logofacebook.jpg
Witaj
18.191.254.0
grafika_zmienna/banery/baner_153_1712921979.png

Piękne kłam­stwo?

Piękne kłamstwo?

1479133718.jpg
Ilość wyświetleń: 11191
   Michał Jach w kampanii przedwyborczej obiecywał mieszkańcom Stargardu że Prawo Jazdy będzie można zdawać w Stargardzie.Ciekaw jestem jak daleko przedwyborcze obietnice się posunęły,ja obietnice p. Michała Jacha zaliczyłem do "KIEŁBASY PRZEDWYBORCZEJ".

   Działka na której mieszkańcy powiatu Stargardzkiego mieli zdawać egzamin teoretyczny i egzamin praktyczny czekała już na realizację. Pięciu instruktorów którzy pracują w WORD Szczecin a mieszkają w Stargardzie miałoby pracować w oddziale w Stargardzie. Do napisania artykułu zmobilizował mnie artykuł w Kurierze Szczecińskim pt. Prawo jazdy w Barlinku? "Najprawdopodobniej od marca przyszłego roku w Barlinku będzie możliwość zdawania egzaminu na prawo jazdy. Z inicjatywą utworzenia oddziału terenowego Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Szczecinie wystąpiły jego władze. Ostateczną decyzję muszą jeszcze podjąć radni sejmiku województwa zachodniopomorskiego. Zanim jednak do tego dojdzie o szczegółach przedsięwzięcia dyskutowano podczas sesji Rady Powiatu myśliborskiego." Czekam kiedy Michał Jach - Poseł KW Prawo i Sprawiedliwość odniesie się do obiecanego mieszkańcom Stargardu oddziału WORD w Stargardzie.
Stargard - 14-11-2016


grafika_zmienna/banery/baner_180_1682406510.gif
1.
        jakie macie zdanie o NETO w Galerii? trudno sobie wyobrazić o godz, 16 brak zwykłego chleba, olej który miał być w promocji zniknął w ciągu 2 godzin i tak jest codziennie, co robi tam kierownictwo za co bierze pieniądze
ewelita (88.156.153...) 14-11-2016 17:35
2.
        ta stał na szczecińskiej skomlał o głosy i obiecywał wszystko jak wygrał zapomniał a raczej nie zapomniał tylko kłamał szarych ludzi teraz to on ma smoleńsk i czytanie książek z żołnierzami a mieszkaćy stargardu to są ostatni w kolejce po macierewiczu kaczyńskim pisie
obiecanki cacanki (91.226.236...) 14-11-2016 17:38
3.
        Tia, cały Szczecin by tu zdawał... a wy byście potem narzekali, że przez posła miasto jest jeszcze bardziej zakorkowane. Atak naprawdę to nie przez Jacha ale przez Kaczora i Macierewicza !
KOD w butach (88.156.155...) 14-11-2016 18:52
4.
        obiecanki cacanki a głupiemu wyborcy radość.. w garbate aniołki wierzycie?
N-ka (91.204.153...) 14-11-2016 19:16
5.
        Oj takiego posła jak Stanisław Kopeć to chyba już się nie doczekamy! Rozbudował szpital,przeprowadził rekultywację lotniska,szkoła na lotnisku i wiele innych spraw na rzecz nas mieszkańców. A co dla nas załatwili pozostali? 00000000!!! Myślę,że Jach jako przew.komisji Obrony Narodowej mą duże możliwości ale trzeba jeszcze chcieć.
kawosz (37.249.38...) 14-11-2016 19:26
6.
        W GMINIE MIEJSKO-WIEJSKIEJ w Barlinku mieszka 19739 osoby (dane z Urzędu Statystycznego 2014). W GMINIE MIEJSKIEJ w Stargardzie mieszka 68922 osoby (dane z Urzędu Statystycznego 2014). Panie pośle Prawa i Sprawiedliwości Michale Jach przecież to OBCIACH.
Stargard (83.20.200...) 14-11-2016 19:30
7.
        Pan poseł Jach przyzwyczajony jest do rozkazów.Pan nie powiedział "aport" to waruje u nogi.Na komisji obrony daje popis swoich możliwości.Nie wiem czy buty Macierewicza wytrzymają tyle lizania.
ciekawy (83.11.174...) 14-11-2016 20:55
8.
        Skundlowy PIS-uarowski piesek szczeka jak mu Naczelnik Polski i jego kapciowi zagraja ...
maly duda (190.88.163...) 15-11-2016 05:13
9.
        ...jaki pan taki kram...
chaj (81.190.35...) 15-11-2016 07:10
10.
        Panie Pośle minął rok od rządów PiS, gdzie są ci zapowiadani inwestorzy którzy mieli "walić drzwiami i oknami" do Stargardzkich Parków Przemysłowych?
Stargard (83.21.63...) 15-11-2016 09:35
11.
        Walą drzwiami i oknami a w Kluczewie z P.Ministrem MON z całym uszanowaniem, rekultywują lotnisko w Kluczewie.
pisior (81.190.37...) 15-11-2016 15:37
12.
        Panie Jach nie wstyd Panu? W oczach stargardzian zostanie Pan kłamcą! Czy nie warto byłoby wyjaśnić w lokalnych mediach jak to było z tymi obietnicami?😊
blokowy (46.169.57...) 15-11-2016 16:44
13.
        prawdziwi patrioci to ci co się nazywali PZPR, później SLD a ostatnia używali skrótu PO- no a pisiory to podłe paskudy chcą zniszczyć ducha wielkiej stargardzkiej rodziny... Soprano
KOD (81.190.38...) 15-11-2016 23:28
14.
        Jak to Jachu nic nie zrobił. A skwerek smoleński? Co sam się wybudował. Musiał nawilżyć prezesowi aby do sejmu wejść i skumacnsie z psycholem maciarem.
Krypta wawelska (31.0.33...) 16-11-2016 11:40
15.
        Szanowny Panie Pośle - Senatorze, pochodzący ze Stargardu, a zarazem jest Pan jego mieszkańcem. Mam pytanie do Pana czy naprawdę nie jest Panu wstyd, że Pan zawiód mieszkańców Stargardu, dużo Pan obiecywał, ale nic Pan nie uczynił i nie dotrzymał Pan słowa. Przypomnę Panu, że jest taki Art. Kodeksu Karnego, że osoba która wprowadza inną osobę w błąd lub ją oszukuje podlega karze ?, a Pan pod taki Art. Podlega. Wstyd mi ,że głosowałem na PIS i na Pana, z tym, że PIS częściowo spełnia swoje obietnice, lecz Pan nie dotrzymuje ani jednego słowa. Nadmieniam ,ze Ci co tu opisują, że Pan obiecywał w Stargardzie utworzenia Ośrodka Egzaminaj dla kierowców i nic z tego nie weszło bo nie dotrzymał Pan słowa. Przypomnę, że Władze Stargardu wystąpiły z takim wnioskiem, aby taki OŚrodek powstał, ale Urząd Wojewódki odrzucił, na polecenie WORD Szczecin, przed obawą, że utracą wpływy do kasy, ponieważ część egzaminatorów pracuje Urzęzie Wojewódkim. Mam pytanie dlaczego Władza Stargardu nie odwołała się do stosownego Ministra, jak to jest możliwe,aby WORD Szczecin łamał przepis Ministra, uwarzam, że taką sprawą powinna zająć się Prokuratura lub inne Władze. Panie Jach ma Pan okazję zrechabilotować się i coś w tej sprawie zrobić, jak to jest takie dwa małe miasteczka będą mieli takie Ośrodki, a Stargard będzie tego pozbawiony. Jeżeli chodzi o lokum i pomieszczenia do celow szkolenia i egzaminowania, to przypomnę, że jest take lokum i pomieszczenia, które spełnia wszelkie wymogi, a jest lokalizacja po dawnej Szkole tz Pomidorówce, jest tam tak dużo pomiesczeń i placu egzaminacyjnego, że nie tylko można wykorzystać do celow egzaminacyjnych, ale również do innych celów. Panie Senatorze i Pośle niech Pan uczyni wszystko ze swojej strony, aby taki Ośrodek powstał w Stargardzie, a Mieszkańcy wyniosą Pana do Niebios. Przypomnę jak taki powstanie Ośrodek to do kasy Stargardu forsa będzie płyneła oknami i drzwiami. Panie Jach to jest sprawa do wykonania na wczoraj, a nie na jutro, dodam jeszcze, jeżeli chce się pan utrzymać na stołku i awansować to proszę pilnym coś zrobić dla Stargardu, bo inaczej Panu mieszkańcy tego nie popuszczą i nie darują obiecanek,przypomnę jeszcze, że Stargard jako Miasto spełnia wszelkie wymagania Egzaminacyjne i posiada wiele ulic z rondem i inne skrzyżowania jak również spełnia wszelkie wymogi Egzaminacyjne. Dodam ,że Stargard posiadał kilka Osrodkow Szkolenia kierowców wszystkich kategori i był nawet lepszy niż Szczecin. Pragnę nadmienić, że kiedyś szkoliłem kierowców wszystkich kategorji Prawa Jazdy, przktycznych i teoretycznych, jak również byłem Egzaminatorem Państwowym wszystkich Kategori, pomimo to że jestem osobą starszą to dobrze spominam tamte czasy i do dzić spotykam dawnych swoich podopiecznych i do dzi ,ie mają konfliktów z Prawem ani wypadków, pozdrawiam.
stary korbowód (164.126.132...) 16-11-2016 11:56
16.
        Przepraszam za wkradzone błędy to jest wina mojej klawiatury komputera - przepraszam.
stary korbowód (164.126.132...) 16-11-2016 12:02
17.
        stary korbowód, wystarczyło mi przeczytać, że zwracasz się do senatora i skończyłem lekturę...
vonTusk (89.229.98...) 16-11-2016 16:48
18.
        stary korbowód. A wiesz pan, że na pana też jest artykuł? Za pisanie takich gryzmołów i bzdur na tym forum, powinno się pana wysłać karnie i bezpłatnie jako statysta na marsz KOD-u !
wałek (88.156.155...) 16-11-2016 20:32
19.
        wałek- Obecna władza PiS swoim postępowaniem przypomina rząd za czasów PRL-u gdzie ograniczana była wolność słowa. Każdy ma prawo wyrazić swoje niezadowolenie w sposób kulturalny bez wulgaryzmów nie ubliżając nikomu.
Stargard (83.21.69...) 17-11-2016 09:01
20.
        Artykuł z 2016-05-29 Prawo jazdy w Stargardzie?... W wielu miastach podobnych do Stargardu organizuje się egzaminy na prawo jazdy Dwa lata temu trwała dyskusja na temat powstawania filii WORD w mniejszych miastach, również w Stargardzie. Mimo negatywnych opinii w wielu lokalizacjach to się udało. Czy zdawanie egzaminów na prawo jazdy będzie możliwe też w naszym mieście? Zmiany w prawie z 2013 roku umożliwiają utworzenie filii Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego nie tylko w miastach wojewódzkich, ale również mniejszych miastach rządzonych przez prezydentów, których liczba mieszkańców przekracza 45 tysięcy. Mieszkańcy Stargardu także domagali się możliwości zdawania egzaminów na prawo jazdy w swoim mieście. Jak przypomina Kamila Chałdaś ze Starostwa Powiatowego w Stargardzie, Rada Powiatu Stargardzkiego 25 września 2013 roku przyjęła uchwałę w sprawie przyjęcia stanowiska dotyczącego umiejscowienia filii ośrodka ruchu drogowego w Stargardzie. - Stanowisko, pozytywnie odnoszące się do takiej propozycji, zostało przekazane do Wojewody Zachodniopomorskiego oraz Marszałka Województwa Zachodniopomorskiego- informuje Kamila Chałdaś. Odpowiedź władz województwa oraz dyrekcji WORD w Szczecinie nie była przychylna temu pomysłowi, ale postanowiliśmy sprawdzić czy coś się w tej sprawie zmieniło. O możliwość zdawania egzaminów na prawo jazdy w Stargardzie upominają się sami mieszkańcy. Wielu z nich narzeka na konieczność dojazdu do Szczecina podczas nauki jazdy, co wiąże się z wyższą opłatą za kurs niż w Szczecinie oraz potrzebą wygospodarowania dodatkowego czasu. Problemem jest też dojazd na egzamin i związane z nim koszty oraz stracony czas związany z załatwianiem wszelkich formalności w biurze Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Szczecinie. Według mieszkańców zdawanie egzaminów w Stargardzie byłoby łatwiejsze i mniej stresujące, ponieważ po naszym mieście nie kursują tramwaje oraz jest mniej skomplikowanych skrzyżowań i rond. Między innymi brak odpowiedniej infrastruktury jest powodem tego, że filia WORD do tej pory nie powstała. Urząd Marszałkowski Województwa Zachodniopomorskiego, do którego obowiązków należy ewentualne tworzenie nowych oddziałów ośrodków ruchu drogowego tłumaczy, że dostępność do ośrodka dla mieszkańców Stargardu nie jest w żaden sposób utrudniona ani ograniczona. Miasto Stargard zlokalizowane jest w odległości ok. 38 km od siedziby WORD w Szczecinie. Oba miasta działają w ramach Stowarzyszenia Szczecińskiego Obszaru Metropolitalnego, którego celem jest kształtowanie wspólnej polityki solidarnej współpracy i koordynacji prac. Według urzędników, z uwagi na położenie obu miejscowości oraz występujące różnice warunków ruchu drogowego i stopnia trudności w kierowaniu pojazdem, zasadne jest pozostawienie dotychczasowego stanu w zakresie organizacji i prowadzenia egzaminów państwowych na prawo jazdy. Umiejscowienie zamiejscowego ośrodka egzaminacyjnego wiązałoby się z dużymi kosztami, które z uwagi na zjawisko niżu demograficznego nie przełożyłoby się na zwiększenie ilości osób egzaminowanych. Obecny czas oczekiwania na egzamin wynosi około jednego tygodnia, co zapewnia płynność i wysoką dostępność egzaminowania. Urzędnicy Urzędu Marszałkowskiego tłumaczą również, że infrastruktura WORD w Szczecinie wraz z posiadanym zapleczem technicznym w pełni zaspokajają aktualne potrzeby związane z organizacją egzaminów państwowych, a także pozostałą działalnością ośrodka. Utworzenie oddziału zamiejscowego WORD w mieście nieznacznie oddalonym od Szczecina mogłoby dodatkowo wpłynąć na migracje osób egzaminowanych znacznie przewyższającą możliwości organizacji egzaminów w oddziale, z uwagi na mniejszy stopień trudności jazdy, np. brak ruchu tramwajów. Również ubiegłoroczny raport Najwyższej Izby Kontroli wykazuje, iż umożliwienie przystępowania do egzaminów w małych miejscowościach, o niewielkim natężeniu ruchu i uproszczonym układzie komunikacyjnym tworzy nierówne warunki dla zdających oraz uniemożliwia przeprowadzenie egzaminów praktycznych w wymaganym zakresie, które sprawdzają umiejętności jazdy w każdym terenie. Dlatego nie planuje się utworzenia filii WORD w Stargardzie. Łukasz Famulski z Komendy Powiatowej Policji w Stargardzie dodaje, że nie ważne gdzie kursanci zdają egzamin na prawo jazdy, ponieważ tak jak pełnoprawni kierowcy zobowiązani są do przestrzegania wszystkich przepisów. To, że w naszym mieście nie powstanie filia WORD spowodowane jest stanowczością i konsekwencją dyrekcji w Szczecinie oraz władz województwa. Przykłady innych miast w Polsce pokazują, że mimo podobnych argumentów ośrodki ruchu powstają. W Pile nie ma ruchu tramwajów, a od lat działa tam samodzielny ośrodek, w którym egzaminuje się także wiele osób z naszego regionu. Również zamiejscowy oddział w Ostrowcu Świętokrzyskim, wielkością zbliżonym do Stargardu, z Kielcami dzielą tylko 62 km. Pozostaje nam więc zaakceptować aktualną organizację zdawania egzaminów na prawo jazdy z nadzieją, że umiejętności zdobyte w Szczecinie pozwolą nam łatwiej i bezpieczniej poruszać się po wielu drogach. źródło:http://stargard.com.pl/news-Prawo_jazdy_w_Stargardzie-2481-0.html#dane
Stargard (83.11.176...) 18-11-2016 13:43
21.
        Panie Michale Jach PiS rządzi samodzielnie mając pod sobą Telewizję Polską (TVP) Wojsko, Policję i Wymiar Sprawiedliwości a Pan nie potrafi spełnić obiecanej mieszkańcom Stargardu przed wyborami filię WORD-u w Stargardzie. Zastanawiam się co obieca Pan mieszkańcom Stargardu przed następnymi wyborami i jakie będzie Pan opowiadał bajki by tylko ludzie zagłosowali na Pana.
Stargard (83.11.176...) 18-11-2016 14:08
22.
        Prawo jazdy w Stargardzie? Autor: Arkadiusz Urbanek Prawo jazdy w Stargardzie? Dlaczego w Stargardzie nie powstanie filia Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego? Takie pytanie zadaje sobie część mieszkańców miasta, szczególnie po informacji, że tego typu ośrodki powstaną w Szczecinku i Barlinku. Jak twierdzą przedstawiciele zarządu powiatu, położenie Stargardu nie wymusza zabiegania o powstanie ośrodka. Jednocześnie wicestarosta Irena Agata Łucka mówi, że ten temat jest cały czas otwarty. W ośrodkach w Szczecinku i Barlinku będzie można uzyskać oprócz najpopularniejszej kategorii B, także uprawnienia typu AM, A1, A2, A i B1. źródło:http://radiostargard.fm/news.php?readmore=2223
Stargard (83.11.176...) 18-11-2016 22:56
23.
        Na tej METROPOLI 😊 SZCZECIŃSKIEJ to Stargard wyjdzie jak przysłowiowy ZABŁOCKI NA MYDLE, przekonacie się wszyscy. Jakie będą tylko dotację dla metropolii wszystko zgarnie Szczecin. Już przecież zgarnia. Nawet Jach nie pomoże.
kawosz (95.41.117...) 19-11-2016 08:30
24.
        Uwaga wszystkich skupiona na obniżeniu wieku emerytalnego, a podwyżka VAT po cichu przechodzi sobie dalej! Sejm przywrócił wczoraj poprzedni wiek emerytalny (60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn). Problem w tym, że niejako w cieniu głosowania nad wiekiem emerytalnym uchwalono rządowy projekt o zmianie ustawy o podatku od towarów i usług, który wprowadza podwyżkę podstawowych stawek podatku VAT z 7 na 8 proc. i z 22 na 23 proc. Wszystko zatem wskazuje na to, że od 1 stycznia 2017 roku, zamiast płacić niższy VAT będziemy znowu musieli płacić więcej. To PO pierwsze a PO drugie mało znany fakt: W latach 2008 - 2014 w Polsce zlikwidowano łącznie 1146 szkół. Temat nie przebił się jednak do medialnego mainstreamu W kontekście sporu o gimnazja i pomysłu ich likwidacji (a właściwie wchłonięcia przez szkoły podstawowe i średnie) warto przypomnieć o tym, co działo się w latach 2008 - 2014. Otóż zamknięto wówczas aż 1146 szkół i to bez żadnej reformy systemu oświaty. Szkoły były likwidowane, gdyż rząd zmniejszał dofinansowanie i najzwyczajniej w świecie nie było pieniędzy na ich utrzymanie. Pracę straciło przy tym tysiące nauczycieli, a mimo temat ten nie przebił się do medialnego mainstreamu, tak jak dziś kwestia gimnazjów...i wrzask opozycji i belfrów spod znaku ZNP, łącznie ze starym komuchem Broniarzem. Nie bać się opozycji tylko punktować i POprzednie rządy i nieudolność !!!
dipsy (89.229.97...) 19-11-2016 15:31
25.
        A tak na marginesie...W stawianych nam za wzór Niemczech wiek emerytalny wynosi 63 lata, a prawo do częściowej emerytury nabywa się już po ukończeniu 60 lat! Warto odnotować, że kiedy ekipa Donalda Tuska podwyższała Polakom wiek emerytalny do 67. roku życia, rząd Angeli Merkel umożliwił swoim obywatelom - przy spełnieniu warunku odpowiedniego stażu pracy - przechodzenie na emeryturę już po ukończeniu 63. roku życia. Dodatkowo otwarta została opcja uzyskiwania prawa do częściowej emerytury już po ukończeniu 60. roku życia! Dlaczego nie można wprowadzić podobnych rozwiązań w naszym kraju?  Przypomnijmy - mniej więcej w tym samym czasie, gdy rząd Donalda Tuska forsował przepisy podwyższające wiek emerytalny w Polsce, niemiecki Bundestag uchwalił pakiet ustaw umożliwiający osobom, które pracowały przez 45 lat, przejście na pełnopłatną emeryturę już w wieku 63 lat! Co więcej - otwarto również opcję uzyskanie prawa do częściowej emerytury już po ukończeniu 60. roku życia. Nie miał przy tym znaczenia fakt, że statystyczny Niemiec żyje ponad 81 lat (tj. dłużej o 3 lata niż statystyczny Polak), co oznacza, że przeciętny okres wypłacania emerytalnego świadczenia jest znacznie dłuższy niż w Polsce.  Prawdę powiedziawszy Niemcy mogli sobie pozwolić na takich ruch, gdyż na osoby przechodzące na wcześniejszą emeryturę pracują tani w utrzymaniu zarobkowi imigranci z... Polski. Warto w tym miejscu odnotować, że co roku od 300 do nawet 500 tys. osób wyjeżdża z naszego kraju za Odrę wspierać niemieckie PKB swoją ciężką pracą. Większość z nich otrzymuje przy tym mniejsze wynagrodzenia aniżeli rodowici Niemcy, co pozwala wygenerować z kosztów ich pracy odpowiednio wysokie oszczędności wpływające realnie na niemiecką gospodarkę. Mając takie "pracownicze" zaplecze, niemieckie władze mogły sobie pozwolić na gest wobec własnych obywateli i przyjąć pakiet ustaw okołoemerytalnych umożliwiających przejście na emeryturę już po ukończeniu 63. roku życia. O ile podobne rozwiązanie jeszcze 2-3 lata temu było w naszym kraju praktycznie niemożliwe do zrealizowania, to obecnie - z uwagi na falę wielu setek tysięcy zarobkowych emigrantów z Ukrainy, którzy wspierają polską gospodarkę dokładnie tak samo, jak polscy imigranci niemiecką - opcja powielenia rozwiązań emerytalnych naszego zachodniego sąsiada jest jak najbardziej do wdrożenia. Prawo do wcześniejszej częściowej (co warto podkreślić) emerytury po ukończeniu 60. roku życia oraz możliwość przejścia na pełnoprawną emeryturę już w wieku 63 lat, pod warunkiem udokumentowania 45-letniego stażu pracy. To brzmi sensownie. Znacznie bardziej niż bezmyślne przywracanie poprzedniego stanu prawnego (wiek emerytalny na poziomie 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn), czy też nie ruszanie zmian wprowadzonych przez Tuska (wiek emerytalny po ukończeniu 67. roku życia dla kobiet i mężczyzn).
dipsy (89.229.97...) 19-11-2016 15:32
26.
        Żaden polski rząd nie miał na Zachodzie tak fatalnej prasy jak gabinet Beaty Szydło. PiS tłumaczył to na swój sposób – W ciągu kilku tygodni od przejęcia władzy w Polsce przez nowy prawicowy rząd krajową opozycję i umiarkowane partie w całej Europie zaniepokoiła seria działań, które jeden z krytyków nazwał „putinizacją” – tak zaczynał się materiał „Gdy Polska skręca w prawo, wielu w Europie patrzy z niepokojem”, który w grudniu zeszłego roku opublikował „New York Times.” Nowojorski dziennik podsumowywał pierwszy miesiąc rządu Szydło: pogróżki ministra Glińskiego przeciwko dziennikarzom i artystom, odżegnywanie się nowych władz od przyjęcia uchodźców, usunięcie flag UE przez premier Beatę Szydło z sali, w której odbywają się konferencje prasowe, sugestie, że katastrofa smoleńska była zamachem, zapowiedź, że Donald Tusk stanie przed Trybunałem Stanu. Na szczycie tej listy była rozpoczęta wówczas wojna o Trybunał Konstytucyjny. – Jestem bardzo poruszony i zgnębiony. Skończyło się dwudziestopięciolecie Polski demokratycznej – komentował w "NYT" prof. Andrzej Zoll, były prezes TK. Dwa tygodnie wcześniej „Washington Post” pisał: „Kaczyński, podobnie jak premier Węgier Viktor Orbán, to wytwór obrzydliwego, przedwojennego populizmu”. Dziennik wyliczał: "Łączy ksenofobię, antysemityzm, prawicowy katolicyzm i autorytarne ciągoty". Według „WP” pod rządami PiS w Polsce trwał pełzający zamach stanu. Mijały miesiące, komentarze mediów nie łagodniały. W marcu, gdy wojna o Trybunał Konstytucyjny się zaostrzyła (rząd Szydło odmówił publikacji wyroku TK uznającego uchwaloną przez Sejm głosami PiS tzw. ustawę naprawczą za niezgodną z konstytucją), "NYT" przestrzegał, że „nad Wisłą przekroczono czerwoną linię, a polscy prawicowi liderzy nie rozumieją podstaw demokracji. (...) Przez otwarte zanegowanie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego PiS w swoim marszu do autorytarnych rządów skutecznie stawia siebie ponad prawem”. W lipcu gazeta nazwała Kaczyńskiego wprost klonem Putina. Krytycznie pisali nie tylko Amerykanie. "W Warszawie partia rządząca popadła w tych dniach w odurzenie władzą, które wykazuje do głębi niedemokratyczność i wręcz prosi się o ukaranie przez UE" – to komentarz niemieckiej „Süddeustche Zeitung” z grudnia zeszłego roku. Wiosną dziennik alarmował, że „Jarosław Kaczyński zmierza do autorytarnego panowania”, latem zaś przestrzegał, że „narodowo-katolickie kręgi doprowadzają Polskę na skraj przepaści”, a „teorie spiskowe dotyczące katastrofy smoleńskiej stały się doktryną państwa”. Konserwatywny „Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisał z kolei o „zagrożonej demokracji w Polsce”. Sugerował, że Komisja Europejska będzie musiała w końcu nałożyć na Warszawę sankcje, czyli obciąć unijne dotacje. Krytyczne artykuły były też na łamach prasy we Francji i Wielkiej Brytanii. Politycy PiS i sprzyjający im dziennikarze reagowali zawsze tak samo. O inspirowanie krytyki oskarżali opozycję i związanych z nią dziennikarzy, którzy „latali za granicę donosić na swój kraj”. Często sięgali przy tym po określenie „targowica”. Szczególnie ostro atakowano Anne Applebaum, publicystkę „Washington Post”, prywatnie żonę Radosława Sikorskiego, byłego marszałka Sejmu i szefa MSZ, która pisała krytyczne komentarze. Latem, gdy opisała, jak PiS szerzy religię smoleńską, szef MSZ Witold Waszczykowski oświadczył, że oszczerczy artykuł kosztował Applebaum pracę w ważnym think tanku. Okazało się to nieprawdą.wyborcza.pl
Stargard (83.11.180...) 19-11-2016 22:50
27.
        Małostkowość i podłość... Do kłamstw PiS-u mniej więcej zdążyliśmy się przyzwyczaić. Ostatnio miała miejsce ich kolejna seria; mającą coś "wyjaśnić" ekshumacją, kłamstwa o liczniejszym od marszu KOD-u marszu nacjonalistów i kiboli i o tym, że był on "spokojny" (a awantura na rondzie de Gaulle'a i przed gmachem KC - to co?), brednie o mistralach za jednego dolara, ustawa "o życiu", która jest wyłącznie upokorzeniem kobiet, a rodzaj wymiany - ty urodzisz kalekie dziecko, a pisowskie państwo wypłaci ci 4000 zł ma sobie coś z aborcyjnych pomysłów naszych defensorów fidei i jest równie obrzydliwa jak wypowiedzi pp. Pawłowicz, Terlikowskiej, Błaszczaka czy mimika Terleckiego. Ale ostatnio pojawiło się nowe "otwarcie" w wykonaniu p. Dudy, któremu wydało się, że może doprowadzić do zgody narodowej, zasypać podziały i uczynić 100-ną rocznicę odzyskania niepodległości okazją do wspólnej manifestacji wszystkich środowisk i ugrupowań czyli w skrócie katoprawicy pisowskiej i opozycji demokratycznej pod patronatem i szyldem p. Dudy. Otóż do takiej manifestacji dojść nie powinno bo byłoby to udawanie, że w Polsce nic się nie stało, że nadal jesteśmy państwem demokratycznym, a PiS jest taką samą partią jak inne. Do takiej manifestacji dojść nie może bo byłby to wielki błąd polityczny środowisk, które walczą z pisowską recydywą Polski Ludowej i odwołując się do demokratycznych zasad Unii Europejskiej i naszej Konstytucji walczą na ulicach i w Parlamencie o przywrócenie demokracji. Byłaby to zgoda na wyrzucanie ludzi z pracy z powodów politycznych, zatrudnianie pisowskich miernot, zmianę systemu poprzez zastąpienie Konstytucji ustawami, czystki w armii, administracji, prokuraturze, wszędzie, wprowadzenie cenzury i inwigilacji, fałszowanie historii, opluwanie przyzwoitych ludzi na rozpanoszone chamstwo, głupotę, podłość, cynizm, obłudę."...z cynicznym uśmiechem na ustach, siła Sasinów, Piotrowiczów, Terleckich, Ziobrów, Kuchcińskich, propagandystów, którzy nie bawią się w niuansowanie rzeczywistości, tylko rąbią na odlew, aż huczy, nie pałką, tylko paragrafem sejmowym i powtarzanymi do znudzenia kłamstwami...Trzeba brać jak najwięcej i najszybciej, pełnymi garściami, tak żeby wystarczyło dla krewnych, znajomych i przyjaciół. I nie wstydzić się" (Michał Olszewski, "Spisuj czyny i rozmowy", "GW", z dn. 5-6 11 2016 r.). I jeszcze zastanawiając się czy może jednak warto iść na pochód z p. Dudą i w ogóle pogodzić się z PiS-em, uznać geniusz Kaczyńskiego i mądrość Dudy warto przypomnieć sobie jak podczas pogrzebu żołnierzy niezłomnych w Gdańsku p. Duda mówił, że do 1989 panował ustrój tych samych zdrajców co w czasach najgorszego stalinizmu, to przecież po 1989 "teoretycznie" nie. Za to jedno zdanie pojednania z tym panem, ani żadnego porozumienia być nie może i jak napisał cytowany wyżej Michał Olszewski "Andrzej Duda powinien się smażyć w politycznym piekle". Nie wiem co zrobią inni ja w każdym razie na żaden marsz, ani na żadną uroczystość, gdzie pan będzie panie Duda się nie wybieram. A w ogóle to pan nie jest moim prezydentem. Nie wiem czy więcej było małostkowości, głupoty, czy podłości w wyjściu Kaczyńskiego w momencie, gdy Sejm uchwalał oddanie czci dla Andrzeja Wajdy? Trudno to określić, zresztą wyżej wymienione cechy się nie wykluczają. Ja sądzę, że jednak najwięcej było mściwej małostkowości, że to nie jemu sejm oddał hołd za wybitne książki, wiekopomne wywiady, wspaniałe godne Demostenesa i Orędzia Gettysburskiego oraz apelu de Gaulle'a, czy mowy Cycerona przeciwko Katylinie, wystąpienia publiczne, za geniusz polityczny i wizjonerstwo godne Wernyhory. Że jakiś Wajda w dodatku ośmielający się prezentować na wiele kwestii inny pogląd niż nasz żoliborski Napoleon dostał tyle nagród, tytułów i znany jest na całym świecie, a on w zasadzie twórca prawdziwej Polski i prawdziwej wolności jest znany głównie wśród swoich lizusów. A więc wyszedł, czmychnął w ten sposób mszcząc się na reżyserze uzurpatorze niesłusznie nagradzanym i chwalonym, przypominając tą ucieczką bardzo niesympatycznego ssaka, o którym jest w piosence o bitwie pod Monte Cassino. Ta małostkowość to chyba cecha rodzinna, bo pamiętam (jest to utrwalone w telewizji) jak nie podał mi ręki na Placu Zwycięstwa i w tym celu wykonał półobrót Lech Kaczyński? I jeszcze jedno; po spektakularnej klęsce jaką PiS-owi zadały kobiety po uchwaleniu barbarzyńskiej ustawy aborcyjnej nadeszła następna. Na nic się zdało zaklinanie rzeczywistości i zapewnienia, że bezzębna Unia nic nie jest w stanie zrobić mocarnemu Kaczyńskiemu, a dzięki wsparciu Orbana nic nam nie grozi. Otóż reżim PiS został dość celnie ugodzony (4 mld zł cofniętej dotacji), nie pomógł żaden Orban, ani krętactwa i walenie w stół pp. Waszczykowskiego i Szydło. Mam dla was radę potępcie Unię uchwałą sejmową, a następnie wystąpcie z Unii i przyłączcie się do Brexitu i Trumpa. Stefan Niesiołowski
Stargard (83.11.154...) 21-11-2016 20:51
28.
        Gowin wbił kolegom z rządu nóż w plecy. Żaden rząd nie był tak podzielony, gospodarka tego nie uniesie... Wicepremier Jarosław Gowin nigdy do pokornych nie należał. Ale w audycji Gość Radia ZET przeszedł sam siebie. – Był rok na realizację zapowiedzi społecznych. Teraz są trzy lata na rozwój gospodarczy. Jeżeli nie postawimy konsekwentnie na gospodarkę, to w następnej kadencji taka skala transferów społecznych będzie niemożliwa – dowodził w rozmowie z Konradem Piaseckim. I chwilę później... kompletnie podważył wszystkie najważniejsze inicjatywy gospodarcze gabinetu Beaty Szydło. ADVERTISEMENT – Nie da się jednocześnie obniżyć wieku emerytalnego, realizować 500+ i wprowadzać dla wszystkich kwotę wolną [od podatku – przyp. red.] w wysokości 8 tysięcy. Musimy przyspieszyć tempo rozwoju gospodarczego – podkreślał Gowin. To samo tempo, które według ostatnich danych GUS spadło do poziomu 2,5 proc. w III kwartale, zdaniem wicepremiera, z powodu zastoju w wykorzystywaniu funduszy unijnych. Za jednym zamachem Gowin rozprawił się też z niedawnymi wypowiedziami prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, który odpowiedzialności za spowolnienie gospodarcze dopatrywał się u przedsiębiorców związanych z poprzednią ekipą. – Nie znam takiego przedsiębiorcy, który by na złość władzy nie chciał uzyskiwać korzyści ze swojej działalności. Powiem to Jarosławowi Kaczyńskiemu – zapowiedział. Brzmiało to niemalże jak odpowiedź na komentarz Jeremiego Mordasewicza dla INN:Poland kilka dni wcześniej. Albo jej powtórzenie. – Nie mam wątpliwości, że przedsiębiorcy kierują się zyskiem – skwitował bowiem Gowin. – Firmy są od tego, żeby zarabiać – dorzucił dobitnie. Wicepremier postanowił też pozbawić słuchaczy zbędnych złudzeń co do przyszłych emerytur. - To osobna sprawa, niepowiązana z kwestią wieku emerytalnego. Uważam, że na dłuższą metę obecny system emerytalny jest dysfunkcjonalny. Ja mam trójkę dwudziestoparoletnich dzieci i żadne z nich nie wierzy w to, że kiedyś będzie dostawało emeryturę z ZUS – ucinał. W końcu powiedział, co myśli... – Było jasne, że wcześniej czy później Jarosław Gowin postanowi wyrazić swoje zdanie. I że będzie ono właśnie takie – kwituje ze stoickim spokojem w rozmowie z INN:Poland politolog Ryszard Markowski. – Jeżeli chodzi o poglądy ekonomiczne wicepremiera, zawsze był on liberałem i w końcu powiedział, co myśli. Tu nie chodzi o kategorie: dla jednych to będzie „szczodre welfare state”, dla innych „polityczne przekupstwo w postaci 500+”. Ale jest jasne, że to czy rząd „dotrzymał obietnicy”, okaże się za rok czy dwa, jak – być może – zaczną się kończyć pieniądze – kwituje. Gowin nie jest pierwszym członkiem gabinetu Beaty Szydło, który podważył fundamenty polityki gospodarczej i socjalnej własnego rządu. Linie wyjątkowo zaciętych, jak na realia polskiej polityki, sporów przebiegają zarówno między samymi szefami resortów, jak i urzędnikami, którymi ministrowie kierują. Wyniki dwóch wewnątrzrządowych batalii już znamy: to dymisje ministra finansów Pawła Szałamachy przy okazji ostatniej rekonstrukcji rządu oraz ledwie kilka tygodni wcześniejsza, ministra skarbu państwa Dawida Jackiewicza. Ta druga okazała się być stosunkowo prosta i oczekiwana – odpowiedzialny za wprawienie karuzeli kadrowej w spółkach skarbu państwa w ruch Dawid Jackiewicz mianował do państwowych firm osoby, które nie miały akceptacji partyjnych liderów, czy też – jak się spekuluje – samego Jarosława Kaczyńskiego. Resort przejął Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego przy Radzie Ministrów, jeszcze przed wyborami przymierzany podobno do ministerstwa finansów. Bardziej skomplikowany był przypadek Pawła Szałamachy. W skrócie ministra finansów prezentowano jako osobę, która zawiodła premier Szydło i wicepremiera Morawieckiego w dziedzinie zabezpieczenia pieniędzy na wydatki socjalne tego gabinetu. Polem sporu miał być też m.in. podatek handlowy, który podzielił obu kluczowych dla polskiej gospodarki ministrów – Szałamacha chciał nim objąć wszystkie sklepy, Morawiecki chciał oszczędzić polskich kupców, „małe niezależne sklepy, korzystające ze wspólnej marki handlowej i zrzeszone w ramach sieci handlowej”. Cóż, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia – dla ministerstwa finansów liczą się rachunki, bilans wpływów i wydatków. Z perspektywy ministerstwa rozwoju liczy się „message”, impuls dla gospodarki oraz sygnał dla wyborców. Co nie znaczy, że między Szałamachą a Morawieckim nie iskrzyło o wpływy. Zgodnie z opiniami osób znających rządowe realia – poszło o Bank Gospodarstwa Krajowego. Portal OKO.press opisał funkcje tej instytucji z perspektywy ministerstwa finansów: BGK pozwala na prowadzenie transakcji walutowych na rynku czy konsolidowanie środków na rachunkach instytucji publicznych – innymi słowy, w razie potrzeby można sięgać po wolne środki jednej instytucji, by uregulować zobowiązania innej. Morawieckiemu chodziło z kolei o to, by BGK stał się fundamentem Polskiego Funduszu Rozwoju: koła zamachowego programu inwestycji publicznych i wspierania inwestycji prywatnych. Sabotaż międzyresortowy... Mało tego, wicepremier Morawiecki toczy też bój z innym resortem: ministerstwem spraw zagranicznych. W tym przypadku chodzi o sieć Wydziałów Promocji Handlu i Inwestycji, jakie są zlokalizowane przy polskich placówkach dyplomatycznych na całym świecie. – W rządzie jest konflikt między Morawieckim a Waszczykowskim. Morawiecki uważa, że MSZ nie ma zielonego pojęcia o tym, jak uprawia się dyplomację ekonomiczną – powiedziała INN:Poland osoba znająca realia obu resortów. Dziś Wydziały są podzielone – de facto pracują pod kontrolą MR, de iure pozostają w strukturach MSZ. Pozostają jeszcze inne, wciąż nie rozstrzygnięte konflikty i rywalizacje. Przykładowo, nieco inaczej układają się linie frontów w obszarze projektu podatku jednolitego. Ten sztandarowy pomysł Henryka Kowalczyka – skądinąd, wieloletniego nauczyciela matematyki, co bywa powodem mniej lub bardziej trafnych żartów – według portalu Onet, nie przetrwa długo. Projekt miał przynieść ulgę maluczkim, ale okazuje się, że uderzy w interesy wszystkich: od osób zarabiających na umowach o dzieło, po duże przedsiębiorstwa. Fiskus może nieco by na nim zyskał, ale liczne środowiska byłyby stratne. W tym, jak się podkreśla, naukowcy i ludzie kultury – nic zatem dziwnego, że przeciwko jednolitej daninie żarliwie występowali zarówno minister Gowin, jak i szef resortu kultury Piotr Gliński. Jeszcze w lipcu media – w ślad za luźno sympatyzującym z rządem dziennikiem „Rzeczpospolita” - media spekulowały też na temat potencjalnej rywalizacji między samą premier Beatą Szydło a Mateuszem Morawieckim. To wtedy pojawił się scenariusz, w którym kompetencje „Super-wicepremiera” zostają znacznie rozszerzone, również kosztem Pawła Szałamachy, a ostatecznie dochodzi do rekonstrukcji rządu – na czele staje Jarosław Kaczyński, który i tak regularnie musi interweniować, rozstrzygając spory między członkami rządu. To umyka logicznej analizie... Nie dość personalnych swarów, trwają też przepychanki między ośrodkami władzy. Przez długie miesiące nie było choćby zgody co do przepisów dotyczących podatku bankowego, frankowiczów czy progów emerytalnych. W tym ostatnim przypadku Kancelaria Prezydenta miała zażartych oponentów pod postacią wicepremierów Morawieckiego i Gowina oraz, do pewnego momentu, rzecz jasna, Szałamachy. Ten ostatni wciąż komentuje zresztą inicjatywy niedawnych kolegów z rządu, choćby w zakresie kwoty wolnej od podatku. Międzyresortowe i międzyinstytucjonalne spory nie zawsze mają postać zaciętych spojrzeń, jakimi obrzucają się szefowie ministerstw. Są subtelniejsze metody – taką zastosowało niedawno ministerstwo finansów wobec resortu kultury. Jak pisał kilka dni temu „Puls Biznesu”, pierwszy z resortów „sabotował” ten drugi, zwlekając z wyliczeniem skutków budżetowych i wydaniem pisemnej opinii w sprawie zniesienia ulg podatkowych dla twórców i artystów. Tymczasem Piotr Gliński miał nadzieję zaskarbić sobie wdzięczność twórców i artystów, kasując limit 50-procentowych kosztów dla 111 tysięcy twórców i artystów. W ich kieszeniach zostałoby wówczas około 200 mln złotych rocznie. Najświeższy front otworzyło niedawno ministerstwo pracy. Zgodnie z dokumentami tego resortu, które w zeszłym tygodniu były cytowane na łamach gazet resort chciałby całość środków zgromadzonych przez Polaków przerzucić do Funduszu Rezerwy Demograficznej. To diametralna zmiana wobec wcześniejszych propozycji Mateusza Morawieckiego – zakładających, że do Funduszu trafi co czwarta złotówka z OFE, a reszta wyląduje na indywidualnych kontach emerytalnych. Zgodnie z obecną propozycją resortu Elżbiety Rafalskiej konta miałyby charakter „wirtualny” i znalazłaby się na nich „równowartość” środków z OFE. Co ciekawe, międzyresortowy komunikat podkreślał, że oba projekty w gruncie rzeczy mogą być scalone – tymczasem już kilka godzin po rozesłaniu komunikatu wicepremier Morawiecki nie pozostawił większych wątpliwości co do tego, że w grze pozostaje wyłącznie jego wcześniejsza propozycja. W sumie trudno się dziwić, że ten rząd jest w sprawach gospodarczych skonfliktowany bardziej niż jakikolwiek inny wcześniej. – Polscy przedsiębiorcy zbiorowym głosem jasno wyrażają, co myślą o tych przemianach. I to nie jest opinia, że taki pomysł jest dobry, a inny – zły. To jest opinia, że mamy do czynienia z totalnym chaosem. Nigdy nie wiadomo, który z elementów, o jakich opowiada ten czy inny minister, rzeczywiście się zmaterializuje. Jest jasne, że taka sytuacja musi prowadzić do konfliktów, bo takiego chaosu po prostu nie da się spiąć – kwituje Radosław Markowski. Czy zatem można się spodziewać, że Gowin – albo inny oponent np. wicepremiera Morawieckiego – może w takich bojach stracić stanowisko? – Nie wiem. To umyka logicznej analizie – ucina Markowski. – Partia jest zbudowana na decyzjach jednej osoby, nie sposób powiedzieć, co mu się nie spodoba, kogo i kiedy wyrzuci. To nie musi polegać na żadnych racjach. To się po prostu stanie – podsumowuje. natemat.pl
Stargard (83.21.60...) 23-11-2016 16:26
29.
        „Prawdziwa historia” prezydenta Dudy!... Zniosę nepotyzm, zadłużanie kraju i spowolnienie gospodarcze. Ale dewastowania szans dzieci nie daruję ekipie PiS. I nie chodzi mi akurat o likwidację gimnazjów. Chodzi o coś znacznie gorszego: zadeklarowaną przez prezydenta Dudę wizję szkoły, która zamiast uczyć myśleć – ma indoktrynować; zamiast rozwijać – ma kształtować bezmyślnych wykonawców! Nawet nie chcę otwierać dyskusji na temat likwidacji gimnazjów, bo kwestia jest traktowana wyłącznie w kategoriach politycznych: Platforma wprowadziła gimnazja, więc PiS je teraz likwiduje. Proste? Proste. Trudno... Ale prezydent Andrzej Duda wypowiadając się na temat planowanej reformy edukacji oświadczył ni mniej, ni więcej, że „polska szkoła będzie uczyła prawdziwej polskiej historii. Historii, w której wiadomo, kto był zdrajcą, a kto był bohaterem.” I w tym zdaniu tkwi większa groźba, niż w zapowiedziach likwidacji gimnazjów! Wirtualna Polska Od ponad ćwierćwiecza pasjonuję się historią, przeczytałem niejedną książkę, rozmawiałem z wieloma znawcami historii, jej naocznymi świadkami. Absolutnie wszystko, czego się dowiedziałem, i co zweryfikowałem u mądrzejszych ode mnie rozmówców, to że nie ma jednej wizji historii, w której wiadomo kto był zdrajcą, a kto bohaterem. Tak samo jak nie ma jedynie słusznej interpretacji wiersza, czy jednoznacznie najpiękniejszego utworu muzycznego. O ile jednak o interpretację poezji, czy o wyższość fug Bacha nad awangardą Pendereckiego ludzie nie biją się na ulicach, o tyle kwestie zdrady i bohaterstwa rozstrzygane są w czasem w najbrutalniejszy sposób, z tragicznymi skutkami. Szkoła MUSI uczyć poznawać, myśleć, analizować! W kwestii nauki historii ta umiejętność samodzielnej analizy ma fundamentalne znaczenia. A cóż zapowiada prezydent Duda? „Polska szkoła będzie uczyła prawdziwej polskiej historii. Historii, w której wiadomo, kto był zdrajcą, a kto był bohaterem.” Panie Prezydencie, a cóż to jest za prawdziwa historia? Ta, w której wszystko wiadomo? A nieprawdziwa historia to ta, w której nie wiadomo? Kto zatem ma rozstrzygnąć ostatecznie, kto jest zdrajcą, a kto bohaterem? Rozumiem, że Jarosław Kaczyński rozstrzygnął, że bohaterem polskiego sierpnia'80 był jego brat Lech Kaczyński, a Lech Wałęsa był zdrajcą. Czekam niecierpliwie na kolejne ostateczne rozstrzygnięcia. Rozumiem, że nie chce pan pozostawić moje dzieci bez znajomości „prawdziwej historii” i nauczy je – kto był zdrajcą, a kto bohaterem walki z reżimem komunistycznym: Adam Michnik, czy prokurator Piotrowicz. A może to prokurator Piotrowicz będzie rozstrzygał ostatecznie, kto był zdrajcą, a kto bohaterem? Zaręczam, że nie chodzi mi o inną wizję bohaterstwa i zdrady narodowej, niż ma ją obecnie rządząca partia. Chodzi mi o dramatycznie szkodliwy scenariusz, w którym państwo rozstrzyga i naucza dzieci w szkołach o jedynie słusznej wizji historii, narzuca świat uproszczonych z natury, jednostronnych ocen. Taka szkoła zamiast rozwijać, kształtuje bezmyślnych tumanów, którzy swój patriotyzm realizować będą w stanie co najwyżej w organizacjach paramilitarnych. Takie założenia edukacyjne dewastują wysiłki licznego grona nauczycieli, którzy na przekór wszechogarniającemu prymitywizmowi lansowanemu przez polityków, rozwijają u dzieci chęć poznania, analizowania i zrozumienia. W mojej bliskiej rodzinie był pewien Żyd, który przed wojną za komunizm siedział w więzieniu, a po wojnie budował najszczęśliwszy z ustrojów. Ostatecznie, wyrzucony z partii działał jako doradca Solidarności. Była też postać debiutująca politycznie również przed wojną, tyle, że w Stronnictwie Narodowym. Aktywność polityczna i szczery zapał doprowadziły ją do zarządu SN, a w konsekwencji do celi na Łubiance - bo jako jeden z przywódców podziemnego państwa polskiego był porwany przez NKWD i sądzony w słynnym procesie szesnastu. Jeden był Żydem i ideowym komunistą, który najpierw budował, a potem zwalczał partię; drugi zagorzałym narodowcem, który przed wojną bronił sprawców pogromów antyżydowskich, a po wojnie z empatią i szacunkiem wypowiadał się o Żydach – tak zaświadcza moja mama, która odwiedzała go w Londynie w latach 60. Panie Prezydencie Duda, nie życzę sobie, żeby ktokolwiek nauczał moje dzieci, kto z powyżej przedstawionych osób był zdrajcą, a kto bohaterem. Nawet nie dlatego, że mam w tej kwestii pogląd inny, niż Pana mocodawca. Chciałbym po prostu, żeby moje dzieci nauczyły się myśleć samodzielnie, i samodzielnie dokonały ocen. I proszę zanadto nie ufać w siłę indoktrynacji. Jako ojciec trojga dzieci zaręczam, że narzucić dzieciom można - co najwyżej - mycie zębów. W kwestii systemu wartości, ocen moralnych i sposobu myślenia – wszystkie nasze wysiłki, im bardziej kategoryczne, tym gorszy przynoszą efekt. Moje dzieci będą same dokonywać ocen - o czym ja, jako ich ojciec, mogę się boleśnie przekonać. Pan także, jako polityk i urzędujący prezydent, tym ocenom dzisiejszej młodzieży będzie podlegał. To ona sama zadecyduje kiedyś: kto był bohaterem, kto zdrajcą, a kto bezwolnym wykonawcą... natemat.pl
Stargard (83.11.71...) 25-11-2016 10:14
30.
        Dla podsumowania kilku ostatnich postów i jak one się mają do założonego temat niech posłuży ten cytat: "Znajomy endżios wystąpił z draft propozyszyn, aby podczas prepkomu zrobić łorkszop i dojść do konsensusu abaut przyznany grant dla er poluszyn."
joTes (83.23.116...) 28-11-2016 15:54
31.
        Czymś normalnym powinien być opór... Stefan Niesiołowski -To już się stało nie ma na co czekać, trzeba powiedzieć jasno - żyjemy w monopartyjnej dyktaturze. Moim zdaniem pod wieloma względami okres późnego PRL-u, czyli końcówka lat osiemdziesiątych (oczywiście przed Okrągłym Stołem), była pod wieloma względami mniej obrzydliwa i upokarzająca niż obecna dyktatura PiS-u. Kaczyński jest łapczywym na władzę, zakompleksionym mściwym autokratą o skórze i manierach mniej więcej nosorożca, a otaczający go ludzie to zbieranina nieuków prostaków politycznych i obywatelskich troglodytów. Na tym tle Jaruzelski był dżentelmenem starannie wychowanym w przedwojennej dobrej szkole i prawdziwie inteligenckiej rodzinie, a pisowscy liderzy mogliby się uczyć dobrych manier i kultury m. in. od Rakowskiego, Messnera, Rapackiego, Werblana. Trudno znaleźć w PRL-u odpowiednika Piotrowicza, Macierewicza, Pawłowicz, pseudoeksperta od spraw Ukrainy - posła Dworczyka, Zalewskiej, czy ociężałych pod każdym względem Jurgiela albo Błaszczaka. Ta ekipa jest po prostu tragiczna a określenie Idiotenregierung wydaje sie najtrafniejsze. Ale sprowadzenie istoty tej dyktatury do prostactwa i braku kultury byłoby grubym uproszczeniem. Nadaje to co prawda rządowi Kaczyńskiego, bo trudno mówić o jakiejś władzy pp. Dudy czy Szydło, szczególnie odrażającego i upokarzającego charakteru polegającego na wysłuchiwaniu całych seansów kłamstwa, hipokryzji, podłości, ale istotne są same decyzje pisowskiej ekipy. Są to decyzje rujnujące Polskę i to pod każdym względem. Decyzje, które mają jedyny cel utrzymanie PiS-u przy władzy za każdą cenę i do końca dziejów. Liczy się tylko władza jak u Lenina, gdy mówił, że najważniejsze jest utrzymanie władzy (przy podpisywaniu Traktatu Brzeskiego) i że to kadry decydują o wszystkim - dlatego tak naprawdę każda ustawa pisowska jest ustawą kadrową, w której chodzi o objęcie wszystkich ważnych decyzyjnych i dobrze płatnych stanowisk przez pisowskich karierowiczów i lizusów. Przypomina się też słynne stwierdzenie tow. Wiesława – „władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy” i Goebbelsa: „z tych gabinetów nie wyjdziemy, chyba, że nas wyniosą jako trupy”. Historia napisze i ten scenariusz, ale to od nas zależy jaki on będzie. Na naszych oczach rozgrywa się właśnie walka o niezależność samorządów terytorialnych. Atak pisowskich służb na osoby Prezydentów: Warszawy, Gdańska, Lublina, a ostatnio na Prezydent Łodzi Hannę Zdanowską, która ma przykry zwyczaj wygrywać wybory z pisowskim kandydatem w I-szej rundzie, to testowanie skali społecznego oporu. Wojciech Maziarski pisze: "Media pod but, władza zrobi z nimi porządek [...] Społeczeństwo obywatelskie pod but, państwo zrobi z nimi porządek i wstrzyma dopływ gotówki [...] Samorządy pod but, prokuratura rozliczy wszystkie rzeczywiste i urojone grzechy [...] Sądy pod but. Na początek Trybunał Konstytucyjny, z czasem przyjdzie kolej na inne. Oświata pod but, gimnazja won, powołamy nowe szkoły, mianujemy nowych dyrektorów, napiszemy nowe podręczniki. Teatry pod but. Instytucje kultury pod but. Instytuty badawcze pod but. I tak dalej. Ci, którzy tę politykę realizują czują się bezpieczni. Przecież kontrolują wszystkie służby i organa ścigania". (W. Maziarski, "Dobra zmiana na dzikim zachodzie", "GW", z dn. 24 XI 2016 r.). To nie jest hipotetyczny scenariusz tak już jest w Polsce. Cała dotychczasowa walka o wolność i demokrację została w znacznym stopniu przekreślona, miejscami stała się swoją karykaturą jak wystąpienia pp. Dudy i Szydło. Stało się to tak szybko, że część społeczeństwa nie zdążyła tego zauważyć, a dla drugiej części te wszystkie sprawy są z grubsza rzecz ujmując obojętne. Odczują je dopiero w przypadku kryzysu ekonomicznego, który PiS nieuchronnie ściągnie na nasz kraj gospodarczą katastrofę, bo przecież gołym okiem widoczna jest ekonomiczna ignorancja tych ludzi plus obiektywne rozdymanie wydatków socjalnych jak np. skracanie wieku emerytalnego bez zabezpieczenia finansowego, musi się skończyć scenariuszem greckim. I dlatego jak trafnie napisała Masza Gessen dziennikarka i opozycjonistka rosyjsko-amerykańska w obliczu rządów Trumpa - Ale czymś normalnym powinien być opór - twardy, bezkompromisowy, oburzony. źródło: natemat.pl
Stargard (83.20.239...) 28-11-2016 16:40
32.
        Piotr Sokołowski: PiS nie równa się Polska... -Parę dni nie czytałem wiadomości, czy raczej czytałem mało, i dowiaduję się, że nasz kochany rząd pobił chyba rekord absurdu tej kadencji, a konkurencja działań i wypowiedzi pretendujących do tego miana jest spora. Otóż Beata Szydło ogłosiła, że ma powstać "Narodowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego". Cytat jest dosłowny, to na wypadek, gdyby ktoś mi zarzucił, że chcę zdyskredytować partię rządzącą. PiS-u nie trzeba ośmieszać, wystarczy ich cytować, jak to ktoś kiedyś powiedział, akurat w kontekście Paris Hilton. Doprawdy, pomysł jest tak absurdalny, że wprowadzenie antykoncepcji do terapii par z bezpłodnością brzmi przy tym logicznie. Otóż "Narodowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego" to po prostu bardziej rozwinięty oksymoron, coś jak sucha woda, czy gaśnica benzynowa. PiS chce nie tylko dzielić pomiędzy NGO-sami pieniądze, ale też wyznaczać im zadania... -Jeżeli NGO oznacza organizację pozarządową, to jakim cudem rząd może z pełną powagą powiedzieć, że chce takimi organizacjami sterować? Sterowana przez rząd organizacja pozarządowa, czy nie brzmi to dość zabawnie? To znaczy, brzmiałoby w jakiejś komedii, które pewnie po rządach PiS zaczną powstawać masowo, materiału w końcu więcej niż za PRL-u, ale to prawda. A to na organizacjach pozarządowych opiera się społeczeństwo obywatelskie. Hasło to jest tak umocowane społecznie, ma tak pozytywne konotacje, że nawet PiS nie podważa konieczności budowania społeczeństwa obywatelskiego, jednak w praktyce serwuje nam jego niszczenie. Społeczeństwo obywatelskie ma dwie podstawowe cechy. Jest budowane oddolnie i nie znajduje się pod kontrolą władzy. Obywatele sami się organizują i sami robią to co uważają za dobre, stosowne, słuszne, oczywiście w granicach prawa. Tymczasem PiS chce stworzyć je odgórnie i kontrolować. Czyli robić na odwrót niż się powinno. Sytuacja jest prosta. Partia rządząca chce wniknąć w kolejny obszar życia społecznego. Zniszczyć kolejną jego instytucję, tylko dlatego, że to nie ich instytucja i nie ma nad nią kontroli. A nad społeczeństwem obywatelskim z natury rzeczy rząd nie ma kontroli. A PiS chce nie tylko dzielić pomiędzy NGO-sami pieniądze, ale też wyznaczać im zadania. Gazeta Wyborcza zarzuca PiS-owi, że będzie przez NGO-y, realizować swoje pomysły, takie jak tzw. "wychowanie patriotyczne" (celowo używam przedrostka tzw. bo to odmiana patriotyzmu ocierająca się o nacjonalizm i ksenofobię, której zdecydowanie nie powinno się rozpowszechniać). Czyli, że rząd ma zamiar siać swoją propagandę. Jednak zupełnie nie w tym rzecz. Naprawdę nie chodzi o to czy pomysły PiS-u na działanie społeczeństwa obywatelskiego, czy NGO-sów, poprzez które społeczeństwo obywatelskie działa, są dobre czy złe. Nawet jakby PiS miał dobre pomysły, to byłbym przeciwny, bo istotą sprawy jest, żeby rząd - nieważne czy PiS-owski czy inny - w ogóle takich pomysłów nie miał. Chodzi o to, żeby rząd nie wyznaczał obywatelom, co mają robić, lecz żeby ci organizowali się i robili co chcą, co uważają za słuszne, a bez publicznych pieniędzy będzie to mocno utrudnione, o ile nie niemożliwe. Ktoś zapyta, a dlaczego z publicznych pieniędzy mają być sponsorowani np. geje, skoro to moje podatki, a ja ich nie popieram? Inny z kolei wspomni, że nie zgadza się na finansowanie z podatków czasopisma katolickiego. Jednak zapytani, czy chcą budować społeczeństwo obywatelskie, oboje powiedzą, że oczywiście, że tak. I na to chyba właśnie liczy PiS. Na to że ludzie po prostu nie wiedzą, czym ono jest. No bo jak budować społeczeństwo obywatelskie bez pieniędzy? Przecież nawet wynajęcie biura i urządzenie go kosztuje. Już nie mówiąc o wszelkich działaniach. Nie można mówić, że się buduje społeczeństwo obywatelskie, jednocześnie twierdząc, że rząd nie powinien finansować organizacji pozarządowych. Oczywiście, przed próbą odebrania źródła utrzymania dla takich organizacji ma miejsce nagonka na nie. Tego nawet nie ma sensu komentować. Tak jak i oglądać Wiadomości, czego dla zasady nie robię. Wychodzi na to, że PiS chce zniszczyć dopiero co tworzące się społeczeństwo obywatelskie. Chce je sobie podporządkować, a istotą społeczeństwa obywatelskiego jest właśnie to, że nie jest podporządkowane władzy. Dochodzi do tego absurdalna argumentacja. Gdy Sierakowski stwierdził, że "Kaczyński może mu skoczyć, bo jego NGO w 90 proc. finansowane jest z zagranicy", jeden z publicystów portalu wPolityce, stwierdził: "Jak widać, Sierakowski nie zamierza podporządkować swojej lewicowej organizacji rygorom polskiego prawa. Lider 'Krytyki Politycznej' realizuje swoją lewacką ideologię za pieniądze, które płyną do niego zza granicy. Czyje interesy realizuje? Wystarczy spojrzeć na efekty działań. Swoją drogą widać, jak niewielkie społeczne wsparcie ma podobno wpływowa 'Krytyka Polityczna'". Stwierdzenie to wyśmiał nawet autor "Tygodnika Powszechnego", który raczej z „Krytyką” powiązań nie posiada. Otóż autorowi wPolityce oraz jemu podobnych (bo po tej stronie barykady raczej wszyscy wypowiadają się podobnie) chciałbym przypomnieć, że obowiązującym w Polsce prawem, przynajmniej jak do tej pory, jest wolność słowa, która polega właśnie na tym, że można pisać co się chce i co uważa za słuszne, a nie to co się prezesowi podoba. Czy naprawdę autor wPolityce, który z łatwych do zrozumienia względów ukrywa się pod pseudonimem, uważa, że prezes PiS równa się prawo? Że obowiązującym w Polsce prawem jest konieczność myślenia, a co za tym idzie publikowania tego, co chcą rządzący? To jest chyba zbyt absurdalne nawet jak na ten portal. Być może autorowi chodziło o to, że Sierakowski nie podporządkowuje się „niepisanym polskim prawom” tak zwanej tradycji czy obyczajowi, których PiS rzekomo jest emanacją. Bo od jakiegoś czasu przedstawiciele partii rządzącej chcą społeczeństwu wmówić, że ich zasady są zasadami całej Polski. Jednak to również absurd. Można powiedzieć, że podobny, tradycyjno-narodowy katolicyzm wyznaje mniejszość Polaków, szczególnie w dużych miastach. Przecież nie każdy słucha Radia Maryja, robi to dość niewielki odsetek Polaków. Każdy kto nie myśli tak, jak Radio Maryja czy PiS, nie jest Polakiem... -Ciągle obowiązującym w Polsce, jako jednak demokratycznym kraju, prawem jest wolność do wybierania światopoglądu i wolność do jego głoszenia. Wychodzi na to, że prawica nie potrafi dostosować się do obowiązujących w Polsce praw, a nie Sierakowski, który działa całkowicie zgodnie z literą prawa - a niezgodnie z jakimś ludowo-nacjonalistycznym katolicyzmem - a nie z ogólnymi, "polskimi zasadami", jak to chce przedstawić PiS. Bo normy związane z ludowo-nacjonalistycznym katolicyzmem wyznaje mniejszość Polaków, nie są ogólnie przyjęte, o czym świadczy na przykład obrona w tej kwestii Sierakowskiego przez "Tygodnik Powszechny", który jest magazynem katolickim. Przejawów takiego myślenia władzy mamy wiele, nie jest to odosobniony przypadek. Warto przypomnieć słynne wystąpienie posłanki PiS, która chciała deportować ateistów i ludzi niezgadzających się na "nasze (polskie) wartości". Jednak, co to znaczy "polskie wartości"? Czy oznacza to, że to takie, które są wyznawane przez Polaków? No chyba nie, bo w naszym społeczeństwie obecne są różne systemy wartości, jak w całym postmodernistycznym świecie. Jakim prawem posłanka ta uważa, że wartości jej środowiska są polskimi wartościami, że powszechnie obowiązują, że są wartościami całego kraju? Ludwik XVI mówił, że "państwo to ja" i jest to przedstawiane jako wyraz niesłychanej buty. Jednak czym to jest wobec stwierdzenia przedstawicieli PiS-u, że "Polska to my", które w różnych formach co jakiś czas przewija się przez media. Naszym polskim prawem, zapisanym w konstytucji jest wolność wyznania i wolność światopoglądowa, a niepisanym - ludowe obyczaje, które być może powszechnie obowiązywały, ale na wsiach 50 lat temu, na pewno nie w dzisiejszych miastach. Idąc tropem takiego myślenia, deportować należałoby 90 proc. Polaków. Bo wystarczy pobieżna obserwacja, żeby stwierdzić, że przynajmniej w miastach mało kto wyznaje ludową religijność i żyje zgodnie z normami wyznaczonymi przez Radio Maryja. Myślenie to przejawia się też w innych okolicznościach. Gdy ktoś krytykuje PiS, od razu podnosi się larum, że to atak na Polskę. Gdy ktoś mówi o PiS za granicą, partia rządząca buduje przekaz, że to donos na nasz kraj. PiS chce wtłoczyć ludziom do głów przekaz, że ich wartości to wartości nie prawicowe, czy katolickie, ale, generalnie, polskie. Wychodzi na to, że każdy kto nie myśli tak, jak Radio Maryja czy PiS, nie jest Polakiem. Że wartości ultrakonserwatywne i ultraprawicowe są polskie, a liberalne czy lewicowe już nie. Oczywiście nasza konstytucja mówi nie tylko co innego, ale coś wręcz przeciwnego. Jest oparta na zupełnie innym, postępowym światopoglądzie, być może dlatego PiS chce aby przestała obowiązywać w praktyce, bo jak inaczej zinterpretować spowodowanie paraliżu Trybunału stojącego na jej straży. A przecież za socjalistę uważał się Adam Mickiewicz, nasz wieszcz narodowy i symbol polskości. Tadeusz Kościuszko inspirował się Rewolucją Francuską, zresztą walczył o niepodległość USA, które też w tych czasach były najbardziej postępowym krajem. Powstańcy listopadowi z frakcji "czerwonych" chcieli odebrać szlachcie ziemię, z frakcji "białych" też, z tym, że za odszkodowaniami. O Piłsudskim, który był czołowym członkiem PPS nie wspomnę, wszyscy ci ludzie, będący symbolami naszego narodu, naszego kraju, byli z tymi "polskimi wartościami" na bakier. Czekam tylko aż się okaże, że Orzeł Biały to symbol zdrajców Polski, bo prawdziwym symbolem naszego kraju jest logo PiS. Jak się mają te dwie sprawy do siebie? Otóż próba wzięcia za łeb społeczeństwa obywatelskiego, próba kontrolowania go jest elementem szerszej strategii, która polega na usiłowaniu narzucenia swojego systemu wartości całemu społeczeństwu. Innym przykładem tego typu działań jest na przykład „zabranie się za edukacje”, przejęcie urzędów i spółek Skarbu Państwa, tworzenie Obrony Terytorialnej, zmiana dyrektora w Teatrze Polskim we Wrocławiu (co jest próbą spacyfikowania naszej kultury) i wiele innych. Wszystko to elementy próby wychowania społeczeństwa, oczywiście nie tylko, bo często chodzi po prostu o stanowiska, ale jednak. Do tej pory PiS robił to tam, gdzie ma władzę, czyli w instytucjach i firmach bezpośrednio mu podległych, tak jak wojsko, policja, wymiar sprawiedliwości (podporządkowanie prokuratury władzy), edukacja, uczelnie wyższe itd. Teraz partia rządząca chce rozszerzyć swoją władzę na obszar, nad którym kontroli nie miały poprzednie rządy, czyli społeczeństwo. Jednak w obecnym systemie prawnym, czy raczej w obecnym ustroju, to się nie może udać, bo jest on oparty na takich wartościach jak wolność obywateli, ich niezależność względem władz, wolność słowa, pluralizm i neutralność światopoglądowa państwa i to są właśnie prawdziwe polskie wartości, których PiS zdecydowanie nie wyznaje. Aby się to udało Kaczyński musiałby diametralnie zmienić ustrój, całkowicie rozbić ramy sposobu funkcjonowania dzisiejszego świata, a nie tylko je nadszarpnąć jak teraz, a do tego droga bardzo daleka. źródło:.wp.pl
Stargard (83.20.239...) 28-11-2016 18:34
33.
        Jakiś lokalny dziennikarz powinien zapytać złotoustego posła o tą obietnicę wyborczą. Dlaczego nie została jeszcze spełniona. Oczywiście nie spodziewam się niczego innego jak wykręcenia sianem, bo poseł zajęty jest robieniem za cień Macierewicza.
tucznik (94.254.131...) 29-11-2016 01:23
34.
        Bałagan, jakiego jeszcze w Polsce nie było. Ten rząd nie ma żadnego spójnego pomysłu na gospodarkę... -Kwota wolna od podatku w kolejnej postaci, kolejne pomysły na jednolity podatek, nowa wersja prawa wodnego... Zastanawiacie się, dlaczego nie można było tego policzyć przed wyborami? Bo zapewne nikt tego nawet nie próbował liczyć. Dopiero po wyborach okazało się, że prezes PiS żąda zrealizowania obietnic wyborczych, jakie padły w trakcie kampanii. No, może poza tymi, które ewidentnie mają więcej przeciwników niż zwolenników. Przez kilka ostatnich tygodni mogliśmy podziwiać karuzelę gospodarczych pomysłów. Kwotę wolną od podatku Sejm najpierw zamroził na 2017 rok, by przypomnieć sobie, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego obliguje rządzących do wprowadzenia zmian do 1 grudnia br., co zapoczątkowało serię pomysłów dotyczących stawek kwoty wolnej od podatku oraz terminu wprowadzenia zmian. Jednocześnie taki sam wyścig pomysłów dotyczył jednolitego podatku, zapisów prawa wodnego czy rozwiązań, jakie znalazły się w konstytucji dla biznesu – programowym dokumencie wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Skąd ten natłok, czasem kompletnie sprzecznych propozycji? Czy ten bałagan oznacza, że program gospodarczy gabinetu Beaty Szydło to zbiór pobożnych życzeń, które dopiero teraz politycy zaczynają rozważać na serio? – Podczas kampanii wyborczej liczyły się głównie zyski polityczne, a nie koszty finansowe – próbuje odpowiedzieć na pytania INN:Poland Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów, dziś główny ekonomista Business Centre Club. – Dopiero teraz rząd zaczyna liczyć koszty finansowe i niektórzy, jak wicepremierzy Gowin i Morawiecki, zaczynają zastanawiać się nad gospodarczymi kosztami składanych wówczas obietnic – dodaje. Sytuacja o tyle wyjątkowa, że poprzednie gabinety też miały skłonność do obiecywania wyborcom gruszek na wierzbie – lecz po wyborczych triumfach cichcem wycofywały się z najbardziej kosztownych i nieracjonalnych obietnic. W tym przypadku, być może po raz pierwszy, jest inaczej. – Prezes Kaczyński ogłosił wszem i wobec, że „podjęliśmy podczas kampanii zobowiązania i musimy je zrealizować”. Koszty polityczne zaniechania realizacji tych obietnic mają dla niego, podobnie jak dla premier Beaty Szydło, większe znaczenie niż koszty, jakie poniesie z tego powodu gospodarka – kwituje Gomułka. – Oni myślą przede wszystkim w kategoriach tego, co może uniemożliwić PiS utrzymanie się przy władzy za trzy lata – dowodzi Gomułka. – Dosyć wyjątkowo można uznać, że już dziś jesteśmy w fazie przedłużonej kampanii wyborczej – podkreśla. Rząd wie, ale (jeszcze) nie powie Nieliczne z propozycji wyborczych zostały przeprowadzone szybko i sprawnie: tu wyjątkiem był sztandarowy postulat PiS: realizacji programu 500+. Ale już obniżenie progu wieku emerytalnego odzwierciedliło konflikt między Pałacem Prezydenckim a Alejami Ujazdowskimi: przeciwko propozycjom prezydenta postawili się niemal jednogłośnie Gowin, Morawiecki i ówczesny minister finansów, Paweł Szałamacha. – Wtedy sprawa musiała zostać rozstrzygnięta przez szefa PiS, który uznał, że może to nie jest dobra propozycja, ale obietnice zostały złożone i trzeba je realizować – kwituje Gomułka. Wątpliwości tego typu towarzyszą dziś kolejnym pomysłom – takim, jak kwota wolna od podatku, jednolity podatek czy szczegółowe rozwiązania adresowane do przedsiębiorców. Przypomnijmy choćby, że wicepremier Morawiecki w listopadzie zaproponował półroczne zwolnienia ze składek ZUS dla przedsiębiorców rozpoczynających działalność, podczas gdy zaledwie kilka dni później jeden z parlamentarnych zespołów poselskich przedstawił projekt ustawy, wedle którego mikroprzedsiębiorcy z przychodami do poziomu 5 tys. złotych mieliby płacić ZUS proporcjonalnie pomniejszony zamiast zryczałtowanego. Nie to, żeby te propozycje były sprzeczne, pytanie raczej – dlaczego nikt tego nie koordynuje? Oczywiście, jest też jeszcze jedna kategoria propozycji: te, z których można się było wycofać. Albowiem – zgodnie z regułą kosztów politycznych – te pomysły, które się Polakom nie spodobają, zwykle wcześniej czy później padają. Tak było z pomysłami podwyżek płac dla parlamentarzystów, wkrótce później eksperci nie zostawili suchej nitki na prezydenckim projekcie ustawy o pomocy dla frankowiczów (z której pierwotnych zapisów niewiele ostatecznie zostało). Z podatkiem handlowym rozprawiła się Bruksela. W konstytucji dla biznesu autorstwa wicepremiera Morawieckiego eksperci błyskawicznie znaleźli słabe punkty – jak choćby rygory, jakie miały objąć wykorzystywanie aut służbowych, które wywołały falę krytyki w internecie – co błyskawicznie doprowadziło do obiecania ponownej ich weryfikacji. Podobny los, jak spekulują eksperci, może czekać projekt jednolitego podatku, który nie cieszy się wielką sympatią, a na dodatek jego największym zwolennikiem jest minister Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. Wyjątkowy posmak klimatu towarzyszącego decyzjom gospodarczym gabinetu Beaty Szydło daje Gomułka, opowiadając o spotkaniu, które odbyło się kilka dni temu w siedzibie BCC. Wziął w nim udział Paweł Wojciechowski, znany obecnie jako główny ekonomista ZUS, ale wcześniej przewodniczący pracom specjalnej 30-osobowej grupy eksperckiej przy RM. – Ta grupa przygotowała dokument w sprawie jednolitego podatku, ale Wojciechowski nie chciał podać szczegółów tego dokumentu: omawiał go w ogólny sposób. Głównie dlatego, że nie ma jeszcze stanowiska rządu – czy go przyjąć, czy nie – opisuje nasz rozmówca. – Oni się teraz zastanawiają nad kosztami politycznymi, które w tym przypadku są trudne do oszacowania. Wiadomo tylko, że chodzi o przesunięcie pewnych obciążeń podatkowych z najmniej zarabiających na najlepiej zarabiających – podsumowuje Gomułka. O jednolitym podatku i jego losie zdecyduje więc zadowolenie – lub jego brak – jakie Polacy okażą w internecie, sondażach i komentarzach. Takiego rządu jeszcze nie było... Oczywiście, impuls może wyjść od ekspertów. Jak twierdzi Stanisław Gomułka, to eksperci przekonali Pałac Prezydencki do znacznego złagodzenia przepisów ustawy mającej wesprzeć frankowiczów. Kluczowym argumentem nie był jednak fakt, że ustawa taka wpędzi sektor bankowy w bezprecedensowy kryzys. Takim argumentem okazało się to, że kryzys sektora bankowego mógłby spowodować wielkie niezadowolenie społeczne, jakiego rządzący sobie nie życzą. – Prezes Kaczyński i prezydent Duda uznali, że takich kosztów politycznych nie można zignorować – twierdzi Gomułka. Czyż nie będzie tak samo z innymi reformami, choćby obniżeniem progu wieku emerytalnego? – To uderzenie w gospodarkę, ale w troszkę dłuższej perspektywie: bardziej po następnych wyborach niż teraz – potwierdza główny ekonomista Business Centre Club. – W tej chwili oni zaczynają kalkulować, jakie są koszty polityczne, a jakie gospodarcze. Jeżeli te polityczne zaczynają być duże, to już się zastanawiają nad forsowaniem danej zmiany – dodaje. W ostatecznym rozrachunku nie o gospodarkę toczy się ten bój. – Takiego rządu i takiej koalicji, z takim programem ideologicznym, jeszcze w Polsce nie było. Tu przecież chodzi o kompletną przebudowę polityczną czy instytucjonalną, owo zastąpienie III RP kolejną, IV RP – wskazuje były wiceminister finansów. – Kaczyński mówił o tym od lat i gospodarka liczy się dla niego o tyle tylko, że nie jest ważna taka czy inna decyzja, za to liczą się polityczne skutki jej podjęcia. Jeżeli one mu utrudnią lub uniemożliwią realizację celów politycznych, to on się zaczyna sprawą interesować – dorzuca. I wtedy dopiero zapada decyzja. natemat.pl
Stargard (83.11.146...) 29-11-2016 10:29
35.
        Albo podwyższamy kwotę wolną dla obywateli do poziomu posłów (30 451 zł) albo obniżamy posłom do poziomu obywateli (3 091 zł) W kontekście kwoty wolnej od podatku warto przypomnieć, że formacja Pawła Kukiza już raz chciała odebrać podatkowe przywileje wszystkim posłom i senatorom. W kwietniu br. do Sejmu trafił projekt ustawy, której celem było zrównanie wysokości kwoty wolnej od PIT przysługującej parlamentarzystom, jak i pozostałym obywatelom. I co? I nic! - Projekt ten utknął gdzieś na etapie prac w sejmowej komisji, gdzie leży do dziś... Partiokracja chroni swoich przywilejów niczym oka w głowie.
waldek (80.53.133...) 30-11-2016 09:12
36.
        Wiem, ze .Nowoczesna też chce obniżenia kwoty wolnej posłom do poziomu obywateli. Tu popiera pomysł "K'15". Tylko jak wczoraj widziałem jak poseł PiS walczył o to, że to się należy (30 451 zł) to ujrzałem hipokryzję w 4-wymiarze. Do tego wicepremier Morawiecki - "posłowie ciężko pracują" (żart?). Ja im nie żałuje, wszędzie są posłowie, lordowie itp. w UE, ale takie bzdety porażają z ust wicepremiera.
... (193.105.251...) 01-12-2016 10:39
37.
        do ..... widać w naszym kraju są równi i równiejsi jedni muszą bulić inni dobrze otrzymujący z naszych POdatków już nie to szczyt hipokryzji a w nazwie jest slogan Prawo i Sprawiedliwość widać ani jedno ani drugie !!!!!!
waldek (80.53.133...) 02-12-2016 07:59
38.
        "Der Spiegel": Kaczyński obiecuje Polakom ochronę przed globalizacją... -Niemiecki tygodnik "Der Spiegel" w materiale poświęconym sytuacji w Polsce zwraca w sobotę uwagę na rozczarowanie wielu Polaków pogrążoną w kryzysie Unią Europejską i ocenia, że rządzący od roku PiS obiecuje społeczeństwu ochronę przed globalizacją. Zastanawiając się nad przyczynami sukcesu Jarosława Kaczyńskiego, autor artykułu "Gniewna większość" Jan Puhl zwraca uwagę, że prezes PiS "obiecuje wyczerpanemu społeczeństwu ochronę przed globalizacją, co jest typowe dla prawicowego populizmu". "Obiecuje też zemstę, zemstę na aroganckich elitach" - dodaje Puhl. "Publiczne stacje telewizyjne i radiowe, a także liczne, częściowo państwowe przedsiębiorstwa zostały podporządkowane polityce rządu. Muzea, teatry, producenci filmowi mają w przyszłości dostawać dotacje tylko wtedy, gdy będą propagować narodowe treści. PiS zaatakował Trybunał Konstytucyjny i w praktyce go wyeliminował - niebezpieczne posunięcie" - wylicza niemiecki dziennikarz, podsumowując pierwszy rok rządu. "Nastroje między Warszawa a Brukselą, Paryżem i Berlinem dawno nie były tak złe jak obecnie" - ocenia "Der Spiegel". Zdaniem Puhla dzięki umiejętnemu posługiwaniu się stereotypami w rodzaju "UE niszczy cenną polską tradycję" czy liberałowie "chcą zaszkodzić świętej ojczyźnie" Kaczyński zgromadził wokół siebie "heterogeniczny ruch oburzonych". Nowy Sącz przykładem... -Dziennikarz "Spiegla" zastrzega, że o sukcesie PiS zdecydowało poparcie ludzi z klasy średniej: "To centrum (warstwy średnie) pomogły Kaczyńskiemu w zdobyciu władzy - urzędnicy, właściciele sklepów, rzemieślnicy, przede wszystkim z miejsc oddalonych od metropolii". Autor zaznacza, że aby zrozumieć fenomen zwycięstwa PiS, trzeba udać się na polską prowincję. Dużą część swojego materiału poświęcił na przedstawienie sytuacji w Nowym Sączu, gdzie w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych 60,5 proc. głosów oddano na partię Jarosława Kaczyńskiego. Opisuje Nowy Sącz, jako miasto sukcesu, w którym mieszka wielu ludzi będących ilustracją kariery od pucybuta do milionera, a stopa bezrobocia wynosi 6 proc. Jako postać charakterystyczną dla osób wypływowych w mieście, Puhl przedstawia radnego PiS Patryka Wichra, "działacza PiS od samego początku". Wicher uważa, że UE powinna "trzymać się z daleka od polskiej polityki", a Bruksela musi "oddać swoje kompetycje na rzecz uprawnień władz narodowych" - relacjonuje Puhl. "Polska nie chce stać się bardziej europejska, raczej odwrotnie, Europa powinna stać się bardziej polska" - cytuje Wichra "Der Spiegel". "Nowy Sącz jest wzorem dającego się ogarnąć wzrokiem, małego świata, którego życzy sobie wielu Polaków: polsko-narodowego i odpornego na wyzwania globalizacji, ale równocześnie zachodniego i wspieranego finansowo przez UE" - pisze Puhl, podsumowując poglądy Wichra i jemu podobnych polityków. Rozczarowani oraz wola sprzeciwu... -W swoim materiale dziennikarz "Spiegla" wymienia też Romana Kluskę - pochodzącego z Nowego Sącza przedsiębiorcę, również sympatyka PiS. Puhl podkreśla, że były twórca koncernu komputerowego radzi Polakom, by odeszli od Europy. Autor przypomina czytelnikom o ogromnych problemach przedsiębiorcy z polską biurokracją, które zaprowadziły go do więzienia. "Mamy dziś do czynienia z identycznym systemem, tyle, że przepisy przychodzą z Brukseli" - powiedział "Spieglowi" Kluska. Jego zdaniem Polska musi być przygotowana do radzenie sobie bez unijnych subwencji. "To lepsze niż społeczeństwo, w którym powiększa się nierównowaga" - uważa Kluska. Kluska i Wicher nie są "zapiekłymi, pełnymi nienawiści przeciwnikami Europy" - zastrzega Puhl. Obaj dobrze wiedzą - dodaje - że Polska potrzebuje ekonomicznych i przede wszystkim wojskowych więzi z Europą. "Z ich wypowiedzi przebija jednak rozczarowanie oraz polityczna wola sprzeciwu przeciwko odczuwalnemu sterowaniu z Brukseli. To polska reakcja na kryzys europejski" - wyjaśnia Puhl. Zdaniem Puhla Polska będzie w przyszłości krajem, w którym "rząd będzie sprawował władzę bez oglądania się na kontrolę". "System wymiaru sprawiedliwości i aparat bezpieczeństwa są już podporządkowane - aż do ostatniego sędziego na prowincji. Wieczny kompleks bycia pomijanym będzie nadal określał relacje (Polski) z UE, Polska będzie więc trudnym partnerem. Warszawa nie będzie chciała przyjąć euro i będzie traktowała zagranicznych inwestorów z nieufnością" - podsumowuje Puhl. Z Berlina Jacek Lepiarz .interia.pl
Stargard (79.186.72...) 03-12-2016 17:13
39.
        Ha ,ha ,ha "Der Spiegel" i wszystko jasne jak kiedyś Prawda czy Novosti chłopie zacznij myśleć PO swojemu a nie cytuj mi i nam niemieckojęzycznych lewackich szumowin !!!!!
waldek (80.53.133...) 05-12-2016 10:10
40.
        Ad.waldek U-la-la-la "wyborcza.pl" i wszystko jasne. *** Zima wasza, wiosna nasza. A potem lato i V Rzeczpospolita... -Jakie czasy, taki zamach stanu. Dziś w Aleppo swobodnie można rozmawiać przez komórkę. Wszystkie sieci działają. Podobnie w Warszawie, w której trwa przewrót polityczny, dzień po dniu sprawdzane są bilety autobusowe. -Historia uczy, że zdrajcy zwykle zostają ukarani. Nie zawsze, nie wszyscy, często nie ci najważniejsi, ale da się przecież dowieść, że sprawiedliwość jest częścią dziejów ludzkości. Polska lista hańby jest długa i ponura, ale przynajmniej przez ostatnie 30 lat nie trzeba było do niej dopisywać nowych nazwisk. Siedzieli tam sobie – między innymi – konfederaci z targowicy, szmalcownicy, podpalacze stodoły w Jedwabnem, Moczar, a także, choć na tle tamtych pomniejsi, Jaruzelski z Kiszczakiem. Od 1989 roku wydawało się, że ten dramat mamy już za sobą. Dziś jednak – czyli w chwili, w której do smutnego finału zbliża się wojna z Trybunałem Konstytucyjnym – kończy się kryzys konstytucyjny, a rozpoczyna się nowy etap. Etap nieodwracalnych zmian ustroju państwa. Głupio byłoby to przegapić, choć pozory zachęcają, by odwrócić wzrok. Nie dajmy się nabrać. Jakie czasy, taki zamach stanu. Dziś w Aleppo – na które dzień i noc lecą bomby, gdzie nie ma wody i żywności, gdzie ludzie giną tysiącami – swobodnie można rozmawiać przez telefon komórkowy. Wszystkie sieci działają. Podobnie w Warszawie, w której trwa radykalny przewrót, dzień po dniu skrupulatnie sprawdzane są bilety autobusowe. Od strony filozofii politycznej sprawa jest jednoznaczna: PiS łamie umowę społeczną. Politycy tej partii zostali wybrani do pracy na rzecz poprawy istniejącego ustroju, a nie w celu jego zdemolowania, więc działania podejmowane przez nich na zlecenie partyjnego kierownictwa są złamaniem przysięgi – poselskiej, senatorskiej, prezydenckiej. Ci ludzie dostali władzę o określonych parametrach i zasięgu, a wykorzystali ją, żeby zmienić zasady i otrzymaną władzę uczynić bezgraniczną. To nie jest nadużycie władzy, to nie jest korupcja. To zdrada. Skoro politycy PiS rozwalili ustrój, nie mają prawa oczekiwać, że w razie porażki będą sądzeni według przepisów porządku prawnego, który niszczą. Posłom tej partii warto na każdym kroku przypominać, że wprowadzany przez nich stan anarchii – stan wyjątkowy – jest bronią obosieczną. Z jednej strony daje ludziom nowych rządów narzędzia do powiększenia władzy, ale równocześnie wszystkim – a więc również im – odbiera ochronę, którą dawał dotąd system prawa. Być może za to, co wyprawiali do tej pory, politycy PiS powinni spodziewać się rozpraw przed Trybunałem Stanu. Natomiast za to, co planują zrobić teraz, spotkać ich może dosłownie wszystko – za złamaną przez nich granicą prawa konstytucyjnego jest już tylko anarchia. Powinni się dobrze zastanowić, czy są gotowi na taki hazard. *** Zajrzyjmy na chwilę do historii. Platforma po objęciu władzy w 2007 roku przez osiem lat nie kiwnęła palcem, żeby pociągnąć do odpowiedzialności tych ludzi PiS, którzy w czasie pierwszych rządów tej partii przekraczali granice, jakich politykom w demokratycznym państwie prawa przekraczać nie wolno. Potwora, którym dziś jest PiS, stworzył Donald Tusk i jego partia. Jego i jej słabość, głupota i niezdolność odparcia pokusy hodowania sobie przeciwnika, którego łatwo pobić w kolejnych starciach wyborczych. Żeby ten scenariusz się nie powtórzył, trzeba przyjąć do wiadomości śmierć III Rzeczypospolitej. Jej sztuczne podtrzymywanie przy życiu grozi nam popadnięciem w absurd. Wyobraźmy sobie scenariusz, w którym po odejściu PiS od władzy kolejny Sejm postanawia pociągnąć zdrajców do odpowiedzialności. Uchwala ustawę powołującą odpowiedni trybunał, a ta zostaje natychmiast, na wniosek PiS, uznana za niezgodną z konstytucją – przez ludzi, którymi PiS obsadził Trybunał Konstytucyjny! I co zrobią wówczas KOD, PO i Nowoczesna? Jeśli dziś w swojej wyobraźni politycy opozycji nie porzucą III Rzeczypospolitej jako ustroju i nie przejdą na trudny obszar polityki bez prawa, to będą bezradni: w imię podtrzymania iluzji istnienia ustroju III RP uszanują wyrok Trybunału, który da Kaczyńskiemu bezkarność. Jeszcze niedawno można było liczyć, że po przegranej PiS w kolejnych wyborach życie publiczne „wróci do normy”. Przez ostatni rok najazd na Rzeczpospolitą jakoś się mieścił w ramach ustroju. Wyginał konstytucję, naciągał ją, testował jej granice. Na takie okazje ustrój miał przygotowany Trybunał Stanu. Ale wraz z objęciem stanowisk sędziów TK przez trójkę pisowskich samozwańców trzask – i III RP na naszych oczach przestaje istnieć. Od tego momentu mamy strzępy starego prawa, które z przyzwyczajenia można honorować, oraz czystą, surową politykę stanu wyjątkowego. -Przykra sprawa, ale ani to pierwszy, ani ostatni taki wypadek w historii. Konstytucja okazała się niedoskonała, ustrój nieodporny na zamach. Zdarza się. III RP trzeba przekuć w ideę, zachować korpus wartości, które stworzyły demokratyczne, przynajmniej starające się być sprawiedliwe, dość liberalne państwa prawa. Owo państwo pozwoliło nam wydostać się z komuny, dołączyć do NATO i Unii Europejskiej, rozwinąć gospodarkę i wyjść na prostą. Prędzej czy później przyjdzie czas, gdy pojawi się możliwość osądzenia tych, którzy nam III Rzeczpospolitą wykończyli. Użycie Trybunału Stanu będzie błędem – nie tylko dlatego, że kary, które Trybunał ma do dyspozycji, są po prostu śmieszne, ale też dlatego, że byłaby to idiotyczna niekonsekwencja. Tak jak nie można było orzekać o konstytucyjności ustawy na podstawie przepisów tej ustawy, tak nie da się sądzić tych, którzy zabili III Rzeczpospolitą na podstawie konstytucji z 1997 roku. To sprzeczność – chcąc sądzić, automatycznie obala się swój zarzut. Trybunał Stanu jest częścią ustroju, który umiera. PiS, wchodząc na teren stanu wyjątkowego, sam wskazuje nowe możliwości. Ostatnio sławę w mediach zdobywa jego ustawa o komisji weryfikacyjnej do spraw reprywatyzacyjnych, w której pokręcono wszystko ze wszystkim: możliwości ustawodawcze, władzę wykonawczą i uprawnienia do wydawania wyroków. Podobny twór można sobie wyobrazić do osądzenia dokonań PiS po 2015 roku – komisję łączącą odpowiedzialność polityczną z wyrokiem karnym, odpowiedzialnością skarbową, odebraniem odznaczeń państwowych i praw emerytalnych z tytułu działalności publicznej. I znów, trzeba politykom PiS przypominać: to wyście zaczęli. III RP chroniła i nas, i was. Korzystaliście z jej ochrony, z jej wolności słowa, swobody zrzeszeń i demonstracji – żeby ją zniszczyć. O to, że jej prawa nie będą was chronić przed zemstą tych, którym na III RP zależało, możecie mieć pretensje tylko do siebie. *** Jednocześnie trzeba wyciągnąć z tego wnioski. Dostrzec te niedoskonałości ustroju III RP, które pozwoliły PiS zmobilizować rzeszę ludzi gotowych dać jednej partii prawo do zdemolowania państwa. Uwiedzeni neoliberalnym oszustwem wpisaliśmy do ustroju te same błędy, które wcześniej popełniły Ameryka i Wielka Brytania – a to na nich się wzorowaliśmy. Ci, którzy dziś wychwalają pod niebiosa politykę gospodarczą III RP, Margaret Thatcher i Ronalda Reagana, powinni do listy ich osiągnięć politycznych dopisać opuszczenie Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię, zwycięstwo Donalda Trumpa oraz ukatrupienie III?Rzeczypospolitej przez PiS. Brak solidarności społecznej, wspieranie silniejszych, zgoda na to, by słabsi sami musieli się organizować, zezwolenie na to, by się radykalizowali i szukali pomocy na oślep, ignorowanie ich, aż zwrócili się przeciwko państwu, które ich olało... Najpoważniejszym błędem III RP był brak sensownych instytucji wsparcia społecznego. To doprawdy straszna recenzja ćwierćwiecza imponującego wzrostu gospodarczego, że ludzie po prostu tęsknią za komuną, bo dawała im elementarne poczucie bezpieczeństwa socjalnego. Drugim śmiertelnym błędem było przekonanie, że postęp społeczny jest prostym skutkiem rozwoju ekonomicznego. Tak nie jest. Postęp ekonomiczny umożliwia postęp społeczny pod warunkiem, że inwestuje się jego owoce w dostęp do wiedzy, że niweluje się różnice społeczne, że dba się o równouprawnienie wykluczonych różnej maści. W tej sprawie Polska nie zrobiła zupełnie nic. Wplątana w romans polityki z Kościołem, niezdolna do zaoferowania grupom dyskryminowanym wsparcia, kobietom bezpieczeństwa, III RP z roku na rok traciła sojuszników. Można mieć tylko nadzieję, że kolejna, V Rzeczpospolita będzie sprawiedliwsza. To możliwe, ale tylko pod warunkiem, że będziemy pamiętać błędy trzeciej i mądrze – z troską o ludzi, których uwiodła, a bez litości dla tych, którzy z ich frustracji skorzystali – rozliczymy autorytarną IV Rzeczpospolitą, która rodzi się na naszych oczach. wyborcza.pl
Stargard (83.21.63...) 07-12-2016 16:06
41.
        kawał oszusta ten poseł
ma (79.191.255...) 21-12-2016 18:03
42.
        A czego oczekiwać od prostaka.Kiedy zabiera głos w jakiejś sprawie to ŻENADA. Do szkoły nie chodził i nie łyknął żadnej wiedzy?
jp (37.8.249...) 17-01-2017 18:12
Dodanie opinii jest jednoznaczne z zatwierdzeniem regulaminu
Autor:
Dodanie wiadomości jest jednoznaczne z zatwierdzeniem regulaminu
Autor:
   Polecane przez INFO
baner_5_1570135131.jpgbaner_8_1658156824.jpgbaner_9_1570642654.jpgbaner_10_1570145489.jpgbaner_13_1587714979.jpgbaner_21_1672648553.jpgbaner_28_1677653215.jpgbaner_30_1680645093.jpgbaner_31_1695228839.pngbaner_32_1708625514.jpgbaner_33_1708625553.jpg
Copyright © Regionalny Informator Internetowy
info..pl M. Cywka
Robotnicza 9b
73-110 Stargard
tel. +48 609 804 424 / 91 578 42 10
e-mail: info.wiadomosci@gmail.com