław Kaczyński być może przepędziłby Hannę Gronkiewicz-Waltz ze swojego miasta, ale jednocześnie oddał je we władanie kogoś od Ryszarda Petru. Demokracja zbyt niebezpieczna... -PiS pozostaje więc alternatywa w postaci kolejnych autorytarnych działań i kolejnej wojny ze społeczeństwem. Na szczęście dla ekipy Kaczyńskiego, trudna do zmiany konstytucja mówi co prawda o konieczności wyłaniania organów stanowiących samorządu terytorialnego w wyborach powszechnych, ale jednocześnie wspomina ona tylko, iż podstawową jednostką samorządu jest gmina, a inne jednostki określa ustawa. Można ją więc znowelizować tak, by władze Warszawy pochodziły na przykład z rządowego lub sejmowego nadania. Tylko w ten sposób wyłoniona władza będzie na pewno pochodziła z szeregów partii rządzącej i nie będzie robiła problemów temu, co Jarosław Kaczyński, Andrzej Duda i Beata Szydło nazywają "dobrą zmianą", a co prof. Jadwiga Staniszkis określa "infantylną dyktaturą". Realizacja obu scenariuszy będzie dla PiS ryzykowna i kosztowna. Jeśli Kaczyński zaryzykuje nowe wybory samorządowe w Warszawie, prawdopodobnie sam da opozycji pierwszą okazję do utarcia mu nosa. A jeżeli postanowi ograniczyć demokracje i odebrać warszawiakom prawo do wyboru władz, to dotychczasowe liczące kilkadziesiąt tysięcy osób demonstracje może wspominać jako mały problem przy tym, jak swój sprzeciw wyrażą mieszkańcy. jakub.noch@natemat.pl
Stargard (83.20.70...) 22-01-2016 09:02
323.
        Gronkiewicz-Waltz: Kaczyński mści się za brak pomnika smoleńskiego na Krakowskim Przedmieściu!... – Jarosław Kaczyński, jak dziecko, ma swój własny świat. W nim nie mieści się Warszawa rządzona przez PO i przeze mnie – twierdzi Hanna Gronkiewicz-Waltz. Zapytana o ocenę rządów PiS i o plotki dotyczące wcześniejszych wyborów w stolicy i wydzielenia Warszawy z województwa mazowieckiego, nie pozostawia na partii rządzącej suchej nitki. -W wywiadzie udzielonym "Gazecie Wyborczej" Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy, twierdzi, że niechęć PiS do niej samej i całej ekipy rządzącej to akt zemsty za brak pomnika upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej. -Właśnie, za to też jestem karana - uwzględniłam opinię stołecznego konserwatora zabytków, który uznał, że na Krakowskim Przedmieściu nie ma miejsca na kolejny pomnik. Na prośbę części rodzin ofiar katastrofy i prezydenta Bronisława Komorowskiego przekazałam działkę pod pomnik nieopodal, przy Trębackiej. PiS to nie interesuje, chce tylko Krakowskiego Przedmieścia. To kolejny powód do zemsty. Rzeczywiście obawy pani prezydent nie są bezpodstawne, bo Warszawa ma dla PiS znaczenie symboliczne. Po wygraniu wyborów prezydenckich i parlamentarnych politycy PiS mogą być niezadowoleni jedynie z rozkładu sił w samorządzie terytorialnym. Aby odzyskać stolicę, PiS mogłoby poprzeć pomysł zorganizowania wcześniejszych wyborów i tym samym odwołania Gronkiewicz-Waltz. -Obecna prezydent Warszawy obawia się nowych planów Prawa i Sprawiedliwości, które dotyczą wydzielenia Warszawy z województwa mazowieckiego i utworzeniu województwa warszawskiego – o czym mówił już kiedyś Lech Kaczyński. Wtedy pomysł ten wywołał głosy sprzeciwu, lecz teraz ponownie ruszyła debata nad tym rozwiązaniem. -Jeśli odbędą się nowe bezpośrednie wybory prezydenta Warszawy, to wystartuję w proteście przeciwko skróceniu kadencji demokratycznie wybranego prezydenta i niedemokratycznym praktykom PiS. Tej partii chodzi po prostu o pozbycie się PO z Warszawy i PSL z Mazowsza. Wystartuję także dlatego, że „dobrą zmianę” proponowaną przez PiS Warszawa realizuje od dziewięciu lat. Gronkiewicz-Waltz uważa, że podział Mazowsza będzie w konsekwencji hamulcem dla rozwoju Warszawy. – PiS powinien sobie odpowiedzieć na pytanie: chce mieć silne województwo mazowieckie czy dwa osłabione regiony? – pyta retorycznie Gronkiewicz-Waltz. źródło: Wyborcza.pl
Stargard (83.20.70...) 22-01-2016 09:10
324.
        Obietnice? Jakie to łatwe! 01 kwietnia bieżącego roku jest „absolutnie realnym” terminem wejścia w życie programu „Rodzina 500 plus” – powiedziała minister rodziny, pracy i polityki społecznej. Podkreśliła, że w piątek kończą się konsultacje(z kim?) społeczne w sprawie projektu. /wg PAP/ Ha, ha, ha! 1.04 to PRIMA APRILIS. Żarty pani minister trzymają się?
rozsądny (89.229.100...) 22-01-2016 13:47
325.
        Z braku rozmówców reprezentujących jakiś normalny poziom, temat ten stał się blogiem jednej osoby. Jedynie z rzadka jak diabeł z pudełka, wyskakuje czasami jakieś "czipsy", dodając temu forum wątpliwego "folkloru". Niestety tak dzieje się zwłaszcza gdy zaczynają dyskutować o polityce tacy osobnicy, którzy nie odrobili lekcji z ostatnich dekad historii.
rozsądny (89.229.100...) 22-01-2016 14:05
326.
        Tomasz Lis w rozmowie z Onetem: Mówili, że to histeria. Jest jednak tak, jak przewidywałem... Marzena Suchan - Sądzę, że to, co dzisiaj dzieje się w Polsce, było boleśnie łatwo przewidywalne - mówi redaktor naczelny "Newsweeka" Tomasz Lis w rozmowie z Marzeną Suchan. - Niektórzy nie chcieli tego przyjąć do wiadomości, inni mówili, że to obsesja albo histeria. Jest jednak tak, jak przewidywałem albo nawet gorzej - dodaje. Dziennikarz przewiduje, że działania rządu PiS skłonią Polaków do wyjścia na ulicę. - To nie będzie pieszczotliwa demonstracja - stwierdza. - Nie wszystko przewidziałem. Czytając te teksty, które pisałem przez lata, widziałem dużo przewidywań całkowicie nietrafnych - przyznaje Tomasz Lis w rozmowie z Onetem. Redaktor naczelny "Newsweeka" za przykład podaje jeden ze swoich artykułów na temat wyborów prezydenckich w Polsce, w którym przewidywał, że wygra je Bronisław Komorowski. Tak się jednak nie stało. Tomasz Lis, który wydaje właśnie książkę pt. "A nie mówiłem?", nie szczędzi gorzkich słów pod adresem obecnej ekipy rządzącej. - Moje przewidywania w ogromnej większości się sprawdziły i sprawdzają. W szczegółach jednak nie można było przewidzieć, czy nalot na Trybunał Konstytucyjny potrwa tydzień, czy miesiąc - stwierdza. - Według mnie TK nie skończy dobrze, dopóki PiS jest przy władzy - dodaje. - Istotą rzeczy jest to, jaki model mamy. A to zostało przeze mnie opisane - mamy naczelnika, który nie odpowiada de facto za nic i przed nikim, a prezydent i premier, czyli dwie najważniejsze osoby w państwie - pełnią rolę marionetek - ocenia Tomasz Lis. Tomasz Lis krytycznie o opozycji. "Nowoczesna to nie fabryka, PO popełnia samobójstwo" Redaktor naczelny "Newsweeka" surowo ocenia również ostatnie działania opozycji. - Niezależnie od tego, że bardzo ostro krytykuję PiS, mam też potężne wątpliwości co do tego, czy dzisiejsza opozycja byłaby zdolna do przejęcia władzy. Nowoczesna to nie jest fabryka polityczna, a Platforma Obywatelska popełnia samobójstwo na raty - mówi Tomasz Lis w rozmowie z Marzeną Suchan. W rozmowie z redaktor naczelną serwisów informacyjnych Onetu Tomasz Lis przekonuje, że w działaniach Prawa i Sprawiedliwości nie chodzi o "wolę ludu", tylko o "wolę prezesa". - Nie odmawiam Jarosławowi Kaczyńskiemu tego, że poprowadził partię do dwóch zwycięstw, nie odmawiam też tej partii prawa do sprawowania władzy w Polsce ani prezydentowi Andrzejowi Dudzie prawa do bycia prezydentem. Ale - podkreślam - wszystko musi odbywać się w ramach prawa i w zgodzie z prawem - mówi Tomasz Lis. - To, co mówię, jest skierowane przeciwko PiS-owi, ale jest skierowane również w stronę każdej partii, która uzurpuje sobie władzę. To samo dotyczy przecież PO, która, wybierając dwóch sędziów, złamała prawo. To uzurpacja i forma złamania konstytucji - mówi naczelny "Newsweeka". Dziennikarz zauważa jednak różnicę w działaniach obu partii. Jak twierdzi, Platforma przyznała, że popełniła błąd, a Jarosław Kaczyński robi jeszcze gorsze rzeczy, ale nie widzi problemu. "Ludzie wylegną na ulice" Pytany przez Marzenę Suchan o dalsze losy Trybunału Konstytucyjnego, Tomasz Lis stwierdza, że jest on obecnie zupełnie sparaliżowany. Co będzie dalej? - Trybunał Konstytucyjny zmasakruje tzw. ustawę naprawczą PiS, Komisja Wenecka również. Ale Prawo i Sprawiedliwość to zignoruje, bo pan Kaczyński ma w głębokim poważaniu i opozycję, i demonstrujących ludzi, i Trybunał, i Komisję Europejską - przekonuje Tomasz Lis. Jak jednak stwierdza, wtedy w Polsce "rozpocznie się batalia uliczna". - Wydaje mi się, że wtedy - i to nie tylko w sprawie TK, ale również w sprawie mediów publicznych, ustawy policji czy podziału administracyjnego kraju - nastąpi kumulacja niezadowolenia i ludzie wylegną na ulice. I nie będzie to pieszczotliwa demonstracja - mówi Tomasz Lis. (bs)
Stargard (83.21.58...) 22-01-2016 14:54
327.
        Prawo i sprawiedliwość ma pretensję że porównuje się obecny rząd do dyktatury jaka panuje w Rosji. Natomiast Jarosława Kaczyńskiego porównuje się do Władimira Putina. Rząd Jarosława Kaczyńskiego bierze wzorce rodem z Kremla, przykładem niech będą w ostatnim czasie osoby które przeciwstawiają się dyktatorowi Jarosławowi Kaczyńskiemu. PiS uważa że kto myśli inaczej niż pis jest wrogiem Polski, np. 1.Lech Wałęsa-Bolek, 2.Prof. Staniszkis- tajnym współpracownikiem SB. 3.Ryszard Petru -Był z rodzicami w kontrolowanym przez GRU (Główny Zarząd Wywiadowczy Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej) Zjednoczonym Instytucie Badań Jądrowych. -Zauważyłem że ludzie nie wygodni dla prawa i sprawiedliwości są szantażowani, ośmieszani, Pis stara się jak najczęściej ubliżać w prasie i telewizji i mam obawę że niewygodni ludzie zaczną znikać tak jak to robi reżim Putina w Rosji.
Stargard (83.21.58...) 22-01-2016 16:07
328.
        Co się stało z Dudapomocą? "Więcej pożytku ludzie mają ze sklepu monopolowego"... To był jeden z najgłośniejszych pomysłów Andrzeja Dudy podczas kampanii wyborczej. Zaskarbił mu rzesze sympatyków. Kto wie, czy nie przechylił szali zwycięstwa na jego stronę. O Dudapomocy mówili wszyscy. Co dziś z tego zostało? Okazuje się, że niewiele. W jednym z miejsc, gdzie mieściło się biuro, znajduje się dziś sklep monopolowy. Okoliczni mieszkańcy mówią, że jest bardziej przydatny, niż było biuro prezydenta. ADVERTISEMENT Obiecanki cacanki... Obecny prezydent jeszcze podczas kampanii wyborczej twierdził, że Dudapomoc nie jest projektem przewidzianym na chwilę. Przekonywał, że chodzi o długofalowe rozwiązanie, mające realnie zmienić życie wielu znajdujących się w potrzasku rodaków. Zwykłym ludziom pomysł się spodobał. Na oficjalnym facebookowym profilu Andrzeja Dudy internauci masowo "lubili" takie komentarze pod inicjatywą jak ten: "Bardzo dobry pomysł. Popieram i gratuluję. To jest nareszcie Prezydent, który służy ludziom. Mój Prezydent". Dudapomoc ruszyła pomiędzy pierwszą a drugą turą wyborów. Była też atrakcyjnym pomysłem w trakcie późniejszej kampanii parlamentarnej. Odsłaniała bowiem kuriozalne przypadki poszkodowanych ludzi i stawiała PiS po stronie obywateli, przeciw niesprawiedliwej władzy. Bardzo szybko się jednak okazało, że rzeczywistość kampanijna i ta "zwykła" już po wyborach to dwa odrębne światy. Pomysłowi w imieniu Dudy szefował poseł PiS Janusz Wojciechowski. Jeszcze latem można było znaleźć na jego Twitterze mnóstwo wpisów. Polityk twierdził też, że do biura zgłasza się masę osób, zwłaszcza ci, którym zabrano dzieci, renty lub domy. Recepty na konkretne ludzkie tragedie – to było świetne paliwo na kampanię wyborczą. Coś tu jest nie tak... Szybko jednak media zaczęły donosić, że z Dudapomocą jest coś nie tak. Jak już pisał Jakub Rusak: "Tylko w pierwszym dniu działania zgłosiło się do niego ponad 150 osób. Później zainteresowanych było już nieco mniej". "Gazeta Wyborcza" twierdziła, że sukcesywnie w biurze Dudapomocy zaczęło się pojawiać coraz mniej ludzi, w końcu widywało się tam więcej dziennikarzy niż petentów. Nadzorujący całość Wojciechowski coraz częściej musiał dementować informacje o zakończeniu działalności Dudapomocy (przekształconej w pewnym momencie w Biuro Interwencyjnej Pomocy Prawnej). Zaczęły się też osobliwe problemy z siedzibą. udapomoc nie ma żadnej poświęconej mu strony internetowej. Jedyną aktualną wzmianką jest lakoniczna informacja na stronie Kancelarii Premiera, gdzie znajduje się w spisie około 20 innych biur. Podany jest numer infolinii i kontakt do sekretariatu. Żadnego adresu, żadnych szczegółów. Jeśli ktoś nie jest w temacie zorientowany, nie będzie wiedział o co chodzi. Przez cały dzień próbowaliśmy się dodzwonić do sekretariatu, bezskutecznie. Nikt nie odbierał. Wysłaliśmy też rano oficjalne zapytanie do Kancelarii Prezydenta z prośbą o przedstawienie nam konkretnych faktów dotyczących pracy tej instytucji. Chcieliśmy się dowiedzieć, ilu ludzi obsłużyła, jakie jest obecnie zainteresowanie... Rzecznik Dudy, Marek Magierowski, w rozmowie z nami poinformował, że przygotowana jest odpowiedź. Do tej pory jej nie dostaliśmy. W sieci można znaleźć kilka adresów, pod którymi niby znajduje się biuro. Udaliśmy się pod wszystkie z nich, by na miejscu ustalić fakty. Zabawa w całowanie klamki... Na ulicy Pięknej 24 zamiast biura zastaliśmy... sklep monopolowy. Sprzedawca stwierdził, że działa on w tym miejscu od co najmniej kilku miesięcy. Niewiele wiedział o biurze. Udało nam się za to nieco więcej dowiedzieć od okolicznych mieszkańców. nopolowego" Manuel Langer Manuel Langer 3 godziny temu Co się stało z Dudapomocą? Co się stało z Dudapomocą? • Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta To był jeden z najgłośniejszych pomysłów Andrzeja Dudy podczas kampanii wyborczej. Zaskarbił mu rzesze sympatyków. Kto wie, czy nie przechylił szali zwycięstwa na jego stronę. O Dudapomocy mówili wszyscy. Co dziś z tego zostało? Okazuje się, że niewiele. W jednym z miejsc, gdzie mieściło się biuro, znajduje się dziś sklep monopolowy. Okoliczni mieszkańcy mówią, że jest bardziej przydatny, niż było biuro prezydenta. ADVERTISEMENT Obiecanki cacanki Obecny prezydent jeszcze podczas kampanii wyborczej twierdził, że Dudapomoc nie jest projektem przewidzianym na chwilę. Przekonywał, że chodzi o długofalowe rozwiązanie, mające realnie zmienić życie wielu znajdujących się w potrzasku rodaków. Szukasz wykwalifikowanych pracowników tymczasowych? Tak, chcę poznać ofertę. Nie, dziękuję. Zwykłym ludziom pomysł się spodobał. Na oficjalnym facebookowym profilu Andrzeja Dudy internauci masowo "lubili" takie komentarze pod inicjatywą jak ten: "Bardzo dobry pomysł. Popieram i gratuluję. To jest nareszcie Prezydent, który służy ludziom. Mój Prezydent". Dudapomoc ruszyła pomiędzy pierwszą a drugą turą wyborów. Była też atrakcyjnym pomysłem w trakcie późniejszej kampanii parlamentarnej. Odsłaniała bowiem kuriozalne przypadki poszkodowanych ludzi i stawiała PiS po stronie obywateli, przeciw niesprawiedliwej władzy. Bardzo szybko się jednak okazało, że rzeczywistość kampanijna i ta "zwykła" już po wyborach to dwa odrębne światy. Pomysłowi w imieniu Dudy szefował poseł PiS Janusz Wojciechowski. Jeszcze latem można było znaleźć na jego Twitterze mnóstwo wpisów w rodzaju tego: Polityk twierdził też, że do biura zgłasza się masę osób, zwłaszcza ci, którym zabrano dzieci, renty lub domy. Recepty na konkretne ludzkie tragedie – to było świetne paliwo na kampanię wyborczą. Coś tu jest nie tak Szybko jednak media zaczęły donosić, że z Dudapomocą jest coś nie tak. Jak już pisał Jakub Rusak: "Tylko w pierwszym dniu działania zgłosiło się do niego ponad 150 osób. Później zainteresowanych było już nieco mniej". "Gazeta Wyborcza" twierdziła, że sukcesywnie w biurze Dudapomocy zaczęło się pojawiać coraz mniej ludzi, w końcu widywało się tam więcej dziennikarzy niż petentów. Nadzorujący całość Wojciechowski coraz częściej musiał dementować informacje o zakończeniu działalności Dudapomocy (przekształconej w pewnym momencie w Biuro Interwencyjnej Pomocy Prawnej). Zaczęły się też osobliwe problemy z siedzibą. Dudapomoc nie ma żadnej poświęconej mu strony internetowej. Jedyną aktualną wzmianką jest lakoniczna informacja na stronie Kancelarii Premiera, gdzie znajduje się w spisie około 20 innych biur. Podany jest numer infolinii i kontakt do sekretariatu. Żadnego adresu, żadnych szczegółów. Jeśli ktoś nie jest w temacie zorientowany, nie będzie wiedział o co chodzi. Przez cały dzień próbowaliśmy się dodzwonić do sekretariatu, bezskutecznie. Nikt nie odbierał. Wysłaliśmy też rano oficjalne zapytanie do Kancelarii Prezydenta z prośbą o przedstawienie nam konkretnych faktów dotyczących pracy tej instytucji. Chcieliśmy się dowiedzieć, ilu ludzi obsłużyła, jakie jest obecnie zainteresowanie... Rzecznik Dudy, Marek Magierowski, w rozmowie z nami poinformował, że przygotowana jest odpowiedź. Do tej pory jej nie dostaliśmy. W sieci można znaleźć kilka adresów, pod którymi niby znajduje się biuro. Udaliśmy się pod wszystkie z nich, by na miejscu ustalić fakty. Zabawa w całowanie klamki Na ulicy Pięknej 24 zamiast biura zastaliśmy... sklep monopolowy. Sprzedawca stwierdził, że działa on w tym miejscu od co najmniej kilku miesięcy. Niewiele wiedział o biurze. Udało nam się za to nieco więcej dowiedzieć od okolicznych mieszkańców. Miejsce w którym była Dudapomoc na Pięknej. Miejsce w którym była Dudapomoc na Pięknej.•Fot. własne – Codziennie tędy prowadzę dziecko do szkoły. Biuro było, ale szybko wyparowało. Zresztą miałem wrażenie, że kręciło się tu więcej zwolenników PiS-u niż ludzi będących w potrzebie. Ta Dudapomoc to był chwyt marketingowy. Już nawet ten sklep monopolowy zrobił więcej dobrego – powiedział mi jeden z rozmówców. Następnie pojechaliśmy na Foksal 6 do tzw. Pałacu Przeździeckich. Nieoznaczony budynek, przypuszczalnie rządowy. Zapytaliśmy przez domofon o Dudapomoc. Powiedziano nam, że biuro tu już nie działa. Gdy zapytaliśmy o szczegóły, padła dość zaskakująca odpowiedź: – Nie udzielamy takich informacji reporterom. Kolejnym adresem była Nowogrodzka 84/86, gdzie mieści się siedziba PiS. Ten adres wskazuje oficjalny facebookowy profil Andrzeja Dudy. Gdy przedstawiłem sprawę i powiedziałem, z jakiej jestem redakcji, pracownica biura PiS stwierdziła, że nie jest mi w stanie nic na temat Dudapomocy powiedzieć, bo nie wchodziła w skład zespołu. Nic więc o nim nie wie. Nieważne, że pracowała tuż obok. Wskazała jedynie, że dawniej placówka mieściła się piętro wyżej, a obecnie petenci są przyjmowani w Kancelarii Prezydenta na Wiejskiej 10. Jak biuro na Nowogrodzkiej wygląda, możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej. Świeci pustkami. Jedziemy więc na Wiejską 10. We wskazanym budynku funkcjonariusz BOR odpowiadający za przepustki informuje mnie, że zostałem wprowadzony w błąd. – Tutaj wcale nie są przyjmowani petenci, tutaj mieści się tylko sekretariat biura – wyjaśnia. To pokazuje, jak ważna dla rządzących jest Dudapomoc, skoro nawet pracownicy PiS nie wiedzą, gdzie załatwiane są sprawy ludzi. Funkcjonariusz twierdził przy tym, że od września, czyli od momentu kiedy sekretariat został przeniesiony na Wiejską, zainteresowanie pokrzywdzonych obywateli pomocą, jaką im się udziela, jest duże. Spraw jest podobno aż tyle, że trzeba czekać nawet kilka miesięcy na rozpatrzenie swojej. Zapytałem, czy mógłbym zatem przez chwilę porozmawiać z którymś z pracowników biura. – Niestety nikt do pana nie będzie mógł wyjść, bo wszyscy są zajęci pracą – usłyszałem w odpowiedzi. Pracownicy sekretariatu są najwyraźniej tak bardzo zajęci, że nie odbierali również przez cały dzień telefonów. Wykonaliśmy ich o różnych godzinach co najmniej kilka. Przed wejściem znajdowała się również tablica informacyjna, na które wisiała kartka z informacją o pracy biura (2 zdjęcia powyżej). Trudno było mi oprzeć się wrażeniu, że być może to nie nawał obowiązków uniemożliwił mi kontakt z pracownikami biura. Być może po prostu nikogo w tym biurze nie było. Ostatnim przystankiem był Pałac Prezydencki na Krakowskim Przedmieściu, gdzie, jak mnie poinformował wspomniany funkcjonariusz BOR, obecnie przyjmowani są petenci. Niestety progu Pałacu nie da się tak po prostu przekroczyć, nie byliśmy więc tu w stanie zajrzeć. Trudno się oprzeć wrażeniu, że Dudapomoc/Biuro Interwencyjnej Pomocy Prawnej jest traktowane obecnie mocno po macoszemu. Jest to przykre dla tych, którzy uwierzyli w dobrą wolę Andrzeja Dudy. Ale czy naprawdę powinni się dziwić? Wszak jedną i drugą kampanię wyborczą mamy już dawno za sobą... manuel.langer@natemat.pl
Stargard (83.21.58...) 22-01-2016 21:20
329.
        Demonstracja KOD w Warszawie. "Kaczyński ograł Polaków"... -W sobotę w Warszawie odbyła się demonstracja pod hasłem "W obronie twojej wolności", zorganizowana przez Komitet Obrony Demokracji. Jej uczestnicy zebrali się w południe przed kancelarią premiera i przeszli pod Pałac Prezydencki na Krakowskim Przedmieściu. - Nie jesteśmy rewolucjonistami, rewolucjonistami są ci, którzy burzą porządek, którzy starają się siłą narzucić swój porządek. My chcemy zachować demokrację i naszą wolność - podkreślił w wystąpieniu na początku manifestacji lider Komitetu Obrony Demokracji Mateusz Kijowski. - Demokracja to jest system, w którym jest wiele różnych elementów, instytucji, które wzajemnie współpracują, wzajemnie kontrolują się, monitorują i uzgadniają kierunki działania. W Polsce w tej chwili mamy jeden ośrodek władzy, który emanuje na wszystkie inne. Nie ma możliwości kontroli, weryfikacji, to zagraża naszej wolności - ocenił. - Większość parlamentarna ma prawo zmieniać kraj, ma prawo realizować obietnice wyborcze, realizować swoje programy, ma prawo zmieniać politykę, ale nie ma prawa zmieniać podstaw ustroju demokratycznego" - podkreślił Kijowski. Jego zdaniem zagrożony jest dostęp do informacji gdyż "zabrano nam wolne publiczne media, stały się one tubą propagandową", a Trybunałowi Konstytucyjnemu zabrano możliwość obrony praw obywateli. "Zagrożona jest nasza prywatność, nasza intymność" - Zagrożona jest nasza prywatność, nasza intymność, możemy być śledzeni, inwigilowani zarówno w naszych domach, jak i w internecie. Będą śledzone nasze połączenia telefoniczne bez żadnej kontroli sądowej. To jest naruszenie naszego prawa do prywatności. To jest kolejny sposób łamania naszej wolności - mówił lider KOD odnosząc się do nowelizacji m.in. ustawy o policji. Nowela reguluje zasady pobierania przez służby specjalne bilingów i prowadzenia kontroli operacyjnej. Zgodnie z nowelą, kontrola operacyjna ma polegać na: podsłuchu, podglądzie osób w "pomieszczeniach, środkach transportu lub miejscach innych niż publiczne", kontroli korespondencji (w tym elektronicznej), kontroli przesyłek, uzyskiwaniu danych z "informatycznych nośników danych, telekomunikacyjnych urządzeń końcowych, systemów informatycznych i teleinformatycznych". -Zgromadzeni protestowali także przeciw nowelizacji procedury karnej. Manifestacja była też wyrazem wsparcia dla Trybunału Konstytucyjnego. Reprezentujący grupę "Stop inwigilacji 2016" Tomasz Piątek poinformował podczas zgromadzenia, że jego grupa - wraz z Fundacją Panoptykon, Fundacją Nowoczesna Polska i stowarzyszeniem Internet Society Poland przygotowały specjalny apel, który przekażą premier Beacie Szydło, minister cyfryzacji Annie Streżyńskiej, ministrowi spraw wewnętrznych i administracji Mariuszowi Błaszczakowi, koordynatorowi ds. służb Mariuszowi Kamińskiemu i jego zastępcy Maciejowi Wąsikowi. W apelu zwracają się do premier i minister cyfryzacji, aby jak najszybciej zrealizowały obietnicę nowej, naprawczej ustawy o policji i ustaw regulujących działanie służb. - Uważamy te ustawy za niefortunne i potencjalnie szkodliwe społecznie, szczególnie po ostatniej, wdrażanej właśnie nowelizacji. Na podstawie rozmów z organizacjami eksperckimi opracowaliśmy 11 zasad, które powinny obowiązywać służby i które powinna wdrożyć nowelizacja naprawcza. Zgodnie z tymi zasadami inwigilacja obywatela mogłaby się odbywać wyłącznie w nadzorowany i ściśle określony sposób. Dzięki nim rozwój technologiczny i reforma służb byłyby korzystne dla Polski i jej obywateli, a nie tylko dla śledczych i polityków - mówił Piątek. Z kolei opozycjonista z czasów PRL Henryk Wujec, dziękując zgromadzonym za przyjście podkreślał, że "trzeba być wytrwałym i wierzyć w wartości". - Chciałbym wszystkich zaprosić do upartej i trwałej systematycznej działalności i walki, do realizacji celów niekiedy krótkotrwałowych, ale które są skuteczne, by potem osiągnąć znacznie więcej niż się marzyło. Zaczynając w 1976 roku, nie myśleliśmy, że w 1980 roku będzie 10 milionowa Solidarność - zaznaczył. "Jarosław Kaczyński chce naśladować Viktora Orbana"... -W demonstracji uczestniczył też m.in. węgierski opozycjonista Balazs Gulyas, który ostrzegał przed powtarzaniem błędów polityki Viktora Orbana. "Jarosław Kaczyński chce naśladować Viktora Orbana. Jest na początku drogi, na której my jesteśmy od 6 lat. Dlatego my, Węgrzy, musimy was ostrzec: cokolwiek Kaczyński wam obieca, będzie was to prowadzić do autokratycznych rządów, gospodarczego zapóźnienia, do kurczenia się klasy średniej i do wzrostu ubóstwa" - podkreślił. Przestrzegł, że droga Orbana to droga rządów... autokratycznych. "Wolność prasy została ograniczona. Orban otwarcie przyznał, że w Trybunale Konstytucyjnych decyzje podejmuje lojalna ideologicznie większość. Czy to brzmi znajomo?" - pytał. - Orban lubi twierdzić, że broni wolności, ale broni wolności rządu, a nie wolności narodu. Przeprowadzenie jakiegokolwiek referendum jest praktycznie niemożliwe podczas gdy rząd może robić co zechce. Orban otwarcie podziwia Władimira Putina, jego tzw. skuteczność działania - mówił Balazs. "Kaczyński ograł Polaków, myśli, że Putina ogra również" Zgromadzeni mieli przypięte do ubrań plakietki z napisem: "Gorszy sort", "Obywatel drugiej kategorii" oraz kotyliony w barwach narodowych. Widać było flagi biało-czerwone oraz unijne, trąbki i transparenty z hasłami: "Mszczą się ludzie mali, nie powyrastali", "Kaczyński ograł Polaków, myśli, że Putina ogra również", "Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem". W czasie przemarszu spod Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w Warszawie pod Pałac Prezydencki demonstranci skandowali hasła: wolny sędzia, wolna Polska, wolny prokurator; niezawisłość Trybunału; chcemy demokracji, nie inwigilacji; Chodźcie z nami, póki można; Internetu nie zamkniecie. Po wiecu przed kancelarią premiera uczestnicy demonstracji przeszli Alejami Ujazdowskimi na Plac Trzech Krzyży, Nowym Światem skąd udali się na Krakowskie Przedmieście przed Pałac Prezydencki, gdzie odśpiewali hymn Polski. Manifestacje KOD odbyły się także w 35 innych polskich miastach, m.in. w Białymstoku, Częstochowie, Gdańsku, Katowicach, Krakowie, Lublinie, Łodzi, Olsztynie, Poznaniu, Rzeszowie, Szczecinie, Toruniu, Wrocławiu i Brzeszczach - rodzinnym mieście premier Beaty Szydło oraz za granicą, m.in. w Berlinie, Brukseli, Londynie, Paryżu, Sztokholmie, Wiedniu, Los Angeles, San Francisco i Melbourne. -Przebojem łódzkiej manifestacji KOD była piosenka wielokrotnie wykonywana na znaną z czasów okupacji nutę: "Siekiera, motyka, enter, spacja - rusza już inwigilacja, siekiera, motyka ucho w szpic - podsłuchują cię jak nic, siekiera, motyka, cicho, głucho - mają już gumowe ucho, siekiera motyka, maile, sieć - nie chcesz podpaść - cicho siedź. A właśnie, że nie!" Wśród wykrzykiwanych haseł znalazło się m.in. "Lepiej jeździć na rowerze, niż mieć Ziobro w komputerze".interia.pl
Stargard (83.11.84...) 23-01-2016 17:23
330.
        Nie będę występował w "narodowych" mediach... -Nigdy w życiu nie otrzymałem tylu co w ostatnich kilku tygodniach zaproszeń do mediów publicznych. Dzwonili producenci TVP Info i Pierwszego Programu Polskiego Radia. Byli gotowi zaprosić mnie do studia o wielu różnych godzinach, ugościć mnie w wielu różnych programach. Kilka godzin temu otrzymałem kilka smsów od producenta TVP Info, który był gotowy wysyłać po mnie samochód bylebym w sobotę w jego telewizyjnym studiu komentował wydarzenia. Skąd ta moja nagła atrakcyjność dla stacji prezesa Jacka Kurskiego? W końcu Kurski świetnie wie, że mam dziadka w Wermachcie, czyli mamę w sejmowych ławach Platformy. ADVERTISEMENT Pierwsza możliwa odpowiedź jest taka, że jestem znakomitym komentatorem, którego kompetentne, robione na wzór BBC publiczne media po prostu nie mogą nie zapraszać. W końcu pracowałem w Polskiej Sekcji BBC, jestem dumny z tego etapu kariery dziennikarskiej, więc świetnie pasuję do TVP. Kurski mówił coś o BBC w jakimś swoim oświadczeniu. Nie zapamiętałem, bo wiem że prezes Kurski wie, że to co sam mówi jest kompletnie pozbawione znaczenia i służy temu, żeby dobrze brzmiało i "żarło". Dodam że osobiście lubię Jacka Kurskiego z czasów sejmowych i w tej sympatii uważam go za skrajnego cynika. Przykład BBC wyciągnął bo mu pasował do przemówienia, nie dlatego że chce robić BBC. Jakby mu pasowała Al Jazeera to byłaby Al Jazeera. PiS jednak nie lubi Arabów. -Wracając do mnie. To nagłe zainteresowanie publicznych (ups - narodowych) mediów moją osobą mile mnie połechtało. Przyjemnie jest przemawiać przed setkami tysiącami widzów i słuchaczy. Jednocześnie wywołało u mnie pewne podejrzenie. Wydarzenia bieżące komentuję w ostatnich 2 latach niezmiernie rzadko. Całą moją uwagę poświęcam prowadzeniu Grupy naTemat, która ma już 55 osób na pokładzie i prawie 8.5 miliona użytkowników miesięcznie. Komentowanie oddałem w naTemat Kamilowi Sikorze a królem naszych blogów jest zaś Tomasz Lis. Raz i dwa powiedziałem więc dzwoniącym z TVP, że nie pasuje mi termin. Trzeci i czwarty termin też mi nie pasował, a weekend odpisałem "poświęcam w całości rodzinie". Należy jednak przerwać te gierki. Ponieważ dzwoniący z TVP nie powiedzą o co im naprawdę chodzi, ja napiszę o co chodzi im i o co chodzi mi. Im chodzi o to, żeby codziennie legitymizować PiSowską propagandę, jaką wyświetlają na ekranach. Potrzebni są do tego pożyteczni idioci typu Machała. Machała byłby wręcz idealny, bo jest synem posłanki Platformy. Skoro więc syn posłanki PO komentuje w TVP wydarzenia polityczne, to jest to wspaniały i przekonujący dowód, jak pluralistyczna jest TVP. A wszystkie zarzuty, że jest to telewizja reżimowa i propagandówka są oczywiście skrajnie kłamliwe. Propagandziści wiedzą, że szkody wynikające z tego, że przez parę minut powiem na antenie coś złego o prezesie Kaczyńskim są znikome. Będę przecież kontrowany przez prowadzącego oraz kogoś z "WSieci", albo "WPolityce". A zyski są znaczne. Będzie to nadanie godła, znaku jakości wszystkiemu, co na antenie się dzieje i zaprzeczenie kłamliwej propagandzie opozycji. Najpierw nadałbym znak jakości programowi TVP Info, a potem pewnie zacząłbym występować w Wiadomościach, jako przeciwwaga do redaktora Wróblewskiego, który z "Wprost" stał się nagle głównym prorządowym ekspertem wieczornego programu informacyjnego Jedynki. Problem w tym, że programy "informacyjne" TVP stały się programami dezinformacyjnymi. W niesmaczny sposób manipulują, to wszystko wygląda jak ASZ:dziennik, tylko że oni niestety naprawdę. Ostatnio wracałem do domu później i mijałem się z Faktami TVN. Oglądałem Wiadomości nie dowierzając własnym oczom, że taki festiwal propagandy jest możliwy. Umierałem ze śmiechu na kanapie wiedząc jednocześnie, że niestety wielu widzów to kupuje. To jest alternatywna wizja rzeczywistości, jak prosto z serwisu "Wpolityce". My w naTemat piątkowe wyjście redaktora Wojciecha Czuchnowskiego ze studia TVP zatytułowaliśmy: "Wrócę w demokratycznej Polsce". Czuchnowski powiedział telewidzom kilka słów prawdy o TVP i... opuścił studio , natomiast "Wpolityce": Żenująca demonstracja! Czuchnowski czyta z kartki bełkotliwe oświadczenie i wychodzi ze studia TVP Info! Nie będę w tym pomagał. Nie pomogę kłamstwom na antenie. Nie będę wspierał programów tworzonych pod budowę sondaży rządzącej partii. Nie mogę swoją obecnością w radiowym i telewizyjnym studiu podpisać się pod wyrzuceniem z pracy wielu moich znajomych. Jako szef wiem, że każdy przełożony ma prawo dobierać sobie współpracowników. Z TVP i Polskiego Radia w skandaliczny sposób wyrzucono jednak zbyt wiele osób wyłącznie z politycznych powodów. A na ich miejsce zatrudniono dużo mniej wykwalifikowane osoby, ale za to z właściwym pochodzeniem. Punkty za pochodzenie nie skończyły się w 1989 roku. Żałuję że pogrzebałem swoją karierę komentatora. To żart. Nie liczyłem na taką. Oczywiście wiele osób zrobi taką karierę w państwowych mediach w najbliższych latach. Będzie mi przykro, jeśli będą to moi znajomi z mediów, dla których wartości demokratyczne są ważne. Uważam że nie powinniśmy w tych "narodowych" mediach się pojawiać. Inną rolę mają politycy opozycji. Oni pojawiać się powinni i powinni tam walczyć słowem. My w naTemat będziemy patrzeć rządowi i rządzącej partii na ręce, będziemy recenzować. Będziemy to robić spokojnie każdego dnia. Z pewnością nie będziemy takim liberalnym "Wpolityce", czyli obędziemy się bez wielkich liter, bez codziennego rozdzierania szat, bez tej całej prześmiesznej emfazy i histerii. Od czterech lat jesteśmy za tym samym: liberalną, otwartą, tolerancyjną, demokratyczną, różnorodną, europejską, dyskutującą ze sobą Polską. Tym naszym czytelnikom, którzy słabo odnajdują się w Polsce Narodowej polecam specjalny przewodnik ASZ:dziennika. Będzie w najbliższym tygodniu sprzedawany wraz z "Gazetą Wyborczą", a później także w księgarni internetowej. Zapewniam że jest to lektura na Nobla z literatury. Zdaje się, że Rafał Madajczak napisał w przewodniku także o nowych mediach.
Stargard (83.11.84...) 23-01-2016 17:50
331.
        Wiadomości i TVP info to fałszywy obraz rzeczywistości, oglądać tego się nie da. Z poglądami prawa i sprawiedliwości musi być zgodna treść przekazywana odbiorcom. Prawo i sprawiedliwość narzuca swój sposób myślenia podając kłamliwe wiadomości ze wszystkich dziedzin życia codziennego i to się nazywa naprawą w mediach publicznych.Jednostronne opinie przekazywane przez "Wiadomości" i "TVP info", brak krytyki urzędującego rządu jest na rękę dyktatorowi Jarosławowi Kaczyńskiemu. "Dipsy" i "obiektywny" nie zauważyliście tych dyktatorskich zmian Jarosława Kaczyńskiego w mediach, nie potraficie odróżnić białego koloru od czarnego, tak jak wasz wódz Jarosław Kaczyński jesteście daltonistami!
Stargard (83.11.84...) 23-01-2016 18:36
332.
        Tak jest większość Polaków i Polonia zagraniczna wie ,ze to są zdrajcy ,którzy za kariery sprzedali by nawet Matkę ,to są cyniczni gracze dla korzyści ,nie wahają się przed niczym, służalczo-- poddańczo służą interesom obcych ,a nie nam, pomimo ,ze już są "dorobieni finansowo”, bo siedzą w lawach Parlamentu po kilka kadencji ,a nie wahają się opluwać Polski i rządach od obecnie rządzących ustępstw ,na rzecz niby to praw UE !!!!!! Polska ma swoje prawo decydowania o sposobie pozyskiwania środków ,na poprawę byty swoich rodzimych obywateli !!!!!! Bo do tej pory są wyprowadzane miliardy i wykorzystywane luki prawne na unikanie rożnego rodzaju opodatkowania !!!! Pani Premier da sobie rade i z podniesiona głową wyjdzie z tego gmachu PE , A ,nie jak przepowiadają to "życzliwi" ,którzy chcieli by widzieć porażkę !!!!! I jeszcze jedno Sabat Czarownic skrzyknął się, aby bezprawnie narzucić Polsce jakieś ichniejsze, lewackie rozwiązania, które już są w naszym kraju skompromitowane i zostały wola większością glosujących odrzucone z zadaniem zreformowania państwa ... Do tego nie chcą dopuścić zachodni bankierzy i przemysłowcy, dotychczas się suto obławiający naszym kosztem ... Sytuacja jest podobna do tej z początków 1792 roku, jest tez Nowoczesna Targowica - miejmy nadzieje, ze nie będziemy musieli organizować Insurekcji Kościuszkowskiej ... Mam nadzieję bo będziemy bronić Polski przed zdrajcami KOD-ami i POkarzemi im gdzie jest ich miejsce . A najlepsze jest to, że szerokim strumieniem płyną pieniądze UE na zakładanie salonów kosmetycznych, itp. Ale naszych pieniędzy budżetowych nie możemy wydać na ratowanie naszych zakładów pracy typu FSO, stocznia, łucznik, itp. itd. Natomiast Niemcy spokojnie mogą dopłacać do swoich stoczni, np Weimar, Hamburg, dopłacać do kupna nowych samochodów (95% niemieckich, czyli bardzo duża efektywność wsparcia własnego przemysłu). Powód FSO mogłoby zakłócić konkurencję (Produkcja FSO: około 150tyś, produkcja Niemiec około 4mln samochodów). Nareszcie Polacy obudzili się a POmyleńcy KOD-owcy z Nowoczesnej i szubrawcy z PSL-u wrzeszczą , krzyczą i POdpier.....ą do Brukseli POLSKĘ wstyd chamy !!!!!
dipsy (89.229.99...) 24-01-2016 11:05
333.
        Ad. dipsy. Zaślepiony jesteś pis-em do tego stopnia że nie potrafisz odpowiedzieć na zadane pytanie.Profesjonalne "Wiadomości" były jednym z najlepszym programów informacyjnych w Polsce.Dzisiejsze "Wiadomości" to amatorszczyzna w żenującym wydaniu i nikt się temu nie dziwi bo szefem "Wiadomości" jest człowiek z Tv. Trwam a pracę znaleźli ludzie z Tv. Republika, nic dodać nic ująć.
Stargard (79.186.215...) 24-01-2016 14:43
334.
        Znane dziennikarki o zmianach w TVP: "Jeżeli zrobią tubę propagandową to telewidzowie będą się wyłączać"...powiedziała Monika Olejnik. -Charytatywny Bal Dziennikarzy był przyczynkiem do tego, aby zapytać niektóre z osobowości telewizyjnych o ich opinie w sprawie zwolnień i zmian zachodzących w TVP. – Telewizja należała zawsze do kategorii łupów politycznych, ale czegoś takiego nie było nigdy – powiedziała Katarzyna Kolenda-Zaleska. Zmiany, zmiany, zmiany Po zmianach we władzach TVP ze stacją pożegnali się tacy dziennikarze jak Piotr Kraśko, Hanna Lis, czy też Jarosław Kulczycki. Zwolniona została również Beata Tadla, która w rozmowie z nami powiedziała: – Wszystko odbyło się bardzo kulturalnie, grzecznie. (…) Powiedziano mi, że “Wiadomości” w TVP się zmieniają – zarówno programowo, jak i personalnie, a ja po prostu nie pasuję do tej koncepcji. Z tym akurat się zgadzam – słyszeliśmy. -O opinie innych dziennikarek podczas niedawnego Balu zapytał reporter Gazety.pl. – Wszystkich rozliczą telewidzowie. Jeżeli zrobią tubę propagandową to telewidzowie będą się wyłączać. Zaczną się przełączać na inne kanały i już – powiedziała mu Monika Olejnik. Jeśli jest taka sytuacja, że zwalnia się hurtowo ludzi, którzy niczemu nie zawinili, pracowali normalnie, to jest coś nienormalnego w tym. Przeciwko temu należy protestować i środowisko dziennikarskie powinno protestować. To co mnie dotyka najmocniej, to ze strony tych kolegów, którzy przejmują telewizję publiczną i ze strony tych, którzy mają inne poglądy, jest taki nieprawdopodobny rechot i satysfakcja: „Wywalajcie ich, fantastycznie, niech wszyscy stracą pracę”. Ja tego nie mogę zaakceptować, to jest absolutnie niesolidarne. -Dziennikarka Kamila Biedrzycka-Osica zaznaczyła, że: – Zastanawiające jest to, że w tej chwili jest tak o tym bardzo głośno, bo zmiany w mediach były zawsze i wtedy tak głośno się o tym nie mówiło – ocenia. W swojej wypowiedzi podkreśliła jednak przede wszystkim, że jest jej z „osobistego punktu widzenia żal.” Kamila Biedrzycka-Osica Nie wszystkie zmiany moim zdaniem były w stu procentach merytoryczne i przeprowadzone w takiej formie, w jakiej uważam, że się powinno rozstawać z pracownikami w ogóle. Bardzo często zabrakło pewnej klasy, wyczucia i takiego po prostu ludzkiego podejścia do sprawy, bo jednak nastąpiły rozstania z osobami, które w mediach pracują wiele lat, które wiele dla mediów zrobiły, które przysłużyły się mediom publicznym. I bez względu na to, czy obecna władza zgadza się ze światopoglądem osób, które zostały zwolnione, czy nie, no to jednak pewien szacunek należy się każdemu. -Kto jeszcze odszedł? Zmiany dotknęły nie tylko dziennikarzy, ale też szefów TVP. Część z nich, jeszcze zanim zmiany były oficjalne, podała się do dymisji. Pisaliśmy wtedy w naTemat o odejściu szefów TVP1, TVP2, TVP Kultura oraz Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Było to szeroko komentowane zarówno przez osoby pracujące w mediach, jak i obserwatorów z zewnątrz.katarzyna.milkowska@natemat.pl
Stargard (79.186.215...) 24-01-2016 14:54
335.
        Kaczyński pogodził się z Rydzykiem przy butelce wina... -Jarosław Kaczyński spotkał się w cztery oczy z Tadeuszem Rydzykiem. Doszło między nimi do pogodzenia (jak donosi "Super Express", przy obiedzie i butelce wina). Ojciec prałat był podobno obrażony na prezesa PiS z powodu ostatnich decyzji personalnych nowego rządu. Miało bowiem zabraknąć nominacji dla ludzi z nim związanych. -Jak już pisał jakiś czas temu Kamil Sikora, od kilku lat media obiegają informacje o kolejnych odsłonach konfliktu Jarosława Kaczyńskiego z Tadeuszem Rydzykiem. Zwykle chodzi o personalia. Kiedy PiS było w opozycji, stawką były miejsca na listach. Teraz Ojciec Dyrektor chce dla swoich ludzi posad w rządzie. A prezes ma odmawiać, przekonując, że wszystkie urzędy są już rozdysponowane". -Jak czytamy w "Super Expresie", Kaczyński wyszedł ze spotkania z redemptorystą zadowolony. Chwalił przy tym posiłek zjedzony w towarzystwie kleryka. I – jak mówił gazecie jeden z polityków PiS – konflikt został zażegnany. – Wszystko załatwione – padły słowa. Wcześniej Kaczyński wziął udział w sympozjum naukowym "Oblicza manipulacji - źródła i skutki", które zostało zorganizowane w szkole Rydzyka. W wygłoszonym przemówieniu odniósł się do obecnej sytuacji i okresu poprzednich rządów swojej formacji. – Jeżeli w Polsce rządzi Platforma Obywatelska, to niezależnie od tego, co robi, bo nie wymieniłem licznych afer, antydemokratycznych i niepraworządnych ekscesów z jej strony, jest demokracja. Kiedy my rządzimy, jest dyktatura. (...) Skonstruowano taki mit strasznych rządów 2005-2007. W czasie tych rządów nic złego się nie stało, to był świetny okres pod względem gospodarczym i społecznym. Ale wmówiono społeczeństwu, że doszło do bardzo wielu nadużyć i zagrożenia demokracji – dowodził Kaczyński. źródło: "Super Express"
Stargard (83.20.87...) 25-01-2016 09:07
336.
        TVP Info przerwała wywiad, by pokazać prezydenta ze skoczkami. Czy to już przesada? ... -Internet się śmieje i nie dowierza, że taka sytuacja miała miejsce. W studiu siedzi wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska, jest gościem "Dziś wieczorem" i mówi o łamaniu konstytucji przez rząd. Nagle prowadzący Krzysztof Ziemiec przerywa, by połączyć się z Zakopanem. Tylko dlatego, że prezydent Andrzej Duda właśnie spotyka się ze skoczkami i robi sobie z nimi zdjęcie. ADVERTISEMENT Zmiany, zmiany, zmiany w TVP. Na stanowiskach, w programach, czy także w sposobie ich prowadzenia? Czy relacja z Zakopanego nie mogła poczekać? Transmisja, o czym już pisaliśmy, trwała 3 minuty, podczas gdy cały program – 15. Jak musiała poczuć się wicemarszałek? Nie skomentowała tego ani słowem. Za to internet kpi i się śmieje. A Ty jak odbierasz nową jakość w TVP?
Stargard (83.20.87...) 25-01-2016 09:16
337.
        "Zawieśmy rzucanie obelg w "moherów" i "pisiorów"", czyli jak nowy szef-hipster chce zamieszać w TVP Kultura... -Mateusz Matyszkowicz był jedną z pierwszych nominacji nowego prezesa TVP Jacka Kurskiego. Dwa tygodnie temu były redaktor naczelny kwartalnika "Fronda Lux" został nowym dyrektorem TVP Kultura i od razu zrobiło się o nim głośno. Głównie z powodu, że "Fronda" wkracza do TVP. Dziś Matyszkowicz o polityce w ogóle nie chce mówi. Zapowiada, że chce namieszać w swojej telewizji. Wyłącznie kulturalnie. Bo TVP Kultura nie jest telewizją polityczną. "Wiedziałem, że mogę odświeżyć jedną z najważniejszych instytucji kultury w Polsce, więc pomyślałem, że jeśli można w niej trochę zamieszać, to nie ma co zwlekać. Zamieszajmy" – powiedział o swojej nominacji w wywiadzie dla "Wyborczej". Na pytanie, kto podał mu mieszadło, odpowiedział wprost: "Prezes TVP Jacek Kurski". Jak chce zamieszać w TVP Kultura? Tu padła odpowiedź: "Przychodzę do mediów publicznych z innego świata, i to w podwójnym znaczeniu". Matyszkowicz nie pochodzi z Warszawy, tylko z Żywca, a do takich miejscowości wielka kultura nie dociera. -Ludziom spoza stolicy i kilku innych większych miast pozostają dwa kulturalne media - TVP Kultura i publiczne radio. Te media mają niezwykle ważną misję - wręcz polityczną, ale nie w sensie partyjnym, tylko w wyrównywaniu szans edukacyjnych, kulturowych, tworzenia mechanizmów awansu społecznego. Tu TVP Kultura ma mnóstwo do ugrania i ja to czuję. Czytaj więcej -Jak mówi, jest też spoza kulturowego mainstreamu, chciałby pokazać również inne prądy inteelktualne, które do tej pory były niewidoczne. Jego zdaniem na antenie TVP Kultura powinno też nastąpić coś w rodzaju zawieszenia broni. "Zawieśmy rzucanie obelg w "moherów", "resortowych" i "pisiorów". Kultura polska jest ważniejsza". Dlatego wprost apeluje do widzów: "Nie prowokujcie sytuacji, w której TVP Kultura stanie się przedmiotem politycznej awantury. Rozliczajcie naszą antenę z jakości oferty". Matyszkowicz, b. szef "Frondy Lux", a także portalu "Teologia Polityczna", ma 35 lat i jest z wykształcenia filozofem. Tłumaczył dzieła św. Tomasza z Akwinu. Gdy obejmował stanowisko naczelnego kwartalnika, ustępujący szef, Tomasz Terlikowski, mówił o nim jako o "hipsterze prawicy". źródło: "Wyborcza" katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
Stargard (83.20.87...) 25-01-2016 09:26
338.
        PiS mięknie w kolanach... -Kolejni szefowie sztabów wyborczych partii Jarosława Kaczyńskiego mają najłatwiejsze zadanie do wykonania podczas kampanii parlamentarnych. W przypadku innych sił, ruchów politycznych nie występuje na taką skalę zjawisko tzw. „twardego elektoratu”. Można mówić o w miarę stabilnych wyborcach lub tych, którzy głosują spontanicznie, pod wpływem emocji. PiS ma stały, wierny elektorat od lat na poziomie 25 – 27%. Te liczby podane w skali krajowej, statystycznie, widoczne w sondażach, robią wrażenie. Wszystko jednak zależy od proporcji. PiS wygrywa przy niskiej frekwencji. Dziesięć procent więcej w lokalach wyborczych i głosy oddane na inne frakcje automatycznie zmiękczają prezesa w kolanach. ADVERTISEMENT Niska frekwencja w Polsce, to nasza „choroba narodowa”. Najwyższą liczbę Polaków, którzy poszli do urn wyborczych odnotowano 4 czerwca 1989 roku. Niezwykle ważne głosowanie, właśnie za wolnością i demokracją, choć w wyborach, o których nie można mówić, że były wolne i demokratyczne. Mawia się, że były częściowo wolne. Ale to tak, jakby być częściowo w ciąży. Przypominam, że władze PRL dały w Sejmie solidarnościowej opozycji zaledwie 35% miejsca na mandaty, natomiast w Senacie wolną rękę wyborcom. W drugiej izbie Parlamentu zasiadło wówczas 99% senatorów z obozu solidarnościowego. Frekwencja w pierwszej turze wyniosła 62% (zagłosowało 17 milionów uprawnionych Polaków), ku zaskoczeniu kandydatów po obu stronach barykady. -„Twardy elektorat” Kaczyńskiego i PiS oraz frekwencja poniżej 50% wpędziły Polskę w pułapkę demokracji. I w sposób demokratyczny póki co trudno się z niej wydostać na wolność. Ten wierny, wręcz fanatyczny elektorat jest bardzo zdyscyplinowany. Był pielęgnowany przez prezesa i o. Tadeusza Rydzyka przez ostatnią dekadę. Poszło gładko. Jesteśmy krajem postkomunistycznym, w którym w PRL wiara i Kościół były dodatkowym wsparciem dla Polaków, powstrzymywały na duchu. Śmiem twierdzić, że przynajmniej połowa tego elektoratu to wyborcy duchownego z Torunia, ale głosy idą oczywiście na konto kandydatów PiS. Ten tandem polityczno – kościelny wpajał z uporem maniaka i robi to nadal, że oprócz wyborców PiS, nikt inny w naszym kraju nie wierzy w Boga albo jak już wierzy, to w swojego. Kościół polski, to imperium - sanktuarium z o. dyrektorem na czele. Na wartości prawicowe monopol ma jedynie Kaczyński i PiS. Inni są źli, są wrogami państwa polskiego, chcą je zburzyć, roztrwonić, w końcu doprowadzić do totalnej zagłady. Reszta to postkomuniści, układ pomogadalenkowy i politycy zasiadający przy okrągłym stole oraz media niemieckie. Czyli jeden wielki spisek. Tym są „karmieni” wyborcy Kaczyńskiego. O ile w innych państwach demokratycznych, to partie dostosowują się do wartości światopoglądowych, to w Polsce jest zupełnie odwrotnie. Poglądy określane są często na podstawie układu na scenie politycznej. Mieliśmy tego przykład, kiedy od Kaczyńskiego uciekali ludzie, próbujący zakładać swoje partie, czy podczas zawiązywania się innych frakcji prawicowych. Nie miały siły przebicia. Prawdziwa prawica była tylko jedna i było to PiS. Prezes dlatego ukrył pod swoimi skrzydłami podczas wyborów Solidarną Polskę i PR Gowina, ponieważ „twardy elektorat” jest „własnością” PiS. Na przykład SLD jest partią lewicową, ale nie wszyscy ludzie o poglądach lewicowych utożsamiają się, czy głosują na sojusz. Wedle polityków PiS, lewak nie wierzy w Boga i nie chodzi do Kościoła. To kompletna bzdura. Osoba o poglądach lewicowych, chce jedynie, żeby duchowni nie byli politykami, to człowiek, który chce żyć w państwie świeckim, co nie będzie niektórym przeszkadzało uczestniczyć w mszach. Partie polityczne w Polsce dostosowują prezentowane poglądy koniunkturalnie, do oczekiwań wyborców. Te od początku powinny być ugruntowane, a nie "sprzedawane" razem z ofertą programową ugrupowania. Po ostatnich wyborach w tej konkurencji pierwsze miejsce na podium zajmuje PIS. Nie dość, że była to prawica o socjalnym, lewicowym programie, to dodatkowo rozmiar obietnic nabrał olbrzymich wymiarów populistycznych. PiS posługuje się uproszczeniami, stereotypami, łatwo przyswajalnymi przez ludzi, którym jest wygodniej, jeśli ktoś im wytycza tę właściwą drogę. Pokazuje kierunek. Biorąc pod uwagę aspekt psychologiczny i socjologiczny, ludzie często robią tak, żeby nie brać odpowiedzialności za decyzje innych. Sęk w tym, że za decyzjami kompromitującej się partii, wprowadzającej chaos niestety stoją wyborcy. Zauważalne jest ostatnio zjawisko nazywane „hipotezą spirali milczenia”. Sporo osób, które głośno deklarowały poparcie dla PiS, nie mówi już o tym, unika tematów politycznych. Najwyraźniej wstyd jest tym ludziom za swoich kandydatów. Wielu wyborców twierdzi, że nie oddało głosu na drużynę Kaczyńskiego, chociaż było inaczej, bojąc się, że zostaną napiętnowani w swoim środowisku. Dzisiaj islamizacja, kwestia uchodźców, interwencja Komisji Europejskiej wobec polskiego rządu, jeszcze utwardzają ten elektorat. I nie miejmy złudzeń. Czy PiS utopi Polaków w długach, czy wypowie wojnę na kilku frontach, to wyborcy Kaczyńskiego uznają to za słuszne działanie. Nie przeszkadza im, że bliskim współpracownikiem prezesa jest były prokurator oskarżający opozycję w PRL. Te 25 – 27%, to pewniaki. PiS podczas wyborów ma jedynie dwie strategie: ocieplić wizerunek prezesa i partii, schować osoby budzące kontrowersje przed mediami (Macierewicz, Pawłowicz). To jest strategia wycelowana w „wędrowny” elektorat między PiS a PO. W ostatnich wyborach zastosowano jeszcze „pakiet socjalny”. Należy pamiętać, że wyborcy PiS to około 4 mln, spośród 31 mln Polek i Polaków uprawnionych do głosowania. Jeśli głosować idzie zaledwie, przy dobrych wiatrach, 15 mln, to procentowo wynik PiS robi wrażenie, działa na wyobraźnię. Dlatego tak często pada, że - „większość Polaków wybrała nas w demokratycznych wyborach”, co oczywiście nie jest prawdą. Proszę zwrócić uwagę, że w miejscach, regionach, które są nazywane często „bastionami PiS”, jest podczas wyborów parlamentarnych po prostu niższa frekwencja, niż ta ogólnokrajowa. To część wschodnia Polski. Tam, gdzie jest niskie poparcie, przysłane są pisowskie lokomotywy wyborcze. W wyborach samorządowych PiS zostaje w tyle, ponieważ silniejsze struktury w regionach ma PO i PSL. Nie słyszymy – baron PiS w Małopolsce, w Łódzkiem czy na Podkarpaciu. Partia Kaczyńskiego jest najbardziej scentralizowaną i wodzowską strukturą polityczną w kraju. Tak jak kiedyś PZPR. Po ostatnich wyborach parlamentarnych i prezydenckich, które było festiwalem populistycznych obietnic i licytacją – kto da więcej, wyborca stanie się ostrożniejszym. Polityk będzie musiał przestawić ofertę wiarygodną, bo „ciemny lud” już będzie wybredny. Kandydat będzie musiał ubić deal z wyborcą. Tym „sprzedawcom” z PiS będzie już trudniej wzbić się ponad 27%. A jeśli Kaczyński straci jeszcze poparcie o. Rydzyka, to tendencja spadkowa w sondażach jest murowana. Wiadomo, że ojciec dyrektor jest nie tylko duchownym, ale też biznesmenem, więc jeśli nie będzie widział interesu, a tylko przegranych, to może odwrócić się na pięcie i ogłosić, jak to było dwa miesiące temu, że PiS jest prawicą laicką, nieprawdziwą, wieszającą się na Kościele na czas wyborów. Szybko jednak doszło do porozumienia. I to bynajmniej nie dlatego, że prezes się wyspowiadał. Obecnie mamy jeszcze bardziej zarysowany, wyraźny podział na MY i ONI, czyli PiS i reszta Polaków. Protesty pokazują, że Polacy potrafią się jednak zmobilizować. I mam nadzieję, że nabierzemy zwyczaju głosowania. Bo paradoksalnie siłę prezesowi i PiS dają Polacy, którzy nie głosują. Przy nawet 62% „twardy elektorat” PiS mięknie. Najgorsze jest myślenie, że jeśli nie pójdę do lokalu wyborczego, to nic się nie stanie. Co tam jeden głos. Otóż liczy się każda karta. I to mają wpojone wyborcy Kaczyńskiego, stawiając „X” przy „jedynkach” na listach. Prezes PiS zawsze namawia podczas wieców do głosowania. Przypomina swojemu elektoratowi o tym obowiązku. I ja przypominam Wam. Tak na zaś. W razie czego. Siłę PiS dają Polacy, którzy nie głosują i tę siłę mogą odebrać Kaczyńskiemu, idąc do urn. natemat.Dawid Ciżewski.
Stargard (83.20.87...) 25-01-2016 09:40
339.
        Ryszard Petru: Szef klubu PiS powiedział mi, że propozycja kompromisu była czysto wizerunkowa... -Szef .Nowoczesnej odpowiada Prawu i Sprawiedliwości. Mówi wprost, że partia rządząca buduje państwo "na kłamstwie" i dodaje: Tak rozpoczynały się dyktatury. Komentuje też propozycję premier dotyczącą kompromisu, który - jak usłyszał od przewodniczącego klubu parlamentarnego PiS - miał wymiar wizerunkowy. -Ryszard Petru w rozmowie z TVN24 odniósł się do komentarzy Krzysztofa Szczerskiego i Joachima Brudzińskiego. Ci nazwali uczestników ostatniej demonstracji KOD, bogaczami "skaczącymi w futrach". – Niech się zdecydują, z którą grupą walczą – stwierdził polityk opozycji. – Skąd to nienawiść wobec ludzi, którzy wychodzą [na ulice - przyp. red.] pokojowo? – zastanawiał się polityk. Przeraża go brak akceptacji tego, że ktoś myśli inaczej. – Za każdym razem to zemsta, atak, brak pokory. Tak się rozpoczynały dyktatury – ocenił. -Petru przekonywał, że nową Polskę tworzy kłamliwy "rząd szaleńców". I wyliczał: "Nie mówili, że przejmą telewizję. Nie mówili, że będą nas inwigilować w internecie (…) i że przekażą Ziobrze prokuraturę". – Na kłamstwie nie można niczego budować – dodał. Zarzuty politycznych przeciwników, że opozycja nie pozwala spokojnie działać, krótko odrzuca. – Oni nie dali dwóch dni spokoju, bo rzucili się na Trybunał Konstytucyjny – powiedział. Stwierdził też, że jest w mniejszości, więc to nie on decyduje o wprowadzaniu zmian. Zaznacza tylko, jaką słabą mają one konstrukcję - brakuje dla nich pokrycia w finansach. Petru chciałby liczyć na prawdziwy kompromis. Zdaniem Petru propozycja z czwartkowego spotkania liderów partii z Beatą Szydło miała służyć poprawie wizerunku PiS. Taką odpowiedź dostał od Ryszarda Terleckiego, gdy zapytał o cel przedstawienia przez rząd kompromisu. Lider opozycji przekonywał jednak, że choć prezes partii naprawdę nie ustąpi, to ustąpią inni. – Takiego szaleństwa wielu ludzi [w PiS - przyp. red.] nie jest w stanie wytrzymać – dodał. Na zakończenie podkreślił, że opozycja nie będzie negocjować, dopóki - wbrew słowom Beaty Szydło - w Polsce łamana jest konstytucja. – Są zasady gry, których łamać nie wolno – zaznaczył.natemat.pl
Stargard (83.20.87...) 25-01-2016 09:50
340.
        MIGALSKI: Tylko totalna opozycyjność się w Polsce opłaca... -Wszyscy mogliśmy oglądać męki, jakich doznawali kilka dni temu w Parlamencie Europejskim politycy Platformy Obywatelskiej. Zupełnie nie wiedzieli jak się zachować i czy wypada im zaatakować zagranicą rząd Prawa i Sprawiedliwości. Dylematy te o tyle były śmieszne, że oczywistym jest, iż gdyby to PiS znalazło się w podobnej sytuacji, to nie miałoby najmniejszych wątpliwości, jak należałoby się w takim momencie zachować. Bo Jarosław Kaczyński zrozumiał to, co wcześniej pojęli Leszek Miller, czy Donald Tusk – że w Polsce opłaca się tylko opozycja totalna. Żadna tam konstruktywna czy wyważona. Tylko całkowita totalność w krytykowaniu ekipy rządzącej przynosi korzyści polityczne, a zniunsowanie i usubtelnienie swej opozycyjności nie znajduje upodobania wśród wyborców. Chyba pierwszy pojął to szef SLD, który wobec rządów AWS i UW uprawiał właśnie taki rodzaj opozycyjności. Potem jego dzieło kontynuował Donald Tusk wobec rządów PiS w latach 2005-2007, a przez ostatnie osiem lat Jarosław Kaczyński w stosunku do ekipy PO. Na czym polega opozycyjność totalna? Na całkowitej odmowie współpracy, na delegitymizacji rządzących, na odbieraniu im moralnego prawa do uczestnictwa w życiu publicznych. Przecina się wszelkie więzy i linki między rządem, a opozycją, pali wszelkie mosty. Nawet mądre propozycje sprawujących władzę spotykają się z odmową, każda oferta jest od razu odrzucana. Kaczyński udoskonalił jedynie to, co wcześniej praktykowali Miller i Tusk. I poszedł dalej – nie przychodził na spotkania do prezydenta czy premiera, dbał by jego podwładni nie mieli nawet prywatnych kontaktów z politykami rządzącymi, odbierał swym oponentom prawo do nazywania się patriotami, a sam patriotyzm po prostu utożsamił ze sobą i swoją partią. I to się opłaciło. Taka totalna opozycyjność jest bowiem ulubioną przez polski elektorat. Wyborcy na Zachodzie cenią umiar, zdolność do kompromisu, koncyliacyjność. Ale nie nasz elektorat – ten ukochał właśnie totalność i moralizm. Te partie, które wobec poprzedniego rządu starały się być opozycją konstruktywną (czyli Twój Ruch i SLD) poniosły wyborczą klęskę (aż dziw bierze, że sam Miller nagle zapomniał o tym, co wcześniej wiedział), a zwycięstwem nagrodzona została formacja, która przez cały prawie czas rządów Platformy trwała na pozycjach skamieniałej i fundamentalnej opozycji (czyli PiS). Taka jest prawda o polskiej polityce – popłaca tylko totalność opozycyjna. Dlatego tak bardzo musi dziwić to, że europosłowie zastanawiali się, jaką przyjąć taktykę wobec debaty w PE i że na koniec zachowali się najgorzej – z ich punktu widzenia – jak tylko można było. Uznali, że najlepiej będzie przyjąć postawę umiarkowaną – a to przeciętnemu Kowalskiemu się nie podoba. On chce mieć jasne, oczywiste, całościowe i moralistyczne komunikaty. Chce być nimi bity w ciemię. Chce, by wykrzyczano mu je wprost do ucha. Po stokroć. Żadnych półcieni i niejasności. Dobro vs Zło. Prawda vs Kłamstwo. Jasno o bez zbędnych ceregieli. Zwycięzcą w walce między Nowoczesną, a Platformą, o to, kto będzie najważniejszą partią opozycyjną wobec PiS, zostanie ta formacja, która wykaże się najbardziej fundamentalną, betonową i totalną opozycyjnością. Ta zaś, która będzie niuansować swój przekaz, przyznawać czasami rację gabinetowi Beaty Szydło, czy też wstrzymywać się od krytyki niektórych jego poczynań, przegra z kretesem, bo zostanie rozpoznana jako „miękiszowata” i półopozycyjna. Konstruktywną to może sobie być opozycja Jej Królewskiej Mości w Wielkiej Brytanii. W Polsce ceni się jedynie tych, którzy rządzących chcą zdzielić kłonicą, poćwiartować, a potem zjeść. Marek Migalski
Stargard (83.20.87...) 25-01-2016 10:15
341.
        Subtelny jak Kurski. TVP po zmianach... -Generalna wymiana kadr w TVP nie pozostała bez wpływu na narrację prezentowaną w wieczornych "Wiadomościach" i w TVP Info. - Jest to dworska telewizja lizusowska - zarzuca medioznawca dr hab. Maciej Mrozowski. - Pluralizm jest zachowany, a widzowie są zadowoleni - broni telewizji Jacka Kurskiego partia rządząca. -Jacek Kurski, gdy tylko odebrał nominację na prezesa TVP, natychmiast przystąpił do działania. Z dnia na dzień z telewizją rozstali się m.in. Piotr Kraśko, Beata Tadla, Jarosław Kulczycki, Hanna Lis, Karolina Lewicka, Justyna Dobrosz-Oracz czy Joanna Osińska. W ich miejsce przyszedł zaciąg z prawicowych mediów: Michał Rachoń (Telewizja Republika), Bartłomiej Maślankiewicz (Republika), Klaudiusz Pobudzin (Telewizja Trwam) czy Bartłomiej Graczak (Republika), a także dziennikarze TVP, którzy dostali awanse: Marcin Tulicki, Jarosław Olechowski, Małgorzata Wiśniewska. Reklama Szefową "Wiadomości" została Marzena Paczuska, która w latach 2009-2010 była wiceszefową programu (rządził wówczas Jacek Karnowski). Twarzami serwisu zostali Danuta Holecka, Krzysztof Ziemiec i Michał Adamczyk. Jacek Kurski deklarował, że będzie bronił TVP przed politycznymi naciskami. "Wiem, że pamiętają mnie państwo jako ostrego, wyrazistego, twardego polityka. To prawda. Byłem twardym, wyrazistym politykiem i właśnie dlatego, że takim politykiem byłem, a jednocześnie rozumiem świat mediów i jestem silnym człowiekiem, jestem gwarantem tego, że będę umiał ochronić niezależność i wolność telewizji publicznej od zagrożeń ze świata polityki" - mówił Kurski pierwszego dnia pracy. Tyle zapowiedzi, a jak to wygląda w praktyce? - Jest bardzo wyraźny przechył. To nie jest tak, że mamy totalną rządową propagandę. Raczej tworzy się przekonanie, że jesteśmy szalenie wiarygodni, ponieważ pokazujemy obydwie strony sporu. Natomiast to że jedna strona jest włożona w dyskurs negatywny, a druga w pozytywny, to jest inna kwestia - ocenia w rozmowie z Interią medioznawca prof. Wiesław Godzic. Zdaniem prof. Godzica "Wiadomości" wyraźnie zaznaczają w narracji zza ekranu, która ze stron ma rację. Rozmówcy przeciwni rządowi często pokazywani są w gorszym oświetleniu i brzydszej scenerii. - Gdy na ekranie pojawiają się przedstawiciele strony opozycyjnej, to głos z offu powiada, że właściwie oni się mylą, mówi się, że "niektórzy tak sądzą", ulubionym słowem reporterów jest "niektórzy" - zauważa prof. Godzic. "Subtelna, inteligentna robota" Po debacie o Polsce w Parlamencie Europejskim "Wiadomości" poświęciły cztery materiały, by wyjaśnić widzom, jak wielki sukces odniosła w Strasburgu Polska i Beata Szydło. W drugim z materiałów na tle podniosłej muzyki zmontowano najmocniejsze wypowiedzi Szydło, popierających ją eurosceptyków, a w roli czarnego charakteru obsadzono Guya Verhofstadta, szefa frakcji liberałów. Cytowane opinie z Twittera i prasy zagranicznej nie pozostawiały wątpliwości - polski rząd wygrał debatę przez nokaut, a Beata Szydło stała się nowym, europejskim liderem, jak ocenił Witold Waszczykowski. Wiesław Godzic zaznacza jednak, że w każdym z materiałów przedstawiane jest zdanie przeciwników rządu - by widz miał przekonanie, że przekaz jest pluralistyczny. - Odbiorca, który patrzy powierzchownie na newsy, powie, że wszystko jest w porządku - pokazana jest jedna i druga strona. Tak, tylko jest to małe "ale". Telewizja jest sztuką szczegółów. I te szczegóły pracują na rzecz prezesury Jacka Kurskiego - uważa prof. Godzic. - To subtelna, inteligentna robota. Robi to człowiek, który zna się na tym. Będziemy obserwować - dodaje. Mrozowski: Dworska telewizja lizusowska Medioznawca dr hab. Maciej Mrozowski uważa, że w "Wiadomościach" po przeprowadzeniu "dobrej zmiany" prorządowy komentarz zdecydowanie dominuje nad faktami. - Nie trzeba przykładać szkiełka i oka fachowca, by widzieć, co się dzieje. Jest to dworska telewizja lizusowska, która ma pewne ograniczenia i nie może się całkowicie oderwać od rzeczywistości. Jak są marsze, to musi je relacjonować, inaczej to byłaby już kpina, to już nie byłoby ucięcie gałęzi, na której się siedzi, tylko ucięcie całego drzewa, z którego się żyje. Pluralizm mediów wymusza pewne trzymanie się faktów, ale sposób ich pokazywania oraz przerost komentarza i oceny nad relacją, opisem, jest rażąco widoczny. Tylko osoby pozbawione wrażliwości i bystrości umysłu mogą udawać, że są to zmiany na lepsze - mówi Interii dr Mrozowski. Jako przykład podaje sposób relacjonowania marszów Komitetu Obrony Demokracji. - Jak są manifestacje, to pokazuje się, że są małe, że ludzie się nudzą, że to nie obywatele organizują, tylko środowisko "Gazety Wyborczej", tak jakby ono w każdym małym mieście miało wpływy. W kategoriach wspominanego lizusostwa nasz rozmówca wymienia z kolei kuriozalną relację na żywo z wręczania kwiatów Beacie Szydło przez przedstawicieli TVP Info. Maciej Mrozowski uważa, że obecnie w TVP mamy do czynienia z dwoma procesami: ideologizacji i deprofesjonalizacji. Jego zdaniem, materiały są gorszej jakości z warsztatowego punktu widzenia. - Zmiany idą szybko i w bardzo złym kierunku. Z tego co wiem, na zapleczu też się kotłuje. Nowi włodarze szukają sobie posłusznych. To nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek praworządnością w instytucji publicznej, gdzie powinny obowiązywać normy, procedury. To jest jedynowładztwo i dworskie zawłaszczanie - uważa dr Mrozowski. Jak zaznacza, zarówno konkurencja w postaci TVN, jak i poprzednia ekipa "Wiadomości" również mają na sumieniu grzechy "przeginania" w narracji. Jednak w przypadku obecnej redakcji TVP, zdaniem Mrozowskiego, jest to posunięte jeszcze krok dalej. Medioznawca wiąże to bezpośrednio z prezesem TVP. - Wymagać od pana Kurskiego, żeby mówił prawdę, to wymagać za dużo. Ten człowiek nie żył z mówienia prawdy, tylko z agitowania i słynął raczej z procesów o to, że mówił nieprawdę - przekonuje Maciej Mrozowski. PiS: Widzowie są zadowoleni Rzeczniczka klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości Beata Mazurek uważa, że w telewizji publicznej zaszły zmiany na lepsze. - Najważniejsze, żeby pozytywnie tę zmianę ocenili widzowie. Bo to oni powinni być zadowoleni. Nie rządzący, nie opozycja, ale ci, którzy korzystają z mediów publicznych - podkreśla Mazurek w rozmowie z Interią. - Z informacji, które do mnie docierają, wynika, że widzowie są zadowoleni z tych zmian. Pluralizm jest zachowany, przedstawiciele opcji rządzącej i opozycji mają równy dostęp do mediów publicznych - przekonuje rzeczniczka klubu PiS. Krytyczne oceny opozycji Mazurek bagatelizuje. - Opozycja ma to do siebie, że zawsze z ruchów, które podejmuje władza, jest niezadowolona. To że oni mówią tak, jak mówią, wcale mnie nie dziwi - usłyszeliśmy. A upolityczniona TVP upolitycznioną pozostanie. W tych niestabilnych czasach to akurat się nie zmienia. Dopóki widz jest tego świadomy, dopóty nie ma co rozdzierać szat. interia.pl
Stargard (83.20.87...) 25-01-2016 20:15
342.
        200 miliardów złotych – tyle straciliśmy podczas rządów PiS i Kaczyńskiego. A to dopiero początek... -Jarosław Kaczyński jest naczelnikiem państwa od niespełna trzech miesięcy, ale koszty rządów PiS już są wymierne. Nasza gospodarka mogła stracić na nich około 200 miliardów złotych. A to tylko początek. Jarosław Kaczyński już staje się naszym "drogim przywódcą". Ale nie ze względu na miłość, jaką darzą go tłumy, lecz z powodu wpływu, jaki na gospodarkę wywiera realizacja programu PiS. Najbardziej widać to na warszawskiej giełdzie. Wartość jej głównego indeksu, czyli WIG, to 988 mld złotych (stan na 22 stycznia). Od 26 października (następnego dnia po wyborach) do 25 stycznia, czyli przez trzy miesiące, jego indeks stracił blisko 8 tysięcy punktów. To przekłada się na odpłynięcie z parkietu ponad 181 miliardów 750 miliomów złotych. Dramat na giełdzie... -Niewiele lepiej jest, jeśli za dzień zero przyjmiemy 12 listopada, kiedy nowy Sejm zainaugurował kadencję. Od tego czasu WIG zmniejszył się o nieco ponad 6 tysięcy punktów, a to oznacza stratę 138 miliardów 660 milionów złotych. Tak czy tak, to ogromna kwota. -Oczywiście to nie jest wyłącznie "wina Kaczyńskiego", bo giełda reaguje na to, co dzieje się na świecie. Ale niewątpliwie pomysły nowej władzy odbijają się na wycenie giełdowych spółek. Przede wszystkim tych, które zostaną dotknięte nowymi podatkami. Impreza na kredyt... Według agencji Moody's tylko w 2016 roku branża bankowa straci 4,4 miliarda złotych. Najmniej ma stracić były bank wicepremiera Morawieckiego, najwięcej polski Getin Noble. A wkrótce banki będą musiały zmierzyć się z kolejnymi stratami, tym razem wywołanymi ustawą frankową. Analitycy mBanku szacują je na ponad 30 miliardów złotych. Prawo i Sprawiedliwość zwiększa też nasze zadłużenie, i tak już ogromne. I nie przejmuje się tym, że wcześniej krytykowało Platformę za nadmierne zadłużanie Polski. Dlatego jeszcze w 2015 roku rząd zwiększył deficyt budżetowy o 3,9 miliarda złotych, choć nie było ku temu powodów. Ale dzięki temu mógł zaksięgować ponad 6 miliardów złotych z aukcji LTE dopiero w 2016 roku. Jednak nawet pomimo tych księgowych sztuczek deficyt będzie rekordowo wysoki – ma wynieść niemal 55 miliardów złotych. ...coraz droższy kredyt Na pewno więcej zapłacimy też za obsługę tego zadłużenia, co jest głównie pochodną obniżenia nam ratingu przez Standard & Poors. Na razie kolejne państwowe firmy wypowiadają firmie umowy (zrobiły to już PKO BP i PGNiG), ale przecież zagraniczni inwestorzy nadal mają dostęp do ratingów tej agencji. I to właśnie dla nich rekomendacja jest ważnym wskaźnikiem. Już teraz odbiło się to na cenach polskich obligacji. Piotr Kuczyński analityk Xelion Zanotowaliśmy rzeczywiście pewien „skoczek” w górę z niecałych 3% do 3,22%. Dużo to nie jest, ale jak się to pomnoży przez 34% i przez udział w polskich długu, no to już jest jakiś paromiliardowy wynik. Czytaj więcej Wypowiedź dla Polskiego Radia z 18 stycznia 2016 roku Licznik bije Kiedy rząd będzie musiał wykupić obligacje, będzie można dokładnie oszacować koszta. A będą one duże, bo w 2014 roku aż 57 procent polskiego długu było w zagranicznych rękach, a ci inwestorzy przywiązują do ratingów większą wagę niż krajowi. Zresztą oprocentowanie obligacji 5-letnich wzrosło jeszcze przed niekorzystną dla nas oceną S&P – w październiku wynosiło 2,185 proc., a w styczniu już 2,382 proc. W sumie więc dotychczasowe koszty rządów Jarosława Kaczyńskiego i jego ekipy można oszacować na około 200 miliardów złotych. To oczywiście tylko część. Rachunek zacznie szybko rosnąć kiedy w życie zaczną wchodzić kolejne ustawy autorstwa nowego rządu: wspomniana już frankowa, a przede wszystkim program 500+. Wtedy ta dwójka zacznie szybko zmieniać się na kolejne cyfry. kamil.sikora@natemat.pl
Stargard (79.186.60...) 26-01-2016 19:33
343.
        Rewolta w prokuraturze. Odchodzi stu najbardziej doświadczonych śledczych... -Już stu prokuratorów złożyło wnioski o przejście na emeryturę. Chcą odejść przed wejściem w życie nowej ustawy - bo "nie chcą by nimi pomiatano" – donosi RMF FM. Ministerstwo sprawiedliwości szykuje się już do zmian w prokuraturze. Śledczy, którzy obawiają się, co może ich spotkać, chcąc się uchronić po prostu odchodzą. Jak donosi RMF FM, mowa o stu osobach - i to najbardziej doświadczonych. -Jeśli zostaną, mogą spodziewać się np. utraty dodatków funkcyjnych. Nowe porządki miałyby oznaczać też - jak określili - "pomiatanie" nimi, czego po prostu sobie nie wyobrażają. O emeryturę wnioskują pracownicy Prokuratury Generalnej i prokuratur okręgowych. Takie działania śledczych nie dziwią, jeśli przypomnimy sobie zapowiedzi ministra. Jak pisaliśmy, w grudniu mówił, że wymieni "tych, którzy nie zdają egzaminu, którzy nie chcą walczyć z przestępczością, nie interesują się sprawami zwykłych Polaków i tolerują zamiatanie spraw pod dywan". Czystki wydają się dziś jeszcze bardziej realne - właśnie pojawiła się informacja, że resort prześwietla swoich pracowników. źródło: RMF24
Stargard (79.186.60...) 26-01-2016 19:46
344.
        Mniej dróg, chodników i instytucji kultury. Tak Prawo i Sprawiedliwość wykańcza samorządy... -Prawo i Sprawiedliwość obiecywało w kampanii wyborczej, że zadba o samorządy. Na razie robi wszystko, by je wykończyć. A odczują to mieszkańcy, którzy będą mieli mniej nowych dróg, chodników i inwestycji z Unii Europejskiej, które wymagają wkładu własnego. ADVERTISEMENT Puste obietnice Każda władza centralna zwiększała obciążenia dla samorządów – nakładała na nie nowe obowiązki, nie zapewniając odpowiedniego finansowania. To spowodowało gigantyczny wzrost zadłużenia samorządów. Prawo i Sprawiedliwość obiecywało, że to się skończy, że po przejęciu władzy zadba o odpowiednie finansowanie potrzeb lokalnych. Andrzej Duda wypowiedź z 9 kwietnia 2015 roku. -Byłem już w 200 powiatach i ciągle słyszałem, że obecnie wiele samorządów nie będzie w stanie skorzystać z projektów unijnych, ponieważ nie mają na wkłady własne. To nie wynika tylko z przeinwestowania, ale również z tego, że coraz więcej zadań jest przekazywane samorządom bez odpowiednich funduszy. Zwłaszcza w ostatnich ośmiu latach rządzący odpowiedzialność spychają na samorządy. Proponował też, że "Prezydent może pilnować, aby rząd nie przerzucał na samorządy kolejnych zadań, za którymi nie idą pieniądze". Co zostało z tych obietnic? Niewiele, a nawet nic. Jeden cel... -Rząd Prawa i Sprawiedliwości, tak jak poprzednie ekipy, nakłada na samorządy nowe obowiązki, nie zapewniając odpowiedniego finansowania. Oczywiście największym wyzwaniem stojącym przed lokalnymi urzędami będzie obsługa programu 500+, sztandarowej obietnicy Prawa i Sprawiedliwości. Wyborcy już teraz zaczynają pytać o pieniądze, przychodzą do urzędów i pytają o świadczenia. Pisaliśmy o tym w naTemat. Władza ma świadomość, że każdy kolejny tydzień oczekiwania zwiększa rzeszę niezadowolonych. Już teraz Beata Szydło próbuje zrzucić winę na opozycję. Ostatecznie jednak Sejm przyjmie ustawę w takim kształcie, jakiego chce rząd. Rząd nie słucha... -I tu pojawia się problem samorządów, bo te mają wobec rządu pewne oczekiwania. Przede wszystkim, że dostaną pieniądze na obsługiwanie przyjmowania wniosków i wypłacania środków z programu 500+. Dlatego będą musiały zatrudnić kilka tysięcy urzędników, co przyznała minister rodziny i pracy Elżbieta Rafalska. Dodała, że rząd daje pieniądze, a samorządy muszą zapewnić działanie systemu. I rzeczywiście, pieniądze będą – samorządy mają dostać ok. 2 procent wypłacanych świadczeń. Przekonują, że potrzebują o połowę więcej. – Samorządy zawsze prezentują taką politykę, żeby może przy tej okazji uzyskać jakąś dotację od budżetu państwa – bagatelizował sprawę jeden z głównych strategów rządu Henryk Kowalczyk. Na wariackich papierach... -Poza tym samorządy proszą o więcej czasu, by się przygotować. Także temu było poświęcone wtorkowe spotkanie Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. Zgodnie z planami rządu program ma zacząć działać w kwietniu, ale burmistrzowie i wójtowie proszą o opóźnienie go o trzy miesiące. Wydaje się, że i w tym przypadku władza udowodni, że "słuchać obywateli" było tylko hasłem. Nawet mowy nie ma, żeby to było trzy miesiące. My chcemy słowa dotrzymać, realizacja obietnic jest dla nas bardzo ważna. Tutaj wniosek o trzech miesiącach jest absolutnie nie do przyjęcia. Kosztowna rewolucja... -Zresztą nie chodzi tylko o czas i pieniądze. Samorządy proszą o jakiejkolwiek informacje o procedurach, które mają regulować program 500+, by mogły je wdrożyć. Na razie jednak rząd trzyma wszystko w tajemnicy. Albo w pocie czoła przygotowuje potrzebne dokumenty. Dużym problemem dla samorządów jest też rewolucja, jaką PiS przeprowadziło w systemie szkolnictwa. W ciągu kilku miesięcy rządzący chcą cofnąć reformę swoich poprzedników, która była przygotowywana przez kilka lat. Miliardy strat... -Tak duże tempo zmian w tak delikatnej materii to dla wielu samorządów katastrofa. Oczywiście w szkole najważniejsi są uczniowie, ale to nie oznacza, że można zapomnieć o reszcie. Tymczasem w niektórych miastach może powstać tylko 10 procent z normalnej liczby klas pierwszych – alarmuje szef Związku Nauczycielstwa Polskiego. Organizacja ocenia, że przez reformę rząd może zmniejszyć subwencję oświatową (czyli pieniądze przekazywane samorządom na prowadzenie szkół) aż o 1,6 miliarda złotych. Trzeba będzie zwolnić część nauczycieli, a jeśli dyrektorzy i burmistrzowie nie będą chcieli tego robić, będą musieli znaleźć dla nich inne zajęcia. I pieniądze, by im zapłacić. Drogie zdrowie... -Z kolei w kolejnym roku, kiedy skumulują się dwa roczniki, będą potrzebni dodatkowi nauczyciele. To wymusi na samorządach inwestycje w przystosowanie dodatkowych sal (bo na rozbudowę szkół nie ma czasu), a także zatrudnienie dodatkowych nauczycieli. A to przecież nie koniec zmian w edukacji, która jest jednym z głównych pól działania samorządów. W kolejce jest likwidacja gimnazjów, która pociągnie za sobą spore zmiany organizacyjne. Samorządy powiatowe i wojewódzkie będą musiały też sobie poradzić ze zmianami szykowanymi przez ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła. Jednym z nich jest stworzenie sieci szpitali, czy grupy placówek, które spełniają wymogi ministerstwa, dzięki czemu będą miały pierwszeństwo w przyznawaniu kontraktów i dostaną więcej pieniędzy. Bez szpitala... -Co z tymi, które nie załapią się do tej grupy? Samorządy będą musiały je utrzymywać same albo zamknąć. A to oznacza, że część regionów, szczególnie tych biednych i słabo zaludnionych, może zostać bez opieki medycznej. Ale to nie koniec kosztów. Samorządy muszą dzisiaj pokrywać długi szpitali, którym pieniądze z kontraktów z NFZ nie wystarczają na pokrycie kosztów. Równocześnie przekształcają je w spółki, co pozwala obniżyć koszty. Konstanty Radziwiłł chce wykreślić tę możliwość z ustawy, co oznacza, że samorządy wydadzą więcej na ochronę zdrowia. Gwóźdź do trumny... -Jednak prawdziwym gwoździem do trumny samorządów będzie podniesienie kwoty wolnej od podatku, które jeszcze w kampanii wyborczej zapowiadał Andrzej Duda. Dzisiaj niemal 40 procent ich dochodów to wpływy z podatku dochodowego. Wyższa kwota wolna spowoduje ich obniżenie. PiS zamiast ratować samorządy znad przepaści, z jeszcze większym impetem pcha je w stronę krawędzi. Efekty możemy zobaczyć wkrótce: ograniczenie inwestycji, spadek jakości usług w samorządzie, likwidacja dodatkowych zajęć edukacyjnych czy ograniczenie finansowania kultury. Do tego dalszy wzrost zadłużenia jednostek samorządu terytorialnego. Wcześniejsze wybory?... -A to otwiera rządowi możliwość do wymiany ich władz i ustanawiania komisarzy w tych z największymi problemami. Tam, gdzie zadłużenie nie będzie tak wysokie, bo ograniczono inwestycje, lokalne struktury PiS będą miały idealny pretekst do zorganizowania referendum w sprawie odwołania władz. Niektórzy potraktują to też jako argument za przyspieszeniem wyborów samorządowych, o czym mówi się od dawna. Decyzje rządu Prawa i Sprawiedliwości najbardziej odczują jednak mieszkańcy. Będzie mniej remontów dróg, chodników, mniej inwestycji w obiekty sportowe czy kulturalne. Za wszystko będą mogli podziękować Jarosławowi Kaczyńskiemu, Beacie Szydło i Andrzejowi Dudzie. Mocna ekipa wzięła się za ich portfele. kamil.sikora@natemat.pl
Stargard (83.20.236...) 27-01-2016 15:01
345.
        "Pozwólcie nam pracować". Beata Szydło próbuje zrzucić na opozycję winę za nierealność obietnic PiS... -Beata Szydło próbuje na opozycję zrzucić winę za swoją nieudolność. Beata Szydło próbuje na opozycję zrzucić winę za swoją nieudolność. -Prawo i Sprawiedliwość na razie przejmuje kolejne instytucje i firmy oraz nakłada nowe podatki. Ale wyborcy coraz głośniej dopytują o te obietnice, które mają pozytywnie wpłynąć na stan ich finansów. Więc Beata Szydło próbuje im wmówić, że nie może spełnić obietnic nie dlatego, że brakuje na nie pieniędzy, ale dlatego, że opozycja sypie piach w tryby. To proste, czy wręcz prostackie, ale na niektórych podziała. -Beata Szydło obiecała wiele. Dlatego szybko po wyborach zaczęło się redefiniowanie obietnic. Uzyskanie przywilejów, które obiecała partia Jarosława Kaczyńskiego ustami najpierw swojego kandydata na prezydenta, a później kandydatki na premiera, zaczęto obwarowywać warunkami. Kolejne obietnice ewoluowały, by choć trochę mniej obciążały budżet. Opóźnia się także czas wprowadzenia ich w życie. Niecierpliwi wyborcy... -A wyborcy dopytują. Już pod koniec grudnia pisaliśmy, że do ośrodków pomocy społecznej zaczynają zgłaszać się wyborcy, którzy już chcieliby dostać obiecane 500 złotych na dziecko. Na razie to spokojne prośby, ale z każdym tygodniem i miesiącem pytania będą coraz bardziej natarczywe. A jeszcze trochę tych tygodni upłynie, bo według planów rządu program ma ruszyć 1 kwietnia, ale niektórzy mogą dostać pieniądze nawet dopiero w czerwcu, bo pierwsza fala wniosków może po prostu zapchać system. Rozbudzone oczekiwania... -Ale rozbudzenie oczekiwań, którym nie można sprostać to wina PiS i tylko PiS. Beata Szydło na konwencji wyborczej pokazywała grubą teczkę ustaw na pierwsze 100 dni rządu. Politycy PiS krytykowali też poprzednią ekipę za nieróbstwo, choć długi okres przygotowań nie zawsze wynikał z braku zaangażowania, niektóre procedury po prostu trwają. Jednak teraz już za późno na tłumaczenie społeczeństwu, jak działa administracja. Politycy PiS chyba to rozumieją, bo niezbyt często używają tego argumentu. Ale znaleźli inny, znacznie łatwiejszy do przetłumaczenia wyborcom. I znacznie bardziej kłamliwy. Nowa narracja... -Prawo i Sprawiedliwość zaczęło nas przekonywać, że nie może pracować, bo przeszkadza mu w tym opozycja. Taki przekaz płynie ze spotu, przygotowanego przez partię. To kolejna produkcja oparta na szybkim montażu w rytm muzyki zdjęć kupionych w internetowej bazie, przez co wyglądają przeraźliwie sztucznie. Tak samo sztucznie wyglądała troska Beaty Szydło o mieszkańców gminy Koniecpol, do których premier przyjechała, by obiecać im zbudowanie wodociągu. To nic innego ja element rozpaczliwego marketingu, próba odzyskania choć niewielkiej część społecznej sympatii. Bo rząd, a szczególnie premier osobiście, nie jest od rozwiązywania problemów konkretnej gminy czy wioski. Od tego jest samorząd, od tego jest podział władzy. Szydło atakuje... -Ale dla Beaty Szydło wizyta w gminie Koniecpol była tylko pretekstem, by zaatakować opozycję. Oczywiście ma do tego prawo, to polityka, ale warto zadbać, by atak był choć trochę oparty na faktach. Tymczasem Szydło przekonywała, że rząd nie może pracować przez opozycję. Powtórzyła tym samym apel ze spotu PiS. Szydło poszła nawet dalej, przekonując, że winą opozycji jest także brak wody w dotkniętych suszą miejscowościach. – Ponad 1000 osób w gminie Koniecpol nie ma wody. Zajmijmy się tym, a nie toczmy jałowych, politycznych sporów. Opozycjo pozwól nam pracować! – apelowała premier na Twitterze. Premier uzasadniała nawet zmiany w Służbie Cywilnej zaniechaniami urzędników, którym nie udało się doprowadzić do wybudowania w gminie Koniecpol wodociągu. Nie wie chyba, że to urzędnicy samorządowi, a oni nie należą do korpusu Służby Cywilnej. Ale takie pomyłki przestają dziwić u kogoś, kto nie rozróżnia uchodźców i imigrantów. Kłamliwa narracja... -Wydaje się, że PiS na długo chwyci się narracji "opozycja nie pozwala nam pracować" i wielu ludzi w to uwierzy. Pomimo że fakty mówią zupełnie co innego. PiS ma większość w Sejmie i Senacie, premiera i prezydenta. Czego jeszcze potrzebuje? Swojego głównego weterynarza kraju? Dyrektora Filharmonii Narodowej? Dzisiaj opozycja nie ma żadnego wpływu na bieg spraw. Może opóźniać złe działania rządu, ale o kilka godzin, nie o kilka miesięcy. Jej największą bronią są dzisiaj celne wystąpienia w Sejmie czy mediach i uliczne protesty. Ale przecież to nie przeszkadza PiS w pracy. No chyba że Beata Szydło i Jarosław Kaczyński się ich boją. W takim wypadku powinni pomyśleć nad zmianą zawodu na spokojniejszy. natemat.pl
Stargard (83.20.236...) 27-01-2016 15:27
346.
        Tego nie pokazali w „Wiadomościach”. To ważne dla Polaków... -Zmiany przeprowadzone w redakcji "Wiadomości" przez nowy zarząd TVP miały skutkować zwiększeniem rzetelności materiałów reporterskich. We wtorkowym wydaniu flagowego programu informacyjnego Telewizji Polskiej nie wspomniano o planowanym zwiększeniu opłat dla klientów kontrolowanego przez Skarb Państwa banku PKO BP. Nie było także informacji o prognozach agencji Moody's na temat możliwości kolejnej obniżki ratingu Polski, co może nieść za sobą negatywne skutki m.in. dla kredytobiorców. We wtorkowym wydaniu "Wiadomości" o 19:30 nie wspomniano o dwóch istotnych dla Polaków informacjach, które tego dnia pojawiły się w zdecydowanej większości polskich mediów. Obie dotyczą dziłalności sektora finansowego. Pierwsza z nich związana jest z ratingiem Polski. Trzecia z największych agencji ratingowych, Moody's ostrzega nasz kraj. Jej zdaniem planowane zmiany prawa dotyczące banków i ich opodatkowania mogą zachwiać całym sektorem finansowym. Agencji nie podoba się również spodziewany wzrost deficytu budżetowego. Moody's Investors Service ogłosił, że spodziewany wyższy deficyt sektora finansów publicznych i poluzowanie reguły fiskalnej są negatywne dla ratingu Polski. Druga sprawa, którą przemilczano w głównym wydaniu flagowego programu informacyjnego TVP, jest planowana podwyżka cen niektórych usług w banku PKO BP, który jest kontrolowany przez Skarb Państwa. Od 1 maja 2016 roku wejdzie w życie nowy cennik. – Zmiany dotyczą około 20 proc. klientów banku, a ich celem jest promowanie nowych, bardziej korzystnych kosztowo produktów, bankowości elektronicznej i płatności bezgotówkowych – można przeczytać w komunikacie banku. Wraz z wejściem w życie cennika wzrosną m.in. opłaty za konta osobiste Aurum i Platinum, a także Superkont Student i Graffiti. W górę pójdą też opłaty za przelewy, karty kredytowe, wyciągi i kredyty studenckie. fakt.pl
Stargard (83.21.80...) 27-01-2016 18:58
347.
        Pisanie samym z sobą jest ujęte w katalogu chorób psychicznych !!!
dipsy (81.190.39...) 27-01-2016 19:44
348.
        Polska do obserwacji. Jest raport Freedom House o wolności na świecie... "Działania Prawa i Sprawiedliwości, w tym próby obsadzenia ważnych stanowisk osobami związanymi z partią budzą obawy dotyczące kierunku, w którym zmierza Polska" - czytamy w corocznym raporcie Freedom House. Organizacja umieściła Polskę w grupie państw do obserwacji, wskazując, że sfera wolności w naszym kraju może ulec negatywnym zmianom. Wolność na świecie... -"Freedom in the World" to coroczny raport, który wskazuje największe zagrożenia dla wolności na świecie. Opisując 2015 rok, organizacja skupia się na takich zagrożeniach jak niepokoje społeczne w Rosji i Chinach, masowa migracja, nowe formy terroru i radykalizacja poglądów. Zdaniem organizacji w zeszłym roku odnotowano pogorszenie się poziomu wolności aż w 72 krajach. To największa liczba od dekady. Jak podaje FH - wolności nie ma aż w 50 państwach, w 59 wolność jest jedynie częściowa. Polska do obserwacji... -Freedom House umieściła na swojej stronie także listę państw, które jej zdaniem wymagają obserwacji. Obok m.in. Angoli, w której spodziewane jest zwiększenie represji wobec społeczeństwa, i Bośni i Hercegowiny, gdzie możliwy jest rządowy impas, organizacja wspomniała także o Polsce. "Działania Prawa i Sprawiedliwości, w tym próby obsadzenia ważnych stanowisk osobami związanymi z partią budzą obawy dotyczące kierunku, w którym zmierza Polska" - czytamy w raporcie. Warto zauważyć, że Polska jest jedynym obok Bośni i Hercegowiny państwem Europy, który znalazł się w raporcie FH. Dominują na niej państwa Afryki i Bliskiego Wschodu, m.in. Nigeria, Demokratyczna Republika Konga, czy Iran. Mimo uwzględnienia Polski na liście krajów do obserwacji, nasz kraj został bardzo wysoko oceniony w ogólnym opisie stanu wolności. Analitycy FH wskazali bowiem, że pod względem wolności, nasz kraj zasługuje na notę w wysokości 93 punktów na 100 możliwych. Otrzymaliśmy maksymalne noty we wszystkich branych pod uwagę kategoriach, w tym prawa polityczne i wolności obywatelskie. Freedom House to założona w 1941 przez Wendella Wilkiego i Eleanor Roosevelt amerykańska organizacja, która zajmuje się monitorowaniem przestrzegania praw człowieka, demokracji i wolności słowa w poszczególnych państwach świata.interia.pl
Stargard (83.21.80...) 27-01-2016 21:36
349.
        >>STARGARD<<, wszyscy mówią Tobie,że idziesz złą drogą,a Ty dalej w zaparte,wyluzuj, bo twoich wypocin nie da się przeczytać, piszesz za długo i nieciekawie.Pisz krócej i na temat.
czekam (89.229.100...) 27-01-2016 21:52
350.
        "W systemach totalitarnych bezwzględna władza wymaga od jednostki nie tylko podporządkowania się, ale również zaakceptowania ideologii i publicznego manifestowania tej akceptacji." W państwie totalitarnym obywatel nie ma dostępu do rzetelnych źródeł informacji a dowodem są artykuły powyżej:347,242,335,331.Waszym zdaniem Jarosław Kaczyński sprawuje władzę w Polsce nieomylnie a źródła informacji są rzetelne i uczciwe.Gdy oglądacie tę propagandę w TVP1 i TVP info nie widzicie że nie ma wolności słowa a władza ma na nią wpływ pod każdym względem! Wrzucając artykuły ludzie, którzy to czytają mogą się dowiedzieć prawdy a nie propagandy jaką serwuje urzędujący rząd z Jarosławem Kaczyńskim na czele.
Stargard (83.21.80...) 28-01-2016 10:45
351.
        Przegłosowane! PiS właśnie dał 20 mln złotych na szkołę ojca Rydzyka w Toruniu... -Sejmowa komisja finansów głosami PiS przyjęła poprawkę, która zakłada dotację “na realizację zadań” Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Dofinansowanie ma wynieść…. 20 mln złotych. W Sejmie omawiany jest dziś projekt budżetu na 2016 rok. Jak się okazało, posłowie PiS w ostatniej chwili zechcieli wrzucić do niego wątpliwe poprawki. Komisja finansów publicznych postanowiła, że państwo musi pomóc prywatnej uczelni ojca Rydzyka – Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej. Stosowną poprawkę zgłosił poseł Ryszard Terlecki. Wnioskowano o 20 mln złotych. I stało się. Posłowie PiS przegłosowali tę dotację. natemat.pl
Stargard (83.11.239...) 28-01-2016 13:50
352.
        Nowogrodzka, mamy problem! Minister finansów: “Nie mogę pozytywnie zaopiniować projektu 500 zł na dziecko”... -Im dalej w las z pomysłem “500 złotych na dziecko”, tym więcej problemów. Ministerstwo Finansów właśnie zakomunikowało, że nie może pozytywnie ocenić rządowego projektu. Powód? M.in. “znaczący wzrost wydatków budżetu państwa”. -Jak wynika z opublikowanego przez Rządowe Centrum Legislacji dokumentu, ministerstwo finansów ostro sprzeciwia się projektowi 500+ w obecnym kształcie. Zakłada on finansowanie nowego świadczenia wychowawczego w wysokości 500 zł miesięcznie na dziecko. Co na to ministerstwo? Przede wszystkim oburza się, że miało tylko jeden dzień na zaopiniowanie projektu. Taki termin “uniemożliwia prawidłową analizę i rzetelne zaopiniowanie i może prowadzić do skutków, które teraz nie są do zauważenia”. Dalej jest jeszcze mocniej. Ministerstwo wylicza dwa powody, dla których nie może poprzeć projektu. Pierwszy to wydatki z budżetu państwa. Drugi to “wprowadzenie katalogu wyłączeń świadczenia wychowawczego z dochodów osób ubiegających się o świadczenia wynikające m.in. z pomocy społecznej”. “Należy spodziewać się, że wzrost transferów pieniężnych do rodzin spowoduje dezaktywację wśród rodziców, których (potencjalne) zarobki są drugie pod względem wysokości w rodzinie” – podkreślają także autorzy dokumenty. Na tym nie koniec. W piśmie mowa jest także o “braku kwotowego określenia kosztów obsługi” zadań realizowanych przez samorządy (to one mają być odpowiedzialne za wypłatę świadczenia). “Obecnie projekt ustawy nie określa zasad, według których marszałek województwa otrzymywałby dotacje celowe z budżetu” – podkreśla minister.
Stargard (83.11.239...) 28-01-2016 13:59
353.
        Cimoszewicz podważa prawnicze kompetencje Dudy. "Jest niedouczony albo świadomie rozmija się ze swoją wiedzą"... -Włodzimierz Cimoszewicz jest zażenowany postawą prezydenta Andrzeja Dudy. Były premier twierdzi, że rozwiązania proponowane przez rząd oraz prezydenta w sprawie Trybunału Konstytucyjnego są niezgodne z prawem. Cimoszewicz gościł w audycji Moniki Olejnik w Radiu ZET. W czasie rozmowy z dziennikarką nazwał prezydenta ignorantem. Dlaczego? Ponieważ Duda i Prawo i Sprawiedliwość są sprawcami konfliktu z opozycją - kilka miesięcy temu obiecali, że zaprzysięgną jednego z trzech sędziów TK wybranych głosami PO na miejsce sędziego, którego kadencja upływa w kwietniu, pod warunkiem, że będzie ponownie wybrany przez Sejm. Jeszcze wcześniej Jarosław Kaczyński i Beata Szydło zaproponowali opozycji, aby wyznaczyła do składu Trybunału ośmiu sędziów, z czego siedmiu miało wejść do TK z nadania PiS. – Wszystkie te rozwiązania są bezprawne i nie zasługują na przyjęcie –powiedział Włodzimierz Cimoszewicz w "Radiu ZET". Jestem zażenowany postawą Andrzeja Dudy jako prawnika. To jest jakieś nieporozumienie, że on zrobił doktorat z prawa. Albo jest niedouczony, albo jest jednym z tych prawników, którzy całkowicie świadomie rozmijają się ze swoją wiedzą prawniczą – powiedział w programie Moniki Olejnik były premier. źródło: "Dziennik.pl"
Stargard (83.11.239...) 28-01-2016 14:07
354.
        Neumann: 20 mln zł od PiS dla o. Rydzyka to korupcja polityczna, niech to zbada prokuratura... – Szkoła ojca Rydzyka dzięki PiS otrzymała 20 mln zł dotacji. Wzięto to z kultury, zabrano teatrom. Naszym zdaniem tą sprawą powinna zająć się prokuratura z urzędu. Bo jest podejrzenie, że mamy do czynienia z korupcją polityczną. Że to jest zapłata – te 20 mln – za wspieranie przez media Tadeusza Rydzyka PiS-u w kampanii wyborczej – mówił dziś w Sejmie Sławomir Neumann. Jak dodawał szef klubu PO: „Zabrano 10 mln zł Rzecznikowi Praw Obywatelskich, instytucji, która ma patrzeć władzy na ręce i pilnować swobód obywatelskich – w tym sporze z państwem PiS, które jest państwem coraz bardziej opresyjnym i zaborczym, gdy chodzi o wolności. To pokazuje, w jakim kraju zaczynamy funkcjonować. Zabiera się pieniądze tym, którzy patrzą na ręce rządzącym, a daje się tym, którzy tych rządzących chwalą. To absurdalne lizusostwo, coś, co nie mieści się w głowie. Jesteśmy zszokowani”
Stargard (83.11.239...) 28-01-2016 14:14
355.
        Rząd ma problem. Prof. Stanisław Gomułka: w ten sposób Polska nie dogoni Europy... Większy deficyt budżetowy, to większe "zjadanie" oszczędności przez sektor publiczny na konsumpcję i mniej środków na inwestycje. To podważa nasze możliwości doganiania Europy Zachodniej w średnim i dłuższym okresie. W odpowiedzi na oczekiwania wyborców i na presję polityczną po to, żeby wygrać wybory, pojawiło się kilka ważnych i kosztownych propozycji sprzecznych z długofalowym interesem kraju - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC i członek korespondent PAN, autor książki "Transformacja i rozwój". Ewa Koszowska, Wirtualna Polska: "Obywatele decydują, jakiej chcą Polski" - to główne hasło PiS. A obywatele chcą wcześniejszej emerytury, większej kwoty wolnej od podatku, darmowych lekarstw i 500 zł miesięcznie na dziecko. Czy to "dobra zmiana" dla Polski? Prof. Stanisław Gomułka: Odpowiedź na to pytanie zależy od tego, czy koncentrujemy uwagę na tym, co chcemy mieć jako obywatele w krótkim okresie, czy na tym, co jest potrzebne Polsce, to znaczy także przyszłym pokoleniom, w dłuższym okresie. Polacy pewnie by chcieli już. - Bardzo dużo ludzi, może większość, myśli przede wszystkim o dniu dzisiejszym. Tym niemniej w kampanii prezydenckiej pojawił się aspekt długofalowy. Pan Andrzej Duda - jeszcze kandydat na prezydenta - wspominał na przykład o tzw. pułapce średniego rozwoju. Czyli możliwości, że Polska zatrzyma się w doganianiu Europy Zachodniej pod względem dochodów i nagromadzonego bogactwa na mieszkańca na mniej więcej dzisiejszym poziomie. Mówił wtedy, że byłoby źle, gdyby do takiego zatrzymania doszło i trzeba zastanowić się nad taką polityką gospodarczą, która będzie sprzyjać podtrzymaniu dotychczasowego tempa doganiania, czyli tempie wzrostu PKB gdzieś w okolicy 4-4,5 proc. rocznie. W ostatnich ośmiu latach to tempo wynosiło średnio około 3 proc. A według prognoz OECD i Komisji Europejskiej w ciągu następnych 25 lat może wynosić tylko około 2 proc. Co to oznacza? - Przy tempie 2 proc. postęp w usuwaniu luki cywilizacyjnej i dochodowej między Polską a najbardziej rozwiniętą częścią Unii Europejskiej byłby prawie zatrzymany. Przypomnę, że w ostatnich 25 latach poziom PKB na mieszkańca Polski, liczony według siły nabywczej dochodów, a nie po kursie rynkowym złotego wobec euro czy funta, wzrósł z około 30 proc. do około 50 proc. poziomu tej najbardziej rozwiniętej części UE. W wypowiedziach obecnych członków rządu, w szczególności premier Beaty Szydło oraz wicepremiera Mateusza Morawieckiego, pojawiła się kwestia utrzymania dotychczasowego tempa doganiania Niemiec i innych wysoko rozwiniętych krajów UE. - Nie była jednak wyraźnie artykułowana w kampanii wyborczej i niewiele się mówiło na temat, co zrobić, żeby to tempo około 4 proc. utrzymać. Wicepremier Morawiecki mówił, że w zeszłym roku udział inwestycji w dochodzie narodowym Polski sięgał 19 proc., powinien jego zdaniem wynosić w najbliższych latach około 25 proc. Problem jednak polega na tym, że w kampaniach wyborczych, i tej prezydenckiej, i tej rządowej, nikt się nie zastanowił, jak to osiągnąć. Wręcz przeciwnie. Mówiło się o propozycjach, które mają zwiększyć konsumpcję. To jest właśnie to zainteresowanie tym tu i teraz, zarazem wewnętrzna sprzeczność programowa obecnego rządu. A które z tych propozycji są najbardziej niebezpieczne? - Te, które zwiększają deficyt sektora finansów publicznych, bo obniżają narodowe oszczędności i krajowe inwestycje w relacji do PKB. Chodzi przede wszystkim o takie propozycje jak zwiększenie kwoty wolnej od podatku, obniżenie wieku emerytalnego, dodatek rodzinny 500+ czy darmowe lekarstwa dla osób powyżej 75 lat. Ten deficyt już jest spory - wynosi około 3 proc. PKB, więc jest na poziomie maksymalnie dopuszczalnym w ramach Unii Europejskiej. Problem polega na tym, że ten deficyt jest tak duży pomimo tego, że w tym roku mamy dwa nadspodziewanie duże dochody niepodatkowe: przekazanie do budżetu dużych zysków NBP w roku 2015 - około 9 miliardów złotych i zapłata za licencję telefonii komórkowej - też około 9 miliardów złotych. Mamy więc dodatkowe dochody w skali około 1 proc. PKB, ale dochody tylko na jeden rok. Dzięki temu stan finansów publicznych, nie najlepszy w roku 2015, nie ulegnie znacznemu pogorszeniu w roku 2016. Ale te wyborcze zapowiedzi programowe, teraz przez rząd przejęte czy przejmowane, mają być wdrożone na jeszcze większą skalę w latach 2017-2018. W związku z tym istnieje poważne ryzyko, że znów wpadniemy w obszar nadmiernego deficytu w roku 2017 i później, z wszystkimi tego kosztownymi konsekwencjami. Jakie to konsekwencje? - Większy deficyt budżetowy, to większe "zjadanie" oszczędności przez sektor publiczny na konsumpcję i mniej środków na inwestycje. Czyli to podważa nasze możliwości doganiania Europy Zachodniej w średnim i dłuższym okresie. W odpowiedzi na oczekiwania wyborców i na presję polityczną po to, żeby wygrać wybory, pojawiło się kilka ważnych i kosztownych propozycji sprzecznych z długofalowym interesem kraju. Ponadto pogarsza się zaufanie do Polski w naszych relacjach z inwestorami zagranicznymi, co przekłada się na wzrost ryzyka wyższych rentowności skarbowych papierów wartościowych oraz osłabienie złotego, w konsekwencji na możliwość wyższych kosztów obsługi długu zagranicznego przez gospodarstwa domowe, przedsiębiorstwa oraz budżet państwa. Na taki wzrost ryzyka zwraca uwagę opublikowana kilka dni temu decyzja S&P o obniżeniu ratingu Polski. I rząd ma problem... - Tu i ówdzie zaczyna ten problem zauważać, przesuwając niektóre wydatki. Na przykład w tej chwili minister finansów Paweł Szałamacha jest już bardzo ostrożny jeśli chodzi o zmniejszenie wieku emerytalnego. Zdaniem szefa resortów finansów w projekcie budżetu na rok 2016 obniżenie wieku emerytalnego się nie mieści. - Na pewno nie w tym roku - mówi - a co będzie w przyszłym, to zobaczymy. Nie ma zgody na propozycję prezydenta, który chciał powrotu do niższego wieku emerytalnego już od 1 stycznia 2016 roku. Jeżeli chodzi o program 500+, to też pojawiają się jakieś propozycje, które mają na celu zmniejszenie kosztów tej całej operacji. Również zwiększenie kwoty wolnej od podatku ma być rozłożone w czasie. Jeżeli to odejście od propozycji programowych wyborczych będzie na dostatecznie dużą skalę, to zagrożenie będzie oczywiście odpowiednio mniejsze. A może go i wcale nie być. Ale na razie jest ryzyko, że właśnie te obietnice wyborcze będą realizowane w dużym stopniu i z niedobrymi konsekwencjami. Ale pamiętajmy o dobrym rządowym celu znacznego zwiększenia udziału inwestycji krajowych w PKB. Jak dotąd nie mamy żadnych propozycji, jak taki cel miałby być osiągnięty. 15 stycznia Komisja Europejska postanowiła wdrożyć postępowanie wobec Polski. 19 stycznia odbyła się z kolei w Parlamencie Europejskim w Strasburgu debata na temat sytuacji w Polsce. Jakie ewentualne konsekwencje finansowe czekają nas w razie dalszej eskalacji? - Unia Europejska właściwie nie dysponuje wieloma możliwościami dyscyplinowania poszczególnych krajów. Polityką fiskalną zarządzają rządy poszczególnych krajów UE, z wyjątkiem sytuacji, kiedy mamy właśnie nadmierny deficyt. Bowiem nadmierny deficyt w jednym kraju kładzie się cieniem na wiarygodność we wszystkich innych krajach. W rezultacie interes całej Unii Europejskiej doznaje szwanku. Dotyczy to szczególnie krajów strefy euro. Tak jak to było z Grecją? - To jest właśnie przypadek Grecji, gdzie trzeba było zorganizować pomoc na wielką skalę, żeby nie doszło do totalnego bankructwa tego kraju. Ale zaraz za Grecją było w kolejce parę innych krajów, takich jak Irlandia, Hiszpania, Portugalia czy Włochy. I tutaj też Komisja Europejska musiała wykazać się pewną determinacją, żeby kraje zagrożone zaczęły wprowadzać reformy zmniejszające ryzyko bankructwa. I te reformy zaczęto wprowadzać, na dużą skalę w Irlandii, na mniejszą w Portugalii, Hiszpanii i Włoszech, ostatnio także w Grecji. Ta presja interesu ogólnego oraz pomoc zewnętrzna są jak na razie dostatecznie duże, żeby uchronić wymienione powyżej 5 krajów od bankructwa. W tej chwili problemami Polski nie są tylko kwestie gospodarcze, takie jak niskie inwestycje krajowe, niska aktywność zawodowa obywateli czy nadmierny deficyt sektora finansów publicznych, ale także rzeczy bardziej podstawowe. Chodzi o zobowiązania Polski w obszarze swobód demokratycznych i przestrzegania reguł państwa prawa. To jest kwestia zobowiązań, jakie nasz kraj podjął, przystępując do Unii Europejskiej. Wtedy wszystkim innym krajom UE wydawało się, że dla realizacji tych zobowiązań nie ma zagrożenia i w oparciu o te opinie Polska została przyjęta. Konflikt o charakterze politycznym między Polską a wieloma krajami Zachodniej Europy może przełożyć się także na wzrost ryzyka inwestycyjnego. Mam nadzieję, że deklaracje pani premier dotyczące państwa prawa będą realizowane. Że w szczególności Trybunał Konstytucyjny będzie nadal pełnił swoją niezwykle ważną rolę strażnika fundamentu całego systemu prawnego, jakim jest konstytucja. Węgry staną murem za Polską. Premier Węgier Victor Orban deklaruje wsparcie dla Polski i odrzucenie ewentualnych obostrzeń. - Poparcie Polski przez Węgry ma znaczenie polityczne, ale nie gospodarcze. Budowa jakiejś koalicji tu, w dawnej Wschodniej Europie, wśród krajów tzw. postkomunistycznych, sygnalizuje częściową korektę naszego dotychczasowego strategicznego celu. Czyli całkowitego odejścia od modelu postsocjalistycznego do modelu gospodarki rynkowej, mocno konkurencyjnej, oraz liberalnego państwa prawa, modelu charakterystycznego dla najbardziej demokratycznych i gospodarczo najbardziej rozwiniętych krajów Europy Zachodniej. Dla inwestorów prywatnych duże znaczenie ma to, czy Polska jest w konflikcie z Komisją Europejską, czy nie. Jeżeli jest, to rośnie ryzyko inwestycyjne. Nawet jeżeli nie będzie jakichś kar ze strony Unii Europejskiej, to będą konsekwencje w postaci mniejszych inwestycji prywatnych w Polsce, także większego kosztu obsługi długu zagranicznego. W Polsce dług zagraniczny, zarówno publiczny, jak i prywatny, jest wysoki w relacji do dochodu narodowego. Mówię nie tylko o obligacjach skarbu państwa w posiadaniu zagranicznych inwestorów, ale także o frankowiczach i przedsiębiorstwach. To ogólne zadłużenie zagraniczne kraju nie jest jeszcze na kryzysowym poziomie, ale jest wysokie w relacji do PKB, wyższe niż być powinno. Zmniejszenie zaufania do Polski wyrazi się w większych kosztach obsługi. Ten koszt pojawi się automatycznie, niezależnie od tego, co zrobi Komisja Europejska. W książce "Transformacja i rozwój. Teoria i polityka gospodarcza" proponuje pan konkretną politykę gospodarczą na kolejne lata. Jakie są najważniejsze cele, które jako państwo, powinniśmy przed sobą postawić? - W każdym programie powinien być jakiś główny cel zasadniczy oraz cele pośrednie. Program musi być spójny. Nie mogą się pojawiać wewnętrzne sprzeczności. O jednej takiej sprzeczności, z którą mamy właśnie do czynienia w programie rządowym, mówiłem wcześniej. Luka dochodowa czy cywilizacyjna między Polską a Zachodnią Europą jest ciągle bardzo duża i gdybyśmy się mieli zatrzymać na obecnym poziomie, oznaczałoby to dla nas w dalszym ciągu status kraju drugiej kategorii. Tak więc niezwykle ważnym narodowym celem jest właśnie kontynuacja tego doganiania, czyli tempo wzrostu około 4 proc. Może być trochę mniej. Lepiej, żeby było trochę więcej. Ale w każdym razie nie 2 proc., o którym mówi Komisja Europejska czy OECD. Chodzi zatem o szybkie wykorzystanie rezerw wzrostu, jakie mamy. A rezerwy te są jeszcze całkiem duże. Co to są za rezerwy? - Demografia będzie barierą rozwoju Polski dopiero za 20-40 lat . W międzyczasie powinniśmy lepiej wykorzystać te zasoby siły roboczej, który mamy. Około 12 proc. siły roboczej jest nadal zaangażowane do pracy w rolnictwie. Na dłuższą metę wystarczy 2-3 proc. Czyli jakieś 1,5 miliona osób, po nabyciu odpowiednich kwalifikacji, mogłoby być zatrudnionych poza rolnictwem. Drugą rezerwą siły roboczej są małe miasteczka i miasta na obszarach z bardzo dużym bezrobociem: Polska Wschodnia, Warmia i Mazury, województwo świętokrzyskie i Podkarpacie, gdzie bezrobocie często przekracza 15 proc., a w niektórych powiatach przekracza nawet 20 proc. Właśnie z tych obszarów sporo ludzi wyjechało za granicę. Trzecią rezerwą w obszarze podaży pracy jest znaczne podwyższenie stopnia aktywności zawodowej osób w wieku 50-70 lat. Ta aktywność w Polsce jest teraz znacznie poniżej poziomów w rozwiniętych krajach Europy Zachodniej. Co zrobić, by ci ludzie znaleźli pracę w Polsce? - Nasz kraj pod względem bezrobocia dzieli się na trzy strefy: A, B i C. W Polsce A bezrobocie jest niewielkie (3-8 proc.). W Polsce C bezrobocie przekracza 15 proc., a w Polsce B jest wysokie (8-15 proc.). Ludzie zdolni do pracy w Polsce B i C mogą znaleźć pracę w Polsce A, gdzie często brakuje wykwalifikowanych pracowników. W związku z tym powinniśmy przekształcać szkolnictwo w Polsce B i C na bardziej zawodowe. Niemcy mają bardzo dobry model w tym obszarze. Następną sprawą jest łatwiejszy dostęp do mieszkań, a więc tanie budownictwo czynszowe. Akurat te dwie kwestie pojawiły się w programach gospodarczych praktycznie wszystkich partii, tylko na razie nie widzę jeszcze propozycji realizacyjnych. PiS ma taką propozycję. Chce wygasić program Mieszkanie dla Młodych i w zamian przygotuje za to program budowy tanich mieszkań na wynajem. - Tylko że budownictwem czynszowym nie powinien zajmować się rząd. Sektor publiczny nie ma na to środków. Propozycje, które padły w tej chwili są niewystarczające. Bank Gospodarstwa Krajowego ma przeznaczyć 5 miliardów złotych i wybudować 10-20 tysięcy mieszkań czynszowych. W Polsce potrzebnych jest milion do dwóch milionów mieszkań czynszowych! Może to zrobić tylko sektor prywatny. Natomiast publicznie możemy wspierać tych, którzy będą korzystać z tych mieszkań. Budżet państwa może wspomagać wynajmujących poprzez przejęcie części czynszu przez pewien początkowy okres. Ale nie poprzez budowanie mieszkań czy administrowanie tymi mieszkaniami. Chodzi więc tylko co najwyżej o zmiany w prawodawstwie na takie, żeby prywatni właściciele mieszkań mieli pewność, że nie stracą ich, jeśli je wynajmą. Zwraca pan także uwagę, że powinniśmy korzystać z tego, że płace na Ukrainie są mizerne i ściągać stamtąd pracowników. - Trzeba się liczyć z możliwością, że liczba ludności w Polsce znacznie zmaleje. Perspektywa jest taka, że za 30, 40, 50 lat ludność w Polsce będzie wynosić jakieś 5 milionów mniej niż jest obecnie. Samo lepsze wykorzystanie istniejącej siły roboczej tu nie wystarczy. Pomysły PiS mają zwiększyć dzietność. - Pobudzanie dzietności programem typu 500+ jest bardzo kosztowne, więc nie można liczyć na to, że rozwiąże problem. Zresztą sam rząd przyznaje, że zwiększenie liczby ludności o jedną osobę tą drogą może kosztować blisko milion złotych. Zwiększenie o jeden milion to jest tysiąc miliardów złotych. Mówimy więc o kwotach niesłychanych. Musimy podjąć działania, które zmniejszają emigrację z Polski i zwiększają imigrację do Polski. W ciągu ostatnich 25 lat, szczególnie po wejściu Polski do Unii Europejskiej, mamy spory odpływ ludzi z kraju. W tej chwili za granicą przebywa około 2-3 miliony Polaków. Chodzi o to, żeby lepsze perspektywy w Polsce spowodowały przynajmniej zatrzymanie się tego odpływu. A najlepiej jeszcze przyciągnięcie pewnej liczby z tych osób. Ale trzeba też myśleć o sensownej polityce imigracyjnej. Polska jest właściwie jedynym krajem w Europie, gdzie praktycznie nie ma osób o innej narodowości niż polska. I to jest coś nowego w historii Polski, która była krajem wielonarodowym i wielokulturowym przez wieki. Tu nie chodzi o to, żeby powrócić do Polski Jagiellonów. Ale znaczny napływ imigracji, szczególnie z Ukrainy, byłby wskazany. Niski poziom życia na Ukrainie - teraz i przez najbliższe 10-20 lat - to jest takie window of opportunity. Ta różnica między Polską a Ukrainą jest w tej chwili dostatecznie duża, żeby stworzyć możliwości przyciągania. I nie chodzi o pracowników sezonowych, tylko o ludzi, którzy tu będą pracować, a z czasem będą tu mieszkać i zakładać rodziny. To nie rozwiąże całkowicie problemu zmniejszenia liczby ludności, ale byłoby istotnym elementem w programie przeciwdziałania temu zmniejszeniu . Co zrobić, żeby udział inwestycji w Polsce był większy? - Musimy przestać być krajem, który ma co roku duży deficyt budżetowy i gdzie dług publiczny szybko narasta. W swoich publikacjach od wielu lat proponuję zmiany w ustawach, które spowodują, że Polska, podobnie jak w tej chwili Niemcy, Szwecja czy Wielka Brytania, będzie mogła zrealizować cel w postaci średnio zerowego deficytu sektora finansów publicznych. Czyli może być deficyt w trudnych latach, ale nadwyżka w tłustych latach. Już to samo zwiększy udział inwestycji w dochodzie narodowym i to o jakieś 3 do 4 punktów procentowych PKB. Zamiast tylko 19-20 proc. możemy mieć 23-24 proc. I to już byłby bardzo duży postęp. Oprócz tego oczywiście potrzebne są też różne zmiany podatkowe. Ale przede wszystkim konieczna jest większa przejrzystość prawa. W tej chwili mamy w tym obszarze ogromne problemy z biurokracją. I to też zwiększa ryzyko inwestycyjne i zniechęca polskich przedsiębiorców do większych oszczędności i poważnych inwestycji. No i oczywiście należy w dalszym ciągu zachęcać do inwestycji zagranicznych, które odegrały bardzo dużą pozytywną rolę w Polsce. Między innymi około połowa polskiego eksportu powstaje w firmach z dużym udziałem zagranicznym. Minister Morawiecki jest chyba innego zdania. Uważa, że "zbyt pogłębiliśmy w ciągu ostatnich 25 lat zależność od inwestorów zagranicznych" i gospodarka powinna być bardziej polska. - Wicepremier Morawiecki wypowiada się w taki trochę Wałęsowski sposób: "jestem za, a nawet przeciw". Oczywiście, wszyscy powinni płacić podatki według tych samych zasad, także firmy zagraniczne. Uszczelnianie systemu podatkowego jest jednym z ważnych zadań w Polsce. Tak samo ważne jest zmniejszanie szarej strefy. Nawiązując do wypowiedzi ministra Morawieckiego, rząd powinien zabiegać o zwiększenie inwestycji krajowych, zachęcać do nich. Ale trzeba także zachęcać, raczej niż zniechęcać, do inwestycji zagranicznych w Polsce, chociaż na obecnym etapie już nie poprzez przywileje podatkowe. Politycy mogliby także zauważyć, że wejście Polski do strefy euro powinno pomóc w zmniejszeniu ryzyka inwestycyjnego w zwiększeniu zaufania do Polski. Czyli m.in. sprzyjać inwestycjom zagranicznym w Polsce. Trzeba wyraźnie podkreślać - również w przekazie społecznym i politycznym, że zależy nam szczególnie na bliskiej współpracy gospodarczej z bogatymi krajami Unii Europejskiej. Bliska integracja gospodarcza we wszystkich aspektach, także w monetarnym, sprzyja wiarygodności kraju i zmniejsza ryzyko konfliktów narodowych w Europie. Współpraca polityczna w ramach Unii Europejskiej jest niezwykle ważna jako cel sam w sobie. Ale ponadto sprzyja gospodarce, jest więc korzystna dla obywateli także z tego powodu. Co Polska musi zrobić, by utrzymać tempo doganiania Europy Zachodniej? W bardzo dużym stopniu zależy to od szybkości w w postępie technologicznym. My na nowe technologie przeznaczamy bardzo niewielki procent dochodu narodowego. I nawet gdybyśmy zwiększyli to dwa czy trzy razy, to w dalszym ciągu będzie to niewielki procent tego, co przeznacza cała Europa. Zatrudnienie w sektorze badania i rozwój (B&R jest) za granicą około 100 razy większe niż w Polsce, a nakłady finansowe są około 300 razy większe. Około 90 proc. wszystkich ważnych innowacji na świecie powstaje w krajach najbardziej zaawansowanych technologicznie, głównie w Europie Zachodniej, w Stanach Zjednoczonych oraz Japonii. Nasz postęp w tym obszarze musi polegać przede wszystkim na tym, żeby umieć korzystać z tego, co robią inni. Nam potrzebne są lepsze uniwersytety, więcej centrów naukowo-badawczych, ale musimy być realistami. Dopływ inwestycji z zagranicy do Polski jest istotny dlatego, że pojawienie się przedsiębiorstw zagranicznych, także takich, które składają samochody, oznacza także dopływ technologii. Producenci samochodów z Niemiec czy innych krajów mają u siebie centra naukowe, które wymyślają nowe metody produkcji i tym samym stają się jak gdyby częścią ogólnoeuropejskiego sektora B&D, z którego korzystają wszyscy, także Polska. Takie próby podzielenia tego sektora europejskiego na to, co polskie i niepolskie, nie jest właściwe. W obszarze technologii mamy bowiem duży przepływ wiedzy technologicznej między krajami. Ten przepływ zależy w dużym stopniu od narodowych zdolności do korzystania z tego, co robimy wspólnie. Ale będąc w UE ten przepływ nie jest przesądzony, jest tylko ułatwiony. Rozmawiała Ewa Koszowska, Wirtualna Polska
Stargard (83.11.239...) 28-01-2016 14:30
356.
        Ostatnio niejaki pOseł C. Tomczyk zaatakował rząd ,ze projekt ustawy 500+ to oszustwo .Rząd PO i PSL na zatwierdzenie takiego projektu potrzebowałby 5 lat! A ile by przy tym było krzyku. Najlepiej wychodziło mu branie kredytów z Unii Europejskiej pod nazwą ,,dotacje" , które nasze wnuki będą spłacały. Tylko kto z tych dotacji skorzystał? Niech każdy rozejrzy się dookoła siebie to się dowie. A jak to zostało wykorzystane przez te instytucje i osoby to nawet nie chcę mi się pisać. Rozszastane na lewo i prawo. Niech ten kto to brał spłaca bo niby dlaczego ja i moje dzieci mamy to robić za cwaniaków. Panie pOśle Tomczyk , oszuści właśnie skończyli rządy i to chyba wszystko co chciałem powiedzieć, a nawet gdyby tych pieniędzy wystarczyło tylko na jeden rok, to okaże się, że jeszcze nigdy żaden z rządów nie dał tyle Polakom, wy ich jedynie OKRADALISCIE! Przez 8 długich lat musieliśmy słuchać oszustw o zielonej wyspie, o dobrobycie i paśmie sukcesów. Jak było naprawdę pokazały wybory i oszustów odstawiono. Co z tego jak wrogie Polsce media od rana do nocy pokazują tych rozwścieczonych opozycjonistów, którzy wróżą, że prawdziwej naprawy Polski nie uda się zrobić bez ich udziału. Cezary Tomczyk, mógłby pomagać w tym co dobre a przeciwstawiać się temu co naprawdę jest złe. Totalne negowanie wszystkiego świadczy, że w nich nie ma odrobiny poczucia troski o Polskę i Polaków.
dipsy (89.229.99...) 28-01-2016 14:58
357.
        Prawo i Sprawiedliwość spłaca długi. A to dopiero początek "politycznej korupcji" wobec Ojca Dyrektora... -20 milionów złotych dla uczelni Tadeusza Rydzyka to nic innego jak spłacanie długów. A właściwie początek spłacania długów. Jest za co, bo Toruń przez lata był jedynym medialnym bastionem partii Jarosława Kaczyńskiego. W kampanii wyborczej jej przedstawicielom poświęcano 95 procent czasu antenowego. Na 20 milionach się nie skończy. ADVERTISEMENT "Bez ciebie Ojcze Dyrektorze nie byłoby tego zwycięstwa" – powiedział Jarosław Kaczyński na urodzinach Radia Maryja 5 grudnia 2015 roku. – Ojcze Dyrektorze, społeczność waszego radia jest kręgosłupem biało-czerwonej drużyny – przekonywała z kolei Beata Kempa, szefowa Kancelarii Premiera. Rok wcześniej oboje pląsali do religijnych pieśni. Zaplecze PiS... -Dlatego nikogo nie powinno dziwić, że po przejęciu władzy Prawo i Sprawiedliwość daje pieniądze przedsięwzięciom ojca Tadeusza Rydzyka. Na razie 20 milionów złotych zostanie przeznaczone na Wyższą Szkołę Kultury Medialnej i Społecznej w Toruniu. Opowiadał o niej w wywiadzie dla naTemat Marcin Wójcik, autor książki "W rodzinie ojca mego". "To korupcja polityczna, trzeba nazywać rzeczy po imieniu" – grzmi poseł PO Zbigniew Konwiński. Uczelnia to kuźnia kadr dla Telewizji Trwam i Radia Maryja, a od niedawna także dla Telewizji Polskiej. Ale też kuźnia kadr dla PiS, szkołę skończyła na przykład Ilona Klejnowska, jeden z "aniołków Kaczyńskiego". Politycy PiS cenią toruńską uczelnię. Także dlatego, że dla części z nich to miejsce pracy. Wykładowcą uczelni jest na przykład minister środowiska Jan Szyszko. Dobrodzieje... -I dotychczas to on był największym dobrodziejem toruńskiego dzieła Ojca Dyrektora. Kiedy w 2007 roku PiS przegrało wybory i musiało oddać władzę, podległy mu Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przyznał fundacji Lux Veritatis 27 milionów złotych na prowadzenie odwiertów geotermalnych. Władze PO cofnęły przyjętą na wariackich papierach dotację. Teraz w rolę sponsora przedsięwzięć Ojca Dyrektora wciela się szef klubu PiS Ryszard Terlecki, który jest autorem poprawki przenoszącej 20 milionów złotych z kultury i teatrów na"kulturę społeczną i medialną", której uczą w Toruniu. To ostateczny dowód na to, że spór na linii Nowogrodzka-Żwirki i Wigury to już przeszłość. Deal... -Wydaje się, że Rydzyk odpuścił forsowanie swoich ludzi i zadowolił się pieniędzmi. Wcześniej miał za złe Prezesowi, że jego ludzie dostali słabe miejsca na listach wyborczych, albo że pomija ich się przy nominacjach do urzędów, spółek czy mediów publicznych. Ostatecznie jednak Jarosław Kaczyński nie tylko wystąpił na konferencji organizowanej przez WSKSiM, ale też podobno zjadł z Rydzykiem obiad podlany butelką wina. Nawet pomimo mniejszych lub większych konfliktów PiS i Radio Maryja zawsze szły pod rękę. Przez lata w opozycji, a szczególnie przed powstaniem Telewizji Republika, toruńskie media były jedynym obrońcą PiS. Co prawda nie mają dużej dużej oglądalności/słuchalności, ale za to ich odbiorcy są wierni. Kiedy trzeba nie tylko zagłosują na PiS, ale też przyjadą zamanifestować swoje poparcie podczas marszu poparcia dla partii. Medialny bastion... -W kampanii wyborczej to wsparcie było mocno widać. Na antenie pojawiał się kandydat Andrzej Duda z gościnnym udziałem "Jarosława z Warszawy". Także w kampanii parlamentarnej PiS często gościło na antenie. A właściwie tylko PiS. Według badania dla KRRiT przedstawicielom partii poświęcono w kampanii wyborczej aż 98 procent czasu antenowego. "Nastąpił ogromny przełom. Po wojnie nie było jeszcze takiego zjednoczenia państwa i Kościoła" – mówił niedawno abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Jego słowa na Twitterze przekazywał marszałek Sejmu Marek Kuchciński. I rzeczywiście to "zjednoczenie" zaczyna przybierać bardzo wymierną formę. Bo poza 20 milionami na szkołę w Toruniu PiS chciało dać 20 milionów złotych na Fundusz Kościelny. Zrezygnowało z powodu fali krytyki, bo pieniądze miały zostać zabrane hospicjum w Łodzi. To dopiero początek... A to tylko początek spłacania długów wobec Ojca Dyrektora i wobec całego Kościoła Katolickiego. Wszak w Kancelarii Premiera działa pełnomocnik ds. Światowych Dni Młodzieży (to były dziennikarz "Rzeczpospolitej" Paweł Majewski), a rząd chce przeznaczyć na imprezę 180 milionów złotych. -Nie ma wątpliwości, że przez najbliższe cztery lata ten strumień będzie równie szeroki. W oczach krytyków PiS już wiele więcej nie straci, wszak i tak jest postrzegany jako ultrakatolicka partia i ekspozytura interesów kleru w polityce. Z kolei u duchownych, jak i u wiernych, zbija cenne punkty. Bo kiedy jest coraz ostrzej krytykowana przez centrowych wyborców, którzy uwierzyli w bajki o "Dobrej Zmianie" i dzisiaj czują się oszukani, będzie potrzebowała zdeterminowanych odbiorców. A takich mogą dostarczyć Tadeusz Rydzyk i biskupi. Jednak wszystko ma swoją cenę. natemat.pl
Stargard (83.11.239...) 28-01-2016 20:11
358.
        Czyżby "dipsy" okazał się kolejnym znawcą ekonomii i realiów społecznych? Myśli, że tym ludziom pomoże 500+? Owszem, naprawdę biednym ludziom pomaga się na milion sposobów ale nie przez takie nieprzemyślane ruchy. Bo to zwyczajnie zwiększa rzeszę tych właśnie ludzi. Ma być podatek bankowy to trzeba z tym się liczyć, że będą i podwyżki. To było oczywiste. No może nie dla ciemnej masy, która kupi wszystko. Więc skoro rzeczywistość nie daje się nagiąć do ideologii, to tym gorzej dla rzeczywistości! Przecież pieniądze leżą na ulicy, można wprowadzić ceny regulowane i reaktywować Inspekcję Robotniczo-Chłopską. Jak za komuny będą ścigać nieuzasadnione wzrosty cen. Więc "na pohybel spekulantom i wrogim obcym agentom!" W zamian proponuję aby PiS uchwalił ustawę, że od jutra wszyscy handlowcy mają obniżyć ceny w sklepach o 20 %. Pewnie ciemny lud by to poparł.
rozsądny (89.229.100...) 28-01-2016 21:23
359.
        Obniżony rating. Ty za to zapłacisz... -To przykład na to, jak polityka może boleśnie odbić się na finansach Polaków. W piątek amerykańska agencja ratingowa Standard & Poor's obniżyła ocenę naszego kraju. Oficjalnie z powodu działań nowego rządu. W ciągu kilku minut od ogłoszenia tej decyzji kurs złotego do euro, franka czy dolara załamał się. A to znaczy, że za kredyty, paliwo, a nawet żywność będziemy teraz płacić znacznie więcej niż do tej pory! Tuż po komunikacie agencji kurs euro skoczył do niemal 4,50 zł. Za franka szwajcarskiego, w którym kredyty ma pół miliona Polaków, trzeba było płacić prawie 4,10 zł. Tyle samo kosztował dolar. To musi odbić się na cenach i wydatkach polskich rodzin. Droższe waluty oznaczają wyższe raty, a także wyższe ceny importowanych towarów, m.in. ropy naftowej. Do swej decyzji agencja ratingowa Standard & Poor's (S&P) wykorzystała pretekst, jaki dała jej Komisja Europejska. Zaniepokojona zmianami w Trybunale Konstytucyjnym i mediach publicznych, KE uznała, że trzeba zbadać, czy Polska to państwo prawa. Zaledwie kilka dni później S&P skwapliwie – po raz pierwszy w historii – obniżyła ocenę wiarygodności kredytowej naszego kraju. Oznacza to także, że nasz kraj gorzej będzie postrzegany przez inwestorów, czyli, że może u nas powstawać mniej miejsc pracy! „Od wygrania wyborów w październiku 2015 r. nowy polski rząd zainicjował różne działania legislacyjne, które naszym zdaniem osłabiają niezależność i efektywność kluczowych instytucji” – napisała agencja w uzasadnieniu swej decyzji. To o tyle zaskakujące, że druga ważna światowa agencja ratingowa, Fitch, nie zmieniła swojej oceny Polski, a trzecia, Moody's, po zmianie władzy nawet sytuacji w Polsce nie analizowała. Zdziwienia nie kryje polski rząd, który jednak stara się tonować emocje. – S&P nie bierze pod uwagę zjawisk gospodarczych, koncentruje się na polityce. Gospodarka ma się świetnie – uspokaja minister finansów Paweł Szałamacha (47 l.). Jest przekonany, że wkrótce sytuacja wróci do normy, a złotówka się uspokoi. I oby się nie mylił. Za co będziemy więcej płacić? Wyższe raty kredytów Wczoraj za franka szwajcarskiego trzeba było płacić prawie 4,10 zł. Dla porównania, pod koniec grudnia 2015 r. szwajcarska waluta kosztowała 3,95 zł. Jeśli wkrótce przypada termin spłaty raty – masz pecha. Dla kredytu na równowartość 300 tys. zł na 30 lat taki skok kursu franka oznacza ratę wyższą o 57 złotych. – Po decyzji S&P niewykluczone, że kurs franka na dłużej zagości nam w okolicach 4,15-4,20 zł – przewiduje Marcin Kiepas, główny analityk Admiral Markets. A to znaczy, że frankowicze muszą przygotować się na wyższe raty. Droższe wycieczki To zła wiadomość dla tych osób, które planują zimowy wyjazd za granicę albo już teraz rezerwują letni urlop. Tegoroczne wakacje będą nas słono kosztować. Rok temu za euro płaciliśmy 4,20 zł, a za dolara 3,73 zł. Teraz europejska waluta kosztuje 4,41 zł, a dolar – 4,10 zł. Tankowanie mniej opłacalne Przyzwyczailiśmy się, że ceny na stacjach spadały. Teraz to może się skończyć, bo to w dolarach kupujemy ropę. A kurs dolara rośnie. – Mimo niskich notowań ropy (blisko 30 dolarów za baryłkę), te spadki w dużym stopniu zostaną wyhamowane przez notowania dolara do złotego – ostrzega Marek Wołos ekspert TMS Brokers. Ceny sprzętu AGD i RTV w górę Sprzęt elektroniczny importujemy z Chin i Tajlandii. Drożejący dolar powoduje, że więcej niż do tej pory będziemy płacić za telefony, tablety, komputery, telewizory. Według ekspertów, jeśli wysoki kurs dolara się utrzyma, ceny mogą wzrosnąć o ok. 5 proc. Więcej wydamy na jedzenie Drogi dolar i euro przełoży się na ceny importowanej żywności – m.in. owoców cytrusowych, kawy czy herbaty. Tu ceny mogą wzrosnąć o 2-3 proc. W ciągu miesiąca wydatki wyższe o 20-30 zł miesięcznie. Droższe samochody Kto teraz chce kupić nowe auto, trafił na zły moment, Jeśli złotówka będzie taka słaba przez 2-3 miesiące, taki zakup będzie droższy. Cena średniej klasy auta może wzrosnąć o nawet 3 tysiące złotych – prognozują eksperci. Matek Zuber ekonomista: Ktoś robi Polsce antyreklamę Nic złego nie dzieje się z finansami Polski. Nie ma co ukrywać – przeciwko Polsce realizowany jest czarny PR w Europie i w Stanach Zjednoczonych. Ale najsmutniejsze jest to, że związane jest to z działalnością nie tylko europejskich, ale także polskich polityków. Szkoda tylko, że odchodzimy od obowiązującej przez 26 lat zasady, że za granicą nie pierzemy „własnych brudów”. To najwyraźniej zadziałało także na analityków agencji ratingowej Standard and Poor's. Co to jest rating? Standard & Poor's, to obok Fitch i Moody's najważniejsza agencja ratingowa na świecie. Czym się zajmują? Wystawianiem ocen wiarygodności kredytowej. Ratingi przyznawane są zarówno państwom, jak i bankom i spółkom. Cały świat na podstawie ich ocen decyduje, komu i za ile może pożyczyć pieniądze, albo komu najlepiej ich nie pożyczać. Najwyższą oceną jest AAA, najniższą – D. Do najlepiej ocenianych krajów zalicza się m.in. USA, Niemcy czy Szwajcaria. Polsce obniżono właśnie rating z A minus do poziomu BBB plus – tak oceniane są obecnie m.in. Hiszpania i Peru.
Stargard (83.11.239...) 28-01-2016 22:43
360.
        Ktoś pierdnął a leming Stargard krzyczy tak to prawda . nic z tych rzeczy łżesz jak wszyscy z PeŁO , KOD-u ,Nowoczesnej, PSL-u . A nawet gdyby dostał to wszystkie uczelnie wyższe dostają zarówno państwowe jak i prywatne tylko te w mniejszym stopniu bo studia tam z reguły są odpłatne, ale i na państwowych tez są i nie jest to do końca przemyślane ?!. PO drugie mało kto wie, że agencja ratingowa Standard & Poor's w 2015 r. wypłaciła władzom USA aż 1,38 mld $ odszkodowania za ratingowe kłamstwa! Agencja ratingowa Standard & Poor's (S&P) obniżyła w piątek wieczorem długoterminowy rating polskiego długu w walucie obcej z poziomu "A-" do "BBB+". Okazuje się, że ta sama agencja w ramach ugody sądowej wypłaciła w 2015 roku władzom USA aż 1,38 mld dolarów za ratingowe kłamstwa jakich dopuszczała się z pełną premedytacją w latach poprzednich. Piątkowa decyzja S&P może kosztować polską gospodarkę miliardy złotych. Czy polski rząd również wystąpi o odszkodowanie? Decyzja S&P miała prawdopodobnie charakter czysto polityczny i była związana z faktem przejęcia władzy przez nieprzychylny zagranicznym instytucjom finansowym PiS. Warto podkreślić, że gospodarka naszego kraju ma się, póki co, całkiem dobrze i nic nie zapowiada jakiejkolwiek zmiany w perspektywie kolejnych 12 miesięcy. Jeszcze dwa dni wcześniej Bank Światowy podwyższył prognozę wzrostu gospodarczego dla Polski na 2016 rok z poziomu 3,6 na 3,7 proc. Dla S&P nie miało to jednak większego znaczenia. W piątek wieczorem obniżyła ona rating polskiego długu w walucie obcej z poziomu "A-" do "BBB+", wskazując jednocześnie, iż dalsza perspektywa ratingu jest "negatywna".  Co ciekawe - po decyzji S&P swoją ocenę wydała inna agencja ratingowa - Fitch. Okazało się, że utrzymała ona rating Polski na dotychczasowym poziomie "A-" oraz "A" (odpowiednio dla zobowiązań w walutach obcych i w walucie krajowej).  "Decyzja agencji ratingowej Standard & Poor’s o obniżeniu oceny ratingowej Polski jest niezrozumiała z punktu widzenia analizy ekonomicznej i finansowej. Decyzja ta jest sprzeczna z ocenami pozostałych agencji ratingowych, największych międzynarodowych instytucji finansowych oraz uczestników rynków finansowych. Jest tym bardziej niezrozumiała, że nie została poprzedzona zmianą perspektywy oceny ratingowej, która przed decyzją agencji S&P była pozytywna. W opinii MF rozczarowujące jest podejście agencji do kwestii dialogu ze stroną polską w celu wyjaśnienia wątpliwości zgłaszanych przez agencje do tzw. klimatu politycznego" - napisano w komentarzu resortu finansów. W kontekście powyższego warto zauważyć, że S&P w ramach ugody sądowej wypłaciła w 2015 roku władzom USA aż 1,38 mld dolarów za ratingowe kłamstwa jakich dopuszczała się z pełną premedytacją w latach poprzednich (chodziło o świadome zawyżanie ocen walorów hipotecznych, co przyczyniło się do wybuchu wielkiego kryzysu finansowego z 2008 roku). Jakby tego było mało - na miesiąc przed upadkiem banku Lehman Brothers agencja S&P oceniła jego rating na poziom "A". Tak, że tego... Prywatne firmy ratingowe nie powinny decydować o losach świata. Może warto wrócić do pomysłu podziału S&P i innych amerykańskich agencji Współodpowiedzialną za wielki kryzys finansowy z 2008 roku okazała się być także agencja ratingowa Standard & Poor's (S&P). Niezwykle ryzykownym papierom dłużnym przyznawała ona wysokie, bezpieczne ratingi "AAA". W 2011 roku, jako środek zaradczy na wskazane powyżej patologie, unijna komisarz sprawiedliwości proponowała podział S&P na kilka mniejszych firm ratingowych. Pomysł wówczas upadł, ale w kontekście ostatniej politycznej decyzji S&P w stosunku do Polski, może warto wrócić do tej idei?
dipsy (89.228.246...) 29-01-2016 08:58
361.
        Rada Programowa Telewizji Polskiej wzięła pod lupę strukturę "Wiadomości". Przyjęła uchwałę, w której zwraca uwagę na stronniczy i propagandowy charakter kilku ostatnich wydań serwisu informacyjnego. Rada poleca przeprowadzenie profesjonalnego monitoringu programu przez zewnętrzny organ. Rada programowa TVP przeanalizowała wydania "Wiadomości" z konkretnych dni - 15, 19 i 20 stycznia. Jej członkowie zwrócili uwagę na sposób doboru informacji do serwisu oraz sposób ich przekazywania, zarzucając redakcji uprawianie rządowej propagandy, informuje portal wirtualnemedia.pl. W opinii rady programowej we wskazanych w uchwale wydaniach nie było pluralizmu. - 19 stycznia w sześciu materiałach na siedem znalazły się negatywne przekazy na temat Niemiec. W takich proporcjach to już manipulacja i wypaczenie - opisuje Iwona Śledzińska-Katarasińska, przewodnicząca rady programowej TVP. Cztery dni wcześniej tematem dnia w pozostałych redakcjach było obniżenie ratingu Polski przez agencję Standard & Poor's. - Cała Polska była tym zaskoczona, natomiast w „Wiadomościach” poświęcono temu zaledwie kilka sekund - dodaje posłanka PO. Rada programowa uważa, że są oznaki iż "Wiadomości" mogą być stronnicze. Powinny więc być poddane profesjonalnemu monitoringowi treści. Okazjonalnie może się tym zająć Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, ale rada zaleca zarządowi TVP zlecenie monitoringu organowi zewnętrznemu. Zgodnie z art. 21 ust. 1 Ustawy o radiofonii i telewizji programy mediów publicznych powinien cechować pluralizm, bezstronność, wyważenie oraz innowacyjność oraz wysoka jakość i integralność przekazu. "Wiadomości" nie mogą zatem uprawiać propagandy, nie mogą być rządowe lub partyjne – napisano w uchwale. - Selekcją czy wymową prezentowanych informacji najłatwiej kształtuje się opinie publiczną. W warstwie informacyjnej najłatwiej też o jakieś niedopatrzenia - wyjaśnia portalowi wirtualnemedia.pl cel podjętej uchwały posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska. Stronniczość i propaganda. Rada programowa TVP o "Wiadomościach"... -Przypomnijmy, że w "Wiadomościach" nastąpiły duże zmiany personalne: po odejściu Piotra Kraśki szefową została Marzena Paczuska, zwolniono prowadzącą Beatę Tadlę, Dianę Rudnik przesunięto do TVP Info, pożegnano się też z reporterami i wydawcami, m.in. Piotrem Jaźwińskim, Grzegorzem Sajórem, Elżbietą Byszewską, Jackiem Tacikiem, Justyną Dobrosz-Oracz, Mileną Kruszniewską i Magdaleną Karpińską. Nowymi prowadzącymi zostali Danuta Holecka i Michał Adamczyk, a reporterami: Jarosław Olechowski, Klaudiusz Pobudzin, Małgorzata Wiśniewska, Marcin Tulicki oraz Bartłomiej Graczak. wp.pl
Stargard (83.11.239...) 29-01-2016 09:49
362.
        Media Markt pokazał, jak obchodzić podatek detaliczny PiS. Zapłacą, jakby byli małym sklepikiem... -Sprawdziło się hasło, że to sklep nie dla idiotów. Media Markt i Saturn to sieci, dla których zapowiadany przez PiS podatek od handlu detalicznego nie będzie tak dolegliwy, jak dla innych. Oto dlaczego. Kilka dni temu Ministerstwo Finansów opublikowało założenia ustawy nakładającej nowy podatek na handel detaliczny. Sklepy i sieci handlowe, które nie osiągają w miesiącu 300 mln zł obrotów, zapłacą niską stawkę - 0,7 procent od sumy przychodów. Z kolei największe markety dostaną wyższą stawkę - 1,3 proc. od nadwyżki przychodu ponad 300 mln złotych w danym miesiącu. – Chcemy sięgnąć tam, gdzie pieniądze są największe – podsumował projekt Henryk Kowalczyk, autor programu gospodarczego PiS i minister w rządzie Beaty Szydło. Według zamysłu autorów projektu, ręka PiS najwięcej podbierze z kas Biedronki, Tesco, Lidla i innych członków handlowego klubu miliarderów, a oszczędzi mniejszych handlowców. Sposób na podatek... -Z jednym wyjątkiem. Sieci Media Markt i Saturn, która na polskim rynku osiąga ponad 1 miliard euro przychodu. Nietrudno policzyć, że w każdym miesiącu sieć wpadałaby pod wyższą stawkę. Gdyby nie to, że od wielu lat Media Markt i Saturn inaczej zorganizowały swój biznes. Każdy z 80 sklepów to oddzielna spółka komandytowa z oddzielnym Numerem Identyfikacji Podatkowej. W ten sposób prawie żaden ze sklepów lidera na rynku RTV i AGD nie przekroczy 300 mln miesięcznej sprzedaży. Być może z wyjątkiem jednego czy kilku sklepów w Warszawie czy największych miastach, reszta to maluchy ze średnim utargiem 5 mln miesięcznie. Ponadto każdy ze sklepów bardzo skorzysta na kwocie wolnej od opodatkowania - 1,5 mln zł netto obrotu miesięcznie. W sumie różnica w opodatkowaniu wyraża się w milionach złotych oszczędności. Media Market i Saturn traktowane jako jeden duży podmiot zapłaciłyby około 60 mln podatku rocznie. A jako oddzielne małe sklepiki tylko 30 mln. To dane w przybliżeniu, bo na razie sami prezesi sklepów mają problem z wyliczeniem, jak duża okaże się opłata za handel w weekendy (osobna stawka wynosi 1,9 proc. obrotu). Ponadto sieć przelicza swoje dochody na euro, kurs tej waluty bardzo się zmienia, także dzięki staraniom rządu. Inni też tak chcą... -Daleki jestem od krytykowania Media Marktu, bo firma dość przypadkowo skorzystała na takim rozwiązaniu podatku handlowego. – System organizacji sieci z podziałem na małe, odrębne podmioty wprowadzono wiele lat temu – potwierdza Wioletta Batóg, rzecznik sieci. Zrobiono tak między innymi dlatego, by zmotywować pracowników do wyników. Każdy z dyrektorów jest jednocześnie udziałowcem sklepu. Pamiętacie Andrzeja Dudę z kampanii prezydenckiej? Wszedł do sklepu i zagrzmiał: "Polska przedsiębiorczość powinna być chroniona i wspierana choćby przez to, że ciężary podatkowe będą ponoszone przez wielkie sieci hipermarketów, które dzisiaj w stosunku do swoich obrotów płacą grosze podatków". Wygląda na to, że konkurenci Media Markt, czyli polskie Euro RTV AGD i Media Expert (także miliarderzy) zapłacą podatek od całości swoich wpływów do kasy. Co ciekawe, akurat w ich przypadku nie spełniła się intencja projektu ustawy. Wyszło dokładnie odwrotnie. Ale teraz także inni szefowie sklepów chcą zrobić tak, jak Media Markt: Krzysztof Bajołek, współzałożyciel i prezes Answear.com Wadą tego podatku jest wiele możliwości jego „obejścia”. Przytoczę tylko kilka, które przychodzą mi do głowy. Rozbicie przychodów na kilka mniejszych podmiotów, tak aby każdy z nich nie przekroczył minimalnego progu od którego ma podatek obowiązywać. Zakładanie coraz to nowych firm i likwidowanie ich po zbliżeniu się do kwoty progowej. Przy okazji można nie „zdążyć” zapłacić podatku VAT. Opisywaliśmy, jak nowy podatek utrudni konkurowanie polskim sklepom internetowym. Pomysł, który początkowo nazywany był podatkiem od hipermarketów, finalnie zmienił się w podatek dla wszystkich sklepów. Póki co, Answear deklaruje, że: „Jesteśmy polską firmą, uczciwie płacimy wszystkie podatki w Polsce i chcielibyśmy, żeby tak zostało. Jeżeli jednak sytuacja finansowa spółki miałaby się znacznie pogorszyć, oczywiście zawsze możemy rozważyć relokację biznesu poza granice Polski. Liczymy jednak, że do tego nie dojdzie” natemat.pl
Stargard (83.11.186...) 29-01-2016 11:10
363.
        Telewizja ARTE wstrzymuje współpracę z TVP... -Francusko-niemiecka telewizja ARTE poinformowała w piątek, że z powodu przyjęcia w Polsce zmian w funkcjonowaniu mediów publicznych do odwołania zawiesza współpracę z TVP. W tym czasie nie będą powstawały nowe wspólne produkcje obu stacji. "Żadna nowa koprodukcja nie zostanie rozpoczęta, dopóki ARTE nie upewni się, że gwarantowana jest wolność przekonań, redaktorski pluralizm oraz niezależność telewizji publicznej w Polsce" - przekazano w komunikacie. "Bardzo żałujemy, że musimy podjąć taką decyzję, ponieważ relacje z Polską są dla naszej stacji szczególnie ważne. Mamy nadzieję, że w najbliższych miesiącach możliwy będzie powrót do ściślejszej współpracy z TVP" - zapewnili dyrektor ARTE Peter Boudgoust i wicedyrektor Anne Durupty w liście do nowego szefa TVP Jacka Kurskiego. ARTE planuje ponadto do jesieni br. rozpocząć emisję programów z polskimi napisami. "ARTE po polsku" ma uzupełnić oferowane już napisy po angielsku i hiszpańsku - "ARTE in English" i "ARTE en espanol" - które dzięki współfinansowaniu z UE od jesieni 2015 roku można pobierać ze strony internetowej stacji. "TVP współpracuje z ARTE od ponad 20 lat, rozmowy robocze o dalszym kształcie tej współpracy są otwarte" - skomentowała decyzję francusko-niemieckiej stacji rzeczniczka TVP Aleksandra Gieros-Brzezińska. ARTE to dwujęzyczny kanał telewizyjny założony w 1991 roku. Jego misja to tworzenie, promowanie i emitowanie produkcji telewizyjnych ze świata kultury, sztuki i nauki oraz ambitnych filmów, "sprzyjających promowaniu zrozumienia i współpracy między narodami Europy". ARTE ma również umowy partnerskie z różnymi europejskimi nadawcami, m.in. z brytyjskim BBC, szwedzkim SVT, austriackim ORF czy holenderskim NPS. Z TVP takie porozumienie obowiązuje od 2001 roku. Umowa partnerska obejmuje tworzenie wspólnych produkcji oraz wymianę części programów. Uchwalona przez Sejm 30 grudnia ub. roku tzw. mała ustawa medialna m.in. wygasiła mandaty dotychczasowych członków zarządów i rad nadzorczych TVP oraz Polskiego Radia i zmieniła sposób powoływania członków zarządów i rad nadzorczych Telewizji Polskiej i Polskiego Radia. Zapowiadana jest tzw. duża ustawa medialna. Zakłada on m.in., że z dniem wejścia ustawy w życie dotychczasowe spółki zostaną przekształcone w państwowe osoby prawne, a ich szefów będzie mianować nowa Rada Mediów Narodowych, której członków wskażą z kolei Sejm, Senat i prezydent. W przypadku nowych szefów mediów narodowych nie będzie obowiązywać kadencyjność, nie przewiduje się też konkursów na te stanowiska.PAP
Stargard (83.11.67...) 29-01-2016 16:53
364.
        Opozycja przekonywała, że w rządzie panuje chaos. Politycy PiS postanowili to udowodnić... -Od pierwszego posiedzenia Sejmu opozycja alarmuje, że pospieszne przepychanie ustaw wywoła chaos. Rządzący bagatelizowali to, przekonując, że to tylko rytualne narzekania opozycji. Jednak teraz członkowie rządu postanowili udowodnić, że opozycja miała rację. Program "Rodzina 500+" to sztandarowy projekt Prawa i Sprawiedliwości. Beata Szydło zdaje sobie sprawę, że to od niego zależy być albo nie być jej rządu. Ludzie już pytają o pieniądze, a Szydło opóźnienia próbuje tłumaczyć destrukcyjną działalnością opozycji. Opozycja alarmuje, że kolejne ekspresowe ustawy grożą kompletnym chaosem. Jednak z 500+ miało być inaczej – to projekt rządowy, a nie poselski (który można złożyć na kilka godzin przed pierwszym czytaniem). Do tego zorganizowano konsultacje społeczne, by partnerzy mogli zgłosić swoje uwagi. I wydawało się, że dzięki temu będzie można uniknąć błędów, które zdarzają się, kiedy pisze się ustawy na kolanie. 1. Podatek od odpraw... -Najlepszy przykład to podatek nałożony na odprawy menadżerów zwalnianych z państwowych spółek. Ustawa przewiduje, że odchodzący członkowie zarządów będą musieli oddać do budżetu 70 procent swoich dochodów z tytułu zakazu konkurencji. Ustawę przyjęto pod koniec listopada, a weszła ona w życie 1 stycznia. Ale jeszcze przed tym, pod koniec grudnia trzeba było ją nowelizować, bo okazało się, że polityczna zemsta dotyka nie tylko ekipę członków zarządów nominowanych przez poprzednią, lecz także szeregowych pracowników. 2. 500+... -Dla PiS to najważniejsza ustawa tej kadencji. Ale i tutaj nie brakuje wewnętrznego chaosu. Sama Beata Szydło zmieniała zdanie w kwestii tego, kto ma dostać pieniądze. Ale najwięcej rozbieżności było na etapie konsultacji międzyresortowych. Oceniał, że 500 złotych na dziecko nie wystarczy, by poprawić sytuację demograficzną kraju. Do tego oceniał, że program przyczyni się do utrwalenia bezrobocia. Ale największą bombę na program zrzuciło Ministerstwo Finansów. Miało zaopiniować uzgodniony wcześniej projekt, ale dostało na to od swojego rządu tylko jeden dzień. Do tego dokument znacznie różnił się od wcześniejszej wersji. – Uniemożliwia prawidłową analizę i rzetelne zaopiniowanie i może prowadzić do skutków, które teraz nie są do zauważenia – narzekało MF. Co więcej, według wyliczeń resortu na program brakowało 200 milionów złotych. Podzielono też obawę Gowina, że program zwiększy bezrobocie. W trybie awaryjnym zwołano konferencję prasową ministra finansów, minister rodziny i pracy oraz szefa Komitetu Stałego RM. Przekonywano, że to "burza w szklance wody" i że wszystko już załatwione, a po weekendzie program przyjmie rząd. Ale wcześniej niektórzy ministrowie chcieli mieć też swój wkład w program. Zbigniew Ziobro proponował, by pieniądze trafiały na specjalne konto, z którego można kupić tylko określone grupy produktów (np. jedzenie, ubrania). PiS stara się też ograniczyć wydatki na program. Nie tylko przez obcinanie samorządom pieniędzy na obsługę programu, lecz także przez moralny szantaż. Zarówno wicepremier Piotr Gliński, jak i wicepremier Mateusz Morawiecki mówili, że zamożni nie powinni korzystać z programu. Z kolei premier Szydło i minister rodziny Elżbieta Rafalska przekonują, że program jest dla każdego. 3. Podatek od sklepów... -Każdy podatek jest przerzucany na zwykłych podatników. Zawsze. Ale rządzący zaklinają rzeczywistość i przekonują, że klienci nie ucierpią na podatku od sklepów. Ma to zapewnić specjalny zapis w ustawie, który zakaże podnoszenia cen z powodu nowego podatku. – Tam będzie taki zapis, tak jak w podatku bankowym. Oczywiście do realizacji pewnie wszyscy będą mieli zastrzeżenia, ale od tego jest Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów – mówił w RMF FM Henryk Kowalczyk. Ale co innego mówi Paweł Szałamacha, który dzień później stwierdził w TVP1, że takiego zapisu po prostu nie ma. Skąd całe zamieszanie? Z tego, że PiS nie pokazało jeszcze projektu ustawy. Na razie znane są tylko założenia, a w takiej ustawie wszystko rozbija się o szczegóły. Ale cóż, pan minister był chory i leżał w łóżku.... 4. Podatek bankowy... -Polityka gospodarcza Prawa i Sprawiedliwości jest oparta na myśleniu życzeniowym. Kiedy Prawo i Sprawiedliwość ogłosiło, że Sejm wprowadzi podatek bankowy, obawiano się wzrostu opłat, który odbije się na klientach. – Mamy mechanizm konkurencji w sektorze. Wyobrażam sobie sytuację, w której prezes banku PKO BP, który jest kontrolowany przez Skarb Państwa, złoży oświadczenie publiczne, w którym zaprasza klientelę konkurencji, w przypadku gdy tamte banki próbowałyby podwyższyć swoje opłaty – przekonywał pod koniec października minister finansów Paweł Szałamacha. Tymczasem PKO BP jako jedne z pierwszych banków podniósł opłaty. Prawo i Sprawiedliwość próbuje robić dobrą minę do złej gry. – Polityka PKO BP jest m.in. taka, żeby zachęcić klientów do elektronicznej obsługi bankowej. I tam się obniża te marże – próbował robić dobrą minę do złej gry Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. Z kolej Andrzej Jaworski, szef sejmowej Komisji finansów wzywa prezesów banków na dywanik. Nawet, jeśli przyjdą, wątpliwe, by cofnęli się pod wpływem posłów PiS. 5. Znikające 20 milionów Nie tylko w rządzie panuje chaos, także w Sejmie. Na finiszu prac nad budżetem większość próbowała przeforsować dwa wnioski: 20 milionów złotych z teatrów i kultury na szkołę o. Rydzyka i kolejne 20 milionów z łódzkiego hospicjum na Fundusz Kościelny. Z obu wycofano się po miażdżącej krytyce. Kościół nie dostanie więc dodatkowych pieniędzy, a straty wizerunkowe i tak już są. Bo Prawo i Sprawiedliwość ma niesamowity talent do robienia sobie problemów, których można uniknąć. Wysokie tempo, w jakim działa nowa władza, tylko zwiększa ryzyko wpadek i powoduje, że problemy stają się głośniejsze. Ale robi to na własne życzenie. natemat.pl
Stargard (83.11.67...) 29-01-2016 17:24
365.
        Jedna skóra niedźwiedzia za 100 skórek bobrowych, kto mi to racjonalnie wytłumaczy - dlaczego PiS zasługuje na potępienie? Czy dlatego, że wprowadza podatek od sklepów, który obowiązuje w innych cywilizowanych i demokratycznych państwach? Czy dlatego, że powołuje media narodowe w państwie w którym obce media mają ponad 75% udziału? Czy dlatego, że opodatkowuje sektor bankowy, stawiając go na równi z innymi podmiotami. Czy dlatego, że chce rozwikłać zagadkę budowy najdroższych kilometrów autostrad w Polsce, przy cenie których bankrutowali podwykonawcy? Czy dlatego, że nie daje przyzwolenia na wyprowadzanie z Polski do zachodnich korporacji ponad 30 miliardów zł rocznie? Czy dlatego, że chce podnieść kwotę wolną od podatku, co przy obowiązującej wysokości klasyfikuje Polskę poza pierwszą setką państw? Czy dlatego, że zamiast programu demograficznego Angeli multigwałti, preferuje 500 zł na Polskie dziecko? Czy dlatego, że sprzeciwia się bezkarności w orzecznictwie sądowym i komorników? Czy dlatego, że chce ograniczenia rozpasanych i przysługujących immunitetów? Czy dlatego, że chce wyjaśnić afery poprzedników zamiecione pod dywan? Czy dlatego, że chce wyjaśnić co się stało z Gęsiarką, żyrandolami, sokowirówkami, młynkami etc, etc ? Odpowiedzcie dlaczego ? Po blisko ośmiu latach rządów PO, partia Ewy Kopacz a teraz Schetyny, ma na koncie całkiem sporo mniejszych i większych afer. Choć rozpętywały polityczne burze i kończyły się dymisjami, nie wysadziły z posad Rady Ministrów. Na finiszu rządu Platformy i PSL przypominamy, jakie afery przetrwał z Donaldem Tuskiem a potem Ewą Kopacz na czele. Afera hazardowa Pierwsza afera, która wstrząsnęła Platformą Obywatelską. W 2009 roku ujawniano nagrania z telefonów komórkowych współpracowników ówczesnego premiera Donalda Tuska - szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego i ministra sportu Mirosława Drzewieckiego. Z rozmów wynikało, że obaj mieli wpływać na kształt nowej ustawy o grach losowych tak, żeby była ona korzystna dla biznesmenów z tej branży. Afera hazardowa oficjalnie umorzona. Drzewiecki i Chlebowski nie usłyszeli zarzutów Afera hazardowa: Sobiesiak uczy córkę Magdalenę Sobiesiak jak zeznawać? Afera zegarkowa Minister transportu Sławomir Nowak został oskarżony o złożenie pięciu nieprawdziwych oświadczeń majątkowych. Nowak miał nie wykazać w zeznaniach zegarka wartego minimum 17 tys. złotych. Minister zrzekł się immunitetu i złożył dymisję z funkcji ministra. Wyrok w sprawie Nowaka uchylony. Co się dzieje?! Infoafera CBA zatrzymuje 20 osób w związku z prowadzonym śledztwem dotyczącym zamówień na zakup sprzętu i usług teleinformatycznych przez Centrum Projektów Informatycznych. Wśród zatrzymanych byli m.in. wiceprezes Głównego Urzędu Statycznego, pracownik Centrum Informatyki Statystycznej, piętnastu przedstawicieli firm informatycznych oraz Monika F., była już naczelnik Wydziału Zamówień Publicznych w Biurze Dyrektora Generalnego MSZ. Zarzuty przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej usłyszeli były wiceszef MSWiA Witold D. i wicedyrektor CPI tego resortu Tomasz K. Trzy osoby zostały aresztowane. Dyrektorzy Centrum Projektów Informatycznych oskarżeni o BRANIE ŁAPÓWEK Afera taśmowa - „dolnośląskie taśmy prawdy" Do wyborów lidera dolnośląskiej PO stanęli Jacek Protasiewicz i dotychczasowy przewodniczący struktur PO w regionie – Grzegorz Schetyna. Wybory wygrał Protasiewicz, ale szybko wyszło na jaw, jak zdobywał głosy. Newsweek ujawnił nagrania rozmów zza kulis zjazdu PO na Dolnym Śląsku. Słychać na nicg, jak Norbert Wojnarowski miał obiecywać pomoc jednemu z delegatów w załatwieniu pracy w KGHM w zamian za głosowanie na Jacka Protasiewicza. Praca w KGHM za głos na Protasiewicza?! Newsweek o aferze w PO Afera Amber Gold Gdańska firma Amber Gold oferująca lokaty w złoto, okazała się piramidą finansową. Pieniądze straciło 11 tysięcy klientów. ABW od dawna podejrzewało przekręt, ale nie reagowała. Przy okazji wyszło też na jaw, że w należących do Amber Gold liniach lotniczych OLT– które też zbankrutowały – pracował syn premiera Donalda Tuska, Michał. Młody Tusk przyznał, że ojciec prywatnie ostrzegał go przed tą firmą. Afera AMBER GOLD: Prokuratorzy nie chcieli ścigać oszusta Marcina P. Afera stoczniowa Wprost publikuje stenogramy z rozmów pomiędzy ministrem skarbu Aleksandrem Gradem i jego urzędnikami, a kierownictwem ARP. Wynika z nich, że w przetargu na szczecińską i gdyńską stocznię chcieli oni uprzywilejować katarskiego inwestora. W dodatku urzędnicy nie wiedzieli nawet, czy inwestor, który chce stocznie kupić, faktycznie istnieje. Tak sprzedawano stocznie "Katarczykom" i tumany śmią nam mówić ,że oni to robili lepiej a może całkiem dobrze byk by się uśmiał !!!
dipsy (81.190.38...) 29-01-2016 19:19
366.
        Już tylko wyborcy PiS wierzą, że będzie lepiej. I to nie wszyscy... -Odczuwalnej w portfelu zmiany na lepsze spodziewa się już tylko co drugi wyborca partii Jarosława Kaczyńskiego – pokazał ogólnopolski sondaż. -Mimo kampanijnych obietnic 500 złotych na dziecko, darmowych leków dla emerytów i podwyższenia kwoty wolnej od podatku, gdy przychodzi do liczenia pieniędzy, wiara Polaków w prezesa i jego drużynę maleje – wynika z sondażu przeprowadzonego przez pracownię Pentagon Research na reprezentatywnej grupie 933 Polaków. Z badania, w którym ankieterzy prosili też uczestników o podanie preferencji politycznych wynika, że umiarkowany optymizm odnośnie ekonomicznej przyszłości wyrażają jedynie wybory PiS. W dobrą zmianę zawartości portfela wierzy 53,6 proc. wyborców tej partii, przy czym niemal co piąty zwolennik siły rządzącej twierdzi, że jego sytuacja materialna poprawi się wyraźnie. Co ciekawe, bardziej niż w indywidualne profity wyborcy PiS wierzą w poprawę sytuacji ekonomicznej kraju. O tym, że Polska wzbogaci się pod obecnym kierownictwem, jest przekonanych 60 proc. wyborców PiS. – Wyborcy PiS ufają partii, na którą zagłosowali. Może to być zaufanie ideowe, wynikające z identyfikacji z partią, albo wiara w możliwość osiągnięcia obiecanych korzyści materialnych, która charakteryzuje wyborców socjalnych – tłumaczy prof. Aleksander Surdej, socjolog i ekonomista z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Znacznie bardziej pesymistycznie na temat polskiej gospodarki i ich domowych budżetów wypowiadają się wyborcy partii opozycyjnych. W elektoracie ruchu Kukiz15 dominuje przekonanie, że w portfelach nic się nie zmieni (twierdzi tak 34,2 proc. respondentów). Natomiast wyborcy Nowoczesnej i PO boją się zubożenia swoich rodzin, takiej odpowiedzi udzieliło 44,2 proc. wyborców Platformy Obywatelskiej oraz 36,3 proc. wyborców partii Ryszarda Petru. Wyborcy tych ugrupowań są też niemal przekonani o finansowym krachu, który czeka Polskę. Sytuacja gospodarcza kraju pogorszy się zdaniem 73,6 proc. wyborców PO i 76,9 proc. wspierających Nowoczesną. – To nastroje wynikające z przekonania, że Polsce grozi chaos. Nie tyle, że rząd ma złe pomysły, ile nie może być skuteczny, kiedy w kraju będzie gorąca psychologiczna wojna. Niepewność tworzą też zapowiedzi planów, których konkretne kształty dopiero się materializują – wyjaśnia prof. Surdej. Marta Walendzik
Stargard (83.11.67...) 29-01-2016 21:23
367.
        Okazuje się, że telewizja publiczna po niewielkich zmianach personalnych, przestała być głównym ośrodkiem walki z rządem Prawa i Sprawiedliwości i jest miejscem gdzie może odbywać się merytoryczna i pluralistyczna debata polityczna o najważniejszych polskich sprawach. Zbigniew Kuźmiuk.
Stargard (83.11.67...) 30-01-2016 10:40
368.
        Panie Kuźmiuk zapomniał pan że telewizja powinna być strażnikiem demokracji w Polsce a stała się dezinformacją i propagandą jak za czasów PRL-u. Mówią to co chcą powiedzieć, brak krytyki rządu a lizanie d. obecnej władzy stało się chlebem powszednim. Reprezentują poziom TV Trwam i TV Republika, amatorzy pełną gębą.
Stargard (83.11.67...) 30-01-2016 10:43
369.
        Do *** co nazywać się Stary GRAT.Nieżle muszą ciebie *** opłacać twoi poplecznicy za przepisywanie tych bzdur z G...a Wyborczego i tym podobnym szmatławcom podlegającym banksterom zarówno polskim,niemieckim,holenderskim.Ja nie mam czasu bo mam obowiązki,ale z przyjemnością czytam niezależnY tygodnik GAZETA POLSKA.Ostatni nr.,z 27 01.2016r.Tam dowiesz się zagubiona owieczko trochę o historii Polski o swoich poplecznikach banksterach powiązaniach konkretnych nazwiskach datach faktach.I nie przepisuj artykułów błagam jak umiesz tak napisz ,ale własnymi słowami.
obiektywny (89.229.97...) 30-01-2016 19:46
370.
        Ad. obiektywny. Czytaj dalej jak sam nazywasz szmatławca "Gazetę Polską: Cytat "Jarosław Kaczyński - Człowiekiem Roku "Gazety Polskiej" Cytat "Prezydent Andrzej Duda otrzymał tytuł Człowieka Roku 2015, przyznany przez Kluby Gazety Polskiej."
Stargard (83.11.82...) 31-01-2016 09:57
371.
        Ha-ha-ha. JA CZYTAM "Die Welt"... "Die Welt": Kaczyńskiemu dano w ręce potężne narzędzie... "Die Welt": Kaczyńskiemu dano w ręce potężne narzędzie Niemieckie media piszą o zmianach w polskim wymiarze sprawiedliwości. "Jarosławowi Kaczyńskiemu dano w ręce narzędzie, pozwalające mu ingerować w przebieg dochodzeń. To potężne narzędzie" - pisze "Die Welt". -"Polska odebrała niezależność sześciu tysiącom prokuratorów" - tak "SZ" ocenia ustawę uchwaloną przez PiS, łączącą Prokuraturę Generalną z Ministerstwem Sprawiedliwości. Na czele nowego organu stanie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Zdaniem "SZ", polscy prokuratorzy często byli uzależnieni od interesów politycznych władzy państwowej. "Zbigniew Ziobro już raz sprawował obydwa urzędy, tj. prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości. Było tak w latach 2005-2007" - czytamy na łamach monachijskiego dziennika. "SZ" twierdzi, że "Ziobro naruszał wtedy często normy państwa prawa, uciekając się nawet do nielegalnego podsłuchiwania przeciwników politycznych". Stało się to powodem uniezależnienia prokuratury generalnej od ministerstwa sprawiedliwości i przekształcenia jej w 2011 roku w odrębny urząd państwowy. Nowa ustawa o prokuraturze, przyjęta przez Sejm, wejdzie w życie po zatwierdzeniu jej przez "także kontrolowany przez PiS" Senat i po podpisaniu przez "wysuniętego przez PiS prezydenta". Prokuratury regionalne, które zastąpią prokuratury apelacyjne, zostaną podporządkowane nowej Prokuraturze Krajowej, która będzie mogła ich łatwo przenosić lub zwalniać. Sprawy o wykroczenia służbowe i przestępstwa popełnione przez prokuratorów nie będą wyjaśniane przez sądy, tylko specjalny wydział wewnętrzny, podporządkowany ministrowi Ziobrze - wyjaśnia dziennik. Zniesienie niezależności prokuratury jest skutkiem kilku ustaw, które "praktycznie sparaliżowały polski Trybunał Konstytucyjny" - twierdzi "SZ". Dziennik informuje, że 8 lutego do Polski przyjadą eksperci z Rady Europy, aby ocenić, czy zmiany dotyczące TK są zgodne z prawem europejskim. "Jednak na podstawie sygnałów napływających z kół rządowych można oczekiwać, że Polska może nie zechcieć dostosować się do opinii unijnych ekspertów" - konstatuje monachijska gazeta. "Die Welt" o nowelizacji ustawy o prokuraturze "O tym, co PiS myśli o niezależnym sądownictwie można wnosić na podstawie projektu konstytucji tej partii z 2010 roku, który zniknął cicho i ukradkiem z jej strony internetowej przed wyborami parlamentarnymi. Mógłby on bowiem przestraszyć umiarkowany elektorat, który ostatecznie przyniósł PiS-owi przekonujące zwycięstwo wyborcze" - pisze berliński dziennik. "W międzyczasie PiS zdystansował się od tego projektu, ale to nie znaczy, że nie ma innych źródeł, na podstawie których można sądzić, jak ta »partia Kaczyńskiego« wyobraża sobie idealny porządek polityczny" - czytamy dalej. "Jarosławowi Kaczyńskiemu, jako wpływowemu, ale kryjącemu się w cieniu politykowi, pociągającemu dyskretnie za sznurki, przypisuje się nienasycony głód władzy. Teraz dano mu w ręce narzędzie, pozwalające mu ingerować w przebieg dochodzeń. To potężne narzędzie, które w najgorszym wypadku mogłoby zostać użyte albo do ochrony partyjnych kolegów przed wymiarem sprawiedliwości, albo do wszczęcia dochodzenia przeciwko nazbyt krytycznym dziennikarzom lub opozycyjnym politykom" - twierdzi berliński dziennik.
Stargard (83.11.82...) 31-01-2016 10:05
372.
        Według tego co mówił na wiecu żydowski dziennikarz Blumsztajn to rozumiem, że wszyscy którzy przyszli z KODem manifestować robią to w imię zwolnionych biednych dziennikarzy !!!!! Brawo emeryci i renciści i ci tyrający w demokratycznym i wolnym kraju za 500 euro miesięcznie - róbcie wiece i solidaryzujcie się z Kraśkami, Lisami, Petrusami i innymi bogaczami żeby im jeszcze lepiej było. A kiedy ja się pytam ten biedny dziennikarz Krasko albo Lis manifestował i wycierał swoje nazwisko za zwolnionego z jakiegokolwiek polskiego zakładu przeciętnego niskobudżetowego KOWALSKIEGO ??????????? Robią Was w jajo i manipulują wami - to nie wy będziecie czerpać garściami, nie wy tylko oni i ich grono. Ta KLASA od zawsze była na posyłki i robiła pod zlecenie - dlatego to dzisiaj Vipy a wy jesteście po to by ich promować. Ryszard Petru o uchodźcach: "Możemy się uczyć od Niemców. Najlepiej przyjmować ich do parafii" Warto przypomnieć słowa Ryszarda Petru z września ubiegłego roku, kiedy pytany o kwestie przyjmowania uchodźców z Bliskiego Wschodu wypalił, że "Możemy się uczyć od Niemców. Najlepiej przyjmować ich do parafii". W 2015 roku w granice Niemiec przybyło ok. 1 mln uchodźców, z czego większość okazała się być mężczyznami, a ok. 80 proc. z nich nie przeszła żadnej weryfikacji przez służby i nikt nie kontroluje tego, co aktualnie robią w RFN. Panie Petru - kolejna świetna rada z pana strony! Tak trzymać! Ryszard Petru, przepytywany we wrześniu ubiegłym roku przez Monikę Olejnik na antenie Radia Zet w sprawie kryzysu migracyjnego, powiedział, iż "Polska ma moralny obowiązek przyjąć uchodźców, którzy nie mogą funkcjonować w swoich krajach. Polska, jako kraj europejski, ma obowiązek to zrobić". Pytany o to, jak mamy to zrobić, odpowiedział: "Możemy się uczyć od Niemców. Najlepiej - zgodnie z apelem Franciszka - przyjmować ich do parafii".  W tym kontekście warto przypomnieć liderowi Nowoczesnej, że nasi zachodni sąsiedzi w ubiegłym roku przyjęli około 1 miliona islamskich uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Problem w tym, że większość z nich to młodzi mężczyźni, a około 80 proc. z nich nie przeszła żadnej weryfikacji przez niemieckie służby. Jakby tego było mało nikt nie kontroluje tego, co aktualnie robią na terytorium Niemiec. Ostatnio zaś okazało się, że to głównie "uchodźcy" stoją za ponad 1000 atakami na tle seksualnym i rabunkowym na niemieckie kobiety w noc sylwestrową. Tak więc panie Petru - pomysł, aby w sprawie uchodźców powielać zachowanie rządu w Berlinie nie wydaje się być trafiony. Tak trzymać Petrusy.!!!!
dipsy (89.229.100...) 31-01-2016 11:29
373.
        To pokazuje jak nieprofesjonalne i stronnicze są to nie pisma ale brukowce TAK WIEC WNOSZĘ O ZMNIEJSZENIE NA TERENIE POLSKI OBCYCH MEDIÓW DO 10 % BO ICH POWIĄZANIA Z OKRADAJĄCYMI POLAKÓW PSEUDO ELITAMI SA AZ NAD TO WYRAŹNE
POLAK (83.21.71...) 31-01-2016 11:36
374.
        "Kłamstwo to sposób PiS". Politycy komentują kontrowersyjną wypowiedź Patryka Jakiego... - To nie był incydent. PiS ma wpisane kłamstwo w retorykę, jako sposób na uprawianie polityki - powiedział Andrzej Halicki w programie "Kawa na ławę" w TVN24, którego goście komentowali wypowiedź Patryka Jakiego o rzekomej agencji towarzyskiej w mieszkaniu posła Roberta Kropiwnickiego. Wiceminister sprawiedliwości powoływał się na skargi mieszkańców. - Gdybyście nie przerywali, to byście wiedzieli, co poseł Jaki chce powiedzieć - odpowiedział Halickiemu Bartosz Kownacki z PiS. -Przypomnijmy: Patryk Jaki zabrał głos pod koniec czwartkowych głosowań nad ustawami reformującymi prokuraturę i łączącymi funkcje ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. - Sytuacja jest trudna, bo poseł Kropiwnicki wychodzi na mównicę i mówi wielokrotnie o standardach. Problem polega na tym, że mieszkańcy okręgu pana posła Kropiwnickiego skarżą się, że pan poseł Kropiwnicki w swoim mieszkaniu prowadzi agencję towarzyską - powiedział poseł PiS. Marszałek Marek Kuchciński przerwał mu wystąpienie. - To nie był incydent. PiS ma wpisane kłamstwo w retorykę, jako sposób na uprawianie polityki - ocenił poseł PO Andrzej Halicki. Zdaniem Bartosza Kownackiego z PiS, wypowiedź "źle wybrzmiała", ponieważ posłowie Platformy nie pozwolili mu dokończyć wystąpienia, co świadczy o braku "elementarnej kultury w Sejmie". - Gdybyście nie przerywali, to byście wiedzieli, co poseł Jaki chce powiedzieć - stwierdził Kownacki. Dodał, że skargi mieszkańców nie były anonimowe. Piotr Zgorzelski z PSL ocenił, że posługiwanie się przez wiceministra sprawiedliwości "donosami" to zły znak dla dalszego funkcjonowania zreformowanej prokuratury, ponieważ "takie smaczki polityk może wypuszczać do prasy na przykład przed zakończeniem śledztwa". - Jak się czuło tysiące prokuratorów, gdy ich szef z mównicy rozprawiał o agencjach towarzyskich? - pytał poseł. Paweł Mucha z Kancelarii Prezydenta uznał, że najważniejsza jest praca Jakiego w ministerstwie sprawiedliwości, m.in. nad rejestrem pedofilów. - Była to niefortunna wypowiedź, ale takich w parlamencie jest wiele i padają z różnych stron - powiedział. - Komentowanie tej sprawy godzi w inteligencję - stwierdziła z kolei Kamila Gasiuk-Pihowicz. Posłanka .Nowoczesnej dodała, że Jarosław Kaczyński powinien zadbać o to, żeby poseł Jaki "już nigdy się nie wypowiadał". "Ziobro będzie sterował armią upolitycznionych prokuratorów" Goście programu "Kawa na ławę" odnieśli się też do przyjętej ustawy ws. połączenia funkcji MS i PG. Poseł Zgorzelski przypominał, że za rządów koalicji PO-PSL funkcje te zostały rozdzielone "na bazie doświadczeń, których efektem była m.in. śmieć Barbary Blidy". - Dziś obywatel ma prawo się bać, że prokuratura jest zależna od polityka - ocenił. Kownacki podkreślił, że PiS chciał takiej reformy "od dawna" i wszyscy znali to stanowisko. - Prokuratura jest niezależna w Rosji i widzimy, jak to wygląda. Wreszcie wracamy do normalności - powiedział poseł PiS, zapewniając, że Zbigniew Ziobro będzie odpowiadał "za każdą wpadkę". Zdaniem Gasiuk-Pihowicz, przyjęta w czwartek ustawa to kolejny krok "rozmontowywania państwa", a w połączeniu z ustawą o policji tworzy "mieszankę wybuchową". - Prokurator Generalny będzie sterował armią upolitycznionych prokuratorów. Będzie mógł podwładnemu zabrać sprawę, zdjąć klauzulę tajności, zlecić prowokację - wymieniała posłanka .Nowoczesnej. - PiS buduje system politycznego nadzoru i sterowania. Nie nazwę tego PRL bis, ale PRL PiS. Legalizuje się coś, co było zawsze przestępstwem i naruszeniem norm -skomentował Halicki. Przedstawiciel Kancelarii Prezydenta stwierdził, że poseł PO nie zna zasad funkcjonowania prokuratury. Jednocześnie zasugerował, że Andrzej Duda podpisze ustawę. - Polacy oczekują dobrze funkcjonującego systemu sprawiedliwości, dlatego m.in. Andrzej Duda wygrał wybory - mówił Paweł Mucha. Dodał, że "nie demonizowałby" Zbigniewa Ziobry. Kornel Morawiecki również uznał, że należy dać ministrowi sprawiedliwości "kredyt zaufania". - Powszechne odczucie ludzi jest takie, że polskie sądy są słabe i bezradne wobec pieniędzy czy układów - zaznaczył poseł z Kukiz'15. Co wprowadza ustawa ws. prokuratury? Według ustaw Prokurator Generalny ma uzyskać prawo bezpośredniego kierowania prokuraturą, wydawać zarządzenia, wytyczne i polecenia. PG może też zwrócić się do odpowiednich służb o przeprowadzenie czynności operacyjno-rozpoznawczych, jeżeli są w związku z toczącym się śledztwem. PG mógłby też "w szczególnie uzasadnionych wypadkach" znosić klauzule tajności nałożone przez inne instytucje (obecnie tylko wytwórca tajnego materiału może uchylić klauzulę, którą nałożył). W miejsce Prokuratury Generalnej ma być powołana Prokuratura Krajowa; w miejsce prokuratur apelacyjnych - prokuratury regionalne. Jeden z przepisów stanowi, że z dniem wejścia ustawy w życie wygasają kadencje prokuratorów powołanych do pełnienia funkcji w jednostkach prokuratury powszechnej. W Prokuraturze Krajowej będą mogły być prowadzone śledztwa w sprawach "o obszernym materiale dowodowym, a także zawiłych pod względem faktycznym lub prawnym" - niezależnie od ich właściwości miejscowej i rzeczowej, o czym będzie decydował Prokurator Generalny. Na poziomie PK funkcjonować też ma Wydział Spraw Wewnętrznych, którego zadaniem będzie prowadzenie postępowań przygotowawczych w sprawach "najpoważniejszych czynów przestępnych popełnionych przez sędziów, prokuratorów i asesorów". Projekt znosi obowiązującą obecnie kadencyjność funkcji kierowniczych w prokuraturze. Zakładana jest likwidacja odrębnej prokuratury wojskowej. Zachowana będzie odrębność prokuratorów IPN (pracują oni dziś w pionie lustracyjnym oraz w śledczym, ścigającym zbrodnie komunistyczne i hitlerowskie). Obecną Krajową Radę Prokuratury ma zastąpić - złożona wyłącznie z prokuratorów - Krajowa Rada Prokuratorów przy PG. Prokuratorskie postępowania dyscyplinarne mają stać się jawne. Jawne mają być też prokuratorskie oświadczenia majątkowe. Zapisano, iż "nie stanowi przewinienia dyscyplinarnego działanie lub zaniechanie prokuratora podjęte wyłącznie w interesie społecznym". Jak - w odpowiedzi na krytykę opozycji - wskazywało MS, przepis nie oznacza braku odpowiedzialności prokuratorów, gdyż "w żadnym wypadku nie zwalnia on prokuratora od odpowiedzialności karnej". Projekty skrytykował w przekazanej Sejmowi opinii obecny prokurator generalny Andrzej Seremet; przeciw połączeniu funkcji MS i PG opowiedziała się też Krajowa Rada Sądownictwa i Krajowa Rada Prokuratury. Połączenie funkcji MS i PG negatywnie oceniła ponadto I prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Gersdorf. W okresie rządów PO-PSL przez kilka lat trwały prace nad nową ustawą Prawo o prokuraturze. Nie została ona jednak przyjęta przez ówczesny rząd. Obecna ustawa pochodzi z 1985 r. i była wielokrotnie nowelizowana. Prokuratura została uniezależniona od ministerstwa sprawiedliwości w 2009 r. - prokurator generalny Andrzej Seremet zaczął urzędowanie 1 kwietnia 2010 r. Oddzielenie tych funkcji było realizacją programu wyborczego PO. Rozdział od początku krytykowało PiS, wskazując, że minister za pośrednictwem prokuratury powinien móc wpływać na politykę karną. Przywrócenie połączenia tych funkcji PiS zapowiadało w kampanii wyborczej.onet.pl
Stargard (83.11.152...) 31-01-2016 18:16
375.
        PiS pozywa "Wyborczą" za "tak działa państwo mafijne" z komentarza Wojciecha Czuchnowskiego... Partii Jarosława Kaczyńskiego nie spodobał się krytyczny komentarz w "Wyborczej". Pozwała więc dziennikarza do sądu. Czy procesami PiS będzie uciszać wolne media, nad którymi nie ma kontroli? -Rządzący PiS wytoczył cywilny proces o ochronę dóbr osobistych Wojciechowi Czuchnowskiemu, dziennikarzowi "Gazety Wyborczej", i wydawcy gazety. Czuchnowski w połowie listopada ubiegłego roku napisał na pierwszej stronie informacyjny tekst o tym, jak prezydent Andrzej Duda, łamiąc dotychczasowe zasady, ułaskawił skazanego nieprawomocnie na więzienie za nadużycie władzy Mariusza Kamińskiego, wiceprezesa PiS i byłego szefa CBA. Obok w komentarzu Czuchnowski wyraził opinię o prawniczo wątpliwym akcie łaski prezydenta. Czuchnowski komentował, że PiS wywiera naciski na wymiar sprawiedliwości, bo nigdy nie zaakceptował wyroku na byłego szefa CBA. "Samo mianowanie skazanego na trzy lata Kamińskiego ministrem ds. służb było policzkiem dla poczucia przyzwoitości i okazaniem całkowitego braku szacunku dla władzy sądowniczej. Prezydent poszedł dalej - anarchicznym gestem wyeliminował sąd z procesu wymierzania sprawiedliwości i ułaskawił Kamińskiego. Decyzję podjął pokątnie, bez konsultacji z prokuraturą" - ocenił dziennikarz. Podkreślił, że w ten sposób prezydent "stawia ponad prawem siebie, kolegów i działaczy swojej partii". A "służbom kierowanym przez Kamińskiego dał zielone światło do nadużyć, sygnał, że wszystko im wolno, a sądów nie muszą się bać". I zakończył zdaniem, które oburzyło PiS: "Tak nie działa państwo demokratyczne. Tak działa państwo mafijne". Za porównanie do państwa mafijnego partia żąda teraz przeprosin od dziennikarza i Agory, wydawcy "Wyborczej". Przeprosiny miałyby się ukazać na pierwszej stronie "Wyborczej", na portalu Wyborcza.pl, gdzie też ukazał się komentarz, oraz mają być wysłane do siedziby PiS w formie tradycyjnego listu. W pozwie PiS zarzuca, że naruszono dobro osobiste partii w postaci dobrego imienia. Narzeka, że dziennikarz wykreował jej nieprawdziwy obraz, więc naraził PiS na utratę zaufania społecznego. Bo komentarz imputuje, że PiS to w istocie "zorganizowana grupa przestępcza, która sprawuje władzę w państwie". Partia tłumaczy, co to jest mafia - tajna sycylijska organizacja przestępcza z głównym ośrodkiem w Palermo - powołując się na definicję z... internetowej Wikipedii. Autorem pozwu jest kancelaria Gotkowicz, Kosmus, Kuczyński z Gdańska. Po wybuchu afery podsłuchowej jej przedstawiciele weszli do władz spółki Hawe, w której Marek Falenta (główny oskarżony w aferze) miał akcje. Ta sama kancelaria wytoczyła w imieniu Falenty kilkanaście procesów o sprostowania, starając się wykazać (w kontrze do prokuratorskich zarzutów postawionych Falencie), że nieprawdziwe są wszelkie medialne sugestie łączące Falentę z aferą podsłuchową. Kancelaria reprezentowała też w rozmaitych procesach PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Ze sprawozdania finansowego PiS za 2013 r. wynika, że partia płaciła kancelarii po 36 900 zł miesięcznie. W poprzednich latach ci sami prawnicy w imieniu Kasy Krajowej SKOK z Sopotu zasypywali "Wyborczą" i "Politykę" żądaniami publikacji dziesiątek sprostowań i przeprosin. Również sama kancelaria pozwała "Newsweek" i "Gazetę Wyborczą", zarzucając, że bezzasadnie jest wiązana z Falentą i aferą podsłuchową. Pozwy polityków przeciwko dziennikarzom nie są rzadkie, ale nie zdarza się, by pozywała ich partia, w dodatku rządząca. Z orzecznictwa sądów i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wynika, że krytyka polityków przez dziennikarzy ma szerokie granice, a politycy jako osoby publiczne muszą mieć grubą skórę. Trybunał podkreśla, że rolą prasy jest kontrolowanie polityków i patrzenie władzy na ręce. Najszersze granice dopuszczalnej krytyki Trybunał w Strasburgu zakreśla w przypadku rządów i rządzących, podnosząc, że ze względu na swoją dominującą pozycję winni okazywać powściągliwość w sięganiu po jakiekolwiek sankcje wobec dziennikarzy. W publicznej dyskusji na ważne tematy społeczne usprawiedliwione są nawet bardzo ostre stwierdzenia, których prawdziwości dziennikarz nie ma obowiązku wykazywać. Granice krytyki są jeszcze szersze w komentarzach, tekstach o charakterze opinii czy felietonach. A tekst Wojciecha Czuchnowskiego był komentarzem, choć PiS w pozwie nazywa go błędnie tekstem "opatrzonym słowem komentarz". Czy to celowy zabieg, by przekonać sąd, że opinia jest artykułem, w którym mniej dziennikarzowi wolno, pozbawionym sądów wartościujących? A takie znalazły się w komentarzu, który tak się nie spodobał w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej. W ostatnich latach polskie sądy w podobnych sprawach orzekały na korzyść prasy, poszerzając prawo do krytyki polityków. Korzystne dla mediów wyroki zapadały zwłaszcza w procesach wytaczanych prawicowej prasie, w tym w procesach za opinie i komentarze. Sądy w takich sprawach dopuszczały nawet napisanie przez autora nieprawdy, dowodząc, że tekst opinii rządzi się innymi prawami i jest to wyraz oceny autora, a nie przedstawienie faktów, jak w zwykłych artykułach. Tak było np. w sprawie, jaką wytoczył Adam Michnik, redaktor naczelny "Wyborczej", publicyście Rafałowi Ziemkiewiczowi, który napisał, że Michnik pozwami sądowymi "terroryzuje" prawicowych publicystów i działaczy. Ziemkiewicz proces wygrał, choć napisał nieprawdę, że Michnik terroryzuje adwersarzy przy pomocy rozgrzanych i usłużnych sędziów. Sąd powołał się m.in. na to, że Ziemkiewicz nie wykonuje zawodu dziennikarza, tylko jest publicystą i tym samym wolno mu więcej. Jeszcze dalej poszedł sąd w sprawie dotyczącej publikacji "Gazety Polskiej". Uwalniając od odpowiedzialności wydawcę tego tygodnika i Tomasza Sakiewicza, Sąd Apelacyjny w Warszawie stwierdził, że artykuł w "Gazecie Polskiej" miał charakter wypowiedzi politycznej należącej do sfery debaty publicznej. I chociaż wizja rzeczywistości przedstawiona w tej gazecie była całkowicie od rzeczywistości oderwana i nie znajdowała potwierdzenia w faktach, to jednak nie można się domagać od pozwanych obowiązku udowadniania ich prawdziwości czy też nakazywania odwoływania głoszonych poglądów politycznych. Czy Czuchnowski też dostanie takie prawo, nawet jeśli użył mocnych słów do porównania metod państwa rządzonego przez PiS? Wszak w pozwie partia sama przyznaje, że w potocznym odbiorze "mafijne państwo to takie państwo, w którym władza bez wahania popełnia przestępstwa, by tylko zrealizować swoje cele". Czy dziś po dwóch miesiącach rządów PiS nie mamy więcej przykładów właśnie naginania prawa i braku szacunku dla najważniejszego aktu prawnego, czyli konstytucji? Z Trybunału Konstytucyjnego zrobiono atrapę. Media publiczne, służbę cywilną i prokuraturę czekają upartyjnienie i czystki. Za chwilę najprawdopodobniej będzie ograniczona niezależność sądów w imię "dobrej zmiany" PiS. Czy tak działa praworządna władza, która nie liczy się z opiniami prawnymi, opozycją? Czy to demokratyczne metody, czy "mafijne" - gdy o tym, co słuszne, decyduje organizacja partyjna, a polecenia wydawane są z samej góry przez prezesa? Czy w państwie prawa decyzje zapadają pod osłoną nocy, czy jest to bardziej styl mafijny? Jedno jest pewne. Pozwem przeciwko dziennikarzowi PiS wysyła innym mediom ostrzeżenie, że partia czuwa i będzie na krytyczne teksty reagować cenzurą następczą, czyli pozwami do sądu i sankcjami wobec dziennikarzy. wyborcza.pl
Stargard (83.11.152...) 01-02-2016 09:48
376.
        Patryk Jaki: Jedyna grupa zadowolona z działań prokuratury za czasów PO to mafia pruszkowska... „Jest jedna grupa w Polsce, która jest zadowolona z działania prokuratury za czasów Platformy Obywatelskiej – mafia pruszkowska. To prokuratura za rządów PO doprowadziła do tego, że mafia pruszkowska wyszła na wolność. Sąd nie pozostawił suchej nitki na pracy prokuratury. Teraz mafia pruszkowska i inne mafie nie będą miały powodu do radości. Będziemy twardo walczyć ze zorganizowaną przestępczością” – mówi gość Kontrwywiadu RMF FM, wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. -Mówi, że sąsiedzi skarżą się, że poseł w swoim mieszkaniu prowadzi agencję towarzyską - nijak, przyzna pan, ma się to do debaty o połączeniu funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. - A tu się z panem nie zgodzę, ponieważ... Będzie mnie pan przekonywał? - Przerwano mi wypowiedź w połowie, ale chcę panu powiedzieć, ustalmy fakty: to jest tak, że większość spraw w Polsce, która kończy się wyrokiem (czy znaczna część) jest oparta albo o procesy poszlakowe, albo o zeznanie jednego, dwóch kluczowych świadków. Proszę sobie wyobrazić, że w tej sprawie 10 osób - nie anonimowo, tak jak piszą media - ale z imienia i nazwiska, czyli praktycznie wszyscy sąsiedzi mieszkania, które wynajmuje pan poseł Kropiwnicki, napisali wprost, na piśmie, że "panie pośle, w pana mieszkaniu jest agencja towarzyska". No i teraz pojawia się pytanie, czy w takich sprawach prokuratura powinna interweniować czy nie? Ja chciałbym tylko zadać pytanie, czy to jest tak, że prokuratura powinna interesować się sprawami zwykłych ludzi, czy politycy powinni stać ponad prawem? Ale panie ministrze, tego wszystkiego pan nie powiedział. Pan tylko powiedział o pośle Kropiwnickim, że sąsiedzi się skarżą, że prowadzi agencję towarzyską w swoim mieszkaniu i to była kropka w pańskim zdaniu. Po co poważny człowiek, po co wiceminister sprawiedliwości, po co za chwilę zastępca prokuratora generalnego zbiera haki i haczyki na posłów opozycji? - Ale to nieprawda, to nie była kropka. Przecież pan widział, że ja rozwijałem kolejne zdanie i mi przerwano. To jest moim zdaniem spór fundamentalny. Jeśli nawet - po co panu taka wiedza o posłach opozycji? - Bo to jest spór fundamentalny panie redaktorze, ja panu przypominam, że sutenerstwo to jest jednak w kodeksie karnym bardzo precyzyjnie określone przestępstwo. Doskonale o tym wiem. - Jeżeli pan wie, to chcę panu powiedzieć, że to jest spór fundamentalny - czy baronowie PO, czy kiedy jest konflikt między zwykłymi ludźmi, a baronami PO, czy jakimiś innymi politykami - to czy ci politycy powinni stać ponad prawem. Ja chce tylko powiedzieć... Pan uważa, że pan poseł Kropiwnicki stoi ponad prawem? - Ja uważam, że w tej sytuacji jednak prokuratura powinna sprawdzić i wyjaśnić - czy to jest prawda czy nie. A nie sprawdziła dlatego, że poseł Kropiwnicki jest posłem Kropiwnickim? - A dlaczego nie sprawdziła, proszę mi powiedzieć? A czy pana sąsiedzi skarżą się, że pan prowadzi agencję towarzyską? Chcę panu powiedzieć, że moi też się nie skarżą, czyli sytuacja jest chyba niestandardowa, pan przyzna. Tego pan nie może być pewny, bo być może się skarżą, a pan jeszcze o tym nie wie. - Nie, raczej bym wiedział. Pan wybaczy, ale raczej bym wiedział. Chociażby z tych powodów, o których pan wcześniej mówił. Czyli jeszcze raz podkreślę - my stawialiśmy zarzut prokuraturze, w mojej ocenie celny, tzn. czy prokuratura dalej będzie maszynką do umarzania postępowań i nie będzie się interesowała zwykłymi ludźmi szczególnie tam, kiedy chodzi o ważnych polityków. Dużo pan takich haków zebrał na posłów opozycji? - To nie są haki. No haczyk, rzeczywiście. - Ale nie, pan jest złośliwy, ale rozumiem, że w pana opinii, jak jest taka sytuacja, prawie wszyscy sąsiedzi mówią, że w tym mieszkaniu jest agencja towarzyska, to prokuratura nie powinna się tym interesować. Nie, uważam, że prokuratura się powinna tym interesować, ale to jest sprawa prokuratury i to nie jest sprawa na trybunę sejmową i to nie jest sprawa, którą wiceminister sprawiedliwości w poważnej debacie powinien wykorzystywać do uderzania w posła opozycji, tak uważam. Ale rozumiem, że pan też tak uznał, skoro pan posła przeprosił? - Nie, rzeczywiście gdyby pozwolono mi skończyć, to lepiej bym potrafił skonkludować to zdanie. Natomiast chcę panu powiedzieć, że jeśli chodzi o prokuraturę, to właśnie jakie miejsce, jak nie mównica sejmowa, jest dobre do tego, żeby pokazać, że prokuratura nie interesuje się sprawami zwykłych ludzi? Przepraszam bardzo, ale jeżeli prokuratura w tej sprawie - pan sam przyznał - powinna to wyjaśnić, to ja uważam, że mównica sejmowa jest dobrym miejscem, żeby to przypomnieć. Ale też doskonale pan wie, że daje pan opozycji do ręki świetny argument. Tak oto będzie działała prokuratura w momencie, kiedy będzie pod kontrolą polityczną - mówią posłowie opozycji. "Będzie operowała insynuacjami, podejrzeniami, fałszywymi albo pospiesznymi oskarżeniami i minister Jaki tego dowiódł". - Właśnie tak będzie działała prokuratura, ale inaczej niż to rozumie opozycja. Prokuratura zacznie się wreszcie interesować sprawami zwykłych ludzi. Tysiące postępowań w Polsce jest umarzanych - tam, gdzie ludzie mówią o lokalnych układach. Tam, gdzie wszyscy wiedzą, kto jest przestępcą. Tak jak np. sprawa Wołczyna, słynnej wycinki drzew - a prokuratura działa jak maszynka do umarzania postępowań. My chcemy, żeby prokuratura była ważnym organem państwa, żeby dbała o bezpieczeństwo. Nie możemy się zgodzić na takie postępowanie, że jak jest polityk, to stoi ponad prawem. Nie. Ale wiecie doskonale, i pan o tym wie, że w polskiej rzeczywistości natychmiast rodzi to podejrzenia, że prokuratura jest wykorzystywana do walki politycznej. I dzisiaj tymi podejrzeniami opozycja będzie uderzała w rządzących. A jak pan zacznie być opozycją, a nie rządzącym, to pan będzie tymi podejrzeniami, czy takimi argumentami uderzał w rządzących. Widzi pan polską rzeczywistość przez lata. Pomijam już posła Kropiwnickiego. Mówię generalnie, o generalnym konflikcie interesów w sytuacji, kiedy prokuratura jest podległa politykowi. - Zgadzam się, że precyzyjnie trzeba dobierać słowa, tylko problem polega na tym, co wtedy, kiedy się przerywa słowa i nie byłem w stanie skończyć. Zamknijmy ten temat. Pan, rozumiem, przeprasza pana posła Kropiwnickiego. - Za źle sformułowane zdanie. Natomiast to, że 10 sąsiadów, czyli prawie wszyscy, o tym mówili, to jest fakt. Pytanie, czy traktujemy tych ludzi jak wariatów, czy polskie państwo powinno ich traktować poważnie. Uważam, że poważnie. Wracając do prokuratury - jest jedna grupa w Polsce, która jest zadowolona z działania prokuratury za czasów Platformy Obywatelskiej. Wie pan jaka? Mafia pruszkowska. To prokuratura za czasów rządu Platformy Obywatelskiej doprowadziła do tego, że mafia pruszkowska wyszła na wolność. Sąd nie pozostawił suchej nitki na pracy prokuratury. Rozumiem, że mafia pruszkowska za czasów rządzenia prokuraturą przez Zbigniewa Ziobrę, nie będzie miała powodów do radości. - Pan wybaczy, mafia pruszkowska i inne mafie nie będą miały powodów do radości. Będziemy twardo walczyć ze zorganizowaną przestępczością. A jest pan przekonany, że to Zbigniew Ziobro zostanie prokuratorem generalnym? - Jestem przekonany. Bo wie pan, że w Prawie i Sprawiedliwości pojawiają się różne pogłoski. Takie np. że Zbigniew Ziobro był dobry na to pierwsze okrążenie, natomiast kiedy przeprowadził tę najważniejszą reformę, to Jarosław Kaczyński mu podziękuje. - Czyli się sprawdził i teraz można mu podziękować? Powiem tak - polityk nie powinien być przywiązany do żadnej funkcji, to jest praca i służba Polsce. Ale powiem jedno - Zbigniew Ziobro ma w sobie bardzo dużo determinacji, aby walczyć z przestępczością, tak jak to robił w latach 2005-07. Czyli, że rozumiem, iż o ile Patryk Jaki jest mocnym punktem rządu, to Zbigniew Ziobro jest jego opoką. - Zbigniew Ziobro jest na pewno opoką, a Patryk Jaki jest tylko skromnym pracownikiem winnicy pańskiej. Czy to, że doświadczeni prokuratorzy z tej winnicy pańskiej, prokuratorskiej, odchodzą stanowi dla pana powód do troski? - Powinien stanowić powód do troski, ale kiedy się przyjrzymy szczegółom, to chcę państwu powiedzieć, że odchodzi może stu prokuratorów i z naszej wiedzy wynika, że głównie funkcyjnych. Podobno tych stu najbardziej doświadczonych. - Ale mogę się domyślać, dlaczego odchodzą. Problem polskiej prokuratury polega też na tym, że zaledwie tylko ok. 40 proc. prokuratorów, to byli prokuratorzy liniowi, czyli tacy, którzy prowadzili postępowania ws. jakichkolwiek przestępstw. Reszta prokuratorów to byli prokuratorzy funkcyjni, tzn. tacy, którzy prowadzili jakiś nadzór, albo sprawowali jakieś funkcje, albo edukowali prokuratorów. My wpisujemy w tej ustawie, że każdy prokurator będzie miał swój referat, tzn. że każdy prokurator przechodzi na linię. Nie będzie tych funkcyjnych. - Niestety myślę, że część prokuratorów, ale to jest moja opinia, boi się, tego że będzie musiała wreszcie zacząć ciężko pracować i odchodzi na całkiem niezłą emeryturę. Ale rozumiem, że tworzą też miejsca dla młodych, nieskażonych kadr i to pana cieszy. - Nie użyłem tego terminu "nieskażony", natomiast cieszy mnie też to, że młodzi prokuratorzy będą mieli szansę się wykazać, bo pan wybaczy, ale według oceny społecznej prokuratura jest oceniana w tej chwili najgorzej w przeciągu ostatnich dziesięciu lat, czyli w przeciągu dekady i wcale się nie dziwię, że tak jest. Nie dziwi się pan? - Nie dziwię się dlatego, że z czego prokuratura Andrzeja Seremeta zostanie zapamiętana? Zostanie zapamiętana z wyjątkowej nieudolności, jeżeli chodzi o sprawę Amber Gold. Z wyjątkowej nieudolności, jeżeli chodzi o śledztwo w sprawie Papały i innych afer. Chcę panu powiedzieć, że na przykład prokuratura za czasów Platformy, to jest prokuratura, gdzie regularnie w sprawie podsłuchowej wyciekały akta... ... przez grzeczność nie przypomnę panu z czego została zapamiętana prokuratura Zbigniewa Ziobry... - ... ale chcę panu powiedzieć, że na przykład, okej, ze sprawy śląskiej, a wie pan, że w tej sprawie, gdzie tak szeroko oskarżano Zbigniewa Ziobro, to właśnie mafia węglowa została skazana prawomocnym wyrokiem. Kto miał rację w tej sprawie? Panie ministrze, to na koniec dwa ostatnie pytania od słuchaczy. Skąd Ministerstwo Sprawiedliwości wiedziało o osiemdziesięciu podsłuchiwanych prawnikach i dziennikarzach, o których pański szef napisał do Brukseli? - To była wiedza od dziennikarzy i - jak rozumiem - od kogoś z policji, czyli ma wiedzę z materiałów prasowych. Ale pan rozumie, czy pan wie? Bo minister spraw wewnętrznych o tym nie wie, szef policji o tym nie wie, a minister sprawiedliwości o tym wie. Skąd? - Bo przecież były artykuły w prasie, szeroko była opisywana była ta sprawa w prasie... Ale chyba minister sprawiedliwości powinien sięgnąć do źródeł, a nie do artykułów w prasie... - ... odwołał się między innymi do artykułów w prasie... Ale powinien się powołać na źródła. Rozumiem, że ma do nich dostęp? - Ale ma pan jakieś wątpliwości, że za czasów Platformy dziennikarze byli podsłuchiwani? Skąd ta liczba osiemdziesiąt? Nikt jej nie potwierdza. Skąd ja minister sprawiedliwości wziął? - Z gazet. Z gazet. - Wielokrotnie pan mi też zadaje pytania dotyczące, które biorą się gazet, z tego o czym debatuje teraz Polska. Jaka jest dyskusja w polskiej opinii publicznej i Europa ma prawo o tym wiedzieć. Przyzna pan, że lepiej w takiej korespondencji używać faktów, a nie doniesień prasowych, bo te mogą być nieprawdziwe. - Nie znam dokładnej treści tego listu, ale pamiętam, że ta sprawa była głośna w Polsce i dlaczego Europa miała o tym nie wiedzieć. To ostanie pytanie od pana Krzysztofa - jak pan przyjął wczorajsze gwizdy na premier Szydło? - Słabo, bo ja akurat jestem fanem sportu, jak państwo wiecie. Wielokrotnie brałem udział w wydarzeniach gdzie politycy Platformy Obywatelskiej, byli takimi osobami, które wręczały nagrody i nigdy na nich nie gwizdałem. Uważam, że to jest dobra rzecz w polityce, kiedy potrafimy zawrzeć z opozycją jakiś elementarny konsensus, jeżeli chodzi o traktowanie instytucji państwa... ... nie, to chyba nie opozycja gwizdała, tylko kibice... - Ale mówię ogólnie, gdyby w Polsce był konsensus, że jednak w sprawach gdzie obserwuje nas cały świat, żebyśmy wzajemnie na siebie nie gwizdali. ... no pewnie dobrze by też było nie używać takich argumentów, od których zaczęliśmy. Patryk Jaki dziękuję bardzo! - Absolutnie się z panem nie zgadzam, ale pozdrawiam serdecznie. Konrad Piasecki interia.pl
Stargard (79.186.218...) 01-02-2016 10:50
377.
        "ABC": Byli oficerowie służb specjalnych przygotowują medialne prowokacje wymierzone w rząd... -Kilkanaście dni temu warszawskie redakcje obiegła informacja o tym, że ktoś posiada nagrania, na których ma rzekomo kompromitować się wysoko postawiony członek gabinetu Beaty Szydło - pisze w swoim najnowszym wydaniu tygodnik "ABC". Dlaczego informacja o tych nagraniach pojawiła się teraz? Jak tłumaczy w rozmowie z gazetą jeden z oficerów ABW, chodzi "o stworzenie atmosfery niepewności". "To większa operacja, element jakiegoś planu" - dodaje. -Jak podaje tygodnik, byli oficerowie służb, część środowisk opozycyjnych oraz kilkunastu dziennikarzy - często nieświadomych swojego udziału w intrydze - to grupa, która od kilku tygodni próbuje zdestabilizować sytuację w kraju. "Część działań przeciwko rządowi prowadzona jest tajnie. Gra operacyjna wokół kilku ministerstw oraz ważnych postaci Prawa i Sprawiedliwości to element szerszego planu" - czytamy na łamach "ABC". -Dziennikarze gazety dotarli do relacji ze spotkania, w którym uczestniczyli ludzie z dawnego kierownictwa CBA i ABW. "Kilku z nich miało plany sprzedania poufnych informacji, dotyczących życia prywatnego polityków PO oraz obecnej władzy. Dlaczego się z tego wycofali? - pyta informator "ABC". - Ktoś przekonał ich, że poufne informacje mogą przydać się bardziej do celów politycznych, a lojalność byłych oficerów służb może być za kilka lat sowicie nagrodzona stołkami lub funkcjami w ważnych spółkach skarbu państwa. Nie wiem tego na 100 proc., ale wiele na to wskazuje - dodaje informator tygodnika "ABC". Więcej na temat w nowym wydaniu tygodnika "ABC", dostępnym w sprzedaży od 1 lutego.
Stargard (79.186.218...) 01-02-2016 10:59
378.
        Budka: Profesjonalna prokuratura nie powinna być w rękach polityków... ​Profesjonalna prokuratura nie powinna być w rękach polityków - uważa Borys Budka, poseł PO, były minister sprawiedliwości. -Odnosząc się do uchwalonej w zeszłym tygodniu ustawy o prokuraturze, dodał w radiowej Jedynce, że taka sytuacja zawsze rodzi niebezpieczeństwo politycznego charakteru podejmowanych decyzji, bez względu na to, jaka partia rządzi. Były szef resortu sprawiedliwości podkreślił, że w żadnym kraju Unii Europejskiej polityk nie stoi na czele prokuratury. Dodał, że wynika to z faktu, iż prokuratura jest szeroko pojmowanym organem ochrony prawnej, a prokurator posiada bardzo duże kompetencje. Borys Budka dodał, że nowa ustawa dała ministrowi potężne narzędzia do nadzoru prokuratury. Wśród nich jest możliwość wydawania wiążących poleceń każdemu prokuratorowi. Poseł PO wyjaśnił, że w praktyce, "osoba siedząca w Warszawie, w zaciszu gabinetu, będzie mogła decydować o tym, że gdzieś w Polsce, w jakiejś gminie, należy przedstawić przysłowiowemu Kowalskiemu zarzuty. Co więcej, osoba taka, w razie potrzeby, podejmie decyzję, aby poczekać dwa miesiące, zanim zostaną rozstrzygnięte wybory samorządowe". Borys Budka dodał, że zgodnie z nowymi przepisami, szef resortu sprawiedliwości będzie mógł wydawać polecenia dotyczące czynności operacyjnych służb specjalnych. Zauważył przy tym, że minister sprawiedliwości nie nadzoruje przecież służb specjalnych. W czwartek Sejm, a w sobotę Senat - bez poprawek - głosami Prawa i Sprawiedliwości przyjął ustawę o prokuraturze. Przewiduje ona między innymi połączenie funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Ustawa czeka teraz tylko na podpis prezydenta. Ma wejść w życie 4 marca. interia.pl
Stargard (79.186.218...) 01-02-2016 11:08
379.
        Wielowieyska odrzuciła ofertę Kurskiego. "Nie mogę zaakceptować tego, co dzieje się w telewizji publicznej"... -Dziennikarka "Gazety Wyborczej" Dominika Wielowieyska podjęła decyzję, by w styczniu zakończyć współpracę z TVP Info, gdzie prowadziła w soboty program "Puenta". O powodach informowała przed dwoma tygodniami na swoim fanpage'u na Facebooku. Jacek Kurski złożył dziennikarce propozycję, ale ta pozostała nieugięta. "Nie mogę zaakceptować tego, co dzieje się w telewizji publicznej, o czym już pisałam wcześniej" – napisała Wielowieyska na swoim profilu. -"Nie zostałam wyrzucona, dostałam propozycję od nowych władz stacji, by dalej prowadzić ten program" – przekonywała swego czasu dziennikarka. Tuż przed odejściem Kurski złożył jej ostatnią propozycję – prowadzenie autorskiego cyklu publicystycznego zbliżonego formatem do zdjętego z anteny programu "Bliżej" Jana Pospieszalskiego. Prezes TVP obiecał Wielowieyskiej m.in. sporą autonomię jej nowej audycji oraz dobre umiejscowienie w ramówce. Mimo dogodnych warunków dziennikarka odmówiła. "»Wiadomości« są nastawione głównie na obronę najbardziej wątpliwych projektów rządowych i atakowanie wszystkich tych, którzy rząd krytykują. Uważam, że »Wiadomości«, za czasów Piotra Kraśki, były o wiele bardziej wyważone" – tłumaczyła dziennikarka swoją decyzję. natemat.pl
Stargard (79.186.218...) 01-02-2016 14:50
380.
        Tak PiS zamyka kolejne części Sejmu dla dziennikarzy. Sprawdziliśmy to z kamerą... -Prawo i Sprawiedliwość nie lubi dziennikarzy. Dlatego ogranicza im możliwość pracy, zamykając dla przedstawicieli kolejne części Sejmu. Byliśmy tam z kamerą podczas posiedzenia i sprawdziliśmy, gdzie nie można wejść. Kiedy Prawo i Sprawiedliwość rządziło w latach 2005-2007 zabroniono dziennikarzom wstępu do niektórych części Sejmu, m.in. w kuluary. Później ten zakaz zniesiono, ale po odzyskaniu władzy PiS go przywróciło. I idzie jeszcze dalej. Najpierw zabroniono wstępu do kuluarów kamerom, a później wszystkim dziennikarzom. Zakazy mają iść jeszcze dalej. PiS chce zakazać dziennikarzom wstępu do tzw. korytarza wicemarszałków, gdzie gabinety mają zastępcy marszałka Sejmu, a pokój pracy posłów ma .Nowoczesna. Do tego władze Sejmu rozważają wyrzucenie kamer z tzw. korytarza marszałkowskiego, gdzie często nagrywa się rozmowy z politykami – informowała "Rzeczpospolita". Według niektórych ograniczenia mogą iść jeszcze dalej: władze Sejmu mogą zakazać ustawiania kamer na galerii dziennikarskiej. I chyba nie jest przypadkiem, że dokładnie naprzeciwko niej siedzi prezes Jarosław Kaczyński, więc kamery mogą obserwować, jak przyjmuje kolejnych interesantów. Więcej o porządkach PiS w Sejmie na naszym filmie. natemat.pl
Stargard (79.186.218...) 01-02-2016 14:55
381.
        Prof. Staniszkis o pęknięciach w partii Kaczyńskiego. "PiS jest autentycznie zaskoczony reakcją Zachodu"... -Socjolog Jadwiga Staniszkis nie ustaje w krytyce partii rządzącej. W felietonie dla tygodnika "Do Rzeczy" pisze - wszystko to już było w czasach komuny. Gierki, które stosuje Prawo i Sprawiedliwość, w PRL-u służyły do zwiększania pola manewru partii rządzącej, bez osłabiania "efektu symbolicznego". – To głupie, nieefektywne, upokarzające, prowadzące do straty energii. I niszczące ludzi, którzy w tym uczestniczą – uważa socjolog. Staniszkis pisze również o zdziwieniu, jakie zapanowało w PiS-ie po krytyce ze strony Zachodu. – To zdziwienie jest efektem braku wiedzy, błędnego przekonania, że zwycięstwo w wyborach parlamentarnych także na Zachodzie pozwala na zawłaszczanie innych segmentów władzy. A gdy to niemożliwe natychmiast (TK), to wprowadzenie rozwiązań dyscyplinowania sędziów. Dziwię się, że prezes Kaczyński nie rozumie, iż nie siła wzmacnia aktualnie rządzących, ale właśnie podział władz – pisze w "Do Rzeczy". "Jego brat szanowałby prawo" Jadwiga Staniszkis od wielu tygodni krytycznie odnosi się do działań partii Kaczyńskiego. W mocnym wywiadzie dla "Die Welt" socjolog mówiła o swoim zawodzie rządami Prawa i Sprawiedliwości. Stwierdziła, że "Jarosław Kaczyński chce widzieć wszystkich na kolanach". Rząd Prawa i Sprawiedliwości chce też w "bolszewicki" sposób zmienić zasady trójpodziału władzy. Dużą część wywiadu profesor Staniszkis poświęciła postaci Jarosława Kaczyńskiego, którego zna jeszcze z czasów studenckich. Nadal jest pod głębokim wrażeniem prezesa PiS: "Uważam go za jednego z najbardziej inteligentnych, o ile nie najinteligentniejszego polityka w Polsce. I bardzo go lubię". Jednocześnie Staniszkis zaznaczyła, że Kaczyński gardzi obywatelami i oddolnymi inicjatywami. Lider Prawa i Sprawiedliwości ma "podporządkowywać sobie ludzi" i "łamać charaktery". Na pytanie czy Polska zmierza do autorytaryzmu profesor odpowiedziała jednak "nie" mówiąc potem o dążeniu władzy bardziej do wschodniej niż zachodniej koncepcji rządzenia. źródło: Wirtualna Polska
Stargard (79.186.218...) 01-02-2016 15:38
382.
        TNS Polska: ponad połowa Polaków uważa, że sprawy w kraju idą w złym kierunku... -Ponad połowa Polaków (51 proc.) uważa, że sprawy w kraju idą w złym kierunku. Natomiast niemal jedna trzecia badanych (32 proc.) myśli pozytywnie o biegu spraw w Polsce, a 17 proc. nie potrafiło zająć stanowiska w tej kwestii - podaje styczniowy sondaż TNS Polska. Według sondażu TNS Polska wyniki bieżące, w porównaniu z poprzednim miesiącem, utrzymują się na podobnym poziomie. Odsetek pozytywnych ocen sytuacji w kraju wzrósł o 1 punkt procentowy w stosunku do wyniku z grudnia, natomiast odsetek ocen negatywnych spadł o 1 punkt procentowy. Prawie połowa Polaków (46 proc.) jest zdania, że gospodarka naszego kraju znajduje się w kryzysie. Przeciwnego zdania jest niewiele mniej respondentów - 45 proc., a 9 proc. nie potrafiło wyrazić opinii w tej sprawie. W stosunku do wyników uzyskanych w grudniu - jak podkreśla TNS Polska - odnotowano niewielkie zmiany. Odsetek Polaków przekonanych o tym, że gospodarka znajduje się w stanie kryzysu spadł o 3 punkty procentowe. Natomiast odsetek osób uważających, że polska gospodarka się rozwija wzrósł, o 2 punkty procentowe. Dwóch na pięciu badanych (41 proc.) uważa, że następne 3 lata nie przyniosą zmiany, jeśli chodzi o materialne warunki życia. 6 proc. nie ma jednoznacznego zdania na ten temat, a pozostali uważają, że w ciągu najbliższych 3 lat nastąpi zmiana warunków życia ludności. Trzech na dziesięciu badanych (29 proc.) uważa, że warunki życia zmienią się na lepsze. Prawie co czwarty badany (24 proc.) uważa natomiast, że ulegną one pogorszeniu. W porównaniu do wyników z grudnia zaobserwowano zmiany we wskaźniku społecznego optymizmu. Odsetek osób, które uważają, że 3 nadchodzące lata przyniosą pozytywne zmiany wzrósł o 1 punkt procentowy. O 3 punkty procentowe wzrósł także odsetek pesymistów przekonanych, że 3 nadchodzące lata przyniosą negatywne zmiany. Spadek, wynoszący 6 punktów procentowych, został odnotowany w przypadku osób, które uważają, że w tym okresie nie nastąpi żadna zmiana. Większość Polaków (54 proc.) jest zdania, że znalezienie pracy w Polsce jest trudne bądź w ogóle niemożliwe. Przeważająca część z tych osób (46 proc. ogółu) uważa, że trudno obecnie jest znaleźć jakąkolwiek pracę w naszym kraju, a 8 proc. badanych uważa, że w ogóle nie można znaleźć zatrudnienia. Optymiści w tym zakresie stanowią ponad dwie piąte społeczeństwa (42 proc.). Mimo to, jedynie trzech na stu Polaków (3 proc.) sądzi, że można bez większych kłopotów znaleźć dobrą pracę, a 39 proc. jest zdania, że pracę można znaleźć, ale niekoniecznie taką, jaką by się chciało. W ocenie TNS Polska w stosunku do poprzedniego miesiąca odsetek ocen pozytywnych wzrósł o 4 punkty procentowe, natomiast negatywnych spadł o taką samą wartość. Jak podkreśla TNS Polska, styczniu oceny netto dwóch wskaźników: oceny kierunku zmian w kraju oraz oceny stanu gospodarki są ujemne. Oznacza to, że stan nastrojów społecznych wśród Polaków w tych dziedzinach kształtuje się bardziej negatywnie niż pozytywnie. Natomiast wskaźnik prognozy materialnych warunków życia ludzi jest dodatni, co świadczy o tym, że wśród Polaków przeważają pozytywne opinie w tej kwestii. W porównaniu z wynikami sprzed miesiąca wskaźniki oceny kierunku zmian w kraju oraz oceny stanu gospodarki wzrosły. Ten pierwszy o 2 punkty procentowe, a ten drugi – o 5 punktów procentowych. Natomiast wskaźnik prognozy materialnych warunków życia ludzi spadł o 2 punkty procentowe. Sondaż TNS Polska został zrealizowany w dniach 15-20 stycznia tego roku na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie 1009 mieszkańców Polski w wieku 15 lat i więcej.
Stargard (79.186.218...) 01-02-2016 18:42
383.
        Kukiz u Olejnik: "Ojcu Rydzykowi te pieniądze się należą za to, co zrobił dla PiS. Ale nie z kieszeni podatnika"... – Ojcu Rydzykowi te pieniądze się należą, za to, co uczynił dla PiS. Mówię to jak najbardziej poważnie. Ale te pieniądze nie powinny być wyciągane z kieszeni podatnika – stwierdził Paweł Kukiz w rozmowie z Moniką Olejnik. Odniósł się w ten sposób do informacji, że fundacja redemptorysty dostanie prawdopodobnie 27 mln zł na odwierty z budżetu państwa. Polityk po raz kolejny stwierdził także, że Polską rządzi partiokracja. Co ciekawe wpisał w ten system także PiS. – Partiokracja doprowadziła do patologii. Jeden salon zastępuje drugi. Wczoraj Tusk i Miller, dziś Kaczyński – powiedział w rozmowie z dziennikarką. Skomentował w ten sposób przyznanie Jarosławowi Kaczyńskiemu tytułu Człowieka Roku tygodnika "Wprost". -Za zależne od chorego systemu uważa sądy i prokuratorów, z którymi trzeba zrobić porządek. – Jeżeli sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybiera partia polityczna, to jest oczywiste, że taki sędzia będzie sprzyjał jej interesom. (...) Sędziowie i prokuratorzy, tak jak u Anglosasów powinni być wybierani w JOW-ach – powiedział Kukiz, przyrównując dodatkowo styl działania wymienionych instytucji do mafii. Muzyk odniósł się też do ustawy 500+: – Ten projekt to lep wyborczy. Łapówka dana społeczeństwu. (...) Jesteśmy przeciw rozdawnictwu. Ludzie powinni więcej zarabiać. Należy odpodatkować pracę – ocenił Kukiz. Odnosząc się do prośby PiS, aby 500 zł nie brali bogaci stwierdził: – Wkrótce usłyszymy, że 500 powinni brać jedynie ci, którzy ukończyli 75 lat – powiedział Olejnik. natemat.pl
Stargard (79.186.218...) 01-02-2016 22:18
384.
        Sondaż TNS Polska dla Faktu... Polacy ostro o Szydło i Dudzie. Oni nie rządzą Polską!... -Beata Szydło (54 l.) zasiada w fotelu premiera już dwa i pół miesiąca. Oficjalnie rządzi krajem oraz decyduje o losach Polski. Ale większość Polaków nie ma wątpliwości, że faktyczną władzę sprawuje… prezes PiS! Specjalnie dla Faktu, pracownia TNS Polska zapytała naszych rodaków: „Kto według pana/pani rządzi w Polsce?” Aż 54,8 proc. badanych wskazało na Jarosława Kaczyńskiego (67 l.). Dopiero na drugim miejscu znalazł się prezydent Andrzej Duda (44 l.) wskazany przez 17 proc. ankietowanych. A o tym, że krajem rządzi pani premier Szydło przekonany jest... zaledwie co 10. uczestnik badania! – Układ władzy, który wytworzył się w Polsce, pokazuje, że konstytucja to rzecz wtórna. Liczy się praktyka partyjna rządzenia – uważa dr Wojciech Jabłoński, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. A praktyka wygląda tak: premier sama nie podejmuje decyzji, ale – co przyznała nawet w wywiadzie dla Faktu – w najważniejszych kwestiach konsultuje się z prezesem PiS. Tak było choćby przed wyjazdem do Strasburga, gdzie 19 stycznia odbywała się debata w sprawie Polski. Podobnie jest z ministrami jej rządu. Oni także jeżdżą po wskazówki na Nowogrodzką – do siedziby PiS. Wyjątkiem nie jest nawet sam prezydent! Pod koniec września ujawniliśmy, że blisko dwa miesiące po objęciu urzędu Andrzej Duda nocą odwiedził prezesa na Żoliborzu. – Prezydent może spotykać się, z kim chce. Też mam prawo, jako obywatel – bronił się później Kaczyński. Jak jednak wynika z naszego sondażu, mało kogo przekonują tłumaczenia, że to nie on tak naprawdę pociąga dziś w Polsce za wszystkie sznurki. TNS Polska zrealizował badanie przy pomocy wywiadów telefonicznych 26 stycznia 2016 r. Przepytano 1017 osób. Politolodzy komentują sondaż TNS Polska: Dr Wojciech Jabłoński To sondaż, który mówi o stosunku do polskiej demokracji i o tym, co Polacy sądzą o naczelnych instytucjach państwa. I tak: rząd ma znacznie mniejsze znaczenie niż osoba, która nieformalnie rządzi krajem. Głowa państwa, czyli prezydent też nie ma większego znaczenia, bo faktycznym zarządcą Polski jest osoba, która jest nieumocowana w żaden sposób w konstytucji. Układ władzy, który się w wytworzył w Polsce pokazuje, że konstytucja to rzecz wtórna. Liczy się praktyka partyjna rządzenia. A osoba, która jest najbardziej zainteresowana – czyli prezes Kaczyński – ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza takiej ocenie Polaków. Jeśli tego nie prostuje, to pokazuje, że w poważaniu ma to, co myślą Polacy. A jeśli z kolei mu taka ocena schlebia, to tylko potwierdza, że jego światem jest polityka. Polityka oddalona od ludzi. Prof. Kazimierz Kik Polacy są realistami i będąc realistami doskonale wiedzą, kto jest przywódcą całego ruchu. Najważniejszą postacią i głową formacji, na czele której stoi Prawo i Sprawiedliwość, jest prezes Jarosław Kaczyński. Trzeba przy tym pamiętać, że w skład bloku prawicowego wchodzą też inne niż PiS partie. Kaczyński jest na tyle inteligentny, że zdaje sobie sprawę z tego, że ma pewne cechy negatywne, które mogłyby jego formację osłabiać. Gdyby firmował ją własną twarzą. Zależy mu na sukcesie, a ten może osiągnąć wyłącznie, grając innymi. Wygrywa więc cała formacja.fakt.pl
Stargard (79.186.218...) 01-02-2016 22:50
385.
        „Wiadomości” straciły w styczniu 410 tys. widzów... -Nadawane w TVN24 i TVN24 Biznes i Świat „Fakty” w styczniu br. zanotowały większą widownię niż emitowane w TVP1 „Wiadomości”. Serwis Jedynki, który przeszedł trzy tygodnie temu rewolucję, stracił w zeszłym miesiącu aż 410 tys. widzów. Z danych Nielsen Audience Measurement do których dotarł portal Wirtualnemedia.pl wynika, że w okresie od 1 do 31 stycznia br. „Wiadomości” nadawane o godz. 19.30 w TVP1 oglądało średnio 3,7 mln osób przy udziale wynoszącym 23,13 proc. w grupie wszystkich widzów i 16,46 proc. w 16-49. To o 410 tys. widzów (9,94 proc.) mniej niż w styczniu 2015 roku, gdy program gromadził 4,11 mln oglądających, a jego udział wynosił odpowiednio 25,44 proc. i 18,57 proc. Dodajmy, że „Wiadomości” w grudniu ub.r. miały 3,78 mln widzów i względem grudnia 2014 roku straciły 340 tys. oglądających (8,22 proc. widowni), a w listopadzie ub.r. zanotowały wzrost oglądalności o 50 tys. osób do 4,04 mln widzów (1,18 proc.) Z kolei „Fakty”, emitowane w TVN o 19.00, w styczniu br. przyciągały przed telewizory codziennie średnio 3,56 mln widzów, a ich udział w rynku wynosił 23,47 proc. w grupie 4+ i 22,64 proc. w grupie 16-49. Rok wcześniej serwis w telewizji TVN śledziło o 60 tys. osób mniej, a jego udział wynosił 22,79 proc. „Fakty” nadawane są jednak też w TVN24 Biznes i Świat (tam oglądało je tam 160 tys. widzów) - biorąc pod uwagę obie stacje w styczniu br. miały one średnio 3,73 mln widzów. Co ważne, w styczniu ub.r. serwis nadawano też w TVN24 (zniknął stamtąd wiosną ub.r.), gdzie miał 330 tys. oglądających, czyli łączna widownia „Faktów” wyniosła wtedy 3,91 mln osób. W styczniu br. nastąpił zatem spadek oglądalności programu o 180 tys. widzów, czyli o 4,61 proc. Dane pokazują tym samym, że w zeszłym miesiącu średnia widownia „Faktów” w TVN i TVN24 BiŚ była wyższa od średniej widowni Wiadomości” w TVP1 choć przewaga serwisu Jedynki nie była duża, bo wyniosła raptem 30 tys. oglądających. Nie było tak jednak w poprzednich miesiącach. W grudniu ub.r. „Wiadomości” w TVP1 miały o 360 tys. widzów więcej niż „Fakty” na dwóch antenach, a w listopadzie ub.r. przewaga serwisu Jedynki nad programem informacyjnym Grupy TVN wynosiła 350 tys. widzów. -O ile w „Faktach” nie było zmian ani formuły, ani zespołu to „Wiadomości” w drugim tygodniu stycznia br. przeszły prawdziwą rewolucję. Od 12 stycznia br. programem kieruje Marzena Paczuska, która zastąpiła Piotra Kraśkę. Serwis poza Kraśką przestali prowadzić też Beata Tadla i Diana Rudnik, a o 19.30 ponownie pojawili się Danuta Holecka i Michał Adamczyk. Zmodyfikowano też grafikę na telebimie za prezenterem w studiu i czołówkę - usunięto z nich Pałac Kultury i Nauki w Warszawie. Wymieniono około połowę składu reporterskiego „Wiadomości” - z programem pożegnali się m.in. Justyna Dobrosz-Oracz, Jacek Tacik, Milena Kruszniewska czy Elżbieta Byszewska (ta ostatnia przeszła do „Panoramy” TVP2), a pojawili się za to Klaudiusz Pobudzin, Jarosław Olechowski, Bartłomiej Graczak czy Karolina Tomaszewicz. Zmienił się narracja i przekaz serwisu, jest w nim więcej materiałów politycznych, w tym przychylnych rządzącej koalicji i nieco uszczypliwych wobec opozycji. Jako eksperci wypowiadają się niewidziani dawno w TVP dziennikarze o konserwatywnych poglądach. W "Wiadomościach" nie ma raczej materiałów lżejszych czy tabloidowych - te zobaczyć można w "Faktach". - Rada programowa TVP o „Wiadomościach”: stronniczość i propaganda... -Dodajmy, w pierwszych czterech tygodniach stycznia br. najchętniej oglądane wydanie „Wiadomości” TVP1 miało zawsze więcej widzów niż topowe „Fakty” TVN. Największa przewaga miała miejsce w okresie od 28 grudnia ub.r. do 3 stycznia br. - wydanie „Wiadomości” z niedzieli 3 stycznia br. miało aż o 740 tys. widzów więcej niż oglądało tego dnia „Fakty”. Natomiast w ostatnim tygodniu zeszłego miesiąca po raz pierwszy to najchętniej oglądane wydanie serwisu TVN pokonało konkurenta z TVP1.W niedzielę 31 stycznia br. „Fakty” miały bowiem o 120 tys. widzów więcej niż „Wiadomości”.wirtualnemedia.pl
Stargard (79.186.212...) 02-02-2016 08:37
386.
        "Die Welt": Polacy nie pozwolą robić sobie wody z mózgu... -Zamiast krakać o "oziębieniu" między Warszawą a Berlinem, warto postarać się zrozumieć, co dzieje się po tamtej stronie Odry - pisze w "Die Welt" Marko Martin. W swojej analizie podkreśla, że Niemcy odrzucili stereotypy i mają coraz lepsze zdanie o Polakach, a Polacy o Niemcach. "Polacy nie pozwolą robić sobie wody z mózgu" - stwierdza dziennikarz "Die Welt" Marco Martin. "Dwie, trzy nierozsądne wypowiedzi polityków i nagle relacje polsko-niemieckie są złe jak nigdy dotąd. Dlatego niemiecki minister spraw zagranicznych musi się spotkać z kolegą w Warszawie, aby potem przed lasem mikrofonów ogłosić coś wręcz przeciwnego - pozostajemy przyjaciółmi" - pisze w poniedziałkowym wydaniu opiniotwórczy "Die Welt". "W takiej sytuacji jak ta, człowiek przeciera oczy ze zdziwienia, lecz - jak zauważa autor artykułu w berlińskim dzienniku - nie tyle rozbawiony, co rozgniewany". Marco Martin zastanawia się, czy "rozwinięte społeczeństwa europejskie w XXI w. rzeczywiście muszą przyzwalać na to, żeby w ich imieniu rozpętywać lub łagodzić konflikty", żeby "tę rolę, którą w dawnych czasach uzurpowali sobie królowie i książęta, przejmowali teraz tylko czasowo urzędujący politycy?". "Stosunki niemiecko-polskie nie mają się źle, przynajmniej te międzyludzkie" -ocenia autor artykułu w "Die Welt", i jak to ujmuje: "odwołuje alarm". Zaznacza jednocześnie, że nawet we wschodnich Niemczech już prawie nikt nie wierzy w "rasistowską karykaturę rzekomego Polaka-złodzieja", a kiedyś wykpiwana jako synonim bałaganu "polska gospodarka" rozwija się stabilnie chociaż - jak zwraca uwagę - nie wszyscy Polacy czerpią z tego korzyści. "Polacy nie pozwolą robić sobie wody z mózgu" "Zaś setki tysięcy Polaków pracujących w Niemczech, czy przyjeżdżających w weekend do Berlina na zakupy, mają okazję przekonać się, że obecna RFN nie ma nic wspólnego z dawnymi hitlerowskimi Niemcami ani z rewanżyzmem. Polacy nie pozwolą robić sobie wody z mózgu" - stwierdza Marco Martin, mając na myśli antyniemiecką propagandę. Przypomina on również, że na wzajemne postrzeganie społeczeństw Polski i Niemiec wpływa m.in. "niezliczona liczba inicjatyw pojednawczych od Gdańska po Wrocław", w ramach których Niemcy i Polacy wspólnie odkrywają "bardzo złożoną przeszłość" oraz "tworzą dla przyszłych pokoleń coś w rodzaju pamięci europejskiej". "Wiedza zamiast uprzedzeń, pamięć o faktach zamiast żalów opartych na pogłoskach. (....) wszystko na stół bez relatywizowania i przemilczania - to jest do zawdzięczenia epokowemu przełomowi w 1989 roku" - podkreśla Martin w "Die Welt" i pyta, czy obecnie rządząca w Polsce prawica jest w stanie zniszczyć to, co osiągnięto? PiS - "krótkotrwały wizerunek umiarkowanej partii" W odpowiedzi na to pytanie niemiecki dziennikarz pisze, że rządzący PiS zyskał wprawdzie w wyborach 38 proc. głosów, lecz przy niskiej frekwencji wyborczej. W związku z tym ma 19-procentowe poparcie społeczne i to nie znając "ukrytej agendy" - czytamy. Autor artykułu zaznacza, że "nieprzypadkowo przed zwycięstwem w wyborach nie było w ogóle mowy o planowanym zawłaszczeniu Trybunału Konstytucyjnego i objęciu kontrolą rządową mediów publicznych; PiS wygrał wybory dzięki swemu krótkotrwałemu wizerunkowi umiarkowanej partii prawicowej". Marco Martin przekonuje, że znając ten kontekst, można "zapobiec histerii" i "wpadaniu w pułapkę" błędnego zrozumienia tego, co obecnie w Polsce rządząca partia PiS nazywa "wolą polskiego narodu". "Duchowy bolszewizm" Dla "Die Welt" mówienie w imieniu narodu i "naszego" państwa, które, w opinii, polskiego ministra spraw zagranicznych należy "uleczyć z chorób" jest "duchowym bolszewizmem". "Dzięki Bogu i przełomowi w 1989 roku brakuje totalitarnych narzędzi", do przeforsowania tych zamiarów - konstatuje autor artykułu w berlińskim dzienniku. "Już teraz dziesiątki tysięcy Polaków protestuje przeciwko tej arogancji na ulicach, śpiewając dawne piosenki Solidarności, nie dając się zbić z tropu oficjalnymi denuncjacjami (a młodsze pokolenie odkrywa właśnie wspaniałe tradycje ruchu oporu). Dobrze wiedzą, że protestującymi nie są postkomuniści obawiający się o swoje przywileje, lecz antykomunistyczne i liberalne, polskie społeczeństwo obywatelskie" - pisze Marco Martin. Dziennikarz wskazuje na kilka innych aspektów, które należy wziąć pod uwagę - jego zdaniem - przy "doborze słów" w ocenach tego, co dzieje się w Polsce. I wymienia tu na przykład: odwoływanie się Warszawy w reakcjach na wypowiedź komisarza Oettingera do historii II wojny światowej - zdaniem autora artykułu - pokazało znów, jak "niektórzy politycy PiS instrumentalizują historię". W konkluzji Marco Martin radzi, żeby "zachować zimną krew". "Nasi polscy sąsiedzi w żadnym wypadku nie pogrążają się w wirze irracjonalności i doskonale wiedzą, że to nie dobrobyt i liberalizm symbolizujący UE są problemem, lecz polityka ukształtowanego przez KGB szefa Kremla Putina" - dodaje. Autor artykułu wyraża także nadzieję, że kiedyś zrozumieją to też obecnie rządzący w Polsce.onet.pl
Stargard (83.11.63...) 02-02-2016 14:27
387.
        "Wiadomości" informowały o wydarzeniu... którego nie było. Dziennikarz opowiadał o weekendzie bez marszów KOD-u... -Materiał o tym czego nie ma – oto, czym uraczono widzów niedzielnego wydania "Wiadomości". Z materiału TVP można było dowiedzieć się, że w ten weekend nie ma marszów KOD-u. Jako tło posłużyły zaś... zdjęcia pokazujące brak manifestantów na ulicach. Na poły to zabawny, na poły niepokojący kierunek zmian w TVP. U siebie mieliśmy swego czasu programy bazujące na koncepcji pokazania tego czego nie ma – oglądając Polskie Kroniki Filmowe można było przekonać się, że ludzie żyjący w czasach w PRL-u są wzorem największych cnót. Bo gdy zrobiono chociażby eksperyment z samoobsługową kasą, to każdy klient wydawał sobie tyle reszty, ile mu się faktycznie należało. Na kilkudziesięciu "badanych" tylko jeden okazał się wówczas nieuczciwy. Teraz mamy z kolei spokojne weekendy bez KOD-u. Materiał o braku demonstracji przygotował Klaudiusz Pobudzin, były dziennikarz TV Trwam. W relacji z tego czego nie ma przekonywał, że "skończył się zapał, a na ulicach jest wreszcie spokojnie". Przy okazji Pobudzin pomylił się w rachunkach – stwierdził, że był to pierwszy wolny od KOD-u weekend od dwóch miesięcy. Tymczasem marsze ruchu Mateusza Kijowskiego nie odbyły się jak dotąd w cztery weekendy. źródło: "Gazeta Wyborcza"
Stargard (83.11.63...) 02-02-2016 14:40
388.
        Minister wkurzył Szydło. Jest pierwszy do zwolnienia... -Czarne chmury zbierają się nad ministrem finansów Pawłem Szałamachą (47 l.). To on odważył się wytknąć resortowi rodziny i pracy, że budżetu państwa nie stać na program Rodzina 500+. Nie dość, że narobił zamieszania, to jeszcze bardzo zdenerwował premier Beatę Szydło (53 l.). Uwagami do sztandarowego programu PiS, które w ostatni czwartek przedstawił szef resortu finansów, wpędził on rząd w niemały wizerunkowy kryzys. Opinia była mocno alarmująca, bo wynikało z niej, że na ten najbardziej oczekiwany przez Polaków projekt po prostu zabraknie w państwowej kasie pieniędzy. Podczas konferencji prasowej szefowa rządu musiała odkręcać zamieszanie, a Szałamacha rakiem wycofywał się ze stwierdzeń zawartych w dokumencie. – To było straszne. Tak, jakby nie zdawał sobie sprawy z poziomu emocji społecznych, które towarzyszą 500+ – mówi nam osoba z władz partii. Mało tego, jak zdradza nam informator z Kancelarii Premiera, „pod znakiem zapytania są kompetencje ministra finansów”, bo uwagi do programu przygotowywała Hanna Majszczyk (54 l.), zastępczyni Szałamachy. Akcja ministra finansów uaktywniła tych polityków PiS, którzy od początku byli niechętni jego nominacji na ministra finansów. Na to stanowisko forsowali kandydaturę Henryka Kowalczyka (60 l.), który został szefem Komitetu Stałego Rady Ministrów. Stąd po czwartkowym zamieszaniu pojawiają się głosy, by wrócić do tej koncepcji. A Beata Szydło może nie mieć dla niego litości. – Premier jest na niego tym bardziej cięta, że to ona zabiegała, by Szałamacha w ogóle do rządu się dostał – mówi Faktowi jedna z osób z kierownictwa PiS. fakt.pl
Stargard (83.11.63...) 02-02-2016 15:03
389.
        Ustawa budżetowa PiS to projekt przeciw przedsiębiorcom... -Jednym z filarów państwa polskiego są setki tysięcy przedsiębiorców, którzy praktycznie w całości tworzą budżet. Tylko rzesza małych i średnich przedsiębiorców wpłaca do budżetu państwa ponad 70% PKB. Spodziewać by się można, że myślenie o gospodarce powinno polegać na tym, że skoro w budżecie brakuje pieniędzy, to należy usprawnić polską przedsiębiorczość poprzez maksymalne uproszczenie prawa gospodarczego. A tymczasem mamy do czynienia z sytuacją odwrotną. Absolutnie nielogiczną i irracjonalną. Trzeba jasno powiedzieć, że ludzie powinni godnie zarabiać za swoją pracę. Wyciąganie ręki po zasiłki przez ludzi pracy jest upokarzające. Pytam: gdzie są obiecane obniżki CIT i VAT? Gdzie jest traktowanie przedsiębiorców jako partnerów? W budżecie nie ma na ten temat ani słowa. Dociskanie podatkami ma zawsze taki sam skutek: mniejsze wpływy podatkowe. Taka sytuacja miała miejsce za każdym razem, kiedy akcyzę podnoszono i kiedy podnoszono podatki. Po prostu jest granica, której przekraczać nie można. Do przedsiębiorców wcześniej mówiono jak do ludzi, a teraz się mówi jak do producentów podatków i na to się nie zgadzam! Budżet PiS przewiduje nowe obciążenia podatkowe poprzez zatrudnianie tysięcy nowych urzędników. Trzeba to jasno powiedzieć: konsumentów podatków. Od 1 stycznia partia rządząca po cichu podnosi opłaty ZUS. Jakby tego było mało, zapowiada wnikliwe i skuteczne kontrole. Oczywiście kontrole przedsiębiorczości, nie urzędów. Od początków mojego posłowania otwarcie zabiegam o likwidację podatku CIT i o wprowadzenie w zamian podatku przychodowego dla wszystkich. Chcę podkreślić, że ˝w zamian˝ oznacza nie nowy podatek, tylko inny podatek. Bardziej sprawiedliwy, obligatoryjny, nieciągnący za sobą tysięcy urzędników, biur, deklaracji, kontroli i zapewniający – co jest dzisiaj najważniejsze – spokojne sny przedsiębiorcom. Budżet ma być budżetem zrównoważonym. Nie ma zgody na zadłużanie naszego państwa. Bezwzględny zakaz zadłużania Polaków powinien zostać zapisany w konstytucji. Powinniśmy mieć gwarancję, że jakakolwiek opcja polityczna dojdzie do władzy, ma zakaz zadłużania państwa. Niemal bilion złotych, który na zakończenie swoich rządów pozostawiła Platforma Obywatelska, będziemy spłacać pokoleniami, i to wystarczy. Rozumiem, że Prawo i Sprawiedliwość przepisało ten budżet od PO, bo nie miało czasu na tworzenie swojego. Zresztą tak prawo nasze stanowi, że to poprzednik następcom budżet tworzy. Myślę, że będzie on nowelizowany jeszcze kilka razy. Jeszcze raz podkreślę, to co mówiłem z mównicy sejmowej: Jako przedsiębiorca czuję się zdradzony! W tym budżecie nie ma słowa, jak życie – już trudne – nam, przedsiębiorcom polepszyć. Dokłada się tylko dodatkowe podatki i obciążenia oraz planuje nasyłanie na nas kontroli. biz
Stargard (83.11.63...) 02-02-2016 15:18
390.
        Program 500+. Łukasz Warzecha: co zrozumiał Orbán, a nie rozumie PiS... -"To wielki dzień dla wszystkich polskich rodzin" - powiedziała premier Szydło, ogłaszając przyjęcie przez rząd programu 500+. To duże nadużycie - żadnego powodu do radości nie mają rodziny z jednym dzieckiem, bo ich program nie obejmie, choć takie były pierwotne zapowiedzi PiS. Ostateczna konstrukcja przedsięwzięcia, a także wypowiedzi wicepremiera Morawieckiego, budzą natomiast wątpliwości, czy mamy faktycznie do czynienia z programem cywilizacyjnym - jak chciałaby partia rządząca - czy po prostu z kolejnym programem socjalnym, który na dodatek może się skończyć klapą - pisze Łukasz Warzecha dla Wirtualnej Polski. Polski rząd w sprawach socjalnych i społecznych wielokrotnie powoływał się na przykład Węgier, jednak w praktyce jego działania, a także deklaracje i wypowiedzi Mateusza Morawieckiego, głównego architekta polityki gospodarczej gabinetu Beaty Szydło, idą w inną stronę. Viktor Orbán od początku postawił w centrum nie najuboższych, ale klasę nazywaną na Węgrzech polgárok, czyli "mieszczanie" - a więc po prostu klasę średnią. To jej posłużyło wprowadzenie podatku liniowego (o stopie zaledwie 16 proc.), przed którym rząd PiS niezmiennie się wzdraga i który traktuje jako liberalne zło. Jednocześnie węgierski premier - podobnie jak każdy rozsądny konserwatywny polityk - zdawał sobie sprawę ze znaczenia demografii i konieczności prowadzenia polityki prorodzinnej. Realizuje ją jednak w inny sposób: poprzez odpowiednio sformatowane ulgi podatkowe. Ich konstrukcja jest taka, że począwszy od trojga dzieci wiele rodzin w zasadzie nie płaci podatku dochodowego, ponieważ odpis na każde dziecko od podstawy opodatkowania wynosi 206 tys. forintów miesięcznie, a więc rocznie przy trojgu dzieci sięga niemal 2,5 mln forintów, czyli aż 108 tys. zł! Rząd PiS wybrał drogę rozdawnictwa, co z pewnością jest efektowne - miło dostać przelew na konto - ale zawsze mniej efektywne. W ogromnej części przypadków taka redystrybucja oznaczać bowiem będzie po prostu przerzucanie z kieszeni do kieszeni. Zamiast pozwolić części rodzin - przynajmniej tym płacącym wystarczająco wysokie podatki - po prostu zachować dodatkowe 500 zł na dziecko miesięcznie w kieszeni, rząd najpierw zabierze im te pół tysiąca w postaci opodatkowania, aby następnie im je wypłacić w ramach programu 500+. Ten absurd nie będzie się oczywiście odbywał bezkosztowo. Do obsługi takich przedsięwzięć zawsze potrzebni będą urzędnicy, komputery, systemy informatyczne - za które zapłacimy wszyscy. To jednak mniejszy problem niż odmienne podejście od tego zastosowanego na Węgrzech. Tam bowiem ulgi na dzieci dotyczą wszystkich - również rodzin z jednym dzieckiem, niezależnie od przychodów. Odpis jest wówczas mniejszy i wynosi 62 tys. forintów, czyli prawie 880 zł miesięcznie. A zatem rodzina z jednym dzieckiem odlicza rocznie od podstawy opodatkowania w przeliczeniu ok. 10 tys. zł. Taka sama polska rodzina nie zyskuje kompletnie nic na programie 500+ - przeciwnie, jest szansa, że w jakiś sposób na nim straci, bo przecież to przedsięwzięcie trzeba jakoś sfinansować. Koszty pośrednio obciążą wszystkich. Mało tego – nawet ze ściśle socjalnego punktu widzenia program w tej postaci jawi się jako absurdalny, ponieważ 500 złotych miesięcznie pobierze - i słusznie - zamożny notariusz z dwojgiem dzieci, ale nie pobierze kasjerka z hipermarketu z jednym dzieckiem, zarabiająca powyżej progu wyznaczonego przez program. I tu docieramy do istoty problemu. W zamierzeniu program 500+ miał być programem cywilizacyjnym, pokazującym całkowitą zmianę podejścia państwa do posiadania dzieci przez obywateli. Takie programy muszą opierać się na jednej żelaznej zasadzie: powinny na identycznych zasadach dotyczyć wszystkich bez wyjątków. Dokładnie tak jak węgierski program ulg podatkowych obejmuje wszystkich podatników. W przeciwnym razie zamieniają się w zwykły program socjalny. Zróżnicowanie jest złe między innymi dlatego, że stwarza ryzyko wywołania resentymentów. Rząd PiS tylko częściowo tego uniknął, rezygnując ostatecznie ze zróżnicowania obywateli kwalifikujących się do programu 500+ według kryterium zamożności. Jednak echa tych pomysłów pozostały w postaci kuriozalnej wypowiedzi wicepremiera Morawieckiego, apelującego, by bogatsi z programu nie korzystali. Te bardzo nieszczęśliwe słowa każą sądzić, że główny twórca polityki gospodarczej polskiego rządu uznaje jego naczelny projekt "cywilizacyjny" po prostu za kolejny program socjalny, mający jedynie wspomóc uboższych, a nie premiować u każdego posiadanie dzieci. Nie jest to, niestety, jedyna taka deklaracja wicepremiera. Pytany kilka tygodni temu o kwestię kwoty wolnej od podatku (obietnica Andrzeja Dudy z kampanii wyborczej, leżąca w Sejmie w postaci prezydenckiego projektu), oznajmił, że być może kwotą wolną powinni się cieszyć wyłącznie mniej zarabiający, a w ogóle nie powinna dotyczyć bogatych. Przy czym "bogaty" jest dla wicepremiera Morawieckiego ten, kto zarabia brutto 10 tys. złotych. Inaczej mówiąc, jako "bogatych" zdefiniował wicepremier ogromną część walczącej w Polsce o przetrwanie mizernej i tak klasy średniej, uznając, że nie należy jej się nawet kwota wolna. Bo choć dla ogromnej części Polaków pensja netto na poziomie 7 tys. to gigantyczne pieniądze, to jednak w większych miastach jest to wynagrodzenie średniego poziomu specjalistów, aspirujących właśnie do roli klasy średniej. Nawiasem mówiąc, jakąkolwiek próbę zróżnicowania kwoty wolnej w zależności od poziomu przychodów z pewnością zablokowałby Trybunał Konstytucyjny - gdyby działał normalnie i gdyby trafił do niego odpowiedni wniosek. Złośliwie można by powiedzieć, że wicepremier Morawiecki w swojej bankowej karierze zarobił już tyle (czego nie chciał ujawnić w oświadczeniu majątkowym), że nawet gdyby miał dziesięcioro, a nie czworo dzieci, nie musiałby korzystać ani z 500+, ani z kwoty wolnej. Trudno oprzeć się wrażeniu, że o ile Viktor Orbán postanowił ze wszystkich sił wesprzeć i pomóc węgierskim polgárok, o tyle rząd PiS istnienia klasy średniej w ogóle nie dostrzega. Potwierdza to również dziwny taniec wokół projektu ustawy o pomocy frankowiczom - bo większość z nich należy do tej właśnie niemiłosiernie przez kolejne rządy dojonej grupy. Jaka będzie skuteczność programu 500+, będziemy mogli osądzić najwcześniej pod koniec obecnej kadencji Sejmu. Nie ma wątpliwości, że jest to program ambitny, a zarazem stanowiący pierwsze prawdziwe, nieudawane podejście do gigantycznego problemu demograficznego. Nie zmienia to faktu, że został oparty na fatalnej zasadzie rozdawnictwa publicznych pieniędzy, a zarazem nie jest programem uniwersalnym. To ostatnie oznacza, że jego konsekwencje mogą się okazać mniejsze niż zakładano. Dla wielu rodzin bowiem główną barierą psychologiczną jest decyzja o pierwszym, nie kolejnych dzieciach. Tej bariery rząd PiS nie pomaga przejść - odmiennie niż rząd Viktora Orbána. Trudno też nie zauważyć, że nowy rząd postawił na metodę najbardziej prymitywną: damy kasę i tak zachęcimy kobiety do rodzenia dzieci. Czy stało za tym jakieś solidne badanie, pokazujące, dlaczego w Polsce Polacy obawiają się mieć dzieci, a mieszkając choćby w Wielkiej Brytanii - nie? O żadnej takiej analizie nie słyszałem. Gdyby została jednak wykonana, mogłoby się okazać, że wcale nie chodzi o pieniądze, a w każdym razie nie przede wszystkim, ale o inne czynniki: dostępność miejsc w przedszkolach, życzliwość urzędników, możliwość dogadania się z pracodawcami (czemu sprzyjają elastyczność kodeksu pracy i niskie obciążenia przedsiębiorców), łatwość załatwiania formalności i - ogólnie sprawę ujmując - dobry i przyjazny stosunek państwa do obywateli. No, ale znacznie łatwiej zaordynować po 500 zł na dziecko (nie na każde) niż zabrać się za solidną reformę państwa. W tle pozostaje też wybór fundamentalny: czy rząd PiS chce być wyłącznie rządem najuboższych, najgorzej sytuowanych i pokrzywdzonych, których będzie wspierał kosztem średniaków (bo faktyczni najbogatsi zawsze znajdą sposoby i środki, żeby uchronić swoje pieniądze przed państwem), czy też pokaże w końcu, że dostrzega mizerną, nieustannie gnębioną i dojoną klasę średnią oraz rozumie, jak ważna jest dla dobrego funkcjonowania państwa i że trzeba jej rozwój wspierać ze wszystkich sił. Już dawno zrozumiał to Viktor Orbán. Jarosław Kaczyński nie wydawał się tego rozumieć nigdy. Czy zrozumie to Beata Szydło? Łukasz Warzecha dla Wirtualnej Polski
Stargard (83.11.63...) 02-02-2016 15:59
391.
        "To absurd myśleć, że nie podpiszę takich ustaw". Prezydent Duda tłumaczy, dlaczego został "notariuszem"... – To jest anarchia – tak prezydent Andrzej Duda komentował w wywiadzie dla TVP Info działania sędziów Trybunału Konstytucyjnego broniących się przed przejęciem kontroli nad ich instytucją przez partię rządzącą. W rozmowie ze stacją zarządzaną przez jego niedawnego kolegę partyjnego Jacka Kurskiego pierwszy raz od czasu wyborów mówił o sobie bardziej jako o polityku PiS, niż "prezydencie wszystkich Polaków". Nie będzie zgody z Trybunałem W wywiadzie udzielonym Danucie Holeckiej, która wróciła do TVP Info po przejęciu kontroli nad mediami publicznymi przez PiS, prezydent Andrzej Duda stwierdził, iż w sprawie przyszłości Trybunału Konstytucyjnego wszystko zależy już tylko od parlamentu. Głowa państwa przekonywała, iż od początku była pozbawiona własnego zdania w tej sprawie. – Sejm stwierdził bezskuteczność tamtych uchwał, a ja wykonałem wolę Sejmu – mówił o nocnych zmianach, które doprowadziły do destabilizacji instytucji odpowiedzialnej za stanie na straży konstytucyjności uchwalanego prawa. -Andrzej Duda zasugerował też, iż Trybunał nie powinien pozwolić sobie w najbliższej przyszłości na zakwestionowanie konstytucyjności tych przepisów, którymi Prawo i Sprawiedliwość zmieniło jego status. Jednocześnie prezydent ocenił, że takie działania już mają miejsce i jego zdaniem jest to "anarchią". Gość TVP info apelował do prezesa TK prof. Andrzeja Rzeplińskiego o "zakończenie tej żenującej sytuacji". Dlaczego został "notariuszem"? Innym z najistotniejszych wątków rozmowy z Danutą Holecką był program Rodzina 500+, który podobno jest coraz bliżej wprowadzenia w życie. Mówiąc o realizacji sztandarowego projektu PiS prezydent Andrzej Duda między słowami przyznał, że mimo oficjalnego porzucenia legitymacji partyjnej, wciąż pozostaje człowiekiem PiS. – W sensie programowym myśmy przygotowywali się do tego od lat – stwierdził. W podobny sposób głowa państwa odniosła się do najtrudniejszego pytania zadanego na antenie TVP Info, w którym poruszona została kwestia tego, iż sprowadziła ona swoją aktywność do roli "notariusza PiS". – To absurd myśleć, że nie podpiszę ustaw, które były częścią mojego programu – mówił Andrzej Duda. jakub.noch@natemat.pl
Stargard (83.11.63...) 02-02-2016 23:05
392.
        Haszczyński: O demokracji w Polsce. Wersja amerykańska ... -To nie jest dobra wiadomość dla rządzącego Prawa i Sprawiedliwości. Losem polskiego Trybunału Konstytucyjnego zatroskani są nie tylko politycy unijni, z Guyem Verhofstadtem, Martinem Schulzem i Fransem Timmermansem na czele. Niepokoi to także Amerykanów. Ubezwłasnowolnienie sądu broniącego konstytucji nie mieści się im w głowie. Jest niezgodne z tym, co charakteryzuje ich system polityczny. To check and balance – wzajemna kontrola, równoważenie się różnych organów państwa, ewentualne blokowanie decyzji jednego z nich przez drugi. – Ta równowaga to fundament demokracji – mówią wyraźnie w dzisiejszej „Rzeczpospolitej" Amerykanie. Gdy krytyka nadchodzi z Brukseli czy Berlina, to Jarosław Kaczyński sugeruje, że zbyt mało nam, Polakom, oferują (pieniędzy na autostrady itp.), by wymagać, abyśmy się wyrzekli decydowania o fundamentalnych dla naszego kraju sprawach. Zastosowanie podobnej taktyki wobec USA wydaje się wątpliwe. Co prawda one też za mało nam oferują, ale mimo to rząd PiS chce związki z Amerykanami umacniać, a nie rozluźniać – jak z UE. Po to, by oferta w najważniejszej – jak wynika z niedawnego exposé szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego – dla Polski kwestii, czyli bezpieczeństwa, była lepsza. USA to najważniejszy partner w rozgrywce o, jak się to teraz realistycznie nazywa, wzmocnienie wschodniej flanki NATO. Im bardziej to wzmocnienie będzie przypominało stałe bazy, tym większa szansa na uznanie za sukces lipcowego szczytu sojuszu w Warszawie. Najważniejsza impreza międzynarodowa za czasów PiS zależy od stanowiska Waszyngtonu. A ten mówi: znajdźcie najpierw polityczny kompromis w sprawie Trybunału, a przed szczytem Barack Obama na poważnie porozmawia z Andrzejem Dudą. Czy to nacisk? Użyjmy określenia – przedstawiona w spokojny, nieeuropejski sposób, sugestia od wielkiego sojusznika zza oceanu. Proamerykańskiemu PiS chyba trudno będzie zignorować zdanie Waszyngtonu. Na pocieszenie partii Kaczyńskiego pozostaje to, że Amerykanów nie niepokoją zmiany w telewizji publicznej. One nie mieszczą się w amerykańskim wydaniu „O demokracji w Polsce". rii.pl
Stargard (83.11.63...) 03-02-2016 08:56
393.
        "Istnieje inna Polska niż ta PiS-owska". Balcerowicz: KOD ratuje naszą reputację za granicą ... -Leszek Balcerowicz w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" ostro skrytykował rządy Prawa i Sprawiedliwości. Były wicepremier chwalił za to Komitet Obrony Demokracji, którego odpowiednika nie ma na Węgrzech. Zdaniem ekonomisty oraz polityka, Prawo i Sprawiedliwość nieumiejętnie prowadzi politykę gospodarczą, co w efekcie odczują podatnicy. – Zła polityka gospodarcza osłabia złotego, co z kolei uderza m.in. w kredytobiorców frankowych, których niezadowolenie PiS wykorzystywał w czasie kampanii. Jeżeli PiS przerzuci dodatkowe koszty związane ze swoją polityką na banki, to w połączeniu z innymi posunięciami efekt będzie fatalny – mówił Balcerowicz w wywiadzie. Były wicepremier i minister finansów podzielił się też obawami związanymi z podatkiem bankowym i od supermarketów oraz ustawą frankową. Jego zdaniem może to spowodować w efekcie spowolnienie rozwoju gospodarczego. Balcerowicz nie przewiduje jednak dla Polski scenariusza węgierskiego, gdzie Viktor Orbán rządzi kolejną kadencję. Według ekonomisty mamy silniejszą opozycję. Na Węgrzech nie powstały również KOD-y - niepartyjne ruchy obrony państwa prawa. – KOD pokazuje w kraju i za granicą, że jest inna Polska niż PiS-owska. Oni ratują reputację Polaków, która jest niszczona przez działania PiS-u – mówił w wywiadzie Balcerowicz. Leszek Balcerowicz nie po raz pierwszy stawia się w opozycji nowej władzy. Już dwa miesiące temu ekonomista twierdził, że ostatnie działania PiS-u zbliżają nas do państwa niepraworządnego, w którym władza może "zrobić oponentom wszystko". źródło: gazeta.pl
Stargard (83.11.63...) 03-02-2016 09:20
394.
        Dedykuję to pseudo-katolikom. Ewangelia według św. Mateusza głosi: - Miejcie się na baczności przed fałszywymi prorokami. Oni przychodzą do was w przebraniu owczym, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. " Poznacie ich po ich owocach". Czy zbiera się winogrona z cierni lub figi z ostów. Tak właśnie każde dobre drzewo rodzi dobre owoce a drzewo zagrzybione rodzi owoce zepsute. Nie może dobre drzewo rodzić zepsutych owoców ani drzewo zagrzybione rodzić dobrych owoców. Każde drzewo, które nie rodzi dobrego owocu, jest wycinane i wrzucane do ognia. Tak zatem "poznacie ich po ich owocach". Fałszywymi prorokami są fałszywi głosiciele własnych interpretacji Prawa. Tym, którzy mają się mieć na baczności jest "ciemny lud", który im uwierzył. Ci fałszywi prorocy zbliżyli się do środowiska PiS, wykazując na początku ducha chrystusowego ale we wnętrzu mają ducha obłudy, mentalność pogan i faryzeuszy. Na tym koniec Ewangelii na dzień dzisiejszy. Zaufaliście PiS-owi i oddaliście na nich swe głosy. Teraz to będzie bolało a pretensje możecie mieć tylko do siebie. Ponieważ "religia jest dla mądrych. A jak ktoś jest głupi i jak chce być głupi, nie powinien do tego używać religii, nie powinien religią swojej głupoty zasłaniać". (ks.dr hab. Józef Tischner)
rozsądny (89.229.100...) 03-02-2016 10:35
395.
        "Dobra zmiana" kadrowa... -W programie PiS, z którym partia szła po władzę, osiem lat rządów Platformy Obywatelskiej nazwano "systemem Tuska" i tak go zdefiniowano: "Doprowadził do ujednolicenia władzy na wszystkich poziomach ustroju i do ogarnięcia przez jedną partię wszystkich kluczowych instytucji. W ten sposób partia ta stworzyła wielki mechanizm rozdawniczy i sama stała się jedynym dysponentem przywilejów, awansów oraz wszelkiej gratyfikacji". Teraz partia Jarosława Kaczyńskiego tworzy własny system. Szybko, sprawnie i po nocach. Po zmianach PiS wojewoda już nie musi mieć trzyletniego doświadczenia na stanowisku kierowniczym. Wystarczy, że "daje rękojmię należytego wykonywania obowiązków wojewody". W służbie cywilnej nie obowiązują konkursy. Ustawą zwolniono półtora tysiąca dyrektorów i kierowników, by zrobić miejsce urzędnikom, którzy "będą się utożsamiać z polityką rządu". Także ustawą PiS otworzył drogę do posad w publicznych mediach; wymiana wciąż trwa. Gabinety zlikwidujemy. Ale nie teraz Kiedy we wrześniu 2014 r. Ewa Kopacz na Politechnice Warszawskiej przedstawiała swój gabinet, politycy PiS go krytykowali. - To słaby, partyjny rząd na trudne czasy. Słaby, bo skoncentrowany na Platformie Obywatelskiej, na partii - mówił Mariusz Błaszczak, dziś minister. Jak sobie z tym radzi PiS? W rządzie Beaty Szydło na 23 ministrów tylko trzech nie kandydowało do tej pory z list wyborczych PiS: minister cyfryzacji Anna Streżyńska, minister sportu Witold Bańka i wicepremier Mateusz Morawiecki. 16 wiceministrów to jednocześnie posłowie PiS. Co przekłada się na prace Sejmu, który dla Jarosława Kaczyńskiego jest centrum dowodzenia. Stąd wychodzą fundamentalne dla ustroju projekty ustaw. W programie PiS czytamy: "Gabinety polityczne trzeba natomiast zlikwidować jako przejaw upartyjnienia państwa". PiS gabinetów nie zlikwidował, a ministrowie lokują w nich swoich zaufanych współpracowników. Bo w PiS jest teraz czas rozdawania. - Po ośmiu latach postu w opozycji wreszcie możemy się najeść, a nawet wyżywić innych - mówi ważny PiS-owiec. Rodzina i przyjaciele Radomsko. Niespełna 50-tys. miasto w województwie łódzkim, większość wyborców sympatyzuje z PiS, aktywnie działają Kluby "Gazety Polskiej", domagają się smoleńskiego ronda. Prezydentem miasta do niedawna była Anna Milczanowska z PiS. Wiesław Kamiński był prezesem Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej. To wujek prezydenta Andrzeja Dudy. Jesienią 2015 r. Milczanowska została posłanką, a miasto czeka na nowe wybory. Do tego czasu rządzi nim wuj Andrzeja Dudy, bo 1 grudnia premier Beata Szydło zrobiła go komisarzem Radomska. - To miejsce urodzenia mojej babci, mamy mojej mamy - tak Andrzej Duda komplementował Radomsko w kampanii prezydenckiej. Wiesław Kamiński jako komisarz z poparciem PiS już zapowiedział start w przyspieszonych wyborach na prezydenta Radomska, choć "to ciężka i odpowiedzialna funkcja". Łódź. Tu pełniącym obowiązki szefa Urzędu Kontroli Skarbowej został ekonomista Tomasz Waszczykowski, brat ministra spraw zagranicznych Witolda. Od lipca 2008 r. pracował w łódzkim UKS jako naczelnik wydziału kontroli podatkowej. Po Nowym Roku okazało się, że awansował na szefa. Odwołano poprzednią dyrektorkę. Na stanowisku pracowała dziesięć lat, była ceniona. Ten manewr z powoływaniem jako "pełniących obowiązki" PiS powtórzy jeszcze wielokrotnie. Bo to sposób, by obejść konkursy, gdy któryś z kandydatów nie spełnia merytorycznych wymogów. Gdy w ten sposób zasadę konkursową obchodziła PO, PiS się oburzał. Opole. Stąd pochodzi wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki i tu poszerza swoje wpływy. To zaufany ministra Zbigniewa Ziobry, poseł od 2011 r. Jego ojciec Ireneusz Jaki od miesiąca jest wiceprezesem opolskich wodociągów. W wyborach samorządowych Jaki poparł kandydaturę obecnego prezydenta Opola Arkadiusza Wiśniewskiego. Lokalny portal tak opisał zmiany w wodociągach: "Rewolucja kadrowa w spółce dokonała się w sposób błyskawiczny w nocy. Rada nadzorcza zdecydowała wówczas o odwołaniu całego trzyosobowego zarządu i powołaniu nowego kierownictwa". Wiceminister Jaki przedstawia tatę jako ofiarę polityczną Platformy: przepracował lata w opolskim ratuszu, w 2006 r. zwolniła go PO, bo Patryk Jaki, wówczas lokalny radny, nie chciał poprzeć budżetu miasta. Na spotkaniu z lokalnymi mediami przekonuje, że to nie nepotyzm, bo to cecha poprzednich ekip. I przedstawia dowody: rządy SLD w Opolu - 70 zwolnionych urzędników, PO - 60, a za obecnego prezydenta, którego popiera Jaki - zaledwie siedmiu. Skąd roszady? Bo, jak mówi, mieszkańcy Opola odebrali władzę PO, ponieważ chcieli głębokich zmian, a nie tylko takich "ble, ble, ble, ale również personalnych". Poglądy wiceministra można poznać dzięki Marcinowi Rolowi (b. pracownik Klubu Parlamentarnego Solidarnej Polski), który ma swój kanał na YouTubie, gdzie promuje swojego politycznego protektora. Pokazuje a to jak Jaki "zaorał Nowoczesną i PO", a to jak "masakruje Kopacz w sprawie islamistów". Rol to rocznik 1990, przed magisterką, w internecie przedstawia się jako doświadczony w polityce opolskiej i krajowej, bo w kampaniach wyborczych miał "styczność z tysiącami ludzi". Przez rok był radnym Opola w klubie prezydenta Wiśniewskiego. W zeszłej kadencji był od 2012 r. pracownikiem biura poselskiego Patryka Jakiego. Koledzy ze szkoły W administracji publicznej awansują też ludzie premier Beaty Szydło. Były pracownik jej biura poselskiego Radosław Włoszek wszedł do rady nadzorczej TVP. Przez lata robił karierę w samorządzie oświęcimskim, w 2014 r. startował w wyborach na prezydenta Oświęcimia. Promowała go Beata Szydło i osobiście prezes Kaczyński. Widział w nim tego, który może "wyrwać Oświęcim z cienia Auschwitz". Szydło chwaliła Włoszka za "młodość i zaangażowanie". Prezesem spółki należącej do grupy Tauron został Zdzisław Filip, wojewódzki radny sejmiku małopolskiego z PiS i kolega premier z podstawówki. To on wciągnął Szydło do lokalnej polityki. W latach 90. był działaczem AWS, zaproponował, by wystartowała do rady powiatu oświęcimskiego. Gdy w Brzeszczach większość zdobyli AWS i bezpartyjni, Filip wypromował ją na burmistrza. Miała 35 lat. Z małopolskiego Pcimia do Warszawy przeniósł się wójt Daniel Obajtek. Rozsławił gminę w 2008 r., gdy zaatakował kierownictwo banku BZ WBK (wtedy prezesem był Mateusz Morawiecki, obecny wicepremier i minister rozwoju) za telewizyjną reklamę z brytyjskim komikiem Johnem Cleese'em, w której mówi, że jego ciotka jest z Pcimia. Obajtka to oburzyło. Teraz debiutuje jako szef Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR). Gdy w 2011 r. Kaczyński odwiedzał "paprykarza" z Woli Wrzeszczowskiej, który w kampanii rzucił premierowi Tuskowi: "Jak żyć?", już wtedy towarzyszył mu wójt Pcimia. Obajtek zna się z szefową rządu. To w szkole w Pcimiu w kampanii wyborczej Szydło malowała ściany w fartuchu z napisem "Damy radę". Gdy prokuratura postawiła mu zarzuty m.in. o przyjęcie korzyści majątkowej w czasach, gdy był samorządowcem, PiS nie uwierzył. W roku 2013 Szydło publicznie mówiła, że padł ofiarą prześladowań, bo "szkodzi politycznie rządzącym". Puszczono też film, jak pięknie rozwija się gmina Pcim, a wójt się chwalił, że wdraża program PiS. Na szlaku z prezesem W szczecińskim PiS cieszą się, że od lat nie mieli tak licznej delegacji w Warszawie. Joachim Brudziński, szef komitetu wykonawczego i wicemarszałek Sejmu, ma w rządzie przyjaciela ze Szczecina. To Marek Gróbarczyk, minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej. By przyjąć propozycję, zrezygnował z mandatu eurodeputowanego. Obaj politycy spędzali ostatni urlop z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Wędrowali po szlakach Sądecczyzny, Brudziński to sfotografował i wrzucił na Twittera z podpisem "szczecińska ekipa". Do ekipy z Pomorza w rządzie należą też dwaj wiceministrowie gospodarki morskiej. To Paweł Brzezicki przez lata związany z żeglugą (w latach 1998-2005 był szefem Polskiej Żeglugi Morskiej) i o. Tadeuszem Rydzykiem. Gdy w 2007 r. intelektualiści protestowali przeciwko antysemickiemu językowi redemptorysty, podpisał się pod listem w jego obronie. Bywa gościem Radia Maryja i Telewizji Trwam. Drugi wiceminister to Krzysztof Kozłowski. Przed laty zaczynał karierę jako pracownik biura poselskiego Brudzińskiego, dziś jest doktorem prawa konstytucyjnego na Uniwersytecie Jagiellońskim. W resorcie gospodarki morskiej nadzoruje departament prawny. Zaufanych ludzi Brudziński ma też w radzie nadzorczej TVP. To np. Przemysław Tejkowski, aktor (np. serial "Kryminalni", "Ogniem i mieczem"), reżyser, b. dyrektor teatru w Rzeszowie. Przyjaźni się z Brudzińskim, występował na wyborczych konwencjach PiS, był lektorem w partyjnych spotach. We wrześniu w małej sali szczecińskiej filharmonii Jarosław Kaczyński oglądał monodram "Melduję Tobie, Polsko. Rotmistrz Pilecki" w wykonaniu Przemysława Tejkowskiego. - Często zastanawiałem się, w jakiej mierze aktorstwo jest sztuką, a aktor jest artystą. Ale są takie momenty, kiedy wątpliwości odpadają. I to był jeden z tych momentów - chwalił aktora Kaczyński. Sportowcy z Warszawy Tradycyjnie PiS-owską kuźnią kadr jest Warszawa. Rekrutują się przede wszystkim z dwóch grup, które się wzajemnie przenikają: lojalnych wobec obecnych ministrów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, którzy przez lata zarządzają stołecznym PiS, oraz z tzw. grupy smoleńskiej. To zaangażowani w miesięcznice, związani z Klubami "Gazety Polskiej", mediami o. Rydzyka oraz byli pracownicy kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego pielęgnujący pamięć o nim. Jakub Opara (PiS), radny sejmiku Mazowsza, sekretarz Ruchu Społecznego im. Lecha Kaczyńskiego, były pracownik Kancelarii Prezydenta, od końca 2015 r. szefuje spółce zarządzającej Stadionem Narodowym. Będzie organizował szczyt NATO, prestiżowe wydarzenie, na którym bardzo zależy prezesowi Kaczyńskiemu. To on dwa lata temu analizował w portalu wPolityce.pl zdjęcie Donalda Tuska i Władimira Putina ze Smoleńska: "Może to było jakieś uwolnienie emocji? Może jakiś odruch bezwarunkowy? Trudno się jednak nie zgodzić, że na jednej i na drugiej twarzy widać zadowolenie i rozbawienie". W 2011 r. wspominał Smoleńsk w filmie "Mgła", potem z innymi urzędnikami Kancelarii Prezydenta, m.in. Jackiem Sasinem, jeździli po kraju jako komentatorzy obrazu. I politycznie mu się to opłaciło. Opara miał bowiem konkurenta do stanowiska szefa spółki zarządzającej Stadionem Narodowym, popieranego przez Brudzińskiego. Ale PiS awansował Oparę, ten ściągnął do spółki Michała Grodzkiego, z którym przed 2010 r. pracował w Kancelarii Prezydenta. Opara i Grodzki wcześniej nie byli kojarzeni z działką sportową. Ale jak wyjaśnił "Wyborczej" Grodzki, "spółka zajmuje się o wiele szerszą działalnością". Szefem Centralnego Ośrodka Sportu został Cezary Jurkiewicz - radny PiS oraz szef straży porządkowej, która ochrania partyjne manifestacje i smoleńskie uroczystości. Teraz zarządza rządową instytucją, która szkoli olimpijczyków m.in. w Cetniewie, Spale i Zakopanem. W rozmowie z "Wyborczą" zapewnił, że sport jest mu bliski, bo przebiegł dwa maratony. Podkreśla, że ma też doświadczenie menedżerskie: 11 lat w zachodnim koncernie, trzy lata w państwowym RUCH-u, w którym odpowiadał za 32 kawiarnie. Uważa, że COS musi poprawić markę i zadbać o trenujących tu sportowców, m.in. serwując lepszej jakości posiłki. Przed awansem prowadził Dom Pielgrzyma przy kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu. To miejsce spotkań sympatyków PiS, m.in. prawicowego klubu Ronina, publicystów zapraszanych przez żoliborską strukturę partii. Rekonstruktor, lektor i pielgrzym Karierę robi też były dzielnicowy radny PiS Mateusz Mroz. Minister obrony narodowej nominował go na prezesa Agencji Mienia Wojskowego. Jeden z pracowników Agencji opowiadał nam: "Przyjechał z podsekretarzem stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej Bartłomiejem Grabskim. Po prezentacji prezesa panowie oświadczyli, że dyrektorzy oddziałów regionalnych dostają wypowiedzenia. Potem zaproponowali, żeby podzielić się opłatkiem". W czasie wolnym Mroz realizuje się jako rekonstruktor, ma starego land rovera, chodzi po lesie z wykrywaczem metali. Miejsce w AMW znalazł też 25-letni Paweł Kurtyka, syn Janusza Kurtyki, szefa IPN, który zginął w Smoleńsku. Stoi na czele rady nadzorczej Agencji. W PiS doceniono też radnego warszawskiej Ochoty Jana Józefa Kasprzyka. Został p.o. szefa Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. Kasprzyk to ważna postać comiesięcznych obchodów katastrofy smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu. Jest wtedy lektorem, asystuje prezesowi Kaczyńskiemu. Jego bohaterem jest Józef Piłsudski. Kasprzyk jest komendantem Marszu Szlakiem I Kompanii Kadrowej, publicystą i autorem programów historycznych m.in. w TV Trwam. I jak mówi, ma "zaszczyt czytać codziennie rozważania św. Alfonsa Marii de Liguoriego na antenie Radia Maryja". Popiera ideę obrony terytorialnej kraju, którą tworzy teraz minister Antoni Macierewicz. W tym środowisku ceniony jest także Miłosz Stanisławski, PiS-owski radny stołecznego Targówka, od kilku dni członek rady nadzorczej KGHM Polska Miedź SA. Stanisławski wykłada m.in. w Społecznej Akademii Nauk w Łodzi, Wyższej Szkole Ekonomiczno-Informatycznej i Akademii Finansów i Biznesu "Vistula" w Warszawie. Po 2010 r. został jednym z aktywistów ludu smoleńskiego jako rzecznik społecznego komitetu obrony krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Na swojej stronie internetowej przedstawia się jako członek Kościoła rzymskokatolickiego, "osoba o poglądach konserwatywnych i prawicowych, która dwukrotnie pielgrzymowała do Ziemi Świętej. A "BÓG, HONOR, OJCZYZNA to ideały, a zarazem wartości, którymi stara się zawsze kierować w swoim życiu". TVP PiS Miejscy radni z Warszawy znaleźli też miejsca w mediach publicznych. Do TVP Polonia partia posłała Filipa Frąckowiaka, który bez sukcesu kandydował do Sejmu. Jest wicedyrektorem stacji. Do TVP Frąckowiak przychodzi jako kustosz Izby Pamięci płk. Ryszarda Kuklińskiego na warszawskim Starym Mieście. Miejsce to szczególnie ceni sobie PiS. Poza tym jest publicystą "Naszego Dziennika" i ma dobre notowania w środowisku zwolenników o. Tadeusza Rydzyka. Maciej Jankiewicz, kolejny PiS-owski radny Targówka, wszedł do rady nadzorczej Polskiego Radia. Marek Makuch, radny Woli związany z Solidarną Polską, którą razem z Ziobrą założył obecny szef TVP Jacek Kurski, jest szefem biura zarządu TVP. Na czele rady nadzorczej TVP stanął radny z Pragi-Południe Dariusz Lasocki. *** To jedynie wycinek PiS-owskiego marszu na państwowe posady. Partyjni nominaci są też w wielu spółkach skarbu państwa, inne dopiero przejmują. W ministerstwach trwają rozmowy z pracownikami, których można zwolnić dzięki nowej ustawie o służbie cywilnej. W tym roku kończą się kadencje prezesa Narodowego Banku Polskiego i szefa Komisji Nadzoru Finansowego, PiS już zapowiada, że powoła swoich. Służby przejdą weryfikację i lustrację. Kolejne czystki dotkną media publiczne po wejściu tzw. dużej ustawy medialnej.wyborcza.pl
Stargard (83.21.66...) 03-02-2016 15:25
396.
        Szef Solidarności pisze do Szydło: "Brak dialogu i naruszenie przepisów"... -Piotr Duda szef "Solidarności" i przewodniczący Rady Dialogu Społecznego krytykuje rząd Beaty Szydło za to, że tzw. podatek obrotowy jest rozpatrywany w trybie odrębnym, czyli bez szerszych konsultacji. "Taki tryb procedowania przeczy zapewnieniom Pani Premier o woli prowadzenia rzetelnego dialogu ze wszystkimi partnerami społecznymi"- napisał Duda. Pismo od Piotra Dudy do którego dotarła "Wyborcza" jest datowane na 28 stycznia. Zostało skierowane do Beaty Szydło po tym jak Ministerstwo Finansów zaprezentowało projekt tzw. podatku obrotowego. Duda - jako szef Rady Dialogu Społecznego - pisze w nim do premier: " Z niepokojem odbieram sygnały naruszenia zasad prowadzenia dialogu społecznego, w tym naruszenie przepisów o konsultowaniu projektów aktów prawnych przez rząd". Za takie naruszenie, przewodniczący "Solidarności" uznaje procedowanie podatku w tzw. trybie odrębnym, czyli bez szerszych konsultacji. "W odczuciu partnerów społecznych taki tryb procedowania przeczy zapewnieniom Pani Premier o woli prowadzenia rzetelnego dialogu ze wszystkimi partnerami społecznymi". Premier Beata Szydło w grudniu była gościem pierwszego posiedzenia Rady Dialogu Społecznego - powołanej przez prezydenta Andrzeja Dudę. Szydło mówiła wówczas: - Dziś mamy nowe otwarcie, na nowo rozpoczynamy dialog w Polsce. Przez ostatnich osiem lat Polacy nie byli wysłuchiwani tak, jak na to zasługiwali. Zachowujemy szybkie tempo Teraz Piotr Duda zwraca uwagę na to, że konsultacje ws. podatku obrotowego na które powołuje się rząd, nie dotyczyły organizacji wymienionych w ustawie o Radzie Dialogu Społecznego. Czyli choćby "Solidarności" czy Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan", których przedstawiciele zasiadają w radzie. W sumie liczy ona 62 osób, a wśród nich są także przedstawiciele rządu, prezydenta, NBP i GUS. Na koniec Piotr Duda apeluje do premier Szydło, by pracować nad ustawą w normalnym trybie. Dziś już wiemy, że premier Szydło tego apelu nie posłuchała. Projekt jest już w konsultacjach międzyresortowych i do partnerów społecznych już nie trafi. - Podatek od sprzedaży detalicznej to jeden z priorytetów Ministerstwa Finansów. Dlatego dokładamy wszelkich starań, żeby projekt ustawy starannie przedyskutować i pozyskać cenne uwagi z innych ministerstw. Przy tym zachowujemy szybkie tempo i pełną mobilizację do prac - mówił niedawno minister Paweł Szałamacha. "Ustawa o zniszczeniu polskiego handlu" Sam podatek od obrotu również wzbudził ogromne kontrowersje. Zamiast bowiem spodziewanego uderzenia w gigantów takich jak Lidl, Tesco czy Bierdonka, których ekspansję politycy partii rządzącej chcieli zatrzymać, po kieszeni dostaną też polscy przedsiębiorcy. Opodatkowane zostaną sieci franczyzowe, stacje benzynowe, apteki czy dilerzy samochodowi. W czwartek konferencje prasową pt. "Projekt ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej to projekt ustawy o zniszczeniu polskiego handlu. Czy tak miało być?" organizuje Polska Izba Handlu. Ostatecznie - już po kolejnych korektach ministerstwa nowa danina - ma wynosić odpowiednio: w dni powszednie: 0,7 proc przy obrocie poniżej 300 mln zł miesięcznie oraz 1,3 proc. powyżej tej kwoty. W weekendy z kolei 1,3 proc. przy obrocie poniżej 300 mln zł miesięcznie oraz 1,9 proc. powyżej tej kwoty. Zwolniony z podatku jest sprzedawca, którego obrót miesięczny nie przekroczy 1,5 mln zł miesięcznie -niezależnie od tego czy handluje w tygodniu czy w weekendy. Według szacunków ministerstwa nowy podatek da budżetowi państwa 2 mld zł w tym oraz 3 mld zł w przyszłym roku. wyborcza.biz
Stargard (83.21.66...) 03-02-2016 20:07
397.
        Wiadomości" pokazują to, co ciemny lud kupi, nie pokazują tego, czego nie da się wcisnąć [RECENZJA]... Całkowicie marginalnie dziennik potraktował fakt, że decyzją szefa MON Antoniego Macierewicza powstanie podkomisja smoleńska "Wiadomości" TVP 1, 3 lutego, środa, 19.30. Prowadziła Danuta Holecka -Środowe "Wiadomości" zaczęły się od informacji o "dyplomatycznej ofensywie" rządu (materiał Jarosława Olechowskiego). Tak szumnie zostały nazwane dwie wizyty premier Beaty Szydło w Paryżu i w Londynie. Autor poinformował, że "ofensywa rządu nie jest przypadkowa". Co było bardzo dziwne, bo w gruncie rzeczy było przemyceniem informacji, że ktoś mógłby tak brzydko pomyśleć o rządzie. Sporo miejsca dziennik poświęcił informacji o odwołanej przez Lecha Wałęsie debacie z IPN-em o swoich kontaktach z SB (materiał przygotował Klaudiusz Pobudzin, wcześniej TV Trwam). "Wiadomości" przesądziły, że Wałęsa zrezygnował z tej debaty, "bo chciał mieć ostatnie zdanie". Tymczasem było nieco inaczej. Wałęsa nie zgodził się na warunki IPN, według których w debacie na każde jego 5 minut wystąpienia jego adwersarze (reżyser i publicysta Grzegorz Braun, a także autorzy książki "SB a Lech Wałęsa" Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk) mieli dostać 9 minut. Wałęsa zdecydował, że sprawę odda do sądu. Ale "Wiadomości" o tym nie poinformowały. Nie przypomniały też, że w 2000 r. sąd lustracyjny za prawdziwe uznał oświadczenie lustracyjne Wałęsy, że nie współpracował ze służbami specjalnymi PRL. Sąd uznał, że SB fałszowała akta na temat Wałęsy. I stwierdził, że w całej sprawie "poza trzeciorzędnymi, budzącymi najzupełniej w tej sytuacji zasadnicze wątpliwości dokumentami nie ma - oprócz wypisu z rejestru byłej SB - jakiegokolwiek dowodu, który potwierdzałby współpracę Wałęsy jako tajnego współpracownika o pseudonimie "Bolek" z byłą SB". Za to przed kamerą wystąpił Piotr Semka ("Do Rzeczy") i tendencyjnie pytał Wałęsę, co się stało z dokumentami "Bolka", czy je ma i czy zwróci. To były pytania w stylu, "czy przestał pan bić żonę?". Całkowicie marginalnie dziennik potraktował fakt, że decyzją szefa MON Antoniego Macierewicza powstanie podkomisja smoleńska i że na jej czele stanie dr inż. Wacław Berczyński (materiał nie miał nawet autora). "Wiadomości" nie przypomniały, że dr inż. Berczyński wierzy w wybuch na pokładzie prezydenckiego tupolewa, co stwierdził po obejrzeniu fotografii wraku. Nie przypomniały, że dr inż. Berczyński uczestniczył w tzw. konferencjach smoleńskich, które całkowicie odrzuciły ustalenia rządowej komisji Jerzego Millera, a opowiedziały się za hipotezą wybuchu. Nie przypomniały wreszcie niezwykle efektownych dowodów na te wybuchy, jakie były prezentowane podczas konferencji smoleńskich. Np. prof. Piotr Witakowski z AGH nie ma wątpliwości, że "fragmentacja samolotu nastąpiła w powietrzu", co podczas jednej z konferencji smoleńskich ilustrował obrazkiem puszki po tyskim zgniecionej (wypadek) i rozerwanej (wybuch). A np. prof. Chris Cieszewski z USA robił "fiuuu, bziuuu!!!". Takie właśnie dźwięki jego zdaniem miały towarzyszyć zderzeniu tupolewa z brzozą. A np. dr Andrzej Ziółkowski z Instytutu Podstawowych Problemów Techniki PAN przykładem pękających parówek ilustrował hipotezę o podłużnym pęknięciu kadłuba wskutek eksplozji. Tego wszystkiego "Wiadomości" nie pokazały. Zacytowały za to rzeczniczkę PiS Beatę Mazurek: "Macierewicz wie, co robi". Chociaż nie wypadła wiarygodnie. Ani słowa nie było o innych słowach rzeczniczki Mazurek, która dziś radziła samotnym matkom, by "załapały" się na program 500+, rodząc kolejne dzieci. Było za to znowu o Trybunale Konstytucyjnym (materiał przygotowała Karolina Tomaszewicz, wcześniej TV Republika). Że opozycja chce skłonić prezydenta Andrzeja Dudę do złamania prawa, czyli zaprzysiężenia 3 sędziów legalnie wybranych (tak orzekł TK) przez poprzedni Sejm. Trudno pojąć tę logikę, ale taką swoją "prawdę" PiS wciska ludowi od tygodni. I po raz kolejny w "Wiadomościach". Widz dziennika nie dowiedział się o skandalicznych słowach wicepremiera Jarosława Gowina. Gowin we wtorek w TVN 24 zlustrował Mateusza Kijowskiego, współtwórcę Komitetu Obrony Demokracji. Nazwał go "resortowym wnukiem". Gowin wywodził: - Zna pani takie pojęcie "resortowe wnuki" i "resortowe dzieci"? Dziad Kijowskiego związany był z komunistycznym aparatem represji. Dlatego potwierdzam tezę Jarosława Kaczyńskiego, że istnieje pewien historyczny związek pomiędzy częścią tych, którzy protestują, a środowiskiem [komunistycznym]. Im częściej oglądam "Wiadomości", tym lepiej rozumiem ich strategię: pokazywać to, co ciemny lud łatwo kupi, nie pokazywać tego, czego nawet jemu nie da się wcisnąć wyborcza.pl
Stargard (83.21.66...) 03-02-2016 21:37
398.
        Leszek Balcerowicz: banki są obciążane miliardowymi kwotami, aby ratować "dziecko" PiS... - Banki są obciążane miliardowymi kwotami, aby ratować "dziecko" PiS, którymi są SKOK-i - powiedział Leszek Balcerowicz w programie "Kropka nad i" na antenie TVN24. Skrytykował on nie tylko podatek bankowy, ale także projekt programu "Rodzina 500 plus". Jego zdaniem polityka PiS spowalnia gospodarkę. -W gospodarce, w której nie rządzi polityka tylko efektywność, stopy opodatkowania różnych dziedzin powinny być podobne. Inaczej prowadzi to do strachu, że zaraz kolejna branża zostanie obciążona kolejnymi podatkami. Skutkuje to brakiem inwestycji - uważa ekonomista. Leszek Balcerowicz uważa, że atak na banki to tak naprawdę atak na klientów, którzy zapłacą za to ze swoich kieszeni. Skrytykował również Piotra Szałamachę i Mateusza Morawieckiego. - Gdy śledzę ich wypowiedzi, mam wrażenie, że nie przeczytali żadnego podręcznika na temat ekonomii - stwierdził. Ekonomista uważa również, że program "Rodzina 500 plus" nie pomoże polskim rodzinom. - Nie znam żadnych badań, które by potwierdzały, że wskutek takiego ruchu zwiększyłaby się ilość rodzących się dzieci. To polityka partyjna, która łudzi ludzi i w ten sposób PiS zdobył poparcie. Polityka PiS tak naprawdę jest w dłuższej perspektywie antyrodzinna, bo ludzie nadal będą wyjeżdżać za granicę za lepszymi warunkami, ponieważ PiS spowalnia gospodarkę - uważa Balcerowicz na antenie TVN24. - Andrzej Duda sprzeniewierza się rządom prawa. Atak na takie rządy osłabia gospodarkę. Pokazuje, że władza jest zdolna do wszystkiego i jest nieprzewidywalna, co skutkuje strachem inwestorów i brakiem chęci do udzielania kredytów dla kraju - ostrzega Leszek Balcerowicz. Podatek bankowy 1 lutego wszedł w życie Podatek bankowy już obowiązuje. 1 lutego weszła w życie odpowiednia ustawa w tej sprawie. Na jej mocy banki, firmy ubezpieczeniowe, pożyczkowe i SKOK-i będą płaciły rocznie 0,44 procent podatku bankowego od wartości aktywów. W przypadku banków i spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych podatkiem obłożone są aktywa powyżej 4 mld zł. Pierwotnie zakładano, że podstawa opodatkowania miesięcznie wyniesie 0,0325 proc. W trakcie prac parlamentarnych posłowie PiS złożyli poprawkę, by stawkę zwiększyć do poziomu 0,0366 proc. miesięcznie, czyli z 0,39 proc do 0,44 proc. rocznie. Tłumaczyli tę podwyżkę utrzymaniem wpływów z tego podatku na zaplanowanym wcześniej poziomie.(dp)onet.pl
Stargard (83.21.66...) 03-02-2016 21:42
399.
        Gowin: Kłamca czy zaczadzony?... -Spustoszony wewnętrznie, odrzucający elementarne zasady moralne wicepremier, jest równie niebezpieczny, co Gowin ogarnięty obłędem. Wicepremier i minister nauki i szkolnictwa wyższego, Jarosław Gowin zarzucił w „Kropce nad i” liderom KOD-u „historyczne powiązania” ze stalinizmem. Przyciśnięty przez Monikę Olejnik użył argumentu dziadka Mateusza Kijowskiego, który – jak się wyraził - był „powiązany ze stalinowskim aparatem represji”. Dodał, a na twarzy malowała mu się troska, że „jeśli przyjrzeć się biografiom tych ludzi, ich korzeniom rodzinnym, to przykro mi, ale zaskakująco często okazuje się, że ta ciągłość istnieje”. W ten sposób Gowin wpisał się w nurt propagandy PiS na czele z prezesem, który od lat szuka stalinowskich korzeni u swoich krytyków (z tego powodu przegrał nawet proces z „Gazetą Wyborczą”). Tyle, że Gowin poszedł dalej niż szef, bo zamiast „resortowych dzieci” mówił o „resortowych wnukach”. Media prawicowe używają tu ciepłego określenia „staliniątko”. Oczywista jest nędza intelektualna takich argumentów. Stoją jeszcze niżej w hierarchii niż zarzut „koryta” czy „futer z norek” redukujący zaangażowanie demokratów do obrony własnych interesów i ukazujący ich jako bogaczy, którym zagraża prawo i sprawiedliwość, które przynosi nowa władza. Skojarzenia z rasizmem Wypowiedź Gowina nasuwa skojarzenia z rasizmem, bo zarzut dotyczy niewłaściwych przodków i dziedziczenia pewnej skłonności. Argument dziadka jest nawet bardziej poręczny, bo rasizm jest mniej arbitralny (choć i tu były wyjątki. Żydowskiego lotnika Erharda Milcha obronił Hermann Göring, mówiąc, że „o tym, kto w Luftwaffe jest Żydem, decyduję ja"). Gowin i jemu podobni mają większy luz w odsłanianiu korzeni. Mogą sięgać po poddaną obróbce biografię dziadka Kijowskiego, pomijając ojca, harcerskiego instruktora słynnej „Czarnej jedynki”, uczestnika – jako adiunkt - strajku w Marcu’68 itp. Tu wszystko jest dowolne, nielogiczne. Wszak kolegą Gowina w szczuciu obrońców demokracji jest PRL-owski prokurator. Czytaj także: Efekt Pawłowicz. Po ataku posłanki Watchdog dostali kilka tys. zł darowizn Trzy lata temu Jarosław Gowin krytykował sędziego Igora Tuleyę, gdy ten porównał działania ministra Ziobry wobec dr. G. do metod stalinowskich. Mówił: „Mój ojciec siedział w więzieniu stalinowskim i ja dobrze wiem, na czym polegają metody stalinowskie. Uważam wypowiedź pana sędziego za wysoko niestosowną”. Postulował, by „powstrzymać się od publicystycznych uogólnień, zwłaszcza tak drastycznych jak porównywanie demokratycznej Polski z czasami stalinowskimi”. Każdy ma jakiegoś dziadka Czy dzisiejszy Gowin wierzy w to, co mówi, czy też postępuje czysto cynicznie? Innymi słowy, czy uległ zaczadzeniu umysłu czy świadomie kłamie? Obie możliwości są złe. Źle też rokują na przyszłość, bo tak czy owak otwiera się przyzwolenie wicepremiera rządu, który dawał nadzieję na pewną niezależność, dla kolejnych szaleństw i niegodziwości PiS-u. Kłamstwo może wydawać się wariantem bezpieczniejszym, ale - jak pisał Leszek Kołakowski „dobrze wiedzieć, że kłamstwo często szkodzi innym, ale jeszcze częściej szkodzi kłamcy, bo go wewnętrznie pustoszy”. Spustoszony wewnętrznie, odrzucający elementarne zasady moralne wicepremier, jest równie niebezpieczny, co Gowin ogarnięty obłędem. Każdy ma jakiegoś dziadka, Kijowski, Gowin, ja także. Dziadek Józio, inwalida wojenny, wnuk wiejskiego organisty, w Warszawie wyuczył się organmistrzostwa i pracował w małej firmie swego wuja. W okresie zaostrzania się walki klasowej w 1952 roku, okazało się, że dziadek Józio jest trefny. Mego ojca, jako syna kapitalisty, chcieli nawet wyrzucić z politechniki. Sięganie do rodzinnych korzeni i tropienie dziadków było zawsze specjalnością nazizmu i stalinizmu. Do tej tradycji nawiązuje Jarosław Gowin, krakowski katolik-intelektualista, nadzieja polskich konserwatystów, stypendysta Cambridge, redaktor naczelny Znaku, uczeń Tischnera.
Stargard (83.21.66...) 03-02-2016 22:27
400.
        25 wpisów jeden PO drugim od "Stargard" *** czy co ?
wolf (80.53.133...) 04-02-2016 11:53
401.
        Dotacja, alleluja i do przodu! Teraz Ojciec Rydzyk pokaże, kto jest królem biznesu... -27 mln zł dotacji jednak trafi do fundacji założonej przez ojca Rydzyka. Za te fundusze dokończy swój projekt geotermalny, co zwielokrotni biznes rzutkiego przedsiębiorcy, jakim jest ojciec Tadeusz Rydzyk. Do telewizji, uczelni, sieci telefonii komórkowej, wydawnictwa i księgarni internetowej dołoży ogromny hotel z aquaparkiem. Już dziś, gdyby warty 133 mln majątek Lux Veritatis potraktować jako biznesowe udziały założyciela, Rydzyk trafiłby na listy najbogatszych Polaków. Już widzę jak setki moherowych beretów codziennie odpoczywa w basenach z gorącą solanką. Kto wie, może relaksacyjna kąpiel wyleczy ich nie tylko z reumatyzmu, lecz także z ksenofobii i radykalnych poglądów. Dzięki 27-milionowej dotacji, która najprawdopodobniej jednak zasili konta fundacji Rydzyka, dokończy on swój największy projekt. Hotel i SPA na 1400 miejsc z 25-basenami i nieckami z gorącą woda. Całość ma być zasilana ze źródeł geotermalnych. Wszystko się poustawiało, jadę na te odwierty, patrzę, a tu idzie gorąca woda! Wypływa do takiego zbiornika wielkiego. A później godzina 21 dokładnie, okazuje się włączyli pompy, pierwsze próby żeby woda szła z jednego odwiertu tą rurą, której nie mogliśmy położyć, bo nam kładli kłody pod nogi. I ustawili te wszystkie aparaty 120 metrów sześciennych płynęło na godzinę, wyobraźcie sobie ile to jest. Gorącej wody, było 67 stopni. Chciałem wam pierwszym powiedzieć, to jest sukces! Para buch, biznes w ruch Biznesowego wigoru mógłby pozazdrościć 71-letniemu ojcu niejeden milioner. W 2008 roku, po przegranych przez PiS wyborach, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej decyzją polityków PO cofnął dotację na geotermię. A jednak wkrótce wpłynie ona na konto i to wraz z odsetkami – wynika to z ogłoszonej ugody pomiędzy procesującymi się stronami. Tak naprawdę Tadeusz Rydzyk nie potrzebował dotacji, aby działać. Poprosił sympatyków "o modlitwę i datki aby rozwiązał się problem finansowy". Wiara potrafi przenosić góry więc pieniądze się znalazły. W 2011 roku dokończył wiercenia. Teraz wystarczy wykonać instalację napowierzchniową do odzyskiwania ciepła i można budować SPA. Redemptorysta deklaruje, że jeśli wystarczy ciepła to ogrzeje również jedną piątą mieszkań w Toruniu. To oczywiście hurraoptymistyczne deklaracje. Są eksperci hydrogeologii, którzy nieśmiało przebąkują, że inwestycja zmarnuje publiczne pieniądze. Woda w gorącym źródła miała okazać się mocno zmineralizowana. To jeden z największych problemów takich instalacji. – Jednym odwiertem woda wypływa na powierzchnię. Po uzyskaniu ciepła drugim, dubeltowym otworem woda wraca pod ziemię, aby gorące skały ponownie ją nagrzały. Problem w tym, że jeśli występuje mineralizacja to w schłodzonej wodzie wytrącają się minerały. Osadzają się w rurach, stopniowo zaczynają zatykać otwór, którym woda zatłaczana jest z powrotem pod ziemię – opowiada hydrogeolog znający dane odwiertu Rydzyka. Pełne kieszenie Rydzyka... -Problemy potwierdzili sami Redemptoryści. W rozmowie z Naszym Dziennikiem jeden z ojców mówił, że udało się kupić rury z włókien szklanych, które nie korodują w solankowej wodzie. A prowadzący wiercenia inżynierowie PGNiG zastosowali tzw. kwasowanie otworów. Z drugiej strony temperatura wody wynosząca 67 stopni i jej przepływ 340 m3 na godzinę daje nadzieję na powodzenie. To warunki podobne do tych w Pyrzycach, gdzie dokładnie od 20 lat działa geotermalna ciepłownia. Kibicuję Rydzykowi! Kto jak nie on może udowodnić, że mimo splotu niekorzystnych okoliczności, nawet działań polityki, można zrealizować z sukcesem projekt geotermalny. Można kpić z amatorskiego stylu ojca, ale poza tym jest on sprawnym organizatorem. Mi też nikt nie wierzył, że można zamknąć w mieście kilkadziesiąt kotłowni węglowych i ogrzewać, mieszkania z geotermii. Teraz mamy czyste powietrze. Inwestycja w Pyrzycach kosztowała 60 mln złotych i przynosi minimalny zysk. A słynni górale, którzy zrzucili się, zaciągnęli kredyty i postawili słynne termy w Bukowinie Tatrzańskiej wydali 170 mln złotych. Rydzyk nie mówi o kulisach finansowych inwestycji w Toruniu, ale jedno jest pewne, spokojnie stać go na taki gest. Według najnowszych danych jego fundacja ma 49 mln zł wpływów rocznie. Czyli więcej niż zbiera WOŚP Jerzego Owsiaka. Po odliczeniu kosztów działania telewizji, radia i innych biznesów zostaje jeszcze 5 mln złotych zysku. Nie będzie więc problemu z budżetem. tomasz.molga@natemat.pl
Stargard (83.20.238...) 04-02-2016 12:29
402.
        Program Rodzina 500 plus. Rzecznik Kukiz'15 Jakub Kulesza: PiS samo wycofa się z tego programu z powodu braku funduszy... • Jesteśmy przeciwko Rodzina 500 plus - powiedział Jakub Kulesza (Kukiz'15) • Kulesza: PiS samo wycofa się z tego programu z powodu braku funduszy • Nasi następcy nie wycofają się, jeśli wezmą pod uwagę dzietność - Mazurek (PiS) • Ten projekt daje ludziom pieniądze - Kosiniak-Kamysz (PSL) • PO jest przeciwna świadczeniu. Witczak: program ma pełno wad - Jesteśmy przeciwko programowi Rodzina 500 plus i nie będziemy za nim głosować - powiedział Jakub Kulesza, poseł klubu Kukiz'15. Rzecznik partii nie wykluczył, że wkrótce "Prawo i Sprawiedliwość samo wycofa się z tego programu z powodu braku funduszy". Świadczenie z Rodzina 500 plus to zasiłek w wysokości 500 złotych na pierwsze dziecko, który ma przysługiwać tym rodzinom, w których miesięczny dochód na członka nie przekroczy 800 złotych i 1200 w przypadku dzieci niepełnosprawnych. Przy kolejnych dzieciach nie ma progu finansowego. Ze świadczenia ma skorzystać 2,7 miliona polskich rodzin, a w pierwszym roku wypłaty mają kosztować budżet 17 miliardów złotych. Rzeczniczka klubu Prawa i Sprawiedliwości Beata Mazurek wyraziła nadzieję, że ustawa zostanie przyjęta w lutym i wypłaty ruszą od 1 kwietnia. - Jeżeli ktokolwiek z naszych następców będzie brał pod uwagę dzietność, to z tego projektu się nie wycofa - dodała. Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL powiedział, że "ze względów politycznych trudno się wycofać z projektów, które dają ludziom pieniądze". Dodał, że jego partia, w przypadku obcięcia rządów w Polsce, nie wycofałaby się z tego programu. Kulesza: PiS samo wycofa się z tego programu z powodu braku funduszy - Jesteśmy przeciwko programowi Rodzina 500 plus i nie będziemy za nim głosować - powiedział natomiast otwarcie Jakub Kulesza, poseł klubu Kukiz'15. Rzecznik partii nie wykluczył, że "wkrótce Prawo i Sprawiedliwość samo wycofa się z tego programu z powodu braku funduszy". Program Rodzina 500 plus krytykuje tymczasem Platforma Obywatelska. Politycy tej partii mówią, że zawiera on wady w założeniach i że jest w nim wiele niesprawiedliwości. To między innymi ocena posła Mariusza Witczaka. - Według nas, to jest program 500 minus dla matek samotnie wychowujących dzieci oraz rodzin, których 18-letnie dzieci będą kontynuowały naukę - powiedział Witczak.
Stargard (83.20.238...) 04-02-2016 12:47
403.
        Terminowe wypłaty z programu „Rodzina 500 plus” dla części dzieci zagrożone... -Niemożliwe może okazać się terminowe wypłacanie świadczeń z programu „Rodzina 500 plus” na rzecz dzieci, których rodzice pracują poza granicami kraju. - Mogą one zostać odstawione na boczny tor - niepokoi się marszałek województwa Olgierd Geblewicz. Projekt przyjętej przez rząd ustawy nakłada bardzo wiele obowiązków na miasta i gminy. Zdaniem marszałka w publicznej dyskusji, jaka rozgorzała na temat programu, umknęła jednak kwestia zadań przypadających w udziale urzędom marszałkowskim. Ustawa nie zabezpiecza środków dla samorządów województw na czynności administracyjne, które są nieodzownym elementem wypłacania świadczeń dla dzieci rodziców pracujących poza granicami kraju. Z racji przygranicznego położenia w naszym województwie to zjawisko dotyczy kilku tysięcy rodzin. - Wydaje się, że zapomniano o świadczeniach dla dzieci, których rodzice bądź jeden z rodziców pracuje za granicą. Będą one mogły być wypłacone dopiero po wnikliwym sprawdzeniu przez urzędników marszałkowskich sytuacji rodziny, a następnie wydaniu decyzji administracyjnej. Są to bardzo skomplikowane i czasochłonne procedury, a bez nich rodziny nie otrzymają pieniędzy - alarmuje Olgierd Geblewicz. Regionalny Ośrodek Polityki Społecznej w Urzędzie Marszałkowskim wydaje ponad 3 tysiące decyzji rocznie. Dotyczą one rodzin, które spełniają kryterium ustawowe dla świadczeń rodzinnych. Skala zjawiska w przypadku świadczenia wychowawczego nie jest znana, jednak wstępne szacunki wskazują, że liczba rozpatrywanych wniosków wzrośnie o 70 %. Po wpłynięciu wniosku o świadczenie wychowawcze (lub inne świadczenia rodzinne) marszałek ustala, czy w danej sprawie mają zastosowanie przepisy o koordynacji systemów zabezpieczenia społecznego. Po ustaleniu, że dany przypadek podlega koordynacji, następnym krokiem jest sprawdzenie statusu zawodowego rodziców, byłych małżonków, opiekunów faktycznych dzieci oraz kraju pierwszeństwa do wypłaty świadczeń rodzinnych. Podstawą wypłaty świadczenia przez gminę będzie decyzja wydana przez marszałka województwa. - Zaangażowanie gmin i miast w realizację programu jest oczywiście największe, ale uzyskanie pomocy przez część rodzin uzależnione będzie od stopnia zorganizowania administracji marszałkowskiej. Dzisiaj szacujemy, że będziemy potrzebować minimum 7 etatów więcej wraz z wyposażeniem w sprzęt komputerowy, co rodzi koszty w wysokości około pół miliona złotych rocznie - mówi marszałek Olgierd Geblewicz. Obsługa świadczeń rodzinnych wymaga stosowania określonego systemu informatycznego, a co za tym idzie - sprzętu komputerowego o wysokim standardzie. Osoby obsługujące te programy muszą być pracownikami etatowymi, ponieważ mają do czynienia z danymi wrażliwymi. Ponadto kontaktując się ze swoimi odpowiednikami w innych krajach, muszą biegle mówić po niemiecku i angielsku. - Nie chciałbym, aby jakakolwiek grupa uprawnionych do świadczeń w ramach programu „Rodzina 500 plus” została poszkodowana. Chcemy dobrze przygotować się do realizacji nowych zadań. Oczekuję, że państwo zabezpieczy środki potrzebne nam do wywiązania się z obowiązków w postaci promesy od Rządu RP. W tej sprawie zwrócę się do wojewody zachodniopomorskiego - zapowiedział Olgierd Geblewicz. wzp.pl
Stargard (83.20.238...) 04-02-2016 20:01
404.
        Straszyć i rządzić, czyli polityka PiS... PiS już wie, że nie może rządzić poprzez miłość. Partii Kaczyńskiego został tylko strach.... -Pamiętacie, co mówił Machiavelli, gdy w „Księciu” objaśniał mechanizmy rządzenia? Mówił tak: „O wiele bezpieczniej budzić strach niż miłość”. Przyglądając się sposobowi rządzenia PiS, można powiedzieć, parafrazując Machiavellego, w ten sposób: „Jeśli nie potrafisz rządzić wzbudzając miłość, musisz rządzić, budząc strach”. PiS reaktywuje dziś swój sposób rządzenia państwem dobrze nam już zanany - rządzenia, które jest symbolem tej władzy, i którego Polki i Polacy doświadczyli na własnej skórze w latach 2005-2007. Rządzenia polegającego na radykalnym poszerzaniu pola strachu. W tym celu PiS przepchnął już ustawę o policji, która daje funkcjonariuszom prawo do legalnego inwigilowania nas w sieci. Nigdy nie wiesz, kto i kiedy teraz będzie czytał Twoje maile. Dalej, partia Kaczyńskiego zlikwidowała właśnie niezależną prokuraturę, łącząc funkcję prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości w jednej osobie - osobie Zbigniewa Ziobro. Polska więc stała się jedynym krajem w Unii Europejskiej, który pozbył się niezależnej prokuratury. Co więcej: argument za takim posunięciem był do bólu szczery - minister musi mieć wpływ na toczące się śledztwa. Od teraz to właśnie minister sprawiedliwości, poprzez ręczne sterowanie, będzie kierował i nadzorował wszystkie dochodzenia. To nie koniec. Szefem służb specjalnych został Mariusz Kamiński, który wprzódy - w koleżeńskim geście partyjnej solidarności - został ułaskawiony przez prezydenta Andrzeja Dudę, by móc sprawować kontrolę nad służbami. PiS przejął także media, które w rękach Jacka Kurskiego, bulteriera Jarosława Kaczyńskiego (jak sam o sobie ów polityk mówi) służą głównie do dyskredytowania politycznych oponentów. Dodajmy jeszcze: sparaliżowanie pracy Trybunału Konstytucyjnego i obcięcie budżetu Rzecznikowi Praw Obywatelskich jasno pokazuje, że PiS wygasza także te instytucje, które stoją lub powinny stać na straży obrony praw obywatelskich i państwa prawa. A więc, Drogi Czytelniku, Twoich. Po co PiS dokonuje tego spektakularnego dzieła poszerzania kontroli nad instytucjami demokratycznego państwa prawa - wymiarem sprawiedliwości, służbami specjalnymi i mediami? Otóż idzie o to, by dać Polkom i Polakom jasny sygnał: „Mamy wszystkie narzędzia do tego, by Was kontrolować, śledzić i wsadzać do więzień. I nie zawahamy się ich użyć. Powinniście się bać!”. Czy jednak ta aura straszenia wszechwładzą PiS nie jest przypadkiem owocem histerii opozycji i krytycznych wobec partii rządzącej dziennikarzy? Gdy rządzi PiS nie krytykuję już publicznie państwowych instytucji... -Polityka, jak wiemy, zeszła dziś pod strzechy w tym sensie, że wciąż, za sprawą działań PiS, o polityce się mówi: w domu przy stole, w knajpach, w poczekalni u lekarza. Ale już nie w zakładzie pracy. Nie w urzędzie, Coraz mniej na forach czy w mediach społecznościowych. Przywołam teraz kilka moich rozmów - ze znajomymi bliższymi i dalszymi - które mogą być swoistym termometrem nastrojów drzemiących się w ludziach wobec rządów PiS. Jeden z moich znajomych przedsiębiorców, który prowadzi rodzinny biznes, wyznał szczerze: „Wiesz, kiedyś nie miałem obaw, by głośno narzekać na urzędy. Krytykować je. Śmiałem się publicznie z premiera Tuska. Dziś, gdy rządzi PiS, nie krytykuję już publicznie państwowych instytucji”. Kiedy go zapytałem, dlaczego, odpowiedział bez owijania w bawełnę: „A po co mi czasochłonne kontrole urzędu skarbowego albo państwowej inspekcji pracy w mojej firmie”. Podobny nastrój panuje wśród dużej części urzędników, którzy pracują w instytucjach państwowych. „Dziś w urzędzie nie rozmawia się o polityce. A jeśli się już się coś politycznego pojawia: to albo dobrze, albo się milczy. Ludzie boją się, że jak coś źle powiedzą o rządzie, zamieszczą w mediach społecznościowych jakiś żart, to stracą pracę. Taki dziś mamy klimat”. Krótko mówiąc: nie ma już niewinnych rozmów. Konsekwencje PiSowskiej polityki strachu... -Po pierwsze, jest tak, że ludzie - gdy są pytani o poparcie dla partii politycznych - nie mówią prawdy. Szczególnie, gdy jest to badanie bezpośrednie: „face to face”, czyli gdy ankieter patrzy ci prosto w oczy i coś notuje. Tu podejrzliwość nasza rośnie, gdyż nie wiemy, kto te notatki będzie czytał. W takich badaniach PiS wciąż otrzymuje około 38 proc. popracia (CBOS 15 stycznia - 38 proc., TNS z 22 stycznia - 39 proc.). Jednak badania telefoniczne robione także w styczniu pokazują zasadniczy spadek popracia dla PiS, który ma w okolicach 30 proc. (TNS - 31 proc., Millward Brown - 27 proc.). Co więcej, sondaż, który był najbliższy wyniku wyborczego z dnia wyborów parpamenytarnych, był właśnie sondażem telefonicznym. Oto namacalny dowód działania polityki strachu: ludzie publicznie nie mówią, że nie popierają rządu. Inaczej, gdy mają poczucie, że nikt ich nie podsłuchuje. Co znaczy, że sondażowe poparcie dla PiS może być mocno przeszacowane. A o prawdziwym poparciu dla partii rządzącej nie dowiemy się już z sondaży, ale dopiero w dniu wyborów, gdy Polacy będą mieć pewność, że nikt ich nie podgląda, i nie wyciągnie konsekwencji za to, że „źle głosują”. Po drugie, polityka strachu, którą właśnie w sposób systemowy wprowadza PiS, niszczy jedną z kluczowych wartości każdego przyzwoitego społeczeństwa. Mowa oczywiście o zaufaniu. Bez kapitału zaufania, który w Polsce i tak jest, co pokazuje Europejski Sondaż Społeczny czy Diagnoza Społeczna - jednym z najniższych w Europie, trudno mówić i o dobrym społeczeństwie obywatelskim, i o szybkim gospodarczym rozwoju kraju. Jak zawsze - gdy idzie o stopień zaufania, jako wartość organizującą życie społeczne - prym wiedzie Skandynawia: Dania, Norwegia, Finlandia, Szwecja. A przecież, co pokazują Skandynawowie, zaufanie jest tańsze niż podejrzliwość. I druga rzecz: im więcej zaufania między ludźmi, tym więcej poczucia szczęścia. Już dziś można powiedzieć z dużą dozą pewności, że - po rządach PiS - jedną z kluczowych wartości, którą będziemy odbudowywać przez długie lata, będzie przywrócenia zaufania, jako osi relacji między Polakami. Demokracja nie chce robić miejsca dla strachu Jednym z celów polityki strachu jest to, by móc zawiesić demokrację. Tyle, że demokracja nie chce robić miejsca dla strachu. Inaczej: im głębiej zakorzeniona demokracja, tym mniej miejsca na strach. Miał więc rację Franklin D. Roosevelt, gdy przypominał Amerykanom, że w wolnym społeczeństwie „jedyną rzeczą, której powinniśmy się bać, jest sam strach”. A więc o jakości demokracji, którą z takim trudem budujemy będzie świadczyć to, czy pozwolimy, by zabiła ją PiSowska polityka strachu. newsweek.pl
Stargard (83.20.238...) 04-02-2016 21:00
405.
        „Nie pozwolimy na oszustwa PiS”. Nowy spot PO o programie Rodzina 500+... -W nowym internetowym spocie Platforma przypomina wypowiedź premier Szydło o „500 zł na każde dziecko”. Przekaz klipu przygotowanego w kampanijnym formacie dotyczy oszustwa, jakiego miało dokonać Prawo i Sprawiedliwość w kampanii. Wraca też motyw „teczki pełnej ustaw”, o której często mówią politycy opozycji. „Prawie 2 miliony rodzin bez wsparcia, prawie 3 miliony oszukanych dzieci” – to jedno z haseł z klipu. Spot to pierwsza tego typu – bardziej ofensywna – próba Platformy zdefiniowania sporu politycznego wokół programu Rodzina 500+. Wczoraj w porannym programie Konrada Piaseckiego minister Rafalska stwierdziła, że premier Szydło musiała „w emocjach” wypowiedzieć słowa o tym, że program obejmie „każde” dziecko. A w tym tygodniu rzecznik klubu PiS Beata Mazurek musiała przepraszać za swoje słowa o samotnych matkach, również wypowiedziane w kontekście tego flagowego projektu. Klip ma dodatkowo wzmocnić przekonanie, że przekaz obozu rządzący w tej spawie nie jest ani spójny, ani dobrze koordynowany.300polityka.p
Stargard (79.184.154...) 05-02-2016 09:37
406.
        Polityka prorodzinna PiS-​u. Jakub Majmurek: socjal z przypadku... -Nie da się budować nowoczesnego państwa socjalnego w oparciu o gospodarkę opartą na podwykonawstwie i taniej sile roboczej, gospodarkę pozostającą w zaklętym kręgu niskich inwestycji, zysków i płac. PiS mówił - słusznie - od dawna o tym problemie, ale nie widać jak dotąd planów spójnej polityki wyprowadzającej nas z pułapki średniego rozwoju. Jasne, Beata Szydło dopiero na dobre zaczyna rządy, ale w polityce gospodarczej i społecznej jej rządu nie widać żadnej spójnej koncepcji, etapów prowadzących do jasno określonego celu - pisze Jakub Majmurek dla Wirtualnej Polski. -Kwestia socjalna dwukrotnie dała PiS-owi zwycięstwo wyborcze. W 2005 roku partia wygrała wybory dzięki obietnicom "Polski socjalnej", przeciwstawionej "Polsce liberalnej" PO i straszącym przed tym, co się stanie jeśli ta zwycięży, wymyślonym podobno przez Jacka Kurskiego, obrazom jedzenia znikającego z lodówki przeciętnej polskiej rodziny. Także w październiku zeszłego roku kluczowe dla zwycięstw i przekonania centrowego elektoratu okazało się zaprezentowanie PiS jako chadeckiej, socjalnej, ludowej partii, kontrastującej z oderwaną od problemów zwykłych Polaków, zajadającej się ośmiorniczkami Platformą. W 2005 roku PiS o obietnicy "Polski socjalnej" szybko zapomniał. Szefową ministerstwa finansów została mianowana Zyta Gilowska, zwolenniczka niskich podatków, niskiego poziomu redystrybucji społecznej i minimalnej roli państwa w gospodarce. PiS zniósł podatek spadkowy, umożliwiając dzieciom i małżonkom najbogatszych dziedziczyć miliardowe majątki bez konieczności odprowadzenia choćby złotówki do budżetu. Obniżył także składkę rentową, powiększając deficyt w systemie ubezpieczeń społecznych. Wielu komentatorów zadawało sobie jesienią zeszłego roku pytanie, czy i tym razem będzie podobnie. Objęcie resortów gospodarczych w rządzie Beaty Szydło przez związanego z sektorem bankowym Mateusza Morawieckiego oraz byłego publicystę korwinowskiego "Najwyższego Czasu" Pawła Szałamachę zapowiadało, że socjalny zwrot mógł znów pozostać jedynie obietnicą wyborczą. W pierwszych miesiącach władzy PiS Sejm przyjął jednak sztandarowy projekt socjalny z kampanii wyborczej, 500+, uruchamiający tylko w tym roku, jak się szacuje [zobacz] 17,2 miliarda złotych pomocy dla rodzin wychowujących co najmniej dwójkę dzieci. Za programem idą kolejne socjalne zapowiedzi PiS: wprowadzenie minimalnej płacy godzinowej, walka z umowami śmieciowymi, program budowy tanich mieszkań na wynajem, zapowiedzi darmowych leków dla seniorów, wreszcie zapowiedzi dofinansowania formy zdrowia i objęcia opieką zdrowotnych wszystkich, niezależnie od tego, czy odprowadzają ubezpieczenie. Czy więc PiS okaże się partią, która zbuduje w Polsce nowoczesne państwo opiekuńcze, biorące skutecznie odpowiedzialność za dobrobyt Polaków? Diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach. Projekty PiS na razie są bardzo mgliste, szczegóły, jakie się pojawiają, często sprawiają, że sensowne pomysły, w realizacji okazują się już nie tak udane. Poszczególne pomysły socjalne wypływają niezależnie z różnych ministerstw, nie widać jak dotąd, by stał za nimi jakiś spójny plan polityki społecznej - spójny zarówno w wymiarze celów, jak i środków. PiS raczej dobrze identyfikuje obszary problemów - często ignorowanych przez poprzednią władzę - niż przedstawia całościowy projekt bardziej solidarnej i równej Polski. Jedyny w pełni przeprowadzony przez parlament projekt 500+, jeśli traktować go jako zapowiedź dalszej polityki socjalnej PiS, wskazuje, że partie interesuję - wbrew temu, o czym pisał Łukasz Warzecha dla Opinii WP [przeczytaj felieton] - głównie wspieranie klasy średniej, której i tak już powodzi się nieźle, niż realizowanie celów równościowych. Praca, praca i jeszcze raz praca... -Jakie problemy celnie identyfikuje rząd Beaty Szydło? Po pierwsze, problem pracy. Polska ma olbrzymi problem z rynkiem pracy. Opiera się on na nisko płatnej, mało twórczej, często wykonywanej pod brutalnym nadzorem pracy. Polacy zarabiają za mało, mediana (wartość dzieląca pracujących na pół - tyle samo zarabia więcej, tyle samo mniej) wynosiła w 2012 roku (ostatnim, z którego pochodzą dane GUS) 3,1 tys. zł, dominanta (najczęściej występująca pensja) 2,2 tys. zł brutto. Pensja minimalna zaledwie 1750 zł brutto. Dane te obejmują jedynie osoby pracujące w oparciu o umowę o pracę. Nie liczą Polaków wypchniętych na umowy cywilnoprawne i samozatrudnienie. Pracownik na umowie zleceniu nie ma gwarantowanej płacy minimalnej. Umowy te, jak twierdzi Państwowa Inspekcja Pracy, często nadużywane są przez pracodawców i podpisywane z pracownikami, których praca spełnia wszelkie warunki stosunku pracy: wykonywana jest pod nadzorem pracodawcy, we wskazanym przez niego miejscu i czasie. Podobnie nadużywane jest samozatrudnienie. Polska jest jego liderem w Europie, samozatrudnionych jest 17,7 proc. aktywnych zawodowo Polaków. Często to samozatrudnienie jest fikcją wymuszaną przez dotychczasowego pracodawcę, który zmieniając zasady współpracy z pracownikiem, oszczędza na składkach na ubezpieczenia społeczne, zakupach sprzętu czy odzieży ochronnej koniecznej do pracy, wreszcie okresowych badaniach pracownika. Przerzuca też na niego w ten sposób część ryzyka gospodarczego. Samozatrudnionych nie obowiązuje też żadna płaca minimalna. Dlatego plany zmiany ustawy o płacy minimalnej i Państwowej Inspekcji Pracy, jakie proponuje PiS, idą w dobrym kierunku. Zgodnie z konsultowanymi właśnie przepisami, PIP miałoby prawo uznać, że pracujący na umowie cywilnoprawnej pracownik, faktycznie pracuje w warunkach spełniających wszystkie wymogi stosunku pracy i zmusić pracodawcę do zmiany formy umowy. Zgodnie z nowymi przepisami pracodawcy mają mieć obowiązek ewidencjonowania czasu pracy także samozatrudnionych i wykonujących umowy o dzieło. Tym dwóm grupom pracowników za ich usługi miałaby przysługiwać minimalna płaca godzinowa w wysokości 12 zł za godzinę. Przy założeniu, że pracownik pracuje 40 godzin tygodniowo, oznaczałoby to pensję wyższą, niż pensja minimalna na umowie o pracę - co miałoby być kolejną zachętą dla pracodawców do podpisywania tego typu umów. Postulat minimalnej pracy godzinowej od dawna zgłaszały związki zawodowe, domagając się jednak 15 zł za godzinę. Pracodawcy zdecydowanie przeciwni są nawet 12 zł, a tym bardziej nowym uprawnieniom PIP. Argumentują, że wprowadzenie takich przepisów uczyni pracę wielu osób zbyt drogą i wypchnie ich do szarej sfery albo na bezrobocie. Pracodawcy w Polsce jednak zawsze sprzeciwiają się wszelkiej regulacji rynku pracy zwiększającej pozycję przetargową pracownika. Pracownik zawsze jest stroną słabszą w negocjacjach niż właściciel kapitału, w Polsce rynek pracy ciągle jest rynkiem pracodawcy. Zmiany wzmacniające trochę pozycje pracowników i ukracające patologię, jaką jest omijanie prawa pracy przez podpisywanie umów cywilnoprawnych są z pewnością konieczne. Czy to jednak wystarczające? Z pewnością nie. Samotny, nigdzie niezrzeszony pracownik zawsze będzie słabszy niż pracodawcy. W Polsce w sektorze prywatnym poziom uzwiązkowienia bliski jest zeru. Wynika to także z tego, że przepisy do tej pory uniemożliwiają zrzeszanie się pracownikom pracującym na innych formach zatrudnienia niż umowa o pracę. W zeszłym roku Trybunał Konstytucyjny uznał takie rozwiązanie za niekonstytucyjne. Przepisy wykonawcze, umożliwiające wykonanie wyroku ciągle oczekują na wdrożenie. PiS powinien przestawić je w pakiecie razem z większymi uprawnieniami PIP i wprowadzeniem minimalnej stawki godzinowej. Wspólnie tworzyłyby pakiet wzmacniający pozycję pracowników. Skąd się biorą dzieci?... -Rząd ma jeszcze czas na takie zmiany, od tych szczegółów będzie zależało, jaki będzie prawdziwy socjalny wymiar zmian. W przypadku rozwiązania, które już zostało wprowadzone, 500+, już widać, że jego socjalny wymiar jest dość złudny. Uniwersalne świadczenie dla rodzin wychowujących dzieci nie jest złym pomysłem, z powodzeniem funkcjonuje w krajach skandynawskich, gdzie - mimo powszechności dostępności aborcji na życzenie - wskaźnik urodzeń pozostaje o wiele wyższy niż w Polsce. U nas w 2014 wynosił [sprawdź] 9,77 urodzeń na tysiąc mieszkańców, w Szwecji 11,92 [sprawdź]. Więcej nie tylko niż u nas, ale też na Węgrzech, gdzie system wsparcia oparty na odpisy od podatków dla rodzin wychowujących dzieci, tak zachwalany tu niedawno przez Łukasza Warzechę, w ciągu czterech pierwszych lat rządów Orbána nie tylko nie łączył się ze wzrostem, ale wręcz ze spadkiem wskaźnika urodzeń [sprawdź] - z 10,4 w 2010 roku do 9,77 w 2014. W Szwecji jednak świadczenia dla rodzin są częścią kompleksowego systemu państwa dobrobytu, na który składają się inwestycje w darmową opiekę zdrowotną wysokiej jakości, stabilny rynek pracy, dostępne tanie mieszkania na wynajem, oraz tanie żłobki i przedszkola. Zasiłek jest kropką nad i. U nas jest kropka bez litery. Dlatego można mieć wątpliwości, czy program zrealizuje pronatalistyczne cele. Barierą dla wielu par jest podjęcie decyzji o pierwszym dziecku. W Polsce zasiłek 500+ przysługiwać będzie tylko bardzo ubogim gospodarstwom domowym, nie osiągających większego dochodu niż 800 zł na osobę. Co to oznacza? To, że gospodarstwo domowe z jednym dzieckiem, gdzie każdy z dwojga dorosłych zarabia pensję minimalną nie łapie się już na pomoc. Tak samo jak rodzic samotnie wychowujący dziecko zarabiający medianę. W tej postaci program 500+ stanowi pomoc dla klasy średniej, którą stać już było na co najmniej dwójkę dzieci i która chętnie przyjmie jeszcze dodatkowe środki. Największą barierę dla posiadania dzieci, nie jest jednak brak 6 tysięcy złotych rocznie w budżecie domowym, ale sytuacja mieszkaniowa. 43 proc. Polaków poniżej 35 roku życia mieszka z rodzicami. To jeden z najwyższych odsetków w Unii Europejskiej. W Niemczech wynosi on 17 proc. Ale w Niemczech rozwinięte jest budownictwo komunalne, wynajęcie taniego mieszkania, na dających pewność i pozwalających na długotrwałe planowanie strategii życiowych warunkach najmu, nie jest żadnym problemem. W Polsce większość młodych ludzi ma do wyboru albo drogi kredyt na całe aktywne zawodowe życie albo wynajem na rynku prywatnym, który jest drogi, mało pewny, postrzegany jako nie dający życiowej stabilizacji. Na wynajem mieszkania lub koszty obsługi kredytu hipotecznego przeciętny mieszkaniec Warszawy pracować musi połowę miesiąca, mieszkaniec Berlina sześć dni, Wilna 7,5. Każdy spójny plan budowy Polski socjalnej powinien zacząć od kwestii mieszkaniowej. PiS ją dostrzega. Wiceminister infrastruktury Kazimierz Smoliński zapowiada narodowy program budowy mieszkań. Samorządowe spółki non-profit, korzystając z gruntów różnych instytucji rządowych i spółek skarbu państwa, mają zacząć budowę tanich mieszkań na wynajem. Problem w tym, że plan ten to odległa przyszłość. Zanim ruszy, rząd wyda kilkadziesiąt miliardów złotych na program 500+, także dla zamożnych rodzin tak naprawdę niepotrzebujących wsparcia. Koszt budowy metra kwadratowego mieszkania to około 3,5 tysiąca za metra kwadratowy. Łatwo policzyć, ile za samo 17 miliardów przeznaczone w tym roku na 500+, można by zbudować. Zaczynamy budować od dymu z komina?... -Warto też pamiętać, że budżet nie jest z gumy, pewne wydatki muszą mieć priorytety. Może okazać się, że 500+ pochłonie środki na inne ambitne projekty. A poza narodowym programem budownictwa PiS zapowiada też zwiększenie finansowania służby zdrowia bezpośrednio z budżetu i odejście od modelu ubezpieczeniowego tak, by każdemu zapewnić dostęp do opieki zdrowotnej. Znów, co do zasady - brawo. Prawo do opieki zdrowotnej ma konstytucyjny charakter, ponad 2 miliony Polaków i Polek, którzy z różnych powodów nie mają opłaconego ubezpieczenia, nie mogą być pozbawione dostępu do lekarza, wstrzymywać się od koniecznych badań i zabiegów w obawie o rachunki. Ale nie można składać takich obietnic, nie włączając ich w odpowiedni kontekst, nie zastanawiając się kto za nie zapłaci. Nie da się mieć dobrze działających usług publicznych bez bardziej progresywnego i szczelnego systemu podatkowego. A podnoszenie podatków najbogatszym ciągle pozostaje dla PiS tabu. Nie da się też budować nowoczesnego państwa socjalnego w oparciu o gospodarkę opartą na podwykonawstwie, taniej sile roboczej, o gposodarkę pozostającą w zaklętym kręgu niskich inwestycji, zysków i płac. PiS mówił - słusznie - od dawna o tym problemie, ale nie widać jak dotąd planów spójnej polityki wyprowadzającej nas z pułapki średniego rozwoju. Jasne, Beata Szydło dopiero zaczyna rządy, ale w polityce gospodarczej i społecznej jej rządu nie widać żadnej spójnej koncepcji, etapów prowadzących do jasno określonego celu. Patrząc na wychodzące z kolejnych resortów propozycje, ma się wrażenie, że raz jeszcze potwierdzają się słowa ministra Sienkiewicza, o "działającym wyłącznie fragmentami", a nie całością, państwie polskim. Tę fragmentaryczność widać zresztą w wypowiedzi rzeczniczki prasowej PiS, Beaty Mazurek, która hipotetycznej samotnej matce mającej dochód w rodzinie na poziomie 801 złotych poradziła, by "ustabilizowała swoją sytuację życiową i próbowała mieć więcej dzieci - wtedy załapie się na program". W okresie przedwyborczym takie słowa kosztowałyby pewnie posłankę Mazurek posadę rzeczniczki, a każdą partię rządzącą wybory. Szwedzcy socjaldemokraci, budując wzorcowe państwo socjalne lubili używać metafory Szwecji, jako "domu ludu". W jednym z wierszy Leopolda Staffa podmiot liryczny zmęczony tym, że kolejne budowane przez niego domy oparte na, jak się wydawało, solidnych fundamentach, walą się z hukiem deklaruje "teraz budować zacznę od dymu z komina". PiS niestety też od tego zaczyna budowę socjalnego domu w Polsce. Co sprawdza się w poezji, raczej nie sprawdzi się jednak w polityce. Tu potrzeba solidnego planu i fundamentów, socjalnym pomysłom PiS - jak trafne w diagnozach i założeniach by nie były - brakuje obu. Jakub Majmurek dla Wirtualnej Polski
Stargard (79.184.154...) 05-02-2016 09:54
407.
        Zdziwienie, że PiS nie dotrzymuje obietnic wyborczych? Obiecanki cacanki a ludziom strajki. Zawsze wykorzystywali robotników do swoich rozgrywek. Jak potrzeba głosów, to na wyścigi obiecują a ciemny naród to kupi. Bowiem PiS to nie panaceum na wszystkie bolączki, nie ma planu i nie ma koncepcji. Ich rządy to zbiór luźnych pomysłów i ustaw pisanych na kolanie a uchwalanych po nocach. Zapowiadana "dobra zmiana", będzie tylko dla swoich i tacy na stołkach utrzymają się możliwie długo. Co później? Pewnie tak jak mawiał Ludwik XV, "Po mnie choćby potop".
rozsądny (89.229.100...) 05-02-2016 20:44
408.
        ... ad vocem 401. "25 wpisów jeden PO drugim od "Stargard" *** czy co ?" Podpisane - wolf (80.53.133...) 04-02-2016 11:53. Dawno już wspominałem, że temat ten stał się blogiem "jednej" osoby. Tymczasem treść przez "nią" zamieszczana, może świadczyć o w miarę wysokim IQ. Tymczasem niezbyt elokwentni adwersarze, poprzez milczenie zgadzają się lub nie mają w tym temacie nic do powiedzenia. Jednak posuniecie się do nazywanie przeciwnika ***, świadczy o niskim rozwoju intelektualnym autora takiego paszkwilu. Gdyż poniżanie wartości innej "osoby", świadczy źle tylko o autorze zamieszczającym owe dezawuujące teksty.
rozsądny (89.229.100...) 06-02-2016 21:32
409.
        Panie wolf debil to mało powiedziane stargard i rozsądny to płatny pachołek gazety Michnika i innych szmatławców polskojęzycznych przepisujący teksty na polecenie dawnych kacyków.No ale do tego trzeba mieć IQ mniejsze od szympansa bez obrazy dla małpy.
obiektywny (89.229.97...) 07-02-2016 10:41
410.
        "Die Welt" o podziałach w polskim Kościele katolickim... -Rząd PiS dzieli nie tylko polskie społeczeństwo, ale i polski Kościół katolicki - pisze dziennik "Die Welt". Tymczasem wielu katolików życzy sobie Kościoła jako warowni. "Nowy podział Polski wisi w powietrzu" - twierdzi warszawski korespondent "Die Welt" Gerhard Gnauck. Tyle tylko, że nie chodzi o rozbiór Polski przez Prusy czy Rosję, tylko o "podział społeczeństwa", a nawet podział polskiego Kościoła katolickiego, uchodzącego za "serce narodu". Gnauck w swoim artykule przypomina, iż papież Jan Paweł II przyznał przed referendum o przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, że "instytucjonalnie zjednoczona rodzina europejska jest także ojczyzną jego kraju". Wojtyła był "jednoczącą siłą", a zadowolone były także siły konserwatywne. Teraz jednak jest inaczej, sugeruje dziennik. Po wygranych wyborach "eurosceptyczne siły" w Polsce dokonują czegoś w stylu "konserwatywnej rewolucji", której przychylni są niektórzy biskupi. Jako przykład owej przychylności "Die Welt" podaje reakcję biskupa Diecezji Włocławskiej Wiesława Meringa, który napisał "mocny" list do przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Martina Schulza, reagując na jego wypowiedź o "zamachu stanu" w Polsce. W liście biskup życzył Schulzowi "roztropności" i "mądrości". "Die Welt" nadmienia także, że nigdy dotąd tak wiele, bo aż jedna trzecia młodych Polaków przystępujących po raz pierwszy do wyborów, nie określało się jako "prawica". W Polsce zaś prawicowy oznacza "niemal automatycznie narodowy i katolicki". Taka orientacja jest "charakterystyczna dla izolacji kraju przed imigrantami z innych kręgów kulturowych". "Die Welt" przypomina, że w ostatnim czasie szerzą się w Polsce ataki na cudzoziemców o ciemniejszym odcieniu skóry. "Najbardziej polityczny hierarcha" biskup Tadeusz Pieronek podkreśla, że należy do owych pięciu procent Polaków, którzy uważają, że przyjęcie uchodźców jest ich obowiązkiem. Jednocześnie biskup Pieronek "z fatalizmem" obserwuje wydarzenia w Europie, uważając, że Europa odżegnała się od Chrystusa i staje się muzułmańska. Polityczny dystans prezentuje z kolei kardynał Stanisław Dziwisz z Archidiecezji Krakowskiej, były prywatny sekretarz Jana Pawła II. Dziwisz uchodzi za liberała i przedstawiciela "kościoła krakowsko-łagiewnickiego". Na przeciwległym biegunie usytuowany jest "kościół toruński" ze "skrajnie konserwatywnym" księdzem Tadeuszem Rydzykiem i jego imperium medialnym. Niemiecki dziennik przypomina, że to właśnie w Toruniu kardynał Dziwisz wezwał przed rokiem do jedności polskiego Kościoła. "Czy jedność ta jeszcze istnieje?" - pyta "Die Welt". "W niespokojnych czasach, kiedy wielu Polaków widzi w Europie oblężoną twierdzę, a swój kraj jako ścianę przeciwpożarową, wielu katolików życzy sobie Kościoła przede wszystkim jako obozu warownego" - konstatuje niemiecki dziennik.onet.pl
Stargard (83.21.61...) 07-02-2016 10:53
411.
        Władza się zmieniła, śledztwo ws. SKOKów i Biereckiego zostało umorzone... -Prokuratura nie zajmuje już się śledztwem dotyczącym finansów SKOKów i senatora PiS Grzegorza Biereckiego. Jak informuje "Newsweek" sprawa została umorzona, krótko po tym jak PiS wygrał wybory. Polityk był podejrzewany o wykorzystywanie kas oszczędnościowych do prywatnego bogacenia się. ADVERTISEMENT Pięć dni po zwycięstwie partii Jarosława Kaczyńskiego toczące się z impetem śledztwo przejął nowy prokurator. Cezary Szostak nie wystąpił o żaden nowy dokument, nie wezwał żadnego nowego świadka, nie zlecił żadnej opinii biegłym. Jedynie zapoznał się z materiałem, a po dwóch miesiącach sprawę umorzył. Reklama – Śledztwo było prowadzone bardzo dynamicznie. Nadzorująca je prokurator szła po nitce do kłębka. Celnie występowała do KNF-u i innych instytucji o dokumenty. Zaczęto mówić, że będzie chciała stawiać zarzuty. Sprawa była jednak bardzo delikatna, bo w międzyczasie toczyła się kampania wyborcza, w której PiS szło na pewne zwycięstwo – mówi anonimowy rozmówca "Newsweeka". źródło: "Newsweek"
Stargard (83.21.61...) 07-02-2016 11:07
412.
        ...??? "obiektywny" (89.229.97...) 07-02-2016 10:41. Taki z niego obiektywny jak i katolik..., prawdopodobnie symulowany. Przy braku elokwencji stać ich tylko na obelgi i poniżanie. Co tylko potwierdza nasuwające się przypuszczenia o niskim IQ takiego dyskutanta. Tymczasem tylko kwestią czasu są strajki i dołączenie wszystkich związkowców a nie tylko górników do innych protestujących już Polaków. Silny zgrzyt w relacjach z PiS widać bowiem też w liście przewodniczącego NSZZ "Solidarność". Lider największej organizacji pracowniczej Piotr Duda ostro skrytykował sposób podejmowania ostatnich rządowych decyzji. W centrali "Solidarności", szczególnie w tym związku zaczynają chłodno patrzeć na obecną władzę, bo "zawiodła oficjalnie i nieoficjalnie". Zachowanie rządu nie wygląda dobrze w sprawie kopalń, czy dialogu społecznego ale to jeszcze nic przy olewaniu związku za kulisami. Będą mieć problemy ze związkowcami za brak wdzięczności za oddanie głosów. Jak na razie smakiem wspomnianych "konfitur" obejść musieli się jednak nawet najbardziej partyjni związkowcy. To wygląda na powtórkę z czasów AWS. Należy przy tym pamiętać, że Związkowcy pomogli obalić niejeden rząd i PiS-owi też zgotują ten sam los.
rozsądny (89.229.100...) 07-02-2016 12:35
413.
        Neumann: projekt PiS to oszustwo na niespotykaną skalę... - Projekt 500+ to oszustwo na niespotykaną skalę. Wyklucza się trzy miliony dzieci - mówił w programie "Kawa na ławę" Sławomir Neumann. Szef klubu PO ocenił, że projekt proponowany przez jego partię, jest "sprawiedliwy i uczciwy". - To populizm, kto da więcej - skomentowała Joanna Scheuring-Wielgus z Nowoczesnej. -Neumann odniósł się w ten sposób do przedstawionego w piątek przez Platformę własnego projektu 500 zł na każde dziecko. Zakłada on, że świadczenie będzie przysługiwało wszystkim dzieciom do 18. roku życia. - Mamy do czynienia z bardzo prostą sytuacją: projekt PiS oszukuje wyborców. To oszustwo na niespotykaną skalę, 500 zł na co drugie dziecko, wyklucza się trzy miliony dzieci - argumentował poseł PO. Jak przypomniał, Platforma proponuje, by ustawa weszła od lipca, nie kwietnia, z uwagi na możliwości budżetowe. Na te słowa w programie TVN24 zareagował prezydencki minister Marek Magierowski. - O ile chcecie podnieść podatki, żeby wprowadzić ten program? - pytał Magierowski Neumanna, dodając, że Polacy poparli program 500+ w wersji PiS. - PiS składało obietnicę z otwartą przyłbicą - przekonywał. - To populizm, kto da więcej. Nie ma takiej zgody - skomentowała tę wymianę zdań Joanna Scheuring-Wielgus z Nowoczesnej. Jej zdaniem 500+ to nie jest polityka prorodzinna, tylko slogan wyborczy. - Nie było konsultacji społecznych, tylko dwa tygodnie rozmów z samorządami. 500+ jest pewnym narzędziem, ale gdyby PiS wykonało diagnozę, wiedziałoby, że w Europie żadne subsydia pieniężne nie wpływają na poprawę dzietności - wyjaśniała posłanka i zapowiedziała, że Nowoczesna złoży dwie poprawki do ustawy. Jak argumentowała, dla rodziców kluczowa jest taka pomoc, jak darmowe żłobki czy tańsze mieszkania. Magierowski odpowiedział, że porównanie z krajami Europy Zachodniej jest bezzasadne, ponieważ zarobki w Polsce są niższe. - Większość Polaków wskazuje brak stabilności finansowej, jako powód braku dzieci - mówił minister. - Najpierw musimy zniwelować gigantyczne nierówności społeczne - dodawał. Z kolei Małgorzata Wasserman zaprzeczała, że PiS obiecywało świadczenie na każde dziecko. - To nie jest program socjalny, tylko prorodzinny - zastrzegła posłanka PiS. - Rodzice będą wiedzieć, na co potrzebują pieniędzy: czy do czynszu, czy do żłobka - odpowiadała na zarzuty Scheuring-Wielgus. Zdaniem Stanisława Tyszki z Kukiz'15 projekt PiS to "odbieranie paru tysięcy rodzinom pieniędzy z podatków i składek, żeby łaskawie dawać 500 zł na dziecko". - Zostawmy ludziom ich zarobione pieniądze w kieszeniach. To antywolnościowy populizm - zaznaczał. Poseł zapowiedział również, że ruch Kukiz'15 zaproponuje alternatywę, jaką będzie inteligentny program obniżenia podatków. - Nie będzie utrwalenia obszarów biedy, jak w programie 500+ - zapewnił. Jarosław Kalinowski z PSL mówił, że oprócz celu demograficznego, projekt PiS ma cel polityczny. - Nie chcemy, żeby młodzi za kilka lat płacili za niedopracowanie tego programu - podkreślał. Program 500+ w tym tygodniu w Sejmie... -Rezygnacja z wliczania świadczenia wychowawczego do dochodu przy ubieganiu się o zasiłki to jedna z najważniejszych zmian, które w czasie dotychczasowych prac wprowadzono do projektu ustawy dotyczącej programu "Rodzina 500 plus". We wtorek projektem ma zająć się Sejm. Ustawa o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci - wprowadzająca świadczenie wychowawcze w wysokości 500 zł na dziecko - to sztandarowy projekt rządu PiS, zapowiadany w kampanii wyborczej. Przewiduje, że każda rodzina, niezależnie od dochodów, otrzyma świadczenie na drugie i kolejne dziecko (do ukończenia przez dzieci 18 lat). Rodziny, których dochód na osobę nie przekracza 800 zł (lub 1200 zł w przypadku dzieci z niepełnoprawnością), otrzymają 500 zł również dla pierwszego dziecka. Projekt ustawy przedstawiono na początku grudnia - trafił wtedy do uzgodnień międzyresortowych. Przewidywał m.in., że świadczenie wychowawcze będzie wliczane do dochodu przy ubieganiu się o zasiłki - np. z pomocy społecznej. Oznaczało to, że część rodzin mogłoby stracić obecnie otrzymywane świadczenia, zatem nie zyskałyby na wprowadzeniu programu całych 500 zł. Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA prognozowało, że może tak się stać w przypadku ok. 350 tys. rodzin.onet.pl
Stargard (83.21.61...) 07-02-2016 15:09
414.
        Nareszcie PO-mału zbliżamy się do ważnych zdarzeń w polskiej PO-lityce: to jest okres rozliczeń PO ze swoich aroganckich metod rządzenia. Należałoby tylko wyposażyć powoływane Komisje śledcze w uprawnienia prokuratorskie i doprowadzić do zakazu zajmowania stanowisk publicznych tych z PO, którzy sprzeniewierzyli się swoim obowiązkom jako posłom, ministrom, pracownikom rządu i praworządności kodeksowej w Polsce.A strach ma wielkie oczy oj wielu jest POmoczonych smutne ale prawdziwe !!!
dipsy (89.229.104...) 07-02-2016 18:48
415.
        Naukowiec sprawdził dorobek naukowy uczelni ojca Rydzyka. Wynik - zero... Szkoła ojca Rydzyka miała otrzymać 20 milionów złotych dofinansowania. Nie udało się przeprowadzić poprawki budżetu, ale niewykluczone, że prowadząca uczelnię fundacja otrzyma pieniądze na odwierty geotermalne. Szkoła ojca Rydzyka powstała w 2001 roku. Miała wykształcić "katolickie elity odporne na manipulacje w mediach, służące człowiekowi i odpowiedzialne za kraj". Po 15 latach działalności uczelnia ma uprawnienia magisterskie tylko na jednym kierunku, nisko znajduje się również w rankingach szkół wyższych. O jej umiejscowieniu w rankingach pisaliśmy tydzień temu. Chęcią przyznania dotacji oburzył się też dr Emanuel Kulczycki, przewodniczący Rady Młodych Naukowców, na co dzień pracownik naukowy Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Przeszukał najważniejsze bazy publikacji naukowych. I okazało się, że uczelnia z Torunia ma... zero punktowanych publikacji. Reklama pomiń >> Naukowiec pisał: "Szybki research w Web of Science oraz SCOPUS. Sprawdzamy publikacje afiliowane w danej instytucji (bierzemy pod uwagę warianty nazwy polskiej i angielskiej – czyli podchodzimy życzliwie do trudnej nazwy z perspektywy analiz bibliometrycznych). Wynik = liczba publikacji afiliowanych w rzeczonej instytucji: w Web of Science: 0, w SCOPUS: 0" Dla polityków zapewne głosy środowiska naukowego pozostaną nieważne. Ciężko oprzeć się wrażeniu, że uczelnia ojca Rydzyka miałaby dostać pieniądze za poparcie TV Trwam i Radia Maryja dla działań rządu. natemat.pl
Stargard (83.21.61...) 07-02-2016 20:56
416.
        PiS pomyliło się w rachunkach. Przez to najbiedniejsi emeryci dostaną 1,38 zł podwyżki... -Wbrew wcześniejszym deklaracjom rządu 9 mln Polaków otrzymujących świadczenia emerytalne lub renty czeka niższa waloryzacja, niż było to im obiecane. Według założeń budżetowych najniższa emerytura miała urosnąć o 3,68 zł miesięcznie na rękę. Wzrośnie o zaledwie 1,38 zł. Przyczyną tej rozbieżności jest błędna prognoza rządu co do spadku cen i płac. Był on dużo poważniejszy, niż pierwotnie zakładano. W rezultacie najniższa wypłacana emerytura (wynosząca obecnie 757,39 zł) od 1 marca wzrośnie o jedyne 1,38 zł na rękę. To nie jedyny przypadek w którym przeciwnicy obecnej władzy mogą jej zarzucić mijanie się z wcześniejszymi deklaracjami. Wciąż nie możemy być pewni jaką ostatecznie formę przybierze ustawa o 500 zł na dziecko. Jak już pisała Barbara Kaczmarczyk, Sejm zajmie się nią na najbliższym posiedzeniu (zaczynającym się we wtorek, a kończącym się w czwartek). Senat ma natomiast nad nią obradować już w piątek. źródło: "Fakt"
Stargard (83.11.76...) 08-02-2016 08:32
417.
        "czipsy" budujesz zdania ot tak po "swojemu", językiem ***. Skoro sam nie potrafisz korzystać z dobrodziejstw członkostwa Polski w UE, to dlaczego plujesz na wszystko, co wyrasta ponad polski zaścianek? Po prostu cierpisz na epidemię chciejstwa i życzeniowego myślenia.
rozsądny (89.229.100...) 08-02-2016 11:28
418.
        Finansowe imperium Kaczyńskiego. Bez wartych miliony spółek nie byłoby wygranej PiS... Jarosława Kaczyńskiego otacza prawdziwe biznesowe imperium. -Rządy PiS mają medialną osłonę w TVP, ale gorliwością przewyższają ją media niezależne. Część z nich jest kontrolowana przez Jarosława Kaczyńskiego i jego otoczenie. Jak? Za sprawą skomplikowanego mechanizmu finansowego i sieci spółek, które wszystkie spotykają się w jednym miejscu: Instytucie im. Lecha Kaczyńskiego. To jest centrum tej biznesowej układanki. Finansowe imperium stojące za PiS ma swój początek w czasach transformacji. Wtedy między opozycję zostaje rozdysponowany majątek RSW Prasa Książka Ruch. Założonej w 1990 roku Fundacji Prasowej "Solidarności" przypada w udziale "Express Wieczorny" i kilka budynków w Warszawie. Kiedy w 2003 roku Fundacja zostaje wpisana do Krajowego Rejestru Sądowego, Jarosław Kaczyński jest w jej Kapitule (obok m.in. abpa Tadeusza Gocłowskiego). Instytut... -W 2012 roku zapada decyzja o likwidacji Fundacji Prasowej "S". Jako powód podano "wyczerpanie środków finansowych". Bo majątek Fundacji, m.in. spółka Srebrna, jest dzisiaj w Instytucie im. Lecha Kaczyńskiego. W Radzie Fundacji także są abp Gocłowski i Jarosław Kaczyński. Prezesem jest Barbara Czabańska, a członkiem zarządu wiceprezes PiS Adam Lipiński. Instytut podlega kontroli Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Kiedy prosimy o wgląd do sprawozdań z działalności tej fundacji, słyszymy, że szybciej będzie, jeśli zajrzymy na stronę Instytutu, bo zgodnie z prawem tam powinny być publikowane takie dokumenty. Ale Instytut nie ma strony, w bazie organizacji pozarządowych jest tylko numer telefonu komórkowego. Dzwonimy, nikt nie odbiera. Miliony... -W sześciu punktach wymieniono cele działalności Instytutu, które sprowadzają się do edukacji obywatelskiej i wspierania tych, którzy działają na rzecz rozwoju demokracji. Nie ma tam ani słowa o zarządzaniu nieruchomościami czy działalności deweloperskiej. Majątek Instytutu to około 16 milionów złotych. Jego największym składnikiem jest Srebrna Sp. z o.o. Prezesem firmy jest Kazimierz Kujda. I nie zmienił tego fakt, że po dojściu PiS do władzy wrócił on na stanowisko szefa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Pełniąc tę funkcję poprzednim razem w 2007 roku przyznał 27 mln zł na odwierty geotermalne o. Tadeusza Rydzyka. Ludzie Prezesa... -W Radzie Nadzorczej jest Barbara Skrzypek, wieloletnia sekretarka Prezesa i Jacek Cieślikowski, jego asystent. Wcześniej była w niej też Janina Goss, teraz jest członkinią Zarządu. Pisaliśmy o niej w naTemat, kiedy okazało się, że to ona pożyczyła Prezesowi pieniądze na remont domu. Z kolei spółka, którą współzarządza Goss, wynajęła dwa domy, sąsiadujące z posesją Jarosława Kaczyńskiego. Oficjalnym powodem była chęć stworzenia tam Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego. Ale od tego czasu głośno zrobiło się o nim tylko za sprawą spotkania prezesa PiS z Andrzejem Dudą. Prawdziwy powód jest taki, że Prezes po prostu nie chce mieć sąsiadów. Sny o potędze... Jednak podstawowy majątek firmy to dwie nieruchomości biurowe – jedna z nich przy Alejach Jerozolimskich, druga przy ulicy Srebrnej (stąd nazwa spółki). Kilka lat temu pojawiły się informacje, że dawna drukarnia ma zostać zburzona, a na jej miejscu stanie 130-metrowy biurowiec. ...na razie w zawieszeniu -Na jakim etapie sprawa jest teraz? Jak mówi w rozmowie z naTemat Agnieszka Kłąb z warszawskiego ratusza trwa postępowanie o wydanie warunków zabudowy. Przez pewien czas było ono zawieszone na wniosek inwestora, ale teraz znowu urzędnicy badają dokumentację. Do Srebrnej należy firma Geranium, której szefem jest wspomniany już Jacek Cieślikowski. To za pomocą tej spółki PiS sprawuje kontrolę nad wydawcą "Gazety Polskiej Codziennie", czyli spółką Forum. W Radzie Nadzorczej poza Barbarą Skrzypek można znaleźć też posła PiS Ryszarda Czarneckiego, który publikuje w "GPC" cotygodniowe przewodniki telewizyjne. Media PiS... -Ze spółką Forum był też związany Michał Rachoń, który równolegle był prezesem spółki Słowo Niezależne. Jak zapewnia, złożył rezygnację z chwilą rozpoczęcia pracy w TVP. Firma jest wydawcą portalu Niezależna.pl, jednego z bastionów obrony PiS w sieci. Wicenaczelną portalu jest Dorota Kania, znana lustratorka, skazana (nieprawomocnie) za wyłudzenie 270 tysięcy złotych od rodziny lobbysty Marka Dochnala. Liczono, że dzięki wkładowi "GPC" złapie wiatru w żagle, bo jej sprzedaż systematycznie spadała (w przeciwieństwie do tytułu-matki, czyli "Gazety Polskiej"). Ale nie udało się, bo w 2015 roku sprzedaż znowu spadła, dzisiaj to nieco ponad 19 tysięcy egzemplarzy. Przechowalnia... -Do Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego należy też siostrzana spółka Srebrnej, czyli Srebrna Media. Jej prezesem byli na zmianę Krzysztof Czabański, dzisiaj wiceminister kultury, odpowiedzialny za reformę mediów publicznych, i jego była żona Barbara. Firmę zarejestrowano w 2002 roku, a jej wartość wynosiła wtedy 1,9 mln zł. Całość udziałów należała do Fundacji "Nowe Państwo". 8 stycznia 2016 roku właściciel się zmienił – teraz to Instytut im. Lecha Kaczyńskiego. Wykreślono też Czabańskiego z Zarządu, ale jego była żona nadal jest Prezesem. Jarosław Kaczyński od początku lat 90. buduje biznesowe fundamenty dla swoich przedsięwzięć politycznych. Dzięki temu mógł je wykorzystać chociażby do zapewnienia sobie osłony medialnej. Przede wszystkim jednak sieć spółek to przechowalnia dla ludzi. Tych najwierniejszych, którzy zostają przy Prezesie nawet w trudnych czasach, kiedy nie ma dla nich miejsc w państwowych firmach. Dzięki temu w chwili tryumfu można szybko rzucić ich na kluczowe odcinki administracji państwowej. kamil.sikora@natemat.pl
Stargard (83.11.76...) 08-02-2016 17:33
419.
        Na niemieckiej paradzie pojawiła się figura Kaczyńskiego, który... trzyma Polskę pod butem... •Jak co roku parada karnawałowa w Dusseldorfie obfitowała w szereg politycznych aluzji, zawartych w rzeźbach niemieckiego artysty. Na jednej z platform, obok karykatury tonącej Merkel czy Erdogana balującego z przedstawicielem ISIS, znalazł się Jarosław Kaczyński wystylizowany na gen. Jaruzelskiego. Czarne okulary, generalski mundur z przywieszonymi orderami, a pod wojskowym butem – zadąsana kobieta uosabiająca Polskę – w ten oto wymowny sposób opisano sytuację w naszym kraju przy użyciu środków artystycznego wyrazu. Obok Kaczyńskiego artysta umieścił na platformie radioodbiornik z napisem "Radio Maryja". Autorem karykaturalnej rzeźby Kaczyńskiego, jak również pozostałych posągów jest Jacques Tilly. Artysta co roku prezentuje na Rose Monday prace będące komentarzem do obecnej sytuacji w kraju i na świecie. W tym roku Tilly odniósł się też m.in do: Donalda Trumpa ubiegającego się o fotel prezydenta USA, premiera Bawarii oraz wydarzeń w Kolonii. Zdjęcia karykatur z tegorocznej parady w Dusseldorfie można zobaczyć TUTAJ. źródło: TVN24
Stargard (83.11.76...) 08-02-2016 18:11
420.
        Twoja makrela też tam jest?pachołku .
obiektywny (89.229.97...) 08-02-2016 19:12
421.
        PO, Petru , Balcerowicz i inni pseudoekonomiści mówią o populizmie PiSu i Pana Prezydenta Dudy. A jakie są fakty? Polski budżet traci rocznie dziesiątki miliardów złotych z powodu unikania opodatkowania CIT przez międzynarodowe firmy; jestem zszokowany, że rząd PO PSL odstąpił od wprowadzenia klauzuli przeciw unikaniu opodatkowania - podkreśla prof. Dominik Gajewski z Rady Konsultacyjnej Prawa Podatkowego. Zdaniem Profesora Gajewskiego - narzędzie to,czyli klauzula , pomijając, że jest standardem w UE, miało być skierowane do walki z unikaniem opodatkowania przez międzynarodowe holdingi Petru, czyli Palikmiot BIS, został wykreowany by jątrzyć, krytykować, powtarzać, że "się nie uda" i nic więcej.... To jest ta ich "nowoczesność"...! Dotąd ten "ekspert" od noszenia teczki za Balcerowiczem i innymi UD/UW/PO_lszewikami niczego konstruktywnego nie pokazał! A pomysł jest ten sam - zmanipulować, tym razem jakoby "nowoczesnością" , część elektoratu , by potem wspólnie z tym co pozostanie po PO_lszewii powrócić i rządzić korytem oraz dalej uprawiać targowicę... Bo po nich choćby potop...To do przemyślenia takich jak rozsądny i stargard , ***
dipsy (89.228.247...) 08-02-2016 19:48
422.
        Trybunał Konstytucyjny: Co ukrywa prezydent Duda?... -Sieć obywatelska Watchdog ciągle nie może doprosić się treści ekspertyz, które zamówiła kancelaria prezydencka w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Watchdog, czyli organizacja pozarządowa walcząca o przejrzystość informacji (ta sama, która ujawniła ile kosztowało spotkanie Orban-Kaczyński w Niedzicy) zwróciła się z prośbą do kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy i informację w sprawie porad prawnych, które urzędnicy zasięgnęli podczas konfliktu o Trybunał Konstytucyjny. Prezydenccy urzędnicy przyznali, że zadali ekspertom cztery pytania dotyczące przepisów, na podstawie których powinni być wybierani sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, tego czy Sejm może unieważnić podjęte wcześnie uchwały o wyborze sędziów i czy Sejm poprzedniej kadencji mógł dokonać wyboru pięciu sędziów TK. Jednak urzędnicy z kancelarii Andrzeja Dudy konsekwentnie odmawiają ujawnienia nie tylko odpowiedzi na te pytania, ale także nazwisk ekspertów, którzy nad nimi pracowali. O szczegóły sprawy pytamy Szymona Osowskiego, adwokata z Watchdog. Newsweek: Dlaczego Watchdog zwrócił się do Kancelarii Prezydenta z zapytaniem o ekspertyzy w sprawie zmian w Trybunale Konstytucyjnym?... Szymon Osowski: Kierowaliśmy się wieloletnim doświadczeniem i intuicją. Jeśli były podejmowane jakieś głośne, kontrowersyjne decyzje, to zwykle Kancelaria Prezydenta miała swoje ekspertyzy. Bo trudno, żeby znali się tam na wszystkim. Wcześniej o podobne dokumenty zwróciliśmy się w sprawie Otwartych Funduszy Emerytalnych. Newsweek: Jak była reakcja urzędników Kancelarii?... Szymon Osowski: Pismo wysłaliśmy 1 grudnia i nie dostaliśmy na nie odpowiedzi. Wysłaliśmy więc skargę na bezczynność. I dopiero 22 stycznia otrzymaliśmy pismo z Kancelarii. Przeproszono nas, że nasz wniosek został podpięty pod inną sprawę, stąd miało wynikać opóźnienie. Dostaliśmy skany czterech umów, które Kancelaria zawarła z ekspertami, ale z usunięciem danych o stronach, z którymi podpisano umowy. Urzędnicy prezydenta odmówili ich ujawnienia, powołując się na wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego, który orzekł, że nie trzeba podawać stron umowy cywilno-prawnej. Tyle tylko, że NSA wydało tylko jeden taki wyrok i całą masę innych, w których orzekał dokładnie na odwrót. Ci ludzie dostali za swoją pracę pieniądze z publicznej kasy, ich dane powinny być jawne. Newsweek: Nie dostali państwo także informacji na temat treści samych ekspertyz... -Szymon Osowski: Znów Kancelaria twierdzi, że nie są to dane objęte ustawą o informacji publicznej. Czekamy na wyrok NSA w tej sprawie. Wykazaliśmy przed sądem, że ekspertyzy zamówione przez Kancelarię w istocie podchodzą pod prawo o informacji publiczne. Nie mamy innej drogi poza sądową, by to wykazać. Newsweek: Jak wygląda współpraca z Kancelarią prezydenta Dudy w porównaniu z jego poprzednikiem? Szymon Osowski: Za czasów prezydenta Komorowskiego napotykaliśmy identyczne problemy. Nie dostaliśmy np. ekspertyz w sprawie ustawy o Otwartych Funduszach Emerytalnych. Zastosowano tutaj takie same argumenty jak w przypadku sprawy Trybunału. Ale chciałem zwrócić uwagę, że w trakcie kampanii prezydenckiej obecny prezydent wypominał swojemu poprzednikowi utrudnianie dostępu do tego typu informacji. A teraz jego ludzie postępują dokładnie tak samo.
Stargard (79.184.18...) 08-02-2016 20:57
423.
        Ad. obiektywny zbyt długo walczysz ze swoją głupotą i chamstwem, dlatego może na zawsze stracić z oczu prawdę. Rozumiem furię w twoich słowach, ale nie rozumiem słów.
Stargard (79.184.18...) 08-02-2016 21:30
424.
        Polskie ratingi znowu spadają. Oto efekt podatku bankowego i ustawy dla frankowiczów... Polski system bankowy będzie mniej odporny - alarmują analitycy z S&P. -Agencja Standard&Poor's po raz kolejny obniżyła ratingowe oceny Polski. Tym razem na tapete trafił polski system bankowy, który otrzymał ocenę "negatywną". Spowodować może to kolejną falę osłabienia złotego. Niecały miesiąc temu polityczną burzę wywołało obniżenie ratingu polskiej gospodarki przez S&P do poziomu "negatywnego". W efekcie złoty natychmiast mocno osłabił się do euro, franka i dolara. Teraz agencja negatywnie ocenia nasz system bankowy. Spowodowane jest to między innymi nowym podatkiem bankowym i zmianom w kredytach we frankach. "Otoczenie w jakim działają polskie banki pozostaje trudne, a nowy podatek bankowy, wzrost kosztów regulacyjnych, a także kosztów związanych z możliwą konwersją kredytów denominowanych w walutach obcych na polskie złote, będą wywierały dalszą presję na rentowność sektora w otoczeniu niskich stóp procentowych" - czytamy w raporcie. Według oceny Standard&Poor's, złoty ulegał będzie dalszej deprecjacji. Polskie banki będą też mniej odporne na wstrząsy rynkowe i społeczne. Jednocześnie zdolność gospodarstw domowych do spłaty zadłużenia denominowanego w walutach obcych również może ulec osłabieniu. Analitycy wzięli też pod lupę stan polskiej gospodarki. Ich zdaniem, w latach 2016-2017 wzrost gospodarczy w Polsce wyniesie 3,3 proc. Dochód per capita zatrzyma się na poziomie około 13 tys. USD. Według wcześniejszych prognoz, w 2018 roku miał on wynosić już 19 tys., ale winnym wyniku będzie właśnie słaby złoty. Z pewnością na kolejne obniżenie ratingów zareaguje Giełda Papierów Wartościowych. Spadający złoty osłabić może eksport i w efekcie spowolnić wzrost gospodarczy. Podatek bankowy i ustawa dla frankowiczów mogą okazać się więc przysłowiowym strzałem w kolano. źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"
Stargard (79.184.18...) 09-02-2016 09:03
425.
        "dipsy" i "obiektywny(?)" ciągną w jednym zaprzęgu. Tymczasem każdy dzień przynosi kompromitujące gafy i ujawnia pospiech z jakim ta zachłanna i łapczywa partia rzuca się na wszystko. Nie było by w tym nic dziwnego gdyby mieli odpowiednich ludzi do obsadzania zdobyczy ale oni co rusz prezentują nam strasznych dyletantów i partyjnych aktywistów. Zamiast ludzi przygotowanych. Polska jednym słowem jest w poślizgu niekontrolowany. Po prostu jeśli ktoś tego nie może zrozumieć, więc niech da sobie spokój bo i tak nie zrozumie. Bo tak już masz, jak mówią "geny". Poczytaj sobie coś łatwiejszego. Wróć, lepiej nie czytaj, w zamian coś pooglądaj co nie męczy umysłu. Na przykład zdjęcia pani premier lub prezia.
rozsądny (89.229.100...) 09-02-2016 10:47
426.
        Jak polski rząd traktuje Trybunał... Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który dziś spotyka się z delegacją Komisji Weneckiej, w Radiu ZET zdradził swoją - a zapewne też PiS - strategię na rozmowy z Komisją: będzie przekonywać, że Platforma złamała zasadę pluralizmu, jaka powinna cechować sąd konstytucyjny, "przez próbę zmonopolizowania składu Trybunału Konstytucyjnego". -To ma tłumaczyć uchwalenie "nowelizacji naprawczej", wedle której Trybunał orzeka w kolejności wpływu spraw, w pełnym składzie i większością dwóch trzecich głosów. I wielu drobniejszych poprawek, które zsumowane uniemożliwiają Trybunałowi sądzenie. A przede wszystkim ocenę konstytucyjności prawa stanowionego przez PiS. Filozofia jest prosta: skoro to nie my mamy większość w Trybunale, to ten Trybunał nie może oceniać naszych ustaw. Cóż, Komisja Wenecka oceni, czy filozofia, zgodnie z którą albo sąd konstytucyjny sądzi "po naszemu", albo nie sądzi wcale, mieści się w standardach europejskich. Przy okazji warto przypomnieć, że to wyborcy, czyli tak chętnie przywoływany przez PiS suweren, zdecydowali, że to Platforma Obywatelska z PSL miały decydujący głos przy obsadzaniu Trybunału przez osiem ostatnich lat. A wcześniej ten sam suweren zdecydował, że - po wygranych wyborach w 2005 roku - to PiS z LPR i Samoobroną obsadziły sześć miejsc w Trybunale Konstytucyjnym. PO, kiedy doszła do władzy, nie uchwalała ustawy "naprawiającej" skład Trybunału. Gdyby suweren w 2007 roku znowu powierzył PiS władzę, to PiS zapewne bez większych ceregieli obsadziłby kolejne dziewięć miejsc zwalniających się do następnych wyborów w 2011 r. I nieszczególnie martwiłby się brakiem pluralizmu. Warto także przypomnieć, że zawłaszczenie przez poprzedni Sejm dwóch nienależnych mu miejsc w Trybunale naprawił już sam Trybunał - wyrokiem z 3 grudnia (którego rząd nie chciał opublikować). Że na te dwa zawłaszczone miejsca PiS już wybrał swoich sędziów (w tym jednego, który przesiadł się na fotel w Trybunale wprost z fotela poselskiego). I że ci sędziowie już orzekają. Oczywiście byłoby lepiej, gdyby to nie politycy zgłaszali kandydatury do Trybunału, lecz jedynie wybierali spośród zgłoszonych przez szacowne prawnicze gremia. Wtedy skończyłyby się dywagacje o tym, "czyj" jest dany sędzia. Ale na to żadna partia - łącznie z PiS - nie chce się zgodzić. Zamiast tego PiS proponuje pełne upolitycznienie, czyli parytet miejsc w Trybunale: siedem dla rządzących, osiem dla opozycji. Ciekawe, jak utrzymywano by ten parytet po wyborach, gdy zmieniłaby się reprezentacja partii w Sejmie? Którzy sędziowie by szli na odstrzał, gdyby partia musiała zwolnić któreś miejsca w Trybunale? Zapewne ci, którzy wykazali się w orzekaniu zbyt małą wiernością. Zbigniew Ziobro w Radiu ZET zapowiedział też, że rząd nie uzna orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w sprawie "naprawczej nowelizacji". Bardzo szczęśliwie się złożyło, że Komisja Wenecka ma okazję na własne oczy i uszy się przekonać, jak polski rząd traktuje najwyższy organ sądowy w państwie, jaki ma stosunek do jego niezależności i jakich instrumentów używa, by przywołać go do porządku. wyborcza.pl
Stargard (79.184.18...) 09-02-2016 14:56
427.
        "El Pais": Kontrowersyjne reformy w Polsce. Bruksela żąda więcej wyjaśnień... -W ubiegłym tygodniu hiszpański dziennik „El Pais” opublikował artykuł, w którym poinformował, że Bruksela żąda więcej wyjaśnień od Polski na temat ostatnich, kontrowersyjnych reform. Komisja Europejska kwestionuje już nie tylko nowelizację ustawy o TK, ale także reformę prokuratury, zmiany dotyczące służb cywilnych oraz ustawę o policji. Dziennik "El Pais" poinformował, że 1 lutego 2016 r. Frans Timmermans wysłał kolejny list do Zbigniewa Ziobry i poprosił o wyjaśnienia ws. kontrowersyjnych reform w Polsce /EMMANUEL DUNAND /AFP -Lucia Abellan w artykule dla "El Pais" poinformowała o apelu Brukseli. Według doniesień dziennika, Komisja Europejska chce więcej wyjaśnień od Polski w celu weryfikacji wprowadzonych ostatnio kontrowersyjnych ustaw. Rozszerzenie dochodzenia... -Frans Timmermans ponownie zwrócił się do ultrakonserwatywnego rządu Beaty Szydło, domagając się precyzyjnych wyjaśnień w sprawie TK - czytamy w "El Pais". Jak wskazuje dziennik, wiceprzewodniczący KE rozszerza dochodzenie także na inne pola, niebadane dotąd przez Brukselę. Żąda wyjaśnień m.in. na temat ostatnich polskich reform takich, jak ustawa o służbie cywilnej, ustawa o policji czy ustawa o prokuraturze. "El Pais" podaje, że wiceszef KE wysłał do Warszawy kolejny list, w którym domaga się wyjaśnień. "Uprzejme proszę o poinformowanie mnie o stanie oraz zawartości tych reform legislacyjnych" - cytuje Fransa Timmermansa dziennik "El Pais", potwierdzając, że miał wgląd w pismo. List miał zostać wysłany z Brukseli do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry w ubiegły poniedziałek, 1 lutego 2016 roku. Wiceprzewodniczący KE nalega na spotkanie... -Według doniesień "El Pais", Frans Timmermans nalegał również w liście na spotkanie z polskim ministrem sprawiedliwości w celu szczegółowego omówienia przeprowadzanych reform. Jak poinformował hiszpański dziennik, wiceprzewodniczący KE ma zastrzeżenia do wyjaśnień złożonych przez Warszawę w sprawie reformy Trybunału Konstytucyjnego. Dziennikarka "El Pais" podkreśliła również, że na czele polskiego rządu stoi w cieniu Jarosław Kaczyński. Prawdopodobnie jego ostatecznym celem jest zawrócenie ze ścieżki standardów europejskich, którą dotąd podążała Polska. Nowe regulace dotyczące służb... -Według "El Pais", Frans Timmermans, oprócz nowelizacją ustawy o TK, interesuje się również możliwościami osób, które będą domagały się sprawiedliwości w związku z ustawą o służbie cywilnej. Jak wskazuje hiszpański dziennik, ustawa ta daje możliwość obsadzania wyższych stanowisk w drodze powołania, a nie konkursu. W swoim liście do Zbigniewa Ziobry Timmermans cytuje także nowelizację ustawy o policji, która daje służbom możliwość śledzenia komunikacji obywateli oraz ustawę o prokuraturze i przygotowywany projekt "dużej ustawy medialnej" autorstwa PiS. Lucia Abellan/El Pais Tłum. JM
Stargard (79.184.18...) 09-02-2016 18:31
428.
        Prezes pokazuje, jak wielkim jest hipokrytą. W kampanii karał posłów PiS, teraz daje im posadki... -Zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości często podkreślają, jak bardzo pryncypialny jest Jarosław Kaczyński. Przekonują, że ważniejsze niż interes polityczny jest dla niego przestrzeganie zasad. W kampanii wyborczej zawieszał posłów, usuwał i publicznie beształ. Po wyborach rozdaje im ciepłe posadki i ważne stanowiska. Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało w kampanii wyborczej "Dobrą Zmianę". Część wyborców liczyła, że ugrupowanie skończy z cichym upychaniem swoich ludzi po państwowych spółkach i po urzędach. Nie skończyło. Wręcz przeciwnie, robi to jeszcze bardziej ostentacyjnie. A przecież w kampanii wyborczej Jarosław Kaczyński tyle mówił, że najważniejsze jest przestrzeganie zasad, że dla niego to ważniejsze niż interes polityczny. I starał się tego dowodzić. Wyrzucił z partii trzech podróżników z Madrytu a także posła Łukasza Zbonikowskiego, którego żona oskarżyła o napaść. Z klubu PiS odszedł też senator Grzegorz Bierecki, twórca przeżywających kłopoty SKOK-ów. Teraz wszyscy wracają. – Na wniosek rzecznika dyscyplinarnego Karola Karskiego komitet polityczny PiS jednogłośnie wyrzucił z partii trzech parlamentarzystów. Ta sprawa jest dla nas zamknięta – orzekł 10 listopada 2014 roku ówczesny rzecznik PiS Marcin Mastalerek (który jeszcze pojawi się w tym tekście). Mariusz Antoni Kamiński został właśnie prezesem Polskiego Holdingu Obronnego. Na wygnaniu spędził dokładnie 454 dni – madrycka trójka została usunięta z partii 10 listopada 2014 roku. Ale przez ten czas nie został bez środków do życia – do listopada 2015 roku był przecież posłem. Wkrótce po wyborach został też wykładowcą na Akademii Obrony Narodowej (zwolnienie jej poprzedniego komendanta było jedną z pierwszych decyzji Antoniego Macierewicza). Jednak zarobki adiunkta to marne grosze w porównaniu z pensją prezesa zarządzającego ogromnym majątkiem. Ale Kamiński ma silnego promotora. Były rzecznik PiS, także podróżnik z Madrytu, pogodził się już z odejściem z polityki. Założył firmę PR-ową i próbował znaleźć klientów. No i znalazł. Dzisiaj jest jednym z głównych kadrowych obozu władzy. Wszystko dzięki bliskim kontaktom z ministrem Skarbu Państwa Dawidem Jackiewiczem (też był wtedy w Madrycie, ale za swoje) ma duży wpływ na obsadzanie państwowych firm. Złośliwi mogliby powiedzieć, że dyrektorem w Orlenie został właśnie człowiek, który był zbyt słaby, by załapać się na miejsce na liście wyborczej PiS. Nawet ostatnie. Ale w istocie Marcin Mastalerek nie zrobił nic, co mogłoby ściągnąć na niego oburzenie opinii publicznej. Po prostu podpadł Prezesowi. Dlatego jego usunięcie z list nie miało wymiaru wizerunkowego, ale było czystą zemstą. Ale chyba jego zwolennikom w końcu udało się przebłagać Prezesa i znaleziono mu ciepłą posadę w Orlenie, którym kieruje były poseł PiS Wojciech Jasiński. I to pomimo że, gdy kilkanaście miesięcy temu podobne stanowisko dostał Igor Ostachowicz, politycy PiS rozpętali burzę. Teraz bronią fuchy dla Mastelerka w sposób obrażający inteligencję wyborców. Poseł z Włocławka Łukasz Zbonikowski to bohater niejednego zamieszania. Opinii publicznej dał się poznać dzięki rajdowi na Cyprze. Przed ostatnimi wyborami w mediach pojawiły się informacje, że pobił żonę, a kochankę zmusił do aborcji. Odszedł z partii we wrześniu. Zmusiły go do tego władze PiS. – Poseł musi wyjaśnić tę sytuację i nie powinien tego robić jako kandydat PiS w wyborach – mówiła Elżbieta Witek. Ale było już za późno na usunięcie go z list i poseł prowadził kampanię, która ostatecznie dała mu miejsce w Sejmie. I to pomimo ostrych słów Prezesa, który wygonił Zbonikowskiego z konwencji PiS w Toruniu. – Ja tu widzę na sali osobę, która nie powinna się tu znaleźć, nie jest tutaj zaproszona – mówił Jarosław Kaczyński. Ale już po wyborach nie był taki pryncypialny. Zbonikowskiego z otwartymi rękoma przyjęto na pierwszym posiedzeniu klubu PiS. Był też na spotkaniu opłatkowym u Andrzeja Dudy, chwalił się nawet zdjęciem z prezydentem. -Twórca systemu SKOK Grzegorz Bierecki zaczął ciążyć Prawu i Sprawiedliwości w kampanii prezydenckiej. SKOKi popadały w tarapaty, w Sejmie działała podkomisja badająca finanse organizacji, rozważano nawet powołanie komisji śledczej. Dlatego w marcu Biereckiego wypchnięto z klubu PiS. Ale oczywiste było, że to tylko pokazówka. Utrzymywano ją jednak nadal, kiedy Bierecki wystartował do Senatu nie jako kandydat PiS, ale ze swojego własnego komitetu. Jednak na półtora tygodnia przed wyborami Jarosław Kaczyński pojechał do Białej Podlaskiej by osobiście wynagrodzić mu cierpienia. Później zrobił go szefem senackiej Komisji finansów. Jarosław Kaczyński udowadnia, że zasady są nie do łamania tylko wtedy, kiedy wymaga tego sytuacja wyborcza. Już po głosowaniu skompromitowani politycy mogą liczyć na łaskę Prezesa. A co za tym idzie na ciepłe posadki na co najmniej cztery lata. I możliwe, że tylko na cztery, bo im więcej będzie takich przypadków, tym mniejsze szanse na powtórzenie sukcesu wyborczego. kamil.sikora@natemat.pl
Stargard (79.184.18...) 09-02-2016 18:51
429.
        "Czyje są to urządzenia? Jakiej służby?" Poseł PO zobaczył podejrzane mikrofony i mini kamerę na sali Sejmu... -Poseł Platformy Andrzej Halicki z Platformy Obywatelskiej na sejmowej mównicy odnalazł dwa mikrofony oraz kamerę. Nawet marszałek Marek Kuchciński nie wiedział, kto je zainstalował. Uwagę posła przykuły dwa kierunkowe mikrofony oraz mini-kamera, które były przyczepione do mównicy sejmowej. Halicki chciał w tej sprawie zwołać Konwent Seniorów. Sugerował, że nie poinformowano posłów o tego typu instalacji. – Po lewej stronie biały, po prawej stronie czarny mikrofon kierunkowy. Jest też tu kamerka. Chciałbym zapytać, czy pan marszałek wydał zgodę na instalację tych urządzeń. Czyje są to urządzenia? Jakiej służby? Czy to jest efekt ustawy inwigilacyjnej, która weszła wczoraj? – mówił poseł. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński sytuacją był zaskoczony. Nie wiedział, że tego typu instalacje się znajdują na mównicy. "Muszę sprawdzić, co tam jest naklejone, żeby odpowiedzieć, czy pańskie wystąpienie". Nie wiadomo na razie kto i po co zainstalował sprzęt nagrywający. Wydaje się to nieco kuriozalne zwróciwszy uwagę na fakt, że prace Sejmu są protokołowane i transmitowane na żywo. Z drugiej jednak strony zaskakujący jest też fakt niewiedzy o łatwych do zobaczenia instalacjach marszałka Sejmu. natemat.pl
Stargard (83.20.91...) 10-02-2016 08:20
430.
        "Układ patologiczny". Prof. Andrzej Zoll mocno o podziale władzy na Sejm, prezydenta, premiera i Kaczyńskiego... - Osoba, która faktycznie sprawuje dziś władzę w państwie nie jest za nic odpowiedzialna, nie ma żadnego urzędu - mówił konstytucjonalista prof. Andrzej Zoll w czasie wtorkowego spotkania w krakowskim Teatrze Groteska. Podkreślił, że obecna funkcja Jarosława Kaczyńskiego niesie za sobą wiele zagrożeń. "Układ patologiczny" - tak znawca prawa nazwał obecny podział władzy w Polsce, gdzie formalnie władzę sprawuje prezydent i premier, wspierany przez rząd, choć tajemnicą poliszynela jest, że "za sznurki" pociąga prezes PiS. Dlaczego zdaniem prof. Zolla taki układ jest szczególnie niebezpieczny? Bo, jak tłumaczy, Jarosław Kaczyński jest całkowicie bezkarny. O ile prezydent Andrzej Duda za swoje czyny może być postawiony przed Trybunałem Stanu, lider PiS robi, co chce i o nic bać się nie musi. - Wydaje polecenia, ale jest całkowicie nieodpowiedzialny. To jest bardzo groźne. Osoba, która ma władzę, powinna ją łączyć z odpowiedzialnością - zwrócił uwagę prof. Zoll. Wyraził nadzieje, że obecna sytuacja w Polsce to tylko przejściowe problemy "młodej demokracji", swoisty "kaszel", który kiedyś musi minąć. Na razie jednak - zastrzegł - na tym, co robi PiS, cierpi reputacja Polski. - Widzę rozkład tego, co budowaliśmy od 26 lat - podkreślił gość spotkania. W jego opinii, demonstracje KOD-u są potrzebne, bo są odzwierciedleniem społecznej niezgody na to, co się w Polsce dzieje. - Te demonstracje stanowią ratunek dla naszej kultury politycznej. Nie chciałbym jednak, by KOD miał być zaczynem dla przyszłej władzy, bo to oznaczałoby, że miałby charakter polityczny. A siła tego ruchu wynika właśnie z tego, że jest to niezależny politycznie protest w obronie konstytucji - podsumował prof. Zoll. Już dwa miesiące temu, po sporze o Trybunał Konstytucyjny, prawnik (a zarazem były prezes TK), apelował o znalezienie alternatywnej praworządności wobec działań PiS. Wyraził głęboki niepokój poczynaniami nowej władzy. Sugerował nawet, że możemy zostać wyrzuceni z Rady Europy. Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Stargard (83.20.91...) 10-02-2016 08:34
431.
        "Die Welt": Polska szokuje inwestorów.. Nowy podatek handlowy w Polsce zagraża nie tylko zyskom właścicieli centrów handlowych, pisze "Die Welt". Podatek odczują także niemieckie fundusze inwestycyjne i drobni ciułacze. Dziennik "Die Welt" poświęca uwagę planowanemu w Polsce podatkowi handlowemu i opisuje reakcje niemieckich inwestorów. Gazeta przypomina, że rząd Beaty Szydło planuje przy pomocy tego podatku oraz podatku bankowego sfinansować drogie obietnice wyborcze: wyższe emerytury i zasiłek na dziecko. Dwuprocentowy podatek handlowy ma uderzyć prawie wyłącznie w zagraniczne sieci handlowe, takie jak niemieckie Aldi, Lidl czy Metro. "Polskie plany utrudnią interesy zagranicznych firm i są jawną dyskryminacją m.in. niemieckich handlowców", twierdzi na łamach gazety Stefan Genth, prezes Federalnego Zrzeszenia Handlu Detalicznego (HDE). Ekonomista i ekspert ds. nieruchomości Guenter Vornholz jest przekonany, że podatek może dotknąć zagranicznych inwestorów, do których należy znaczna część supermarketów i centrów handlowych w Polsce. "Dla właścicieli tych nieruchomości nastały niepewne czasy", twierdzi Vornholz. Sugeruje, że w walce z mniejszymi polskimi detalistami zagraniczne sieci handlowe będą próbować obniżać czynsz, w efekcie czego właściciele nieruchomości odnotują mniejsze zyski i spadnie wartość rynkowa tych obiektów. "Stracą także niemieccy inwestorzy", konstatuje "Die Welt". Dziennik zaznacza, że planowana "ingerencja państwa" uderzy w rynek nieruchomości akurat w czasie, gdy zagraniczni inwestorzy - po kryzysie finansowym i stratach w latach 2009-2010 oraz przestoju inwestycyjnym w wyniku kryzysu ukraińskiego - ponownie uwierzyli w polski rynek. "Teraz polscy przedstawiciele międzynarodowych domów maklerskich próbują uspokoić potencjalnych inwestorów", pisze dziennik i przytacza kilka opinii. Dominika Jędrak, szefowa działu badań i doradztwa w warszawskiej agencji nieruchomości komercyjnych Colliers International uspokaja: "Nowy rząd dopiero co rozpoczął swoją pracę. Na razie nie widzimy żadnych efektów na rynku nieruchomości". Również Anna Bartoszewicz-Wnuk z warszawskiej JLL jest zdania, że trudno przewidzieć następstwa planowanego podatku handlowego. Nie musi on jednak oznaczać wycofania się zagranicznych inwestorów. Bartoszewicz-Wnuk sugeruje, że skoro podatek ma wyjść na dobre wielodzietnym rodzinom, może przyczynić się do wzrostu siły nabywczej w kraju i wpłynąć pozytywnie na nastroje konsumenckie. "Niepewni" są jednak zagraniczni inwestorzy. Powodem jest m.in. spadek wartości złotego w stosunku do euro. "W obecnej konstelacji politycznej inwestowanie w nieruchomości w Polsce jest bardzo ryzykowne", uważa Bernhard Koehler, prezes zarządu Swisslake Capital. Z kolei przedstawiciel niemieckiego banku Deutsche Hypo zdradza, że "bacznie obserwuje sytuację w Polsce". Taką strategię przyjął także Union Investment, który "nie chce jeszcze spisać Polski na straty". Szef działu marketingu tej firmy Fabian Hellbusch proponuje odczekać, czy handel detaliczny obarczy nowym podatkiem konsumenta, czy też będzie próbował wyjść na swoje negocjując przyszłe umowy wynajmu.interia.pl oprac. Katarzyna Domagała, Redakcja Polska Deutsche Welle
Stargard (83.20.91...) 10-02-2016 12:00
432.
        Polacy pogodzili się z życiem w państwie PiS, ale tylko do czasu. Koniec PiS-neylandu już się rozpoczął... -Upał jakby zelżał, prawda? TVN24 nie pokazuje już co weekend tłumów na ulicach, a i na Facebooku ludzie zaczęli żyć własnym, mniej politycznym życiem. Nikt już nie chce wyjeżdżać z państwa PiS, bo w gruncie rzeczy... co się zmieniło dla przeciętnego Polaka? A i jeszcze gdyby wyjechał, przepadłoby mu obiecane pięć stów. Ale Polacy się obudzą – wiemy kiedy. ADVERTISEMENT Blitzkrieg PiS-u można uznać za zakończony. Partia Kaczyńskiego utorowała sobie drogę do spokojnego rządzenia aż do końca kadencji, a może nawet dłużej. Mimo początkowego oburzenia dużej części społeczeństwa, wszystko zaczyna wracać do normy – ekscytacja "dobrą zmianą" minęła i coraz mniej nas dziwi. – To był świetny pomysł! – mówi o PiS-owskiej strategii wprowadzania błyskawicznych zmian prof. Magdalena Środa. – Podejrzewam, że wódz rewolucji zaplanował po prostu kilka mocnych, spektakularnych posunięć, które były w równym stopniu nastawione na dewastację instytucji demokratycznych i wolności obywatelskich, co na zbulwersowanie i przerażenie opinii publicznej. Teraz już nic nie będzie takie mocne i warte buntu, a wódz będzie spokojnie pracował u podstaw – mówi naTemat. Prof. Środa przyznaje, że i ona czuje się momentami bezradna. Gdzie nie spojrzy, ma ochotę krzyczeć! – Ależ ile można krzyczeć! Wszystko nam się wali, na wszystkich frontach! Cała demokratyczna wizja społeczeństwa – mówi filozofka. I podejrzewa, że teraz PiS będzie się starał działać już na spokojnie. – Będzie trwała cicha rewolucja, spokojna konsekwentna praca nad wdrożeniem ideologii narodowo-katolickiej i utworzeniem "nowego człowieka", wiecznego wyborcy PiS, poprzez reformę szkolnictwa, mediów i kultury – uważa Środa. Prędzej czy później nastąpi jednak moment, kiedy państwo PiS napotka poważne problemy, których nie da się rozwiązać dając wszystkim (już wiemy, że tylko niektórym) po 500 zł. O ile jednak nie wybuchnie jakaś duża afera, poważne tąpnięcie wynikające z polityki polskiego rządu nastąpi najwcześniej za kilka miesięcy. Upadek państwa PiS już się zaczął... -Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju uważa, że państwo PiS może mieć poważne problemy już na przełomie 2016 i 2017 roku. Powód? Jest oczywisty – skończą się pieniądze. Pierwsze negatywne oznaki wpływu Prawa i Sprawiedliwości na gospodarkę widać było już w maju ubiegłego roku, kiedy Andrzej Duda został prezydentem. – Wtedy już inwestorzy zaczęli oceniać, że wejście PiS do rządu i wdrażanie programu gospodarczego jest możliwe – mówi Łaszek. Realizacja obietnic PiS z kampanii wyborczej może zrujnować polski budżet. -Waluty naszego regionu albo traciły mniej, albo wręcz umacniały się w stosunku do euro. Złotówka natomiast traciła znacznie więcej. – Również polska giełda ma dużo gorsze wyniki, niż inne porównywalne giełdy. Mieliśmy też obniżenie ratingu dla Polski. To są sygnały wyprzedzające – tłumaczy ekonomista FOR. A kiedy może nastąpić silniejszy, głębszy wstrząs w PiSneylandzie? Kluczowym może okazać się budżet na 2017 rok. O ile w 2016 roku program 500 zł na dziecko będzie obowiązywać od kwietnia, w przyszłym roku będzie o 1/3 droższy. Teraz mamy zysk z LTE, zysk NBP, a w 2017 roku nie będzie tych dodatkowych pieniędzy. Nie wiemy co będzie z kwotą wolną od podatku, z wiekiem emerytalnym, a to wszystko bardzo kosztowne obietnice. Zdaniem Prof. Magdaleny Środy, ludzi nie ruszy zrujnowany budżet. Jeśli będzie praca, komórki będą działały a w sklepach będzie coś więcej niż ocet, to mało kto przejmie się budżetem. – Prawo i Sprawiedliwość powie o wrogich siłach lub kłamstwie GW i każe się patrzeć na Węgry. Była tam straszna ruina, a teraz kraj idzie do przodu, mimo autorytaryzmu – mówi blogerka naTemat. Ludzie ruszą się gdy zaczną odczuwać ekonomię PiS w swoich własnych portfelach, lub gdy poczują brak wolności i powietrza, ale wtedy - obawiam się - ruszą nie na ulice tylko za granicę. I Macierewicz zgasi światła... Na wyobraźnię Polaków mogą zadziałać jednak banki, a konkretnie ich kredyty. – Są banki, które nie wytrzymają wszystkich propozycji PiS – mówi Aleksander Łaszek. – Może być niebezpiecznie. Ale raczej tylko pojedyncze banki będą się wycofywały – mówi ekspert FOR. Państwo PiS tak naprawdę dopiero zaczyna się rodzić i jeszcze nie wiemy, jak smakuje. Zdaniem politologa Rafała Chwedoruka, PiSneyland nie tylko przetrwa ten rok, ale też dopiero w 2017 roku dowiemy się, jaki on właściwie będzie. Jeśli PiS chce przetrwać (może nawet dwie kadencje) musi realizować kosztowne obietnice społeczno-gospodarcze. Musi jednak umieć pragmatycznie reagować na zmieniającą się rzeczywistość. – Mówiąc nieco cynicznie, Polska tak bardzo zadłużyła się przez ostatnie 25 lat, że paręnaście miliardów długów rocznie niestety nas nie uratuje – mówi Chwedoruk. Zdaniem politologa, faktyczne niebezpieczeństwo dla państwa PiS może stanowić sejmowa arytmetyka. Większość koalicyjna PiS-u to tylko sześć mandatów. Kaczyńskiemu nie udało się stworzyć trwałej, znaczącej większości. Gdyby więc kilku posłów zaczęło nagle wątpić w słuszność działań Kaczyńskiego, będzie problem. To zaś może wydarzyć się w każdej chwili, a zdaniem Chwedoruka, punktem zapalnym mogłaby być np. afera o podłożu finansowym lub odejście od znaczących obietnic. Jarosław Marciniak z Komitetu Obrony Demokracji nie ma wątpliwości, że PiS, który ma większość w Sejmie i Senacie oraz "sprzyjającego" Prezydenta, nie popełni błędu z roku 2007 skracając kadencję parlamentu. – PiS sięgnął już po czwarta władzę, teraz zamierza zagarnąć trzecią – władzę sądowniczą – mówi naTemat. Co zatem będzie robił KOD? Na razie buduje struktury w całym kraju i przygotowuje się... Ale nie do rychłego obalenia państwa PiS, a raczej do sprawnego działania w czasie rządów partii Kaczyńskiego. – KOD organizując manifestacje w obronie konstytucji, państwa prawa, wolności i równości, prezentując bardzo dobrze przygotowaną, obywatelską inicjatywę ustawodawczą, będzie wywierał stały wpływ na rządzących, ale należy przygotować się na długi trzyipółletni marsz – zapowiada Jarosław Marciniak. natemat.pl
Stargard (83.20.91...) 10-02-2016 14:29
433.
        Wiesław Dębski: PiS wraca do hasła z 1997 r. "Teraz K... My!"... - Jest to przykład jawnej korupcji politycznej i odwdzięczania się za dawne zasługi kasą z częściowo tylko państwowej firmy. I nawet hasło "Dobrej zmiany" nie stanowi tu alibi. Chyba, że w PiS mówią sobie tak: nie po to do cholery wygraliśmy wybory, by nie dać roboty swoim ludziom. Nie będziemy się przejmować jakimiś tam pismakami! Zaraz, zaraz, jak to szło? W 1997 roku? Aha: Teraz K... My - pisze Wiesław Dębski dla Wirtualnej Polski. -Prawo i Sprawiedliwość z podniesionymi sztandarami zmierza szeroką ławą ku Dobrej Zmianie. Swoje znaczenie tracą nie tylko dotychczasowe przepisy, rozwiązania społeczne i polityczne, jakieś tam Trybunały, ale nawet słowa. Takie choćby jak: Rodzina na swoim. Jak zapewne Państwo pamiętają nazwę tę wymyśliła swego czasu Platforma Obywatelska, ukrywając pod nią program wspierania budownictwa mieszkaniowego dla młodych rodzin. Nowy rząd jeszcze nie zdążył rozwinąć skrzydeł, a już program ten zlikwidował. I ja to rozumiem. Iluż w końcu można mieć "swoich"? Dwa, pięć, dziesięć tysięcy? Ale przecież nie setki tysięcy. I PiS - choć tego nie ogłasza - zręcznie dostosował "Rodzinę na swoim" do nowych warunków. O rodzinę trzeba przecież zadbać. I tę prawdziwą, i tę polityczną. Do zabezpieczania obu wzięto się więc z zapałem. Najpierw przygotowano teren. Czyli jednym nocnym posiedzeniem zlikwidowano Służbę Cywilną, która choć miała swoje wady, to jednak by cokolwiek przekręcić, musiała włożyć w to pewien wysiłek. Dzisiaj hulaj dusza piekła nie ma. Masz kolesia bez roboty, to proszę bardzo. Jutro pracuje... Jeszcze rząd nie zaliczył pierwszych stu dni, a ja mam już wrażenie, że znane z końcówki lat dziewięćdziesiątych zapewnienie Mariana Krzaklewskiego: damy wam 2 tys. miejsc pracy, to mały pikuś. Jak Polska długa i szeroka zmierzają do roboty nowi ludzie. Jedni z pierwszych stron gazet, drudzy wyciągani za uszy z głębokich rezerw, trzeci wreszcie to pociotkowie oraz krewni i znajomi królika. Dwa dni tego tygodnia wystarczyły, by w mediach ukazały się przykłady dla każdej z tych trzech grup. Zaufani prezesa... -Pierwszy - Marcin Mastalerek. Pamiętacie? To ten facet, który w kampanii wyborczej, jednej i drugiej, trzymał się spódnicy Beaty Szydło. I jak mógł próbował zasłużyć się na przyszłość. To on o Bronisławie Komorowskim mówił: prezydent obciachu. Ale sodówka w końcu uderzyła mu do głowy i naraził się Jarosławowi Kaczyńskiemu. Złe języki mówią, że Marcin nie odebrał telefonu od prezesa. Odsunięto więc go najpierw do drugiego szeregu a potem pomijano w rządowo-państwowych układankach. Aż tu nagle sensacja. Marcin Mastalerek obejmuje funkcję dyrektora wykonawczego ds. komunikacji korporacyjnej PKN Orlen. Nie wiem, ile taki dyrektor wykonawczy zarabia, ale myślę, że po 500 zł na dziecko nie powinien ręki wyciągać. Szef klubu PiS Ryszard Terlecki nie widzi problemu. "Funkcja dotyczy komunikacji. Marcin Mastalerek zna się na tym, bo w tym działał". Innego zdania jest Ryszard Petru, który napisał na Twitterze: "coraz droższa dobra zmiana". I ja się z Petru zgadzam! Zasłużeni... -Drugi - Mariusz Antoni Kamiński. To znany młodzieniec z poprzedniego Sejmu, zwany "Juniorem" - najmłodszy z trzech Kamińskich. Wspaniale rozwijającą się karierę zdawała się przekreślać słynna afera madrycka. Oto trzech pisowskich muszkieterów udało się w 2014 r. do Hiszpanii na jakąś nudną międzynarodową nasiadówkę. Nie dosyć, że zabrali w rajzę żony, że czas obrad spędzali na plaży, to jeszcze zadeklarowali, że do Madrytu jadą prywatnym samochodem (Sejm wypłacił im odpowiednią ilość gotówki), a oni, cwane juchy, skorzystali z tanich linii lotniczych, różnicę w cenach pozostawiając we własnych kieszeniach. Nie trzeba było długo czekać na zawieszenie wesołych podróżników, a następnie wyrzucenie ich z partii. Ale okazuje się, że prezes o zasłużonych nie zapomina. I właśnie czytam: Mariusz Antoni Kamiński zostanie szefem Polskiego Holdingu Obronnego (to największy udziałowiec narodowego koncernu zbrojeniowego, czyli Polskiej Grupy Zbrojeniowej). Poważnej firmy z wielomiliardowymi obrotami. Jakież kwalifikacje ma Mariusz Antoni? Mocne! W przeszłości należał do... sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Tu jednak historia nie będzie miała szczęśliwego dla pana Mariusza zakończenia. Jak twierdzi Gowin, Kamiński będzie musiał zrezygnować z kierowania polską zbrojeniówką. Podobno nominacja nie spodobała się Prezesowi. Temu Prezesowi. Syn siostry matki... -Trzeci - Jan Maria Tomaszewski. Syn siostry matki braci Kaczyńskich, czyli kuzyn Jarosława. Jak donosi "Gazeta Wyborcza" kuzyn dostał robotę w TVP. W kieszeni JMT nie siedzę, więc na wszelki wypadek zacytuję źródło: "w TVP dostał prestiżowy gabinet po jednym z byłych prezesów, służbowe auto i co miesiąc niezłą pensję" ("GW" pisze o 20 tys. zł.). Tego samego dnia, w którym ukazała się ta informacja, media poinformowały o zwolnieniu z pracy znanego dziennikarza TVP, który przepracował tam ponad 20 lat. Czyżby trzeba było zwolnić miejsce pracy dla prominentnego królika? Ale chyba nie, bo - jak twierdzi "Gazeta" - to Tomaszewski ma się specjalizować w zwalnianiu ludzi! Trochę z tej całej sytuacji sobie dworuję, ale chyba niesłusznie. Nie powinno bowiem być dla nas obojętne, kiedy stanowiska w wielkich firmach obejmują ludzie bez kwalifikacji i żadnego doświadczenia, którzy nagle mają mieć wpływ na kluczowe dla państwa firmy. Jest to przykład jawnej korupcji politycznej i odwdzięczania się za dawne zasługi kasą z częściowo tylko państwowej firmy. I nawet hasło "Dobrej zmiany" nie stanowi tu alibi. Chyba, że w PiS mówią sobie tak: nie po to do cholery wygraliśmy wybory, by nie dać roboty swoim ludziom. Nie będziemy się przejmować jakimiś tam pismakami! Zaraz, zaraz, jak to szło? W 1997 roku? Aha: Teraz K.... My. No tak... Wiesław Dębski dla Wirtualnej Polski
Stargard (83.20.91...) 10-02-2016 14:55
434.
        No tak Dębski ten *** tylko go cytować. To jak reagują na prawo niektórzy politycy Platformy, byli lub aktualni, oraz ich zwolennicy pokazuje tylko w jakim stanie jest państwo polskie.Dla takiego Sławomira Nowaka, Radosława Sikorskiego i ich kumpli jak Tomasz Lis lub Stefan "Szaleniec" Niesiołowski nie ma czegoś takiego jak PRAWO. Po prostu nie ma. Oni nie robią nic złego atakując np. prezydenta. Oni są nietykalni bo przecież jest "wolność słowa". Oczywiście wolność słowa bez granic jest dla Platfusów i ich strażników. A, że mamy marne prawo to cwaniaki robią co chcą i mówią co chcą. Dla mnie obrażanie danej osoby to nie jest żadna wolność słowa. A jeżeli tak ma być to niech będzie prawo, które coś robi z chamskim, niekulturalnym zachowaniem. Jesteśmy państwem bezprawia. Jeżeli wolnością słowa jest obrażanie sądu czy prokuratury czy prezydenta przez gościa, który jest winny krętactwu a on sobie pisze na twitterze, że jest oczyszczony a później atakuje tych, którzy przypominają jaki jest faktyczny wyrok to my nie jesteśmy państwem prawa.Właśnie dlatego, że nie mamy odpowiedniego prawa - nigdy nie będzie odpowiedzialności dla takich *** jak Sikorski, Sławomir "Zegar" Nowak czy Tusk.Przecież bogatemu nikt nie zabroni. Szkoda, że nikt się nie zastanawia jak taki człowiek jak "Zegar" dorobił się kasy. Podejrzewam, że tak jak większość "bogaczy". Jak pełnił funkcję ministra to nawet nie znał sowich obowiązków, ale kasę na narodzie zbił gładko. Bez odpowiedniego prawa takich cwaniaków będzie jeszcze więcej, a jest ich dużo.W Polsce nie ma ogólnej odpowiedzialności. Każdy sam sobie robi dobrze. I to jest ogólny bezsens funkcjonowania społeczeństwa. Bogaty jest bogaty i tyle, a że nieuczciwy to jego sprawa. Uczciwy ma zero, jego sprawa. Z takim podejściem społeczeństwa to ten rząd długo się nie utrzyma. ***
dipsy (89.229.101...) 10-02-2016 19:10
435.
        A tak na marginesie wcale bym się nie zdziwiła POsatwy Antka. *** Ja mam nadzieję że Pan Macierewicz z Panem Błaszczakiem i Panem Kamińskim pracują nad sformowaniem tajnej grupy kontrwywiadu ( nie tego oficjalnego tylko tajnego o wszelkich możliwościach w celu śledzenia ku... w togach, polityków z tzw. opozycji i *** w byłym MON czy Policji oraz tych tzw. służbach które pozostały na różnych stanowiskach po poprzednich rządach aby ustalać co te mafie knują i po zebraniu dowodów zamykać ich do kibuców z całymi rodzinkami ! ) Być może taka grupa już pracuje ( mam nadzieję ) i zbiera materiały na wszelkiego rodzaju szkodników zagrażających państwu ! Powinni wykorzystywać wszelkie możliwości techniczne . Mam nadzieję że taka grupa śledzi te wszystkie tzw. organizacje pozarządowe ( *** finansowane przez Putina za pośrednictwem różnych podobnych lewackich organizacji żyda Sorosa np. z Niemiec ) ? To jest to samo co zrobił kiedyś Marszałek ale przy zastosowaniu o wiele bogatszego arsenału środków ! ***
dipsy (89.229.101...) 10-02-2016 19:13
436.
        Nauczyciel: potem z sejmowej mównicy premier powie:"Tak wiele zrobiliśmy". Ta zmiana nie jest dobra - zostawcie oświatę... -Ponad 20 lat. Tak długo jestem nauczycielem. Widziałam wiele i przeżyłam niejedną oświatową rewolucję. Na niektóre poczynania władz patrzyłam z aprobatą, inne spotkały się z moim głośnym sprzeciwem. Tak było w 1999 roku, gdy zdecydowano o powołaniu gimnazjów. Byłam na NIE uważając, że tak duża zmiana nie jest konieczna, że wprowadzi tylko chaos i niepotrzebny bałagan. Dziś nadal uważam, że ta rewolucja nie powinna mieć miejsca. Ale, gdy teraz słyszę, że rząd Prawa i Sprawiedliwości chce gimnazja zlikwidować, jestem przeciwna. Nielogiczne? Już tłumaczę. Gdy powstało gimnazjum, zostałam do niego „przerzucona”. Nie protestowałam. Przyjęłam propozycję, bo należała do tych raczej „nie do odrzucenia”. Nie bałam się nowych wyzwań, chciałam pracować i nie miałam nic przeciwko, aby miejscem mojej pracy było gimnazjum. Może zainteresować Cię także: Pani Premier proszę poznać historię Agnieszki. Ona przekona Panią, że 500 zł na dziecko jest złym pomysłem My, nauczyciele, musieliśmy przyzwyczaić się do nowych porządków. To my, spędzaliśmy noce na czytaniu rozporządzeń, aby odnaleźć się w tej nowej dla nas rzeczywistości. To my przez 17 lat robiliśmy wszystko, aby gimnazja funkcjonowały jak najlepiej, z jak największą korzyścią dla młodzieży. Dziś mamy dobry system i dobry program nauczania. Jestem przerażona, że wystarczy jedno pociągnięcie pióra, aby to wszystko zniszczyć. Nie likwidujcie gimnazjów! Setki szkół gimnazjalnych w Polsce to dziś samodzielne jednostki. Co się z nimi stanie po reformie? Tylko te połączone z podstawówką, przejdą przez zmiany bezboleśnie. Ale to nic, z tym damy sobie radę. A co z dziećmi? Teraz o nich i o tym, co nieustannie zadziwia mnie od lat. Słów kilka o tych, których dobro powinno być na pierwszym miejscu. O młodzieży. O dzieciach, które pięć razy w tygodniu przekraczają szkolny próg i siadają w szkolnych ławkach. Nie, nie napiszę, że na likwidacji gimnazjum to one najwięcej stracą. To nieprawda. One przejdą przez to prawie bezboleśnie. Szybko przyzwyczają się tak, jak przyzwyczaili się 17 lat temu. Ale wiecie co najbardziej boli? Gdy słyszę, że gimnazja zlikwidować trzeba bo to siedlisko agresji i wszelkiego zła. Że gimnazjalna młodzież jest bezczelna, roszczeniowa, niepokorna i niewdzięczna. Dajcie spokój! Krew mnie zalewa, bo każdego dnia patrzę na te dzieci, rozmawiam z nimi, słucham ich i…tego zła nie widzę. Widzę za to młodych ludzi, jeszcze niepewnych, jeszcze nie do końca ukształtowanych, jeszcze nie do końca wiedzących co jest dobre, a co złe. To dzieci, które mają swoje problemy. One nie znikną, gdy zmienimy nazwę szkoły. Gdy prof. Gliński mówił o rewolucji w oświacie, przestraszyłam się. Nie dlatego, że mogę stracić pracę. Dziś bliżej mi do emerytury niż dalej. O swój los jestem spokojna. Nie chcę, aby tyle lat ciężkiej pracy wielu ludzi poszło na marne. Nie chcę kolejnej rewolucji, bo nie każda zmiana jest zmianą na lepsze. Nie psujmy czegoś co dobrze działa. Dziś likwidacja gimnazjów to temat tak gorący, jak jeszcze do niedawna projekt „Rodzina 500 plus”. Minister edukacji Anna Zalewska uspokaja i przekonuje, że celem Prawa i Sprawiedliwości nie jest likwidacja gimnazjów, lecz przywrócenie czteroletnich liceów, choć jeszcze niedawno twierdziła, że „gimnazja będą wygaszane”. Co oznacza powrót do czteroletniego liceum? Skrócenie nauki na którymś z wcześniejszych etapów edukacji. Pani poseł mnie nie uspokoiła. Bowiem przy pomyśle o likwidacji szkół gimnazjalnych jest tyle niewiadomych, jak przy projekcie "500 zł na każde dziecko". Dziś, jak już wiemy, nie na każde. Pojawiają się też głosy, że to Episkopat uratuje gimnazja. Nowa reforma dotknie też przecież duchownych, którzy swoich katolickich gimnazjów mają około czterystu. A jak wiadomo, episkopat to…siła wyższa. I to chyba pierwszy raz od bardzo dawna, gdy cieszę się, że Kościół do polityki wrzuca swoje trzy grosze. Jestem nauczycielem z powołaniem. Dziś, zmęczonym nauczycielem. Nauczycielem, który od lat słyszy, że oświatę trzeba zmienić. Jestem zmęczona zmianami, czekaniem na „dobrą zmianę” i boję się „dobrej zmiany” Prawa i Sprawiedliwości. Nie wiem, dlaczego tak szybko i tak wiele zmian? Nie wiem, dlaczego musimy uczestniczyć w tym małym „trzęsieniu ziemi”. Bo Polska jest w ruinie? Gówno prawda. Za 4 lata premier Beata Szydło będzie mogła stanąć na sejmowej mównicy i powiedzieć: „Tak wiele zrobiliśmy”. Pani premier, nie każda zmiana jest dobrą zmianą. Dajcie nam spokojnie pracować. Proszę.
Stargard (83.21.52...) 12-02-2016 21:55
437.
        Tajemniczy plan Morawieckiego. To będzie cud w gospodarce?... -Rząd szykuje się do hucznego zakończenia swojej „studniówki”. Gwiazdą nowego otwarcia ma być wicepremier Mateusz Morawiecki (48 l.). i jego tajemniczy plan, który według założeń PiS ma stać się prawdziwym cudem dla polskiej gospodarki. „Plan Morawieckiego”, bo tak roboczo nazwano ten pomysł powstaje w zaciszu gabinetów. Niedawno prezes Jarosław Kaczyński (67 l.) zarządził przyspieszenie tych prac. Wszystko po to, by w przyszłym tygodniu rząd przyjął plan w formie uchwały, a projekty ruszyły w 100 dni po uzyskaniu przez gabinet Beaty Szydło (53 l.) wotum zaufania. Zarys planu już dziś na wyjazdowym posiedzeniu klubu w Suwałkach mają poznać posłowie PiS. – To ma być pokazanie nowej wizji rozwoju gospodarczego kraju – tłumaczy Faktowi nasz informator z rządu. Dla Morawieckiego to prawdziwy sprawdzian. W PiS krąży dowcip, w którym wicepremier żali się premier Szydło, że „miał być w rządzie kimś ważnym”, a ona odpowiada: „ja też”. Prawda jest taka, że Morawiecki póki co zawodzi oczekiwania władz PiS. – Miał być wizjonerem na miarę ministra Eugeniusza Kwiatkowskiego, a póki co, nic nie pokazał – mówi nasz rozmówca z kręgu bliskiego prezesowi. Do Kwiatkowskiego – który w XX-leciu międzywojennym zbudował Gdynię – Morawieckiemu bardzo daleko, ale plany ma ambitne. Do wielu z nich udało nam się dotrzeć. Dolina Lotnicza, zagłębie spożywcze, reaktywacja stoczni, polskie „Houston”, gdzie naukowcy zajmą się nowymi technologiami – to tylko część planów. Drugim ważnym elementem „planu Morawieckiego” będzie ogromna akcja kredytowa, w którą zaangażowane mają być banki komercyjne z polskim kapitałem. Do polskich firm mają trafić miliardy złotych. Trzymamy kciuki. Polska potrzebuje nowego Eugeniusza Kwiatkowskiego. Mało kto przysłużył się naszemu krajowi tak jak on. Gdyby nie Eugeniusz Kwiatkowski (†86 l.), nie byłoby Gdyni, Stalowej Woli ani polskiego przemysłu chemicznego. Za młodu, podczas I wojny światowej, walczył z zaborcami w Legionach Polskich. Później, już w wolnej Polsce był wicepremierem, ministrem przemysłu i handlu oraz ministrem skarbu. To właśnie Eugeniusz Kwiatkowski opracował 4-letni plan inwestycyjny, który rozruszał gospodarkę II Rzeczpospolitej. Zawdzięczamy mu rozbudowę infrastruktury, aktywizację Staropolskiego Okręgu Przemysłowego (obszar obejmujący tereny województw świętokrzyskiego, mazowieckiego i łódzkiego) i poprawę potencjału obronnego kraju, który dopiero co odzyskał niepodległość. Zasługi Kwiatkowskiego szczególnie pamięta Gdynia. W 1926 r. – po objęciu teki szefa resortu przemysłu i handlu – to on sprawił bowiem, że budowa gdyńskiego portu ruszyła z kopyta, a miasto stało się polskim oknem na świat. Mimo takich zasług, w ostatnich latach życia Kwiatkowski był szykanowany przez władze PRL, m.in. miał zakaz przebywania w Warszawie i na Wybrzeżu! Zmarł w 1974 r. w rodzinnym Krakowie. fakt.pl
Stargard (83.21.52...) 12-02-2016 22:44
438.
        Kronika Dobrej Zmiany: Polska (znów) idzie na wojnę... -Rząd otwiera front nie tylko z Państwem Islamskim, ale także z zachodnimi dziennikarzami i niemieckim karnawałem. A Gowin „przeprasza” po swojemu. 500 zł na dziecko uchwalone... -Krótko, bo o samym projekcie pisaliśmy w poprzednim odcinku. Sejm przegłosował przyznanie dodatku 500 zł dla rodzin wielodzietnych. Dodajmy, że historia tego projektu może doskonale posłużyć za modelowy przykład marketingu politycznego a la Pologne. Polega on na tym, że politycy wypisują jakiś program na sztandarach, a po wyborach okazuje się, że wielkie hasło było tylko częścią tekstu, a pod nim jest jeszcze zapisana cała masa drobnym drukiem. I tak okazało się np., że 500 zł na „każde dziecko” to 500 zł na „każde drugie i dalsze dziecko”. Komisja Wenecka przygląda się „dobrej zmianie” w Trybunale Konstytucyjnym... -Przedstawiciele organu Rady Europy przyjechali nad Wisłę, by zbadać, czy majstrowanie przy sądzie konstytucyjnym było legalne czy nie. Politycy PiS mogą gorąco przekonywać, że tak nie jest, ale fakty są takie, że na razie praworządności własnej ustawy bronią tylko oni sami. Wątpliwości mają rzecznik praw obywatelskich, Sąd Najwyższy, Krajowa Rada Sądownicza i organizacje pozarządowe. I właśnie z nimi, oraz z przedstawicielami Sejmu, Senatu, prezydentem Dudą i ministrem Ziobrą spotkali się delegaci Komisji Weneckiej. Rezultatów rozmów i swoich wniosków nie chcieli oczywiście ujawnić. Zapewnili jednak, że takie rozstrzyganie sporów w sprawie sądów konstytucyjnych do dla nich nie pierwszyzna. Już wcześniej bywali bowiem w Gruzji i Mołdawii. Naprawdę, można odetchnąć z ulgą. Tajne ekspertyzy prezydenta Dudy... -Sieć obywatelska „Watchdog” bezskutecznie domaga się ujawnienia przez prezydencką kancelarię z kim prezydent Andrzej Duda konsultował się w sprawie Trybunału Konstytucyjnego i jakie były wyniki tych ekspertyz. Urzędnicy prezydenta ujawnili jedynie treść czterech umów zawartych w tej kwestii, ale bez podawania nazwisk ekspertów i treści zamówionych dokumentów. Działacze NGO-su złożyli na Kancelarię Prezydenta skargę do sądu. Jak podkreślają, małomówność urzędników to dla nich nie nowość - tak samo zachowywali się pracownicy Kancelarii za czasów prezydenta Komorowskiego. Ale właśnie za to krytykował swojego poprzednika w czasie kampanii prezydenckiej obecny lokator Pałacu Prezydenckiego. Co też takiego znalazło się w utajnionych ekspertyzach, że zachowuje się on dokładnie tak samo? Być może dowiemy się tego po wyroku sądu. Państwo Islamskie: Polska wkracza do akcji... -Polska włączy się w działania przeciwko terrorystom z IS – ogłosił szef MON, Antoni Macierewicz. Na czym polskie zaangażowanie miałoby polegać, nie wiadomo. Znacznie bardziej wylewny Macierewicz był, kiedy opowiadał co dzięki temu Polska ma zamiar osiągnąć. Otóż chodzi o mityczne już wzmocnienie „wschodniej flanki NATO”. Pozostaje mieć nadzieję, że powiedział tak, bo już coś zostało ustalone, a nie dlatego, że po prostu Macierewicz na to liczy. MSZ atakuje notami prześmiewców... -Dobra zmiana nie ma za zagranicą dobrej prasy. Czy ktoś jeszcze w zeszłym roku słyszał o paradzie podczas karnawału w Dusseldorfie? Zapewne nieliczni. Od paru dni jest on jednak w Polsce słynniejszy niż karnawał w Rio. Wszystko za sprawą szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego, któremu nie spodobała się kukła- karykatura Kaczyńskiego. Lider PiS został przedstawiony w mundurze wojskowym, a pod jego butem znajdowała się płacząca kobieta w biało-czerwonym stroju z napisem „Polska”. Wprawdzie obok „polskiej” platformy były także inne, ostro parodiujące przywódców choćby Turcji czy Niemiec, to jednak tylko Waszczykowski uznał instalację za „wybryk. Odpowiedział mu już zresztą rzecznik niemieckiego rządu, który stwierdził, że w Niemczech jest wolność słowa. Nierzetelna BBC.. -MSZ wzięło też pod lupę reportaż „Czy Polska się putinizuje?” w BBC. W długim liście protestacyjnym Anglikom dostaje się nawet za dobór zdjęć, bo wg MSZ Warszawa jest niesłusznie pokazana nocą, co ma rzekomo wprowadzać widzów w nastrój grozy. Ale charakterystyczne są zwłaszcza dwa fragmenty tekstu. Pierwszy, kiedy MSZ krytykuje dziennikarzy za informację o tym, że PiS wziął się za Trybunał i media publiczne, które obstawia własnymi ludźmi. „Czy ktoś tego chce, czy nie, [te działania] są dobrze ugruntowanymi praktykami w polskiej polityce. Od upadku komunizmu wszystkie nowo wybierane władze, w tym gabinet Platformy Obywatelskiej, wpływały na Trybunał Konstytucyjny, przejmowały kontrolę nad mediami publicznymi, zwalniały z pracy menedżerów spółek kontrolowanych przez państwo i oczyszczały służbę cywilną ze swoich przeciwników politycznych.” Za takie chwile szczerości, po bombardowaniu okrągłymi formułkami typu „naprawa Trybunału Konstytucyjnego” czy „przywracanie pluralizmu w mediach”, kochamy ekipę PiS-u najbardziej. W drugim fragmencie MSZ nie podoba się sposób przedstawienia obniżenia ratingu Polski przez Standards & Poor. Ministerstwo poucza on brytyjskich reporterów, że „decyzja S&P o obniżeniu ratingu Polski była szeroko komentowana i często krytykowana jako nieuzasadniona ekonomicznie, ponieważ prognozy PKB nie zmieniły się istotnie od wyborów, gospodarka nie wykazuje oznak pogorszenia, inflacja ma tendencję nieznacznie zwyżkową, itd.”. Widać, że władza przyzwyczaiła się już do luksusu, czyli „dobrej zmianie” w mediach publicznych. Bo właśnie tak są tam przedstawiane złe wiadomości dla władzy – zaraz dodawane są trzy inne pozytywne, aby zapewnić stroskany naród, że dobry rząd ma wszystko pod kontrolą, mimo ataków. A tak ogólnie to w polskiej dyplomacji znów pachnie kartoflami. Podatek od marketów - coraz więcej pytań... -Zaczęło się od krytyki Komisji Europejskiej, której nie podobał się progresywny charakter opłaty. A potem na ulicę wyszli sami handlowcy, bo według nich projekt byłby zabójczy przede wszystkim dla polskiego handlu. I rząd ugiął się przed ich żądaniami. Przede wszystkim podatek ma teraz mieć charakter liniowy. A sklepy franczyzowe przy jego naliczaniu mają być traktowane każdy jako osobny podmiot, a nie jako całość, czego obawiali się ajenci małych sklepów. Zwiększona będzie także kwota wolna od podatku. Nie wiadomo jeszcze dokładnie jak bardzo, ale mówi się o 20 mln obrotu miesięcznie. Gwarantowałoby to wyłączenie spod nowej opłaty małych i średnich przedsiębiorstw. Podatek byłby też odliczany od CIT. Resort finansów przewiduje, że tylko w tym roku nowy podatek przyniesie 2 mld zł. Maj już odchodzi... -Ledwie dwa miesiące po nominacji ze stanowiska komendanta głównego policji zrezygnował Zbigniew Maj. W zgodzie z najnowszymi trendami stwierdził, że musi odejść, bo „naruszył układy” i w związku z tym „ktoś szykuje na niego prowokacje”. Zdaje się jednak, że prawda jest nieco bardziej prozaiczna. Były już komendant znalazł się w kręgu zainteresowania CBA. Miał, w zamian za pomoc dla prezydenta Kalisza, Daniela Sztandera, załatwić swojej żonie zatrudnienie w Towarzystwie Budownictwa Społecznego w tym mieście. Śledztwo w tej sprawie prowadzi łódzka prokuratura (nikomu jeszcze nie postawiono zarzutów), co akurat nie jest ani żadną tajemnicą, ani zaskoczeniem. Wiadomo to było jeszcze przed nominacją Maja na stanowisko, dlatego jego awans został przyjęty przez niektórych ze zdumieniem. Trochę szkoda, że tak to wyszło, bo w chwili nominacji Maja komentowano, że na czele policji stoi gliniarz z krwi i kości, a nie facet zza biurka. Dobre wrażenie bardzo jednak osłabło po tym, jak Maj rozpoczął urzędowanie od pokazania dziennikarzom w jakie to „bizantyjskie” luksusy opływał gabinet jego poprzednika. Teraz, przy okazji rezygnacji, komendant mówił o „hańbieniu policyjnego munduru”. Szkoda, że nie pamiętał o tym wtedy. Bohaterowie z Madrytu królami życia... -Była kiedyś w polskiej polityce taka kategoria jak „niezatapialni”. Odnosiła się głównie do polityków postkomuny a sztandarowym przykładem nieustannego trwania w polityce, mimo licznych mniejszych bądź większych skandali i niedomówień, był nieżyjący już były premier Józef Oleksy. Spokojnie można było tak jeszcze niedawno nazwać Leszka Millera, ale po porażce Zjednoczonej Lewicy w wyborach parlamentarnych to już nieaktualne. Tytuł „niezatapialnych” ma się jednak dobrze – zmienili oni po prostu barwy na prawicowe. Najpierw okazało się, o czym pisaliśmy w „Newsweeku”, że w nowej rzeczywistości doskonale radzi sobie Adam Hofman, były rzecznik partii, wyrzucony ponad rok temu za tzw. aferę madrycką. W mijającym tygodniu przypomniał o sobie inny bohater madryckiej wyprawy, to jest Mariusz A. Kamiński. Nagle gruchnęła wieść, że ma on zostać szefem Polskiego Holdingu Obronnego. Jeszcze jednak nie wysechł atrament po tym, jak spisywano jego wizję rozwoju firmy jako nowego prezesa i głosy w jego obronie m.in. Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina, kiedy pojawiła się informacja o jego dymisji. Zażądał jej ponoć sam prezes Kaczyński, który zwyczajnie o tej nominacji nie wiedział. Więcej szczęścia miał Adam Rogacki, kolejny uczestnik pamiętnej wyprawy. Dostał on posadę w państwowej spółce PL2012+ (zajmuje się zarządzaniem Stadionem Narodowym), a konkretnie w jej radzie nadzorczej. Mastalarek i „dobra zmiana” w Orlenie... -Narzekać nie może także były rzecznik PiS, Marcin Mastalarek. Przesunięty na boczny tor po tym, jak nie odebrał podczas kolacji telefonu od Kaczyńskiego, znalazł nowe zajęcie. Zajmie się komunikacja korporacyjną w Orlenie – największej spółce skarbu państwa. I nic to, że jeszcze jako prominentny polityk PiS otwarcie krytykował Platformę za kolesiostwo i załatwianie państwowych posad dla rodzin Gowin przyznał się do błędu. Ale nie tak, jak myślicie... - Powiedziałem o jedno zdanie za dużo – stwierdził wicepremier Jarosław Gowin na antenie RMF FM. Chodziło o zeszłotygodniową wypowiedź, w której stwierdził, że na liderzy KOD mają „historyczny związek” ze stalinizmem a dziadek lidera ruchu, Mateusza Kijowskiego, był „powiązany ze stalinowskim aparatem represji”, co okazało się wierutną bzdurą. Myliłby się jednak ktoś, kto pomyślałby, że zdanie Gowina to wstęp do przeprosin. Co to to nie! Jego błąd polegał bowiem, że w ogóle, jako minister, nie powinien wchodzić w takie dywagacje. - Moim błędem było ilustrowanie tej generalnej i słusznej tezy jakimkolwiek przykładem – doprecyzował. Od teraz błędem będzie także traktowanie Gowina całkowicie poważnie.newsweek.pl
Stargard (83.21.52...) 13-02-2016 09:38
439.
        Amerykańscy senatorowie do Beaty Szydło... -Właśnie dotarłem do listu trzech wpływowych amerykańskich senatorów do premier Beaty Szydło, w którym -w dyplomatycznym, ale bardzo stanowczym tonie - zwracają oni uwagę szefowej polskiego rządu na zagrożenia, jakie działania rządzącej w Polsce ekipy stwarzają dla rządów prawa w naszym kraju. ADVERTISEMENT Na początku warto powiedzieć kim są nadawcy listu. Republikański senator John McCain z Arizony, to jeden z najbardziej szanowanych amerykańskich polityków. Jest bohaterem wojny w Wietnamie, który w wietnamskim więzieniu, wielokrotnie torturowany, spędził ponad pięć lat. Senator Richard Durbin, to wpływowy demokrata z "polskiego" stanu Illinois. Senator Benjamin Cardin, to demokratyczny senator ze stanu Maryland. Szczególnie ważne jest to, że wśród autorów znalazł się John McCain. To wielki przyjaciel Polski, kilkanaście lat temu jeden z największych adwokatów przyjęcia Polski do NATO. W pierwszym akapicie listu do premier Szydło, senatorowie podkreślają, że piszą do pani premier jako wielcy przyjaciele Polski, mający bardzo silne więzy z amerykańską Polonią. "Piszemy do Pani, piszą senatorowie, by wyrazić troskę z powodu ostatnich działań Pani rządu, które zagrażają niezależności sądu konstytucyjnego i niezależności mediów w Polsce oraz podważają rolę Polski jako demokratycznego modelu dla innych krajów regionu. ... Wzywamy Pani rząd do respektowania podstawowych zasad Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie oraz Unii Europejskiej, w tym szacunku dla demokracji, praw człowieka i rządów prawa, które uczyniły Polskę silnym członkiem demokratycznej wspólnoty i mocnym sojusznikiem USA w Europie". Senatorowie uważają, że skutkiem działań nowej władzy w Polsce jest ograniczenie władzy Trybunału Konstytucyjnego do odrzucania niekonstytucyjnych ustaw oraz ograniczenie wolności słowa w Polsce. "Erozja demokracji w Polsce, piszą, podważy rolę liberalnych instytucji, które umożliwiły ekspansję pokoju, stabilności i tolerancji w Europie". List jest życzliwy w formie, ale bardzo stanowczy w treści. Biorąc pod uwagę pozycję autorów i ich realne zasługi dla Polski, powinien być jasnym sygnałem dla władz w Polsce. Amerykański radar doskonale wychwytuje to co dzieje się w Warszawie, a w kręgach władzy to co się w Polsce dzieje, wywołuje wielkie zaniepokojenie. To nie pierwszy taki sygnał z Waszyngtonu. Kilka tygodni temu ze specjalną misją przybył do Warszawy specjalny wysłannik amerykańskiej administracji Daniel Fried, były ambasador w Warszawie i były zastępca szefowej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, Condoleezzy Rice. Już sama ta wizyta była znakiem, że amerykańskie władze są głęboko zaniepokojone wydarzeniami w Polsce. W ostatnich dniach przebywała w Warszawie pani Victoria Nuland, szefowa Biura do Spraw Europy i Eurazji w Departamencie Stanu (amerykańskim MSZ), wcześniej przedstawicielka USA przy NATO. Komunikat pani Nuland był wybitnie czytelny. -Oczekujemy respektowania orzeczenia Komisji Weneckiej w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Czytaj, ustawa przyjęta przez PIS łamie konstytucję, wyrażamy nadzieję, że PIS wróci na drogę przestrzegania prawa. W poniedziałek do Waszyngtonu pojedzie minister Waszczykowski. Lepiej, żeby nie ograniczył się do standardowych zapewnień, że demokracja w Polsce ma się świetnie, konflikt jest polityczny, sprawcą zamieszania jest PO. Amerykanie owego, przepraszam bullshitu, nie kupią. Parlament Europejski, Rada Europy, Komisja Europejska, amerykańska administracja, amerykańscy senatorowie - nasi sojusznicy doskonale widzą co się w Polsce dzieje. Władze PIS mogą te sygnały oczywiście ignorować. Ale muszą się liczyć z konsekwencjami. Konsekwencją ostateczną może być trwała dewastacja pozycji Polski, trwałe zniszczenie wizerunku Polski, wreszcie de facto izolacja Polski. Podkreślmy, sygnały wysyłają władzom w Polsce nie wrogowie, ale nasi najwięksi sojusznicy. Warto, by władza PIS zrozumiała co do niej mówią i wyciągnęła z tego właściwe wnioski. Zanim pozycja Polski osłabi się aż tak, że wylądujemy w punkcie, w którym byliśmy zanim staliśmy się członkiem NATO i Unii Europejskiej. natemat.pl
Stargard (83.11.185...) 13-02-2016 15:20
440.
        O matko i córko czy *** stargard siedzi w kiciu dali mu internet i z nudów przepisuje te pierdoły cz ktoś mu płaci bo tak ostrego ataku schizofremi nie widziałem od lat.
obiektywny (89.228.245...) 13-02-2016 21:20
441.
        *** To tak na marginesie a szczyt hipokryzji w PeŁO! Neumann z PO twierdzi, że realizacja programu 500+ jest "megaoszustwem wyborczym". Czy to oznacza, że obietnica 3 x 15 % była "gigaoszustwem"? Sławomir Neumann uważa, iż realizacja programu 500+ będzie "megaoszustwem wyborczym". Ten wysoki funkcjonariusz Platformy Obywatelskiej twierdzi, że rodziny powinny dostawać od państwa 500 zł miesięcznie posiadając już jedno dziecko i że taka była pierwotna obietnica PiS. Panie Neumann. Jeśli realizacja programu 500+ jest "megaoszustwem", to gigaoszustwem wyborczym była obietnica podatku liniowego 3x15%, likwidacji Senatu, abonamentu, KRUS i podatku Belki. PO drugie PO nie chce dzielić rodzin na te z 1 dzieckiem i te, które mają ich więcej, dlatego wprowadziła Kartę Dużej Rodziny premiującą za posiadanie minimum 3 dzieci... Tak, że tego... Dyskusja na temat programu 500+ przybiera coraz zabawniejszą formę. Poseł PO Sławomir Neumann grzmiał ostatnio z sejmowej mównicy, jakoby rząd w tej sprawie oszukiwał, kłamał, wykluczał dzieci, dzielił je na lepsze i gorsze... Panie Neumann - program 500+ jest dla rodzin, a nie dla dzieci. A po drugie - jeśli już mówimy o jakimś dzieleniu, to dlaczego wprowadzona przez PO-PSL Karta Dużej Rodziny premiuje za posiadanie co najmniej trójki dzieci? A PO trzecie czemu nie wrzeszczycie do waszych lewackich kumpli ze Szwabi nawet na forum parlamentu europejskiego gdy Niemiecki kapitał w Polsce wspiera niemiecki kapitał w Niemczech? Polskie firmy przewozowe, które od lat obsługiwały fabryki Volkswagena ulokowane na terytorium naszego kraju, w styczniu nagle potraciły kontrakty. Koncern po cichu polecił swoim zakładom w Polsce, by zlecenia szły do niemieckich przewoźników, nawet jeśli są drożsi - ujawnił na łamach "Rzeczpospolitej" prezes Kujawsko-Pomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników Międzynarodowych Adam Jędrych... A Mówili, że kapitał nie ma narodowości. Kapitał może i nie ma, ale jego właściciele już tak. *** nic dodać nic ująć tylko jak zaszkodzić Polsce.
dipsy (81.190.37...) 14-02-2016 12:45
442.
        Banki stracą 92 mld zł na przewalutowaniu. Pierwsze szacunki były zbyt optymistyczne... -Przewalutowanie kredytów hipotecznych może zabrać instytucjom finansowym jedną czwartą kapitału. Od jego wielkości zależy zaś zdolność do wspierania inwestycji i konsumpcji. -Największe straty pociągnie za sobą zaproponowane przez Kancelarię Prezydenta przewalutowanie kredytów. Narodowy Bank Polski w raporcie o stabilności systemu finansowego samą ich zamianę na złotówki wyliczył na 35 mld zł (i to przy kursie minimalnie powyżej 4 zł za franka. Gdyby podrożał o 10 proc., kwota wzrosłaby do 48 mld). Ale do tego dochodzi 9 mld zł ze spreadów walutowych, jakie banki musiałyby zwrócić spłacającym kredyty. Inna przewidziana w prezydenckim projekcie możliwość - oddania bankowi mieszkania i uwolnienia się od długu, gdy wartość kredytu jest większa niż wartość zabezpieczenia - to odpływ kolejnych miliardów. NBP zastrzega, że nie dysponuje dokładnymi danymi, ale szacuje, że może to dotyczyć kredytów o wartości 77 mld zł. W takim wypadku wartość umorzenia (czyli strata instytucji) w skrajnym wypadku sięgnęłaby 20 mld zł. -Największe straty pociągnie za sobą zaproponowane przez Kancelarię Prezydenta przewalutowanie kredytów. Narodowy Bank Polski w raporcie o stabilności systemu finansowego samą ich zamianę na złotówki wyliczył na 35 mld zł (i to przy kursie minimalnie powyżej 4 zł za franka. Gdyby podrożał o 10 proc., kwota wzrosłaby do 48 mld). Ale do tego dochodzi 9 mld zł ze spreadów walutowych, jakie banki musiałyby zwrócić spłacającym kredyty. czytaj dalej Inna przewidziana w prezydenckim projekcie możliwość - oddania bankowi mieszkania i uwolnienia się od długu, gdy wartość kredytu jest większa niż wartość zabezpieczenia - to odpływ kolejnych miliardów. NBP zastrzega, że nie dysponuje dokładnymi danymi, ale szacuje, że może to dotyczyć kredytów o wartości 77 mld zł. W takim wypadku wartość umorzenia (czyli strata instytucji) w skrajnym wypadku sięgnęłaby 20 mld zł. Bank centralny zwraca wreszcie uwagę, że ponieważ po przewalutowaniu oprocentowanie byłoby nadal wyliczane według stopy LIBOR (obecnie ujemnej), a nie WIBOR, także to wiązałoby się dla banków z obciążeniem. Jego tzw. bieżącą wartość wyliczono na 21 mld zł. Czy sektor poradzi sobie z takimi obciążeniami? - Gdyby te koszty były rozłożone w czasie na 20-30 lat, czyli tak, jak spłaca się kredyty hipoteczne, to tak. W innym przypadku konsekwencje poniosą podatnicy, bo w ratowanie banków musiałoby się włączyć państwo - odpowiada prof. Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. Prócz kwestii kredytów frankowych banki czeka obowiązek płacenia nowego podatku (4-5 mld zł), składka na Bankowy Fundusz Gwarancyjny (2,4 mld zł, przy czym nie uwzględniono tu żadnych upadłości w sektorze bankowym albo w SKOK-ach) i "drobne" kilkaset milionów na ruszający za kilka dni Fundusz Wsparcia Kredytobiorców. Narodowy Bank Polski przedstawił wyliczenia możliwych konsekwencji wprowadzenia w życie projektu restrukturyzacji walutowych kredytów hipotecznych. W pierwszym rzucie kosztowałoby to banki 44 mld zł. Kolejne 41 mld zł mogłoby się wiązać z zawartą w projekcie opcją oddawania mieszkań w zamian za umorzenie kredytu dla osób, których lokale warte są mniej niż pozostająca do spłaty wartość zadłużenia. Oraz z zasadą, że po przewalutowaniu oprocentowanie kredytów byłoby uzależnione od stopy LIBOR, a koszty finansowania dla banków zależałby od WIBOR, który jest znacznie wyższy. W opublikowanym wczoraj raporcie o stabilności finansowej NBP przyjrzał się wpływowi przewalutowania kredytów na sektor bankowy. Pod uwagę wzięto dwie opcje: że z przewalutowania skorzystają wszyscy spłacający hipoteki walutowe oraz że zrobią to tylko ci, którzy zadłużyli się w latach 2007-2008. Czyli wtedy, gdy złoty był najsilniejszy - te osoby najbardziej odczuwają umocnienie franka w stosunku do złotego; w takim wypadku bezpośrednie koszty przewalutowania wynosiłyby 38 mld zł. "W horyzoncie rocznym, biorąc pod uwagę inne czynniki wpływające na wyniki finansowe banków, wprowadzenie analizowanego projektu ustawy skutkowałoby powstaniem straty w skali sektora krajowych banków komercyjnych: 36 mld zł w wariancie I i 30 mld zł w wariancie II" - podsumowuje NBP. Wylicza, że ponoszące straty instytucje miałyby ok. 70-proc. udział w aktywach całego systemu bankowego. Obecnie jest to poniżej 2 proc. W skali sektora nastąpiłby spadek funduszy własnych rzędu 23-27 proc. Pierwotne szacunki dotyczące kosztów, jakie w związku z nowymi rozwiązaniami poniosą instytucje finansowe, były... bardzo optymistyczne. - 44 mld zł - koszt przewalutowania kredytów w CHF - 20 mld zł - oddane przez klientów nieruchomości - 21 mld zł - utrata odsetek z hipotek - 7 mld zł - nowy podatek i składka na BFG Według banku centralnego "restrukturyzacja kredytów walutowych, zmniejszając zyski lub wręcz powodując straty przekładające się na spadek kapitałów banków, zmniejszyłaby ich zdolność do prowadzenia akcji kredytowej. W Polsce zyski banków stanowią bowiem podstawowe źródło tworzenia kapitałów banków niezbędnych do zwiększania portfela kredytowego". Czy w tej sytuacji wprowadzenie w życie przewalutowania kredytów w wersji ogłoszonej niedawno przez Kancelarię Prezydenta jest możliwe? Zdaniem Elżbiety Mączyńskiej, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, wszystko będzie zależało od ostatecznych zapisów. - Jest wiele rzeczy do wyjaśnienia. Projekt musi być poddany oglądowi z różnych stron - ocenia ekonomistka. - Oczekujemy na analizy Komisji Nadzoru Finansowego w tym temacie. Dopiero po ich zakończeniu i zapoznaniu się z ich wynikami przez MF możliwe będzie udzielenie komentarza - odpowiada biuro prasowe resortu finansów. W podobnym tonie wypowiada się Zdzisław Sokal, prezydencki doradca ds. ekonomicznych. - Umówiliśmy się w KNF, że do czasu przedstawienia przez nadzór szczegółowych wyliczeń nie będziemy komentować projektu - informuje. Zastrzega, że nie brał udziału w przygotowaniu projektu. I dodaje: - Jestem przekonany, że decyzje w sprawie rozwiązania problemu kredytów frankowych będą się opierały na dbałości o stabilność finansów państwa. Niedawno podczas dyskusji na temat stanu i perspektyw sektora bankowego, zorganizowanej przez ośrodek Thinktank, przedstawiciel prezydenta mówił, że propozycji Kancelarii Prezydenta nie należy traktować jako projektu legislacyjnego w pełnym znaczeniu. Nie zawiera ona bowiem oceny skutków wejścia w życie przepisów. Sokal mówił wówczas, że ten projekt należy raczej traktować jako wstęp do dyskusji. Analiza KNF na temat konsekwencji projektu Kancelarii Prezydenta ma być gotowa w marcu. Banki dostały już od nadzoru ankietę w tej sprawie. Odpowiedzieć na nią powinny do końca przyszłego tygodnia. Przewalutowanie kredytów frankowych to dla banków największy czynnik ryzyka. Mniejsze już się zmaterializowały. Chodzi przede wszystkim o podatek bankowy. Z symulacji NBP wynika, że za sprawą nowej daniny w straty wpadną instytucje mające ponad 20-proc. udział w aktywach sektora. "W bankach tych doszłoby do spadku funduszy własnych. Wyraźnie wzrosłaby też grupa banków nadal zyskownych, ale o bardzo niskiej rentowności. Wynik finansowy netto całego sektora banków komercyjnych spadłby w takim scenariuszu o około 60 proc." - ocenia bank centralny. W ubiegłym roku sektor miał 11,5 mld zł zysku. Takie wstępne dane podał Wojciech Kwaśniak, wiceprzewodniczący KNF, na wtorkowym posiedzeniu sejmowej komisji finansów publicznych poświęconym zmianom w cennikach instytucji finansowych. Wśród negatywnych konsekwencji podatku od aktywów NBP wylicza wzrost kosztów kredytów i spadek sprzedaży pożyczek (dostępność kredytów spadnie zwłaszcza w przypadku małych i średnich przedsiębiorstw oraz klientów indywidualnych o wyższym poziomie ryzyka), ale też np. zmiany w ofercie depozytowej - klienci będą zachęcani, by w miejsce tradycyjnych lokat wybierać fundusze inwestycyjne i produkty strukturyzowane. "Oznaczałoby to wzrost udziału w aktywach gospodarstw domowych instrumentów o podwyższonym ryzyku inwestycyjnym" - ocenia bank centralny. W raportach o stabilności NBP prezentuje wyniki swoich "stress testów" - symulacji, jak wyglądałyby potrzeby kapitałowe banków w przypadku silnego pogorszenia koniunktury. Tym razem oszacowano, że gdyby w tym roku wzrost PKB wyniósł nie prawie 4 proc., jak spodziewa się rząd, ale tylko 0,5 proc., z czym wiązałoby się pogorszenie jakości portfela kredytowego, a także doszłoby do gwałtownego osłabienia złotego i mocnej przeceny obligacji skarbowych, to banki potrzebowałyby 13,9 mld zł. Gdy podobną symulację przeprowadzono przed rokiem (za każdym razem scenariusz szokowy nieco się różni: wtedy założono wzrost PKB w 2015 r. na poziomie 1,6 proc. i 0,4 proc. w 2016 r.) - braki kapitałowe w bankach oszacowano na 1,9 mld zł. NBP ocenia, że wprawdzie odporność sektora bankowego na problemy jest wciąż dobra, ale jednocześnie wskazano, że nastąpiło "istotne zmniejszenie zdolności do absorbowania szoków zewnętrznych" przez banki. Łukasz Wilkowicz Dziennik Gazeta Prawna
Stargard (79.184.170...) 14-02-2016 15:18
443.
        Pracodawcy wbijają szpilę instytucjom publicznym. Chcą 12 zł za godzinę? To niech sami przestaną płacić 5 zł na rękę!... -Nowelizacja ustawy Prawo zamówień publicznych miała zrewolucjonizować myślenie pionów zarządzających tym rynkiem - uciąć liczne patologie i przede wszystkim - położyć kres sytuacji, w której oprócz najniższej ceny i ekspresowego terminu wykonania usługi, inwestycji, nie liczy się nic więcej. Nowela zawierała też tzw. klauzule pracownicze, które miały stanowić bufor przed wykorzystywaniem pracowników i zatrudnianiem ich np. poniżej pensji minimalnej. I co? Pracodawcy z Konfederacji Lewiatan właśnie pokazali hipokryzję instytucji publicznych, które przymykają oko na głodowe pensje. – Chcą mieć mercedesa, ale płacą jak za malucha – mówią nam eksperci. ADVERTISEMENT Rynek zamówień publicznych to potężny sektor, przez który każdego roku przepływa 230 mld zł. Tysiące firm znajdują tu zlecenia, a setki tysięcy osób zatrudnienie. Ale nie wszystko działa tu bez zastrzeżeń. Bo trudno przecież mówić, że dobrze się dzieje w sytuacji, w której instytucje szczególne - bo publiczne, chcą oszczędzać kosztem pracowników. I nie potrafią tak dysponować budżetem, żeby zapewnić im płacę przynajmniej na poziomie pensji minimalnej. Im niższa cena, tym lepiej... -Nowelizacja ustawy o zamówieniach publicznych, która miała rozprawić się m.in. z tym problemem, zaczęła obowiązywać w październiku 2014 roku. Założenia były zaszczytne - to miał być nowy początek, a procedury przetargowe miały się uwolnić z kleszczy niskiej ceny, która decydowała o tym, w czyje ręce pójdzie zlecenie, bez oglądania się na kryteria jakościowe. Na papierze wyglądało to świetnie, ale życie szybko pokazało, że instytucje publiczne patrzą na przepisy przez palce, a stare przyzwyczajenia robią swoje. Mimo tego, że ustawodawca zniósł obowiązek wybierania najtańszych ofert przetargowych, to i tak przygniatającą liczbę przetargów wygrywają w cuglach ci, którym trzeba dać jak najmniej z budżetu. Anita Wichniak-Olczak, Dyrektor Departamentu Informacji, Edukacji i Analiz Systemowych Urzędu Zamówień Publicznych przyznaje, że cena często przesądza o atrakcyjności oferty. I choć coś w tej kwestii minimalnie drgnęło, to nadal nie można mówić o tym, że instytucje publiczne stosują pozacenowe kryteria. – Po wejściu w życie zmienionych przepisów, tj. od 19.10.2014 roku, zamawiający najczęściej stosowali dwa kryteria oceny ofert: cenowe i pozacenowe i miały one wagę od 82 proc. do 92 proc. – tłumaczy nam Wichniak-Olczak. Niski koszt wykonania zadania miał szczególne znaczenie w konkursach budowlanych, na dostawy i na usługi. Pracownicy w poniewierce Kryterium ceny sprawiło też, że rozstrzyganie konkursów przetargowych zamieniło się w wojnę cenową między firmami. Przepis na tanią ofertę był prosty - wystarczyło poucinać tam, gdzie się dało, co w praktyce oznaczało, że zabrać należy tym, którzy o swoje się nie upomną - pracownikom. Tutaj możliwości, żeby zaoszczędzić było sporo. – Pracownicy tracili w ten sposób ubezpieczenie społeczne, zarówno emerytalne, jak i chorobowe oraz przywileje związane z etatem - m.in. płatny urlop czy normowany wymiar pracy – tłumaczą eksperci z Konfederacji Lewiatan. Prawdziwą plagą stały się też umowy cywilnoprawne. Na najbardziej wyzyskiwaną zaś grupę wyrośli ochroniarze i osoby sprzątające. Zmiana ustawy o zamówieniach publicznych miała więc nie tylko znieść cenowy dyktat, ale i zadbać o wyzyskiwaną grupę pracowników. Służyć temu miały specjalne zapisy, czyli tzw. klauzule pracownicze, które miały premiować firmy zatrudniające swoich pracowników na etaty, szczególnie w sytuacjach, kiedy charakter pracy tego wymagał. Instytucje publiczne: sądy, instytucje kultury i placówki zdrowotne, edukacyjne nie kierują się jednak często dobrem pracowników i zlecają wykonanie zadania firmom, które płacą zatrudnionym nawet tylko 5 zł za godzinę pracy. Pracodawcy zrzeszeni w Konfederacji Lewiatan nie kryją oburzenia wobec takich praktyk. Instytucje państwowe powinny dawać przykład przestrzegania prawa pracy. I nie chodzi tylko o płacenie pensji minimalnej u siebie i nie tylko o zatrudnianie pracowników na etaty u siebie, ale powinni też świecić przykładem jeśli idzie o zatrudnianie pracowników u wykonawców usług, które zamawiają. A tak się nie dzieje. Ciągle ważniejsze od pracowników okazują się oszczędności. I odbywa się to kosztem pracowników firm wygrywających przetargi. Ekspert wskazuje, że instytucje publiczne tylko w 3 proc. skorzystały z możliwości wymagania od swoich wykonawców tego, żeby respektowali prawa pracownicze zatrudnionych u siebie osób. Jak na 1,5 roku znowelizowanych przepisów to rzeczywiście marny wynik. Pracodawcy Lewiatana tłumaczą jednocześnie, że etat nie musi być stosowany w każdym przypadku. – Czasem charakter pracy tego nie wymaga, ale bardzo często spotykam się z takimi przypadkami, gdzie pracownik wykonuję pracę typową dla etatowca, ale na adekwatną umowę liczyć nie może – mówi Kowalski. Wbrew obowiązującym już przepisom, szereg placówek publicznych wciąż nie kalkuluje budżetu w taki sposób, by pracownicy wykonawców mieli zagwarantowane środki przynajmniej w wysokości minimalnego wynagrodzenia. Do podmiotów, które nie respektują przepisów, należą między innymi sądy, placówki służby zdrowia czy instytucje kulturalne. "Lista wstydu" Konfederacja Lewiatan opublikowała też listę instytucji publicznych, które do nowych zaleceń podeszły z przymrużeniem oka i gdzie pracownikom płacono poniżej stawki minimalnej, która od 1 stycznia 2016 roku wynosi 14 zł bez VAT. Kto na niej się znalazł? M.in. Sąd Rejonowy w Legnicy, gdzie pracownik ochrony zarabiał 5, 79 zł za roboczogodzinę, Podkarpackie Centrum Chorób Płuc w Rzeszowie, gdzie podobną pracę wyceniono na 4, 95 zł, Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego w Toruniu – tam stawka wynosiła 5, 51 zł za godzinę, czy Administracja Zasobów Komunalnych Łódź-Górna, gdzie za 60 minut płacono 5, 91 zł. Ale takie wyceny można też spotkać w większych i bardziej szacownych instytucjach, tj. Narodowy Instytut Audiowizualny. www.konfederacjalewiatan.pl -Cała sprawa wzbudza tym więcej emocji, że przecież już niebawem najprawdopodobniej zacznie obowiązywać nowa minimalna stawka dla zatrudnionych na umowy zlecenia. Marek Kowalski uważa, że polepszanie sytuacji pracowników nie dotyczy jednak osób zatrudnionych w przedsiębiorstwach wygrywających przetargi instytucji publicznych. Czy jest szansa na poprawę? W najnowszym projekcie nowelizowanego Prawa zamówień publicznych, które musi zacząć obowiązywać przed 18 kwietnia znajdzie się zapis o obowiązkowym zatrudnieniu pracowników na etaty, gdy wymaga tego charakter pracy. Pytanie, czy nie będzie to kolejny świetny zapis, który z rzeczywistością nie ma nic wspólnego. natemat.pl
Stargard (79.184.170...) 14-02-2016 15:36
444.
        "PiS upolitycznia Kościół". Biskup tłumaczy, dlaczego niepokoją go działania obecnej władzy... Bp Tadeusz Pieronek ostrzega, że każdy mariaż Kościoła z polityką jest skazany na niepowodzenie. – Polityczne wykorzystanie religii to najgorsza rzecz, jaka może się stać – podkreśla w rozmowie dla "Gazety Wyborczej" bp Tadeusz Pieronek. Jak dodaje, w wielu sprawach dotyczących światopoglądu, jak m.in. kwestia in vitro, Kościołowi i obecnej władzy jest po drodze. – Ale ten mariaż jest ryzykowny – zwraca uwagę. W jego opinii, prędzej czy później postrzeganie Kościoła i rządzących jako jednej, tej samej opcji, zacznie uwierać. Tak bowiem, zdaniem hierarchy, kończy się każde powiązanie religii z polityką. -Biskup Pieronek nie krył rozczarowania działaniami ekipy rządzącej. – Jedna trzecia tych, którzy głosowali, zgodziła się, żeby PiS rządził. I tyle. Nikt PiS nie dał jednak legitymacji do rządzenia w stylu: odrzucam obowiązujące prawo i tworzę swoje. To z jednej strony megalomania, a z drugiej - odruch bardzo gwałtownej zemsty – ocenia duchowny. Przyznaje, że śledził dyskusję o Trybunale Konstytucyjnym i nie był zadowolony działania PiS. Za najlepsze ich podsumowanie uznał słowa posła .Nowoczesnej Jerzego Meysztowicza, który powiedział o ekipie Jarosława Kaczyńskiego: "to, co robicie, widać w waszych oczach i szyderczych uśmiechach". – To kwintesencja – podkreśla bp Pieronek. Nie dziwi go, że większość hierarchów nie krytykowała wówczas naprędce wprowadzanych zmian. – Widocznie biskupi nie widzą potrzeby, żeby zabierać głos. Można by zapytać: dlaczego? Wydaje mi się, że tak czy inaczej wspierali PiS różnymi sposobami. Chcieli, to mają - podsumowuje bp Pieronek. Tymczasem - jak mówi - język nowej władzy powinien uwierać ludziom Kościoła. – PiS upolitycznia Kościół i uniemożliwia pogodzenie myślenia chrześcijańskiego z obowiązkiem służby wszystkim obywatelom – podsumowuje biskup. Ile religia ma wspólnego z polityką? W Polsce wiele - hasłami nawiązującymi do wiary PiS utorował sobie drogę do zwycięstwa. Tymczasem bp Pieronek nie od dziś wypowiada pod adresem władzy niepochlebne słowa. Jest przekonany, że daleko nam do spójnego społeczeństwa, którym mają przyświecać idee PiS. – To, co się dzisiaj dzieje, to zaprzeczenie prawości rządzenia – stwierdził przed miesiącem w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Uważał, że "dobrej zmiany nie przeprowadza się na siłę i wbrew woli innych". Metody działania władzy określił zaś "niedopuszczalnymi". Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Stargard (79.184.170...) 14-02-2016 15:55
445.
        Prezes boi się wiosny... -O tę niepodległość trzeba walczyć. Są tacy, tu w kraju i na zewnątrz, którzy podnoszą na nią rękę. Musimy im powiedzieć "nie". Być może przyjdzie kiedyś taki czas, może to być na wiosnę, kiedy będziemy musieli się potężnie zmobilizować, by to "nie" zabrzmiało mocno. Mocno, bo tu potrzeba siły. (...) Polska musi być suwerenna, niepodległa i godna" – powiedział do zgromadzonych pod Pałacem Prezydenckim Jarosław Kaczyński podczas ostatniej "miesięcznicy". Słowo – „wiosna” w tym kontekście pada z ust prezesa PiS nie pierwszy raz przez ostatnie tygodnie. W ten sposób mobilizuje swój elektorat. Jednak wojna na tylu frontach skazana jest pewną porażkę. O tym, że przed PiS czekają dwa trudne miesiące i nasilone wiosenne protesty, Kaczyński mówił już na wyjazdowym spotkaniu swojego klubu parlamentarnego i rządu w podwarszawskiej Jachrance. Tam również mobilizował swoich ludzi, zwierał szyki i przygotowywał do gotowości. Prezes boi się, że wiosną straci władzę. „Mocno, bo tu potrzeba siły…” - nie oznacza walki wręcz w samoobronie. Do żadnego puczu i krwawego przejęcia rządów oczywiście nie dojdzie. Byłoby to zaprzeczeniem demokracji w cywilizowanym kraju. Kaczyński obawia się wcześniejszych wyborów parlamentarnych. Tymi słowami asekuracyjnie namawia swój elektorat do pospolitego ruszenia, ale nie na resztę Polaków, tylko do lokali wyborczych. Opozycja zintegrowała się przeciwko PiS i cały czas uważnie patrzy rządowi na ręce, przypominając premier Beacie Szydło, że czekają kolejne deklaracje do zrealizowania. A spełnienie rozbudzonych marzeń w narodzie będzie bardzo trudne. Więc prezes PiS spodziewa się w Warszawie oprócz protestów KOD, wizyty górników, rolników czy służby zdrowia. Nie przecenia Beaty Szydło, zdając sobie sprawę z tego, że rząd będzie wykładał się na obietnicach i wprowadzaniu ich w życie. A przecież właśnie te obietnice miały posłużyć jedynie do przejęcia władzy, do uzyskania w Sejmie większości. Najlepiej konstytucyjnej. Tym czasem to jedynie cztery mandaty. Na spotkaniu w Jachrance Kaczyński podziękował swoim posłom za jednomyślność podczas głosowań i namawiał do trzymania się nadal tego kursu. Doskonale wie, że 234 parlamentarzystów ( w tym ci od Ziobry i Gowina) to nie jest monolit. Trudno będzie utrzymać wszystkich w ryzach, jeśli PiS nadal będzie się pogrążał, staczając po równi pochyłej. A PO i Nowoczesna pewnie wezmą w objęcia tych zagubionych oraz "nawróconych". Ale to jeszcze nie ten czas, nie ten klimat. Czekamy przecież do wiosny... No właśnie. Koalicjanci. Ci czołowi nie są tacy posłuszni i pokorni, jak premier Szydło i prezydent Duda. Minister Zbigniew Ziobro i jeszcze jeden poseł z klubu PiS zagłosowali wspólnie z opozycją za odrzuceniem projektu Kukiz’15 o zmianach w Konstytucji RP w pierwszym czytaniu… Jarosław Gowin ostatnio odmówił przekazania 20 mln zł. na szkołę o. Rydzyka ze swojego resortu, a wcześniej krytykował projekt 500 plus. Jest to wyjątkowo skomplikowany związek. Prezes zawsze rękoma Szydło może odwołać tych dwóch ministrów ale wtedy straci 16 posłów, a tym samym większość w Sejmie. Pytanie na ile da sobie pozwolić apodyktyczny, nie znoszący sprzeciwu i krytyki Jarosław Kaczyński? I jak daleko posuną się Ziobro i Gowin? Prezes na własne życzenie ma przeciwko sobie protestujących Polaków z KOD, opozycję sejmową i pozaparlamentarną, Unię Europejską, NATO, grupę amerykańskich senatorów, którzy napisali list do premier Szydło, apelując w nim o zaniechanie łamania prawa i niszczeniem demokracji w Polsce. Poczynania pisowskiej władzy skrytykował również komisarz Praw Człowieka Rady Europy, Nils Muižnieks. Należy też pamiętać, że opinia Komisji Weneckiej przy Radzie Europy po wizycie w Warszawie nawet, jeśli będzie miała tylko charakter zaleceń bez sankcji, to na efekt prac przedstawicieli tej komisji oczekuje Unia Europejska i od nich uzależni dalsze działania wobec Polski. Komisja Wenecka przybyła do Polski na wyraźnie zaproszenie ministra spraw zagranicznych, w ramach ocieplania wizerunku. Komisarze zostali przyjęci w geście otwartości i transparentności działań władzy. PiS nie przewidziało jednak, że komisarzy oprócz ustawach o TK i medialnej, zainteresuje także „ustawa inwigilacyjna”. W UE bez echa nie pozostanie zapewne nowela o prokuraturach czy poparcie przez klub PiS projektu o zmianie w konstytucji. Lada moment do laski marszałkowskiej trafi ustawa o sądach. To wszystko nie mieści się granicach prawnych i obyczajowych państwa demokratycznego. To własnie między innymi ze względów geopolitycznych UE i USA nie pozwolą, żeby Polska została mentalnie wyrzucona przez Kaczyńskiego na wschód i dołączyła do outsiderów europejskich z kursem na Rosję. Na każdą krytykę czy uwagi rząd Polski odpowiada mało dyplomatycznie, w wręcz agresją słowną. Wyrażanie zaniepokojenia zza granicy wiąże się natychmiast, w mniemaniu Kaczyńskiego, z atakiem na suwerenność i niepodległość Polski. Jest to retoryka z czasów sanacji. Jarosław Kaczyński przez ostatnie lata dawał do zrozumienia, że sprawa smoleńska, to sprawa Antoniego Macierewicza. Obecnie co miesiąc jednoczy swój elektorat w duchu tej tragedii i szukaniu winnych. Według wpisów niektórych internautów, opowiadających się za PiS, powstanie KOD i fale protestów, to dzieło elit polityczno – biznesowych III RP, służb specjalnych oraz lewackich mediów. Bo przecież niedopuszczalne jest, żeby ruch niezadowolonych powstał oddolnie. Ale są za to kolejni wrogowie przed, którymi trzeba chronić suwerenności i niepodległości. Źli, zdegenerowani, patologiczni aż do bólu. To przypomina plakaty i hasła z czasów PRL – „Bądź czujny wobec wroga”. Trwa wszechobecna propaganda sukcesu w mediach propisowskich. Informacje mają charakter typowo polityczny. To już nie jakość w „Full HD”. To powrót do lat 1945 – 89. Podobieństw polityki PiS do PZPR jest o wiele więcej. To jest właśnie retoryka, która trafia do twardego elektoratu PiS. I przy każdej kolejnej okazji prezes będzie utwierdzał swoich wyborców w teoriach spisku, zagrożenia, czyhających wrogów, podpierając się przy tym „ręką podniesioną na kościół”. Wraz z pojawieniem się tej retoryki , zniknęły nagle aroganckie i cyniczne uśmiechy z twarzy pisowskiej władzy. Czekamy zatem do wiosny. Chyba, że główny „synoptyk kraju” sprecyzuje nieco swoje prognozy... natemat.pl
Stargard (79.184.170...) 14-02-2016 16:09
446.
        stargard zapomniałeś dodać jak to Von TUSK Z DOMU WERMACHT nakazał Polakom aby nie płacili abonamentu RTV bo to niezgodne z prawem i co teraz dostają wezwania do zapłaty z odsetkami.
obiektywny (89.228.245...) 14-02-2016 20:56
447.
        Prof. Ryszard Bugaj odchodzi z NRR przy prezydencie. Nowe informacje ... Prof. Ryszard Bugaj zrezygnował z zasiadania w Narodowej Radzie Rozwoju, do której prezydent Andrzej Duda powołał go w październiku 2015 r. – dowiedział się Onet. – Wprowadzane obecnie zmiany prowadzą do zawłaszczenia instytucji państwa przez aparat rządzącej partii. Z przykrością stwierdzam, że nie tylko nie sprzeciwił się Pan tym zmianom (choć konstytucja daje Panu do tego prawo), ale zgoła Pan je wspierał – pisze prof. Bugaj do głowy państwa. To nie pierwsze głosy krytyki profesora skierowane w stronę głowy państwa. -Z kolei we wcześniejszym liście prof. Bugaja do prezydenta Andrzeja Dudy ekonomista wyrażał wobec, zdaniem Bugaja, bierności NRR przy łagodzeniu konfliktu wokół TK – zwątpienie w sens istnienia Narodowej Rady Rozwoju. – Można mieć nadzieję, że (Rada – red.) zapoczątkuje odpowiednie poszukiwania i złagodzi konflikty. Gdyby Rada nie była zdolna do wypełnienia tej funkcji, to nie byłaby chyba do niczego potrzebna – pisał już w połowie stycznia do głowy państwa w liście, którego treść poznał Onet. Rezygnację byłego doradcy prezydenta Lecha Kaczyńskiego z doradzania prezydentowi Andrzejowi Dudzie poprzedziła jego korespondencja, w której zarysowywał możliwość wyjścia z pata wokół Trybunału Konstytucyjnego. Onet dotarł do listu, jaki prof. Ryszard Bugaj: ekonomista, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego – wysłał do prezydenta z informacją o rezygnacji. W liście datowanym na 10 lutego prof. Bugaj napisał do Andrzeja Dudy wprost: – Proszę o przyjęcie mojej rezygnacji z członkostwa w Narodowej Radzie Rozwoju. Decyzji tej nie podejmuję pochopnie. W przeszłości zwracałem się do Pana z uwagami i propozycjami dotyczącymi działalności Rady – nie jest mi znany Pana stosunek do tych konkretnych sugestii. Poniekąd odpowiedź znajduje jednak w Pana działaniach, o których informują media. Właśnie te informacje skłaniają mnie do rezygnacji członkostwa w NRR. Dobre standardy w życiu publicznym zobowiązują mnie do przedstawienia motywów mojej decyzji. Jak prof. Bugaj podkreślił w liście, w ostatnich wyborach udzielał poparcia PiS-owi oraz Andrzejowi Dudzie. – W moim przypadku wynikało to przede wszystkim z krytycznej oceny ośmiu lat rządów koalicji PO–PSL oraz nadziei na rozsądny zwrot w polityce społeczno-gospodarczej. Miałem też nadzieję, że instytucje polityczne będą przekształcane w taki sposób by elity polityczne były poddane bardziej realnej demokratycznej kontroli. Po stu dniach od utworzenia nowego rządu moje nadzieje gasną – dodał jednak. I krytycznie ocenił politykę społeczną i gospodarczą rządu Beaty Szydło. – Jednak w najwyższym stopniu niepokojące są zmiany w szeroko rozumianej sferze politycznej (Trybunał Konstytucyjny, media publiczne, prokuratura, służba cywilna, uprawnienia służb specjalnych). To prawda, że wcześniejsze praktyki rządzących często odległe były od dobrych demokratycznych standardów i obecna opozycja nie jest wiarygodna w swojej krytyce. Niemniej wprowadzane obecnie zmiany prowadzą do zawłaszczenia instytucji państwa przez aparat rządzącej partii. Z przykrością stwierdzam, że nie tylko nie sprzeciwił się Pan tym zmianom (choć konstytucja daje Panu do tego prawo), ale zgoła Pan je wspierał – pisze dalej prof. Bugaj. I z żalem dodaje, że żadna z tych "niepokojących zmian politycznych nie była przedmiotem oceny przez NRR". Były doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego dodał na koniec: – Moja rezygnacja z członkostwa w Radzie, to jedyny środek, jakim dysponuję, by wyrazić sprzeciw wobec takiej pozycji Rady, a także, by zaznaczyć mój krytyczny stosunek do szeregu wprowadzanych przez rządzący obóz zmian przez Pana Prezydenta akceptowanych. Na początku grudnia prezydent Andrzej Duda zapowiedział w orędziu telewizyjnym, że w Pałacu Prezydenckim powołany zostanie zespół, który zajmie się opracowaniem nowych zasad wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego. – W ramach Narodowej Rady Rozwoju zamierzam powołać zespół, którego celem będzie wypracowanie zasad wyboru sędziów oraz funkcjonowania Trybunału. Tak, by w przyszłości nie pojawiły się żadne wątpliwości co do jego bezstronności. Chciałbym do tego dialogu zaprosić przedstawicieli wszystkich partii politycznych, byłych sędziów Trybunału, ekspertów od prawa konstytucyjnego i inne zainteresowane podmioty. Liczę na to, że dzięki tej inicjatywie uda nam się wspólnie zapobiegać podobnym sporom w przyszłości – mówił prezydent 3 grudnia. Na razie jednak to się nie stało. Głowa państwa natomiast podpisała nowelizację ustawy o TK autorstwa Prawa i Sprawiedliwości nazywaną przez tę formację "naprawczą". Ustawa ta zakłada, że TK musi wydawać orzeczenia wedle kolejności wpływu spraw, większością 2/3 głosów, domyślnie w składzie pełnym zdefiniowanym jako co najmniej 13 z 15 sędziów. Takie rozwiązania są dla TK paraliżujące. W związku z konfliktem wokół TK Komisja Europejska wszczęła wobec Polski procedurę monitorowania praworządności, a Komisja Wenecka ma w marcu przedstawić swój raport. Cytowany list rezygnacyjny prof. Bugaja do prezydenta nie jest pierwszy, bo ekonomista18 grudniu i 16 styczniu sygnalizował potrzebę działań ze strony głowy państwa i NRR. Już wtedy zaznaczał, że zamierza treść tych listów "w stosownym momencie udostępnić również opinii publicznej". W grudniu prof. Bugaj zwracał się do prezydenta z propozycją co do tego, jakie rozwiązania prawne można by wprowadzić, aby rozładować napięcie wokół Trybunału Konstytucyjnego. I apelował o podjęcie na forum NRR debaty o TK i postulował, aby dokonać zmian poprzez nowelizację konstytucji, co wymagałoby porozumienia z częścią opozycji. Takie zmiany, wedle autora listu, musiałyby prowadzić do większego pluralizmu i politycznej niezależności sędziów. – Apeluję do Pana o podjęcie autonomicznej inicjatywy zmierzającej do nowego konstytucyjnego uregulowania pozycji TK w ramach polskiego ładu demokratycznego. Jestem przekonany, że ta kwestia powinna być – zgodnie z Pana zapowiedzią – przedmiotem obrad NRR. Wiem oczywiście, że jest bardzo mało prawdopodobne, by NRR była zdolna do wypracowania jednolitego i konkretnego stanowiska. A gdyby nawet takie stanowisko powstało, to nie mogłoby być wiążące dla Pana Prezydenta. Myślę jednak, że debata na forum NRR sprzyjałaby poszukiwaniu dróg wyjścia z niebezpiecznie zaostrzającego się konfliktu – pisał w grudniu prof. Bugaj do prezydenta. A miesiąc później ponawiał swój apel. Wyrażał też zwątpienie co do zasadności funkcjonowania NRR w obecny sposób, choć dodawał, że swoją nominację do NRR poczytywał sobie za wyróżnienie, bo – zauważał – o taką szeroką (kilkadziesiąt osób o różnych poglądach) formułę NRR "zabiegał swego czasy u śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego". List ze stycznia do prezydenta był bardziej stanowczy w wymowie niż grudniowy. – Niestety, jestem zmuszony stwierdzić, że żadna z wielkich zmian wprowadzonych w ostatnich tygodniach przez parlamentarną większość nie była przedmiotem dyskusji na forum Rady. Mam na myśli zmiany ważne, wysoce kontrowersyjne i budzące ogromne społeczne emocje, a mimo to ustanowione w trybie ekspresowym. Również wielkie projekty społeczno-gospodarcze (jak wsparcie dla rodzin wychowujących dzieci czy dopuszczenie do wcześniejszego przechodzenia na emeryturę), które znajdują się w centrum zainteresowania opinii publicznej, nie są jak dotychczas przez Radę podejmowane – pisał zawiedziony. Prof. Bugaj wyrażał też dezaprobatę wobec zaostrzenia języka przez ekipę Prawa i Sprawiedliwości. – Uczestnicy protestów (KOD – red.) to nie są "komuniści i złodzieje". Są oczywiście wśród nich różne "farbowane lisy", ale to przede wszystkim ludzie zatroskani i często zasłużeni w walce o demokrację i suwerenność Polski – oceniał w styczniu prof. Bugaj. Jednak ekonomista krytykował też ekipę PO–PSL, która "złamała demokratyczne standardy (i konstytucyjne normy)". – Jednak nowa ustawa (o TK – red.) nie jest ustawą "naprawczą". Stanowi próbę faktycznego zablokowania sądownictwa konstytucyjnego – podkreślał. Jednocześnie podkreślał: – Nie podzielam, wyrażanego nieraz skrajnego poglądu, że do polskich drzwi puka dyktatura. Według niego – pisał do Andrzeja Dudy: "pomyślny rozwój Polski nie będzie możliwy bez przestrzegania demokratycznych standardów, zachowania społecznej i politycznej stabilizacji, a także prestiżu Polski na arenie międzynarodowej". – Są więc powody, by wyrazić zaniepokojenie. Chcę wierzyć, że "dobra zmiana" jest ciągle możliwa i że Pan Prezydent zechce wpłynąć na obóz polityczny, z którego się Pan wywodzi, nakłaniając politycznych partnerów do umiaru, dialogu i poszukiwania kompromisu. Obowiązująca konstytucja daje Panu także instrumenty realnego działania politycznego. Sadzę nawet, że konstytucja do takich działań Pana zobowiązuje – podkreślał prof. Bugaj. Jednocześnie prof. Bugaj wyrażał zawód, że jego poprzedni list, sprzed miesiąca, pozostał bez odpowiedzi. – Postanowiłem się jednak nie zniechęcać i niniejszym kieruję do Pana apel o spowodowanie, by NRR na swoim plenarnym spotkaniu zajęła się generalnie powstałą w Polsce sytuacją społeczną i polityczną. Zgodnie z utrwaloną już tradycją na posiedzenie Rady powinni być – jak sądzę – zaproszeni przedstawiciele różnych środowisk – także tych, które zaangażowały się w protesty przeciw decyzjom parlamentarnej większości. Nie sądzę oczywiście, że debata na forum NRR przynieść może łatwe rozwiązania, ale można mieć nadzieję, że zapoczątkuje odpowiednie poszukiwania i złagodzi konflikty. Gdyby Rada nie była zdolna do wypełnienia tej funkcji, to nie byłaby chyba do niczego potrzebna – pisał w połowie stycznia. A że nie otrzymał odpowiedzi, to miesiąc później zrezygnował z zasiadania w Radzie. Prof. Bugaj nie jest pierwszą osobą, która zrezygnowała z zasiadania w NRR przy prezydencie. W grudniu za ten honor podziękował Piotr Buras, dyrektor warszawskiego biura European Council on Foreign Relations. Wtedy powodem też były działania Andrzeja Dudy wobec kryzysu politycznego wokół Trybunału Konstytucyjnego. Jacek Gądek Dziennikarz Onetu
Stargard (83.11.182...) 15-02-2016 08:59
448.
        Głośne rozstania i ciche odejścia. Elity intelektualne opuszczają PiS... Jak dotąd, z perspektywy partii rządzącej, podział był klarowny. Z jednej strony komuniści, złodzieje, najgorszy sort, resortowe dzieci, wnuki, a może i prawnuki, szmalcownicy, donosiciele, zdrajcy, ofiary schizofranicznej aberracji, gestapowcy, feministki, tęczowi, wegetarianie, cykliści, wariaci, głupcy i ignoranci, którzy nie popierają PiS. Z drugiej strony zwolennicy "dobrej zmiany" Prawa i Sprawiedliwości, obdarzeni zdrowym genem polskiego patriotyzmu. Jednak po odejściu Ryszarda Bugaja z Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie Andrzeju Dudzie sortowanie Polek i Polaków nie będzie już takie łatwe. Rezygnacja Burasa... Najpierw, na początku grudnia, po niespełna czterech miesiącach rządów prezydenta Dudy, z doradzania mu zrezygnował Piotr Buras, dyrektor European Council of Foreign Relations, ekspert w dziedzinie polityki międzynarodowej goszczący na łamach zagranicznej prasy i publikujący m.in. w New York Times. 19.90 zł miesięcznie za 62 kanały TV. Czy chcesz poznać ofertę nc+? Tak, jestem zainteresowany. Nie, dziękuję. Ponad 80-osobowa Narodowa Rada Rozwoju miała być, zgodnie z założeniami ministra Łopińskiego, pluralistycznym ciałem specjalistów z różnych dziedzin, których łączy chęć działania na rzecz dobra Polski. Tymczasem to właśnie troska o państwo kierowane – przynajmniej nominalnie – przez pierwszego obywatela, prezydenta Dudę sprawiła, że Buras złożył rezygnację. Powód? Niewykonywanie przez prezydenta orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego. Ale dyskredytacja Burasa przez media dobrej zmiany nie mogła być prostsza. Co prawda był za młody, by go lustrować, ale przecież jego teksty publikowała znienawidzona "Gazeta Wyborcza". Wolta prof. Staniszkis... -Twardszym orzechem do zgryzienia była prof. Jadwiga Staniszkis. Znana z konstruowania wymyślnych systemów teoretycznych socjolożka, przez lata stawiająca diagnozy społeczne zbieżne z politycznymi celami PiS-u, ale nieszczędząca mu życzliwej krytyki, gdy w jej odczuciu wymagała tego sytuacja, już kilkanaście tygodni po wyborach straciła zapał do "dobrej zmiany". Co więcej, zamiast dyskretnie milczeć, swoją ostrą ocenę rządów PiS prezentowała w mediach. Choć deklarowała, że nadal podziwia zdolności Jarosława Kaczyńskiego, lidera Prawa i Sprawiedliwości, to bardzo nieprzychylnie zrecenzowała jego pierwsze posunięcia. Ubolewała nad atakiem PiS na Trybunał Konstytucyjny (choć – jak zaznaczyła – zaczęła Platforma), krytykowała prezesa PiS za otoczenie się schlebiającymi "miernotami", ostrzegała, że polityka prowadzona zgodnie z hasłem "możecie mi naskoczyć" i partyjne zawłaszczanie państwa nie doprowadzi do niczego dobrego. To był ten moment, gdy z kultowej w środowisku PiS intelektualistki, stała się wrogiem z tego najgorszego sortu. W internecie tradycyjnie zaczęła się brutalna nagonka zmobilizowanego elektoratu "dobrej zmiany", a pisowski Klub "Gazety Polskiej" poddał ją chałupniczej lustracji. Jak tę woltę Staniszkis oceniają sami politycy PiS? Jarosław Kaczyński milczy, ale już poseł Stanisław Pięta (Bielsko-Biała) pochyla się nad panią profesor z troskliwym pobłażaniem. Tadeusz Cymański podkreśla, że Staniszkis zawsze wyrażała swoje opinie w nieskrępowany sposób. Fenomen intelektualnej uczciwości... -Były student socjolożki mówi mi, że prof. Staniszkis wierzy w to, co mówi i mówi to, w co wierzy. Jeśli mówi coś innego niż wcześniej, to dlatego, że właśnie zmieniła zdanie, a nie po to, by coś ugrać. Chodzi więc o zdumiewającą w polskim życiu publicznym uczciwość intelektualną połączoną ze zmiennością poglądów. Przykład? Mój rozmówca, który chce zachować anonimowość, opowiada o tym, że przez niemal cały semestr prof. Staniszkis wykładała opierając się na jednym systemie teoretycznym, ale gdy niedługo przed egzaminami wróciła z przerwy świątecznej, nagle przestawiła się na inną, bardziej fascynującą, "lepszą" teorię. – Byliśmy zdruzgotani tą nagłą zmianą – zostały tylko dwa tygodnie do egzaminu, a ona wywraca wszystko do góry nogami? Na szczęście sama powiedziała, że w tej sytuacji, skoro poprzednia teoria okazała się błędna, egzaminu nie będzie – wspomina student. Wszystko wskazuje na to, że to uczciwość nie pozwala Staniszkis milczeć, gdy podziwiany przez nią Kaczyński sprzeniewierza się temu, w co pani profesor aktualnie wierzy. Dyskredytacja pani profesor przez bardziej krewkich polityków PiS i gorliwych zwolenników dobrej zmiany trwa. Ideowy cios Bugaja... -Ale to dopiero odejście prof. Ryszarda Bugaja z Narodowej Rady Rozwoju może być ciosem, który otrzeźwi PiS. Bugaj podał z grubsza te same powody co Piotr Buras i prof. Staniszkis, jednak jego odejście ma dla PiS-u znacznie większy ciężar gatunkowy. Jako osoba szanowana za ideowość, o znacznie bardziej stałych poglądach, która do tego nie jest felietonistą "Wyborczej", nie jest tak wdzięcznym obiektem nagonki jak Buras czy Staniszkis. Znani zwolennicy "dobrej zmiany" mitygowali na Twitterze impulsywnych wyborców PiS, którzy już uruchamiali falę hejtu wobec "zdrajcy". Te trzy głośne medialnie odejścia to tylko spektakularne przejawy rozczarowania części osób publicznych lub/i wyborców PiS dobrą zmianą. Co ważne, nie chodzi o ludzi, którzy z góry nie chcieliby mieć nic do czynienia z PiS-em lecz o tych, którzy go wspierali (Staniszkis), którzy na niego głosowali (Bugaj) lub którzy, mimo odmiennych zapatrywań na wiele kwestii, dali mu przywilej wątpliwości, zweryfikowany później przez rzeczywistość (Buras). Ulica dwukierunkowa... -Rozczarowanie praktyką "dobrej zmiany" wyrażają także przedstawiciele lokalnych elit oraz wyborcy PiS, którzy złoszczą się, że w nowej ekipie zaczyna się tak potępiane przez nich za rządów Platformy "ośmiorniczkowanie". Podczas gdy elity intelektualne PiS-u topnieją, to z każdym dniem rośnie liczba informacji o skompromitowanych politykach z partii Kaczyńskiego, którzy – przed wyborami wyrzuceni z hukiem – teraz obejmują z nadania PiS-u intratne posady w spółkach skarbu państwa. Regularnie pojawiają się też doniesienia o nominowaniu na ważne stanowiska byłych funkcjonariuszy PZPR, którzy teoretycznie są dla antykomunistycznego, moralnie sprawiedliwego PiS-u, uosobieniem zła poprzedniego ustroju. Pod wpływem oburzenia rozwścieczonych tą hipokryzją bardziej znanych wyborców PiS, kilka takich decyzji zostało cofniętych, ale cierpliwość ideowców ma swoje granice. To właśnie te błędne z punktu widzenia agendy PiS decyzje, a także kolejne odejścia intelektualistów, mogą być dla Prawa i Sprawiedliwości znacznie groźniejsze, niż wszystkie manifestacje KOD razem wzięte. Początkiem końca PiS-u będzie moment, gdy w oczach jego wyborców "dobra zmiana" zmieni się w złą lub wręcz jeszcze gorszą kontynuację. anna.dryjanska@natemat.pl
Stargard (83.11.182...) 15-02-2016 09:35
449.
        Jacek Żakowski: Ministerstwo Śmieszności Zagranicznej. Polska Wąchockiem Europy?... - "W sposób dyplomatyczny będziemy zwracać uwagę i pytać naszych partnerów w Niemczech, czemu służą takie wybryki" - zapowiedział minister Witold Waszczykowski, reagując na karykaturę przedstawiającą Jarosława Kaczyńskiego w kostiumie dyktatora depczącego Polskę, która to instalacja była częścią karnawałowej parady w Dusseldorfie. I Niemcy mają kłopot. Anglicy również. Bo rzecznik Waszczykowskiego, Artur Dmochowski, wysłał do BBC "formalny protest w związku ze stronniczością i niezachowaniem standardów redakcyjnych w jednym z odcinków serii pt. „Newsnight”" – pisze Jacek Żakowski dla Wirtualnej Polski. -Na odpowiedź nie będziemy musieli długo czekać. BBC zapewni, że "dokłada starań, by materiały dziennikarskie odpowiadały najwyższym standardom". Rząd Niemiec zapewni, że "do utrzymania najlepszych stosunków z Polską oraz bliskich relacji między naszymi społeczeństwami, Republika Federalna przywiązuje wyjątkową wagę". Nie jest wykluczone, że w listach znajdą się formuły typu: "jeśli ktokolwiek poczuł się dotknięty.... jest nam bardzo przykro" lub "obrażanie kogokolwiek w Polsce nie jest naszym zamiarem...". Dalej będzie "jednakże", a po nim zapewnienie, że "wnikliwie zbadano sytuację" oraz wyjaśnienie, jak lokalne prawo oraz obyczaj rozumie wolność słowa, swobody twórcze, prawo swobodnej ekspresji i niezależność mediów, a także wyjaśnienie, że wartości te niestety czasem wywołują napięcia, choć nadawca robi, co w jego mocy, by dochować najwyższych standardów, umacniać wzajemne zrozumienie etc. W BBC, w MSZ Niemiec oraz w bezliku innych zachodnich instytucji specjalni urzędnicy mają na komputerowych pulpitach specjalne teczki zawierające gotowce odpowiedzi na taką okazję. Jest ona bowiem częścią biurokratycznej rutyny tych instytucji. Na świecie istnieje przecież bezlik przejawiających autorytarne skłonności rządów, firm, organizacji (legalnych lub nie) rozsyłających tego rodzaju protesty. Do ważnych zachodnich instytucji przychodzą one workami. W tych workach są stosunkowo grzeczne pisma urzędowe (jak z Polski), są listy zawierające groźby (legalne lub karalne), są najróżniejsze obelgi i czasem są też koperty z białym proszkiem, lub czymś wybuchowym. Tak to się od wielu dekad kręci. Kiedy te odpowiedzi nadejdą, polskie media będą je obszernie cytowały. TVPiS podkreśli, że jakiś szef w BBC i jakiś niemiecki urzędnik "odcina się", "ubolewa", może "jest krytyczny", a może "zapewnia" lub "przyznaje" etc. Anty-PiS położy nacisk na to, że Niemcy albo Brytyjczycy tłumaczą PiS-owi, na czym polega demokracja i wolność dziennikarska, swoboda wypowiedzi, prawo do krytyki, specyfika satyry, rola i ograniczenie możliwości rządu w demokratycznych państwach etc. W polskiej wewnętrznej polityce radykałowie z PiS i wyrazisty anty-PiS na tym skorzystają. Wyborcy jednych utwierdzą się w przekonaniu, że PiS "broni dobrego imienia Polski". Wyborcy anty-PiS, że rząd jest zaściankowy i nie rozumie współczesnego świata. W Niemczech i Wielkiej Brytanii też wiele osób skorzysta na protestach polskiego MSZ. BBC potwierdzi odporność na naciski I niezależność od brytyjskiego rządu, który przecież głośno flirtuje z PiS-em. Rząd Angeli Merkel będzie mógł przypomnieć, że szanuje wolność słowa, krytyki i twórczości artystycznej. Autorzy utworów krytycznych wobec polskiego rządu i odpowiedzi na polskie protesty będą nosili laury przenikliwych strażników demokratycznych wartości. Wszyscy więc na interwencjach polskiej dyplomacji jakoś skorzystają - poza Rzeczpospolitą. Bo na mapie mentalnej Zachodu Polska zostanie przesunięta jeszcze dalej na wschód, czyli w głąb mrocznych półperyferii. Będziemy trochę bardziej jak Turcja czy Rosja, a trochę mniej jak Hiszpania czy Finlandia, nie mówiąc o USA czy Niemczech. Intensywność tego rodzaju protestów dobrze oddaje pozycję państw, firm i organizacji we współczesnym świecie. Z metropolii, czyli państw najwyżej rozwiniętych najbardziej praworządnych i demokratycznych, takie protesty nie płyną, choć te państwa są praktycznie codziennie i niemal rutynowo obrażane i oskarżane o wszystko, co najgorsze. Gdyby na przykład rząd USA po spaleniu gdziekolwiek na świecie amerykańskiej flagi lub kukły Wuja Sama czy Baraka Obamy, oraz po każdym tekście czy programie krzywdzącym Amerykę, pytał inne rządy "czemu takie wybryki służą", musiałby mieć do tego specjalne ministerstwo. Co innego taki na przykład Iran. Zwłaszcza w latach, gdy ogarnięty był ogniem rewolucji. Albo Chiny Ludowe. Albo Korea Północna. Albo Turcja, która dostaje szału, gdy ktoś przypomina ormiański Holocaust. Chociaż w przypadku Turcji dotyczy to głównie wzmianek robionych przez rządy. Raczej się nie spodziewam protestu tureckiej ambasady po wzmiance w moim tekście. Reakcja by nastąpiła, gdyby autorem był np. minister Waszczykowski. Powszechnie znana zasada jest taka, że im więcej ktoś ma na sumieniu, im słabsza jest jego pozycja, im mniej pewnie się czuje w międzynarodowej wspólnocie, tym głośniej protestuje, gdy inni go krytykują. Zwolennicy protestowania zawsze i wszędzie, gdy naruszane jest "dobre imię Polski i Polaków", a zwłaszcza zawsze, gdy ktoś użyje nieszczęsnej formuły "polskie obozy zagłady", lubią powoływać się na kazus Izraela oraz organizacji żydowskich i Ligi Antydefamacyjnej. To nie jest właściwa miara. Bo po Zagładzie los Żydów jest uznawany za krytyczny wyjątek w obrębie całej cywilizacji zachodniej. Nawet jeżeli się nie chce tej normy z jakiegoś powodu podzielać, trzeba ją po prostu przyjąć do wiadomości. Bo tak jest. Nie da się "bronić dobrego imienia", jeśli nie akceptuje się powszechnie uznawanych norm, zasad i wartości. "Dobre imię" to właśnie wiara innych, że się te wartości respektuje. Kto je narusza, ten traci dobre imię i automatycznie staje się podejrzany pod każdym możliwym względem. Łatwiej jest wówczas przykleić do niego jakikolwiek zarzut. Choćby absurdalny. Ale to jeszcze nie jest w polityce protestów najgorsze. Gdyby nie protesty tureckiego rządu, w większości krajów świata mało kto by słyszał o ormiańskim Holocauście. Podobnie jest z "polskimi obozami śmierci". Dzięki Googlowi, każdy może sprawdzić, że zdecydowana większość przypadków użycia tej obraźliwej dla Polaków frazy ma miejsce po polskich protestach. "Polacy protestują...", "polski rząd protestuje..." i dalej następuje krzywdząca nas formuła. W ten sposób wbijamy w głowy milionów ludzi frazę, która nas krzywdzi i która jest przeważnie wynikiem przejęzyczenia. A po tysiącach hollywoodzkich produkcji, książek itd., każdy głupek na świecie doskonale wie, kto był podczas II Wojny Światowej wrogiem USA. W "Parszywej dwunastce", "Tylko dla Orłów", "Szeregowcu Ryanie", "Wyborze Zofii", "Plutonie" itd. itp. wrogami są przecież Niemcy, mówiący po niemiecku, noszący niemieckie mundury. Nikt nie ma też wątpliwości, kto okupował Holandię, gdy powstawał dziennik Anny Frank. Nikt nie wątpi, że Hitler był Austriakiem - nie Polakiem. Nic nie musimy robić, by było to oczywiste. Wystarczy globalna masowa kultura. Gdy zaś robimy hałas wokół "polskich obozów" (a PiS chce go robić jeszcze więcej niż PO), przyczyniamy się do powstania wątpliwości. "Niemcy Niemcami, ale widocznie Polacy też mają coś za uszami". Bardzo trudno jest takie wątpliwości rozproszyć, kiedy już powstaną, bo bardzo mało jest na świecie osób gotowych poświęcić choćby kilka minut na zajmowanie się nimi. Bez względu na to, jak mocno i często obrońcy "dobrego imienia Polski" będą występowali. Z satyrą jest jeszcze gorzej. Zwłaszcza z satyrą polityczną. Nic tak nie zachęca do naśmiewania się z kogoś, jak fakt, że on się wścieka, kiedy się z niego żartuje. Każdy to pewnie pamięta ze szkoły. Pytanie jednego rządu przez inny, "czemu służy" satyra na karnawałowej platformie jest dużo bardziej śmieszne, niż sama platforma (nawet jeśli platforma jest śmieszna). I oczywiście zachęca do kolejnych żartów. Kto żył w PRL, doskonale pamięta, jak łatwo jest ośmieszać nadymającą się władzę. Wiele czynników sprawiło, że w wielu głowach na świecie wizerunek Polski i Polaków odbiega nie tylko od naszych aspiracji, ale też od tego, na co zasługujemy. PO miała w naprawianiu go duży sukces, bo sprzedała światu obraz Polski jako "zielonej wyspy". Dzięki temu wiele osób zaczęło patrzeć na nas z zazdrością. Teraz, gdy rządzi PiS, ten nowy wizerunek gwałtownie topnieje, a jego miejsce zajmuje wizerunek przedstawiony na karnawałowej platformie w Düsseldorfie. Nie da się temu zapobiec dołączając do grona państw, firm i organizacji próbujących zamykać usta zachodnim krytykom i prześmiewcom. Bo to nie jest towarzystwo, do którego Polska - nawet Polska-PiS - aspiruje. Jeżeli chcemy być traktowani, jak Brytyjczycy, Niemcy, Amerykanie, musimy po prostu się zachowywać, jak oni. Gdy zachowujemy się inaczej, jesteśmy traktowani inaczej. Konkretnie tak, jak ci, którzy się zachowują podobnie, jak my. Kto tego nie rozumie, ten szukając respektu, łatwo popadnie w śmieszność. Jeśli MSZ będzie szedł tą drogą, szybko przyczyny się do powrotu fali "Polish jokes", czyli słynnych dowcipów o Polakach, które w latach PRL wiele społeczeństw bawiły do rozpuku. Nadymająca się Polska szybko może się stać Wąchockiem Zachodu. A potem znów trzeba będzie dekad i dużego szczęścia, by "Polish jokes" wyparła polska "zielona wyspa". Jacek Żakowski dla Wirtualnej Polski
Stargard (83.11.182...) 15-02-2016 09:51
450.
        Petru: W połowie marca, jeśli PiS nie uzna wyroku TK i opinii Komisji Weneckiej, wyjdziemy na ulicę... – W połowie marca możemy mieć do czynienia z poważnym kłopotem konstytucyjnym, 8-9 marca TK orzeknie prawdopodobnie, iż ustawa „naprawcza” o TK jest sprzeczna z konstytucją. W tym samym czasie można oczekiwać oceny Komisji Weneckiej. Jeśli rząd będzie łamał konstytucję i nie będzie realizował wyroków, będzie miał gdzieś opinie Komisji, to jedyną formą protestu, będzie protest na ulicy – bo w Sejmie jest on nieskuteczny – przekonywał dziś w Kontrwywiadzie RMF FM Ryszard Petru. Jak dodawał lider Nowoczesnej: „Na taką demonstrację należy zaprosić wszystkich: całą opozycję, prawdziwą opozycję, ale nie tych, którzy głosują ręka w rękę z PiS-em, czyli klub Kukiza. To jedyny sposób. Chodzi oto, by społeczeństwo obywatelskie wymusiło na rządzących realizację tego, co mówi Trybunał, bo inaczej niż nas nie chroni” Michał Wróblewski
Stargard (83.11.182...) 15-02-2016 09:59
451.
        Wszystkie spiski Jarosława... Katastrofa w Smoleńsku, Magdalenka, piąta kolumna. Dlaczego nikt go nie przekona, że białe jest białe, a czarne jest czarne? Nazwiesz to deszczem. A może był to spisek*... -Wiadomo, kto w spisek niechybnie uwierzy, bo zostało to zbadane: osoby zalęknione i podejrzliwe – w rzeczach najzupełniej niewinnych dopatrują się ukrytych znaczeń. Uległe. Niechętne temu, co nowe, inne, obce. Tradycjonaliści o silnej potrzebie kontroli. Wreszcie – to ważne! – o wysokim poziomie autorytaryzmu, czyli tęskniące za silną ręką. Dajmy na to: Jarosława Kaczyńskiego... Prezes PiS wie, że w życiu nie ma przypadków. Że wszystko układa się w „logiczną całość”. Trzeba tylko wcześniej pojąć, że nothing is what it seems. Ot, choćby media publiczne, czyli „kurtyna, na której wyświetla się film dla maluczkich, ale rzeczywistości nie widać” - mówił niedawno w Sejmie, nawiązując twórczo do jaskini platońskiej. Tamże, skrępowani łańcuchami biedacy, widzą na ścianach jedynie cienie rzeczy, a nie rzeczy w pełnej krasie. Na szczęście Kaczyński wyprowadzi ludzi z jaskini, zerwie kurtynę i powie, jak jest. Ma w tym wprawę. Na początku był Spisek... ...w Magdalence, podwarszawskim ośrodku konferencyjnym MSW, gdzie toczono rozmowy o przygotowaniach do Okrągłego Stołu. We wszystkich brał udział Lech Kaczyński. Jego brat, Jarosław, jeszcze w 1993 roku mówił Teresie Torańskiej, że „żadnych tajnych porozumień w Magdalence nie było (…) Leszek mówił, że nic nie było, a ja mu wierzę”. Jednak już od lat prezes PiS sufluje nam, że albo transformację zaplanowali komuniści, a przeprowadzili tajni współpracownicy podający się za opozycjonistów, albo między komunistami a opozycją doszło do tajnego porozumienia. Tak czy owak – część opozycji (kto – decyduje Kaczyński) to zdrajcy, a nowa Polska wzrastała na „toksycznym fundamencie”. Nic to, że na te teorie próżno szukać dowodu w badaniach historyków, wszak – tak działa spiskowe myślenie - jeśli dowodów nie ma, to znaczy, że albo je ukryto albo zniszczono. Zresztą – nie ma dowodów, że spisku nie było – i ta odwrócona logika w zasadzie kończy dyskusję. Najpierw Cenckiewicz: „podczas libacji w Magdalence nie doszło do zawarcia pisemnej zmowy, bo nie na tym polegają doskonałe polityczne spiski”. I znowu Mrożek: „ukrywają się, cholery, nie widać ich, to znaczy, że są. Im mniej ich widać, tym bardziej są. Jeżeli ich nie widać zupełnie – są w całej okazałości”. Opowieść o spisku w Magdalence była użyteczna nie tylko wtedy, gdy Jarosław Kaczyński poszedł na wojnę ze Lechem Wałęsą, którego przestał nazywać „legendą Solidarności”, a zaczął „agentem Bolkiem” (kukła spłonęła przed Belwederem). Przydała się także w 2005 roku. Wtedy pojawił się „układ”, czyli brydżowy stolik, przy którym siadła władza, biznes, mafia i służby specjalne. Układ nie spadł z nieba. Układ wziął się z tej kulawej transformacji, po której postkomuna zachowała pełnię wpływów ekonomicznych i – razem z niektórymi ludźmi Solidarności - szarą siecią oplotła Polskę. Kaczyński nazwał ją Rywinlandem. Pod hasłem walki z układem zdobył władzę. Tymczasem, jak spuentował Waldemar Kuczyński: „mija wiosna, jesień i zima, a układu jak nie było, tak ni ma”. Dodajmy – mimo zaawansowanych badań naukowych układu przy użyciu modeli komputerowych, o czym Kaczyński informował „Gazetę Pomorską”. Dla prezesa PiS to fiasko mogło być tylko dowodem na siłę układu. Ludwik Dorn w „Anatomii słabości” zapewniał, że Kaczyński całą swoją energię poświęcił na demaskację wrogiego obozu. Skończyło się na spreparowanej aferze gruntowej, jednak już w następnej kampanii za sznurki zaczęli pociągać oligarchowie. W spocie „Układy” zdenerowowany biznesmen krzyczał do słuchawki: „Wiem, że nie biorą! Trzeba skończyć z tym Ziobrą i Kaczyńskimi! I wracamy do gry!”. Finansjera rządziła także dwa lata później, podczas gorącej debaty o wprowadzeniu waluty euro. Kaczyński przekonywał, że „jest to w interesie pewnej grupy przedsiębiorców”. Banksterzy i dziś szantażują Polskę – obniżając nam rating. Kiedyś usiłowali zahamować tworzenie IV RP, teraz torpedują „dobrą zmianę”. Wskazywanie wroga – akurat tutaj „tłustych kotów” - to nieodłączny element spiskowych teorii. Trzeba bowiem zidentyfikować prześladowcę, by potem go zwalczać i zniszczyć. Zdradzeni o świcie... -Dwa lata po katastrofie prezydenckiego Tupolewa w zamach wierzył co czwarty (!) Polak. Przede wszystkim – co pokazują badania CBOS – ten głosujący na PiS. Kto oglądał spektakl Lecha Raczaka „Spisek smoleński”, ten otrzymał pełne spektrum hipotez. Nie bójmy się tej wyliczanki: sztuczna mgła, trotyl, hel, wybuch w salonce. Bomba próżniowa, zablokowane stery, złe naprowadzanie.Obezwładnienie samolotu na piętnastu metrach. Dobijanie rannych lub podrzucenie szczątków samolotu. I jeszcze brzoza, której nie było. Ludziom trudno zaakceptować fakt, że życiem rządzi przypadek. Że los bywa ślepy. Że 96 osób zginęło przez bałagan – przez zejście poniżej minimalnej wysokości, nadmierną prędkość i fatalne warunki atmosferyczne. To takie banalne i tak niesprawiedliwe. Co innego zmowa władz rosyjskich i polskich! Wtedy już nie „zginęli”, tylko „polegli”. Pojawia się figura „męczeństwa”, analogie historyczne. I wreszcie można wskazać winnych, bo już nie są nimi ofiary, tylko Tusk z Putinem oraz ludzie cienia – szalenie użyteczne politycznie, co obserwujemy do dziś. Katastrofa stała się mitem założycielskim PiS, bazującym na polskim mesjanizmie i romantyzmie. Stała się – co opisał prof. Zbigniew Mikołejko – religią. Bo Kaczyński zaraził część społeczeństwa pewną emocją i w ten sposób stworzył wspólnotę quasi-religijną, gdzie jedynym depozytariuszem „prawdy” jest on sam. Za tym idzie dogmatyzm – ci, którzy uwierzyli nie wątpią i nie krytykują. Za to żyją w poczuciu nieustannego zagrożenia – przecież „oni” znów mogą zaatakować. Dzięki temu prezes PiS zyskał karną armię wyznawców – ta zawsze stawi się i przy urnie i z pochodniami na Krakowskim Przedmieściu. Nikt jej nie przekona, że „białe jest białe, a czarne jest czarne”. Przypadek? Nie sądzę... Epilog. Kilka dni temu, podczas 70. miesięcznicy, Jarosław Kaczyński straszył: „Bo są tacy, tu, wewnątrz Polski, którzy podnoszą na jej niepodległość rękę”. I tak prezes PiS otworzył kolejny rozdział swego dzieła – będzie poświęcony piątej kolumnie. Trudno dociec, czy Kaczyński faktycznie w spisek wierzy, a którą to wiarą wpisywałby się w paranoję polityczną (podejrzliwość + myślenie urojeniowe + ksobność, czyli przekonanie, że świat zaludniają wrogowie, a obiekt jest w centrum ich uwagi). Czy też – używa spisku instrumentalnie, manipulując w ten sposób wyborcami. Według badań amerykańskich, nawet jedna piąta każdego społeczeństwa to potencjalni wyznawcy spiskowych teorii. Bo dają one proste (nie szkodzi, że fałszywe) wyjaśnienia skomplikowanym zjawiskom – a kiedy rozumiemy rzeczywistość, czujemy się bezpieczniej. Nazywa się to bezpieczeństwem ontologicznym. Stąd wiara we wszechobecną zmowę, na pierwszy rzut oka: powód do smutku – przynosi satysfakcję. Dorzućmy do tego mechanizm kozła ofiarnego – jakąż ulgę daje możliwość przerzucenia winy za własne życiowe porażki na kogoś innego – np. na Żydów, masonów lub cyklistów! Zakończmy Bułhakowem – kto nam zabroni? Ten moment, kiedy Woland na Patriarszych Prudach prowadzi konwersację z Berliozem i Bezdomnym. Rzecz idzie o to, kto kieruje światem, skoro Boga – jesteśmy w Sowietach – nie ma. Puentuje – tu w dużym skrócie – Woland: „Przepraszam – po to, żeby czymś kierować, trzeba bądź co bądź mieć dokładny plan, obejmujący jakiś możliwie przyzwoity czas, no choćby tysiąc lat. Jakże człowiek może czymś kierować, skoro nie może ręczyć za to, co się z nim samym stanie następnego dnia?”. Niby racja. Ale Spisek jest wieczny jak trawa. A przy obecnym rządzie jest on nawet specialite de la maison... Autorka jest dziennikarką Radia TOK FM
Stargard (83.11.182...) 15-02-2016 23:16
452.
        W inwigilowanej Polsce komunikator Signal Private Messenger staje się hitem. "Używają go nawet PiS-owscy dygnitarze"... Signal Private Messenger to obecnie aplikacja pozwalająca najlepiej przeciwstawić się inwigilacji. Pozwala na prowadzenie szyfrowanych rozmów telefonicznych i szyfrowaną wymianę wiadomości tekstowych, oraz multimedialnych. -Ostatnimi decyzjami rządu Jarosław Kaczyński zrobił wielki ukłon nie tylko w stronę wszystkich tych, którzy załapią się na słynne "500 zł na dziecko". Być może jeszcze szczęśliwsi są... amerykańscy informatycy, którzy stworzyli komunikator Signal. Za sprawą umożliwienia prowadzenia w Polsce powszechnej inwigilacji, ich niszowa dotąd aplikacja zyskuje na popularności w zawrotnym tempie. Bo jest najprostszą metodą na wykiwanie ciekawskiej władzy. Wielki Brat zrobił się naprawdę wścibski... 7 lutego weszła w życie znowelizowana ustawa o policji, którą nie nazywa się już inaczej niż "ustawą inwigilacyjną". Jak tłumaczyliśmy w naTemat, nowe przepisy to bowiem kopia ustawy zakwestionowanej kilka lat temu przez Trybunał Konstytucyjny, którą Prawo i Sprawiedliwość wyjęło ze śmietnika rządu Donalda Tuska i kreatywnie rozwinęło. Platforma Obywatelska chciała bowiem gruntowniej inwigilować w realu, tymczasem ekipa Kaczyńskiego dodała od siebie jeszcze możliwość łatwego monitorowania aktywności internetowej praktycznie każdego obywatela. Od pewnego czasu do najpopularniejszych artykułów w polskiej sieci na każdym portalu i blogu należą więc czasu wszelkiej maści poradniki, opisujące sposoby na ochronę prywatności przed nadwiślańskim Wielkim Bratem. I absolutnie wszystkie łączy jedno. To zachęta do jak najszybszego zainstalowania komunikatora Signal Private Messenger. Dlaczego? Bo dzięki zastąpieniu nim SMS-ów, Facebook Messengera, Google Hangouts i innych komunikatorów o tym, o czym rozmawiamy w sieci, prawdopodobnie nigdy nie dowie się nikt niepowołany. "O co chodzi z tym Signalem?" Darmowa aplikacja, dostępna na urządzenia z Androidem i te marki Apple, tworzona przez grupkę programistów z kalifornijskiego Open Whisper Systems, jest dziś najbezpieczniejszym komunikatorem na świecie. Nie jest najpiękniejsza, nie ma szczególnych dodatkowych funkcji i nie daje sposobu na internetową sławę. Wręcz przeciwnie. Jest prosta w obsłudze tak, jak to tylko możliwe. Za login służy numer telefonu, a najważniejszą funkcją jest unikalne szyfrowanie przekazywanych między użytkownikami treści. Tam, gdzie tak jak w Polsce trzeba obawiać się inwigilacji, Signal Private Messenger zyskuje szczególnie ze względu na to, iż oprócz wymiany wiadomości tekstowych czy multimedialnych umożliwia rozmowy telefonicznie. Również szyfrowane i przede wszystkim anonimowe. Jedyny ślad po korzystaniu z Signal widoczny dla tych, którzy nas inwigilują, to wymiana danych na serwerach. Naszą słodką tajemnicą pozostaje tymczasem, z kim i o czym rozmawialiśmy i pisaliśmy. Pod koniec ubiegłego roku na blogu Open Whisper Systems poinformowane, że do beta testów oddana zostaje także desktopowa wersja Signal, która jest odpowiedzią na zapotrzebowanie na rozwiązania bezpieczniejsze niż tradycyjne konwersacje na Facebooku, czy przez Skype. Na pewno bezpieczny?... -Dla zwolenników teorii spiskowych w Signal pojawiają się tylko dwa podejrzenia. Po pierwsze, to chwila rejestrowania się na serwerach. Trzeba wówczas podać numer telefonu. W Open Whisper Systems pomyśleli, że to będzie ułatwienie, bo nie trzeba pamiętać o loginie, a system sam odnajduje naszych znajomych po ich numerach. Jednak minusem tego rozwiązania jest to, że nasze relatywnie istotne dane trafiają na serwery. Drugie podejrzenie to natomiast pytania o to, kto stoi za świetnie działającą i stale rozwijającą się aplikacją. Wspomniani fani spisków pytają, czy aby na pewno za Moxie Marlinspikem, Tylerem Reinhardem, Lilią Kai i Riyą Abraham nie ma jakiejś korporacji, czy służb specjalnych. Bo rozwój największych hitów często wymaga wielkich inwestycji, a tymczasem w darmowym Signal Private Messenger nie znajdziemy żadnych reklam. Cały projekt ma utrzymywać się z dotacji i grantów. Nawet najostrożniejszych do Signal zachęcić mogą jednak dwie naprawdę potężne rekomendacje. – Od Open Whisper Systems możecie używać wszystkiego – stwierdził Edward Snowden znany z wystrychnięcia na dudka najpotężniejszej agencji inwigilacyjnej świata, czyli amerykańskiej National Security Agency. Do tego dochodzi opinia American Civil Liberties Union, która zachęca do korzystania z Signal twierdząc, że każde kolejne pobranie tej aplikacji doprowadza do spazmów szefostwo FBI. Dlaczego? Bo agenci federalni bezskutecznie próbują złamać metodę szyfrowania tego oprogramowania. Używają nawet w PiS... -W ostatnim czasie rzeka łez musi więc płynąć z gabinetu dyrektora FBI szczególnie za sprawą polskich polityków i urzędników. Na skalę ich zainteresowania użytkowaniem tej aplikacji głośno wskazywali między innymi prof. Jan Hartman i dziennikarz śledczy Robert Zieliński. "Taki czas, że nawet niewinne rozmowy urzędnicy chcą toczyć wyłącznie via Signal" - napisał dziennikarz. Prof. Hartman ujawnił tymczasem, że zaproszenia do Signal dostaje także od polityków PiS. Co pokazuje, iż inwigilacji obawiają się nawet oni. Z naszego redakcyjnego doświadczenia również możemy przyznać, że w rozmowach poprzez Signal polscy politycy i urzędnicy stają się bardzie otwarci i szczerzy, niż podczas tradycyjnych rozmów telefonicznych. Kilka z naszych materiałów powstawało z wykorzystaniem tego oprogramowania jeszcze na długo przed wprowadzeniem nowych przepisów. A gdy pierwsze wersje aplikacji nie były dostępne na iPhone'a, kilka wpływowych osób, choć na co dzień użytkowały sprzęt Apple, korzystało z niej na drugim urządzeniu z Androidem. Czy jednak dziś popularność chroniącej przed inwigilacją aplikacji powinna zamknąć się jedynie w gronie tych, którzy mają do czynienia z polityką? Naprawdę odradzamy życie w przeświadczeniu, że wasza prywatność nie będzie – choćby przypadkiem – naruszona, bo żyjecie uczciwie i nie wychylacie się przed szereg. Warto mieć w pamięci ostre, ale trafne słowa posła Piotra Marca-Liroya z Kukiz'15, który w jednym z wywiadów stwierdził, iż znowelizowana ustawa o policji to takie prawo, które nawet w przypadku polityków PiS pozwala, by "każdy mógł przyjść i przelecieć ich matkę, ich córki". – Na tym to polega, że nie ma żadnych barier – ostrzegał polityk. Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl
Stargard (79.184.22...) 16-02-2016 11:12
453.
        "The Guardian" przestawia historię Jarosława Kaczyńskiego. "Najbardziej wpływowy człowiek w Polsce"... -"Szara eminencja PiS - pół Yoda, pół Karl Lagerfeld - prowadzi prawie 40-milionowy kraj zza swojego biurka w centrum Warszawy" - pisze Christian Davies na łamach brytyjskiego "The Guardian" w obszernym tekście, poświęconym w dużej mierze fenomenowi Jarosławowa Kaczyńskiego. -"Jakkolwiek Kaczyński nie pełni innej funkcji niż bycie posłem i szefem partii, prezydent Andrzej Duda i premier Beata Szydło są pod jego całkowitą kuratelą" - zaznacza na początku autor. Davies w swojej analizie zatytułowanej "Teorie spiskowe, które zawładnęły Polską" (org. z ang.: "The conspiracy theorists who have taken over Poland") sięga aż do 1989 roku, kiedy bracia Kaczyńscy uczestniczyli w Obradach Okrągłego Stołu. "Zbudowali kariery na argumencie, że Wałęsa i liberalni intelektualiści ze 'szczytu Solidarności' zdradzili Polskę w czasie transformacji przez to, że pozwolili komunistom utrzymać ręce przy dźwigniach władzy w zamian za wysokie stanowiska" - tak przedstawia brytyjskiemu czytelnikowi początki Kaczyńskich autor analizy. Davies wspomina też o dziecięcej przygodzie braci Kaczyńskim z aktorstwem w filmie "O dwóch takich co ukradli księżyc" i pisze o ich "politycznej symbiozie". "Mówiący łagodniej i bardziej ujmujący Lech łagodził obraz jadowitego i introwertycznego Jarosława". Jak dalej opisuje autor, ich współpraca została przerwana przez śmierć Lecha w katastrofie lotniczej w 2010 roku. "Napędzane koktajlem smutku i zemsty kontrowersje wokół śmierci brata, dały Jarosławowi nowy impuls do realizacji misji "przerobienia" demokracji w Polsce". Dalej autor przedstawia czytelnikom zmiany, jakie zaszły po objęciu przez PiS władzy: "skupili się na filarach demokracji". Davies wymienia: "bezpośrednia kontrola parlamentu nad publicznymi mediami", "bezpośrednia kontrola nad spotkaniami wyższych urzędników". W grudniu PiS sparaliżował prace Trybunału Konstytucyjnego, żądając od niego rozpatrywania spraw w porządku chronologicznym, utrudniając osądzanie bieżących decyzji rządu - opisuje autor. "Powszechnie określone jako konserwatywne i nacjonalistyczne PiS łączy religijne i patriotyczne rytuały długiej historii polskiego oporu wobec ucisku z wrogością do wolnorynkowego kapitalizmu i dużą dozą konspiracji o intrygach wrogów Polski" - tak Davies charakteryzuje politykę Prawa i Sprawiedliwości. "The Guardian" charakteryzowany jest jako dziennik o poglądach liberalno-lewicowych..interia.pl Całość omawianego tekstu znajduje się pod tym linkiem (w języku angielskim)
Stargard (79.184.22...) 16-02-2016 14:27
454.
        Policja w redakcji "Faktów i Mitów", redaktor naczelny zatrzymany... Centralne Biuro Śledcze Policji na zlecenie łódzkiej Prokuratury Apelacyjnej przeszukało siedzibę redakcji antyklerykalnego i antyrządowego magazynu "Fakty i Mity" - poinformowała redakcja. Kilkunastu agentów CBŚP weszło do redakcji "Faktów i Mitów" w poniedziałek, 15 lutego. -Funkcjonariusze przebywali w budynku 11 godzin. W tym czasie zatrzymali redaktora naczelnego Romana Kotlińskiego, zabrali kopie dysków i dokumentów księgowych, przesłuchali czterech pracowników redakcji, a także przetrząsnęli biurka dziennikarzy. Reklama "Według naszych ustaleń prowadzone śledztwo nie ma żadnego związku z działalnością redakcji i wydawnictwa, także w wymiarze finansowym. Dotyczy ono podobno spraw prywatnych" - informuje redakcja. "Traktujemy to jako atak na naszą redakcję, tym bardziej że w ostatnich wydaniach ostro krytykowaliśmy obecny rząd i sam PiS" - czytamy w oświadczeniu na stronie "Faktów i Mitów" interia.pl
Stargard (79.184.22...) 16-02-2016 14:38
455.
        Dyplomacja made in PiS... Ryszard Petru -Trzech amerykańskich senatorów napisało list do premier Szydło. Jak słusznie zauważył Tomasz Lis sprawa jest poważna, bo autorzy są nie tylko ważnymi postaciami na scenie politycznej, ale także niekwestionowanymi przyjaciółmi Polski. I bardzo trudno przypisać im złe intencje. ADVERTISEMENT Pani Premier niezwłocznie im odpisała. To dobrze. Mam jednak wrażenie, że nie napisała do autorów listu, tylko do swoich wyborców. Czytamy w odpowiedzi tę samą propagandę, z którą obcujemy na co dzień w Polsce: że są źle poinformowani, że PiS ma demokratyczny mandat i że nie powinni ingerować w suwerenne decyzje polskiego rządu. Zabrakło mi jedynie pytania dlaczego nie protestowali, gdy PO robiła to samo. Podejrzewam zresztą, że ten sam list Premier Szydło ma przetłumaczony na kilka innych języków… Zacznijmy zatem od tego, że wiele rzeczy można zarzucić politykom amerykańskim, ale na pewno nie to, że nie odrabiają lekcji zanim wypowiedzą się na jakiś temat. Sam się o tym przekonałem, gdy w zeszłym tygodniu rozmawiałem z Panią Victorią Nuland. Sugerowanie amerykańskim politykom, że są źle poinformowani jest nie tylko aroganckie. Jest głupie. W odpowiedzi Premier Szydło czytamy sugestię, że list senatorów jest ingerencją w wewnętrzne sprawy Polski. Tak, Pani Premier, jest to ingerencja w wewnętrzne sprawy Polski. Warto zatem zadać sobie pytanie dlaczego Amerykanie decydują się na tak wyjątkowe posunięcie? W związku z toczącym się już hybrydowym konfliktem z Rosją i sugestiami płynącymi z tamtej strony o odradzającej się zimnej wojnie, to czy Europa jest w stanie podejmować wspólne i spójne działania jest sprawą priorytetową. Polska, która osłabia Unię Europejską i pogarsza swoje relacje z Niemcami działa nie tylko wbrew własnym interesom, ale także na szkodę NATO i Stanów Zjednoczonych. Może to budzić radość tylko w jednym miejscu. W Rosji. I o ile tam wydarzenia w Polsce są przyjmowane z niekłamanym zadowoleniem, o tyle w Stanach – z niepokojem i konsternacją. Bo nagle kraj, którego zdanie liczyło się w sprawach Rosji i Wschodu, kraj który był współautorem Partnerstwa Wschodniego, w końcu kraj, który jest wzorowym przykładem transformacji od autorytaryzmu do demokracji i potwierdza sukces polityki amerykańskiej w tej części Europy - sam staje się krajem „specjalnej troski”. USA nie mogą sobie pozwolić, aby na wschodniej flance NATO był kraj, który może się stoczyć w miękki autorytaryzm i jest skonfliktowany z częścią sojuszników. Nie rozmawiajmy teraz o wzmacnianiu wschodniej flanki poprzez wyimaginowane amerykańskie bazy w Polsce. Rozmawiajmy o tym, co zrobić, żeby nasi sojusznicy odzyskali do nas zaufanie. I nie dziwmy się, gdy nasi przyjaciele są zaniepokojeni. W szczególności, że niepokoi się John McCain, który spędził 5 lat w więzieniu komunistycznego Wietnamu i bardzo dobrze rozumie, czym jest Zimna Wojna. natemat.pl
Stargard (83.11.77...) 16-02-2016 20:03
456.
        Słuchaj matole dzisiaj wpadła teczka twojego kolegi BOLKA ,którą skonfiskowano żonie Kiszczaka.Następni twoi kolesie czekają w kolejce ciekawe którzy to będą.
obiektywny (81.190.35...) 16-02-2016 22:45
457.
        Oto kabaret lizusostwa połączony z chamstwem i niekompetencją. Osoba która w poprzednim razem wypowiadała się na temat prawa. Tymczasem każda obelga akolitów Prezesa to jest dla normalnego człowieka komplement. Nie ma takiego słowa, którym on i jego propagandziści mogliby mnie obrazić. Teraz kupili sobie lud za jego własne pieniądze. To jest majstersztyk, bo gamonie się jeszcze z tego cieszą i krzyczą, że to jest "dobra zmiana". Natomiast pRezydent podpisuje już nawet papier toaletowy i kota, którego prezes daje mu do potrzymania. Jeśli tego nie rozumiesz to daj sobie spokój i bo i tak nie zrozumiesz. Bowiem takie masz jak to mówią "geny". Poczytaj coś łatwiejszego albo nie czytaj, lepiej coś pooglądaj. Na przykład zdjęcia pani Premier lub Prezesa.
rozsądny (89.229.100...) 17-02-2016 18:18
458.
        Mocne słowa b. doradcy Lecha Kaczyńskiego. Przejechał się po PiS!... -Rezygnacja Ryszarda Bugaja z uczestnictwa w prezydenckiej Narodowej Radzie Rozwoju to silny cios dla Andrzeja Dudy. W wywiadzie dla "Polityki" ekonomista, działacz opozycji w PRL i były doradca Lecha Kaczyńskiego wyjawia powody swojej decyzji i nie zostawia na PiS suchej nitki! Padają naprawdę mocne słowa! Jak ujawnia prof. Ryszard Bugaj w "Polityce", decydującym czynnikiem, który sprawił, że zdecydował się na taki krok była sprawa mediów. - To, co wyrabiają w "Wiadomościach", jest tak prymitywne, że nie da się wytrzymać - oburza się. - Gdy słucham w "Wiadomościach" TVP 20-minutowej rozmowy z Marianem Kowalskim i wyobrażam sobie, że mógłbym być do tego dolepiony, to umacniam się w przekonaniu, że trzeba uważać - dodaje. Zdaniem znanego ekonomisty, szef TVP Jacek Kurski to "dyspozycyjny chuligan polityczny". O innych nominacjach PiS też nie ma najlepszego zdania. Ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę prof. Bugaj postrzega jako karierowicza. O szefie MON Antonim Macierewiczu mówi, że to "trochę szaleniec, ale pryncypialny". "Straszną przykrość" sprawiło byłemu doradcy Lecha Kaczyńskiego to, że Grzegorz Bierecki,szef SKOK został senatorem PiS. - To promowanie niedopuszczalnych wzorców osobowych! - grzmi. Gdy Jacek Żakowski trafnie zauważa, że przystępując do NRR, prof. Bugaj już wiedział, że Bierecki będzie senatorem PiS odpowiada: - Ale mi do głowy nie przyszło, że go pchną na szefa komisji gospodarczej w Senacie. To był szok. Prof. Bugaj tłumaczy, że wstępując do Rady liczył, że będzie w otwarty sposób podejmowała najważniejsze kwestie, niestety tak się nie działo. - Mieliśmy się zająć Trybunałem Konstytucyjnym. Sam prezydent powiedział to publicznie. Ale PiS rach-ciach i ustawa została uchwalona, a prezydent ją od razu podpisał - mówi. - Jesteśmy w fazie głębokiej falandyzacji prawa, czyli łamania wielu dobrych standardów. Oni mają rację, powtarzając, że ich poprzednicy też łamali standardy, ale ja na PO nie głosowałem. I z obecną polityką rządu też nie chcę być kojarzony - podkreśla prof. Ryszard Bugaj. - Zacząłem się zastanawiać, czy będąc w NRR, mogę coś pożytecznego zrobić, czy powinienem się zachować pryncypialnie. Dlatego hamletyzowałem - mówi o swoich dylematach. Zastrzega jednocześnie, że nie porównuje czasów obecnych i PRL, choć jest to "dylemat historyczny". Dodaje, że do rady przy premierze Donaldzie Tusku, by nie przystąpił. - Pod koniec swoich rządów PO parę dobrych rzeczy po cichu zrobiła. Ale zasad nie było. A w PiS jakieś zasady widziałem. Tylko nie jestem pewien, czy są do nich przywiązani. No i te metody - stwierdza. Zdaniem ekonomisty najgorsze jest to, że "nieodpowiedzialna socjalna retoryka PiS i ich polityczne wybryki" mogą znów otworzyć drogę do władzy neoliberałom. - Boję się włoskiego schematu. Po grzechach rządów chadecko-socjalistycznych przychodzi Berlusconi. Podglebie już jest - wieszczy prof. Bugaj. fakt.pl
Stargard (83.11.242...) 17-02-2016 18:37
459.
        Ad."obiektywny matole słuchaj" W grudniu 2011 IPN przyznał, że na początku lat osiemdziesiątych SB fabrykowała dokumenty, mające świadczyć o współpracy Lecha Wałęsy z SB, aby skompromitować go przed Komitetem Noblowskim. Podrabiano jego charakter pisma oraz dobierano odpowiednio papier, aby wyglądał na oryginalny... Szanuję Prezydenta Lecha Wałęsę za obalenie komunizmu i dyktatury w Polsce. Kontakty z bezpieką były "grą" do obalenia KOMUNY.
Stargard (83.11.242...) 17-02-2016 20:20
460.
        Wiadomości › Świat Obserwuj11912 Wałęsa w "Die Welt": wstydzę się za prezydenta Dudę... Lech Wałęsa ostro krytykuje prezydenta Andrzeja Dudę. W wywiadzie dla niemieckiej gazety "Die Welt", Wałęsa mówi, że wstydzi się za obecną głowę państwa. -W rozmowie z gazetą były prezydent zarzuca Andrzejowi Dudzie łamanie konstytucji. Jak mówi, prawo można zmieniać, ale tak długo, jak obowiązuje, trzeba go przestrzegać. Wałęsa przekonuje, że Andrzej Duda pracuje na rzecz PiS-u i nie jest wolny. Dodaje, że to niedobry prezydent i że się za niego wstydzi. Pytany przez gazetę, czy przyłączy się do antyrządowych protestów, Lech Wałęsa odpowiada, że jest już zmęczony, ale chyba nie będzie miał wyboru. Jak mówi, nie pozwoli na to, aby rząd niszczył polski dorobek i wystawiał kraj na pośmiewisko. Pytany o swoją wypowiedź na temat wojny domowej w Polsce, Wałęsa ostrzega, że sytuacja może wymknąć się spod kontroli. Jak mówi, konflikt będzie narastał, a potem wystarczy jedna prowokacja, żeby się zaczęło. Wałęsa: jak się nie opamiętamy, to będę musiał jeszcze raz stanąć na czele i poprowadzić ten bój - Dojście do wolności naprawdę nas drogo kosztowało. I krew popłynęła, i straty wielkie. Dlatego jesteśmy zobowiązani szanować tę wolność. A przy takich rocznicach wspominać tych, co zapłacili tę cenę. I przypominać, aby to się już nie powtórzyło. Ja mam doświadczenie i widzę, że to wszystko staje się coraz bardziej niebezpieczne. Gdy się nie opamiętamy, to będę musiał jeszcze raz stanąć na czele i poprowadzić ten bój - mówił ostatnio w Gdańsku Lech Wałęsa. Były prezydent i lider "Solidarności" zabrał głos podczas uroczystości związanych z obchodami 45. rocznicy Grudnia'70. Wałęsa komentując ostatnie zamieszania związane z propozycjami zmian forsowanymi przez PiS, podkreślił, że zmiany w Polsce są potrzebne, ale nie mogą uderzać w podstawy naszej wolności. - Trzeba poprawiać, trzeba trochę potrząsnąć, ale nie za mocno. Dlatego mówiłem, że przez pół roku będę się przyglądał. Jeżeli to będzie niszczyło nasze zdobycze, naszą wolność, to nie mamy wyboru - trzeba będzie rozpisać referendum - mówił dalej. - Oby jednak do tego nie doszło - zastrzegł Wałęsa. (RZ; jsch)
Stargard (83.11.242...) 17-02-2016 20:59
461.
        Dr Migalski: spór o "TW Bolka" wszedł w nową fazę, stając się sporem historycznym ... - Spór o "TW Bolka" wszedł w nową fazę - ze sporu politycznego stał się sporem historycznym. Konflikt ten nie będzie już jednak pogłębiać podziału w Polsce, bo dotarł do samego do dna - ocenił dr Marek Migalski. - Pomimo słabnięcia linii podziału, Polska jest więźniem tego sporu, choć jego temperatura maleje; dla większości Polaków jest to sprawa należąca już absolutnie do przeszłości - stwierdził politolog w rozmowie z Onetem. Wczoraj po południu prokurator Instytutu Pamięci Narodowej, w asyście policji, zabezpieczył w miejscu zamieszkania wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku dokumenty dotyczące "TW Bolka", podlegające przekazaniu do IPN. Sprawa doprowadziła do ponownego nasilenia debaty na temat "TW Bolka" oraz kwestii lustracji i dekomunizacji. Zdaniem dra Marka Migalskiego, w tej sprawie odbija się największy podział w Polsce po 1989 roku. Ale - według jego prognozy - sam spór, choć nierozwiązywalny - z czasem - będzie wypalał się w sensie emocjonalnym i politycznym. - Trwający od ponad 25 lat spór o "TW Bolka" nie będzie pogłębiać podziału, bo konflikt ten dotarł już do samego do dna. Żadne dokumenty nie zmienią ani o jotę opinii żadnego z obozów. Tego sporu nie da się już bardziej pogłębić, ponieważ został on przez nas zinternalizowany - powiedział politolog w rozmowie z Onetem. - Każdy z nas w tej sprawie zajmował stanowisko wielokrotnie - czy to publicznie, czy to prywatnie - ale i tak będziemy trzymać się tych samych ocen dotyczących okresu PRL i jego rozliczenia - dodał Dr Migalski przypomniał, że źródła tego konfliktu sięgają początku lat 90., a jego "gorąca temperatura" doprowadziła do "utrwalenia się" sprawy "TW Bolka". - Dziś żadne argumenty i racjonalna dyskusja nie jest w stanie odspawać nas od naszych stanowisk. Nie znam ludzi, którzy zmieniliby swoją opinię na temat PRL-owskich archiwów, czy gen. Jaruzelskiego, na podstawie nowych dokumentów, jakie wypłynęły ostatnich latach - zaznaczył. W ocenie dra Migalskiego, podział w społeczeństwie na temat "TW Bolka" jest trwały, a Polacy są "więźniami swoich własnych wyborów". - Pomimo słabnięcia linii podziału, Polska jest więźniem tego sporu. W pewnym sensie, podobnie było w przypadku II Rzeczpospolitej, która była w istocie sporem między obozem piłsudczykowskim a endecją. Temperatura sporu o "TW Bolka" jednak maleje, jest w nas coraz mniej emocji - podkreślił. - Ja sam byłem gorącym zwolennikiem dekomunizacji i lustracji, ale dziś, po 25 latach, to jest już dwudziestorzędna kwestia, bo ma mniejszy wpływ na życie społeczne. Takie osoby, jak ja, rozumieją, że sprawa ta została rozwiązana, choć nie do końca pomyślnie, ale to już nie jest istotne politycznie. O ile w latach 90. ujawnienie takich dokumentów mogło doprowadzić do politycznej śmierci danego polityka lub nawet całej formacji, to dzisiaj nie ma to już takiego znaczenia - tłumaczy dr Migalski w rozmowie z Onetem. W opinii politologa, spór o "TW Bolka" w najbliższych latach wytraci swój impet, choć zmieni swoją "naturę". - Spór o "TW Bolka" wszedł w nową fazę - ze sporu politycznego stał się sporem historycznym. Oczywiście, dyskusja na ten temat nadal będzie się toczyć wśród ludzi, którzy się tym interesują, ale dla większości Polaków jest to sprawa należąca już absolutnie do przeszłości - ocenił dr Migalski w rozmowie z Onetem. Przemysław Henzel Dziennikarz Onetu
Stargard (83.11.242...) 17-02-2016 21:07
462.
        *** Jeszcze wyjaśnimy zamach stanu na rząd Jana Olszewskiego w 92 roku.
obiektywny (81.190.35...) 18-02-2016 19:32
463.
        Wałęsę mogą pocałować. Wiemy gdzie... -Kiedyś, ktoś, z całego serca powinien przeprosić Lecha Wałęsę za obrzydliwy seans nienawiści, który mu się od lat funduje. Najlepiej, by ktoś zrobił to w imieniu państwa polskiego. Gdańsk, 1970 rok. Młody robotnik, prosty chłopak ze wsi. Kilka dni wcześniej wojsko i MO strzelają do robotników. Padają zabici, dziesiątki zabitych. SB przesłuchuje młodego robotnika. Ten, podejrzewamy, boi się o swe życie, o swą rodzinę. Ze strachu być może coś podpisuje. Być może potem składa jakieś meldunki. Być może. Z całą pewnością kilka lat później kategorycznie odmawia wszelkiej współpracy z SB. Z całą pewnością potem angażuje się w działalność Wolnych Związków Zawodowych. Z całą pewnością w sierpniu 80 roku jest przywódcą strajku, dzięki któremu rodzi się potężny ruch Solidarność. Z całą pewnością zostaje potem internowany. Z całą pewnością, choć prawie rok jest sam, nie idzie na żadne układy z władzą. Z cała pewnością w 89 roku pokonuje komunistów. Z całą pewnością w 1993 roku doprowadza do wycofania rosyjskich wojsk z Polski. Nie wiem co Lech Wałęsa robił, a czego nie robił na początku lat 70-tych. Nie bardzo mnie to zresztą interesuje. Interesuje mnie to co Wałęsa zrobił dla wolnej Polski. A zrobił więcej niż ktokolwiek inny. Przede wszystkim, doprowadził do wielkiego zwycięstwa bez jednego wystrzału, bez krwawej jatki. Doprowadził więc do chyba największego tryumfu w polskiej historii. Za to należy mu się pomnik. I wdzięczność. A przede wszystkim szacunek. Jeśli nawet zgrzeszył gdzieś po drodze, jeśli nawet popełniał błędy, to mielibyśmy co najwyżej piękną historię dojrzewania młodego człowieka do godności, piękną batalię wyzwalania się przez niego ze strachu, wówczas w Polsce tak wszechobecnego. I tyle. To historia literacka. Bo historia polityczna jest jak wyżej. Trudna, ale zakończona wspaniałym zwycięstwem. Tak już jest, szczególnie w Polsce, że ludzie marni, często tchórze, wystawiają rachunki bohaterom i biorą ich pod obcasy. To smutne, gdy patrzy się na starszego człowieka, któremu nie szczędzi się razów i upokorzeń, zamiast, jeśli już niektórzy nie mogą oddać mu hołdu, po prostu zostawić go w spokoju. Nie interesuje mnie co robił młodziutki Wałęsa. Tak jak nie interesuje mnie czy, jak się teraz sugeruje, współpracownikiem SB był ojciec Jarosława Kaczyńskiego. Mógłbym, w razie potwierdzenia tych informacji, odczuwać niby radość, że duchowy ojciec poszukiwaczy "resortowych dzieci", sam okazał się resortowym dzieckiem. Mógłbym, ale i tak bym nie odczuwał. Oceniam Kaczyńskiego nie po tym co robił jego ojciec, ani nie po tym, co on sam robił 40 lat temu, ale po tym co robi on dziś, gdy ma wielki wpływ na moje, nasze państwo. I Wałęsę też oceniam na podstawie tego co robił, gdy miał wpływ na losy Polski. Wtedy Wałęsa zapisał piękną kartę, dziś Kaczyński zapisuje codziennie karty nieładne. Choć wielu się one podobają. Ich prawo. Próbują zniszczyć Wałęsę. by udowodnić, że III RP była z nieprawego łoża. Była, owszem, dzieckiem kompromisu, ale w swej istocie, była dzieckiem wielkich aspiracji i wielkich nadziei całego narodu. W najtrudniejszych latach uosabiał je Lech Wałęsa. I to on nas poprowadził do wielkiego tryumfu. Nie zmieni tego tysiąc historyków i dwa tysiące propagandystów. Historia była jaka była, a nie taka, jaką piszą dziś ci, którzy chcą nam wbić do głów, że wolna Polska zaczęła się 25 października zeszłego roku. Grają nam teraz ten kabaret, ale kabaret pozostanie kabaretem, historii nie zmieni. Lechowi Wałęsie zaś zawsze będę wdzięczny. Jego miejsce jest wśród największych Polaków w historii. Rozumiem, że wielu ludziom z kompleksami bardzo to się nie podoba. Ale to ich problem. natemat.pl
Stargard (83.11.144...) 18-02-2016 19:41
464.
        Jedno zdanie, które wyjaśnia, dlaczego Kaczyński cieszy się z “upadku” Wałęsy.... – W obliczu niechybnej kompromitacji Wałęsy to Lech Kaczyński stanie się symbolicznym patronem ruchu solidarnościowego – mówił kilka lat temu w wywiadzie dla “Gazety Polskiej” Jarosław Kaczyński. Nie jest tajemnicą, że prezes PiS od lat wojował z Lechem Wałęsą, a jedną z broni prezesa PiS była teza o rzekomej agenturalnej przeszłości lidera “Solidarności”. Teraz, kiedy IPN odnalazło oświadczenie o współpracy z SB, które podpisane jest nazwiskiem Wałęsy, Kaczyński może tryumfować. Dekonstrukcja narodowej ikony, jaką bez wątpienia jest Wałęsa, staje się faktem. Jest jeszcze jeden powód, dla którego Kaczyński cieszy się z tego, co dzieje się wokół byłego prezydenta. Wymowny jest wywiad, jakiego Kaczyński udzielił w 2010 roku “Gazecie Polskiej”. – Trudno będzie z Lecha Wałęsy uczynić jedynego bohatera „Solidarności”. Jestem pewien, iż kolejne książki o panu Wałęsie – a przecież na pewno powstaną – dokonają dalszej dekonstrukcji tej postaci – przewidywał prezes. A dalej wprost stwierdzał: – W obliczu niechybnej kompromitacji Wałęsy to Lech Kaczyński stanie się symbolicznym patronem ruchu solidarnościowego. Teraz tylko czekać, kiedy zacznie się budowanie wizerunku Lecha Kaczyńskiego jako patrona “Solidarności”. natemat.pl
Stargard (83.11.144...) 18-02-2016 19:56
465.
        L. Balcerowicz: na stanowisku prezydenta mamy młodego Kaczyńskiego... - Najbardziej mną wstrząsnęła migawka z wypowiedzi Andrzeja Dudy. Było tam tyle nienawistnej satysfakcji. Cała jego wypowiedź zmierzała do tego, by przez kwity Kiszczaka zdementować najlepsze lata 25-lecia polskiej historii. Na stanowisku prezydenta mamy młodego Kaczyńskiego - skomentował w Radiu Zet nowe doniesienia na temat TW "Bolka", Leszek Balcerowicz. Ekonomista i polityk wypowiadając się w temacie ujawnionych przez żonę gen. Kiszczaka akt IPN, zwrócił uwagę, że "rozsądny człowiek powinien wstrzymać się od sądu, ponieważ nie wiadomo, czy kwity Kiszczaka są prawdziwe, czy nie". Balcerowicz zwrócił uwagę, że jeżeli ujawnione dokumenty potwierdzają współpracę Wałęsy z SB, to pokazuje to tylko, w jak trudnej sytuacji znalazł się późniejszy przywódca "Solidarności". - Nawet jeżeli to jest prawda, to nie zaprzecza wielkiej roli Lecha Wałęsy. To by pokazało, że się potrafił wyrwać. Wałęsa swoimi czynami pokazał, że nie dał się szantażować. Albo nie było podstaw, albo to wytrzymał. To wielkość - mówił Balcerowicz. Były prezes NBP zwrócił również uwagę na niesprawiedliwość w pochopnych ocenach postaci Wałęsy. Jako przykład Balcerowicz podał wypowiedź Prezydenta RP Andrzeja Dudy. - To, co najbardziej mną wstrząsnęło, to migawka z wypowiedzi Andrzeja Dudy. Tam było tyle nienawistnej satysfakcji. Cała jego wypowiedź zmierzała do tego, by przez kwity Kiszczaka zdementować najlepsze lata 25. lecia polskiej historii - cytował Balcerowicz. Przypominał również, że sam osobiście namawiał Polaków, by nie wybierali Dudy na swojego prezydenta. - Ja starałem się w kampanii prezydenckiej przekonać Polaków, by nie wybierali młodego Kaczyńskiego. Na stanowisku prezydenta mamy młodego Kaczyńskiego - ironizował Balcerowicz. Na koniec b. minister finansów zaapelował, by w ocenie sytuacji zwracać uwagę nie tylko na negatywne strony, ale również na fakt, iż Wałęsa w latach 70. znalazł się w niezwykle trudnej sytuacji i nie dał się złamać. - Faktem jest, że Wałęsa będąc w niezwykle trudnej sytuacji, był pod ogromną presją, żeby stanąć na czele marionetkowej Solidarności i tego nie zrobił. To jest fakt - podkreślił Leszek Balcerowicz. onet.pl
Stargard (83.11.90...) 19-02-2016 09:08
466.
        ... obiektywny/a "itelygencja" wciąż szermuje obelgami. Po prostu zdziczenie ludzi i obyczajów. Tak to już jest z prawicowymi oszołomami. Trudno się zresztą temu dziwić, bo inteligencji zawsze im brakowało. Proponuję intensywne popracowanie nad zmianą własnego języka. Prostackie wyrażanie się, świadczy tylko o niskim poziomie otwierającego usta. Skoro spłynął na nas Cud Odnowy więc skąd od razu takie "piekło"...?
rozsądny (89.229.100...) 19-02-2016 11:03
467.
        Marcin Meller o lustracji Wałęsy i TVP: taniej by było, gdyby puścili materiały ze stanu wojennego... Marcin Meller, były redaktor naczelny polskiej edycji "Playboya" na swoim Facebooka umieścił komentarz dotyczący dokumentów z szafy Kiszczaka. Dziennikarz ironizuje, że TVP zachowuje się jak komunistyczny Dziennik Telewizyjny. Meller w swoim wpisie odniósł się przede wszystkim do TVP, które w swoich materiałach mówiło o nieistniejących analizach grafologicznych. Prowadzący program Krzysztof Ziemiec wystosował dzisiaj przeprosiny. Mimo tego Meller na Facebooku kąśliwie przyrównywał Wiadomości do Dziennika Telewizyjnego. Post szybko zyskał popularność, chociaż to nie pierwsza krytyczna wypowiedź Mellera o zmianach po wyborach parlamentarnych. Dziennikarz kilka dni temu pisał: "Oglądam Gowina u Olejnik i z podziwu wyjść nie mogę nad łamańcami intelektualnymi, które wywija by uzasadnić tezę Jarka o stalinowskim ataku na rząd. W tej całej "dobrej zmianie" szczególnie mnie frapuje jak niegłupi ludzie, a czasem całkiem inteligentni, bywa, że o porządnych biografiach (bo tam przecież nie same prokuratory Piotrowicze) potrafią się upokorzyć i upodlić dla wodza z Żoliborza." natemat.pl
Stargard (83.11.90...) 19-02-2016 19:10
468.
        "FAZ": "Brudna kampania" prawicy przeciwko Wałęsie... Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" komentuje w sobotę wysuwane pod adresem Lecha Wałęsy zarzuty o współpracę z SB, oskarżając polską prawicę o "prowadzenie brudnej kampanii" przeciwko byłemu przywódcy Solidarności. Polska prawica robi, co może, aby obrzucić błotem dobre imię swego kraju. Kampania przeciwko Lechowi Wałęsie pokazuje, że nie cofnie się ona przed żadną podłością" - pisze komentator konserwatywnego dziennika Reinhard Veser. "Niezależnie od tego, co podpisał Wałęsa, gdy będąc młodym robotnikiem po zdławionym przemocą strajku w grudniu 1970 roku, wpadł w łapy wydającej się być wtedy wszechmocną komunistycznej służby bezpieczeństwa, swoim późniejszym życiem (charakteryzującym się) wiernością zasadom i politycznym instynktem przyczynił się jak nikt inny do upadku dyktatury" - czytamy w "FAZ". "Zdaniem komentatora skuteczne uderzenie w Wałęsę byłoby w latach 80. "zabójcze dla siły i morale Solidarności". "Władze wiedziały o tym i dlatego próbowały na różne sposoby go kompromitować. Gdyby rzeczywiście miały coś w ręku na Wałęsę, to by to wykorzystały" - pisze Veser. "Jeżeli dziś ktoś na poważnie wysuwa przypuszczenie, że Wałęsa był marionetką służb, to nie mówi nam to nic o przywódcy Solidarności, lecz dużo o charakterze tego, kto coś takiego powiedział" - konkluduje komentator "FAZ". PAP
Stargard (83.11.181...) 20-02-2016 09:17
469.
        Historia, to nie "tak - tak, nie - nie" , to wiele skomplikowanych sytuacji i zdarzeń i nie można nie będąc wtedy w w środku wydarzeń, wydawać autorytatywnych opinii. Cóż mnie mogą obchodzić "zapleśniałe" błędy Wałęsy. Obchodzi mnie co zrobił realnie, że teraz zawdzięczam mu wolność. Zastanawiam się, gdzie byliście byli i co wtedy robili aby teraz żyć w Polsce, z której można podróżować mając tylko dowód osobisty, gdy nie potrzeba poparcia sekretarza POP PZPR aby cokolwiek załatwić, gdzie nie ma kartek żywnościowych i gdy wielu z tych dzisiaj opluwanych było pałowanych przez ZOMO i siedziało w kryminale. Wy dzisiaj nie wiecie, co to strach i taka jest o prawda, ale Prezes bardzo chce, żebyśmy wrócili do tamtych czasów. Dla mnie najważniejsze jest nie tylko to, że wygrał Wałęsa, bowiem wygraliśmy my, Polacy a "ciemny lud" nawet nie zna Konstytucji. Za to zabierając głos, nie mogą się pogodzić z prostym i oczywistym faktem, że w latach 80 byli nikim. Nikt nawet nie raczył zawiadomić takiego dzisiejszego Prezesa o fakcie ,że ogłoszono stan wojenny. To świadczy kim dla opozycji wtedy był ten człowiek, który teraz odstawia jakiś "chocholi taniec" a "zostanie mu się jeno sznur". W czasach gdy odwaga staniała, hieny się rzucają na tych co wiele w historii Polski znaczą. W obecnych czasach proponuję chwilę refleksji z pytaniem, co robiliście wtedy aby dzisiaj osądzać? Ludzie czas na przebudzenie. Wałęsa może i współpracował z SB w latach 70-74 ( może nawet do 76 ) to raczej było ogólnie wiadome. Pytanie jest ważniejsze , co stanowi zawartość 99% kartonów, które wyniósł IPN z domu Kiszczaka. Może 1% było na Wałęsę. Obecnie BEZ znaczenia politycznego już od prawie 20 lat Wałęsa nie ma żadnej władzy. Te teczki były puszczone ewidentnie były puszczone "na przynętę". Zastanawiające jest co tak osłabiło Prezesa, że aż znalazł się w szpitalu i teraz siedzi cicho jak mysz pod miotłą. Stawiam złotówki przeciw dolarom, że faktycznie w materiałach jest jakaś prawdziwa BOMBA na PIS. Przecież generałowa nie zrobiła tego ruchu z IPN sama. Tam obok niej cały czas są jej dzieci kontrolujące wszystko, dobrze wiedzieli co robią. Teraz to IPN ogłosi i PiS-lam upaja się "prawdą" o Wałęsie wydobytej przez IPN. Za chwilę trudno mu będzie ten sam IPN dyskredytować jak się pojawią materiały na PiS-owczyków.
rozsądny (89.229.100...) 20-02-2016 09:52
470.
        FAZ, Balcerowicz czy Meller do dla prawdziwych POlaków żadne autorytety no może dla *** spod znaku Stargard". *** Twarz i oczy mówią wiele o człowieku + słowa które ciągle są negatywne. Żyjąc w takim świecie nienawiści nieuniknione jest, przesiąkniecie w całości. *** Żal mi go, bo straci zdrowie żyjąc ciągle w tej nienawiści. Ale chciałem tu Powiedzieć parę słów o niejakim Petrusie. Pan Petru robi chaos wspólnie z PO. Nie macie żadnego pomysłu, Petru powołujesz się na historię a nie znasz jej, strzelasz jak pałą w płot, ośmieszasz się, z Ciebie taki historyk jak z Komorowskiego . Moja 7 letnia wnuczka jak przełączała kanały tv stwierdziła: "temu Panu się nic nie podoba, tylko skacze po telewizji, widocznie tam gdzie nie chcą słuchać to idzie do drugiej a ja nigdzie nie mogę znaleźć bajki, bo gdzie przełączę to widzę tego wstrętnego Pana co mi je zabiera". Schowaj się już Pan w którymś Banku, bo gadasz za ich pieniądze i mówisz głupoty, ten bełkot jest nie do słuchania.. No i ma rację nawet 7 letnie dziecko. A wracając do Wałęsy miał on sporo czasu by swoją naganną przeszłość wyprostować ale to jest ***, kiedy ktoś zrobił mu ogromną krzywdę ,że POwiedział o nim ,że jest najmądrzejszy na świecie a ten *** w to uwierzył i trwa to do dziś. Sam zniszczył cześć dokumentów które mu dostarczył Milczanowski ówczesny szef MSWiA za co też POwinien beknąć, I był pewien ,że nic na jego temat nic nie ma a tu Kiszczak miał u siebie jako swoje zabezpieczenie. Trzeba było oglądać film ówczesnej TV jak przehandlowano okrągły stół w Magdalence widać tam wszystko who is who jak mówią anglicy tzn. kto jest kto. Lub obejrzeć nagranie z nocnej zmiany kiedy wałek walił w gacie i natychmiast obalał rząd Olszewskiego i był gotów POdpisać pakt nawet z Lucyferem. Dobrze pamiętam tamte czasy bo też zakładałem solidarność w swojej ówczesnej firmie jak SB-ki tylko patrzyli by swoich wepchnąć do kreciej roboty. PO za tym ten ogłupiały facet pracował dla SB i brał od nich sowitą kasę na co są mocne dowody.Z tego co wiem są też dowody nie tylko na wałka ale i innych w byłych centralach służb bezpieczeństwa niemiec /Stasi/, Czech no i w Moskwie, jak kiedyś nam je udostępnią to niektórzy będą dopiero głaskać się PO głowie. Tylko skończony głupol może insynuować ,że to robota PiS tak tyko myśli ***
dipsy (89.229.102...) 20-02-2016 12:55
471.
        Pytania A. Walentynowicz do L. Wałęsy z 1995 r. nadal aktualne? Czy b. przywódca "Solidarności" powinien zweryfikować swoje odpowiedzi? We wrześniu 1995 roku, niedługo przed wyborami prezydenckimi, w których Lech Wałęsa ubiegał się o reelekcję, Anna Walentynowicz napisała do niego list. Zadała w nim 17 bardzo niewygodnych pytań, które sugerowały m.in. agenturalność byłego przywódcy "Solidarności". Wałęsa stanowczo zaprzeczał, a autorkę pytań oskarżał o paranoję. W kontekście wydarzeń ostatnich dni wydaje się jednak, że przynajmniej część z nich powinna być zadana ponownie. Otworzyć teczki Otworzyć wszystkie teczki archiwa i szafy Wszystko co było skryte od dziś ma być jawne Uruchomić służby wojsko paragrafy Młodym ludziom powierzyć sprawy stare dawne Niechaj z nowym spojrzeniem Polskę nam budują Infamią zagrażając zbrodniarzom i szujom Niechaj na światło dzienne wywloką sens władzy A sens ten rozłożywszy na czynniki pierwsze Pokażą prostym ludziom jak rządzący-nadzy Zbrodnię czynią nie prozą ale nawet wierszem Jak w opasłych tomiskach opisują zbrodnie Winę zrzucając w stronę w którą im wygodnie Dwa przykłady wymowne i najbardziej znane To śmieć Grzesia Przemyka i księdza Jerzego Śmierci nie zasłużone jednak wykonane Których motyw miał motto; "Dla dobra wspólnego" Aby przed karą chronić największych mafiosów Sanitariusz posłużył za ofiarę losu A ileż dziwnych zgonów ostatnimi laty Wykonano na ludziach godnych sprawiedliwych Którym życie przerwali mordercy-psubraty W trosce by tajna wiedza nie trwała wśród żywych Gdy pod Smoleńskiem runął bastion polskiej wiedzy O katastrofie wyli zdrajcy oraz szpiedzy Dzisiaj w tym teatrzyku różne grają role I sięgają po coraz nowe instrumenty Dziś się w kłamstwie pogubił sam Wałęsa Bolek Który przez lud na zawsze zostanie wyklęty I tak oto małżeństwo kłamstwa oraz pychy Do końca sączyć musi pogardy kielichy Ja przed młodymi ludźmi chylę głowę siwą Bo nie są obciążeni zbrodniami sprzed laty Wierzę że wybudują Polskę sprawiedliwą Na infamię skazując bolkowate szmaty A ja im hymn napiszę od ludu w podzięce Za to że losy Polski wzięli w swoje ręce.
dipsy (89.229.102...) 20-02-2016 13:26
472.
        Timmermans pisze list do Ziobry. Chce wyjaśnień ws. trzech kontrowersyjnych ustaw... -Nie ustaje korespondencyjna dyskusja między wiceszefem Komisji Europejskiej Fransem Timmermansem a ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro. Tym razem holenderski polityk wezwał szefa MS do złożenia wyjaśnień ws. trzech niedawno przyjętych ustaw. Chodzi o kontrowersyjne nowelizacje ustawy medialnej, o służbie cywilnej i o policji. Zwłaszcza ta ostatnia, która daje służbom mundurowym i specjalnym szeroki wachlarz możliwości pozyskiwania i gromadzenia prywatnych danych dotyczących Polaków, budzi w Europie spory niepokój i jest przedmiotem zdecydowanej krytyki. W jej sprawie śledztwo wszczęła też Komisja Wenecka, która wciąż bada też wcześniejszą ustawę przyjętą przez rząd Prawa i Sprawiedliwości - o zmianach w Trybunale Konstytucyjnym. Trybunał był do tej pory głównym tematem korespondencji Timmermansa i Ziobry. Wiceszef KE jeszcze w grudniu wysłał dwa listy do Ziobry i szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego. Pierwszy dotyczył nowelizacji ustawy o TK. Timmermans krytykował w nim przyjęcie tego dokumentu i przypominał, że głównymi wartościami Unii Europejskiej jest poszanowanie prawa (odnosiło się to do niewykonania wyroków TK przez prezydenta RP). Drugi stanowił prośbę o podanie szczegółów nt. nowelizacji ustawy medialnej i tego, jak odnosi się ona do europejskich regulacji dot. pluralizmu mediów. Na początku stycznia Ziobro w ostrym liście odpowiedział Timmermansowi. Krytykował mieszanie się wiceszefa KE do wewnętrznych spraw Polski i punktował (częściowo niezgodnie z prawdą) jego zdaniem błędne wnioski Timmermansa nt. sytuacji politycznej w naszym kraju. „Polska jest suwerennym i demokratycznym krajem, dlatego proszę na przyszłość o zachowanie większej powściągliwości w pouczaniu i upominaniu parlamentu oraz rządu suwerennego, demokratycznego państwa. Nawet jeśli Pan - jako przedstawiciel lewicy - różni się z nami ideowo” - spuentował swój list minister sprawiedliwości. Najnowszy list Timmermansa, wg informacji „Rzeczpospolitej”, mocno zirytował polską stronę. - Pan Timmermans przekroczył swoje kompetencje, prosząc o informacje dotyczące trzech ustaw przyjętych niedawno przez Sejm. Komisja Europejska nie może kontrolować żadnego państwa członkowskiego w ten sposób - twierdzi rządowy informator dziennika. W rządzie premier Szydło Timmermans ma być, zdaniem „Rz”, postrzegany jako największy przeciwnik Polski w UE, którego celem jest zaszkodzenie naszemu państwu. Politycy PiS są też ponoć zmęczeni ciągłym odpowiadaniem na jego listy w kolejnych sprawach. Nad odpowiedzią do Holendra wspólnie pracują już ludzie z ministerstwa sprawiedliwości i resortu spraw zagranicznych. Źródło: „Rzeczpospolita”
Stargard (83.11.181...) 20-02-2016 13:40
473.
        Tak, Lech Wałęsa był tajnym agentem. Ale Watykanu... Narodowo-katolickiej prawicy warto przypomnieć, że jeżeli Lech Wałęsa kogoś w ogóle słuchał, to był to Jan Paweł II -Kiedy spotyka się Wałęsę osobiście, to w oczy rzucają się dwie rzeczy: jego wąsy oraz przypinka Matki Boskiej Częstochowskiej w klapie marynarki. To dwa znaki rozpoznawcze jego osoby, niezmienne od dekad. Paradoksalnie, tym co łączy Wałęsę z jego przeciwnikami w prawicy jest właśnie chodzenie co niedziela do kościoła, kult maryjny, otwarte deklarowanie przywiązania do katolicyzmu. Co prawda Wałęsa chodzi do kościoła w Gdańsku Oliwie, a jego przeciwnicy upodobali sobie głównie Toruń, ale jak rozumiem, tu i tu wizerunek Matki Boskiej jest taki sam. Wałęsa powiedział kiedyś, że boi się jedynie Pana Boga i żony. I rzeczywiście przez lata dał się poznać jako dumy, stanowczy, czasem dyktatorski wódz Solidarności, który zdziwionej Orianie Fallaci, wybitnej włoskiej dziennikarce, wskazał drzwi, mówiąc, że nie ma czasu z nią rozmawiać, bo musi jechać gasić strajk w Jeleniej Górze. Ale to nie cała prawda. Bo jeśli Wałęsa kogoś się na tym świecie bał, to nie byli to esbecy, nie byli to ZOMO-wcy, nie był to też generał Kiszczak, ani ich moskiewscy mocodawcy. Wałęsa czuł ogromny respekt i wielki szacunek wobec osoby Ojca Świętego. Nie raz mówił, że do 1979 roku, do czasu pierwszej pielgrzymki papieża do Polski, było wokół niego tylko kilka, kilkanaście najodważniejszych osób. Dopiero wybór Wojtyły na papieża, jego przyjazd do Polski w 1979 roku, i wypowiedziane do nieprzebranych tłumów słowa: “Niech zstąpi duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi” były wstępem do Sierpnia’80. Słowo papieża stało się ciałem, za sprawą Solidarności pod wodzą Lecha Wałęsy. Nagle okazało się, że odważnych jest 10 milionów, i komunizm zachwiał się w swoich posadach. Wałęsa spotykał się z Janem Pawłem II wielokrotnie. Papieskim długopisem - zabawnym, kolorowym - podpisał Porozumienia Sierpniowe. Później też czerpał siłę duchową, wiarę w zwycięstwo, z tych właśnie spotkań. Papież był dla Wałęsy przewodnikiem duchowym, drogowskazem. To nie esbecja, nie Jaruzelski, Kiszczak, czy pomniejsi agenci, których nazwisk nie warto dziś nawet pamiętać, sterowali przywódcą Solidarności. Nie na ich pasku chodził. Jeśli gdziekolwiek szukał on inspiracji do swojej samoograniczającej się, bezkrwawej rewolucji, to w Watykanie, w spotkaniach z Ojcem Świętym, i w biblijnych słowach “zło dobrem zwyciężaj”. Podobno mieli z Janem Pawłem II nadawać na tych samych falach, rozumieć się bez słów, być może byli nawet przyjaciółmi. Warto, żeby katolicko-narodowa prawica, robiąca w Polsce “dobrą, esbecką zmianę”, wygrzebująca z szaf zmarłych komunistów stare dokumenty, od czasu do czasu zrobiła sobie przerwę w swoim zapale. Rewolucjonistom z PiS przyda się chwila refleksji, wyciszenia, rachunku sumienia i żalu za grzechy. Tak, jak uczył papież Polak. Gdzieś w zaciszu kościoła, choćby pod obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. Modlicie się Panowie do tej samej matki Jezusa, przed którą klęczy Lech Wałęsa. Nie mnie oceniać intencje tych modlitw. Ale jak to powiedział kiedyś ktoś mądry: “po owocach ich czynów poznacie ich” newsweek.pl
Stargard (83.11.181...) 20-02-2016 13:52
474.
        Gen. Gromosław Czempiński: SB preparowała dokumenty TW Bolka... - Cała ta sytuacja przypomina mi trochę Polskę międzywojenną, kiedy braliśmy się za gardło. Bez sensu. Teraz wygląda to wszystko tak samo. Co tam jedność! Są źli Polacy i dobrzy Polacy. To jest bolesne - mówi w rozmowie z "Super Expressem" gen. Gromosław Czempiński, były szef UOP. "Super Express": - Instytut Pamięci Narodowej poinformował, że w mieszkaniu wdowy po Czesławie Kiszczaku znaleziono oryginalne dokumenty w sprawie Lecha Wałęsy. Przy okazji przypomniano informacje, że Urząd Ochrony Państwa miał przygotowywać fałszywe akta, które miały wybielić prezydenta Polski. Za pańskich czasów w UOP. M.in. dokument o rzekomym zerwaniu jego współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa w 1971 roku. Jak pan generał to skomentuje? Gen. Gromosław Czempiński: - Nie wypada mi się na ten temat wypowiadać. Dziś patrzą na nas, na ludzi z wywiadu tak, jak na funkcjonariuszy SB. Muszę przyznać, że patrzę na tę całą sytuację z bólem. Przecież niszczymy dziś człowieka, który dokonał rewolucji w tej części Europy! Ktoś może mi wytknąć, że w obliczu kogoś takiego nie mam prawa komentować takich spraw. - Ale mogły pojawić się fałszywki preparowane przez UOP? - Wszyscy wiemy, że to SB fałszowała dokumenty w sprawie Lecha Wałęsy. Oni robili to na potęgę! Na pewno nie robił tego wywiad. Do tej pory mieliśmy do czynienia z kserokopiami kopii. Co ułatwiało SB fałszowanie dokumentów. - Pańskim zdaniem SB spreparowała dokumenty TW Bolek? - Tak. To jest fakt. W wielu komentarzach pojawiały się takie informacje. Przecież mówili o tym nawet przeciwnicy Wałęsy. Teraz nie wiemy, jak się odnieść do tego, co pokazuje Kiszczak zza grobu. Mnie jest naprawdę bardzo ciężko komentować... Wywiad był naprawdę inną formacją niż to się przedstawia, z daleka od tych wszystkich spraw. - Dlaczego wcześniej służby nie zarekwirowały dokumentów, które posiadało i posiada wielu funkcjonariuszy SB? - Bo o dokumentach mogli tylko wiedzieć szefowie szefów służb, tacy jak generał Kiszczak. Najpierw powinno się wejść do szefów służb. - Pańskim zdaniem dokumenty, te wykraczające poza sprawę TW Bolek, które w nadchodzącym tygodniu ma ujawnić IPN, zmienią polską politykę? - Wie pan, cała ta sytuacja przypomina mi trochę Polskę międzywojenną, kiedy braliśmy się za gardło. Bez sensu. Teraz wygląda to wszystko tak samo. Co tam jedność! Są źli Polacy i dobrzy Polacy. To jest bolesne.
Stargard (83.11.181...) 20-02-2016 14:05
475.
        To musiało się tak skończyć. Konserwator, który nie zgadzał się na pomnik smoleński tam, gdzie chce PiS - stracił pracę... -Rafał Nadolny był od pięciu lat wojewódzkim konserwatorem zabytków na Mazowszu. Właśnie stracił swoją pracę. Być może dlatego, że ostro sprzeciwiał się postawieniu pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej przed Pałacem Prezydenckim. Nadolny niejednokrotnie upierał się, że nie może być mowy o postawieniu pomnika tam, gdzie życzyłaby sobie tego większość osób w PiS-ie. Jako alternatywną lokalizację proponował postawienie monumentu na ulicy Trębackiej, co z kolei bardzo nie podobało się ludziom z obecnie rządzącej opcji. Uzasadnienie, jakie usłyszała opinia publiczna w związku ze zwolnieniem go z pracy jest lakoniczne: – Wojewoda wziął pod uwagę między innymi dotychczasową pracę konserwatora oraz opinie środowisk związanych z ochroną zabytków – oznajmiła rzeczniczka wojewody, Ivetta Biały. Decyzji tej można było się spodziewać. Niedawno minister kultury i dziedzictwa narodowego, Piotr Gliński stwierdził w wywiadzie: – Pomnik stanie przed Pałacem Prezydenckim, prędzej czy później. (...) Władza Rady Dzielnicy Śródmieście nie zgodziła się na pomnik w tym miejscu. Ale jeśli pani Hanna Gronkiewicz-Waltz będzie chciała sobie zbudować swój własny pomnik smoleński, to niech tam buduje. Prezydent stolicy nie powinna używać nierzetelnych argumentów ws. pomnika. Jeden jest taki, że decyduje konserwator. To jest argument niepoważny. (...) Powtarzam, pomnik smoleński stanie przed Pałacem Prezydenckim – powiedział minister. źródło: "Rzeczpospolita"
Stargard (83.11.181...) 20-02-2016 14:24
476.
        Wałęsa: Na płaczącą prośbę podpisałem papiery, ale Pan obiecał, że będą zniszczone... -Lecha Wałęsa opublikował kilka godzin temu kolejny wpis na swoim mikroblogu. Były prezydent zaapelował do wspominanego przez ostatnie dni "człowieka-sprawcy", który ma znać prawdę na temat jego rzekomej współpracy z SB. "Na Pana płaczącą prośbę zgodziłem się, podpisałem podobne papiery, ale Pan pod przysięgą obiecał, że wszystkie te papiery wrócą do mnie, a na pewno będą zniszczone" - napisał Wałęsa. Wpis na mikroblogu Wałęsa zaczyna słowami: "Oczekuję na fizycznych podrabiaczy tej prowokacji. Oczekuję na człowieka, który to umożliwił. Pytanie, czy od początku była to przygotowana prowokacja i ja się na to dałem nabrać, czy jednak prawdą było, że Pan zgubił pieniądze na kupno samochodu i dodatkowo kontrolowano Panu wydawane pieniądze w pracach operacyjnych". Apel do "człowieka-sprawcy"... -"Na Pana płaczącą prośbę zgodziłem się, podpisałem podobne papiery, ale Pan pod przysięgą obiecał, że wszystkie te papiery wrócą do mnie, a na pewno będą zniszczone" - pisze na mikroblogu na portalu Wykop Wałęsa. "Był Pan nie esbekiem a kontrwywiadem. Nie widziałem Pana więcej po tym zdarzeniu, zastąpiono Pana. Myślałem wtedy różnie, że nastąpiła wpadka tego pomysłu i Pana usunięto. Bo jak Pan wie, Pan zdobył moje zaufanie pewnymi Pańskimi zachowaniami, które uznałem wtedy za sympatyzujące z moją walką" - czytamy. Lech Wałęsa kończy najnowszy wpis apelem: "Ja Panu pomogłem i dotrzymałem słowa, jednak dziś Pan musi powiedzieć prawdę. A prawdą jest, że te materiały są podrobione, a oparte na tamtym wytworzonym zdarzeniu". "Ja po pewnym czasie, kiedy wymieniono podobnych do Pana ludzi na esbeków, odmówiłem wszelkich kontaktów. Nigdy więc nie było mojej zgody na tego typu współpracę i nigdy nie doniosłem ustnie i na piśmie na kogokolwiek. Nigdy nie byłem opłacany. Żadnego tekstu nie wykonałem. Miałem wybór: radykalnie walczyć i przegrać albo w rozmowach, na spotkaniach rozpoznać argumenty i jakość przeciwnika i na tej koncepcji dążyć do zmian. Wybrałem taką drogę i na tej drodze doprowadziłem etapami do pełnego sukcesu. A teraz, znając prawdę, róbcie co chcecie" - pisze Wałęsa. "Bardzo zniszczyli moje imię"... -We wcześniejszym wpisie Lecha Wałęsa zwrócił się do byłych pracowników SB. "Panowie, którzy podrabialiście na mnie dokumenty, ja Wam wybaczam i jestem przekonany, że robiliście często to z pobudek patriotycznych dla dobra Polski" - napisał. "Zaryzykowaliśmy, udało się, walka między nami zakończona. Wykorzystajmy razem szansę na podbudowanie Ojczyzny" - zaapelował Wałęsa. "W walce stosowane były nie zawsze czyste metody. Dziś kilku łajdaków, często wcześniej dezerterów, próbuje skorzystać z tych wtedy nieczystych metod walki i uruchamiać je jako prawdziwe i dobre na dzisiejszy inny czas. Proszę Was, nie pozwólmy im na to" - czytamy dalej we wpisie Wałęsy. Dokumenty w domu gen. Kiszczaka... -Wśród dokumentów znalezionych w domu Marii Kiszczak była między innymi teczka pracy Tajnego Współpracownika SB ps. Bolek i odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy z SB podpisane nazwiskiem Lecha Wałęsy. Szef IPN Łukasz Kamiński poinformował, że zgodnie z opinią eksperta-archiwisty dokumenty są oryginalne. Znaleziono wśród nich m.in. odręczne, podpisane pseudonimem "Bolek", pokwitowania odbioru pieniędzy. Akta Wałęsy muszą jeszcze zostać sprawdzone przez grafologa, który będzie mógł dopiero wówczas ostatecznie potwierdzić, czy materiały są autentyczne.interia.pl
Stargard (83.11.181...) 20-02-2016 17:43
477.
        Wierzą, albo chcą że jest gorzej niż w stanie wojennym i wzywają Niemców do interwencji! Odlot na czerskiej trwa w najlepsze! Bartosz Wieliński, dziennikarz "Gazety Wyborczej", w opublikowanym na stronach "Sueddeutsche Zeitung" artykule wzywa Niemców "by nie milczeli wobec tego, co się wyprawia w Polsce". Twierdzi, że Polska "odrzuciła wartości europejskie" i że zagrożona jest demokracja. Tym samym prosi Niemców, aby nie milczeli lecz działali i nie bali się interweniować w sprawie Polski. Inny publicysta związany ze środowiskiem "Wyborczej" - Tomasz Jastrun - twierdzi z kolei, że w Polsce jest obecnie "gorzej niż w stanie wojennym". Czy oni już totalnie odlecieli? To nie tylko zdrajcy ale i kolaboranci !!! Następna sprawa Szok! Dziennikarz GW nawołuje żołnierzy WP do wypowiedzenia posłuszeństwa! Przecież to podżeganie do przestępstwa! Paranoja w jakiej znaleźli się pracownicy "Gazety Wyborczej" zdaje się sięgać zenitu. Wojciech Czuchnowski, znany dziennikarz gazety Adama Michnika, namawia żołnierzy Wojska Polskiego do wypowiedzenia posłuszeństwa obecnym władzom państwowym Rzeczpospolitej. Na swoim blogu napisał m.in.: "Sprzeciw wobec rozkazów wydawanych przez Macierewicza i jego ludzi jest obowiązkiem przyzwoitego Polaka i żołnierza". Moim zdaniem mamy do czynienia z jawnym podżeganiem do popełnienia przestępstwa. Trzeba takie rzeczy natychmiast ukrócić a winni POwinni zostać ukarani. Pamiętajmy! To politycy z Niemiec, PO i Nowoczesnej zachęcali UE do interwencji przeciwko Polsce. Jak widać - dla obrony kasy i wpływów są zdolni do wielu rzeczy... Fobia Niemców oraz paniczny strach okrągłostołowej ekipy o własne, polityczne interesy spowodowały, że Komisja Europejska podjęła decyzję o wszczęciu przeciwko Polsce procedury "ochrony państwa prawnego w UE". Sprzyjający takiemu rozwiązaniu Donald Tusk i Elżbieta Bieńkowska z PO skutecznie zohydzili wczoraj Polakom unijną ideę "jednej Europy". Obstawiam, że nastroje anty-UE po tej hucpie znacząco wzrosną, a wizerunkowe straty dla Brukseli będą w naszym kraju prawdopodobnie nie do odrobienia.  Donald Tusk, od kiedy trafił do Brukseli, był raczej powściągliwy jeśli chodzi o sprawy krajowe. Unikał wygłaszania opinii czy wypowiadania się na temat polityki rządu Beaty Szydło. Wszystko jednak do czasu. - "Mam nadzieję, że wasze słowa i wasze działania pomogą złagodzić zachowanie partii Kaczyńskiego" - takimi słowami były przewodniczący Platformy Europejskiej zwrócił się do grupy europosłów. Osobiście nie mam wątpliwości co do jego intencji. Tusk, jako przedstawiciel (i do niedawna jeszcze formalny lider) poprzedniej ekipy rządowej oraz pełnomocnik okrągłostołowego establishmentu III RP, zaczął panicznie bać się konsekwencji utraty wpływów swojej formacji na bieżące wydarzenia w Polsce. Po wyborach z 25 października Platforma dostała od społeczeństwa "czerwoną kartkę". Afery, skandale, oligarchizacja życia czy niekorzystne dla zwykłych obywateli decyzje były przyczyną totalnej porażki. W takich okolicznościach członkowie PO zakombinowali, że przy pomocy UE uda im się zohydzić rząd PiS. Właśnie z tego powodu zaczęli jeździć do Brukseli donosić na swój kraj.  Działania rządu PiS, oprócz interesów okrągłostołowego establishmentu III RP, uderzą także w żywotne interesy zachodnich firm i korporacji, które do tej pory bez skrępowania drenowały kapitał z naszego kraju. Zapowiadane nowe podatki (bankowy oraz od sklepów wielkopowierzchniowych) najmocniej odczują niemieckie banki oraz sieci handlowe. Nie dziwię się zatem, że opanowana przez Niemców Unia Europejska postanowiła interweniować. Rzecz bowiem nie dotyczy sprawy Trybunału Konstytucyjnego czy ustawy medialnej. Rzecz dotyczy kwestii czysto finansowych i interesów jakie niemieckie firmy mają w Polsce, a które obecnie częściowo są zagrożone. I to jest prawdziwy powód interwencji Komisji Europejskiej przeciwko naszemu krajowi.
dipsy (89.229.100...) 21-02-2016 11:11
478.
        Byłem, jestem, będę Wałęsistą... -Po ludzku jest mi bardzo przykro, że kolejny raz biedni nienawistnicy próbują zaszczuć wielkiego bohatera naszej wolności i wielkiego Polaka, Lecha Wałęsę. Ale w tej ponurej zaszczuwająco - zniesławiająco - oszczerczej kampanii widzę też element bardzo pozytywny. Miliony Polaków chyba wyraźnie już widzą o co w tej grze idzie. Nie tylko idzie w niej o zniszczenie Wałęsy. Idzie w niej o to, o co idzie każdej autorytarnej władzy - o przepisanie historii tak, by służyła jej interesom. ADVERTISEMENT Na początek przyznam otwarcie. Zawsze byłem Wałęsistą. W sierpniu 1980 roku, gdy miałem 14 lat, usłyszałem w Wolnej Europie o robotniku z Gdańska, który stanął na czele strajku. Pamiętam deszczową niedzielę 31 sierpnia 1980 roku, gdy Telewizja Polska pokazała na żywo relację z podpisania Porozumień Gdańskich. Może był to pierwszy i jedyny moment, gdy Wałęsa nie do końca mi się spodobał. Ten różaniec na szyi, ta Matka Boska w klapie, ten gigantyczny długopis z papieżem, jak z jakiegoś odpustu, ta stylistyka jakoś do mnie nie przemawiała, niezależnie od tego, że - jak wszyscy, papieża Wojtyłę uwielbiałem. No tak, ale Wojtyła w długopisie? Potem już jednak Wałęsistą byłem totalnym. Gdy zbudował, razem z innymi wspaniałymi ludźmi, wielką Solidarność. Gdy internowany i prawie przez rok samotny, nie dał się złamać. Gdy dostał nagrodę Nobla. Gdy zmiażdżył lidera OPZZ Miodowicza w telewizyjnej debacie. Gdy poprowadził "drużynę Wałęsy" do tryumfu 4 czerwca 1989 roku. Także wtedy, gdy startował w wyborach prezydenckich. Różnie kręcą się ludzkie ścieżki. W Wiadomościach TVP, w 1990 roku, prawie wszyscy kibicowali Tadeuszowi Mazowieckiemu. Zwolenników Wałęsy, jeśli dobrze pamiętam, było dwóch. Wojciech Reszczyński i ja. W tamtej batalii byłem po stronie Wałęsy i Kaczyńskiego, a nie po stronie Mazowieckiego, Bronisława Geremka, Adama Michnika i wielu innych, których skądinąd, bardzo głęboko szanowałem. Uważałem, że to Wałęsa ma rację, że komitety obywatelskie nie mają sensu, że w demokracji potrzebne są partie, niezbędna jest ich rywalizacja. Podział był więc naturalny i potrzebny. W tamtych czasach na sejmowych korytarzach spotykałem dwóch młodych dziennikarzy z Gdańska, z którymi doskonale się rozumiałem i niemal we wszystkim zgadzałem. Pierwszym był Piotr Semka. Drugim Jacek Kurski. Oni też byli w stu procentach za Wałęsą. Nasze drogi rozeszły się definitywnie w 92 roku. Oni popierali rząd Olszewskiego. Ja uważałem tamtą ekipę za zespół ludzi nieporadnych. Gdy rząd padał, próbował się desperacko bronić odpalając teczki. W łajnie unurzano wtedy wspaniałego człowieka, powstańca warszawskiego, Wiesława Chrzanowskiego. Agenturalną przeszłość przypisano między innymi Lechowi Wałęsie. Już wtedy było jasne - miłośnikom teczek nie o żadną historyczną prawdę szło, ale o zabijanie teczkami politycznych rywali. Jarosław Kaczyński doskonale wiedział, że młody robotnik Wałęsa coś tam kiedyś podpisał. Nie przeszkadzało mu to jednak Wałęsy popierać. Uznał po prostu, że z pomocą Wałęsy pokona środowisko Geremka, Mazowieckiego, Kuronia i Michnika. Gdy okazało się, że Wałęsa nie pozwala ministrowi swej kancelarii, Kaczyńskiemu, zrobić z urzędu prezydenta przyczółku dla tworzenia swej partii, i gdy Wałęsa z kancelarii Kaczyńskiego wyrzucił, ten ostatni uznał, że Wałęsę trzeba zniszczyć. Co czynił przez prawie 25 kolejnych lat. Co czyni do dziś. Jarosław Kaczyński pił wino z radości, gdy w 95-tym roku Aleksander Kwaśniewski Wałęsę pokonał. Ja byłem załamany. W kolejnych latach uznałem Kwaśniewskiego za dobrego prezydenta, ale nie mieściło mi się w głowie, że postkomunista pokonał lidera Solidarności, człowieka, który Polskę doprowadził do wolności. Niezależnie od tego, że prezydentura Lecha Wałęsy w wielu punktach mi się nie podobała. Dziś to wszystko są jednak didaskalia. Kaczyński i PiS-owscy propagandyści chcą zniszczyć Lecha Wałesę nie tylko ze względu na radość jaką im to sprawia. Chcą napisać od nowa historię Polski. Jeśli Wałęsa był zdrajcą, jeśli był "dzieckiem Kiszczaka", to Polska zrodzona w 89-tym roku, nie była wolną Polską. Jeśli tak, to była kolejną odsłoną komuny. Albo postkomuny. Jeśli tak, to "ojczyznę wolną racz nam wrócić panie", wolną Polskę mamy od 25 października zeszłego roku. I o ten prymitywny, bolszewicki w swej istocie zamiar napisania historii od nowa, w całej operacji niszczenia Wałęsy idzie. Z całego serca przeciw tej ordynarnej manipulacji protestuję. Wolna Polska zaczęła się w roku 89-tym. Oczywiście niedoskonała. A która Polska była doskonała? Oczywiście Polska potykająca się i popełniająca liczne błędy. Ale bezdyskusyjnie Polska nasza, Polska Polaków. W przeciwieństwie do Kaczyńskiego, który lubi schematy czarno - białe, nie uważam, że 25 października Polska się skończyła. Państwo budowane przez Kaczyńskiego bardzo mi się nie podoba. Staram się z działaniami Kaczyńskiego polemizować, czasem, na miarę możliwości, jego działania zwalczać. Ale nie będę jęczał po kościołach "ojczyznę wolną, racz nam wrócić Panie", bo to wciąż nasza Polska, Polska Polaków, nasze państwo. Lech Wałęsa został moim bohaterem, gdy miałem lat 14. Karol Wojtyła, gdy miałem lat 12. W wielu kwestiach mogłem polemizować z oboma wielkimi Polakami, ale do śmierci będę im wdzięczny, bo zawdzięczamy im lepszą Polskę, niż mieli nasi ojcowie, dziadowie, pradziadowie i praprapra...... Te dwie postacie są dla mnie niezmiennie najważniejsze. I cieszę się, że moje córki, którym tyle razu o obu wielkich Polakach opowiadałem, o obu myślą z olbrzymim szacunkiem. Nikt mi, nikt im tego nie odbierze. Nigdy. A teraz pytanie z początku tekstu. Dlaczego widzę pozytywy w ohydnej akcji wymierzonej w Lecha Wałęsę? Bo wiem, że miliony Polaków nie dadzą sobie odebrać naszej wspaniałej historii. Nie dadzą sobie wmówić, że białe jest czarne, a czarne białe. Nie przyjmą, że Polska stała się Polską, gdy zamieniła się w piaskownicę Kaczyńskiego. Lech Wałęsa to nasz wielki bohater. Proponuje więc, by nie złorzeczyć na to co się dzieje, ale by poświecić parę chwil, by dzieciom i wnukom jeszcze raz opowiedzieć o Solidarności, o narodzie, który naprawdę wstał wtedy z kolan, o wspaniałych ludziach, którzy tak wiele ryzykowali, a mówię o dziesiątkach tysięcy ludzi, byśmy teraz mogli, jak to bywa w demokracji, absolutnie się ze sobą nie zgadzać i jasno o tym mówić. To nasza przeszłość, to nasza historia, to kwestia naszej godności i narodowej dumy. Nikomu nie uda się przepisać polskiej historii. Te próby są komiczne i żałosne. Wielki Lech Wałęsa. Wielka Solidarność. Wielkie narodowe przebudzenie, którego owocami było odzyskanie wolności i demokracji. To jest być może najpiękniejsza opowieść w długiej, polskiej historii. Mogą pluć, oblewać pomyjami, szarpać za nogawki, miotać się ze złości albo głupiej satysfakcji, że coś znaleźli w szafie głównego SB-eka PRL-u. Jak to powiedział kiedyś Wałęsa - krzyż na drogę, ku chwale ojczyzny. My wiemy swoje. My znamy prawdę. Obronimy polską historię i obronimy jej wielkiego bohatera - Lecha Wałęsę. Tomasz Lis.
Stargard (83.21.49...) 21-02-2016 17:00
479.
        Redystrybucja prestiżu... -Miarą postępującego sparszywienia życia politycznego w Polsce, pod rządami Kaczyńskiego i Dudy, jest to, co się stało wokół sprawy dawnego podpisu Lecha Wałęsy. Rozmaici nieudacznicy, zawistnicy i oszczercy, często finansowani przez najbardziej aferalną sieć para-bankową SKOK, skrzyknęli się, by postarać się dokonać przy tej okazji „redystrybucji prestiżu”. ADVERTISEMENT To, w oczywisty sposób idiotyczne, hasło (prestiż nie jest dystrybuowany ale przyznawany w umysłach osób oceniających), wyszło ze środowiska Karnowskich i Zaremby – czyli PiSowskich propagandystów, opłacanych bezpośrednio przez SKOK-i. Jak wiadomo, redystrybucja może być dokonana na dwa sposoby: można dodać jednym albo ująć innym. A ponieważ nie da się w żaden sposób dodać prestiżu Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego akolitom, robiąc z nich np. historycznych przywódców Solidarności lub wygumkowując Kaczyńskiego z Magdalenki i okrągłego stołu, jedyną metodą redystrybucji jest zgnoić tych, którym Kaczyński zazdrości, których nienawidzi lub których się boi. Tak właśnie należy odczytywać obecną kampanię PiS-owskiej propagandy: „it is as simple as that”, że użyję sformułowania w języku obcym. Rozmaite sabaty i konsylia nienawistników, pochylających się nad smutnym kazusem Lecha Wałęsy, wpisują się właśnie w tę akcję redystrybutorów prestiżu, mających nadzieję, że gnój rzucony na Wałęsę obróci się w admirację dla rzucających. Mylą się, biedaki. To nie jest gra o sumie zerowej. Mogą starać się oświnić bohatera, ale nie zrobią przez to bohaterów z siebie. Jak na to reagować? Wzruszeniem ramion? To za mało, tym bardziej że atakuje się żywego człowieka, nie tak już młodego, mającego przecież jakieś granice odporności na łobuzerstwo. Świętym oburzeniem? To niepotrzebnie przydawałoby godności i powagi inkwizytorom. Najlepiej takimi słowami, jakich użył Władysław Frasyniuk w ostatniej Świątecznej. Wojciech Sadurski natemat pl.
Stargard (83.21.49...) 21-02-2016 17:15
480.
        Ryszard Petru: Czy to nie jest układ PiS z byłą ubecją?... Ryszard Petru - lider Nowoczesnej - uważa, że dokumenty w sprawie Lecha Wałęsy i jego współpracy z bezpieką zostały upublicznione celowo. Polityk nie wierzy, że za ujawnieniem teczek na byłego prezydenta stoi tylko wdowa po Czesławie Kiszczaku. Przywódca Nowoczesnej podaje w wątpliwość, czy Maria Kiszczak sama wpadła na pomysł sprzedania dokumentów Instytutowi Pamięci Narodowej za 90 tysięcy złotych. Podejrzewa, że ujawnienie teczek to jakaś gra, lub wojna osób, które brały udział w negocjacjach przy okrągłym stole. "Nowy układ PiS z byłą ubecją"... -"Mam pytanie, czy to nie jest jakiś nowy układ, na który poszło Prawo i Sprawiedliwość z byłą ubecją" - mówił dziennikarzom. Jego zdaniem PiS-owi zależy, żeby tego typu teczki wypływały w trudnych dla partii sytuacjach. Lider Nowoczesnej odniósł się też do postawy samego Lecha Wałęsy. Były prezydent, po ujawnieniu materiałów z willi Kiszczaka, kilkakrotnie zabierał głos w tej sprawie. Za każdym razem była to inna wersja wydarzeń. W jednym z ostatnich wpisów na blogu były prezydent przyznał, że kontraktował się z funkcjonariuszem podającym się za pracownika kontrwywiadu PRL. Stanowczo jednak zaprzeczył, iż donosił na kogokolwiek i że brał pieniądze od służb. Były prezydent tłumaczy, że złożył podpis, bo chciał pomóc funkcjonariuszowi, który musiał się rozliczyć finansowo ze swoimi pracodawcami. Lech Wałęsa podkreśla przy tym, że nie podejrzewał, iż może być to prowokacja. Według Ryszarda Petru tłumaczenia Lecha Wałęsy są typowe dla tego polityka. "Pamiętajmy, to jest starszy człowiek"... -"Zachowanie jak to u Lecha, czyli tak a jednocześnie nie. Ale pamiętajmy, że to jest starszy człowiek" - powiedział przewodniczący Nowoczesnej. Polityk radził, żeby zanim Lech Wałęsa odniesie się do swojej sprawy, najpierw się zastanowił. Ryszard Petru dodał jednocześnie, że dla niego ważniejszy jest fakt, iż IPN upublicznił dokumenty, których autentyczności nie potwierdzili jeszcze grafolodzy. Określił takie postępowanie jako nieodpowiedzialne. W miniony wtorek pracownicy IPN przejęli w domu wdowy po generale Kiszczaku sześć pakietów archiwaliów. Wśród nich są między innymi dokumenty dotyczące współpracy Lecha Wałęsy na początku lat 70-tych ze Służbą Bezpieczeństwa. W ujawnionych do tej pory materiałach jest między innymi teczka personalna Tajnego Współpracownika o pseudonimie "Bolek" oraz teczka pracy, a w niej pokwitowania pieniędzy otrzymywanych od SB. Jutro Instytut Pamięci Narodowej ma umożliwić zapoznanie się z częścią dokumentów znalezionych w domu Kiszczaka.
Stargard (83.21.49...) 21-02-2016 21:23
481.
        Polska na śmietnik. Jacek Żakowski: bez Wałęsy historia II połowy XX w. się nie domknie... -Wałęsa ma swoje grzeszki i grzechy na sumieniu, ale żaden z nich nie zbliża się nawet do kalibru jego fundamentalnej zasługi, którą było to, że zmienił historię świata. A przynajmniej miał w tej zmianie kapitalny udział, jakiego może nigdy w historii nie miał żaden inny Polak. Nawet jeżeli Polacy i jego odetną od siebie murem wydumanej obcości i wyrzucą go z innymi na śmietnik, świat go sobie z tego śmietnika weźmie. Bo bez niego historia II połowy XX w. się nie domknie. Podobnie jak nie domknie się bez Polski, nawet jeżeli Polacy wyrzucą cały swój kraj na śmietnik - pisze Jacek Żakowski dla Wirtualnej Polski. "Osoba, która myśli tylko o tworzeniu murów, gdziekolwiek mogą powstać, a nie o budowaniu mostów, nie jest chrześcijaninem" - powiedział papież Franciszek, krytykując Donalda Trumpa za pomysł postawienia muru na granicy Stanów Zjednoczonych z Meksykiem. Warto sobie to hasło wytatuować na naszym, polskim, czole. Bo im głośniej słychać zewsząd przywoływanie chrześcijańskich wartości, chrześcijańskiej tożsamości, chrześcijańskiej tradycji, tym więcej dokoła nas i między nami murów lub żądań, by one powstały. Pod pozorem chrześcijaństwa szerzy się w Polsce pogaństwo. Czyli okrucieństwo, brutalność i mściwość. Polskie mury rosną błyskawicznie. Dzielą Polskę na dobrą i niedobrą, Polaków na słusznych i niesłusznych. Jedyne kryterium tego, po której stronie muru się ląduje, jest to, czy jest się swoim czy obcym. Sześćdziesięciu dziennikarzy wyrzuconych, pozbawionych programów lub zmuszonych do odejścia z TVP i Polskiego Radia doliczyło się już Towarzystwo Dziennikarskie. Nikt nie liczył najróżniejszego szczebla urzędników PR i TV, którzy razem z dziennikarzami wylądowali po złej stronie muru. Tak błyskawicznej czystki, na aż taką skalę, państwowe media nie widziały od stanu wojennego, czyli od 35 lat. Można powiedzieć, że teraz dopiero widać, jak dramatycznym błędem była akcja masowego pozbawienia dziennikarzy tych mediów pewności zatrudnienia przeprowadzona przez poprzedni zarząd. TVP Brauna zaczęła traktować dziennikarzy jak meble czy rekwizyty, które się wynajmuje, kiedy są potrzebne w scenografii studia, a TVP Kurskiego uznała, że są to stare meble i je wyrzuciła na śmietnik. Skutek jest taki, że w pozornie cywilizowanym kraju, w którym formalnie istnieje prawo pracy i teoretycznie niezależność mediów jest na różne sposoby chroniona, dziesiątki dziennikarzy z dnia na dzień, na podstawie arbitralnych decyzji, zapłaciło - za swoje poglądy lub domniemane poglądy - nie tylko utratą źródła utrzymania, ale też de facto - prawa wykonywania zawodu. Dobra zmiana, która szczyci się swoją chrześcijańską twarzą, nawet nie próbowała przerzucania mostów. Działała z okrucieństwem całkiem barbarzyńskim. Można pomyśleć, że media państwowe to jakieś sanktuarium nowej, PiS-owskiej, władzy (chociaż powinno to być sanktuarium społecznej spójności oraz budowania państwowego konsensu) i że wobec tego są przez tę większość sejmową traktowane szczególnie. Ale to nieprawda. Podobnie postąpiono z urzędnikami rozdającymi unijne dotacje. Nowy mur podzielił ich na swoich i obcych. Znający się na pracy, należący do złej strony muru, zostali z bezwzględnym okrucieństwem wyrzuceni na śmietnik. Miejsca po lepszej stronie zajęli ludzie nowej władzy, którzy sobie z tą robotą nie radzą, bo dopiero muszą się jej nauczyć. Ale już zasiedli w wygodnych fotelach i w nich pozostaną, chociaż z tego powodu rolnicze dopłaty będą ciurkały przez wiele miesięcy, a rolnicy muszą brać bankowe kredyty, żeby się przygotować do nadchodzącej wiosny. Taki sam mur zobaczyliśmy w policji, kiedy jej nowy komendant musiał odejść po rewelacjach łódzkiej prokuratury i wszyscy się dowiedzieli, że przez parę tygodni zdążył wymienić praktycznie wszystkich swoich bezpośrednich podwładnych, z dyrektorami biur i komendantami wojewódzkimi na czele. Statystycznie (podobnie jak w przypadku urzędników rolnych) nie jest prawdopodobne, by wszyscy ci komendanci oraz dyrektorzy byli kompletnie do luftu. Ale byli ludźmi ze złej strony muru. Nic więcej ich nie łączyło i tylko z tego powodu trafili na śmietnik. Nie wiadomo, jaki będzie to miało skutek. Ale z pewnością nie byłby on gorszy, gdyby wymiana ludzi miała jakieś merytoryczne podstawy. Te mury i śmietniki pojawiły się praktycznie wszędzie, gdzie tylko mogą sięgnąć długie ręce nowej politycznej władzy. A sięgają głęboko. I gdzie tylko sięgną, jednych wyrzucają na śmietnik, a innych wsadzają na ich miejsce. Bezrefleksyjnie i bez zahamowań. Szefową dziecięcego kanału TVP została na przykład żona szefa bodaj najbliżej związanego z nową władzą "tygodnika opinii". Kanał był dobry. Miał sukces. Ale taka operacja nie jest powodem do wstydu. Ani wyrzucanie innych ludzi na śmietnik tylko z tego powodu, że nie należą do dobrej strony muru, ani branie posad, które po nich zostają nie zawstydzą nikogo - bez względu na to, jaka jest proporcja talentów i kompetencji tych, którzy zostają i tych którzy wylatują. Najtrudniej idzie PiS-owi z wyrzuceniem na śmietnik Wałęsy. Bo Lech Wałęsa nie ma wprawdzie z nikim umowy na bycie Wałęsą, ale żeby w roku 2016 być podziwianym na całym świecie Wałęsą, trzeba było być Wałęsą w roku 1989, 1983, 1980, 1979 i w 1970. Kto "spał do południa 13 grudnia", dziś może być guru prezydenta, premiera, sejmowej większości, ale Lechem Wałęsą już za żadne skarby nie będzie. I jego miejsca w historii świata nie zajmie. Bez względu na to, ile pomyj na Wałęsę cały jego obóz wyleje. Wałęsa ma swoje grzeszki i grzechy na sumieniu, ale żaden z nich nie zbliża się nawet do kalibru jego fundamentalnej zasługi, którą było to, że zmienił historię świata. A przynajmniej miał w tej zmianie kapitalny udział, jakiego może nigdy w historii nie miał żaden inny Polak. Nawet jeżeli Polacy i jego odetną od siebie murem wydumanej obcości i wyrzucą go z innymi na śmietnik, świat go sobie z tego śmietnika weźmie. Bo bez niego historia II połowy XX w. się nie domknie. Podobnie jak nie domknie się bez Polski, nawet jeżeli Polacy wyrzucą cały swój kraj na śmietnik. Zmiany są oczywiście potrzebne. Także zmiany kadrowe, zmiany autorytetów i - jak to ujmują agenci PiS-owskiej rewolucji - zmiany w dystrybucji prestiżu. Zwłaszcza, gdy zmienia się władza i nowa władza chce zmienić kierunek marszu. Tak dzieje się wszędzie. Ale to może pomóc albo szkodzić. Na czym polega różnica, można doskonale zobaczyć oglądając obsypany nominacjami do Oskarów "Spotlight", który wciąż grają w kinach. Nowy szef, który obejmuje redakcję "The Boston Globe" nikogo tam nie zwalnia, nikogo nie piętnuje, ale umie wyznaczyć cel nie tylko służący publicznemu dobru, ale też uruchamiający energię i kompetencje nieco oklapłego, zrutynizowanego zespołu. I razem z nim przedziera się przez matnię lokalnego układu, do którego przynajmniej część tego zespołu należy. Na tym z grubsza polega fenomen chrześcijańskiego budowania mostów, o którym mówi Franciszek, że zamiast oddzielać murami ludzi podejrzewanych o zarażenie złem, buduje się mosty, które ożywiają to, co w każdym człowieku dobre. Wyrzucanie części Polski na śmietnik nie jest dobrym pomysłem na dobrą zmianę, ani lepszą przyszłość. Chrześcijaństwo dlatego przez długi czas zwyciężało, że istotna część chrześcijańskich społeczeństw umiała wyeliminować istotną część okrucieństwa. Społeczeństwa, które same siebie na przemian wyrzucają na śmietnik, mogą tylko przegrywać, bo więcej, niż im się wydaje marnują, a mniej, niż im się wydaje, zyskują. Przepraszam, że to powiem, ale chrześcijaństwo - gdy je traktować poważnie - także się opłaca. Tylko trzeba spróbować. Jacek Żakowski dla Wirtualnej Polski
Stargard (83.21.49...) 21-02-2016 21:37
482.
        .Nowoczesna przedstawiła Czarną księgę pierwszych 99 dni rządów PiS ... -Pierwsze 99 dni rządów PiS doprowadziły m.in. do osłabienia instytucji państwa prawa, pogłębienie podziałów społecznych, a także do znaczącego zwiększenia deficytu budżetowego w kolejnych latach - uważają posłowie Nowoczesnej. "To nie była żadna +dobra zmiana+, to był jakiś koszmar" - mówił na niedzielnej konferencji prasowej lider Nowoczesnej Ryszard Petru, prezentując publikację "99 dni - Czarna księga rządów PiS". "Będą nam wmawiać, że my chcemy zabrać 500 zł na dziecko, a to nieprawda, bo sami tych pieniędzy nie mają. Prezes PiS Jarosław Kaczyński doskonale o tym wie, że w latach późniejszych niż rok 2016 finansowania na to nie ma - mówił szef Nowoczesnej. - Będą nam wmawiać, że dla dobra Polaków, będą wszystkich inwigilować, że dla dobra Polaków będą wszystkich podsłuchiwać - to właśnie w ciągu ostatnich 99 dni zrobiono". W jego ocenie bilans pierwszych 99 dni rządu PiS "jest okropny". "To jest czas, kiedy nie tylko gospodarczo, wizerunkowo, ale w ogóle z punktu widzenia systemu Polska jest dużo słabsza. Polska polityka zagraniczna jest prowadzona +na kolanach+, a oni wmawiają nam, że tak nie jest" - mówił Petru. Według niego, w konsekwencji polityki gospodarczej, jaką prowadzi PiS, grozi Polsce wariant grecki. "W Grecji też obiecywali wysokie emerytury, a potem nie byli w stanie tego zrealizować" - powiedział lider Nowoczesnej. W "Czarnej księdze" Nowoczesna pisze, że 99 dni rządu to "ciąg bardzo szybkich i głębokich zmian dotyczących funkcjonowania państwa, w dużej części znacznie przekraczających zapowiedzi składane przez PiS w kampanii wyborczej". "Niezależnie od intencji trzeba wskazać na bardzo poważne konsekwencje, które zmiany te niosą" - podkreślili posłowie Nowoczesnej. Wśród tych konsekwencji wymielili: osłabienie instytucji państwa prawa, silne upolitycznienie państwa, pogłębienie podziałów społecznych, destrukcję służby cywilnej, poważne osłabienie pozycji Polski na arenie międzynarodowej oraz zniszczenie mediów publicznych. Ponadto, ich zdaniem, rządy PiS doprowadziły do osłabienia zaufania obywateli do państwa oraz pomiędzy obywatelami, wprowadziły także język nienawiści do głównego nurtu dyskursu politycznego. Posłowie Nowoczesnej uważają też, że polityka gabinetu premier Beaty Szydło prowadzi do znaczącego zwiększenia deficytu budżetowego w kolejnych latach, co - według nich - "spowolni rozwój gospodarczy Polski". "Odwrócenie wielu z tych efektów rządów Prawa i Sprawiedliwość będzie trudne, pracochłonne i czasochłonne. Wysoka będzie cena, jaką za to zapłacimy. Jako ludzie i jako społeczeństwo" - napisali autorzy dokumentu. źródło:pap
Stargard (83.21.49...) 21-02-2016 22:13
483.
        Oto prawda o stu dniach rządu Beaty Szydło. Zrealizowali tylko 1 z 5 priorytetów. "A i to oszukując"... Wkrótce minie sto dni rządu Beaty Szydło, a to pierwsza okazja do powiedzenia "sprawdzam". Jednak pierwsze wnioski wypadają druzgocąco dla PiS. Wystarczy spojrzeć na grafikę, którą w listopadzie udostępniła... Kancelaria Premiera. Rząd zrealizował tylko jedno z pięciu priorytetowych zadań. – Premier Beata Szydło wygłosiła swoje #expose. Oto priorytety rządu. Podajcie dalej! – czytamy na Facebookowym profilu Kancelarii Premiera. Jednak program, którym chwalił się PiS na początku kadencji okazał się skuteczny wyłącznie pod względem sondaży - partia wciąż cieszy się dużym poparciem. Ale jeśli spojrzeć na tę grafikę, nie ma ku temu podstaw. Grafika, ukazująca niewywiązanie się PiS z obietnic zyskuje popularność na Twitterze. – Nie zrealizowali, bo zgubiła teczkę,szukali i znaleźli u Kiszczaka w szafie ale zastępcza :( – napisała Ligia Krajewska. – Na wesołe "dzień dobry". Obiecywali pięć, zrobili jedno (a i to oszukując) – skomentował zaś Konrad Niklewicz. Swoje podsumowanie 99 dni rządu Beaty Szydło przygotowała .Nowoczesna. Dokument przygotowany przez ludzi Ryszarda Petru jest krótki, ale zarazem bardzo treściwy. Na 37 stronach .Nowoczesna zawarła wszystkie najbardziej kontrowersyjne i negatywne dla Polski działania i decyzje Prawa i Sprawiedliwości. natemat.pl
Stargard (83.20.234...) 22-02-2016 11:40
484.
        "Jarek, pierd... sz, nie było cię tam!"... -Całą "działalność" opozycyjną Jarosława Kaczyńskiego można zamknąć w zaledwie tym jednym zdaniu wypowiedzianym przez Władysława Frasyniuka, który uświadomił wielu Polakom, że prezesa nie było tam, gdzie mówił, że wtedy był. I paradoksalnie sprawa teczek TW "Bolka" nie uszczęśliwiła J. Kaczyńskiego. Te teczki go przygniotły i przygnębiły, ponieważ wróciły wspomnienia, których z tamtych czasów, ten ma niewiele. A my od wielu lat zbieramy tego żniwo. ADVERTISEMENT W pierwszej chwili można było pomyśleć, że sprawa teczek trafiła się PiS, jak ślepej kurze ziarno. Przecież ani minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, czy Mariusz Kamiński - koordynator specsłużb, a tym bardziej tropiący od ćwierć wieku szpiegów Antoni Macierewicz, nie wykazali się na tym polu. I gdyby wdowa po peerelowskim generale Kiszczaku nie zapragnęła zamienić kwitów z domowego pawlacza na złote polskie, to nikt by ich nie wytropił. Niewielu polityków PiS komentuje odnalezienie teczek TW "Bolka". Posłanka Pawłowicz na swoim facebookowym profilu ponagla IPN, że już, natychmiast powinni udostępnić dokumenty. Pisowskie media mają za to o czym informować. A TVP pod rządami Jacka Kurskiego prawie longiem puszcza serial o Bolku. Tak na marginesie na antenę Telewizji Publicznej mają powrócić programy Sonda, Pegaz oraz... Teleranek. Umieszczenie tego ostatniego w ramówce może kosztować Kurskiego stanowisko... Niewątpliwie teczki uderzyły mocno w Lecha Wałęsę. Ale mocne razy zbiera też Jarosław Kaczyński. Solidarnościowa opozycja z czasów PRL, właśnie z Władysławem Frasyniukiem na czele uderzyła w jego czułe punkty. Do tej pory zdarzało się to w rocznice wprowadzenia stanu wojennego. Ale to trwa dwa, góra trzy dni. Jarosław Kaczyński jest zakompleksionym człowiekiem, niewielkiego wzrostu ale z przerośniętym ego i ambicjami. Pewnie, gdyby mógł cofnąć czas, wróciłby do niedzieli 13 grudnia 1981 roku, nastawiłby budzić i coś smagnął białą farbą nocą na jakimś murze. Tymczasem prezes ma świadomość, że dla Służby Bezpieczeństwa nie był przydatny. Kiedy inni byli internowani, on zapisał się na kartach historii, jako ten, który przespał sprawę. O tzw. "ścieżce zdrowia", nie ma się co rozpisywać, ale żeby chociaż raz dostał solidnie zomowską gumą. A tu nic. Nawet ORMO go nie wylegitymowało, a obradom "Okrągłego stołu" przyglądał się z piątego rzędu. Na domiar złego, prezes ma najprawdopodobniej skłonności sadomasochistyczne. Bo kto inny przypomina mu tamte czasy, jak nie poseł Stanisław Piotrowicz – PRL-owski prokurator ścigający podziemną opozycję. Ba! W 2007 roku nawet sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, czyli prezesa PiS, wtedy i dziś. I inni obywatele w szeregach PiS wyjątkowo aktywni oraz zasłużeni w czasach minionych. Teraz to już nawet nie wiadomo, kto stał tam, gdzie kiedyś stało ZOMO. Jedno wiadomo. Jarosława Kaczyńskiego nie było tam, gdzie mówił, że wtedy był. Teraz cięgi zbieramy my, naród, ponieważ Kaczyński chce wykreować się na wodza, wytrawnego stratega. Może zróbmy coś dla prezesa i tym samym dla siebie. Internujmy go na kilka dni, załóżmy mu teczkę. Niech ktoś mu zaświeci lampką w oczy i przesłucha. Dowartościujmy człowieka. Może będzie nam żyło się lepiej, lżej. Sprawa teczek już nic nie zmieni. Nie podniesie sondaży PiS. Nie zabierze też zasług Lechowi Wałęsie. Wielu ludzi stanęło po stronie Lecha, wiele środowisk. Zagraniczne media piszą o ataku przez rządzącą prawicę w Polsce na legendę "Solidarności" i symbol walki o wolność. Błoto z Wałęsy spłynie. Natomiast Jarosław Kaczyński pozostanie sobą. Marzeniem Jarosława Kaczyńskiego jest stanie się drugim Józefem Piłsudskim. Naczelnikiem, wodzem narodu polskiego w XXI wieku. Ale to już nie te czasy, nie ten kaliber i kategoria wagowa. O funkcji prezydenta Świata nie słyszałem, więc tu może być pis pogrzebany. Czy w Jarosławie Kaczyńskim jest w ogóle coś dobrego? Czy jest jedynie kumulacją złości, nienawiści, zgorzkniałości? natemat.pl
Stargard (83.20.234...) 22-02-2016 12:38
485.
        Bolek to jednak bolek !~Oto potwierdzenie ! "Lech Wałęsa uważa, że nowy porządek świata wymaga nowych instytucji. Dlatego były prezydent postuluje, by z Polski i Niemiec uczynić… jedno państwo. – Tak daleko doszliśmy w ramach technicznej modernizacji, że już nie mieścimy się w naszych krajach. Musimy rozszerzyć ekonomiczne, obronne i różne inne struktury, stworzyć z Polski i Niemiec jedno państwo: Europa – powiedział Wałęsa rosyjskiej agencji ITAR-TASS." To rzeczywiście POmysł godny patrioty. Raczej nietrudno sobie wyobrazić zdanie: "widzicie towarzysze, tyle się Lechu kartek na wyrywał, a i tak kwity są. Myślicieli ile mamy podobnych teczek w innych miejscach?" I teraz wraca temat wywiadów i agentury, o którym wspomniałem na wstępie. O ile Wałęsa to pionek, pacynka, ale i symbol, o tyle obecnie sprawująca rządy władza w przypadku wypływu jakiś innych teczek straciłaby najwięcej. Chociaż nie, najwięcej stracilibyśmy my - społeczeństwo. To byłaby totalna destabilizacja państwa! I to w momencie, w którym zbiega się tak wiele niezwykle istotnych spraw i problemów. Zatem, moim zdaniem to "szum informacyjny", który zarazem stanowi oręż i celowość w działaniach nie tylko jednej grupy walczącej o prawdę. Tutaj trwa spektakl wielu aktorów, a Wałęsa jest jedynie widzem i narzędziem. Tak po ludzku powinno mi go być żal, bo lada moment zejdzie na zawał albo do reszty sfiksuje. Co godzina, to nowina. On już tak się zaplątał w swoich wypowiedziach, że stracił nad tym kontrolę. Na zakończenie: nie wydaje się Wam dziwne, jak wiele ważnych wydarzeń kumuluje się w ciągu kilku miesięcy? Światowe Dni Młodzieży, wizyta papieża w Polsce, wielkie manewry NATO w naszym kraju, kryzys migracyjny i wpuszczenie do Polski rzeszy osób niewiadomego pochodzenia. Dodać do tego kilkukrotne wizyty Camerona w Polsce w ciągu ostatniego półtora roku, przy czym wcześniej totalnie olewał takie wizyty? Nie jestem paranoikiem. Ale tyle wydarzeń, łącznie z "aferą teczkową" i ww. to można by obdarzyć dekadę. Obawiam się jednego. Prowokacji pozwalającej na wdrożenie ustawy 1066. Okazja ku temu będzie wyborna, a i odpowiednie siły będą na miejscu. Kiedyś W. Frasyniuk POwiedział w 2016r: "Mali ludzie plują na Wałęsę". Frasyniuk kilka lat wcześniej: "Wałęsa to zgorzkniały człowiek, w 70 proc. ma umysł chłopski"Władysław Frasyniuk bije po oczach z okładki najnowszego numeru "Newsweeka" hasłem "Mali ludzie plują na Wałęsę". Okej. Każdy ma prawo do wyrażenia własnej opinii. Szkoda tylko, że ten sam Frasyniuk jeszcze kilka lat temu twierdził, że Wałęsa to samotny, zgorzkniały człowiek, że jego umysł w 70 proc. jest umysłem chłopskim, a z tym wiążą się takie cechy jak pazerność czy nadmierne przywiązanie do wartości materialnych. Skąd nagle taka wolta w poglądach byłego przewodniczącego Unii Wolności? Establishment III RP potrafił "odbrązawiać bohaterów" (Wyklęci) czy "mierzyć się z historią" (Jedwabne). Dlaczego Bolka będzie jednak bronił do samego końca?Gdyby ktoś mnie zapytał co jest wspólnym mianownikiem dla działań okrągłostołowego establishmentu III RP, to odpowiedziałbym, że tzw. "podwójne standardy". Najlepiej widać to w kwestii polityki historycznej. Środowisko Adama Michnika czy Jerzego Urbana wielokrotnie potrafiło "odbrązawiać bohaterów" (szczególnie Żołnierzy Wyklętych) lub "mierzyć się z historią" (np. Jedwabne). W sprawie TW Bolka nie ustąpią jednak nawet na milimetr. Gra toczy się bowiem gigantyczną kasę i wielkie przywileje . 500 za donosik na kolegę Bohater narodowy . Ja niżej podpisany Wałęsa Lech syn Bolesława i Feliksy urodzony 1943 r. w Popowie .... zobowiązuje się zachować w ścisłej tajemnicy treść przeprowadzonych ze mną rozmów z pracownikiem służby bezpieczeństwa. Jednocześnie zobowiązuje się współpracować ze służbą bezpieczeństwa w wykrywaniu i zwalczaniu wrogów PRL. Informację będę przekazywać na piśmie i będą one polegały na prawdzie. Fakt współpracy ze służbą bezpieczeństwa zobowiązuje się zachować w ścisłej tajemnicy i nie ujawniać nawet przed rodziną. Przekazywane informację będę podpisywał pseudonimem "Bolek". podpis: Lech Wałęsa "Bolek" - ***
dipsy (89.228.244...) 22-02-2016 13:05
486.
        Jest takie przysłowie ;***.A schizofremik st co tam znowu przepisuje.Zacznij *** czytać w końcu polskie gazety,nie polsko języczne.
obiektywny (81.190.36...) 22-02-2016 15:07
487.
        Tak naprawdę dekomunizacja zaczęła się dopiero teraz a nie w 89r.A jak tobie *** o nicku st., *** się to nie podoba to *** do Korei PŁN..
obiektywny (81.190.36...) 22-02-2016 16:12
488.
        Pięć kluczowych obietnic, których nie zrealizuje PiS... -Obniżenie wieku emerytalnego? Nie było twardego zobowiązania. Kwota wolna od podatku? Nie powinna rosnąć gwałtownie. Pomoc frankowiczom? Może zaszkodzić bankom. Kiedy w kampanii parlamentarnej Prawo i Sprawiedliwość było krytykowane za składanie nierealnych obietnic gospodarczych, politycy tej partii oburzali się. Dzisiaj widać, że krytycy mieli rację. Obietnice. W kampanii wyborczej Beata Szydło i Andrzej Duda złożyli ich mnóstwo. Ba, pani premier zapewniała w expose, że wszystkie kluczowe zmiany zostaną przeprowadzone w trakcie pierwszych stu dni pracy rządu. Już wówczas wydawało się to nierealne, bo realizacja większości obiecanych reform mogłaby spokojnie zająć kilka lat. Beata Szydło nie dawała się jednak zbić z tropu. - Po pierwsze, pięćset złotych na dziecko, począwszy od drugiego, a w rodzinach o mniejszych dochodach od pierwszego dziecka. (...) Po drugie –obniżenie wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 pięciu lat dla mężczyzn. Po trzecie – podniesienie do 9 tysięcy złotych kwoty wolnej od podatku. Po czwarte – bezpłatne leki od siedemdziesiątego piątego roku życia. Po piąte – podwyższenie minimalnej stawki godzinowej do dwunastu złotych (...) - przekonywała z sejmowej mównicy wiceprezes PiS. 100 dni pracy rządu upływa z 24 lutego, a ze sztandarowych obietnic PiS w pełni dotrzymana została zaledwie jedna z nich (500 zł na dziecko). Z drugą (darmowe leki dla seniorów) udało się w małej części, natomiast kolejna (12 zł brutto stawki godzinowej) jest w trakcie konsultacji społecznych. Z pozostałych rząd coraz częściej i coraz bardziej stanowczo się wycofuje lub, w najlepszym razie, odkłada je w czasie na bliżej nieokreśloną przyszłość. OBNIŻENIE WIEKU EMERYTALNEGO... Przed wyborami parlamentarnymi (Andrzej Duda): - Nadszedł czas na to, żeby ludzie wybrani w wyborach powszechnych realizowali swoje zobowiązania. (…) Chciałbym, żeby to się stało regułą na przyszłość. Ta ustawa daje prawo do emerytury, ale daje też możliwość kontynuowania kariery zawodowej, jeśli ktoś dokona takiego wyboru – uzasadniał Andrzej Duda złożony w Sejmie niedługo przed wyborami parlamentarnym projekt obniżenia wieku emerytalnego do 60 lat u kobiet i 65 lat u mężczyzn. W kampanii parlamentarnej (Beata Szydło): - Przyjmuję deklaracje, jakie składał pan prezydent Andrzej Duda w swojej kampanii, jako swoje. Mówię, że to, co jest najważniejsze i co zrobimy bez zbędnej zwłoki, natychmiast, to obniżenie wieku emerytalnego (...). Po wyborach (Mateusz Morawiecki): - Od kiedy to będzie, to teraz nie potrafię powiedzieć, ponieważ twardego zobowiązania ze strony rządu nie było. Natomiast rząd na pewno będzie starał się wypełnić obietnice wyborcze – komentował odwlekanie realizacji projektu wicepremier i minister rozwoju. Wcześniej minister finansów Paweł Szałamacha stwierdził, że w budżecie na 2016 r. nie ma pieniędzy na obniżenie wieku emerytalnego. Stan rzeczy: Prezydent Andrzej Duda złożył projekt ustawy dot. obniżenia wieku emerytalnego do 65 lat dla mężczyzn i 60 lat dla kobiet, ale Sejm na razie nie planuje prac nad tym dokumentem. 8 TYS. ZŁ KWOTY WOLNEJ OD PODATKU... -W kampanii prezydenckiej (Andrzej Duda): - Mam taki projekt i zrobię wszystko, by został zrealizowany, żeby stosowna ustawa została uchwalona do 30 listopada tego roku, by już w 2016 ta kwota wolna od podatku mogła wynosić co najmniej 8 tys. zł, po to, aby więcej pieniędzy zostało w kieszeni rodzin. W kampanii parlamentarnej (Beata Szydło): - Przyjmuję deklaracje, jakie składał pan prezydent Andrzej Duda w swojej kampanii, jako swoje. Mówię, że to, co jest najważniejsze i co zrobimy bez zbędnej zwłoki, natychmiast (...) to podniesienie kwoty wolnej od podatku i wreszcie to program dofinansowania dla rodzin: 500 zł na każde dziecko. Po wyborach (Mateusz Morawiecki): - Zakładam, że obietnicę wyborczą pod tytułem „kwota wolna od podatku - podwyższenie kwoty wolnej od podatku” trzeba w mądry sposób fazować. To znaczy w tym roku, moim zdaniem, nie powinniśmy wdrażać takiego gwałtownego podniesienia. W odpowiedzi na pytanie ile może wynieść kwota wolna od podatku. - Może nawet nie 5 tys., może mniej. Należy to bardzo dobrze policzyć. Stan rzeczy: Wysokość kwoty wolnej zakwestionował też Trybunał Konstytucyjny i nakazał zmianę przepisów do końca listopada 2016 roku. Dlaczego? Bo zdaniem TK ustalenie kwoty na poziomie nieco ponad 3 tys. zł powoduje, że opodatkowane są dochody niewystarczające na zapewnienie minimum egzystencji, które wynosi ponad 6,5 tys. zł rocznie. Oznacza to, że państwo może pobierać podatki od ludzi zbyt biednych, by samodzielnie się utrzymać. Mimo wyroku TK na razie ani prezydent, ani rząd nie złożyli projektu ustawy dot. podniesienia kwoty wolnej od podatku. POMOC DLA „FRANKOWICZÓW” W kampanii prezydenckiej (Andrzej Duda): - Uważam, że te kredyty mogłyby być przewalutowane według kursu, po jakim były brane. Będę starał się w tej sprawie interweniować. (...) Prezydent ma olbrzymią legitymację, żeby załatwiać trudne sprawy na poziomie państwowym. W kampanii parlamentarnej (Beata Szydło): - Najważniejsza jest pomoc ludziom, którzy przez nagły wzrost kursu franka mogą wpaść w poważne tarapaty związane ze spłatą kredytów. Są różne warianty. Jednym z nich byłoby umożliwienie kredytobiorcom spłaty rat po kursie franka, obowiązującym w dniu, w którym zaciągali kredyt, innym jest spłata po kursie z dnia poprzedzającego załamanie waluty. - Jesteśmy przygotowani. Od razu po wyborach składamy nasz projekt. Natomiast wcześniej będzie projekt prezydenta Andrzeja Dudy. Mam nadzieję, że zostanie przyjęty. Po wyborach (Mateusz Morawiecki): - Ten projekt prezydencki (chodzi o projekt ustawy o pomocy „frankowiczom” autorstwa Andrzeja Dudy - przyp. red.), gdyby przeszedł - jeżeli prawdą są te pierwotne wyliczenia, które teraz mamy, czyli 40 mld straty czy kwota koło tego - byłby dużym zagrożeniem dla sektora bankowego. Stan rzeczy: Prezydent Andrzej Duda złożył projekt ustawy dot. pomocy „frankowiczom”, ale nic nie wskazuje na to, żeby Sejm zajął się nim w najbliższej przyszłości.
Stargard (83.20.234...) 22-02-2016 17:07
489.
        Sto dni rządu. Łukasz Warzecha: poczynania PiS trudno określić inaczej niż niedołęstwo... Po magicznych "stu dniach" nowego rządu w oczy rzuca się rażący kontrast pomiędzy sprawnością marketingową, jaką PiS wykazał się podczas kampanii - zarówno prezydenckiej, jak i parlamentarnej - a niedołęstwem w okresie po zdobyciu władzy. Poczynania Prawa i Sprawiedliwości trudno określić inaczej niż właśnie niedołęstwo, bo momentami polityka informacyjna rządu wydaje się kompletnie nie istnieć. Pełna lista wpadek i niedociągnięć w tej dziedzinie zajęłaby kilka stron - pisze Łukasz Warzecha dla Wirtualnej Polski. -Oto w chaosie tonie jedna z kluczowych kwestii - podatek handlowy. Nadal nie wiadomo dokładnie, jaki miałby mieć kształt, właściciele sklepów internetowych wciąż nie wiedzą, czy zostaną nim ostatecznie objęci, a pomiędzy członkami rządu - przede wszystkim Mateuszem Morawieckim i Pawłem Szałamachą - odbywa się momentami zaskakujący ping-pong. Bardziej jak pomiędzy przedstawicielem opozycji i rządu, a nie ministrami w tym samym gabinecie. To przykład najnowszy. Takich momentów było jednak znacznie więcej, poczynając od dziś już zapomnianego kampanijnego oszustwa w postaci obietnicy powołania na szefa MON Jarosława Gowina (obietnicy nie dosłownej, ale przecież mającej taki właśnie sens). I rzecz nawet nie w tym, że ta obietnica została złamana, ale w tym, że nie doczekaliśmy się żadnego poważnego uzasadnienia i wyjaśnienia odmiennej decyzji. To samo dotyczyło nominacji na niektóre stanowiska - przede wszystkim w przypadku Bogusława Kowalskiego jako niedoszłego szefa PKP, Mariusza Antoniego Kamińskiego jako szefa Polskiego Holdingu Obronnego czy Wojciecha Jasińskiego jako prezesa PKN Orlen. W sferze polityki kadrowej PiS uznał najwyraźniej, że nikomu niczego nie musi tłumaczyć. Ważne, że poszczególne kandydatury zyskują akceptację na Nowogrodzkiej. Nawet, jeśli potem trzeba się z nich w kiepskich okolicznościach wycofywać. Skutki są wciąż odczuwalne - i ciągnąć się będą bardzo długo - zamieszania wokół Trybunału Konstytucyjnego. Jak już wielokrotnie pisałem, w tej akurat sytuacji największe polityczne koszty przerzucono na prezydenta Andrzeja Dudę. Nocne zaprzysiężenie sędziów powołanych przez PiS - całkowicie zbędne o tej porze i montypythonowskie w formie - będzie się za głową państwa ciągnąć długo. Może nawet do kolejnej kampanii prezydenckiej. A przed rządem może pojawić się kolejne wizerunkowe wyzwanie: jak wytłumaczyć i jak odnieść się do ewentualnie niekorzystnej konkluzji zaprezentowanej przez Komisję Wenecką, zaproszoną przecież do zapoznania się ze sprawą przez sam rząd. W dwóch sprawach, które zajmowały prominentne miejsce w kampanii Andrzeja Dudy, gabinet Beaty Szydło zajmuje stanowisko niejasne, a deklaracje ministrów są, delikatnie mówiąc, pokrętne. Pierwsza to podniesienie kwoty wolnej od podatku. Druga - rozwiązanie problemu kredytów frankowych. Jedną z największych dotąd porażek komunikacyjnych rządu PiS była bez wątpienia sprawa komendanta głównego policji Zbigniewa Maja. Rezygnacja szefa policji po zaledwie trzech miesiącach, bez śladu wiarygodnego wyjaśnienia - już samo to wygląda kiepsko. Gorzej wyglądają próby zrzucania winy za własny fatalny wybór na poprzedników. Najgorzej zaś udawanie przez ministra Mariusza Błaszczaka, że nic się nie stało - bo milczenie w sprawie przyczyn rezygnacji inspektora Maja trudno inaczej interpretować. PiS nie potrafił dobrze sprzedać nawet swojego sztandarowego programu 500 Plus. Zamiast najpóźniej w momencie uchwalenia ustawy wystartować ze specjalnie przygotowanym portalem internetowym, w przejrzysty i jasny sposób tłumaczącym nie tylko podstawowe zagadnienia, ale także pojawiające się wątpliwości i zawiłości, dostaliśmy konferencję prasową, a następnie serię raczej chaotycznych wypowiedzi ministrów i wiceministrów. Usiłowali oni w sposób chwilami mało spójny odpowiadać na pytania takie jak choćby kwestia zbiegu dodatku na dziecko i alimentów. Wisienką na torcie była posłanka Beata Mazurek, doradzająca, aby samotna matka "ustabilizowała swoją sytuację". Powiedzieć o tej wypowiedzi, że był to strzał w stopę, to nie powiedzieć nic. Błędy wskazywać można długo, ale chyba ciekawsze od tej wyliczanki jest pytanie, dlaczego tak się dzieje. Największe znaczenie mogą mieć dwa czynniki. Po pierwsze - groźny dla każdego ugrupowania tryumfalizm. Po drugie - charakterystyczne dla twardego jądra PiS przekonanie, że "prawda się sama obroni" i żadnych środków marketingowych tutaj nie potrzeba. Zresztą niechęć Jarosława Kaczyńskiego do nich jest powszechnie znana. Choć przyznać trzeba, że bywały okresy, gdy lider PiS, jakkolwiek niechętnie, poddawał się takim zabiegom. To jednak nie jest ten moment - Kaczyński nie widzi dzisiaj takiej potrzeby. Tryumfalizm polityków partii rządzącej jest zrozumiały. Przejęcie władzy po ośmiu latach i to w dodatku samodzielnie, niespadające sondaże, głośny entuzjazm twardej części elektoratu, która nie chce żadnych subtelności - chce być jedynie przekonywana, że PiS realizuje słynny program Piłsudskiego, nakreślony w rozmowie z hrabią Skrzyńskim: "Bić k...y i złodziei". Trudno się dziwić, że w takiej sytuacji i takiej atmosferze działacze PiS mogą ulec złudzeniu, że władze mają zagwarantowaną na długie lata. "A jak jeszcze zacznie działać 500 Plus!" - dodają. W twardym jądrze partii istnieje też przekonanie, że dobra komunikacja i marketingowa strategia muszą oznaczać zmiękczanie kursu, dostosowywanie się do nieprzychylnych mediów (a po co, skoro mamy już "nasze"?) i, ogólnie rzecz biorąc, rozmywanie zdecydowanej i twardej polityki. To oczywiście przekonanie fałszywe - umiejętnie sprzedawać opinii publicznej można również działania twarde i bezkompromisowe. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że ten segment działalności PiS sobie całkowicie niemal darował. Również z powodu zdradliwego przekonania, że tych, którym jest potrzebne jakieś "upiększanie" działań PiS, partia nie potrzebuje jako swoich wyborców. Zaiste, trzeba być bardzo rozrzutnym, żeby tak łatwo pozbywać się potencjalnego poparcia. Podczas tweetupu w Kancelarii Premiera ponad miesiąc temu padła deklaracja, że oto następuje nowe komunikacyjne otwarcie. Przedstawiony został nowy rzecznik rządu, mający zająć miejsce Elżbiety Witek. Wyglądało to ładnie. Niestety, w strategii komunikacji nie zmieniło się nic, a faktyczną kontrolę - o ile można to tak w ogóle nazwać - nad polityką informacyjną rządu nadal sprawuje pani Witek, podczas gdy Rafał Bochenek jest właściwie tylko figurantem bez żadnych kompetencji do koordynowania przekazu. Wszystko to może jeszcze przez dłuższy czas nie mieć konsekwencji. Na razie PiS cieszy się gigantycznym - jak się zdaje - kredytem zaufania. Radykalizm niektórych działań wydaje się wręcz przysparzać zwolenników, którzy nie zadają pytań. Błędem byłoby jednak uważać tę sytuację za stałą i niezmienną. O tym, jak fatalne skutki może mieć zaniechanie komunikacji z wyborcami, poza najtwardszym jądrem, PiS mógł się już przekonać w latach 2005-2007. Owszem, czasy są dziś inne i jesteśmy w całkiem innym miejscu politycznej drogi, ale imponderabilia pozostają te same. Władza, która niczego nie tłumaczy, zaczyna być z czasem uznawana za arogancką, choćby była najcnotliwsza i działała jedynie w interesie państwa. Władza, która nie potrafi wypromować własnych osiągnięć, choćby były najbardziej realne, przegrywa. Wydawałoby się, że tę lekcję PiS powinien był już dawno odrobić. A jednak - uczenie się na błędach okazuje się dla polskich polityków wciąż zbyt trudne. Łukasz Warzecha dla Wirtualnej Polski
Stargard (83.11.75...) 23-02-2016 15:02
490.
        Rafał Matyja: to kluczowe narzędzie przywództwa Jarosława Kaczyńskiego [WYWIAD] ... - Jest element gry, w którym Jarosław Kaczyński jest nieprzewidywalny. Ta nieprzewidywalność decyzji personalnych jest jednym z kluczowych narzędzi jego przywództwa - mówi dr hab. Rafał Matyja w trakcie rozmowy z Onetem. Dziś mija pierwsze 100 dni rządu PiS, na czele którego stanęła Beata Szydło. - Możemy już powiedzieć, że PiS przeszacował obietnice wyborcze. Teraz będzie musiał się z części z nich wycofać - ocenia Matyja. Z dr. hab. Rafałem Matyją - publicystą, nauczycielem akademickim i autorem hasła "IV Rzeczpospolita", które postulowało potrzebę reformowania i wzmacniania państwa polskiego, rozmawia Katarzyna Szewczuk. Katarzyna Szewczuk (Onet): 100 dni rządu. Czas na pierwsze podsumowania i pytania, czy Beata Szydło sprawdza się jako premier Polski? Nie rozlicza się premiera przed upływem kilku miesięcy, a sensowna ocena wymaga, by mógł on skonstruować własny budżet, rozstrzygnąć pierwsze konflikty interesów, dokonać pierwszych zmian personalnych. Z drugiej strony obserwujemy ostre tempo zmian, które narzuciła sama pani premier – określając w expose kilka trudnych projektów do realizacji w perspektywie 100 dni. To tempo to zapewne pochodna kampanii wyborczej, w której Beata Szydło pokazywała zgromadzone w teczce gotowe projekty ustaw. Nikt tego PiS nie narzucił, to PiS narzucił tempo oraz tematy sporu. Nie zmienia to faktu, że dopiero po upływie dłuższego czasu będziemy w stanie dokonać właściwej oceny rządu i premierostwa Beaty Szydło. Ile czasu Jarosław Kaczyński da Beacie Szydło, zanim podejmie decyzję, by odwołać ją ze stanowiska? Takie spekulacje rozpoczęły się zaraz po nominacji Beaty Szydło na urząd premiera Polski. Ne namówi mnie pani do tego, bym przewidywał personalne decyzje Prawa i Sprawiedliwości oraz jej prezesa. To jest ten element gry, w którym Jarosław Kaczyński jest nieprzewidywalny. Ta nieprzewidywalność decyzji personalnych jest jednym z kluczowych narzędzi jego przywództwa. Tak, jak zaskoczył wszystkich, powołując na premiera Kazimierza Marcinkiewicza, tak samo zaskakujące było jego odwołanie – mimo ogromnej społecznej popularności tego polityka. A całkiem niedawno – zaskoczeniem było wysunięcie prezydenckiej kandydatury Andrzeja Dudy. Fakt objęcia urzędu premiera i prezydenta przez PiS świadczy o tym, że partia osiągnęła pełnię władzy czy to raczej "złudny posybilizm", który zderzy się z tzw. Polską urzędniczą – często oskarżaną o blokowanie zmian przez kolejne rządy? Prawo i Sprawiedliwość kontroluje w pełni proces legislacyjny. Inne mechanizmy dopiero musi opanować. Już dziś widać, że istotne są nie spory PiS z urzędnikami, ale konflikty interesów czy punktów widzenia resortowych. Widać też, że PiS przeszacował obietnice wyborcze i teraz będzie musiał się z części z nich wycofać. No i mamy na stole od kilku dni wielki projekt wicepremiera Morawieckiego, którego realizacja też nie będzie możliwa jedynie za cenę jednego grosza i jednej kropli krwi, by odwołać się do bliskiego temu politykowi klasyka. Czy pomocnym sposobem na to, by nie polec pod ciężarem obietnic i dokonać faktycznych zmian, jest metoda polityczna równoważenia siły jednego polityka drugim, którą obserwujemy w rządzie PiS? To metoda, którą stosowali niemal wszyscy premierzy. W każdym razie nie pamiętam takiego, który nie lubił tego rodzaju równowagi. W skrajny sposób robił do Donald Tusk, powołując przygotowującego się do objęcia MON Zdrojewskiego na fotel ministra kultury, czy powierzając Cezaremu Grabarczykowi resort infrastruktury zamiast sprawiedliwości. Niemądre jest robienie PiS zarzutów z tego, co należy do natury gry politycznej. Być może pojawia się to jako reakcja na inny przechył – polegający na wierze w to, że PiS może działać tak, jakby w polityce nie działały prawa grawitacji, jakby był partią aniołów realizujących swą misję bez typowych politycznych uwikłań. 100 dni rządu jakby w cieniu IPN i sporu o byłego prezydenta Polski. Udostępniono akta TW "Bolka", jak oceniać w tym kontekście Lecha Wałęsę? Nie ma sensu dziś tworzyć wrażenia, że dokonuje się jakiś przełom w naszej wiedzy o Lechu Wałęsie. Dla mnie przygnębiające było przede wszystkim jego zachowanie jako prezydenta w latach 1990-1995. Wtedy mógł znaleźć dobre wyjście z sytuacji, a nie zajmować się zacieraniem śladów i myleniem tropu. Dziś Wałęsa płaci cenę nie tyle za lata 70., ile za lata swojej prezydentury. onet.pl
Stargard (83.11.75...) 23-02-2016 22:12
491.
        Wybieram przyszłość... -Zawsze gdy do władzy dochodzi prawica Polską zaczynają rządzić teczki. Tak jest i tym razem. Od kilku dni trwa kolejna, ponura afera teczkowa. W związku z tym mam pytania do polityków prawicy: Czy w naszym kraju nie ma większych problemów niż teczki? Jak długo jeszcze zamierzacie tarzać się w tych brudach? Czy czerpiecie radość z upokarzania ludzi? Opamiętajcie się wreszcie, bo większości Polaków nie interesują teczki służb bezpieczeństwa sprzed kilkudziesięciu lat. Dla mieszkańców Polski najważniejsza jest przyszłość i budowaniem tej przyszłości powinni zajmować się politycy. Niestety, dla wielu przedstawicieli prawicy ten sposób myślenia jest bardzo odległy. Ja jednak z pełnym przekonaniem wybieram przyszłość i wierzę, że tych, którzy myślą podobnie jest znacznie więcej niż oszalałych z nienawiści "lustratorów".
Stargard (83.11.75...) 23-02-2016 22:33
492.
        Wybieram Lecha... -Sprawa Bolka zatacza coraz szersze kręgi. Prasa zagraniczna pisze o tym szczegółowo. Polska znów jest na pierwszych stronach gazet na całym świecie. Czy o taki rozgłos chodzi architektom tak zwanej „polityki historycznej”? Niezależnie od tego jak skończy się afera z teczkami Kiszczaka – jedno jest pewne, Polska na niej bardzo dużo straci. ADVERTISEMENT Wizerunek Polaków jako narodu rozmontowującego komunizm, bohaterski zryw robotników przeciw dyktaturze, wielki ogólnonarodowy ruch społeczny, który był początkiem końca istnienia najdłużej funkcjonującemu systemu totalitarnemu we współczesnym świecie… Nasza narodowa legenda właśnie na oczach świata wali się w gruzy. Wałęsa jest dobrem narodowym. Niezależnie od tego, czy i jaka część jego biografii opisana w teczkach komunistycznej bezpieki, okaże się prawdą. Jako najbardziej rozpoznawalny symbol polskiej walki o wolność należy się mu szczególna ochrona. Nie kwestionuję prawa do odkrywania prawdy historycznej. Nie chcę nikomu, w imieniu dobra wizerunku Rzeczpospolitej, zamykać ust. Pomysł ustawy o zniesławieniu narodu polskiego jest mi szczególnie obcy, nawet gdyby miał zastosowanie w przypadku oczerniania naszej narodowej legendy. Myślę jednak, że z prawdą o Lechu Wałęsie trzeba obchodzić się jak z każdym symbolem narodowym - ze szczególną ostrożnością i rozwagą. Publikacje ubeckich teczek bez 100% pewności o ich autentyczności, o tym, że podpisy Lecha nie zostały na dokumentach sfałszowane, uważam za skrajny objaw wandalizmu politycznego. Jak widać nie ma takiej ceny, której nie można zapłacić w doraźnej walce politycznej o polską pamięć. Nagle wartość w postaci dobrego imienia narodu, naszej historii i osiągnięć, zniknęła. Jak widać, polityka historyczna może dotyczyć jedynie poległych bohaterów. Bohaterów żywych można dowolnie oczerniać i szargać ich pamięć i dorobek. Nie ma świętości ani szacunku, gdy chodzi o pisanie historii od nowa. Politycy Prawa i Sprawiedliwości obnażyli całą swoją małość, całą hipokryzję. Andrzej Duda z zakłamanym uśmiechem triumfu, Mateusz Morawiecki przypisując sobie prawo do oceny zasług Lecha Wałęsy, Waszczykowski nazywając go marionetką służb. Mam wrażenie, że wszyscy oni zbyt prędko ogłosili zwycięstwo nad legendą. Brak umiaru może ich wkrótce zgubić. Kto teczkami wojuje, od teczek zginie. Jest parę powodów, dla których Lech może z tej batalii wyjść zwycięsko. Fałszywki czy oryginały... Po pierwsze, może okazać się, że duża część dokumentów jest podrobiona. Swoją drogą wydaje mi się to dość dziwne. Przez tyle lat, gdy reputacja Lecha Wałęsy była najcenniejszym dobrem opozycji wobec reżimu, gdy był symbolem spajającym resztki ruchu w stanie wojennym, gdy był naszą niezłomną nadzieją, bezpieka nie zdecydowała się na wykorzystanie tych materiałów? Byłyby wtedy dla nich po prostu bezcenne. Dziś zastanawiam się, po co prokurowali słynną prowokację – rozmów Lecha z bratem w czasach internowania? Była ona prymitywna, nieudolna i bezsensownie nieskuteczna, tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, jakoby UB była w posiadaniu dokumentów jednoznacznie kompromitujących przywódcę Solidarności. Po co wielka operacja fałszowania dowodów na współpracę z władzami, mająca na celu zapobieżenie przyznania Lechowi pokojowej Nagrody Nobla? Po co podrabiać, gdy ma się oryginały? Jakie miny będą mieli dzisiejsi oskarżyciele, kiedy okaże się, że generał Kiszczak wykonał kolejną, ostatnią tym razem - bo zza grobu, prowokację? Dlaczego prawica wierzy komunistycznym aparatczykom? Po drugie, ja po prostu funkcjonariuszom UB nie wierzę i nigdy nie wierzyłem. Naprawdę dziwi mnie bezkrytyczny stosunek prawicowych polityków, historyków i publicystów do dokumentów i relacji funkcjonariuszy. Rozumiem bałwochwalczy stosunek prawicy do „służb”, ale żeby aż tak nabożnym szacunkiem i estymą darzyć komunistyczną bezpiekę? Przecież była ona elementem na wskroś skorumpowanego, zgniłego niewydolnego systemu. We wszystkich instytucjach kraju dochodziło do takich samych patologii. Fałszowanie planów, ich realizacji, raportów, sprawozdań i wszelkiego typu informacji, było nagminne. Nie wierzę, by SB była od takich praktyk wolna. Funkcjonariusze dostawali plany okresowe, które mieli zrealizować tak, jak dyrektorzy kopalń i wszyscy uwikłani w planowy system zarządzania państwem. Wszyscy, prawie bez wyjątków, plany te w terminie wykonywali, a nawet przekraczali. W przypadku oficera SB fałszowanie statystyk i sprawozdań było szczególnie łatwe. Ich praca była słabo kontrolowana, a wypłaty często nierejestrowane. Teczki TW można było zakładać do woli, zwiększając szansę na awans lub wymarzone wczasy w Bułgarii. Nie rozumiem, powodu, dla którego wyznawcy Prawa i Sprawiedliwości, tak krytyczni dla komunizmu w Polsce, są tak bezkrytyczni dla owoców pracy tajnych służb pracujących na jego usługach. Zapewniam was, były one tak samo skorumpowane, niewydolne, źle zarządzane, niekompetentne i nieprofesjonalne, jak cała reszta tego systemu. Przestańcie je tak nabożnie czcić. Nie ma powodu. Oporne krojenie historii... Po trzecie, efekt propagandowy operacji Bolek jest przeciwny do zamierzonego. Jarosław ze swymi akolitami, chciał napisać historię na nowo. Zniszczyć mit Lecha i Solidarności. Postawić fundament pod nową historię, która zaczęłaby się w zeszłym roku. Historię wyzwolenia z postkomunistycznego jarzma skorumpowanych, nie pisowych elit. Historię ze sobą w roli głównej i bratem - wielkim męczennikiem sprawy. Jak się chce przejść do historii jako wizjoner, naczelnik narodu, sprawca dziejów, a talentu i wizji nie staje, nie pozostaje nic innego, niż skroić historię na nowo. Opluć ją i skarlić do własnych rozmiarów, tak, żeby pasowała do wątłej postury i zawistnego, mściwego charakteru wodza. Otóż ta operacja jakoś nie wychodzi. Materia stawia opór. Krojenie się zacina. Ludzie licznie opowiedzieli się za Lechem. Opowiedzieli się za prawdziwym bohaterem, nawet gdyby okazało się, że był ułomny, popełnił błędy, mało tego, czyny haniebne. Ponieważ nie wszyscy ludzie są tak małego ducha jak kandydat na zbawcę narodu. Ludzie potrafią wybaczyć słabości. Chrześcijańskie wartości, wbrew pozorom, nie są im obce. Potrafią się zachować w oczach wodza nieprzewidywalnie – nie mścić się, nie szukać rewanżu, wybaczyć i docenić. To nie jest żądna zniszczenia autorytetu tłuszcza, która każdego wciągnie w swe bagno. Wiele wskazuje na to, że opinia publiczna opowie się za swoim bohaterem, nawet gdyby miała to być jego historia o zerwaniu z przeszłością, o wyzwoleniu z pułapki własnych błędów. To także piękna historia – historia wielu z nas, historia naszej ojczyzny. Kompromitacja... Po czwarte w końcu, to ostateczna kompromitacja idei polityki historycznej w wydaniu Andrzeja Dudy i innych polityków PiS. Nieudolne próby zamknięcia ust paragrafem wszystkim wytykającym nam, Polakom, liczne przypadki zbrodni na Żydach w czasie II wojny światowej, hucpa z odebraniem profesorowi Grossowi medalu, kult żołnierzy wyklętych – postaci często co najmniej dwuznacznych – to w świetle dominującej wśród prawicowych publicystów interpretacji najnowszych dziejów Polski, oceny naszego najważniejszego bohatera współczesnej historii, szczyt zakłamania. Pudrują oni z uporem godnym lepszej sprawy, wstydliwe często karty z naszej dawnej historii obrzucając błotem współczesny symbol zwycięskiej walki w imię najwyższych ideałów. Z jednej strony mam do wyboru wierzyć Lechowi Wałęsie, bohaterowi mojej młodości, wierzyć w Solidarność, którą jego postać uosabia… Wierzyć w polską, bohaterską historię walki z komunizmem. Z drugiej strony wierzyć ubeckim teczkom, generałom reżimu, politykom Prawa i Sprawiedliwości, generałowi Kiszczakowi, Jarosławowi Kaczyńskiemu i Andrzejowi Dudzie… Wybieram Lecha. Po prostu. Jakub Bierzyński
Stargard (83.11.75...) 23-02-2016 22:48
493.
        Błąd 404. TVP usunęło nieprawomyślną opinię grafologa. Zawrzało w sieci i stronę... przywrócono. -TVP Info reklamuje się hasłem "Wiesz więcej". Jednak wygląda na to, że tym razem telewizja publiczna chce, byśmy wiedzieli mniej. Ze strony internetowej TVP Info zniknął dziś materiał, w którym grafolog wyraża opinię, że podpis Wałęsy mógł być "odwzorowany", czyli podrobiony. Po tej informacji w sieci aż zawrzało. Po jakimś czasie materiał TVP... powrócił na stronę. Informacja o zniknięciu ze strony TVP niewygodnego dla PiS materiału najpierw pojawiła się na Wykopie. I rzeczywiście po kliknięciu na link wyskakuje komunikat o błędzie 404 – "żądana strona nie została znaleziona!". Jednak w internecie nic nie ginie. Oburzeni cenzurą wykopowicze rozpowszechniają screen usuniętej strony. Kluczowy fragment skasowanego materiału głosi: TVP Info fragment usuniętego materiału Gasperaniec obejrzał wstępnie zobowiązanie TW Bolka do współpracy. – Jeżeli chodzi o sam podpis, są tutaj szczególne części które mogą świadczyć o próbie odwzorowania cudzego podpisu. Gdy piszemy zwykłą literę, jest to linia ciągła. Przy próbie odwzorowania ręka jest wolniejsza, również się zatrzymuje i w tym momencie powstają załamania, zgrubienia, i właśnie w tym podpisie są one widoczne – powiedział analizując podpis "Lech Wałęsa" pod dokumentem.Po jakimś czasie materiał o opinii grafologa powrócił na stronę.
Stargard (83.11.75...) 23-02-2016 22:59
494.
        "Zatrważające dane ZUS", na emerytury może zabraknąć nawet 400 mld zł... ZUS wyliczył, że w ciągu pięciu lat na emerytury i renty zabraknie 250 mld zł, a w wersji pesymistycznej - 400 mld. Dziura będzie większa, jeśli PiS obniży wiek emerytalny. "Grozi nam katastrofa" - ostrzega wicepremier Mateusz Morawiecki - To zatrważające dane. Budżet nie będzie w stanie ciągle dokładać do emerytur tak olbrzymich sum. Potrzebna jest reforma, która zatrzyma wyciek pieniędzy - alarmuje Łukasz Wacławik z wydziału zarządzania krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej. "Wyborcza" poznała najnowszą prognozę dla funduszu, z którego wypłacane są emerytury i renty. ZUS na podstawie prognoz Eurostatu o demografii oraz resortu finansów o stopie bezrobocia, inflacji, wzroście płac i PKB przygotował trzy warianty rozwoju sytuacji. W najbardziej optymistycznym na wypłaty w latach 2017-21 będzie brakowało po mniej więcej 50 mld zł rocznie. W drugim wariancie deficyt sięgnie 56-68 mld zł rocznie. W najczarniejszej zaś prognozie w 2019 r. będzie brakować 76 mld zł, a w 2021 r. - aż 90 mld zł. Niedobory ZUS będzie musiał łatać z dotacji budżetu państwowego. W tym roku dostanie na ten cel 44 mld zł. Prognoza uwzględnia już pieniądze z OFE, które płyną do Zakładu (10 lat przed emeryturą każdy członek OFE przekazuje co roku część pieniędzy do ZUS). Skąd niedobory w kasie?... Przez demografię. Liczba Polaków systematycznie będzie spadać. Równocześnie będziemy coraz starsi. W 2021 r. osób w wieku produkcyjnym będzie aż o ponad 600 tys. mniej niż dziś, czyli 23,6 mln. Będzie za to o ponad 450 tys. więcej osób starszych, w wieku poprodukcyjnym (7,6 mln w 2021 r.). Dane o deficycie uwzględniają już oszczędności ze stopniowego podwyższania wieku emerytalnego do 67 lat. Tymczasem w parlamencie leży projekt ustawy prezydenta Andrzeja Dudy odwracający tę reformę. Zgodnie z nim Polacy znów będą pracować do 60. (kobiety) i 65. (mężczyźni) roku życia. Na początku lutego minister rodziny Elżbieta Rafalska twierdziła, że realne jest jego przyjęcie w tym roku. - Budżet tego nie udźwignie - ostrzega Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku. - Tym bardziej że rząd chce co roku wydawać 23 mld zł na program "500 plus". Obniżenie wieku emerytalnego oznacza - jak wyliczył sam prezydent - dodatkowy wydatek z kasy państwa 40 mld zł w ciągu czterech lat - dodaje. Dopłaty do emerytur będą jeszcze wyższe... Dopłaty państwa do emerytur faktycznie będą jeszcze wyższe. Prognoza ZUS nie uwzględnia bowiem deficytu innych systemów. Do KRUS państwo dopłaca 16 mld zł rocznie (1,2 mln emerytów i rencistów), do mundurówki - ponad 13 mld zł (405 tys. osób). Do tego trzeba jeszcze doliczyć miliardowe wydatki na renty. - Na trudną sytuację ZUS wpływają też przywileje górników. Oni nie mają emerytury tylko ze składek, ale z hojnych dotacji budżetu - mówi Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Co roku państwo dopłaca do emerytur górniczych 6 mld zł. Twórcy reformy emerytalnej z 1999 r. przewidywali problem z brakiem pieniędzy na emerytury. Dlatego postulowali wprowadzenie jednego powszechnego systemu emerytalnego, w którym nie ma uprzywilejowanych grup. Kolejne rządy z obawy przed protestami społecznymi tego nie zrobiły. O problemie na razie mówi tylko wicepremier Mateusz Morawiecki. Kilka dni temu w radiowej Trójce zapowiadał, że rząd będzie pracował nad systemem emerytalnym, by nie generował aż tak poważanych obciążeń dla budżetu. - Musi się to w dłuższej perspektywie lepiej bilansować - podkreślał. Żadnych szczegółów nie zdradził. W ogłoszonym niedawno raporcie "Plan na rzecz odpowiedzialnego rozwoju" pisze, że jeśli nie powstrzymamy spadku liczby pracujących Polaków, którzy płacą składki do ZUS, "grozi nam katastrofa". Jakie będą tego konsekwencje? "Podniesienie składek lub niewypłacalność systemu opieki społecznej" - puentuje Morawiecki. wyborcza.biz
Stargard (83.11.174...) 24-02-2016 08:13
495.
        To przez ten dawny konflikt Jarosław Kaczyński tak zaciekle zwalcza Lecha Wałęsę. Mało kto o nim pamięta... -Dlaczego Jarosław Kaczyński tak nienawidzi Lecha Wałęsy? Dlaczego jego środowisko polityczne niszczy symbol "Solidarności"? Odpowiedź jest w sporze sprzed lat, o którym większość ludzi młodego pokolenia nie wie, a duża część starszego zapomniała. Jarosław Kaczyński na razie milczy w sprawie Lecha Wałęsy, ale chętnie wypowiadają się jego współpracownicy. Minister Antoni Macierewicz mówił, że legenda dawnego przywódcy "Solidarności" właśnie odchodzi w przeszłość, tak jak to powinno się stać. Równie ostrzy są inni mniej lub bardziej ważni politycy PiS. Jednak aktualne zdają się być słowa Prezesa sprzed sześciu lat, kiedy oznajmił, że po skompromitowaniu Wałęsy to Lech Kaczyński zostanie symbolem "Solidarności". Ale źródła sporu Jarosław Kaczyński-Lech Wałęsa znajdują się jeszcze w czasach PRL-u. Jarosław Kaczyński nie był osobą kluczową w "Solidarności". Dużo wyżej w związkowej hierarchii był jego brat Lech, który mieszkał w Gdańsku, przez co nawiązał dużo bliższy kontakt z ośrodkiem decyzyjnym. Opozycja... Dlatego Jarosław Kaczyński nie odgrywał ważnej roli przy Okrągłym Stole. Jego brat Lech był z kolei uczestnikiem kluczowych rozmów w ośrodku w Magdalence, gdzie przedstawiciele rządu i opozycji rozwiązywali sporne kwestie. Dla piekielnie ambitnego Jarosława to musiał być cios. Jeszcze na początku transformacji Jarosław Kaczyński blisko współpracował z Lechem Wałęsą. Kiedy Tadeusz Mazowiecki zostawał premierem, lider "Solidarności" zrobił obecnego prezesa PiS szefem "Tygodnika Solidarność", którym Mazowiecki kierował. Jak pisze prof. Antoni Dudek w swojej "Historii politycznej Polski", Kaczyńskiego nazywano "złym duchem" Wałęsy i oceniano, że to on jest katalizatorem konfliktów. Sojusz... Już wtedy Kaczyński chciał budować swoją partię, ale na tym etapie na rękę była mu współpraca z Wałęsą (i konflikt ze środowiskami Mazowieckiego i Michnika). Skłaniał ówczesnego szefa "Solidarności" do wywierania presji na rząd i pobudzania go do bardziej energicznego działania. To była tzw. strategia przyspieszenia. Ostatecznie w maju 1990 roku powstało Porozumienie Centrum, wrogie ekipie Mazowieckiego ugrupowanie kierowane przez Jarosława Kaczyńskiego. W czerwcu partię poparł szef "Solidarności" Lech Wałęsa, a Kaczyński lobbował za jak najszybszym wyborem go na prezydenta. Ale już wtedy politycy rywalizowali, co później doprowadziło do otwartego konfliktu. Zastawianie pułapek... Kaczyński chciał, by Wałęsę wybrało Zgromadzenie Narodowe stworzone jeszcze przez Sejm kontraktowy, a więc niemający jeszcze pełnej legitymacji społecznej. A to oznaczałoby, że po wyborach parlamentarnych i uchwaleniu nowej konstytucji, doszłoby do nowych wyborów. Tymczasem Wałęsa chciał być pełnoprawnym prezydentem, czyli wybranym przez społeczeństwo na pełną kadencję. W kampanii wyborczej bracia Kaczyńscy wspierali Wałęsę – byli członkami jego Rady Programowej, która przygotowała dokument "Nowy początek". W czasie kampanii pięć lat później Wałęsa przyznał, że nigdy go nie przeczytał. Olszewski po raz pierwszy... Po pierwszej turze wyborów prezydenckich Tadeusz Mazowiecki zrezygnował z funkcji premiera. Już po wygranych wyborach Wałęsa zaproponował to stanowisko Kaczyńskiemu, ale lider Porozumienia Centrum odrzucił propozycję. Wiedział, że w zbliżających się wyborach parlamentarnych to na niego spadłaby wina za zbyt niskie tempo przemian. Ale to była kolejna zadra we wzajemnych stosunkach. Kolejną było pierwsze podejście Jana Olszewskiego do tworzenia rządu, w czym brał udział także Kaczyński. Wałęsa zapewnił go, że ma wolną rękę, po czym wyrzucił jego propozycje do kosza i przedstawił listę własnych kandydatów. Olszewski zrezygnował, a obrażony Wałęsa już na zawsze został jego przeciwnikiem, albo wręcz wrogiem. Coraz silniejszy był też konflikt Kaczyński-Wałęsa. Kaczyński, urażony wyeliminowaniem Olszewskiego (...) znalazł się bardzo szybko w stanie narastającego konfliktu z prezydentem. Dość długo starał się to jednak ukrywać, ponieważ zdawał sobie sprawę z zabójczych konsekwencji przedwczesnego ujawnienia sporu dla Porozumienia Centrum, którego liderem w dalszym ciągu pozostawał. Fragment książki "Historia polityczna Polski 1989-2005" Antoniego Dudka Szef Kancelarii Dlatego trwał na stanowisku szefa Kancelarii Prezydenta. Wykorzystywał tę pozycję do wywierania wpływu na Wałęsę, chciał użyć jego pozycji do realizacji swoich celów politycznych. Namawiał go na przykład do natychmiastowego rozwiązania Sejmu i oktrojowania (czyli narzucenia) przez Wałęsę ordynacji wyborczej. Wałęsa tym namowom nie uległ. Kiedy wiosną 1991 roku Sejm pracował nad nową ordynacją wyborczą, opinia publiczna dowiedziała się o konflikcie Kaczyński-Wałęsa. Ten pierwszy przekazał Sejmowi założenia do ordynacji, które były sprzeczne z wcześniejszymi wypowiedziami jego przełożonego. Konflikt prezydenta z Kaczyńskim, przekonanym, że Wałęsa konserwuje postkomunistyczne układy w polskim życiu publicznym, osiągnął w połowie 1991 r. stadium zimnej wojny. Fragment książki "Historia polityczna Polski 1989-2005" Antoniego Dudka Olszewski po raz drugi Wałęsa doprowadził do osłabienia Porozumienia Centrum Kaczyńskiego, przez co niemożliwe stało się utworzenie silnej centroprawicowej partii, która mogłaby stanowić alternatywę dla Unii Demokratycznej. Mimo tego, prezydent wsparł ugrupowanie Kaczyńskiego w kampanii wyborczej w 1991 roku. Po wyborach trwały prace nad utworzeniem nowego rządu – Kaczyński forsował Jana Olszewskiego, Wałęsa – Jana Krzysztofa Bieleckiego z KLD. Doszło wtedy do karczemnej awantury między Wałęsą a Kaczyńskim. Uczestnik tego spotkania Jacek Kuroń relacjonował, że prezydent zagroził liderowi Porozumienia Centrum, że zajmie się nim prokurator. "Jeszcze zobaczymy, kim się zajmie" – miał odpowiedzieć Kaczyński. "Nocna zmiana" O ile wcześniejsze spory można było zrzucić na karb gry interesów i politycznej taktyki, tutaj wybuchł otwarty konflikt personalny. Ostatecznie jednak Wałęsa nie miał wyjścia i musiał zaakceptować powstanie (z wielkimi problemami) rządu Jana Olszewskiego. Ale prezydent nie złożył broni. Kiedy tylko ekipa rządząca zaczęła trzeszczeć, a między Kaczyńskim a Olszewskim zaczął tlić się spór, Wałęsa rozpoczął próbę obalenia rządu. Katalizatorem była uchwała lustracyjna i słynna "noc teczek". To wtedy doszło do słynnej "nocnej zmiany", czyli obalenia słabego i skonfliktowanego rządu Olszewskiego przez koalicję kilku ugrupowań działających pod patronatem Wałęsy. Zniszczyć Po tej sprawie Jarosław Kaczyński nabrał ostatecznego przekonania, że Lech Wałęsa jest obrońcą systemu postkomunistycznego, że chce wstrzymać dekomunizację, że jego działania szkodzą Polsce, a nie pomagają. O ile wcześniej mieliśmy do czynienia ze zwykłą polityczną walką z Wałęsą, teraz zaczęło się jego systematyczne zwalczanie, które stało się wręcz częścią tożsamości ideowej środowiska Kaczyńskiego. Teraz obserwujemy kolejny etap tego procesu. Najbardziej brutalny i bezpardonowy. Być może nie ostatni. Przy pisaniu tekstu korzystałem z książki prof. Antoniego Dudka "Historia polityczna Polski 1989-2005" kamil.sikora@natemat.pl
Stargard (83.11.174...) 24-02-2016 09:59
496.
        Prof. Staniszkis znów ostro krytykuje PiS. "Nie można używać argumentu, że przed nami też tak robiono”... -Profesor Jadwiga Staniszkis po raz kolejny krytykuje politykę realizowaną przez Prawo i Sprawiedliwość. – Niezależności służby cywilnej nie szanowały też poprzednie rządy, ustawiając konkursy. Ale w racjonalnym projekcie nie można dla usprawiedliwienia swoich działań używać argumentu, że „przed nami też tak robiono” – przekonuje socjolog w rozmowie z "Kulturą Liberalną". Staniszkis przypomina, że PiS został wybrany nie po to, by powielać działania poprzedników, ale żeby zaprowadzić w kraju rozsądne zmiany. Profesor przyznaje, że od rządu Jarosława Kaczyńskiego oczekiwała "innej sekwencji działań" ponieważ – jak twierdzi – w tej partii jest więcej kompetentnych osób niż w PO. – Niepotrzebne jest zawłaszczanie państwa. Te działania są znakiem niesamowicie archaicznej koncepcji władzy, przekonania, że władzę ma się wówczas, gdy ktoś się nas boi – twierdzi Staniszkis. Socjolog wspomniała, ze czuje się zawiedziona działaniami prezesa PiS. – Znam Jarosława Kaczyńskiego dość dobrze i wydawało mi się, że inteligencja jest mechanizmem zabezpieczającym przed takimi błędami. Inteligentni ludzie – nie mówię: „przyzwoici” – pewnych rzeczy nie robią – wyjaśniła. Profesor podkreśliła, że nie wszystkim politykom PiS-u podoba się kierunek polityki nowego rządu. W ocenie socjolog wielu ludzi z partii działa wbrew swoim przekonaniom. Staniszkis sugeruje z żalem, że w partii znalazło się wielu oportunistów i karierowiczów, którzy starają się nie okazywać emocji, by tylko zachować swoje posady. Jako osoby, które zostały w ten sposób "przerobione" profesor wymienia Jacka Kurskiego i Piotra Glińskiego. Zdaniem Staniszkis partia Kaczyńskiego porwała za sobą społeczny margines, którego jedynym argumentem był zawsze argument siły – PiS ośmielił lumpiarstwo – ludzi, którzy na co dzień wystają na placach małych miasteczek bez żadnych perspektyw. Ich agresja znalazła racjonalizację – powiedziała. Profesor wspomniała w tym kontekście o niespotykanych wcześniej w Podkowie Leśnej, miejscowości w której mieszka, radykalnej postawie wobec polityki migracyjnej. źródło: "Kultura Liberalna"
Stargard (83.11.173...) 24-02-2016 17:12
497.
        100 dni rządu Beaty Szydło. Ustawa o VAT miała być priorytetem, stała się projektem-widmo... - Największe pieniądze wyciekają przez VAT, stąd tak potrzebne jest szybkie uchwalenie nowej ustawy. Dajemy sobie na to pierwszych 100 dni rządu - zadeklarował w listopadzie szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk. We wtorek minęło 100 dni od zaprzysiężenia rządu, w czwartek od exposé, ale nie tylko nadal nie uchwalono nowej ustawy o VAT, ale nie ma nawet jej zarysu. To projekt - widmo, tak samo jak obiecywana ustawa o CIT. Jeszcze przed wyborami parlamentarnymi Prawo i Sprawiedliwość opublikowało na stronie internetowej cztery projekty ustaw podatkowych, które miały być kluczowymi elementami fundamentalnych zmian gospodarczych. Do dzisiaj w życie weszła w życie ustawa o podatku bankowym, projekt ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej (wcześniej: od handlu wielkopowierzchniowego) nadal przechodzi głębokie przeobrażenia, natomiast ustawy o VAT i CIT nawet nie trafiły jeszcze nawet pod obrady Rady Ministrów. Podobnie jest z ustawą o podatku akcyzowym. Z informacji zamieszczonych na stronie Rządowego Centrum Legislacji wynika, że projekt ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej znajduje się dopiero w stadium uzgodnień międzyresortowych, czyli czwartym z jedenastu ustawowych etapów prac legislacyjnych. To i tak daleko, bowiem proces legislacyjny ustaw o VAT i CIT jeszcze w ogóle nie ruszył. Money.pl od końca stycznia próbował dowiedzieć się w biurze prasowym Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, jak wyglądają postępy prac nad tymi ustawami. - Zgodnie z obecnym stanem nowela przepisów ustawy o VAT została wpisana do planu pracy RM - dwa tygodnie później padła lakoniczna odpowiedź. Jak nas także poinformowano, "pozostałe nowelizacje ustaw podatkowych są w trakcie przygotowywania". W poniedziałek, w przeddzień jubileuszu 100 dni urzędowania rządu Beaty Szydło, postanowiliśmy dowiedzieć się, czy coś ruszyło się w pracach nad ustawami podatkowymi. Zwróciliśmy się w tym celu bezpośrednio do źródła, czyli do Ministerstwa Finansów, ale od rzeczniczki resortu Wiesławy Dróżdż otrzymaliśmy jedynie informację, że... ta odchodzi z pracy w Ministerstwie Finansów. "Żegnam się z tą pracą. Powodzenia!" - napisała w SMS-ie do money.pl. Dlaczego rząd złapał tak duże opóźnienie w pracach nad nowelizacją ustawy o przynoszącym największe wpływy budżetowe podatku? 17 lutego w programie #dziejesienazywo Henryk Kowalczyk przekonywał, że "rząd intensywnie nad nią pracuje", ale kilka dni wcześniej w wywiadzie dla PAP zdradził, że w rządzie "pojawiły się różnice zdań" w odniesieniu do niektórych kwestii. Jak wyjaśnił, ważą się losy odwróconego VAT-u oraz elektronicznego systemu fakturowania. Kowalczyk wyraził nadzieję, że nowa ustawa o VAT wejdzie w życie "w połowie roku" KOMENTARZ... Jacek Bereźnicki Money.pl Idąc po władzę, Prawo i Sprawiedliwość przekonywało, że ma szczegółowy program dla przedsiębiorców, a kandydatka na urząd premiera Beata Szydło mówiła, że propozycje PiS, to "gotowe rozwiązania, nie tylko ustawowe". - To jest program kompleksowy, szczegółowy. To priorytetowe rozwiązania prawne, które mamy już opracowane - przekonywała. Od czasu zaprzysiężenia rządu minęło już 100 dni, ale osoby prowadzące działalność gospodarczą wciąż nie doczekały się żadnych konkretów, które mogłyby potwierdzić, że zgodnie z kampanijnymi zapowiedziami Beaty Szydło "priorytetem dla państwa powinno być wspieranie przedsiębiorców". "Gotowe" projekty ustaw podatkowych - poza dość sprawnie uchwaloną ustawą o podatku bankowym - okazały się co najwyżej zbiorem ogólnych haseł, które dopiero trzeba skonkretyzować. Bardzo charakterystyczne jest przy tym przeobrażenie projektu ustawy "o podatku od handlu wielkopowierzchniowym" w projekt ustawy "o podatku od handlu detalicznego", co dobrze oddaje radykalną zmianę charakteru tego aktu prawnego. W świetle zapowiedzi, że idąca po władzę partia ma spójny, gruntownie przemyślany plan gospodarczy, niepokojące mogą być losy prac nad tą ustawą - organizacje branżowe i eksperci wielokrotnie wytykali jej autorom proponowanie przepisów, które są zwykłymi bublami prawnymi, uderzającymi a to w franczyzobiorców, a to w polskie sieci sklepów spożywczych. Dobrze, że takie sygnały powodują, że złe rozwiązania są choć częściowo eliminowane, ale to niezbity dowód na to, że jeden z kluczowych punktów programu PiS nie był przemyślany i skonsultowany. Jeszcze bardziej zaskakujące są losy dwóch ustaw, których gotowe projekty zostały opublikowane przez PiS jeszcze przed wyborami - o podatku VAT oraz o podatku CIT. Choć partia ta rządzi samodzielnie i nie musi iść na żadne kompromisy z koalicjantem, wciąż nie jest w stanie przedstawić gotowych projektów ustaw, które mają kluczowe znaczenie dla warunków prowadzenia biznesu w Polsce. money.pl
Stargard (83.11.173...) 24-02-2016 17:57
498.
        Były esbek zwietrzył spisek po śmierci Kiszczaka... -Po tym jak IPN ujawnił dokumenty ze słynnej szafy Czesława Kiszczaka, w Polsce nie ustaje dyskusja o papierach ukrytych w domu szefa komunistycznej bezpieki. Włączył się do niej także jeden z byłych esbeków. - Te materiały zostały przyniesione, przygotowane po jego (Kiszczaka - przyp. red.) śmierci - uważa Piotr Wroński, emerytowany pracownik Służby Bezpieczeństwa. Były funkcjonariusz nie zamierza wypowiadać się o poczynaniach Lecha Wałęsy z lat 70. Ma za to sporo do powiedzenia w kwestii dokumentów, które chciała sprzedać Maria Teresa Kiszczak. - Jak to możliwe, że Kiszczak miał w domu tę teczkę?- zapytała go Anita Czupryn z „Polska The Times”. A Wroński? Nie wierzy w wersję wydarzeń, która w ostatnich dniach obiegła cały kraj. - Zacznijmy od tego, że ja nie wierzę, aby on coś trzymał w domu. Co by nie mówić o Kiszczaku, to nie był głupi facet. Jeśli trzymał to w domu, to dlaczego już w wolnej Polsce nie zrobiono mu przeszukania? Przecież był oskarżonym, za masakrę w kopalni „Wujek”, za stan wojenny - opowiada były pracownik bezpieki. Dodaje, że wątpi by Kiszczak „cokolwiek trzymał w domu”. Piotr Wroński nie dowierza w historię o próbie sprzedaży dokumentów przez wdowę o generale. Jako argument podnosi fakt, że śledczy zabezpieczyli w domu Kiszczaków materiały prywatne czy kserokopie zdjęć, które - jego zdaniem - nie mają żadnego znaczenia. - To największa bzdura, jaką w życiu słyszałem. Bo co to oznacza? Że taki człowiek trzymał w szafie tylko sfałszowaną teczkę Lecha Wałęsy? Wszystko można powiedzieć o generale Kiszczaku, ale nie to, że był idiotą- uważa rozmówca „Polska The Times”. W kolejnym pytaniu dziennikarka próbuje się dowiedzieć kto - skoro nie wdowa po szefie bezpieki, zainspirował akcję z materiałami, które mają obciążać Lecha Wałęsę. Pada nawet sugestia, że to sprawka tajnych służb z Moskwy! Wroński nie do końca potrafi odpowiedzieć na to pytanie. - Ciężko jest spekulować, czyja to inspiracja. Mogę pani przeprowadzić wielogodzinny wykład na temat, jakie mogą być możliwe implikacje tego i kto za tym stoi - opowiada były esbek. - Na pewno nie jest tak, jak powiedział wczoraj pan Petru, jak zwykle po swojemu, że to się Kaczyński z żoną Kiszczaka dogadał. To jakaś bzdura - twierdzi. Tomasz Lis komentuje sprawę teczek "Bolka"
Stargard (83.21.59...) 28-02-2016 11:15
499.
        ***
rakprestito@gmail.com (2.49.30...) 10-04-2018 21:43
500.
        co to za gówno wyskakuje każdemu w domu na komputerach https://www.finanse.mf.gov.pl/inne-podatki/podatek-od-gier-gry-hazardowe/komunikat
LEZIM (188.146.106...) 21-06-2020 19:19
501.
        boleklolek jednego nie ma zostal pogrzebany. kto mogl wystapic w tv polskiej w tych latach? dobrze zakonspirowane spiochy. nigdy nie nenkane przez ub, milicje. nigdy nie zaplacili zadnego mandatu-za zle przechodzenie przez ulice.dzisiaj jeden z tych co zabil brata rzadzi! gdzie ucieknie- na wschodnia strone.nalezy spojrzec na wydarzenia na ukrainie gdzie spioch uciekl? tak klaniaja sie uniwerki oraz polikombinacje.drugisztajn
drugisztajn (82.243.4...) 10-01-2021 18:22
Dodanie opinii jest jednoznaczne z zatwierdzeniem regulaminu
Autor:
Dodanie wiadomości jest jednoznaczne z zatwierdzeniem regulaminu
Autor:
   Polecane przez INFO
baner_5_1570135131.jpgbaner_8_1658156824.jpgbaner_9_1570642654.jpgbaner_10_1570145489.jpgbaner_13_1587714979.jpgbaner_21_1672648553.jpgbaner_28_1677653215.jpgbaner_30_1680645093.jpgbaner_31_1695228839.pngbaner_32_1708625514.jpgbaner_33_1708625553.jpg
Copyright © Regionalny Informator Internetowy
info..pl M. Cywka
Robotnicza 9b
73-110 Stargard
tel. +48 609 804 424 / 91 578 42 10
e-mail: info.wiadomosci@gmail.com